Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Lekarzy też popier.doliło. Co za czasy...


adam_mk

Recommended Posts

  • Odpowiedzi 355
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Najaktywniejsi w wątku

Dodane zdjęcia

A czego nie potrafisz objąc rozumem co potrzebne jest du funkcjonowania państwa?

 

Jeżeli państwo określa prawo do życia dla tych, albo innych, to powinno rozumieć dlaczego tak robi. Ja nie potrafię zrozumieć kto ma prawo żyć, a kto nie, więc najchętniej bym o tym nie decydował. Jeśli jednak sprawa jest racjonalna, to da się taką sytuację opisać bez emocji - z korzyścią dla WSZYSTKICH. Reszta podchodzi pod WIARĘ, że to lub tamto jest dobre.

 

Morderców też wydawajmy w ręce poszkodowanych?

 

Mylisz sprawiedliwość z zemstą.

 

Morderca nie może zadośćuczynić, więc - praca społeczna do końca życia, albo szafot.

Zemsta jest prymitywna i trafia w umysły prymitywnych ludzi. Zadośćuczynienie to coś innego - mniej szkodliwe dla sprawcy, ale bardziej korzystne dla ofiar i społeczeństwa.

 

konstytucja nie zawiera żadnej definicji - ani wolności, ani człowieka :)

 

Więc można sobie pisać co się chce, a na koniec i tak zakwestionować podstawy. Normy służą temu, żeby wprowadzić jakiś standard, czyli takie samo postępowanie w różnych miejscach i sytuacjach. Jak zatem można nasze prawo nazwać normą, skoro nie wie ono nawet komu służy (kto to człowiek), już nie mówiąc o tym do czego (co to wolność, co to sprawiedliwość)?

 

Skoro śmieszy Cię brak precyzyjnego prawa, to dlaczego żądasz jego przestrzegania? Jak to w ogóle możliwe?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeżeli państwo określa prawo do życia dla tych, albo innych, to powinno rozumieć dlaczego tak robi.

 

Ponieważ prawo tworza m.in. ludzie mylący wiarę z wiedzą i nauką, stąd brak definicji.

 

 

Morderca nie może zadośćuczynić, więc - praca społeczna do końca życia, albo szafot.

Zemsta jest prymitywna i trafia w umysły prymitywnych ludzi. Zadośćuczynienie to coś innego - mniej szkodliwe dla sprawcy, ale bardziej korzystne dla ofiar i społeczeństwa.

 

czyli zemsta - śmierć za smierć. Wracamy do Hammurabiego, cofając humanizm 3 tyś lat wstecz.

Praca społeczna - jak to sobie wyobrazasz? Jak zorganizować zabezpieczenia, by więzień nie zbiegł?

Przy każdym więźniu musiałbyś ustawić ochroniarza, a i to może być mało.

Praca na zewnątrz zakładu jest dla więźnia nagrodą za dobre sprawowanie. Nawet darmowa.

 

Skoro śmieszy Cię brak precyzyjnego prawa, to dlaczego żądasz jego przestrzegania? Jak to w ogóle możliwe?

 

Bo akurat usługi medyczne dostępne obywatelowi w świetle prawa są uszczegółowione.

Edytowane przez Elfir
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A od kiedy jest człowiekiem?

Polecam krótkie opowiadanie P.K. Dick'a "Przedludzie" i z drugiej strony Asimova "Kamyk na niebie"

 

To są tylko opowieści pisarzy, nie są żadną wytyczną etyczną.

Przy czym "Kamyk" raczej dotyka eutanazji i przeludnienia niż aborcji.

 

Katolicki ojciec kościoła, doktor teologii, uznany świętym, nie uznawał człowieczeństwa do chwili pierwszego poruszenia się płodu.

Jak widac religia też nie rozwiązuje jednoznacznie tej kwestii :)

 

Nawet nasze prawo przyznje człowieczeństwo tylko zarodkom z dobrowolnego pożycia. Te, które są skutkiem gwałtu już ludźmi nie są.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie zapędziliście się trochę się w tej dyskusji...

