Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Lekarzy też popier.doliło. Co za czasy...


adam_mk

Recommended Posts

  • Odpowiedzi 355
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Najaktywniejsi w wątku

Dodane zdjęcia

O czy Wy tu rozprawiacie - jakie podwiązania jajowodów, jakie przymusowe sterylizacje???

W tym kraju jest tak pogmatwane prawo i tak źle stosowane że nawet o "skierowaniu" do odpowiedniego lekarza na aborcję nie ma mowy a co dopiero jakieś przymusowe sterylizację.

Jak profesor ginekologii z wieloletnim doświadczeniem, od 10 lat dyrektor jednego z większych szpitali specjalistycznych w stolicy kraju mówi że nie zna żadnego lekarza do którego może odesłać pacjentkę na aborcję to ja się pytam czy on żyje na bezludnej wyspie??? Z kogo chce zrobić kretynów? Czy on sam w tej Warszawie mieszka i nikogo nie zna? Skoro taki kiepski ma kontakt z własnym środowiskiem to został dyrektorem? Bo jakoś nie chce mi się wierzyć że 90% ginekologów w stolicy odmawia wykonywania aborcji. Parodia po prostu.

 

 

Skoro już tak sobie rozprawiacie tu o systemie penitencjarnym w Skandynawii to dorzucę swoje 3 grosze.

Swego czasu studiowałem sobie 5 miesięcy w Danii. Mieszkałem w akademiku, na moim piętrze sami Duńczycy i jedna Estonka. I razu pewnego mój duński sąsiad(bardzo sympatyczny i spokojny koleś) mówi mi że był na imprezie i wracał podchmielony z tej imprezy i wdał się w jakąś bójkę na ulicy chyba. Nie pamiętam już przyczyn ale skończyło się na kilku siniakach u obu uczestników bójki i zatrzymaniu przez policję. I on trochę przerażony co to teraz z nim zrobią, że nie chciał przecież nikomu zrobić krzywdy itd. Myślę sobie - narobiłeś sobie bałaganu w papierach, będą Cię ciągać po sądach a u pracodawcy będziesz elementem podejrzanym, bo już karanym za rozbój czy pobicie. Kiepsko na przyszłość. Po jakiś może dwóch tyg. mówi mi że był na rozprawie i sąd uznał że generalnie wina równo rozkłada się na obu uczestników bójki i obaj dostali po 30 dni robót społecznych. I mówi że się cieszy że to koniec sprawy, odpracuje oczywiście za karę co ma zrobić, więcej nie będzie takich wybryków itd. Chyba nie muszę mówić jaki byłem zdziwiony.

I teraz zobaczcie różnicę - szybka rozprawa i niezbyt uciążliwa kara, którą można odrobić w trakcie studiów, nie zawalając specjalnie niczego. Nie ma więzienia, nie ma przetrąconego życiorysu, nie ma recydywy, nie ma "uczenia się" złodziejsko-przestępczego fachu od starszych "kolegów" z celi. Nie ma kosztów utrzymania więzienia i więźnia. Nie ma potem problemów na przyszłość (patologicznej rodziny, alkoholizmu, bezdomności itd.) zarówno dla chłopaka jak i dla całego społeczeństwa. Jest za to 30 dni pracy na rzecz społeczności. A potem uczciwa i długa praca, płacenie składek dla Państwa. I tym między innymi sposobem w Danii jest jeden z najwyższych (prawie 80%, chyba od razu po Szwecji) odsetek ludzi pracujących w wieku produkcyjnym. Dla porównania u nas trochę ponad 50%. I między innymi dlatego stać ich na spory socjal. Same plusy widzę.

 

A u nas w podobnej sytuacji: głosy - do więźnia z chuliganami. Czekanie kilka mies., może rok na rozprawę, opinie biegłych (które właściwie to powinni nazywać się wolni), wyrok po roku albo i dłużej po którym oskarżony i tak już nie pamięta o co chodziło w całej sprawie. Zawiasy albo odsiadka, przetrącone albo ustawione pod górkę na starcie życie zawodowe i prywatne potencjalnie rodzące na przyszłość sporo problemów dla skazanego i społeczeństwa.

