Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Nienawidzę swojego domu, bo....


Recommended Posts

Widzisz, bo Ty nie tylko podejmowałeś błędne decyzje przy budowie, ale robisz to nadal. U mnie sytuacja była identyczna - przy montażu pompy ciepła porysowali mi podłogę z żywicy. Jedna firma chciała za regenerację 5000 pln. Inna firma przyjechała, zrobiła i wzięła 1200 pln. Za szlifowanie i polerowanie posadzki biorą 15 pln od metra.

Sorry ale w mojej ocenie śmieszny- jak nie żenujący wydaje się fakt że po takim czasie miałbym reanimować taką posadzkę- nie widziałem ani nie słyszałem jeszcze o nikim kto by wymieniał glazurę albo panele co półtorej roku. Nie podejrzewasz mnie chyba z resztą że taka usługę wykonałem- za 8-10 lat, jak już nie będę mógł patrzeć na tą podłogę, to wytłukę ją młotem do samego styropianu- łącznie z podłogówką- zrobię nową wylewkę i położę zwykłą glazurę- przynajmniej nie będę się stresował że zostają rysy po kółkach od zabawek dziecięcych.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 510
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Najaktywniejsi w wątku

Dodane zdjęcia

generalx, trochę cię rozumiem,pomimo, że akurat lubię swój dom. ale wiem, o czym mówisz. mamy znajomych, którzy się tak powkręcali - wieloletnie znajomości się pourywały, bo ludzie oszczędzają, koszą trawę i własnoręcznie wykańczają niepotrzebne nikomu gościnne pokoje..... i tak już nie maja ani siły, ani pieniędzy na gości. kilometry wełny, regipsów, każdy kącik poddasza wykorzystany......

no i te nowoczesne rozwiązania - do dziś nie mogę sobie wybaczyć zakupu super hiper baterii z termostatem, która wiecznie utrudnia nam życie, a kosztowała 5 razy tyle co zwykła. nie ma to jak zwykłe, sprawdzone, tanie rzeczy. w razie czego nie żal wywalić. ale reklama robi swoje.

też nie wiem, skąd przeświadczenie ludzi średnio zarabiających, że stać ich na duży nowoczesny dom z materiałów z górnej półki. jeszcze nie jest tak pięknie na świecie.....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zrób tak:

 

1. Zażądaj na piśmie informacji od producenta, jak powinien być wykonany montaż - rozstaw łat, wkręty itp itd - im więcej parametrów tym lepiej. Jeżeli czegoś nie podadzą, lub skierują Cię do jakiejś instrukcji, to zadawaj pytania (wysyłając pisma) w ten sposób, by musieli odpowiedzieć "tak" lub "nie".

 

2. Sprawdź czy wszystko zostało wykonane zgodnie z podanymi przez producenta informacjami.

 

I teraz:

 

a. Nie zostało - wezwij wykonawcę do usunięcia wad, tzn. do montażu zgodnie z wymogami producenta blachy.

b. Zostało - złóż reklamację na pokrycie dachu do producenta. Jeżeli pokrycie podczas wiatru rzeczywiście w widoczny sposób pracuje, zagroź doniesieniem odpowiednich organów o wprowadzeniu na rynek produktu nie spełniającego norm bezpieczeństwa (taka blacha może się oderwać od połaci dachu co stanowi bezpośrednie zagrożenie życia).

 

Te odpowiednie organy, o którym pisałem, to organy nadzoru rynku - przede wszystkim Główny Inspektor Nadzoru Budowlanego oraz oczywiście UOKiK. Jeżeli np. z powodu pracującego poszycia doszło już do uszkodzenia budynku, możesz śmiało powiadomić prokuraturę - wprowadzenie na rynek produktu niebezpiecznego a następnie zaniechanie podjęcia kroków zmierzających do zbadania i ewentualnego wycofania z rynku jest przestępstwem.

 

Producent oczywiście będzie do końca obstawał, że to wina wykonawcy, bo konsekwencje spowodowane przyznaniem się do winy są dramatyczne i mogą bez problemu doprowadzić do bankructwa nawet duży koncern. Bo jeżeli produkt jest wadliwy i w dłuższej perspektywie może spowodować straty lub niebezpieczeństwo, producent ma obowiązek wycofać go z rynku - a w tym przypadku oznacza to wymianę poszycia na istniejących dachach.

