Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

kostka indywidualna


enedue

Recommended Posts

  • Odpowiedzi 676
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Tak, bliźniak będzie. Ale nie jednojajowy :) Tam gdzie sąsiad ma trzy kondygnacje , z trudem zmieszczę dwie i wcale nie jakieś wysokie. Z zazdrością patrzę na Twój wyczyn finansowy. Mój dom ma jakoś 164 m2, ale zapłacę za niego o niebo więcej :( .

Drzwi chciałam mieć malinowe, ale faceci bunt założyli :-x

 

Tak bardzo chciałabym już też ten real zobaczyć…

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No to się porobiło. Nie mogę znaleźć chętnego na projekt przyłącza energetycznego i w dodatku, chyba głupio zrobiłam rezygnując z usług pod tym względem Stoen Operator. Wyjdzie drogo i pewnie wcale nie szybciej. Nie skonsultowana decyzja na forum i od razu kwiatki :(. Moja wina itd.

Z dobrych wieści udało mi się rozwiązać problem płytek do małej łazienki na dole, będzie paradyż midian bianco gładkie i pofałdowane. Pofałdowane w prysznicu, gładkie przy kibelku.

Górę zmieniłam na paradyż vivido, marnie wygląda na fotkach, ale bardzo ładnie w realu. Układ ten sam - białe pofalowane przy prysznicu, gładka reszta. Podłogi w łazienkach będą z kafelków drewnopodobnych, raczej ciemniejszych, takich trochę w teak wpadających, może też coś z paradyża?

Za to podłoga w przedpokoju - pokoju - kuchni - opoczno fargo białe.

Tym sposobem zakończyłam szukanie ceramiki podłogowej :).

Mam też wybrane panele zastępcze dla mojej Pasionnaty, oczywiście białe, dąb Aspen. Całe 57 zł m2.

Tak, wiem, będzie szpitalnie. Przez pierwsze dwa dni. Jestem koszmarną bałaganiarą i jak mówi mój mąż, od którego mam tę gamę kolorystyczną wnętrza narzuconą, nudy i sterylności obawiać się nie musimy - akcentów barwnych będzie aż nadto :evil:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

u nas najtaniej wyszło i najszybciej z ENEA (czyli lokalnym dostawcą)

Ponieważ odczyty prądu na pewno nie robi STOEN tylko podnajęta firma, zobacz kto u was odczytuje - to sa elektrycy i być moze mają namiary na firmy robiące przyłącza (może sami robią?).

Albo jednak wróć do STOEN.

 

U ciebie jest chociażby wiecej ścian działowych czy bardziej porozrzucana instalacja wod-kan - stąd i inne koszty budowy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak wiadomo szukam projektanta przyłącza elektrycznego. Jak dzwonię po warszawskich firmach, pierwsze pytanie - gdzie będziemy robić i dopiero po ustaleniu lokalizacji, no dobrze, albo wręcz przeciwnie, niee, nie robimy. Ki diabeł, zastanawiałam się, tramwajami jeżdżą i ciężko im ze sprzętem? Wyjaśnił mi przypadkiem kolejny pan, szczerze wyznając - a nie, nie będziemy robić, w tamtym biurze nikogo nie mamy.

:jawdrop:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

podobno trzeba mieć dobre układy ze Stoenem - to raz. Dwa - to papierkowa robota (dużo biegania z mapkami i z uzgodnieniami), słabo płatna. Trzy - starostwo: z jednymi współpracuje się łatwiej z innymi droga przez mękę.

Wiele osób jest w stanie zrobić, ale sporo po prostu nie ma ochoty.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

mapka do celów projektowych - uzgodnienia przebiegu w STOEN - projekt - pozwolenie na budowę

 

(dlatego my projekty przyłączy mieliśmy w projekcie indywidualnym domu). ENEA była wykonawcą przyłącza a nie projektantem (źle to napisałam z początku).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks później...

Ciąg dalszy… szukamy firmy. Na placu boju zostały trzy.Damir, Domy i domki oraz Nowy Konstancin. Zaczynając od okien - Domy i domki dają Gealan Ug=0,8 montaż w ociepleniu, firma Abakus - może ktoś zna i powie dwa słowa? Nowy Konstancin daje szyby z Oknoteki, Uw=1 więc bez szaleństw, jak wyżej - może ktoś zna? Montować w ociepleniu nie chce, bo po co w szkielecie, jak cała ściana jest ociepleniem?