 

 

I jeszcze jedna scenka z Danii:

idę sobie po zajęciach na uniwerku z duńskim kolegą przez miasto i na chodniku znajdujemy dwa klucze. Dwa spięte ze sobą zwyczajne klucze. Nawet nie tam jakieś super antywłamaniowe czy coś w tym guście. Kolega je podnosi i jakby wpadł w popłoch: mówi z przejęciem że musimy je znieść na policję, bo na pewno ktoś ich szuka, martwi, niepokoi się, do domu nie wejdzie albo do garażu. Jakby się tak zastanowić to racja - ktoś może potrzebować tych kluczy. Jako że kolega i tak miał przechodzić obok policji to on wziął klucze i je zaniósł na posterunek.

Podejrzewam że na polskiej ulicy najpierw mnóstwo osób przeszło by bez zainteresowania tymi kluczami a potem może ktoś powiesiłby na płocie, może ktoś też zaniósł na policję. Ale na pewno nikt by się tym tak nie emocjonował jak mój Duński kolega.

Niby prosta sytuacja ale pokazuje dobrze jak Duńczycy(a myślę że można to rozciągnąć na wszystkich Skandynawów, bo oni są do siebie podobni nie tylko fizycznie) troszczą się o swoje Państwo, społeczeństwo, o drugiego obywatela. Z jakim przejęciem i faktyczną powagą chętnie pomogą.

 

I na koniec przykra konkluzja - my jako społeczeństwo jeśli dojdziemy kiedyś do tego poziomu to pewnie za kilka pokoleń najwcześniej. Oni stoją w ogóle na zupełnie innym poziomie myślenia o państwie, o społeczeństwie. Inny poziom kultury wobec drugiego człowieka, jego własności i wolności.

Chciałbym się kiedyś tego u nas doczekać...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czyli de facto z niepełnosprawnego fizycznie robisz więźnia, niepełnosprawnego umysłowo i na dodatek potencjalnego degenerata.

Na dodatek pełna kontrola jak w państwie policyjnym. Ach to urzędnicze rozważanie - czy jak wyda 3 zł na piwo to alkoholik czy po prostu ma ochotę się ochłodzić?

Ponizasz ludzi, odbierasz godność.

 

De facto z niepełnosprawnego fizycznie robię niepełnosprawnego fizycznie ze środkami do życia. Zarówno ja, jak i "Korwinista" Adam jesteśmy za tym, żeby oddać cześć dochodów na utrzymanie niedołężnych. Musi się to jednak odbywać zgodnie z jakimiś zasadami, które będą pilnować tego, żeby:

- pomoc tym ludziom nie była marnowana przez pomocników,

- nie opłacało się nikomu udawać inwalidy.

 

Ciągle ta godność i pałowanie moralne za nieludzkie pomysły. Dzisiaj inwalida często jest bardziej sprawny ode mnie, a przy tym wyleżany i pełen pretensji. W systemie zaproponowanym przeze mnie inwalidą opłaca się być tylko inwalidom, a tacy dostają to, czego potrzebują. Może nie dostają tego, czego chcą, ale widzę (słyszę) u Ciebie ten niepokojący mnie sposób myślenia. Otóż pełnosprawnych rodziców często nie stać na wyjście do kina, wyjazd GDZIEKOLWIEK, zakup fajnych ciuchów, czy choćby wolne. Jak się trafi wdowa zarabiająca 1600zł i ma trójkę dzieci to gdzie jest jej godność i godność jej dzieci? Można powiedzieć, że to ofiary losu, więc chyba należy im się "państwowa godność", skoro będą z tego owoce. Można potraktować taką rodzinę jak inwestycję, czego nie można powiedzieć o utrzymywaniu inwalidy niezdolnego do pracy.

 

Nadopiekuńczość robi z więźniów recydywistów, z kalek pretensjonalistów, a ze zdrowych ludzi oszustów. Pomoc publiczna powinna być udzielana tam, gdzie jest niezbędna, a nie tam, gdzie ktoś jej chce. Jeśli ktoś nie zostanie pchnięty ani zachęcony do pracy, to do niej nie pójdzie.