 

Jest więc szansa, że gdy zagrasz odpowiednio twardo (wszystkie pisma wysyłane przez prawnika, grożenie sprawdzaniem zgodności z obowiązującymi normami itp), będą chcieli załatwić sprawę pozytywnie dla Ciebie tylko po to, by Cię uciszyć.

 

Piszę Ci to nie jako teoretyk, tylko jako człowiek który ma spore doświadczenie w w/w kwestii.

 

Poczytaj również to: http://www.inzynierbudownictwa.pl/drukuj,6683

Edytowane przez Marian_D
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam propozycję do autora tematu - sprzedaj swój dom z działką, kup mieszkanie i bądź znowu szczęśliwy. Finansowo pewnie się uda - jak kupisz małe mieszkanko, to może będzie i jakaś nadwyżka na zaległe wakacje, a i w małych pomieszczeniach na przyszłość mniej mebli będzie potrzebne.

 

Po prostu się przeliczyliście, współczuję, ale jeśli jak piszesz przekraczasz średnią krajową - nie wiem jak Wam się to udało. Chyba, że łącznie tyle wpada co miesiąc do domowej kasy? Co oczywiście nie jest moją sprawą i o to nie pytam.

 

Może jednak weź to na spokojnie? U nas kasa się nie przelewa, ale jest i domek, i auta choć starsze i gorsze niż byłyby bez domu, i wakacje latem i zimą - z głową wybrane, bez ekstrawagancji i CODZIENNA radość z możliwości wyjścia na "trawkę" (dopiero rośnie ;-) ) czy tego, że spacer po ładnej okolicy zaczyna się tuż za drzwiami, a nie kilometry od mieszkania.

 

Jeszcze - zamiast spuszczać sobie ciśnienie wylewając żale - zrób sobie listę "za co kocham swój domek, mimo wszystko".

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

z tym dachem- temat rzeka- opisywany w innym poście.

W ogólnym skrócie- prawnicy zostali odpaleniu już 2 lata temu- Pismo do sprzedawcy poszycia- on sprawę przekazuje do producenta, producent przysyła eksperta który wraz z wykonawcą nie stwierdzają żadnych wad które mogłyby powodować takie zjawisko. ekspert wraca do siebie do warszawy, po dwóch miesiącach dostaję informację od sprzedawcy że odrzucono reklamację z powodu wad wykonawczych.... Próbuję się skontaktować przez miesiąc z panią Urszulą od reklamacji, która w końcu mówi mi że nie może udzielić mi informacji w mojej sprawie bo... nie jestem stroną. Prawnik informuje sprzedawcę że w takiej sytuacji kierujemy sprawę do sądu. Po dwóch dniach zjawia się u nas sprzedawca z informacją że jest dla nas propozycja od producenta, ażeby sobie wkręcić w cały dach takie "magiczne wkręty" które oni nam dostarczą- Jak to mój prawnik określił- zrobić sobie biedronkę na dachu. Oczywiście jesteśmy przy okazji informowani, że nie jest to zgodne ze specyfikacją produktu, więc robimy to na własną odpowiedzialność i tracimy gwarancję na perforację blachy. Uznaliśmy to za towar niezgodny z umową. Następnie zjawił się sam pan Prezes firmy PLANNJA, który nakłaniał do rezygnacji z drogi sądowej, mimochodem mówiąc że oni też mają prawników- "i to z Warszawy". Stwierdził jako najwyższy stopniem w firmie, że on również na chwilę obecną nie znajduje wady w wykonaniu, ale chcieliby wykonać parę testów i ekspertyz- obejrzeć dokładnie łaty- więc pewnie dalej szukali haka na wykonawcę, oraz w niektórych miejscach pomontować maty głuszące- tak profilaktycznie. Na pytanie dlaczego instrukcja zmieniła się aż 4 razy w ciągu roku usłyszałem że to nie przesądza o wadzie produktu, a jedynie o tym że "ewoluje". W zamian za rezygnację z drogi sądowej zaproponowano nam" inicjatywę handlową"- nigdzie nie mogło paść słowo reklamacja, w której to deklarowano się mniej więcej że ta "cecha produktu"- by nie użyć stwierdzenia wada, zostanie u nas wyeliminowana. Mając takie zapewnienia takiej osoby jak prezes, zrezygnowaliśmy z drogi sądowej. Oczywiście minął termin, kiedy mogliśmy jeszcze dochodzić jakiejś tam rękojmi przed sądem i wszyscy o nas zapomnieli. Minął rok, mija drugi rok, wykonawca twierdzi że nikt bezpośrednio nie udowodnił jemu żeby coś zrobił źle lub niezgodnie z instrukcją jaka wówczas obowiązywała więc nie widzi powodu czegokolwiek naprawiać za darmo, sprzedawca twierdzi tylko że jest tylko pośrednikiem między producentem i czeka na reakcję z jego strony, a sam pan Prezes ogólnie stwierdza że ta inicjatywa handlowa w zasadzie mówi że jak my załatwimy wykonawcę prac naprawczych(których nikt nigdy nie określił dokładnie), to ich eksperci mogą przyjechać i popatrzeć....(może się czegoś nowego dowiedzą). Tak więc wszyscy oni wiedzą że formalnie to mogę ich teraz jedynie w koniec pleców pocałować i wydaje mi się że pozostało mi tylko głośno mówić o tym, ażeby ludzi przestrzegać przed takimi wynalazkami-ale pewnie i tak większość z nas w nic takiego by nie uwierzyła.

