Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Łapówka w urzędzie - ma miejsce czy nie?


bobiczek

Recommended Posts

Ja musiałem dać " koniaczek i bombonierkę" pani konserwator zabytków ,która chciała zmienić mój dach, z "niedopuszczalnego zielonego" , na czerwony lub brązowy.

Oczywisicie pózniej uznała że "zielony - nie wygląda w otoczeniu tak żle".

Pozrawiam.

Bobiczek

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oczywiście małe prezenty zmieniają charakter urzędnika. A podobno z charakterem się człowiek rodzi. Przekonałem się o tym od razu w pierwszym urzędzie. Decyzja o warunkach zabudowy miała być za dwa dni, potem za trzy, potem za tydzień, a potem gdy postraszyłem terminem ustawowym, urzędnik gminny powiedział, że ma na to miesiąc (co chyba było zgodne z prawdą) i nic nie wskuram. Śpieszyłem się (znikająca ulga), więc poszedłem do sklepu obok. Bols w reklamówce i gadka, że nie wolno, że nie wypada, że to łapówka, .... że: "to całkowicie zmienia postać rzeczy, proszę włożyć do biurka kolegi bo jestem niepijący (choć z oczu innaczej patrzyło)". W biurku ledwo się zmieściło, obok innych "darowizn", a decyzja była po 4 minutach. Nauczony z jednej strony czytaniem muratorów nosiłem komplet wszystkich dokumentów związanych z budową w trzech kopiach w jednej ręce, a nauczony doświadczeniem w drugiej ręce reklamówkę. Przydała się jeszcze dwa razy. Pani urzędnik dostała kawę za szybkie załatwienie "gospodarstwa rolnego" (wtajemniczeni wiedzą o co chodzi). Mimo, że kawa ta nie była wymagana, ani potrzebna, sprawa została tak szybko załatwiona, że dałem ją z prawdziwej wdzięczności, a nie w celu korupcyjnym. Druga flaszka okazała się niezbędna przy wydaniu pozwolenia na budowę w krótkim terminie. Koniec listopada, a kasacja ulgi za pasem. Pozwolenie było w lutym z datą 31 grudnia. Od razu wyjąłem butelkę z koniakiem, a urzędnik stwierdził: "widzę, że orientuje się Pan w sytuacji i posiada Pan wszelkie niezbędne dokumenty. Sprawa będzie załatwiona pozytywnie. Niech Pan się niczym nie martwi, zdąży Pan przed ulgą. A gdyby jeszcze jakiś dokument był potrzebny, to proszę zostawić numer telefonu."

Koniec z łapówkarstwem. Wszelkie inne urzędy załatwiali wykonawcy przyłączy. Prąd, woda, gaz, też podobno kosztują ekstra, ale to już było wliczone w cenę wykonawcy.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak już gdzieś pisałem - niech żyją małe gminy. Wszystko w gminie udało mi się załatwić szybko i bez żadnych prezentów. Od startu "od zera" w czerwcu, do odebrania uprawomocnionego pozwolenia minęło trzy miesiące - gdyby nie okres wakacyjno-urlopowy pewnie byłoby szybciej.

Jedynym wyjątkiem był prąd - dałem 100 PLN za przyłącze kablowe zamiast powietrzego, do czego chciał mnie zmusić ZE. Ale ZE to ciągle "państwo w państwie".

