Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Moje petunie - od zasiania do wyrwania


Recommended Posts

Resize of IMG_5561.jpg

Witam wszystkich wielbicieli petunii, surfinii na forum Muratora

 

Mam na imię Ewa. W zasadzie nie udzielam się intensywnie na żadnym forum, już bardziej mąż (ale tematyka budowlana), niemniej to ja kocham petunie, stąd moje wejście do grona pasjonatów - znawców i hodowców kwiatów.

 

Nie znalazłam wątku o petuniach, surfiniach więc pozwoliłam sobie założyć.

 

Myślę, że wśród forumowiczów Muratora znajdą się wielbiciele petunii, którzy chcieliby tak jak ja wyhodować je samodzielnie, czyli od zasiania do wyrwania.

 

Sama czerpię wiadomości, a już zwłaszcza od forumowiczki Elfir (kopalnia wiedzy), oraz podziwiam tych którzy mają piękne ogrody, a w nich różnorodność roślin i to właśnie te Wasze zdjęcia zdopingowały mnie, by pokazać moje petunie (wcale nie oczekuję pochwał).

 

Z własnego doświadczenia wiem, że piękne okazy wymagają poświęcenia czasu, zaangażowania, a przede wszystkim chęci.

 

Krótko opiszę (będę się starać, by nie zanudzać „profesjonalistów”) moją przygodę z petuniami, może ktoś skorzysta z moich rad i wskazówek.

 

Od zawsze petunie, surfinie wzbudzały we mnie zachwyt. Najpierw kupowałam już podrośnięte 1-3 szt.

Taka ilość nie zadowalała mnie, czasami ich pokrój również. Mimo tego zbierałam nasionka, by w następnych sezonach mieć ich więcej niż 1-3 szt. i zdecydowanie miałam, ale cóż z tego?

Kolor inny, w zasadzie różnokolorowe, w połowie sierpnia zdecydowanie kończyły już swój żywot. Pokrój był różny, kondycja roślinek nie najlepsza, stosowałam opryski. Lepkość liści duża. Ogólnie zachwycona nie byłam.

 

Zaczęłam poszerzać swoje wiadomości na fachowych stronach, również zagranicznych, wszak petunii rodowód wywodzi się z Japonii. I tam dopiero mnie powalało. Już wiedziałam czego chcę, czyli jaka odmiana, kolor, a nasionka koniecznie otoczkowane oraz F1, czyli najwyższa jakość.

Poszukiwania trwały niemalże miesiącami.

 

Pisałam maile, dzwoniłam. I tak od nitki do kłębka, aż trafiłam u nas w Polsce na firmę EJA Sp z o.o. z Warszawy, dystrybutora profesjonalnych nasion m.in. firmy japońskiej TAKII.

No i udało się :wiggle:

Moje piękne kwiaty to Petunia hybrida F1 Opera Supreme. Trzy kolory: biały, czerwony i różowy.

 

Kilka zdań odnośnie otoczkowanych nasion (kwiatów i warzyw). Otoczka to warstwa budulcowa nasion, by powiększyć jego rozmiar, np. nasionko petunii jest drobniejsze od maku. Skład otoczki to torf, glinka kaolinowa, gips, wapń itp. Otoczka to bariera ochronna dla kiełków. Do otoczki aplikowane są środki ochrony roślin (przed porażeniem przez patogeny glebowe) i startowe dawki nawozów. Nasionko znajduje się wówczas w sterylnych warunkach i ma ono najwyższą siłę kiełkowania, nb. profesjonalny hodowca otoczkowuje nasionka tylko o najwyższej sile kiełkowania. Takie nasionka do kiełkowania i wschodów potrzebują więcej wilgoci, by otoczka się rozpuściła w ziemi, dlatego też wschody trwają nieco dłużej od nasion nieotoczkowanych.

 

Zaś F1 są to nasiona odmian mieszańcowych - hybrida, tzw. heterozyjnych. Heterozja to inaczej wigor, bujność. Rośliny takie są mniej wrażliwe na ataki chorób i szkodników.

 

Na początku lutego każde nasionko włożyłam do osobnego kubeczka tylko przyklepując, aby były widoczne (petunie potrzebują światło do wykiełkowania). Spryskiwałam (mgiełka) rano i wieczorem w miarę potrzeb. Kubeczków niczym nie przykrywałam. Światło stosowałam tylko naturalne (ekonomia się kłania), nie mniej musi być widno, jasno, temperatura pokojowa, ale zawsze powyżej 20 st. C. Ziemia musi być żyzna, próchnicza, lekka (dodaję piasku) o odczynie lekko kwaśnym, pH 5,5-6,5.

W glebie o zbyt wysokim pH rośliny nie są w stanie pobierać żelaza w wyniku czego bledną im liście tzw. chloroza. Petunie nie znoszą tez przenawożenia azotem.

 

Reasumując, rozmnażanie petunii z nasion w warunkach amatorskich, czyli domowych wcale nie jest trudne. Temperatura, wilgotność i jasność. Jeżeli to zapewnimy i mamy wysokiej jakości nasionka nasze petunie będą jak z katalogu.

 

Kiełkowanie prawie 100% w ciągu 9-12 dni. Nie musiałam pikować i każde nasionko rosło w tym kubeczku ponad 2 m-ce. Każda roślinka, jako że rosła samodzielnie była w bardzo dobrej kondycji.

Często czytam, że należy siać razem więcej nasionek, a następnie przepikować, nie wykluczam, że tak postąpię już następnym razem, choć więcej jest przy tym pracy. Widocznie to ma jakieś uzasadnienie, dobre rady bardziej doświadczonych zawsze w cenie.