P.S. Szwagier również odpalił prawnika wobec swojego dachu firmy RUKKI, przeszedł zbliżony szlak bojowy i w zasadzie osiągnął taki sam efekt.

P.S. 2 - tak, myślę poważnie o sprzedaży tego domu, i trawnik nie robi na mnie wrażenia- ja taki prosty chłop prawie ze wsi jestem, ale szkoda mi dwóch rzeczy: pracy i poświęcenia mojej rodziny- szczególnie ojca, oraz garażu- bo mam/ albo miałem takie hobby- renowacja starych samochodów- z czasu studiów została mi Warszawa z 68 roku i cały czas niestety mam nadzieję że jeszcze będę miał możliwość powrócić do jej reanimacji.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niestety popełniłeś podstawowy błąd - dałeś się wciągnąć w standardową procedurę reklamacyjną, czyli założyłeś (chcący czy niechcący), że przyczyną jest wada produkcyjna lub też wada wykonawcza. Dodatkowo wszyscy, czyli sprzedawca, wykonawca i producent stoją po tej samej stronie, a odpowiedzialność się rozmywa.

 

To, co Ci proponuję to załatwienie sprawy z zupełnie innej strony: podważenie bezpieczeństwa produktu a nie wady wykonawczej. Moim skromnym zdaniem, poszycie które przy podmuchach wiatru zmienia położenie względem połaci (jeżeli rzeczywiście jest tak jak napisałeś), jest produktem niebezpiecznym, bo producent nie jest w stanie zagwarantować, że przy odpowiednio silnym podmuchu, na Twoim konkretnym dachu, pokrycie nie zostanie zerwane doprowadzając do katastrofy budowlanej.

 

Różnica polega na tym, że tutaj stroną jesteś Ty, a na drodze, którą Ci podałem, stroną są organy nadzoru rynku. A struktura nadzoru rynku w UE powoduje, że producentom niezmiernie trudno cokolwiek "kombinować".

 

Oczywiście sprawy tego typu również mogą ciągnąć się latami, ale z doświadczenia wiem, że producenci w takiej sytuacji zwykle próbują sprawę załatwić po cichu.

 

-----

 

wydaje mi się że pozostało mi tylko głośno mówić o tym, ażeby ludzi przestrzegać przed takimi

 

To możesz podejść od innej strony. Jeżeli masz pismo od producenta, który stwierdza że na Twoim dachu nie ma wad konstrukcyjnych i wykonawczych, to bardzo skutecznym sposobem jest to, co kilkakrotnie widziałem w branży samochodowej, mam tu na myśli trzy sprawy:

 

1. Faceta, który zrobił film o jakości swego Porsche, bo salon Porsche przez dwa lata zbywał go z naprawami - poskutkowało natychmiast po opublikowaniu;

 

2. Faceta z Krakowa, który jeździł po Krakowie dwuletnim Mercedesem ML z wielkimi napisami "Ten Mercedes gnije" i krótkim opisem sprawy na drzwiach. Poskutkowało natychmiast i pokazali go nawet w Wiadomościach TVP.

 

3. Faceta z Katowic, który po dwóch latach bojów z salonem BMW o naprawę swojego BMW7, stworzył stronę http://www.bmwluksusowatandeta.pl - również skutecznie załatwił tym sposobem sprawę.

