Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Ani ciasne, ani własne, czyli rozważania nad własnością


Recommended Posts

Moje znajome z USA zarabiają wielokrotność polskiej pensji i nie pragną własności, ani remontów.

 

W Polsce rynek najmu lezy, więc nie da się przenosić doświadczeń amerykańskich.

Ponadto powyżej jakiegoś pułapu finansowego przywiązanie do rzeczy jest mniejsze, bo łatwiej ci kupić coś nowego niż trzymac stare.

Poza tym w USA powstają domy, rezydencje, bierze się kredyty mieszkaniowe na 30 lat, więc twoje przykłady to bardziej wyjątki niż reguły.

 

 

wolałbym pełne konto i wynajem (związana z tym beztroska i elastyczność) niż głęboki debet i "własny" kąt (związane z tym życie zaplanowane na 30 lat).

 

A skąd pełne konto? Koszt najmu jest w PL równy lub wyższy racie kredytu (porównując podobne pow. mieszkalne). Czyli wychodzi się "na czysto", a przy budowie, na starośc ma się dodatkowo nieruchomosć, którą można zbyć.

Wywalić mozna kazdego z domu, jesli przestaje płacić - czy z wynajętego czy z takiego na kredyt.

 

Dom mozna sprzedać zawsze, jeśli ktoś chce się przeprowadzić albo straci pracę. Hipoteka w niczym nie przeszkadza. Są tego dowody na forum. Rekordziści budują swój czwarty dom (poprzednie sprzedając i jesczze na tym zarabiając).

 

****

Ponadto wynajmujacy rzadko zgadza się na urządzanie mieszkania przez najmującego. Często nawet trzeba się pytać o zgodę na wbicie gwoździa.

Edytowane przez Elfir
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 58
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Znam małżeństwo, które w odległej miejscowości kupiło małe mieszkanie w cenie 50 000 zł i mieszkało tam dojeżdżając do pracy. Po kilku latach odłożyli na tyle, że bez kredytu kupili mieszkanie 3 pokojowe, sprzedając oczywiście to małe. Cieszą się własnym mieszkaniem.

 

I siedziało za najlepszych swoich lat z dzieciakami w jednym pokoju z aneksem kuchennym, wracając o siódmej codziennie z pracy, tak, że dzieci zapominały jak wygląda tatuś i mamusia?

Oczywiście do swoich "zysków" wliczali koszty benzyny i czas podróży?

 

Cały świat stoi na kredytach hipotecznych i nikt nie robi z tego problemu, bo trudno by człowiek na początku swojej kariery zawodowej dysponował kasą na budowę albo czekał do czterdziestki mieszkając z żoną i dzieciakami kątem u rodziców.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 weeks później...

:no: nie bardzo. "Cały świat" raczej zmienia kurs a Polska powoli robi się taka jak świat 20 lat temu. Elfir, zobacz jadąc do pracy ile miniesz domów z tabliczką "na sprzedaż" a ile mijałaś jeszcze kilka lat temu? Tak właśnie wyglądał świat - domów się nie dziedziczy, ani nie związuje z nimi życia, dom przestaje być narzędziem nacisku i wyznacznikiem, gdzie i z kim masz żyć, domy się zmienia jak samochód - zależnie od zmiennych przecież potrzeb i możliwości. Kwestia - własny, czy nie, staje się drugorzędna (czego dowodzą także kredyty hipoteczne - do spłaty hipoteki dom też nie jest własny). Nie chodzi o to, czy dom z hipoteką wolno sprzedać, chodzi o to, czy wewnętrznie będziemy na to gotowi.

 

W USA mieszkanie nad oceanem kosztuje (jak tam byłem) 20 tys USD, ale koszty roczne to 3-5 tys a wynajem - 8 tys. Ekonomia, to nie zasoby, to strumienie. A świat zaczął kolejną, potężną zmianę kilka lat temu i nasze dzieci już jej doświadczą. Do pracy w biurze nie będą jeździć, bo wirtualny świat działa i szybciej i taniej.

 

Pisząc to siedzę w Hiszpanii - dziś grudzień, byłem na plaży, pracowałem w Polsce i rozmawiałem ze znajomymi tam, bawiąc polskie dzieci innych znajomych - tu, a jutro wiozę dziecko do szkoły. Nie wydaję pieniędzy na ogrzewanie, ani leki od kataru a strelicje, juki i aloes stoją nie w doniczkach a przed tarasem w ziemi. Paradoksalnie najdroższy w tym wszystkim jest dom zostawiony w Polsce - wracam na wiosnę /lato i znów wydatki popłyną strumieniem. Kosztowny kaprys.

 

Da się żyć na wyspie a pracować w Polsce. Technicznie wszystko gra - mój komputer, telefon, drukarka działają na Teneryfie dokładnie tak samo, jak w biurze w Łodzi, co zatem będzie przeszkodą, by tak robić powszechnie? Mentalność. I to nasze zadanie - albo uczymy dzieci, że tak można, albo przeciwnie - stawiamy mury i wbijamy w głowę: "tu twoje miejsce, a na górze kawalerka a później się dobuduje...".