Damir - aluplast.

Kolejna różnica to dach. W projekcie mam dość skomplikowany warstwowo dach z systemem Paroca do odprowadzania pary wodnej. Damir proponuje tutaj wiązar z pustką nad ociepleniem, od 5 cm do 30 cmw najwyższym punkcie i kominkami odprowadzajacymi parę. Nie ukrywam, że podoba mi się prostota konstrukcji, od początki coś takiego chodziło mi po głowie, ale architekt zrobiła inaczej.

Proponują też inną ścianę i to mnie wzięło naprawdę - otóż podwójny szkielet. Czytałam kiedyś o tym i wydaje się to być rozwiązaniem o niebo lepszym od płyt osb oklejonych nawet wełną mineralną, Miałabym 30 cm wełny w dwóch warstwach na zakładkę, szczelinę wentylacyjną i dopiero otynkowaną płytę.Rozwiązuje to przy okazji problem kosztownego montażu w ociepleniu na kotwach i czy jak tam się te profesjonalne wysięgniki nazywają.

Reszta jest mniej więcej taka sama.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 months później...

Dostałam pozwolenie na budowę. Wieki temu. Myślałam, że będzie radosny wpis, ale…

Tak się złożyło, że 65 dni, po których oficjalnie zaczynają lecieć po budżecie urzędu z karami i dlatego co poniektóre jednostki uważają, że tyle właśnie mają czasu na odpowiedź, miały minąć w sobotę. Owa sobota wraz z piątkiem i czwartkiem, na który przypadło święto, tworzyły tak zwany długi weekend. W poniedziałek wybrałam się więc do urzędu, pełna głupich nadziei, że wszystko jest ok, tylko odczekali do końca i jeszcze pismo nie przyszło. Wchodzę,pana odpowiedzialnego za moją sprawę nie ma. Biurko czyściutkie. Nic to. Mógł w końcu załatwić i pojechać na urlop, dobrze zasłużony, prawda? A tu pani koleżanka pana, chyba ważniejsza, bo nazwisko większymi literami na pokoju wymalowane, oznajmia mi, że pan w środę wysłał wniosek o uzupełnienie braków no i teraz rzeczywiście jest na urlopie. Ciśnienie mi już skoczyło, zażądałam kopii pisma. Dostałam. Od razu na pierwszym miejscu zobaczyłam jakieś brednie o poziomie wód gruntowych. Oczywiście badania geologiczne były. Potem inwentaryzacja mas gruntowych????? Dalej już nie czytałam. Przypomniały mi się peregrynacje do tego samego urzędu mojej sąsiadki, z którą bawiono się dokładnie w ten sam sposób - wysyłanie wezwania do uzupełnienia w ostatnim 65 dniu, ona uzupełnia i da capo zabawa, znowu w 65 dniu od jej uzupełnienia nowy list żądający uzupełnień - aż po pół roku zaparkowała w urzędzie i oznajmiła, że nie wyjdzie, dopóki sprawa nie zostanie załatwiona. Najpierw poinformowałam panią obszernie co ja myślę o podejściu do obowiązków, wspomniałam sąsiadkę, nastepnie jej koleżankę z wydziału, co poległa na rachunkach do 100, potem wytknęłam ewidentną brednię już w pierwszym punkcie, zapytałam się jadowicie, co to jest owa inwentaryzacja gruntowa czy inna - niespodzianka, pani NIE WIEDZIAŁA, o co chodzi, następnie zażądałam widzenia się z naczelniczką. Sekretarka naczelniczki poinformowała mnie bohatersko, że do pani Naczelnik to się trzeba zapisać, a najbliższe terminy to są na za dwa tygodnie. Nic mówić nie musiałam, moja mina chyba wystarczyła bo szybciutko dorzuciła, że oczywiście, na pewno da się coś zrobić. Oczywiście się dało, bo wspomniałam coś o skargach i konsekwencjach, a tak się składa, że przez urząd na wiosnę już przeszło tornado kontroli i poleciało parę łbów. Nie wiem dokładnie za co, ale wypieprzenie mianowanego urzędnika wymaga ponoć dużo wysiłku, i za byle co sie nie wylatuje. O dziwo pani naczelnik też nie wiedziała, co to jest ta inwentaryzacja gruntów czy mas ziemnych, po dłuższym namyśle doszła do wniosku, że trzeba dopisać, że nie podniesiemy terenu. Ponieważ miałam poważny zamiar zakończenia sprawy tam i wtedy, darowałam sobie jadowitą uwagę, że powinno to być w WZ . Z całej listy wymagań pana urzędnika zostały trzy punkty, w tym dowymiarowanie wszystkich odległości na mapie . Miało to rewelacyjny skutek, a mianowicie taki, że nie da się z tej mapy już nic odczytać, chyba że prowadząc śledztwo pod lupą. Dodam, że na mapie były wszystkie wymagane i istotne wymiary, a resztę łatwo było sobie doliczyć. Tzn normalnym ludziom, jakby koniecznie chcieli wiedzieć , ile metrów jest od domu do budy na działce. Tak czy inaczej za 4 dni już pozwolenie miałam.