 

4. Czy znana sprawa blogera "Kominka" i McDonalds. W ramach "przeprosin" wysłali go na iesięczną wycieczkę do USA, która kosztowała kupę kasy :)

 

W Twoim wypadku możesz po prostu zrobić prostą stronę WWW z nagraniami hałasu jaki wydaje dach (ważne, by były zrobione profesjonalnie) i filmów pokazujących, jak pokrycie pracuje (ta "meksykańska fala" o której wspomnialeś). Jak będą straszyć Cię sądem, to też to publikuj.

 

Gwarantuję Ci, że jeśli piszesz prawdę, to sprawa zostanie bardzo szybko załatwiona.

Edytowane przez Marian_D
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak na szybko nasuwają mi się następujące spostrzeżenia. Wcześniej nie miałeś swojego TV? Działkę wybierałeś na ślepo? Nie analizowałeś kwestii dojazdów? Ile musisz wypić, aby świętować? Wcześniej również byłeś podatny na marketingowe manipulacje? Nie są to pytania złośliwe i nie odbieraj ich negatywnie. Mieszkam jak Ty dosyć daleko od miasta, mam nieskończony całkowicie dom, czasem borykam się z kłopotami technicznymi, finansowo jest tak sobie, ale w życiu nie wróciłbym do bloku! Masz kumulację problemów, pokonaj je choć w części i jak ktoś wspomniał wyżej, wymień zalety posiadania domu. Mogę Ci podać ich mnóstwo.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem jak zacząć aby było w temacie bo nie mogę absolutnie napisać, że nie lubię swojego miejsca na ziemi ale mój dom wiele mi ''ukradł" więc po części mam do niego żal:) Chodzi mi o czas poświęcony na budowę. Wiele miesięcy biegania za materiałami budowlanymi i wykończeniowymi; mijanie się z mężem w drzwiach bo każde z nas miało swój przydział obowiązków; niekończące się rozmowy o tym z czego budować, za ile i kto ma to zrobić. Tyle fajnych książek mogłam przeczytać, tyle dobrych filmów zobaczyć a było studiowanie budownictwa i oglądanie pustaków:( Czuję się okradziona z czasu z najbliższymi.Było też sporo nerwów bo coś poszło nie tak jak powinno. Jesteśmy (my budujący) z reguły bez wykształcenia budowlanego i nie stawiamy już trzeciego domu, więc błędów nie da się uniknąć mimo szczerych chęci. Jak to mówią pierwszy dom buduje się dla wroga itd. Ja staram się teraz ''odzyskać'' od tych murów jak najwięcej czego również Tobie życzę mimo wszystkich niedogodności.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co do kwestii dachu- dlaczego Marian sądzisz że miałbym zmyślać tą całą historię- nie jestem przedstawcielem handlowym żadnej z konkurencyjnych firm, żeby miało mi to coś dać. Też już myślałem o oflagowaniu dachu- ale dom stoi raczej w takim miejscu że nie zrobi to na nikim wrażenia. Miałem też koncepcje wynajęcia tablicy elektronicznej na głównym skrzyżowaniu w Rumii, ale mój prawnik mi to raczej odradził- ogólnie szkoda nafty i życia. Nie po to człowiek dom buduje- który ma być jego jakimś tam azylem- dawać poczucie bezpieczeństwa, żeby się non stop z jego powodu po sądach szlajać- wcześniej w zasadzie na korytarzach w sądzie spędziłem 3 lata w innych sprawach, więc wiem że nie jest to najprzyjemniejszy sposób rozwiązywania konfliktów. Na chwilę obecną powiem tylko tyle- jako rada dla następnych którzy by rozważali tego typu pokrycie- wolałbym zwykłą cynkowaną blachę trapezową- którą mógłbym nawet malować co 7-10 lat. Byłoby ciszej, taniej i bezstresowo.

Co do wyborów działki- wiesz, ciężko jest założyć że 30 lat będzie się pracowało w tym samym miejscu, a nawet jeżeli byłoby inaczej to chyba nikt nie buduje domu od nowa co 5 lat za każdym razem jak zmienia pracę. Poza tym była to forma "posagu"- co więcej była nawet idealnie skomunikowana z ówczesną pracą- ale jak wiadomo życie skoryguje nawet najlepsze plany.