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja budowałem w Grodzisku Mazowieckim , i nikt w urzędzie nigdy podczas załatwiania wszystkich formalności związanych z budową nie dał mi do zrozumienia że muszę w jakiś sposób sprawę "przyśpieszać" , co prawda na końcu przy odbiorze decyzji o pozwoleniu na użytkowanie dałem kawę , ale to było już po odebraniu przeze mnie wszystkich wymaganych dokumentów i zrobiłem to w geście podziękowania za szybkie załatwienie sprawy , jednocześnie wiem z opini znajomych że w okolicznych podwarszawskich gminach ( Pruszków , Brwinów ) załatwienie czegokolwiek graniczy z cudem , tak więc kupując działkę dopytujcie się o przyjazność gminy i budujcie się w Grodzisku Mazowieckim
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pracuję w administarcji juz kilka lat, min przy wydawaniu pozwoleń na budowę i sprawa łapówek jest mi obca, zreszta moim kolegom po fachu też. Nie neguję jednak faktu że "takie coś" istnieje, ale nie na tych szczeblach podejmowania decyzji, zreszta decyzji od których zawsze można sie odwołać. Jednak aby skończyc pewnego rodzaju demagogię i tworzenie mitów i legend(np. nie ja dawałem ale słyszałem że kolega mojego szwagra...) proponuję wprowadzenie systemu znanego w innych krajach od lat, tj. wyeliminowanie styku interesant-urzednik poprzez wprowadzenie "okienek podawczych i odbiorczych". W ten sposób skończa się nagminne dyskusje i spory niedoinformowanych petentów mających wiele żalu do tych złych urzędników i próbujących wymusić dla siebie zadowalające rozwiązania, decyzje lub przymykanie oczu. Skończy sie też temat łapówek, czesto bywa bowiem tak że mylimy dobrą wolę urzędnika z jego obowiązkami obarczajac ich winą za błędy w projektach i własną niewiedzę przy kompletowaniu dokumentów. Najczęściej uważamy że "ludzkie" podejście drugiego człowieka (urzędnik też człowiek) i załatwienie sprawy zawdzieczamy wręczonej "łapówce" w postaci kawy za 6 zł. Czy naprawde wierzycie że ktos złamie dla Was prawo za 6 zł.?? nawet za koniak? Jeżeli tak, to zajrzyjcie do Kodeksu Karnego (np. art. 271) i pomyslcie troszkę. Reasumując z wprowadzenia okienek najbardziej zyskaliby urzędnicy (spokój, brak pomówień i nacisków, żali i płaczu bo ulga ucieka-znam to z własnego doświadzczenia) a najmniej zwykli ludzie, bo naprawde w wyjatkowych kryzysowych sytuacjach nie dałoby rady nic przyspieszyć (a kpa dopuszcza pewne wyjatki), nie można by poopowiadac już o szwagrze i łapówkach koleżanki jego kolegi, no i nie można byłoby sie popisać przed urzędnikiem naszą wiedza a raczej niewiedzą, i nie byłoby na kogo wreszcie tej całej winy za wszystko zrzucić potwierdzając spiskową teorie dziejów. Pieniądze robiłyby firmy znajace prawo i obowiązki z niego wynikające, niekoniecznie je łamiące, po prostu posiadające określony towar - wiedzę. I naprawde uwierzmy ze budowa domu to nie zakupy w supermarkecie, zlećmy to fachowcowi, załatwienie dokumentów prawnych też. Jeżeli jednak planujemy zrobic wszystko sami zainteresujmy się jakie spoczywaja na Nas obowiązki, zanim zaczniemy rozliczac innych. Te przepisy naprwde nie sa tak glupie, a my tak madrzy jak nam sie wydaje. Ludzie do pewnych rzeczy (w tym wiedzy i doswiadczenia) dochodza latami nie wystarczy w weekend przeczytać dwie gazety. I na koniec proponuję przyjrzec sie czasami sobie, jak my wywiazujemy sie ze swoich obowiazkow i czy zachowujemy sie tak jak to od innych wymagamy. Z powazaniem.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cekoladki, koniaczki - przyznam że te tematy są mi nieznane.

Działke kupiłem 17 listopada 2001 a w dniu 04.12.2001 dostałem do garści decyzje że mogę sie budować swoją chałupę.W związku z tym że sąsiedzi podpisali mi już oświadczenia o przyjęciu decyzji , pieczęć z prawomocniościa dostane 11.12.2001. I to wszysktko bez żadnej łapówki, poprostu miłe i życzliwe nastawienie urzedników Gminy Szemud.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odnoszę wrażenie, że w powyższym temacie wypowiadają się osoby które jeden raz zetknęły się z prawem budowlanym i związanymi z nim przepisami wykonawczymi.