Jasne że prawo pochodzi z Rzymu i jasne że spory wpływ na obecne prawo miało chrześcijaństwo ale także kultura i tradycja danych narodów, bo jednak w wielu krajach europejskich korzenie podobne a prawo jednak inne i zawsze z pewną lokalną specyfiką.

Prosty przykład że nasze prawo nie jest przepisaniem i rozwinięciem 10 przykazań jest cudzołóstwo. W prawie nie karane (nie wprost, chociaż pośrednio tak) a w 10 przykazaniach zabronione.

Moim zdaniem nie było by problemu z tymi klauzulami sumienia gdyby opieka zdrowotna działa. Też jestem zdania że jak jakiś lekarz ma problem z tym z że nie może/nie chce wykonywać pewnych procedur leczniczych do których pacjent ma prawo w ramach ubezpieczenia to nie powinien pracować w placówkach publicznych. Niech leczy prywatnie i z góry mówi że tych i tych rzeczy nie robi. To powinno działać jak polecenie służbowe - nie wykonujesz to kara służbowa lub zwolnienie. I to powinno być zapisane w umowie żeby każdy lekarz wiedział do czego jest zobowiązany. Jak każdy inny pracownik w każdej innej firmie. A jak mu się nie podoba to nie podejmuje pracy. Przecież to jest proste jak metr sznurka w kieszeni;) (jak mawiał mój wykładowca).

Ale żeby dać takim medykom szansę pracy w placówkach publicznych niech już będzie tak że przychodzi pacjent do takiego lekarza, ten mu mówi że nie może czegoś tam zrobić ale jest na dyżurze albo będzie jutro lekarz który nie ma z tym problemów. I taki pacjent powinien mieć OD RAZU/NIEZWŁOCZNIE wizytę poza kolejką u innego lekarza, który nie stwarza problemów innym przez swojego Boga, Jahwe, Allaha, Buddę itd. itp.

Niestety tak nie jest i są przypadki kiedy np. nastolatka chce wykonać aborcję zgodnie z prawem, idzie do lekarza, ten się nie zgadza bo ma problem z sumieniem, nastolatka umawia się na kolejną wizytę (czeka kolejne tygodnie, czas leci, ciąża też nie stoi w miejscu), kolejny lekarz mówi nie. Dopiero jeszcze jeden w innym mieście się zgadza ale dowiadują się o fakcie "obrońcy moralności"/aktywiści kościelni/strażnicy cudzych sumień i robią demonstrację pod szpitalem gdzie ma się aborcja odbyć. Dyrekcja szpitala widząc co się dzieje w trosce o dobre imię szpitala nie zgadza się na zabieg. Nie wiem jak się sprawa kończy.

Często takie odsyłanie od lekarza do lekarza ma na celu tylko zyskanie czasu aby było już za późno na aborcję zgodną z prawem.

I to się dzieje ze złamaniem prawa (czy ono się komuś podoba czy nie). Dura lex, sed lex mówi rzymska nomen omen maksyma. Jeśli nastolatka miała prawo do aborcji to państwo powinno zrobić wszystko aby jej to umożliwić, skoro wcześniej przyjęło takie prawo za obowiązujące. Bo jeśli tak nie będzie to grozi anarchią. Dziwne że jeśli mam do zapłacenia podatek i urządzę pikietę pod skarbówką to mi przecież tego nie anulują bo mają prawo do tego podatku ale jeśli obywatel czegoś chce od państwa a sprawa jest kontrowersyjna to zaczyna się szukanie kruczków, haczyków jak by tu obywatela "wystrychnąć na dudka" i nie wywiązać się z tego do czego się wcześniej zobowiązało.

 

Problemem jest u nas:

- nie uszanowanie prawa obowiązującego przez różne osoby, wręcz cały system,

- często złe, nieżyciowe prawo, które dla wygody obywatel obchodzi,

- źle funkcjonujący (kolejki) system opieki zdrowotnej.