Teraz będzie taki mały wywód filozoficzny(może to jakoś dotrze do tych co dopiero zaczynają)

Spójrzcie jaka jest standardowa rola dla faceta w naszym społeczeństwie: drzewo, syn, dom. A jak dom no to przecież wiadomo że trzeba porządnie- na lata. I problem leży ogólnie w tym że chyba zapominamy o tym że dom buduje się po to żeby mieć gdzie mieszkać z rodziną, tylko czynimy sobie święto z samego faktu budowania. Na ten przykład:mój kolega który powiedzmy jest projektantem automatyki do biurowców itd, zadecydował że jego dom będzie "inteligentny" pod względem instalacji. Zaprojektował wszystko zgodnie ze sztuką, sam wszystko wykonał samemu- no bo przecież jest ekspertem, na samo okablowanie domu wydał 5 razy tyle, co ja na całą instalacje (nie mówiąc już o sterownikach i głównym komputerze). Fajne bylo to, że faktycznie ograniczała go tylko fantazja w tym jak konfigurował reakcje domu, jednak jeszcze bardziej zabawne było jak dzwoniła do niego żona i się pytała jak może zapalić światło w kuchni..... a jak piorun trafił w podstacje, to 2 tygodnie siedzieli przy świeczkach, zanim zciągnięto nowe sterowniki. I każdy z nas pewnie zna podobne historie z pompami ciepła itd....

Zamiast budować relacje międzyludzkie to budujemy nasze domy- twierdze, fortece. A potem okazuje się jak skończymy że nie ma kto w nich mieszkać, bo dzieci się już dawno wyprowadziły- i na koniec zostaniem nam tylko ostatnio wychwalany produkt bankowy jakim jest odwrócona hipoteka- budujemy za dobre domy- bo jak to było chyba w "alternatywy 4" "ten dobry to był za dobry dla nas, bo pewnie ten gorszy byłby lepszy".

Znakiem obecnych czasów jest to że nie mamy czasu spokojnie porozmawiać ze znajomymi na mieście jak ich spotkamy, bo śpieszymy się żeby spotkać się ze znajomymi na FACEBOOKu.

Każdy z nas budujących w jakiś sposób przypłacił zdrowiem swój dom- uszkodzenia kręgosłupa i wszystkie inne formy dyskopatii to raczej standard. Ja od ciągłego jedzenia w pospiechu i nieregularnie (bo przecież zawsze było coś co trzeba było załatwić, zrobić, kupić, przywieźć , zanim się zrobi coś innego, żeby inni nie musieli czekać z robotą- bo każdy ma chyba manię żeby się wprowadzić na święta...) przypłaciłem tak rozległą przepukliną żołądkową że musiałem być operowany w akademii medycznej rok temu- ale nie ma to być historia o tym co kogo boli. Czekając na operację, leżałem w pokoju z człowiekiem, który pochodził z jakieś wsi z Mazur- całe życie w PGR na ciągniku i w mieszkaniu służbowym. W sumie miał już usuwany kolejny nowotwór, ale mówił że już jest dobrze, dzieci się usamodzielniły, wyprowadziły do siebie, ma z żoną teraz aż 27m2 i renty też starcza.Mówił że byłby szczęśliwy gdyby udało mu się dożyć chociaż do świąt. Jego zabrali pierwszego na operację, i później go już nie widziałem.... Ciężko tutaj polemizować z faktem że powinienem być szczęśliwy z posadzki żywicznej....

A co do błędu w temacie: jestem dyslektykiem i mam na to papier od 20 lat- czyli zanim jeszcze była moda żeby tak nazywać każde leniwe dziecko w szkole.

I tak jako ciekawostkę podam że jeżeli zakładając że dziecko korzysta mniej więcej z 5 % możliwości swojego mózgu, dorosły człowiek mniej więcej z 2%, to dyslektycy korzystają tylko z 1/5 możliwości normalnego człowieka, co daje 0,4%- co pewnie wyjaśnia dlaczego zawsze podejmowałem niewłaściwe decyzje....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co do kwestii dachu- dlaczego Marian sądzisz że miałbym zmyślać tą całą historię

 

Nikt nie mówi że zmyślasz. Hałasowanie dachu to jedno, ale ruchy połaci po prostu mogą być też złudzeniem optycznym.