Nie wszystkie sprawy są jednakowe. Nie można na przykład porównywać sprawy budowy domku jednorodzinnego w szczerym polu z budową czegoś poważniejszego w miejscu gdzie przebiegają sieci podziemne siedmiu właścicieli w tym np. tajna telekomunikacja. A mooże budujemy na cmentarzysku z przed kilkuset lat. Jezeli przy budowie mogą być naruszone prawa innych osób, sprawa nie jest prosta i nie można załatwić jej w kilka dni. Wystarczy że należy przesunąć sieć wodociągową, gazową itp. a sprawa może ciągnąć się miesiącami. Można mieć wszystko pozałatwiane prawidłowo a sprawa może utknąć na takim niby drobiazgu jak mi się przytrafiło. Nie można zawiadomić wszystkich zainteresowanych stron, ponieważ ostatni właściciel został zapisany w kiędze wieczystej tuż po 1800 r.. Wiadomo, że korupcja występuje na wszystkich szczeblach, ale uogólnianie tego jest nie na miejscu. Nie byłoby biorących, gdyby nie było dających. Ale, myśleże te same osoby które teaz naciskają aby sprawę pozwolenia nabudowę załatwić w ciągu jednego dnia, w przypadku gdyby ich dobro zostało naruszone w podobnym wypadku, miałyby pretenje do Urzędu, że tak szybko wydano pozwolenie na budowę (na przyład gdyby nie została zachowana właściwa odległość projektowanego obiektu od ich granicy)). Występują przypadki, że na skutek wadliwie wydanej decyzji pozwolenia na budowę, budowę wstrzymuje się kiedy jest bardzo zaawansowana. Dlatego uważam, że nie zawsze szybko to dobrze.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks później...
  • 2 weeks później...
My z mężem budujemy w Piastowie pod Warszawą. Pozowlenie na budowę dostaliśmy 4.12.2001 po 8 misiącach załatwiania formalności. Nie daliśmy nic nikomu, ale to tylko dlatego, że tak założyliśmy. Nieuprzejmość i nieużyteczność urzędników w tym urzędzie jest niewyobrażalna. Wchodzisz do pokoju i nikt nie zwraca na Ciebie uwagi, nie mówiąc już o tym, że nie odpowiedzą "dzień dobry". Fakt, że w dniu kiedy urząd jest czynny do 18-tej (raz w tygodniu) kasa ze znaczkami skarbowymi, które musisz przyklejać dosłownie na wszystko, jest czynna do 15-tej, już pominę. Ale to przecież takie normalne:smile: Krew mnie zalewa za każdym razem jak coś muszę tam załatwiać!
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 month później...

On 2001-12-03 11:07, Anonymous wrote:

Ja budowałem w Grodzisku Mazowieckim , i nikt w urzędzie nigdy podczas załatwiania wszystkich formalności związanych z budową nie dał mi do zrozumienia że muszę w jakiś sposób sprawę "przyśpieszać" , co prawda na końcu przy odbiorze decyzji o pozwoleniu na użytkowanie dałem kawę , ale to było już po odebraniu przeze mnie wszystkich wymaganych dokumentów i zrobiłem to w geście podziękowania za szybkie załatwienie sprawy , jednocześnie wiem z opini znajomych że w okolicznych podwarszawskich gminach ( Pruszków , Brwinów ) załatwienie czegokolwiek graniczy z cudem , tak więc kupując działkę dopytujcie się o przyjazność gminy i budujcie się w Grodzisku Mazowieckim

 

Może jesteś w rodzinie albo na ulicy niejakiego Grzegorza B.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks później...
Ja nie dałam, bo nie daję łapówek z zasady. Oczywiście zostałam ukarana czekaniem przez 9 miesięcy na pozwolenie, w tzw. międzyczasie ginęły 3 razy moje wszystkie dokumenty razem z teczką, a to z kolei czekano na potwierdzenie zwrotki pomimo, że wracała z adnotacją "adresat nie żyje" itp. itd. Oczywiście po dyskusjach z panią urzędniczką i moich nerwach teczka cudownie!!! znajdowała się w czyimś biurku i tak to trwało do grudnia ub.r. W końcu dostałam pozwolenie na budowę.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sam jestem urzędnikiem, choć nie jestem zamieszany w pozwolenia na budowę i w ogóle nie mam styczności z petentami.

Zdaję sobię sprawę, iz urzędnicy są różni, czy jest korupcja i łapówkarstwo nie mam do końca wyrobionego zdania.

W moim przypadku pozwolenie na budowę załatwiałem /nie w swoim mieście/ przez projktanta około 2 miesięcy, nie licząc warunków zabudowy na które czekałem 3 tygodnie. Po całej procedurze kupiłem kobiecie dobrą czekoladę i nie była to łapówka tylko skromne podziękowanie i to nie za super tempo w załatwianiu spraw tylko za życzliwe i normalne podejście do sprawy. W moim postępowaniu jest też trochę przebiegłości a to dlatego, że jak dzwonię do gminy do wydziału budownictwa i podaję imię i nazwisko to gadka jest bardzo sympatyczna. Mała gratifikacja /wręcz bardzo mała/, ale tak jak mówię za podejście do sprawy. Może nie powinienem tego robić, bo to jej obowiązek, ale jeśli ktoś wykonuje mi coś solidnie i to w miarę krótkim czasie to prawie zawsze się rewanżuję.