 

Po dwóch miesiącach przesadziłam roślinki do korytek już docelowych (na 1 metrowe korytko max.3 roślinki). Pełne wigoru rosły jak na przysłowiowych drożdżach, hartowałam też sukcesywnie na zewnątrz.

 

Po majowych przymrozkach petunie spędzały już większość dnia poza domem. Na noc jeszcze zabierałam. Pierwsze pąki pojawiły się po trzech miesiącach od posadzenia nasionka. Nigdy też nie uszczykiwałam pędów, lepkość liści prawie niewyczuwalna, niemalże zerowa.

 

Kwitły jak szalone, pokrój zwarty (jeżeli któryś pęd wybujał, żal mi było usuwać, więc zostawiałam) tworzyły jakby napompowane poduchy, rozrastały się na szerokość niesamowicie, pędy osiągały długość 40-80 cm.

 

Średnica kwiatów czerwonej petunii ok. 8 cm, białej i różowej ok.6,5 cm (±kilka mm)

Mam na myśli pełny rozkwit. Wzbudzały zainteresowanie, wszak były wyjątkowo urokliwe.

Ekspozycja południowo-zachodnia, dużo jak najwięcej słońca, jest to roślina ciepłolubna.

 

Dokarmiałam też odżywką do petunii Substral (są też inne) z dużą ilością Fe i K. Niedobór żelaza powoduje żółknięcie liści.

 

Zdjęcia może nie odzwierciedlają rzeczywistości, ale na żywo to zachwyt i moja niesamowita satysfakcja i rozpierająca duma, że udało się osiągnąć to, co podziwiałam na stronach japońskiego producenta TAKII – hodowcy nasion.

 

Żaden wirus, grzyb, mszyca itp. nie atakowały moich petunii. Systematycznie też usuwałam przekwitłe kielichy kwiatów, by umożliwić dalszy rozrost.

Słońce (choć tego lata nas nie rozpieszczało, petunii również), oraz intensywne nawadnianie (czasami 2 x dziennie) i 2 x w tygodniu dokarmianie nawozem, no i witamina M z mojej strony zapewniły moim petuniom bujny rozrost i feerie kwiatów, a u mnie uśmiech od ucha do ucha.

Kwitły do końca września, bardzo częste deszcze i silne wiatry uniemożliwiały dalsze kwitnięcie, choć pąków i nowych liści było bardzo dużo, ale słońca już coraz mniej.

Z żalem więc wyrzucałam jeszcze kwitnące :(

 

Chcę tutaj podziękować właścicielce firmy EJA za wyrozumiałość, uprzejmość i życzliwość.

 

Chcę również nadmienić, że kilka zdjęć moich petunii zostało umieszczonych na stronie firmy EJA, co jest dla mnie zaszczytem, oraz wysłane przez firmę EJA zdjęcia moich petunii do firmy TAKII, jako dowód, że w polskich warunkach japońskie petunie też pięknie kwitną.

 

Od stycznia, lutego już będę w pełnej gotowości, by myśleć o siewie następnych petunii. Te kwiaty, choć wymagają troski i uwagi z naszej strony, odwdzięczą się nam swoja urodą i bujnością kwitnienia. Ich w pełni rozwinięte kielichy skąpane w słońcu niemalże uśmiechają się do nas i to jest dopiero radość w sercu.

 

Odmian petunii przybywa lawinowo, inżynieria genetyczna potrafi stworzyć cuda.

Petunie różnią się pod względem osiąganej wysokości (pendula, media, nana).

Pod względem wielkości kwiatów i pokroju (grandiflora, multiflora, miliflora).

Szeroka gama barw, serii i duuużo by jeszcze wymieniać.

 

Opisałam cały przebieg rozwoju petunii od zasiania do wyrwania, by jak najwięcej wyciągnąć wniosków. A moje wnioski to:

 

Bezapelacyjnie priorytetem jest jakość materiału siewnego, najlepiej nasiona otoczkowane F1.

Również proszę zwracać uwagę na sprzedawcę nasionek, jaką ma opinię, jak długo utrzymuje się na rynku, jaką ma wiedzę o nasionach, które sprzedaje i ich miejsce pochodzenia itp. Powtarzam nasionka muszą pochodzić ze sprawdzonego źródła.

 

A dalej to już przy pomocy fachowej literatury i waszych cennych uwag i porad na forum można wyhodować kwiaty urzekające swoją urodą.

 

Powodzenia, nie obawiajcie się wyzwań, ja jestem tego przykładem.

 

Wstawiam przykładowe zdjęcie, a resztę można obejrzeć klikając link:

Petunie od zasiania do wyrwania

 

Pozdrawiam i powodzenia

Ewa

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję, za informację, ale chciałabym sprostować: określenie F1 to nie ma nic wspólnego z bujnością czy odpornością, tylko pokoleniem względem roślin matecznych użytych do krzyżowania. Ten sposób wytwarzania nasion przez producentów ogranicza kradzieże i nielicencjonowanie rozmnażanie odmian. Bo pokolenie F1 nie jest ustabilizowane genetycznie (pokolenie F2 będzie inne od F1).

Ten system ochrony licencyjnej stosuje się też np. w pomidorach i ogórkach.

 

pikowanie - uszkadza korzenie, co nieco spowalnia wzrost, ale jednocześnie zagęszcza system korzeniowy. Ale tak naprawdę chodzi o oszczędność miejsca w rozmnażarkach, przy bardziej zagęszczonym siewie. W przypadku uprawy amatorskiej nie ma znaczenia.

Edytowane przez Elfir
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.



×
×
  • Dodaj nową pozycję...