Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Jak przeżyć odwiedziny rodziny z dziećmi?


Gutek  Fredek

Recommended Posts

Zbliżaja sie ferie, a wraz z nimi odwiedziny Brata Mojego Męża z Żoną i dziećmi -11 i 7 lat. Przyjadą na któryś weekend. Problem w tym, że dzieci są niemiłosiernie rozpuszczone. Za każdym ich przyjazdem obiecuję sobie, że nie będę się odzywać, nie ja jestem od tego, żeby je wychowywać i za każdym razem nie wytrzymuję, a potem mam kaca. Nerwy puszczają mi, gdy gonią się po domu krzycząc przy tym bardzo głośno - a ich rodzice? NIC. Chciałabym się nie odzywać, ale nie daję rady. Powiecie pewnie, że dzieci się nudzą, trzeba im zorganizować jakieś zajęcia, to nie będą się gonić i drzeć. Oczywiście, na ich przyjazdy planowana jest cała masa atrakcji, ale nie wypełnia one przecież całego czasu. Gonitwy i wrzaski inicjuje starszy dzieciak. U siebie w domu wony czas spędza przy komputerze, więc nie ma czasu na gonitwy i wrzaski. W zasadzie to nie on się drze, tylko jego młodsza siostra, którą on goni. U nas w domu nie pozwalamy im na siedzenie przy komputerze, a bez tego niczym nie potrafią się zająć. I co? odzywać się, czy nie? Jeśli nie to jak to zrobić? Coś na uspokojenie wziąć? A może dać im ten komputer?
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1. Jeżeli to wizyta jednodniowa- na uspokojenie coś wziąć, zagryźć zęby.AA doczytałam, że na weekend zatem pobyt dłuższy niż dzień. Chyba, że jeden dzień u Was a drugi np rodzinka wybiera się np. na miasto.

2. Jeżeli pobyt dłuższy niż jeden dzień:To nie Twój brat, tylko męża, dlatego rozmowy powinien przejąć mąż. Pogadać z mężem na ten temat w jaki sposób on widzi rozwiązanie sytuacji. Może coś rodzina brata podpowie jak ich zająć? Dzieciaki się nudzą, a mając pozwolenie na takie zachowanie tak się zachowują. Może (nic nie piszesz o możliwościach finansowych) dać komputer bez dostępu do Netu, ale z grami rozwijającymi logiczne myślenie, kreatywnymi, dać grę planszową by dzieci wspólnie się bawiły? Może wysłać ich np. do kina lub zorganizować im seans z popcornem w domu? Tyle , ze trzeba trochę znać dzieci, co lubią, czymś się interesują.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kto nie ma dzieci ten nie zrozumie.

 

Dzieci, szczególnie zimą, siedzą całymi dniami w pomieszczeniach zamkniętych. Szkoła, przedszkole, itd.

Dziecko różni się z natury od dorosłego, m.in. tym, że potrzebuje ruchu, dużo ruchu. Tak stworzyła je natura, bo dziecko rośnie i do zdrowego wzrostu potrzebuje ruchu inaczej pokrzywiłby mu się kręgosłup, urósł brzuch zamiast mięśni itd.. Dzieci mają duże zasoby energii, i tą energię muszą spożytkowywać, dlatego biegają itd. To my, dorośli, siedzimy na kanapach przed telewizorem, z telefonem, albo przy stole, i myślimy, że to jest dobre. Nie, to nie jest dobre. Stąd się biorą problemy z kręgosłupem, z otyłością, z cukrzycą, z sercem. Również u dzieci.

 

Mam dwójkę dzieci. Problem o jakim piszesz nie występuje latem. Dzieci chodzą na rower, na hulajnogę, na plac zabaw, biegają po trawie. Zimą, kiedy nawet w przedszkolu nie wychodzą na dwór, swoją energię wykorzystują na bieganie po domu. Też mnie to wkurza często, ale już się zorientowałem, że nie da się dziecka posadzić i kazać mu siedzieć. Trzeba pozwolić mu spożytkować tą energię, z pożytkiem dla niego i dla dorosłego również.

 

Moja rada: idą ferie, zapewnić, żeby dzieci miały ciepłe ubrania i wygnać na godzinę czy półtorej. Dla dzieci to będzie zdrowe, a wy odpoczniecie psychicznie. Można iść z dziećmi na łyżwy, czy do lasu. Nie ma powodu ani uzasadnienia, aby siedzieć 12 godzin w domu i się kisić.