 

A brak szczegółowych definicji to też prawda. Nasi politycy (wszyscy) boją się niektórych spraw ruszać bo wiadomo że część wyborców odsądzi ich od czci i wiary. Więc wolą kilku gorących kartofli w ogóle nie ruszać. I tak żyjemy ze złym prawem lub w prawnej próżni a życie leci i trzeba sobie jakoś z tym radzić. Problem tylko w tym że prawo często pozostaje w tyle za codziennością.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To są tylko opowieści pisarzy, nie są żadną wytyczną etyczną.

Przy czym "Kamyk" raczej dotyka eutanazji i przeludnienia niż aborcji.

 

Obie są zapowiedzią pewnego procesu: pierwsza aborcji bez ograniczenia wieku dziecka, druga eutanazji ze względu na sytuacje ekonomiczną.

Światłe kraje Zachodniej Europy (Belgia i Holandia) idą bardzo szybko w tym drugim kierunku. Najpierw była eutanazja tylko w szczególnych przypadkach, kiedy ludzie się przyzwyczaili, wprowadzono eutanazję dla ciężko chorych, potem nastolatków, teraz pracują nad eutanazją na życzenie zdrowej osoby. Kwestią czasu jest eutanazja pod presją rodziny i otoczenia, a dalej przymus prawny.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

czyli zemsta - śmierć za smierć. Wracamy do Hammurabiego, cofając humanizm 3 tyś lat wstecz.

 

Przecież pisałem o umożliwieniu więźniowi zadośćuczynienia, więc to nie zemsta, tylko kara.

Co do Hammurabiego, to jego kodeks jest po dziś dzień uznawany za kamień milowy ludzkości, więc chyba nie był taki najgorszy.

A humanizm dzisiaj bardziej broni sprawcy, niż ofiary, udowadniając, że:

- skoro sprawca stał się sprawcą, to musiał mieć na tyle trudno w życiu, że sam jest najbardziej pokrzywdzony,

- skoro ofiara dała się wykorzystać, to sama jest sobie winna (por. swoją wypowiedź o Amber Gold i oszukanych chciwcach).

 

Przyjdą muzułmanie...

 

Praca społeczna - jak to sobie wyobrazasz? Jak zorganizować zabezpieczenia, by więzień nie zbiegł?

Przy każdym więźniu musiałbyś ustawić ochroniarza, a i to może być mało.

Praca na zewnątrz zakładu jest dla więźnia nagrodą za dobre sprawowanie. Nawet darmowa.

 

Trzeba to zorganizować mądrze - najlepiej prywatnie. Nie musi być na zewnątrz - niech składa długopisy. A jak więzień będzie oporny, to się z nim nie cackać, bo jeśli sprawca uniknie "zemsty", czyli np. morderca nie zostanie stracony, to jego życie nie powinno już należeć do niego, tylko powinno zostać spożytkowane. Jeśli się nie uda - szafot! Tak było zawsze, a gdzieniegdzie jest tak i teraz. Trzeba to odrobiny miłosierdzia, ale sprawiedliwość nakazuje traktować sprawcę gorzej niż ofiarę.

 

Bo akurat usługi medyczne dostępne obywatelowi w świetle prawa są uszczegółowione.

 

Tylko nie wiadomo, kto to jest obywatel.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Fajnie, bronimy życia za pomocą szafotów :)

To może przypomnę pewną myśl filozofii (?) prawa, że heretyka sadza się na stos, aby jego duszę nieśmiertelną uratować przed posadzeniem na stos w życiu wiecznym. Tak, tak, wykonanie egzekucji w bardzo okrutny sposób oczyszczało duszę ofiary tejże egzekucji, otwierając jej dostęp do rajskich ogrodów. Cóż za humanistyczna postawa.

