Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

nasze dzieci wolą sąsiadkę:)


Recommended Posts

Śmieszne to może, ale męczy mnie na tyle, że postanowiłam się Was poradzić.

Jestem zazdrosna o moją sąsiadkę:) ale nie chodzi o Męża, tylko o dzieci.

Mieszkamy obok siebie w domkach jednorodzinnych. Ponieważ - można powiedzieć - przyjaźnimy się, i sąsiad i sąsiadka znają mojego Męża od kilkunastu lat, ja z nimi od 7, mężowie razem pracują, a nasze starsze dzieci (nasza dziewczynka, ich chłopiec) są w jednej grupie w przedszkolu - nie dzieli nas ogrodzenie. W granicy działek rosną tuje, ale można między nimi jeszcze swobodnie przejść. Jesteśmy ciociami i wujkami, pożyczamy sobie cukier, itp.:) razem biegamy, rozmawiamy o dekoracjach, dzieciach, jedzeniu...

Domy nie stoją w jednej linii. Front naszego domu niemal równa się z tyłem i tarasem domu sąsiadów. Natomiast nasz taras znajduje się zupełnie z drugiej zacisznej strony, nie ma z niego kontaktu z naszymi znajomymi.

Nasze dzieci uwielbiają bawić się przy tarasie sąsiadów, mimo, że na naszym ogrodzie, zresztą przy tej "dobrej" granicy, mają huśtawki, zjeżdżalnię i mnóstwo plażowego piasku. Ich małe stópki jednak automatycznie kierują się na działkę obok.

Ciocia ma często na stole cukierki, ciasteczka, pozwala na nieco więcej, niż my z Mężem. Nie tylko pod względem słodyczy. Córeczkę aż skręca, żeby już iść zobaczyć co robi Jej kolega, ale nie działa to na odwrót. kiedy wracam z pracy, dzieci już są obok. Wieczorem, my wcześniej kładziemy dzieci spać, więc muszą wrócić z ogrodu szybciej, z ogromnym trudem i często z nakazami "zaganiam" dzieci do domu. Młodszy nie ma wyjścia, biorę go po prostu pod pachę, ale Córcia (5,5 lat) broni się, płacze, a na końcu i tak grożę Jej karą.

Generalnie na naszym mini "osiedlu" wychodzę na wyrodną matkę, krzyczącą, wymagającą, zwracającą uwagę na to, żeby dzieci (własne) słuchały i szanowały. No i przegrywam:( Marzę o spędzaniu czasu w rodzinnym gronie, na własnym ogrodzie, na własnym tarasie, i ku uciesze dzieci.

Lubię moją sąsiadkę, ale męczy mnie cała ta sytuacja ogromnie.

Wczoraj już żartowałam, że chyba coś tym naszym dzieciom dosypuje do soku, że "wolą" ją:)

 

Przesadzam? Przejdzie? Przeczekać? Poradźcie proszę...

Żałuję, że zrezygnowaliśmy z trwałego ogrodzenia...

Edytowane przez Ania i Bartek
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeszcze jedno, bo to w sumie ważne - nie chcę odciągać dzieci na siłę, tylko jakoś zachęcić do spędzania czasu u nas.

Ne wiem jak Im uświadomić, że własny dom i ogród też jest super, wpoić im dumę i niezależność?

Głównie Córeczce, bo Mały i tak pójdzie za Siostrą:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Może trzeba by pomyśleć o czymś, co zachęci dzieci do siedzenia z Wami? Jest plac zabaw, który nie spełnił oczekiwań, Waszych i jak widać dzieci, skoro wybierają zabawę u sąsiadów. Więc może Wy się przyłączcie do zabaw? Jakieś proste wspólne zawody, może gra planszowa dla wszystkich, cokolwiek. Coś, przy czym i Wasze i sąsiadów dzieci będą się wspólnie bawić.

 

P.S. Naszej małej, w podobnym wieku - 6 lat, po prostu wytłumaczyliśmy, że sąsiedzi są też czasem zmęczeni, ale nie mogą jej tego powiedzieć, bo im nie wypada. Bywa u ich córki czasem, ale absolutnie w granicach rozsądku i przyzwoitości. Oczywiście naszego naszej :)

Edytowane przez Kasia Wojtek
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzięki Elfir. Dzieci w zeszłym tygodniu dostały rybkę w akwarium, umiarkowany entuzjazm:) Zajączki i sarny same zaglądają nam na działkę, ale mieć własnego królika - to byłoby coś.