Napisz tu po feriach, czy po półtoragodzinnym spacerze/ gonitwie po lesie dzieci miały jeszcze siłę biegać po chałupie i krzyczeć. Mogę się założyć, że nie. I nie będzie to kwestia tego, że nagle dzieci z niewychowanych staną się wychowane. Po prostu, dzieci potrzebują ruchu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To nie jest tak, że ja nie wiem, że dzieci potrzebują ruchu. Jak zaznaczałam na każdy ich przyjazd przygotowujemy masę atrakcji w ruchu, w których wszyscy uczestniczymy. W zależności od pory roku i pogody są to np. basen, narty, wspólne wycieczki po okolicy obfitującej w ruiny zamków, kino, zajęcia w okolicznym domu kultury, spacery po okolicznych lasach, wycieczki rowerowe, ognisko, gry w piłkę na boisku w szkole, która jest obok, plac zabaw, w domu - gry planszowe, puzzle itp. W czasie pobytu u nas ruchu mają naprawdę dużo. Mimo, że każdego dnia kilka godzin spędzają w naprawdę intensywnym ruchu, po krótkim odpoczynku zaczynają się gonitwy po domu. Jeśli jest lato wyganiam ich na dwór, ale teraz zimą się nie da. Chodzi mi o to, że kiedy biegają po domu i się drą, żadne z rodziców nie zwraca im uwagi. Mało tego - ich tatuś wręcz zachęca ich do takich zabaw, okazuje aprobatę, że tak fajnie się bawią.

Te dzieci robią mnóstwo niewłaściwych rzeczy, które mi się nie podobają i nikt im nie zwraca uwagi, ja też - w myśl zasady, którą wyznaję - to rodzice maja prawo decydować jak dzieci wychowują. Przykłady? 7-latka w obecności mamy mówi do babci "cicho bądź!", gdy babcia kazała jej zabrać kredki ze stołu, bo nakrywane było do kolacji w ostatnie Święta. Mamusia nawet jej wzrokiem nie skarciła, babcia się nie odezwała, ja zacisnęłam zęby i też nie. W te same Święta 11-latek też w obecności mamy sięga po kieliszek z wódką i wypija. Tym razem mamusia powiedziała spokojnie: co ty robisz? A łepek patrząc jej w oczy dopija, odstawia kieliszek i się śmieje.

Kiedy tak biegają po moim domu i drą się, proszę żeby tego nie robiły. Skutkuje na minutę. Mój mąż uważa, że dzieci mają mile wspominać pobyty u nas i nie trzeba im niczego zabraniać. Ich mamusia poproszona o interwencję mówi: ale co ja im zrobię? no ja im przecież mówię. Mnie też zależy, żeby te dzieci miło wspominały pobyty u nas,a kończy się na tym, że krzywo na mnie patrzą, bo tylko ja im czegoś zabraniam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W te same Święta 11-latek też w obecności mamy sięga po kieliszek z wódką i wypija. Tym razem mamusia powiedziała spokojnie: co ty robisz? A łepek patrząc jej w oczy dopija, odstawia kieliszek i się śmieje.

 

Biedne dzieci które maja takich rodziców.

Może w domu też tak robią ;)

Albo przeciwnie, Mamusia nie chciała stresować synka i zwiększyć zainteresowanie "zakazanym" napojem ?

Może w kieliszku była woda :)

Edytowane przez d7d
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jako matka 4 może się wypowiem. Twój dom i Twoje zasady. Rozmawiacie z mężem z bratem męża i bratową, z dziećmi też. Mówisz że takie zachowanie w Twoim domu nie ma miejsca, nawet z racji tego, że jest niebezpieczne. I stawiasz sprawę jasno, że wam to przeszkadza, zaburza rytm w domu. Jeśli będą brzydko się zachowywać albo wychodzą na podwórko, albo poczekasz aż spoważnieją, do tej pory wy przyjeżdzacie do nich (tu rozmawiasz już z rodzicami, żeby dzieci nie czuły się odepchnięte) Wiek 7 i 11 lat to już dużo, doskonale rozumięją co się do nich mówi i czego się wymaga. Mam malutkie dzieci, najstarszy 6 lat, najmłodsza 2. Brat męża nie akceptuje dzieci i ich zachowania wcale. Nie mogą dotykać scian łapkami bo się brudzą, a bratowa raz potrząsnęła moim dzieckiem bo dotknęło szafki którą ona wycierała dopiero co (nauczycielka!). Była też sytuacja z zabrudzeniem polbruku (piachem). Powiedziałam tylko tyle że przasadząją, dom jest do mieszkania i po prostu do nich nie chodzimy - nie obraziłam się za to wcale, rozumiem że to ich dom i ich zasady. Inna sprawa że u nas chodzą już w butach i rządzą się moimi dziecmi, żeby nie biegały np na podwórku. Takie charaktery. Powtarzam, twój dom twój azyl, jeśli przesadzają możesz spokojnie zwrócić iuwagę dzieciom jeśli nie pomaga rodzicom, jeśli są mądrzy zrozumieją.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

P.S moja przyjaciółtka miała problem wychowawczy z dziećmi. W gorszych okresach po prostu do ludzi z nimi nie chodziła. Wiedziała czym to grozi, dzieci też wiedziały dlaczego ich mama nie zabiera. Poprawiły się. Jest dobrze.