To może teraz obejrzyjmy ten stan. Popełniono morderstwo. Ponieważ nie bardzo było jak dochodzić sprawiedliwości, to szwagier chwycił za bejsbola i sprawiedliwość wymierzył. To już mamy dwa morderstwa. Ale morderca numer jeden też miał szwagra, a nawet dwóch, co spowoduje, że ofiary będą trzy, a morderców czterech, z tego dwóch żywych. Aby nie przedłużać tej wendetty, mamy dwóch kandydatów do montażu długopisów do końca życia. Po co nam tyle długopisów?

A może jako ten Jurand ze Spychowa, co to się mścił, w uczciwej, rycerskiej walce rąbał krzyżaków, a jak już został okaleczony i możliwości walki pozbawiony, jak mu rzucili pod nogi jego kata - Zygfryda, to mu Jurand wybaczył i wypuścił. A Zygfryd, idąc za głosem sumienia, powiesił się po drodze. A to wszystko działo się w strasznej burzy i pioruny waliły.

 

Wracając do lekarzy.

 

Przytoczono tu fragmenty z ustawy o zawodzie lekarza. W świetle tej ustawy podpisanie deklaracji wiary nic nie wnosi nowego, lekarze deklarują, że będą korzystać z przysługujących im praw.

Więc może ta nieszczęśliwa pacjentka zamiast zapisać się do lekarza, dowiedzieć, że mu sumienie nie pozwala, zapisać się do następnego, dowiedzieć się, że mu sumienie nie pozwala, zapisać się do następnego, dowiedzieć się, że mu sumienie... i tak dalej, sprawdzi sobie w internecie, do kogo z taką sprawą się nie zapisywać i oszczędzi sobie kilku niepotrzebnych wizyt. Wystarczyłoby, aby taka deklaracja lekarza, wiążąca była jawna i powszechna. Przy okazji można by wyeliminować bohaterów tych obrazków, co to mu na państwowym etacie sumienie nie pozwala, a w prywatnym gabinecie nie ma przeszkód.

 

I oczywiście, zabraniajcie lekarzom pracować w państwowym szpitalu. Tylko co będzie, jeśli do państwowego szpitala zgłosi się kobieta, która akurat nie chce ciąży usunąć, tylko potrzebuje pomocy, aby ją donosić. Wyobraźcie sobie, że jest to tfu, tfu, mężatka, dziecko poczęła (zgroza) ze swoim mężem, i to więcej niż rok po ślubie, cieszy się z tego faktu, tylko ma kłopoty z donoszeniem ciąży. Pracuje, a pracodawca regularnie składki na ZUS odprowadza.

Wyślecie dziewczynę do prywatnego gabinetu, bo przecież państwowy szpital musiał zwolnić trzech ginekologów, którzy podpisali deklarację i nie zajmują się aborcjami, a pozostali trzej, którzy też się nie zajmują aborcjami, ale deklaracji nie podpisali, akurat są w ciąży i nie przyjmują pacjentów.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bronimy życia za pomocą szafotów jeśli inne metody zawiodą. Ostateczność na najgorszą okoliczność - powinna być możliwa, ale "nie zalecana".

Nie da się rządzić bez użycia siły. W każdej firmie trzeba czasem pozbyć się pracownika. Podobnie w każdym społeczeństwie trzeba czasem pozbyć się człowieka. Życie wielu jest ważniejsze niż życie jednego.

 

Co do lekarzy to faktycznie ta deklaracja wprowadza jakieś rozeznanie. Tym bardziej, że lekarze MAJĄ PRAWO odmówić pewnych zabiegów i MAJĄ PRAWO wierzyć w co chcą.

A jeśli chodzi o pracę w państwowych szpitalach... Można się uprzeć, ze np. jako pielęgniarki zatrudniać będziemy tylko te panie, które znają angielski i niemiecki, ale okaże się, że takich osób praktycznie nie ma. Podobnie można w kraju katolickim szukać ludzi bez katolickiego sumienia...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Trzeba to zorganizować mądrze - najlepiej prywatnie.

 

Prywatne więziennictwo - cóż, prosta droga do nadużyć.

 

Masz bardzo prosty światopodląd w tej kwestii. Polecam popracowanie trochę w zakladzie karnym i poznanie skazanych.