A parę dni później byłam na imprezie u rodziny, co ma szczęście użerać się z tym samym urzędem, wymieniłam nazwisko pana i otrzymałam pełne zrozumienie, bo pan jest - mówiąc po staropolsku - niesławny jak dzielnica długa i szeroka.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niby mogę, tyle że mam jeszcze sprawy do załatwienia w tym urzędzie. Druga strona medalu jest taka, że problemem jest głównie prawo jako takie. Powiem tak - idę do urzędu i oznajmiam, że chce budować dom. Z miejsca staję sie wrogiem, bo jak wiadomo urząd po pierwsze może doskonale pracować bez mojej osoby zużywającej ich powietrze, po drugie - bo urząd sam do końca nie wie dokładnie , co ma wymagać a co nie. Czyli podwójny kłopot. Jeszcze pół biedy, jak jest ten plan zagospodarowania. No ale przeważnie nie ma. Brak owego planu zapewne daje jakieś korzyści.

Jak nie ma, urząd ma wyprodukować WZ. Dostajemy po miesiącach oczekiwania - nie można podskakiwać, bo urząd zawiesi, bo może - skargę będę mogła sobie złożyć :) i czekać, aż ją rozpatrzą -:)))) i. I co dostajemy - jakiś napisany w polo-pidżin bełkot, z którego trzeba wydłubywać istotne informacje. Zdania poszóstnie złożone, zapewne w celu nadania większej aury praworządności. Dobrze, że pieczęci z czerwonego wosku na setkach sznureczków na tej epistole nie przybijają.

Zamiast tego mogłaby być tabelka, jasna, przejrzysta, gotowiec dla danej gminy, na postawie ogólniejszego gotowca dla całego kraju, składająca się z kilku kolumn - pierwsza z numerem porządkowym, druga z wymaganiami - dokładnie wszystkimi - równoważniki zdania, gdzie dopisane byłoby również uzasadnienie, trzecia - miejsce na odhaczenie przez osoby sprawdzające następnie mój projekt budowlany. Urząd miałby być odpowiedzialny za jasne podanie wszystkich wymagań, a ja za ich spełnienie. Nie jestem od zgadywania, co w konkretnym urzędzie jest ważne, a co nie. Bezczelnością jest wymaganie tego ode mnie. Natomiast daje duuuuże możliwości manipulowania petentem, czasem załatwienia sprawy i parę jeszcze innych udogodnień. Usensowniłoby to przy okazji istnienie pani przyjmującej te dokumenty, która obecnie jest totalnie zbędna i bierze kasę za nic. Otóż z taką tabelką mogłaby sprawdzić, czy wszystkie papiery są i dopiero je przyjąć. W obecnej sytuacji równie dobrze można by wysłać to wszystko pocztą albo wrzucić do kosza podawczego, który drukowałby potwierdzenie przyjęcia. A petent czeka jak debil, aż urzędnik sprawdzi kompletność wniosku ostatniego dania - czyli 65 - i to tylko dlatego bo inaczej mu rąbną karę. Na rzecz państwa oczywiście, no bo to państwo ma straty, a nie ja - tu rżenie dzikie. O takich zwyrodnieniach, obecnych na przykład w Holandii, że jak składasz papiery, to ci dają nie potwierdzenie ich przyjęcia, a datę odbioru decyzji, nawet nie marzę. Choć wydaje się to oczywistością. Już nie wspomnę nawet, że papiery składałam w angielskiej wersji językowej i był to problem żaden.