 

 

Spójrzcie jaka jest standardowa rola dla faceta w naszym społeczeństwie: drzewo, syn, dom.

 

A kto Ci każe robić tak jak wszyscy? Ja od dziecka idę pod prąd i nie narzekam :) Ludzie po prostu zamykają się w normach społecznych narzuconych przez otoczenie, w którym wyrośli i żyją, zamiast spróbować się zastanowić czy są one ok i czy im pasują.

 

Mam kumpla, który w wieku 22 lat wziął ślub, w wieku 23 lat dwójka dzieci, w wieku 30 lat wybudował dom itd. W okolicach 40'tki nagle dopadła go depresja (kryzys wieku średniego?), a potem zaczęły się inne kłopoty zdrowotne. Gdy już myślał że po nim, wyjechał na kilka tygodni do Azji - zupełnie sam. Zwiedzał, poznawał ludzi, imprezował. Po powrocie okazało się, że diagnoza była "lekko przesadzona" i chyba jeszcze trochę pożyje. Ale ten wyjazd zupełnie go zmienił: Rozwiódł się ze swoją głupią i prostą żoną, sprzedał dom zaczął wieść zupełnie nowe życie.

 

Nie mówię że trzeba od razu rzucać wszystko, ale ludziom brakuje czasami odwagi by zmienić najprostsze rzeczy a co gorsza, przeciwstawić się oczekiwaniom "społeczeństwa" - czyli rodziny, znajomych, a czasem i własnych planów sprzed lat, które już dawno się zdezaktualizowały.

 

 

A jak dom no to przecież wiadomo że trzeba porządnie- na lata.

 

A kto Ci kazał tak budować? :D (patrz to co napisałem wyżej).

 

Na świecie ludzie budują domy ze słomy (technologia straw bale) - są wielokrotnie tańsze niż tradycyjne, a do tego mają sporo innych zalet. Ale żeby zrobić coś takiego, trzeba mieć trochę bardziej otwarty umysł i trochę więcej odwagi, niż przeciętny polak.

 

 

Fajne bylo to, że faktycznie ograniczała go tylko fantazja w tym jak konfigurował reakcje domu, jednak jeszcze bardziej zabawne było jak dzwoniła do niego żona i się pytała jak może zapalić światło w kuchni.....

 

Znów dajesz przykład błędnego wykonania. Inteligentne instalacje są rewelacyjne, bo upraszczają to, co normalnie jest skomplikowane. To że Twój znajomy zrobił to w ten sposób, to tylko i wyłącznie jego błąd.

 

 

Każdy z nas budujących w jakiś sposób przypłacił zdrowiem swój dom- uszkodzenia kręgosłupa i wszystkie inne formy dyskopatii to raczej standard.

 

Nie każdy. Zapłacili ludzie, którzy budują metodą "zrobię to sam to będzie taniej" - czyli wszyscy Ci, którzy budują domy na które ich nie stać. Bo człowiek, którego stać na swój dom nie biega na budowie z taczkami. Zaraz ktoś powie, że bredzę bo niewielu ludzi stać na domy budowane przez firmy. Nie w tym rzecz. Po prostu ludzie budują domy 150m^2 metodą gospodarczą, podczas gdy za dokładnie te same pieniądze wybudowaliby dom 100m^2 nie robiąc przy nim nic.

 

Po prostu polacy lubią budować na zasadzie: "zastaw się a postaw się", czyli dom o wiele za duży na ich potrzeby, wydając na niego za dużo jak na ich możliwości.

 

A dlaczego tak jest? Patrz to co napisałem wyżej: bo przeciętny polak zamiast pomyśleć, jak baran podąża za trendami. Wszyscy budują 150 metrów dla 4'ro osobowej rodziny, to ja też muszę tyle wybudować. A w nowoczesnym domu bez problemu można wygodnie mieszkać w cztery osoby na stu metrach.

 

---

 

A moje "ulubione" zdanie wykonawców budowlanych to "tak nie można tego zrobić, bo... nikt tak nie robi". W chwili gdy je usłyszę wykonawca ma 15 minut na pozbieranie zabawek i opuszczenie budynku :)

 

To mnie strzeże przed podejmowaniem decyzji "jak wszyscy".

Edytowane przez Marian_D
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zasadniczo to znaczy 124m2 plus garaż 24m2- ale garaż jest wolnostojący i nieogrzewany- wolnostojący bo dostaliśmy takie a nie inne warunki zabudowy na szerokość elewacji domu i ni jak dało się go przytulić do domu.