Czy nam tak nie wbijano?

Edytowane przez MaciekTyr.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ani jedno, ani drugie. Ani też nagłe, tylko stopniowe i postępujące.

 

Domy (zwykle leciwe) na sprzedaż, na każdej ulicy (widok typowy na Zachodzie od dziesiątek lat a u nas od lat kilku), to ilustracja rzeczywistości w której dom nie jest już gniazdem, siedliskiem, celem życia... a tylko narzędziem w jego układaniu. Przestaje być podmiotem a zaczyna być przedmiotem - ma powierzchnię, położenie i cenę a ludzie układają życie tak, by było IM coraz lepiej, a nie tak, by umrzeć tam, gdzie pobudowali.

Edytowane przez MaciekTyr.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ech tam, od zawsze domy i ziemia, w odpowiednim miejscu były przedmiotem ze względu na położenie i cenę, takim samym towarem jak inne. Komunizm nie trwał kilku setek lat, ale kilka dziesiątek. I w Polsce jest mnóstwo ludzi, którzy pamiętają jeszcze czasy, gdy budowano nie tylko po to, by mieć gniazdo, w którym będą tkwili aż po nieuchronną śmierć, ale po to, żeby to sprzedać/wynająć i mieć środki na to, żeby się im żyło lepiej i wygodnie.

 

Obawiam się, że Elfir ma więcej racji mówiąc o przeinwestowaniu, niż Ty o nieuchronności procesu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Proces jest wyraźny. Czy spowodowany nagminnym przeinwestowaniem ;)...?

% racji Elfir można łatwo zmierzyć. Jadąc do pracy proszę policzyć jaki % domów z napisem "sprzedam" jest nowych - tylko tych może dotyczyć przeinwestowanie a i to nie zawsze.

 

Nie znam w Polsce wielu sytuacji, by ktoś budował FAKTYCZNIE po to żeby sprzedać lub wynająć. No chyba, że magazyn.

Edytowane przez MaciekTyr.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na moim osiedlu są dwa domy "sprzedam" - stoją tak od conajmniej 5 lat, bo właściciele próbują odzyskać wkład we frankach i dali zaporową cenę.

Prócz tego są domy z rozpoczętą budową, które sa po prostu przestarzałe architektonicznie - np. wielopiętrowe "wille" budowane przez rolników dla swoich dzieci, które to dzieci olały ojcowiznę i zamieszkały w mieście.

 

Jest kilku forumowiczów, którzy budują domy i je sprzedają - tacy mini-deweloperowie. Przykładem jest R&K

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

gdyby jeszcze było co u nas wynająć....to co jest to w większości koszmary. u nas święte jest powiedzenie, że o gustach się nie dyskutuje i każdy robi to co JEMU się podoba, a każdemu podoba się co innego. praktycznie nie ma domów, mieszkań wykończonych neutralnie, w jakimś zgodnym z zasadami raczej bezosobowym stylu. szukaliśmy mieszkania na wynajęcie dla córki (wybudowaliśmy domek tylko dla siebie, córka po ślubie musiała natychmiast wyfrunąć) - mieszkania są po prostu koszmarne, nic tylko budować własne, bo trudno znieść te panele na ścianach, pomarańczowe pokoje i żółte kuchnie, no niestety, a na remonty właściciele się nie zgadzają. może gdzieś w cywilizowanym świecie są ładne mieszania do wynajęcia, u nas nie ma. chyba że za naprawdę grube pieniądze.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

no właśnie, za grube pieniądze. prostota jest poszukiwana i wysoko ceniona, a ludzie i tak wolą swój własny wymyślny gust, i wara o nim dyskutować......

taki fajny program był kiedyś w DOMO, o przygotowywaniu mieszkań do sprzedaży lub wynajmu. kluczem do sukcesu było pozbawienie mieszkania akcentów osobistych i urządzenie go w stylu jak najbardziej neutralnym, zgodnym z podstawowymi zasadami projektowania. takie mieszkanie w normalnej cenie kiedyś sama chętnie wynajęłabym, bez zawracania sobie głowy kredytem. ale takich nie było i nie ma. w moich okolicach opłata za wynajęcie mieszkania jest trochę niższa niż odsetki od kredytu na takie mieszkanie, więc lepiej być biorącym w najem niż wynajmującym.