 

Wyobraź sobie człowieka bez nogi, który wybiera bycie inwalidą. Taki może robić choć co, ale mu się nie chce, więc na państwowym utrzymaniu powinien mieć GORZEJ niż biorąc wypłatę. Nie zmuszajmy go do głodowania, albo ubierania dziurawych ciuchów, ale ograniczenie rarytasów w stylu możliwości zostania alkoholikiem to traktowanie go jak podopiecznego, którym de facto jest, a którym trzeba się OPIEKOWAĆ.

 

Teraz wyobraź sobie sparaliżowanego człowieka który wybiera sam, albo za niego wybiera opiekun status inwalidy. Taki człowiek do pracy się nie nadaje, więc na państwowym utrzymaniu powinien mieć LEPIEJ niż na wolnym rynku. Taki ktoś nie nadaje się do pracy, więc zakaz mu nie przeszkadza. Taki ktoś jest podopiecznym, więc nie powinien robić pewnych rzeczy - bo jest CHORY. No... przynajmniej za państwowe pieniądze. Jak się znajdzie ktoś litościwy, to może mu kupić fajki, czy nawet heroinę. Tego się nie da wyeliminować, ale ograniczać warto.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@ m.k.k.

W historii ludzkości bardzo popularny był model całkowitego olania inwalidy przez rządzących, a mimo wszystko tak się ROZWINĘŁY dzisiejsze kraje.

Tak. Ale niestety już się rozwinęły, a jednym z objawów tego rozwoju jest zatroszczenie się o słabsze jednostki.

No i nie musimy zwalać wszystkiego na rządzących. Zrzeszenia inwalidów stawiają raczej na organizacje pozarządowe, niż na rząd.

W mniej rozwiniętych cywilizacjach też była pomoc dla bezradnych. Bidule dla sierot, leprozoria dla zadżumionych. "Cech" żebraków w miastach.

A jednostka jako taka się nie liczyła.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A kto się zatroszczy o mocniejsze jednostki, skoro odbieramy im możliwość zatroszczyć się samym o siebie? Ile ze swojej pracy można oddawać na cele wspólne?

 

Dzisiaj jest tak, że minimum to 1230zł na rękę, "brutto" 1680, ale pracodawca płaci prawie 2000zł ze wszystkimi składkami.

Dalej pracownik bierze 1230zł i kupuje towar za 1000zł, bo 230 zżera VAT.

Dalej w tych towarach za 1000zł jest akcyza, bo kupuje zarówno benzynę do auta, bilety autobusowe, towary transportowane samochodami, alkohol, papierosy i inne dodatkowo opodatkowane towary.

Oznacza to faktyczne opodatkowanie na poziomie mocno przekraczającym 50%. Czy zatem więcej jest celów wspólnych, niż indywidualnych? Czy warto w większości pracować na wspólne dobro? A dlaczego nie w całości, albo w 90%, a reszta na fajki i alkohol?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zastanawiam się tylko, czy chciałoby mi się pracować, gdybym tej kasy nie oddawał - zarobił 2x tyle, a wszystko by było tańsze. Jestem pewien, że większość kobiet siedziałaby wtedy z dziećmi, a i inwalidami i starcami by się zajmowały. No, przeważnie.

 

Można się zastanowić, czy produkcja od tego nie spadnie, a zatem i ilość dostępnych towarów. Jeśli w takim układzie cała rodzina wyżyłaby z pracy jednego jej członka, to co robiłaby reszta? Może COŚ PRZYJEMNEGO - na przykład wymyślała jak myć naczynia bez ruszania rękami, poruszać się bez męczenia nóg, latać, robić coś przepysznego do jedzenia, chlać na umór, narkotyzować się, itp.

Zawsze tak było, że ogólnie zadowolony z życia człowiek jak zobaczył coś fajnego u sąsiada, to sam chciał to mieć. Wcześniej jakoś mu nie przeszkadzało, że nie ma. To dziś widać po ludziach wracających z zachodu - oni też chcą zrobić sobie tutaj w Polsce taki zachód.

Generalnie praca to często przymus, a więc brak wolności i jako taka jest ciężarem. Zrzucenie tego ciężaru to wolność - a wolność prowadzi do rozwoju. Nie można zmuszać ludzi do pracy - to się nie opłaca.