A co do samego projektu - na diabła te epistoły? Te opisy? Tam powinno być dosłownie kilka kartek - po pierwsze - dokumenty potwierdzające uprawnienia architekta i konstruktora, urzędnik ma sprawdzić czy są ok, czy jednostki są ubezpieczone i maja aktualne uprawnienia i to wszystko, bo to oni ponoszą odpowiedzialność za to aby dom stał i się nie zawalił. Oprócz tego potwierdzenia od elektryki i innych o zaopatrzeniu w media. Plan zagospodarowania z naniesionym budynkiem i czym tam trzeba. Elewacje budynku i wymiary zewnętrzne. Świadectwo energetyczne. I to wszystko.

Urzędnik ma sprawdzić, czy się zgadza z WZ, odhaczając kolejne punkty i zamknąć sprawę. Jak czegoś nie ma w WZ, to nimaproblema. Albo się urząd nie czepia, albo płaci odszkodowanie MNIE, a nie państwu, za wprowadzenie mnie w błąd i narażenie na straty. Te 500 zł dziennie byłoby ok. Nie wiem za bardzo jak je naliczać, ale coś się wymyśli.

No ale tak by było za prosto.

Powaga urzędu by ucierpiała.

No i czym by grzali w zimę?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

enedue - nie zgodzę się absolutnie z tym co piszesz. w Poznańskim Starostwie i nadzorze budowlanym załatwianie formalnosci było naprawdę miłe i przyjemne. Panie urzędniczki bardzo pomocne.

A też miałam poprawki do projektu, z tym, że zostałam o nich powiadomiona telefonicznie w jakiś tydzień-dwa po złozeniu dokumentów i nie przedłuzalo to biegu sprawy, o ile zostały naniesione we wskazanym terminie. Czyli pozwolenie otrzymałam w przepisowy miesiac.

 

Więc jest to wyłącznie wina człowieka lub złego zarządzania wydzialem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Widzisz, ale to chodzi właśnie o to, że cała sprawa zależy od tego, czy panie urzędniczki są miłe czy nie są. Tak zostało skonstruowane prawo, że nie ma egzekwowalnych zasad. Ich przestrzeganie zależy od dobrej woli. To co to za prawo? I to jeszcze dotyczy URZĘDU. Urząd , którego działania czy ich brak zależą od dobrej woli jest kpiną z prawa i państwa. Ty miałaś szczęście i były miłe. Ja nie miałam szczęścia i pan był niemiły.Trudno to nawet nazwać "niemiłością", po prostu wysoko rozwinięte "wdupiemanie" łamane przez "udupianie", wykonywane z uśmiechem na twarzy . Problem polega na tym, że nie ma żadnych mechanizmów, które zmusiłby panią urzędniczkę/pana urzędnika wydziału architektury to bycia "miłym", jak sobie tego nie życzy, bo to jej/jemu ogranicza ekspresję charakteru.

 

Ja nawet wcale nie chcę tej miłości. Nie jestem okrutna, a ciągły uśmiech może wywoływać przykurcze twarzy i zmarszczki.

Mają sprawnie odwalać swoją robotę i już. Na dobrze zaprogramowanym taśmociągu, neutralizującym braki charakteru i umysłu. Którego niestety nie ma.

Jak to mówi znajoma z wydziału,niestety znowu architektury, gdzieś w Polsce - petentem trzeba wyfroterować korytarz. Urocze, prawda? Może więc to obecne prawo wręcz to ułatwia?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wracając do tematów stricte budowlanych. Byłam w domu pasywnym, 45 cm w ścianach, chyba coś koło 70 cm w dachu. Parterówka 150 m. Dom przepiękny w środku i na zewnątrz, delikatne szarości wpadające w błękicik/folet. Właśnie cud kolorystyczny jaki potrafią stworzyć dobre farby. Kolor piękny, ale nie dasz rady go nazwać. Państwo się poskarżyli, że za ciepły. Do tej masy ocieplenia fundnęli sobie pompę ciepła i podłogówkę. Efekt jest taki, że poniżej 26* im nie schodzi. Za ciepło. Pan odpowiedzialny za budowę mówił, że jak pracowali tam robotnicy, to im jeden grzejnik 1000 W wystarczał.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...