 

Twoja przyjaciółka w przeciwieństwie do brata i bratowej mojego męża miała świadomość, że jej dzieci niewłaściwie się zachowują. U nas rodzice tych rozpuszczonych dzieci nie widzą w ich zachowaniu nic niewłaściwego i sobie też nie mają nic do zarzucenia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Powtarzam, twój dom twój azyl, jeśli przesadzają możesz spokojnie zwrócić iuwagę dzieciom jeśli nie pomaga rodzicom, jeśli są mądrzy zrozumieją.

 

Dzięki za wsparcie, ja też uważam, że w moim domu to ja ustalam zasady, a zagwozdkę mam, bo ta moja zasada kłóci się za zasadami rodziców tych dzieciaków, że dzieciom wszystko wolno. Czy oni są mądrzy??? A może są ? a ja przesadzam?

Edytowane przez Gutek & Fredek
uzupełnienie posta
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cóż autorko - może wyjedź sobie na kilka dni zostawiając męża z gośćmi? :D

Pewnie, że mogłabym wyjechać....ale to chyba byłaby ucieczka. Ja chcę z tą rodziną pobyć, chcę, żeby dobrze się u nas czuli i miło wspominali pobyt u nas. I zawsze jest tak samo: jako jedyna mówię do tych dzieci, żeby tak nie krzyczeli, a ich rodzice patrzą na mnie z wyrzutem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Myślę i myślę, bo godzina zero się zbliża (najbliższy czwartek) i wymyśliłam tak: jakie są moje priorytety? po pierwsze primio - żeby dzieciom u nas było fajnie; po drugie primio - żebym nie była jedyna osobą, która będzie im zwracać uwagę, jak zaczną się gonić i wrzeszczeć. Te dzieci nie są sierotami, mają rodziców, którzy maja prawo decydować co dla nich dobre i co im wolno. W związku z tym niech robią, to wszystko na co im rodzice w ich domu pozwalają - niech siedzą przy komputerze i graja w co chcą, choćby oglądali pornografię - nie będę reagować, dostana jeść - to co jedzą w domu - czyli mięcho i słodycze (pani w naszym osiedlowym sklepie zdziwiła się dziś bardzo jak zobaczyła przy kasie ile słodyczy, coca coli i chipsów nakupiłam). Natomiast nie pozwolę, żeby wrzeszczeli bez przerwy, a z domu ich przecież nie wyproszę. Zapowiedziałam zatem mężowi, że jak mnie nie poprze, gdy będę ich uciszać - to wyjeżdżam. Zgodził się z boleściwą miną.

I co o tym sądzicie?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Twój dom, Twoje zasady - z tym zgadzam się w pełni.

 

Wypisz Twoje zasady ( lub jedną, najważniejszą ) na dużej tablicy, kartonie lub tp i powieś w widocznym miejscu. Zapoznaj dzieci z tablicą, upewnij się, że zrozumiały, wymyśl jeszcze kary za nieprzestrzeganie zasad i nagrody za posłuszeństwo i zobacz, czy podziała. Można to zrobić w formie zabawy, konkursu na najgrzeczniejsze dziecko itp. Jak nie pomoże - wyjedź (zgodnie z zapowiedzią).

Ot, takie moje przemyślenie...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ustalanie zasad nie działa. Nawet ich uzasadnianie faktem, żeby nie biegały, bo kot się boi. Deklarują, że kota bardzo lubią, ale chyba jeszcze bardziej lubią patrzeć jak kot ucieka z podkulonym ogonem i miauczy panicznie. Myślę, ze zasady, by działały, gdyby ktoś mnie poparł, ale jak opisywałam powyżej - na to nie mam co liczyć. No i musiałaby być kara za niestosowanie się do zasad. A jak kara to już niemiło. A ma być przecież miło.

Cieszę się, że z wypowiedzi forumowiczów wynika, że nie zwariowałam.

Na razie bardzo mnie śmieszy wizja zdziwionej miny mamy tych dzieci, gdy będę im oferować w nieograniczonych ilościach słodycze i chipsy - przed posiłkami,w trakcie (coca cola, bo oni wody, soków, ani tym bardziej kompotu nie lubią) i po. Tak jak u nich w domu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oczywiście, że ustalanie zasad nie podziała na dzieci, które przestrzegania zasad nie są nauczone.