 

A jak ktoś mi zakosi prawie wszystko, to zmusza to moją żonę do pracy - trudnej, mało wydajnej i wymagającej tylko chęci do pracy. A jak jest dużo chętnych z chęciami, to podaż obniża cenę. Smutne...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pozwólcie, że wrócę do tematu, czyli lekarzy. i ich sumienia / wiary i przekonania. I prawa o decydowaniu o tym jakie procedury oni nie zastosują pomimo, iż są zgodne z prawem i życzeniem pacjenta - bo to niezgodne z ich światopoglądem.

 

Nie raz słyszałem o przetaczaniu krwi pacjentowi w chwili zagrożenia jego życia - świadkowi Jehowy - wbrew jego woli lub jego rodziców - czyli jego wiara nieważna? Ważne w co wierzy lekarz?!

 

No to teraz pytanie do jakiej wiary lekarza trafimy?

 

I to by było w porządku - o ile idziemy do lekarza który leczy prywatnie i jasno określa swój światopogląd. W państwowej jednostce oczekuje pełnych świadczeń zagwarantowanych mi przez państwo, a nie ograniczanych przez jego dyrektora czy ordynatora.

Ja wierzę, że pan prof. Bogdan Chazan szczerze wierzy w to co robi. Ale jeśli pracuje w państwowym szpitalu to powinien świadczyć takie usługi jakie gwarantuje państwo, jak się z tym nie zgadza niech założy prywatną klinikę i tam wybiórczo stosuje znane metody leczenia.

 

Wyobraźcie sobie, że w wasz dom walnął piorun i dom się zapalił.

Dzwonicie po staż pożarną. Przyjeżdżają strażacy z najbliższej wolnej jednostki i wam mówią:

- Panie, jak od pioruna to my nie gasimy. Pewnie Pan Bóg was pokarał za jakieś grzechy. Z wyrokami Boskimi nie polemizujemy - takie mamy przekonania. Ale chętnie się za pana pomodlimy. Może samo zgaśnie. Jeśli pan chce, to możemy nawet podać telefon do najbliższej jednostki, która takie pożary też gasi. Najbliższa jest jakieś 50km.

 

Jak wam się podoba takie podejście do sumienia i wiary? Przecież Strażacy tez ludzie i też mają swoje sumienie i przekonanie.

 

A co na przykład z rzeźnikiem, który został "weganem" i postanowił, nie mieć nic wspólnego z ubojem zwierząt, bo to bracia mniejsi i nie wolno ich tak poniewierać. Wolno mu?

Tyle tylko, że on nadal w tej rzeźni chce być zatrudniony i otrzymywać od właściciela wynagrodzenie, ale mięsa i noża do reki nie weźmie - takie ma przekonania.

 

Przykładów można mnożyć:

 

- muzułmanin w monopolowym nie sprzeda alkoholu....

- sprzedawca w sklepie nie sprzeda noża - bo mim można kogoś zabić...

- ortodoksyjny żyd w mięsnym do reki nie weźmie wieprzowiny, a pozostałe tylko jeśli koszerne...

itp....

 

A czymże ten strażak, rzeźnik czy inny rożni się od lekarza? Też chcą móc w swoim miejscu pracy pokazywać "swoje" przekonania...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oni są WYKLUCZENI, ponieważ odmówiono rejestracji ich kościoła.

 

Wszyscy są pokrzywdzeni. Może to tędy droga - dajmy sobie KONSTYTUCYJNE PRAWO DO WSZYSTKIEGO i niech się każdy położy. Wtedy dopłacajmy sobie za to, że w związku z przymieraniem głodem zostały naruszone nasze prawa konstytucyjne i należy się zadośćuczynienie. ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pozwólcie, że wrócę do tematu...

 

Przykład ze strażą pożarną chybiony. Lekarz nie ma prawa odmówić pomocy w bezpośrednim zagrożeniu życia. Ale nie musi narażać swojego.

Strażak ma obowiązek gasić.

 

Przykłady można mnożyć - muzułmanina można postawić na stoisku z pietruszką.

Ortodoksyjny żyd niech sprzedaje zabawki.

 

Mylisz pojęcia - lekarz odmawia leczenia (jak rzeźnik uboju), a lekarz odmawia, w zgodzie z ustawą o zawodzie lekarza, wykonania kilku czynności, a nie są to czynności niezbędne do ratowania życia.