 

Teraz postaw sobie pytanie, czy dom 115m2 bez garazu, z malym budynkiem gospodarczym na rowery, kosiarkę itp nie bylby wysytarczajacy dla Twojej rodziny ?

Ja bym się o domek dla samochodu, jeszcze wolnostojacy, więc bez najwiekszej wg mnie zalety (przejście bezposrednio z garażu do domu) nie bił.

I moze wtedy wakacje udałoby się już zaliczyć.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Marianie D., to o czym piszesz to było tak gruntownie wałkowane na wątku o domu za 200 tys...........ale i tak nie dociera:)

generalx ma pretensje do otoczenia - że nakręca do podejmowania kosztownych decyzji. w sumie słuszne pretensje - to silna presja, nie każdy jest odporny.

ciągle nam się wciska kit, tu na FM zresztą też, że "budowa domu to na całe życie, nie można oszczędzać. po pierwsze - po co na całe życie? skąd ta pewność? po drugie - nawet jeśli na całe życie - to co to też takiego to "całe życie"? 40 lat? 30? głupia deska czy papa tyle wytrzyma, po co cudować. nikt w dniu urodzenia nam nie zagwarantował, że należy nam się dobrobyt, niestety.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oj,generalx,przykro czytać co napisałeś,ale pretensje to możesz mieć do siebie,dokonaleś pewnych wyborów,i niestety nie byly to wybory dobre,a można było dokładnie przygotować się do budowy,przede wszystkim posiadać budżet odpowiedni do wybranego projektu,szczegółowy kosztorys budowy itp.Można przejść przez budowę bez zszarganych nerwów i zdrowia - moja budowa trwała 11 m-cy i wprowadziliśmy się do kompletnie wykończonego domu,nie robiliśmy z mężem nic przy budowie ale mieliśmy fajnych wykonawców i nie byly to osoby przypadkowe,no i wspomagaliśmy się kredytem,ale w życiu zawsze jest coś za coś.Może jednak sprzedaj ten dom,skoro tak go nienawidzisz,po co się tak szarpać i stresować,nie patrz na innych,patrz na siebie i swoich bliskich i wspólnie ustalcie co będzie dla was najlepsze,nie jesteś przecież sam.

ps.garaż wolnostojący jest ok,w bryle domu - dla mnie nie do przyjęcia

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja przy okazji budowy poznałem prawdziwe oblicze kilku osób które podawały się za przyjaciół, za to kocham mój dom,wiele mnie nauczył mimo że jest tak krótko na tym świecie, kocham go bo jest mój, bo zawsze o nim marzyłem, kocham go bo mieszkam w nim z rodziną którą kocham.To że wykonawca okazał się partaczem nie ma znaczenia, wszystko można poprawić.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rozumiem autora wątku. Choć nasza sytuacja jest całkiem inna - dzieci samodzielne, do emerytury jeszcze kilkanaście lat, kredyt "na stare lata " trzeba było wziąć. Ale udało sie zbudować w rok a teraz już tylko ogród, otoczenie i jakieś drobiazgi.

Też klnę, gdy pociąg spóźnia się półtorej godziny (a jadę 20 minut) albo jak zapomnę o czymś przy zakupach. I żałuję niekiedy, że nie mogę wybrać się do kina czy teatru albo na kawę z koleżanką. Tzn. mogę, ale wszystko trzeba planować i ogarniać logistycznie.

Ale.... poranna kawa na tarasie albo chwila odpoczynku po ogrodowym szalenstwie albo wieczorne ognisko...

Codzienne obcowanie z zielenią (teraz już trochę mniej, bo wychodzimy i wracamy po ciemku), las za płotem.

Znajomi wpadają, choć rzadziej niż bym chciała.

Sprzątania jest więcej, ale nie szaleję z mopem i ścierą.

Zainwestowaliśmy w pewne rozwiązania, które choć kosztowne i wydłużyły nam okres spłaty kredytu, to się sprawdzają. Kominek i wentylacja sprawiają, że w poprzednich latach odpadaliśmy co dopiero na przełomie listopada i grudnia. Roczne koszty utrzymania nie powalają, stać nas będzie nawet na emeryturze . Remonty... o tym na razie nie myślę, choć pewnie za 3 lata trzeba będzie.