Ja miałam taką możliwość.

 

 

Tylko nie wiadomo, kto to jest obywatel.

 

Akurat to jest zdefiniowane w ustawie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak się zastanawiam czy lekarz podczas operacji może wstrzymać się od decyzji przetoczenia krwi bo jego klauzula sumienia świadka Jehowy zabrania.

Albo muzłumanin odmawiający opieki ginekologicznej pannie z dzieckiem, albo operacji homoseksualisty.

Albo skrajny wegetarianin karmiący w szpital rekonwalescentów wyłącznie marchewką.

 

Chorych wymysłów religijnych i ideologicznych jest wiecej, więc pewnie znalazłyby się inne przyklady.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No właśnie - muzułmanin robi swoje, Żyd robi swoje, ale pewnych rzeczy nie ruszają. Spróbuj im kazać...

To teraz chrześcijanie też uderzają w ten sam ton. Skoro może być głupio, to niech będzie głupio dla wszystkich.

 

Gdzie w ustawie mogę znaleźć informację, czy 8-mio miesięczny płód jest obywatelem. Czy jest w ogóle osobą? Noworodek jest tylko trochę bardziej osobny, bo nie jest fizycznie połączony z matką, ale jest całkowicie zależny. Na tej podstawie dochodzimy do idei przedczłowieka - nie jest osobnym, niezależnym stworzeniem, więc nie jest osobą, więc nie jest obywatelem. Fajne? Ale konsekwentne...

 

Co do prywatnych więzień, to się nie upieram. Po prostu wydaje mi się to możliwe do zorganizowania, ale problem jest taki:

- w systemie prywatnym będą nadużycia na tle finansowym. Jeśli więzienie dostawać będzie kasę za utrzymanie więźnia przy życiu, to będzie to robić tak długo, jak będzie się to dyrektorowi opłacało. Stąd idea, że więzień musi zapracować na swoje utrzymanie.

- w systemie państwowym będą nadużycia na tle niechęci do pracy. Niewielu jest zainteresowanych losem więźnia, mało kto chce go resocjalizować, bo każdy woli to olać i mieć spokój. Jeśli mimo wyników więzienie dostaje kasę, to więzień wychodzi gorszy, niż wszedł. W dodatku odbieramy społeczeństwu pieniądze, żeby utrzymywać pasożyta i stworzyć recydywistę - bez prawie żadnych korzyści.

 

Polecasz mi poznanie skazanych, ale nie wspominasz o ofiarach. Skazany jest w więzieniu prawie zawsze zasłużenie, a bardzo często z litości. Powinien na ta litość zasłużyć!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

obywatel ma obywatelstwo. Dziecko staje się obywatelem po zarejestrowaniu przez rodziców w Urzędzie Stanu Cywilnego

 

Po pieniądzach jakie dostaje wychowawca w więzieniu, można wnioskować, że pracują tam wyłącznie fascynaci i hobbyści :)

A to, co proponujesz dla morderców byłoby odbierane przez nich jako nagroda (możliwość pracy, kontaktu z innymi ludzmi), wiec jako takie nie spełniałoby roli kary :)

Edytowane przez Elfir
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziecko niezarejestrowane w USC nie jest obywatelem, ale jest człowiekiem. Ale w naszym prawie nie ma definicji człowieka, więc chroni go co? Na pewno nie konstytucja. Gdyby nie prawa człowieka, to można by takie dziecko wywalić bezkarnie na śmietnik. Gdyby jeszcze istniała definicja człowieka...

 

Też mi się wydaje, że wychowawcą w więzieniu nie zostanie nikt bez przekonania. Podobnie jest z weterynarzem, przedszkolanką, pielęgniarką i wszystkimi zawodami, które opierają się na opiece nad kimś.

 

Mnie nie bardzo interesuje co czuje więzień, tylko co czuje ofiara. Według mnie jeśli z więźnia wyciśniemy co się da i oddamy sprawiedliwość ofierze, to będzie to lepsze rozwiązanie, niż trzymanie kryminalisty bezczynnie pod kluczem.