 

Jednostkowe przypadki pozostaną jednostkowymi przypadkami. Media będą je nagłaśniały, bo z tego żyją.

 

Zgadzam się, że lekarz, który odmawia zabiegu w państwowym szpitalu, a przeprowadza go prywatnie działa nieetycznie, i za to powinien ponosić odpowiedzialność zawodową.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To zmieńmy im kwalifikację zawodową na ZNACHOR.

 

Będę chciał to pójdę do jakiegoś znachora. Znajdę go sobie.

Będę chciał się leczyć - pójdę do LEKARZA i nie będę się zastanawiał czy mnie wyleczy czy się za mnie pomodli.

Ma leczyć wszystkim, co znane i dostępne - Sorry! To TAKI fach!

 

Wrzucili gówno w wentylator - to teraz mają!

Ludzie zagłosują nogami.

Nieważne jest czy słusznie czy nie.

DLA NICH (głosujących nogami) - słusznie.

 

Adam M.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kościół i religia zawsze broniły życia i pacyfikowały ludzi, żeby mogli spokojnie, bez żalu, bez ciśnienia, pokornie PRACOWAĆ i żeby pracujących było dużo. Jak znalazł się wywrotowiec, który robił ludziom ciśnienie na olanie władcy, to odpowiedni panowie robili z nim to, co się należało - oczywiście dla wspólnego dobra. Czy gdyby nie było moralnego nakazu pracy, rozmnażania się i czynienia ziemi poddanej nie żylibyśmy czasem jak Indianie, albo dzikie plemiona Afryki czy Oceanii - podobnie do zwierząt dbając o zaspokojenie potrzeb fizjologicznych, WOLNI. No... człowiek więcej czuje - to sobie jeszcze jakieś ziółko czasem zajara i spoko.

 

Tak zwana cywilizacja to wynik tego, że jedni nauczyli się zmuszać innych do pracy na swoją korzyść. Kraje bardziej cywilizowane są bardziej odległe od natury, a przy tym pracuje się tam WYDAJNIEJ, a ludzie oddają sumarycznie więcej, niż w tych krajach dzikich. Na szczycie tych niewolników, czy poddanych stoi jakiś WŁADCA (król, syn boży, car, cesarz, wódz - jakiś 1 człowiek, lub od bidy wąziutka grupa ludzi), który pilnuje, żeby mu poddani nie umierali, nie burzyli się, nie różnili zbytnio od siebie, nie olewali roboty i nie doszli nigdy do władzy.

 

Taki system był popularny dopóty, dopóki władcy mieli małe potrzeby. Kiedy ich potrzeby wzrosły, musiała też wzrosnąć wiedza i umiejętności ich sług, a w końcu ci ostatni stwierdzili, że jest ich dużo, a oni już nie chcą komuś służyć bezgranicznie i zaczęli żądać przywilejów. To doprowadziło do powstania parlamentów, a ostatecznie do wyparcia monarchii i zastąpienia jej władzą ludu.

 

W demokracji teoretycznie władcą jest lud, a praktycznie dochodzi do tego, że władcą jest tylko duża grupa ludzi - na tyle duża, żeby ten lud udawać. Skoro tak, to ten "władca" każe na siebie pracować, co jest niewątpliwie trudniejsze, bo taniej utrzymać 1 faceta z jego służbą, niż dużą grupę ludzi. Do tego są różne grupy, które nawzajem wyzywają się od nieprawdziwych przedstawicieli ludu. To razem skutkuje tym, że oprócz tego, że nie wiadomo komu służyć żeby było chociaż spokojnie, to nie bardzo jest jak i kiedy, bo mało zostaje na siebie. Pojawiają się wciąż inne grupy, które nawet jeśli nie potrafią udawać całego ludu, to jako spora jego część też żądają przywilejów. Koniec końców następuje paraliż, bo "każda mniejszość ma swoje prawa... i tak dalej, i tak dalej - to jest niezła zabawa", następuje rozpad wszelkich więzi, a przeciwko sobie stają praktycznie WSZYSCY, bo każdy ma swój odmienny interes.