Basenik właśnie od wczoraj okupują obok, w zeszły roku był u nas.

Oj no wiem, że to normalne, że dzieci ciągną do dzieci. Ja po prostu za mało czasu spędzam ze swoimi i stąd chyba ta cała zazdrość:) A do tego wymagam.

W sumie wątek powinien się znaleźć w dziale Psycholog dyżurny:) Dziękuję za odzew, postaramy się podnieść wartość rynkową naszej działki w oczach naszych Bąbelków:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nic nie zrobisz, jeśli nie masz czasu dla dzieci. Ciocia ma. Nie wiem skąd w ogóle pomysł, żeby "konkurować" :)

Nie wiem jak daleko chcecie sie posunąć w podnoszeniu "wartości rynkowej dla swoich Bąbelków". Żadne zabawki, udogodnienia nie zastąpią czasu spędzonego z dziećmi. WIęc nie wiem czy jest sens wywalać kasę.

Szczerze mówiąc chyba powinnaś się cieszyć, że dzieci mają "dwie mamy".

 

Zawsze mama jest tą znaną, bezpieczną mamą, która jest zawsze. Ciocia to coś nowego, atrakcyjnego, nie na co dzień.Kanapki w innym domu smakują lepiej, powietrze jest fajniejsze, a trawa zieleńsza - przynajmniej dla takich maluchów .

To nie jest groźne. I tak zawsze Ty będziesz ich mamą, żeby nie wiem co się działo.

 

Potem jest nieco bardziej skomplikowanie. Ja często byłam taką "drugą mamą". Znajomi moich synów (w podstawówce) pytali czy mogą z nami zamieszkać, czy mogę ich adoptować albo czy mogę być "ich mamą". "Wartość rynkowa" naszego mieszkania była fatalna - 3 pokoje 50 mkw, spanie na podłodze. To nie chodzi o atrakcyjność miejsca, ale o atrakcyjność ludzi. To bym przemyślała.

 

Myślę, że jak przestaniecie konkurować, a zaczniecie rozmawiać to sytuacja wróci do normy. Im więcej histerycznych ruchów tym większy problem. Pozwól dzieciom zrozumieć gdzie jest ich miejsce - bez zasypywania ich zabawkami. Bo to nie o to chodzi, wierz mi. Moi synowie są dziś dorośli , ale ich znajomi nadal przyjeżdżają do mnie dyskutować sprawy życiowe - nie do swoich rodziców. Tak to już jest - dzieci wystawiają nam świadectwo.

Na razie Twoje są małe i "trawa jest zieleńsza u cioci". Nie walcz z tym, nie konkuruj, nie "przeskakuj" sąsiadki. To idiotyczne walczyć o względy swoich dzieci. One Cię kochają, nawet jesli jesteś brzydsza, dom jest mniejszy, a ogródek to klepisko.

 

Mam nadzieję, że się nie obrazisz, ale to są moje doświadczenia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję Dziewczyny. O to właśnie chodzi, że ja nie zamierzam konkurować zabawkami, inwestowaniem, przekupywaniem, Boże broń. Mam pewne zasady, wg których staram się wychowywać dzieci. Zdrowe jedzenie, ograniczona ilość słodyczy, a zamiast nich suszone owoce, domowa granola zamiast ciesteczek. Oczywiście dzieci to dzieci, nie ma u nas skrajności, przez co szukają "normalnych" słodyczy u innych.

Nefer masz rację i to chyba to najbardziej mnie boli - za mało czasu dla dzieci, choć i tak mam wrażenie, że cały czas kręci się wokół nich i to JA nie mam czasu dla siebie za grosz. Dzieci są małe i wymagają naszej obecności. Nawet teraz tupią obok mnie, bo mamy iść razem podlewać kwiaty, za co dostaną plusiki, a za 5 plusików upragniony kubek z Myszką Mini i Carsami:)

Będę rozmawiać, bo bardzo mi na tym zależy. A zauroczenie ciocią przeczekam, rozmawiając.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.



×
×
  • Dodaj nową pozycję...