 

Jeśli nie chcemy zabijać to graniczenie wolności to podstawa, ale system może być bardziej efektywny. Sąd skazuje winnego na pozbawienie wolności na okres od... do (w zalezności od ilości ofiar i okoliczności łagodzące), oraz na zadośćuczynienie społeczeństwu. Taki skazaniec trafia do więzienia, gdzie praca wykonywana przez więźniów jest w miarę wartościowa, a strażników mało, bo i skazańcy nie są szczególnie agresywni. Dyrektor więzienia dba o wynik finansowy, więc więźnia dryluje maksymalnie, dbając przy tym o swoją kieszeń. Sąd też kieruje więźnia tam, gdzie będzie go najtaniej utrzymać, więc konkurencja na polu zarządzania pracą więźniów zrobi swoje. Po zadośćuczynieniu więzień wychodzi na wolność. Jeżeli więzień odmawia współpracy, zostaje przeniesiony do ośrodka, gdzie praca jest mniej wydajna, koszty działania więzienia wyższe, więc możliwość wcześniejszego zwolnienia oddala się. Najbardziej agresywni są przenoszeniu do zakładu o podwyższonym rygorze, gdzie czekają końca kary. Mordercy są skazywani na karę śmierci z możliwością zamiany na dożywotnią pracę. Najbardziej agresywni są po prostu traceni.

 

Taki system przynajmniej próbuje oddać sprawiedliwość, resocjalizować i ciąć koszty. Bezczynne siedzenie nawet z normalnego człowieka zrobi szaleńca.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Praca w więzieniu - czy zdajesz sobie sprawę jakie to kosztowne?

Ze produkcja przez osobę wolną jest tańsza?

 

Dlatego praca jest nagrodą.

 

 

Rozważ sytuację - co będzie, jak więzień umrze podczas wykonywania pracy ponad swoje siły?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zdaję sobie sprawę, że ŁATWIEJ jest trzymać pod kluczem, niż wymagać pracy. Podobnie łatwiej jest nie ścigać złodziejów rowerów, oraz podnieść dolną granicę wartości skradzionego mienia, ponad którą zaczyna się przestępstwo, a żeby poprawić statystyki zrobić z nietrzeźwego kierowcy przestępcę, którego łapie się na gorącym uczynku.

 

Jeżeli chodzi o więźniów i o wspomniany humanitaryzm, to wartałoby jednak odzyskać część zepsutego dobra - najlepiej jak najsprawniej. Dlatego w zaproponowanym przeze mnie systemie to więźniowi opłaca się pracować wydajnie, bo to może skrócić jego karę. Dzisiaj zwalniamy wcześniej za "dobre sprawowanie", czyli wtedy, kiedy nikogo nie pobije, ani się nie stawia, tylko siedzi na dupie i głupieje. Jeżeli kara ma polegać na tym, żeby osadzonych odmóżdżać i łamać im życie do reszty, to ja pierdzielę taki humanitaryzm. Część z tych osób nadaje się do powrotu do społeczeństwa i powinni przy tym być lepszymi ludźmi, a nie takimi, którzy stracili swój czas, czyjeś dobro, publiczne pieniądze, a na koniec są degeneratami i powracają do znanej pasiastej rzeczywistości jako recydywiści.

 

Katowanie ludzi jest zabronione i jest przestępstwem. Poza tym nie bardzo się to opłaca, bo pada siła robocza, za którą płacą dwie strony (państwo i zleceniodawcy). W systemie rynkowym maksymalizuje się zyski, więc można przewidzieć, że najgorszych zbirów będzie się izolowało, żeby nie demoralizowali reszty, która powinna wydajnie pracować. Poza tym praca więźnia ma być DOBROWOLNA I WARTOŚCIOWA DLA OBYDWU STRON.

