Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Dom w Morelach N (ver. 2)


Nayri

Recommended Posts

Gratuluje lazienek, blaty wygladaja swietnie i w gruncie rzeczy jest na nich troche miejsca z bokow umywalek. Jako, ze sa kamienne, to prawie wieczne :).

Jesli chodzi o obudowe pralki i suszarki, to ona chyba zajelaby troche miejsca. Musi byc mozliwosc wentylacji, zwlaszcza gdy suszarka pracuje, poza tym, drzwiczki od pralki i suszarki zawsze lepiej zostawic lekko uchylone, wiec obudowa musialaby byc troche glebsza. Ale fakt, wyglada to lepiej z obudowa.

 

Elfir

u nas od wprowadzki minęło 5 lat i dom nie jest skończony :D

 

Troche mnie pocieszylas :lol:. Byloby skonczone wczesniej, ale w pewnym momencie doszlam do wniosku, ze kolory jednak mi nie odpowiadaja, i przemalowalam wszystko, oprocz lazienki i polowy kuchni. Tymi recami, bo nikomu sie nie chcialo w to bawic...

 

Z pralką i suszarką to samo mówię mężowi, ale na razie upiera się, żeby zabudować. Myślę, że jeszcze trochę i mu przejdzie:)

 

A po przemalowaniu ci odpowiadają kolory? :)

Ja miałam te podstopnice schodów białe przemalować, ale... nie chce mi się. No i nie ma czasu. A jak jest to... nie chce mi się, wolę w tym czasie coś innego zrobić. Albo poczytać książkę, albo pograć na komputerze. Może kiedyś... jak będziemy kolor na ścianach odnawiać? :)

 

Ale ja nie miałam nigdy presji, żeby było elegancko albo modnie. W ogóle mi na tym nie zależało. Chciałam, żeby było wygodnie, praktycznie i przytulnie - dla nas. I to nam się udało osiągnąć, dlatego takie szczegóły, jak białe podstopnice, czy "mdła" szafka w łazience zauważam raz i zapominam:)

Uważam, że to dobre podejście. Mniej nerwowe i zdrowsze:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 620
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Wczoraj późnym popołudniem słońce w końcu zaczęło wyglądać zza chmur. Ładnie oświetliło część wzgórza za domem, resztę pozostawiając w cieniu.

Taki widok zawsze poprawia mi samopoczucie i humor:)

 

http://imageshack.com/a/img924/2240/LX9P3B.jpg

 

http://imageshack.com/a/img922/7100/9JKnKx.jpg

 

Oby w końcu było więcej słońca, a mniej deszczu, chmur i wiatru.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Piekny masz widok, to prawie jak ciagly pobyt na wakacjach !

 

 

[quote=Nayri;

 

A po przemalowaniu ci odpowiadają kolory? :)

Ja miałam te podstopnice schodów białe przemalować, ale... nie chce mi się. No i nie ma czasu. A jak jest to... nie chce mi się, wolę w tym czasie coś innego zrobić. Albo poczytać książkę, albo pograć na komputerze. Może kiedyś... jak będziemy kolor na ścianach odnawiać? :)

 

Ale ja nie miałam nigdy presji, żeby było elegancko albo modnie. W ogóle mi na tym nie zależało. Chciałam, żeby było wygodnie, praktycznie i przytulnie - dla nas. I to nam się udało osiągnąć, dlatego takie szczegóły, jak białe podstopnice, czy "mdła" szafka w łazience zauważam raz i zapominam:)

Uważam, że to dobre podejście. Mniej nerwowe i zdrowsze:)

 

 

"Wygodnie, praktycznie i przytulnie" to rowniez moje credo. Kolory bardzo mi odpowiadaja :). Te, ktore byly poprzednio, wygladaly calkiem inaczej na malym kawalku sciany i na calosci. Wyszly strasznie jasne, ostre. A w kuchni i przedpokoju byla farba ceramiczna Magnata - miala byc matowa, a miala l lekki, satynowy polysk. Wiedzialam, ze jesli teraz nie przemaluje, to potem juz nigdy. A zalezalo mi na zrobieniu w duzym pokoju kacika wypoczynkowo-lekturowego. I teraz jest,

Tez nie mam presji na modne i eleganckie. Pare mebli kupilam na OLX, i przemalowalam, Lubie jak rozne style lacza sie w harmonijna (oczywiscie moim zdaniem) calosc. W przedpokoju wstawilam zupelnie odlotowe krzeselko; wszystkie lampy, zyrandole i kinkiety mam mosiezne, wyszukiwane na starociach. Byly strasznie zasniedziale, podniszczone i brudne. Doczyszczenie tego to byla katorznicza praca, ale teraz sa piekne :). Najbardziej jestem zadowolona z kuchni, gdzie przy wspolczesnej, bialej zabudowie wisza sobie dwa zyrandole, ktore chyba poprzednio oswietlaly jakis salon z poczatku XX- wieku. Najfajniejsze jest to, ze z uwagi na ich stan kosztowaly grosze.