 

Opłaca się, a i druga strona ma zawsze pewien dług wdzięczności.

Jets to mój pomysł na przejście bezboleśnie przez etap budowy.

 

Pozdrawiam

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jola szczerze współczuję. Szkoda, że są tacy urzędnicy. Ja zatem chyba mam szczęście. Przede wszystkim uśmiech na twarzy, to działa. Nie miałem większego problemu z urzędnikiami i to nie z racji swojego zawodu /nie mam w zwyczaju tego wykorzystywać/, lecz z uwagi na swoje podejście i temperament. A może to że jestem facetem. Relacje urzędniczka - koleś lepiej się sprawdzają. Pomyśl o tym na przyszłość. Może podziała. Ach jeszcze jedno jeśli nic się nie robi w mojej sprawie to mam w zwyczaju telefonować do zainteresowanej /czyt. niezainteresowanej/ i delikatnie, miłym słodkim głosem ponaglać i bajerować, że strasznie zależy mi na czasie.

 

Mimo wszystko powodzenia. Jeśli udało ci się zdobyc pozwolenie to teraz już z górki. Pozwolenia, projekty, opinie to nie zależało chyba od Ciebie, ale od momentu budowania wszystko zależy od Ciebie.

Pozdrawiam i powodzenia

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks później...
Przyłączam się do pochwał urzędów w małych miejscowościach. Dokumenty załatwialiśmy w urzędach w Miękini i Środzie Śląskiej (koło Wrocławia)i nie dość, że bez żadnych prezentów, to w terminie, a na dodatek jeżeli brakowało jakichś dokumentów to potrafili zadzwonić do domu lub pracy, że trzeba uzupełnić. I na dodatek wszystko grzecznie, uprzejmie i z uśmiechem.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 months później...

Prowadze Biuro Obslugi Inwestycji i czesto zalatwiam rozne sprawy za klientow ale jeszcze nie zdazylo mi sie zostawic cos w urzedzie nie jestem skory do dawania . Wszystko na poludniu zalatwiane jak na razie jest w terminach zadawalajacych . Jesli spotkamy sie z inna sytuacja napewno wspomnimy na forum

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Podobnie jak kilku poprzedników mam bzrdzo dobre zdanie o urzędach w małych miejscowościach. Buduję w gminie Milejewo koło Elbląga. Wszystkie sprawy w gminie załatwiłem w 1 dzień. Bez łapówek i próśb. Miałem problemy z wodociagami i nie uwierzycie, ale wójt specjalnie dzwonił do znajomego dyrektora, aby mi przetrzeć szlaki. Im na prawdę bardzo zależy na nowych inwestorach - przyszłych podatnikach. W starostwie w Elblagu było już trochę gorzej, ale załatwiłem wszystko w ciagu miesiąca bez łapówek.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja załatwiłam wszystko w gminie Tarnów (nie takiej znowu małej) dość szybko i bez łapówek. Działkę kupiliśmy 1.10.1999, pozwolenie wydano 8.12.1999. Fakt, pouczeni lekturą Muratora warunki zabudowy załatwiliśmy jeszcze nie będąc właścicielami. No i później staraliśmy się zwracać w niektórych sprawach do polecanych nam przez urzędników osób (np. mapka do celów projektowych). Można powiedzieć, że na każdym szczeblu dostawaliśmy wizytówkę do kolejnego "ogniwa", ale z drugiej strony miało to swoje plusy.

Teraz jesteśmy w trakcie załatwiania przyłącza gazowego i na moje pytanie wprost "kto może nam zaprojektować instalację wewnętrzną i czy mógłby nam pan kogoś polecić" pan odpowiedział "ktoś z uprawnieniami do projektowania takich instalacji". Eureka!!!! Miałam ochotę wyjść na ulicę i zapytać pierwszego napotkanego przechodnia, czy nie ma przypadkiem uprawnień. Nie wiem, może ten pan czekał na łapówkę ...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.



×
×
  • Dodaj nową pozycję...