 

Jeszcze raz napiszę, że nie rozumiem skąd to zainteresowanie losem więźnia, przy pominięciu losu pokrzywdzonego. Mariusz Trynkiewicz po wyjściu z więzienia dostał więcej pieniędzy, niż matka dziecka które zabił, po 40-tu latach pracy. Bardziej przejmujesz się skazańcami, niż lekarzami, którzy przecież leczą, a nie chcą tylko mieć śmierci na rękach. Humanizm naszych czasów...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"Dziecko niezarejestrowane w USC nie jest obywatelem, ale jest człowiekiem. Ale w naszym prawie nie ma definicji człowieka, więc chroni go co? Na pewno nie konstytucja. Gdyby nie prawa człowieka, to można by takie dziecko wywalić bezkarnie na śmietnik. Gdyby jeszcze istniała definicja człowieka..."

 

A gdzie problem PRAWDZIWEGO POLAKA?

 

Każdy Polak ma PESEL !!!

(A niedługo będzie też miał PESEL2 :wtf::wtf::wtf: poczytajcie co to za cudo...)

 

Czy płodowi lub zygocie przysługuje PESEL?

Bo jeżeli, podobno, jest człowiekiem, a w tym kraju też Polakiem - to powinien!

W którym kościele będzie fakt zapłodnienia stwierdzany?

Bo nie po każdym stosunku mamy zygotę...

Kto to stwierdzi?

Jak?

Więc... pomijając człowieczeństwo Polaków - nie jest Polakiem?

To w czym problem?

 

Adam M.

Edytowane przez adam_mk
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Jeszcze raz napiszę, że nie rozumiem skąd to zainteresowanie losem więźnia, przy pominięciu losu pokrzywdzonego. Mariusz Trynkiewicz po wyjściu z więzienia dostał więcej pieniędzy, niż matka dziecka które zabił, po 40-tu latach pracy. Bardziej przejmujesz się skazańcami, niż lekarzami, którzy przecież leczą, a nie chcą tylko mieć śmierci na rękach. Humanizm naszych czasów...

 

No i tu wyraźnie widać , że potrafisz mysleć wyłącznie kategoriami białe-czarne.

Nigdzie nie pisałam o pokrzywdzonych, a jedynie o trudnościach, paradoksach i kosztach stosowania twoich pomysłów. Ty to odebrałeś jakbym popierała morderców.

Nie ma o czym z tobą dyskutować. Nie na takim poziomie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No tak - nie ważne co jest, tylko co zapisano. Skoro nie zapisano, że Polak - to nie Polak? Skoro nie zapisano, że człowiek - to nie człowiek? A jak ktoś napisze na murze "dupa" to mam głaskać?

 

Kiedyś było łatwiej, bo rodził się człowiek, a jak się nie urodził, to problemu ze statusem nie było. Dzisiaj można podglądnąć człowieka zanim się urodzi. Na podstawie jakich kryteriów powinniśmy nie uznać człowieczeństwa? DNA się zgadza, a reszta to kwestia czasu. Logicznym jest, że dokonując aborcji pozbawiamy tego człowieka PRAWA DO ŻYCIA.

 

Nie wyzłośliwiaj się Adamie, bo nienarodzone dzieci są chronione przez prawa człowieka, a nie obywatela. Dziwne tylko, że można manipulować tym, kiedy stajemy się ludźmi. Humanizm naszych czasów...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"Kiedyś było łatwiej, bo rodził się człowiek, a jak się nie urodził, to problemu ze statusem nie było. Dzisiaj można podglądnąć człowieka zanim się urodzi. Na podstawie jakich kryteriów powinniśmy nie uznać człowieczeństwa? DNA się zgadza, a reszta to kwestia czasu. "

 

No, niezupełnie...

A jak lekarz w czasie porodu akurat będzie się modlił i nie znajdzie chwili dla rodzącej, albo z Boskiego nakazu nie wykona tego, co powinien na bazie wiedzy medycznej - to co?

 

Wkleić Ci tu link do opisu jak lekarz sobie zabimbał ?

 

Adam M.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...