Życzę autorowi, by znalazł w swoim miejscu na ziemi dobre strony a może pracę bliżej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zakładam że jestem statystycznym Polakiem więc poziom problemów tak naprawdę większość z nas będzie zbliżony. W obecnych czasach, gdzie dominuje FACEBOOK i amerykańskie przechwalanie się samymi sukcesami życiowymi, Ci z nas którzy mają gorsze chwile i momenty zwątpienia nie przyznają się do tego- bo przecież wszystkim innym idzie tak dobrze....Więc jeżeli założę temat gdzie będą tylko wylewane gorzkie żale, to każdy z nas NORMALNYCH ludzi- uczciwie zarabiających "spuści sobie trochę ciśnienia" i zobaczy że tak naprawdę jego problemy ma 90% społeczeństwa, tylko nie chce się do tego przyznać. Ma to być też temat przestroga dla tych którzy chcą zaczynać i jeszcze do nich nie dotarło jak wielkie skutki na ich życiu wywrze ta decyzja.

Zgadzam się z poniższym:

Czytając to wszystko nasuwa mi się stwierdzenie, że powinieneś raczej napisać: "nienawidzę siebie, bo nie analizując wszystkich za i przeciw związanych z budową domu w tym właśnie miejscu podjąłem błędne decyzje, za które będę płacić przez pół życia".

 

A z tego wysnuwam wniosek,że generalx wybudował hawirę dla oka sąsiadów zamiast domu na miarę dla siebie i stąd ta frustracja.

Chciałbym się dowiedzieć ile m2 posiada ten dom i czemu jest aż tak duży...

 

Jak się pomyśli to dom dla 4 osób można wybudować w cenie mieszkania także jeśli pretensje to tylko do własnej bezmyślności...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Żeby to było jasne- jestem ostatnią osobą która robiłaby coś żeby się chwalić przed sąsiadami- zwłaszcza chałupą- bo taniej "wkurzyć" sąsiada można samochodem albo chociaż telewizorem(a jak pisałem już wcześniej to ani jednym ani drugim nie bardzo mam jak "zasiać mariana na dzielni")- i tu kolejna manipulacja w reklamie M-banku, że musisz mieć większy telewizor niż twój sąsiad. Poza tym tu nie ma zbyt wielu sąsiadów a ci co zostali to raczej i tak mnie kładą na łopatki.

Też nie jest tak że jak to ktoś napisał, jechałem głową do przodu. Zdażało nam się myśleć nad tym i owym i powiem więcej teraz na to patrząc, to nawet za bardzo. Frustracja- tak z perspektywy czasu, pewnie dlatego właśnie że wszystko było z 20 razy przemyśliwane tam i z powrotem(może z wyjątkiem lokalizacji, ale też rozważaliśmy zamianę gołej działki na inne miejsce) aż sami się upewnialiśmy że wybieramy za każdym razem najlepszą opcje, a efekt jakoś tak nie powalał na kolana, był niezauważalny, lub wręcz denerwujący i uprzykrzający życie względem tzw. tradycyjnych rozwiązań. Czyli standardowo: miało być tak pięknie a wyszło jak zwykle.

Zazdroszczę tylko Marianowi charakteru,że nie przyzna się do żadnej błędnej decyzji przy budowie swojego domu.

Jakieś 10-15 lat temu był taki polski film- ale nie pamiętam tytułu i aktorów. Główny bohater prowadził taki mały skład budowlany no i standardowa scenka jak z CASTORAMY- rodzinka w ciąży wybiera chyba kafelki do kuchni. No i ten sprzedawca w garniturze mówi, że te "polskie kafelki co prawda wyglądają tak samo jak te włoskie i są o połowę tańsze, ale ich zdecydowanie nie poleca, bo wiadomo jak budować to na lata" . W toku filmu głównego bohatera zostawia żona, do pracy przychodzi w szortach a nie garniturze itd. No i przychodzi ta sama rodzina już z urodzonym dzieckiem i mówią że przyszli po te lepsze kafle co on je tak polecałł i specjalnie na to wzięli pożyczkę, na co sprzedawca powiedział, nie przestając jeść jakieś pierogi, że jak se wezmą te polskie to im jeszcze na meble do kuchni starczy i będą tak samo zadowoleni... (Tak przynajmniej zapamiętałem ten film). Czasami może i telewizja nie kłamie....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...