Edytowane przez Zielony ogród
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

u nas za wynajem mieszkania 63 m2 w kilkuletnim bloku - około 300-400 zł dla właściciela plus oczywiście opłaty - ale takie same, które ponosiłoby się będą właścicielem mieszkania. dlatego z córką zrobiłyśmy symulację 20-letnią i wynajem wyszedł taniej plus komfort braku obciążenia czymkolwiek - młody człowiek może w każdej chwili zwinąć manatki i wyjechać. my, rodzice, cóż, już starsi, więc już się nie chce szukać przygód....
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ok. 90 tys. mieszkańców

w sumie najczęściej widzi się cenę ok. 1000 zł z opłatami już w tym plus prąd. w tym tysiącu 500-700 to są opłaty do spółdzielni mieszkaniowej, więc "odstępne" to od 300 do 500, w zależności od standardu. ale trudno znaleźć coś, co jakoś wygląda. córka poświęciła trochę czasu na szukanie i udało jej się wynająć niezłe czyste mieszkanie w kilkuletnim bloku 4-piętrowym (z nową łazienką) 63 m3 za opłaty plus 260 zł dla właściciela. opłaty to ok. 600 zł.

a cena nowego mieszkania w niskim bloku u nas to ok 3 600 za m2.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Są 2 metody robienia podobnych kalkulacji - zależnie od potrzeb. Pierwsza służy upewnianiu SIEBIE, że to co czujemy - "być na swoim" to decyzja obiektywnie racjonalna. Wybieramy wtedy wyjątki wskazujące, jaki to wynajem drogi (albo np. cenę z opłatami). Druga metoda polega na sprawdzeniu przy pomocy portalu np. Gratka, jaka jest mediana cen najmu. Tak, cena 300-400 zł nie jest wyjątkiem, i jak łatwo policzyć stanowi ona ok 2% wartości mieszkania w stosunku rocznym. Nie ma kredytów na tak niski % a dodam, że są lokaty na >5% (przez internet w Nowej Zelandii), czyli wynajem nie tylko nie zuboży, ale może i wzbogacać (odsetki z NZ starczą na czynsz i jeszcze zostanie).

 

Jako ciekawostkę dodam, że miałem dla kolegi superofertę - mieszkanie NOWE na wynajem za zero złoty (dziewczyna wyjeżdżała do pracy w Holandii i zależało jej na przyzwoitej pieczy nad dorobkiem) Rozważył ofertę, ale wybrał inną - za tę samą cenę, bo było bliżej do pracy.

 

Emocjonalnie pozostanie rozprawić się z tytułowym problemem - być "na swoim". Jeśli jednak przyjmiemy uczciwie, że hipoteka to jednak współwłasność (na swoim jesteśmy po jej spłacie), to wybory mogą okazać się inne.

Edytowane przez MaciekTyr.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ok. 90 tys. mieszkańców

 

Mój Kórnik nie ma nawet połowy tej ilości. Oczywiście w 1200 zł są opłaty za mieszkanie do wspólnoty, ale to mniej niż połowa. Media płacone osobno.

Mieszkanie było do remontu (panele, malowanie + meble, poza kuchnią i urządzeniami w łazience)

 

W samym Poznaniu kolezanka wynajmowała umeblowaną kawalerkę za 1600 zł i to była okazja. Jedna pensja szła tylko na najem + opłaty, zyli z drugiej.

Edytowane przez Elfir
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czyli najem kosztuje 600zł. Bo za własne trzeba drugie 600 bulić. A i to mało, bo jak wejdzie kataster, to okaże się że bardziej tak, ja w USA - nie waży zakup a koszty roczne. Może nie wejdzie, ale w perspektywie 20 lat, to nie byłbym pewien.

 

Hm - a po co przykład Poznania ? Łódź blisko i za free można wynająć. A w Norwegii dają na własność - też za free.

 

To właśnie to, o czy pisałem: "kupiłem ziemię po 10zł. Raptem 50 km od stolicy. Tanio. W Warszawie, to i po 1000zł sprzedają. Ziemia, to dobra inwestycja...itd"

Edytowane przez MaciekTyr.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czyli najem kosztuje 600zł. Bo za własne trzeba drugie 600 bulić. A i to mało, bo jak wejdzie kataster, to okaże się że bardziej tak, ja w USA - nie waży zakup a koszty roczne. Może nie wejdzie, ale w perspektywie 20 lat, to nie byłbym pewien.

 

Hm - a po co przykład Poznania ? Łódź blisko i za free można wynająć. A w Norwegii dają na własność - też za free.

 

To właśnie to, o czy pisałem: "kupiłem ziemię po 10zł. Raptem 50 km od stolicy. Tanio. W Warszawie, to i po 1000zł sprzedają. Ziemia, to dobra inwestycja...itd"

 

A dużo masz tych mieszkań za free w Łodzi? Oprócz tego jednego przykładu? Bo jeśli tak, to daj znać, a gwarantuję, że więcej marnowąć się nie będą. Mówię serio.

W tej Norwegii gratis nie dawano w dobrej lokalizacji tylko w przysłowiowym nowhere. Trzeba być pasjonatą, żeby się udawać w tamtejsze Bieszczady z całym ich dobrodziejstwem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...