Moim zdaniem bezstresowe wychowanie i to ze strony dalszej rodziny, która

"nie chce się wtrącać" i "za wszelką cenę, nawet własnego zdrowia musi być miło" to tylko szkodzenie dzieciom, które nie mają gdzie nauczyć się życia w społeczeństwie i jakiejkolwiek empatii względem innych ludzi.

I gdy podrosną będzie problem, bo społeczeństwo je odtrąci jako niewychowane, rozkapryszone i egoistyczne.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Myślę, ze zasady, by działały, gdyby ktoś mnie poparł, ale jak opisywałam powyżej - na to nie mam co liczyć. No i musiałaby być kara za niestosowanie się do zasad. A jak kara to już niemiło. A ma być przecież miło.

Powinnam dodać, że tablicę z zasadami trzeba pokazać tez rodzicom tych dzieci, upewnić się, że zrozumieli i zastrzec, że będziesz wymagać bezwzględnego przestrzegania zasad.

A karą może być np. niepodanie dzieciom słodyczy lub coli.

 

Możesz ściemnić, że masz chore serce i wrzaski mogą spowodować zagrożenie Twego życia. Skoro kot nie działa, to może strach o ciocię podziała - ale taka rada to może już przesada z mojej strony.

Ja po prostu nie lubię rozwydrzonych dzieci chowanych bez zakazów, bo wyrastają z nich nieciekawi dorośli...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

gdy podrosną będzie problem, bo społeczeństwo je odtrąci jako niewychowane, rozkapryszone i egoistyczne.

 

Ja to wiem, i to bardzo smutne. Nie potrafię tego jednak wytłumaczyć rodzicom tych dzieci. Ani babci, która pozwala się obrażać. W pewnych sprawach skutki takiego bezstresowego wychowywania tych dzieci już widać. Ale oczywiście rodzice za nic nie uwierzą, że to s konsekwencje tego co robili nie tak dawno. Przykład? Z 11 latkiem mamusia codziennie odrabia lekcje, a w właściwie za niego odrabia. Poprzedzone to jest błaganiem, by do tych lekcji siadł. Często zeszyty, książki rzucane sa o ściany. Dzieciak nie jest głupi, ale gdy był w pierwszej, drugiej klasie jego mamusia nie uważała za ważne przyuczyć go, że jest taki rytuał jak odrabianie lekcji. Mówiła: a co oni tam mają zadane - co oznaczało, że mało i nie trzeba z tego robić ceregieli. Potem lekcji zrobiło się więcej, dzieciak nie chciał ich sam odrabiać, więc dyktowała mu mamusia, a teraz on już naprawdę nie jest w stanie tych lekcji sam odrobić, nie umie sam się uczyć.

Ale wracając do głównego pytania jakie miałam w głowie zaczynając ten wątek, tzn. czy wtrącać się do wychowywania cudzych dzieci, nawet jeśli to dzieci z bliskiej rodziny?; na tę chwilę odpowiadam sobie tak: próbować oczywiści próbować, ale jeśli sugestie są odrzucane, dać sobie spokój. Nie uwierzą, nie zrozumieją, a tylko konflikt w rodzinie powstanie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak mi przyszło do głowy, ze moze za mocno nad nimi skaczesz. Skoro oni Cie nie sluchaja.... Ty nie słuchaj ich. Moze warto po prostu nie robić nic wielkiego, nie organizować im czasu, nie zmieniać pod nich zasad. Niech pija kompot jak wszyscy domownicy, wodę, brak czipsow i słodyczy. Robisz na co macie wspólnie ochotę i tyle. Chcą zjeść? Niech pomogą w kuchni, dzieci gotuja rodzicom, drugi dzień odwrotnie. Jesli nie pasuje, plus bedzie taki ze po prostu nie zechcą przyjechać więcej. Zróbcie ognisko, troche was to zintegruje. Z tego co tu piszesz to klasyczny przyklad, ze dzieci właśnie próbują zwrócić na siebie uwagę. Mam wrażenie ze chcą żeby rodzice nie traktowali ich tak na luzie, żeby czasem pogrozili palcem i myślę ze jedyne czym możesz cos zdziałać to przykład dnia życia Twojej rodziny. Mogę oczywiście sie mylić bo nie znam sytuacji tak dobrze jak Ty. Postaraj sie wyluzować i przeczekać ten czas tak jakby nigdy nic.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.



×
×
  • Dodaj nową pozycję...