 

W takim właśnie systemie żyjemy, a lekarze jako wpływowi żądają przywilejów, a potem z nich korzystają. Jeśli chcemy rozwoju cywilizacji, to musimy powrócić jednego władcy, ale tego NIE DA się zrobić demokratycznie, a KAŻDA grupa pilnując swoich przywilejów będzie śmiałka, który chce przejąć państwo, tępić - w kupie jest siła.

 

Może jednak na dłuższą metę cywilizacja się nie sprawdza i po jakimś resecie atomowym wszyscy wrócimy do dżungli i na sawanny?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przypadek Ch. /mam nadzieję, że tak będzie nazywany, a prof klawiatura nie przyjmuje/ jest symptomatyczny dla zaistniałej sytuacji.

Obecnie nie wyobrażam sobie przyszłej matki i ojca, bez rozpoznania przekonań lekarza wybierających takowego do prowadzenia ciąży.

Bez badań prenatalnych lub co gorsze ukrywającego ewentualne złe wyniki, przeciągającego ponad 16 tygodni oznajmienia rodzicom ewentualnych kłopotów, a na koniec oświadczającego, że załatwi miejsce w hospicjum. No przecież pomógł wypełniając misję.

Ilu jest takich rodziców, w tym pielgrzymujących kilka razy w roku na Jasną Górę, którzy przyjmą taką ścieżkę postępowania i się z nią pogodzą? Godzących się na Bóg tak chciał.

Najgorsza w tym wszystkim jest niepewność na kogo trafimy i czy zaufanie jakim lekarz jeszcze jest darzony nie zawiedzie mojego zaufania w sytuacji wyboru. Ja żadnej deklaracji wiary nie podpisywałem.

Czy od dzisiaj wchodząc do gabinetu zamiast: - Dzień dobry, powinienem się witać: Niech będzie pochwalony ... , oczekując odpowiedzi: Dzień dobry - wchodzę, gdy słyszę: -Na wieki wieków, odwracam się na pięcie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"Czy od dzisiaj wchodząc do gabinetu zamiast: - Dzień dobry, powinienem się witać: Niech będzie pochwalony ... , oczekując odpowiedzi: Dzień dobry - wchodzę, gdy słyszę: -Na wieki wieków, odwracam się na pięcie. "

 

NIE! NIE! NIE!!!

 

Wszystkie te Kaczory i Donaldy MUSZĄ pilnować, aby absolutny fundament wspólnego bytu był niewzruszony!

Jak spróbują NIE pilnować, albo tylko zaczną udawać - TRZEBA ICH WYKOPAĆ!

(i tak trzeba)

A katokonowały?

No, jak ktoś ich lubi - da im zarobić!

W państwie prawa (podobno takim jesteśmy) miejsca dla nich NIE MA!!!

 

Adam M.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A kto tego przypilnuje? Demokracja zakłada, że lud potrafi rządzić, a polski lud jest w tym słabiutki jak Leżajsk Pełne - chociaż lepszy od Pasztunów. Może lepiej ogłosić konkurs na króla każdego powiatu - kto zneutralizuje konkurentów do tronu, ten zakłada dynastię. Taki król załatwi... królewską służbę zdrowia tak, żeby działała.

 

Po naradzie ze sobą doszliśmy do wniosku, że Pasztuni potrafią rządzić lepiej od Polaków - zachowują jednak niepodległość.

Edytowane przez Przemek Kardyś
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A katokonowały?

No, jak ktoś ich lubi - da im zarobić!

W państwie prawa (podobno takim jesteśmy) miejsca dla nich NIE MA!!!

 

W państwie prawa mamy zagwarantowaną wolność sumienia i religii.

Jak będziesz miał negatywne doświadczenia z lekarzem, to go zaskarż.

Na razie teoretyzujesz.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Trochę obok, ale też w temacie.

Właśnie w wiadomościach podano, że biskupi mający zeznawać jako świadkowie w sprawie odszkodowanie za pedofilię /Koszalin/, nie będą musieli stawić się w sądzie. Będą zeznawali za pomocą wideokonferencji.

Demokracja?

Popełnij wykroczenie drogowe na drugim końcu Polski, odmów zapłacenia mandatu i zobaczymy czy sąd zorganizuje dla ciebie wideokonferencję.

Chyba jednak kler żyje w innym kraju; na antypodach.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...