Teraz czekam na stolik kawowy, ktory sie robi i ma byc w kwietniu. I potem porobie zdjecia (mam nadzieje, ze jeszcze bedzie mi sie chcialo :lol2:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pierwsza wielka decyzja w nowym domu

 

Stało się, klamka zapadła. Pierwsza ważna, wielka decyzja od czasu zamieszkania w nowym domu została podjęta.

Złożyłam wypowiedzenie w firmie, w której pracowałam prawie 11 lat, od momentu skończenia studiów, i podpisałam “Cooperation offer” w innej:)

Bardzo się boję, w końcu to wyjście z wieloletniego “comfort zone”, ale nie mogłam dłużej zostać w tej samej korporacji. Miałem już po prostu dość wypaczonego, korporacyjnego podejścia do pracownika. Więc była już najwyższa pora wziąć się w garść i zmienić pracę. Co z tego wyjdzie, to się okaże już niedługo, bo w nowym miejscu będę pracować już od kwietnia.

 

Zmiana zapowiada się bardzo ciekawie, obiecująco i zachęcająco (mimo ogólnej obawy przed taką zmianą).

 

Jedyne, co mnie martwi, to dojazdy. Do nowej pracy będę miała dwa razy dalej, przy czym te “dalsze” 6 km przez miasto. Czyli korki. Co więcej najbliższy przejazd przez tory kolejowe jest w remoncie i ma tak być przez 2 lata, pozostają dwa objazdy.

Dlatego zastanawiam się nad kupnem roweru z napędem elektrycznym. Dystans w sumie 12 km w jedną stronę przy wspomaganiu napędem nie wydaje się być duży, a idzie wiosna i lato. Niestety nie interesowałam się wcześniej zbytnio tym tematem i musimy się z mężem teraz na szybko zorientować, jaki e-bike warto kupić, żeby był sensowny, ale nie kosztował fortuny:)

Na zimę ewentualnie będziemy myśleć nad drugim autem.

 

Co więcej, w nowym miejscu pracy od początku jako podstawowy warunek postawiłam pracę w godzinach 8-15, reszta zdalnie wieczorami, jeżeli będzie potrzeba. Tak, by dalszy dojazd nie rzutował na czas spędzany z córką i mężem, póki jest mała i sama ma dla nas czas:)

 

Więc mimo obaw (które są chyba w pełni normalne po tak długim czasie pracy w jednej firmie), patrzę w najbliższą przyszłość optymistycznie:)

 

W każdym bądź razie, pierwsza ważna decyzja w nowym domu jest już za nami:) Jak by na to nie patrzeć, to ważny kamień milowy w historii naszego domu!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Była już najwyższa pora ruszać dalej. Dojazd trochę mnie martwi, bo jednak 6 km dalej (rowerem 4, bo przez centrum miasta) niż teraz. Ale ogólnie lepsza firma, lepsze warunki finansowe, lepsze traktowanie pracownika, lepsze perspektywy (finansowe i ogólnie rozwoju "kariery"). Ze zdalnym dalej mam nie mieć problemu, więc to co było najcenniejsze dla mnie w obecnej pracy, będę mieć też w nowej.

Myślę, że będzie OK. Ale pewna obawa i tak jest:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks później...

Zielony nawóz

 

W piątek 27 marca posialiśmy na działce za domem zielony nawóz. W końcu!

Najpierw pozbieraliśmy większość kamieni, a było ich trochę...

Później pan z traktorem, który bronował pole orne sąsiada, zgodził się naszą ziemię też “ruszyć”. Jak już skończył, posialiśmy te nasiona, co miałam kupione już jakiś czas temu. Córeczka miała świetną zabawę, mąż trochę mniej, jak potem próbował wyzbierać te ziarenka spomiędzy kostki:)

A dzisiaj ten sam pan z traktorem przyjechał drugi raz i wyrównał bardziej ziemię u sąsiada i u nas. W sumie wziął za te dwie wizyty 40 zł, a mamy fajnie zruszaną ziemię na całej powierzchni za domem.

Zobaczymy, czy coś z tego będzie i czy te roślinki w ogóle urosną:)

Mąż jest nieszczęśliwy. Stwierdził, że teraz działka wygląda jak pole orne, więc cofnęliśmy się do początku. A ja się cieszę, bo w końcu coś ruszyło do przodu:)

 

http://imagizer.imageshack.us/v2/800x600q90/924/k1AiLK.jpg

 

http://imagizer.imageshack.us/v2/800x600q90/922/scsUFk.jpg

 

 

Od frontu przekopaliśmy łopatą ziemię w oczkach i tam też posialiśmy zielony nawóz. Póki nie mam możliwości sadzenia roślinek docelowych, to niech sobie coś innego rośnie. Jeżeli urośnie w ogóle.

 

Nie ruszona ziemia została nam tylko z boków domu. Od strony garażu planuję też przekopać i posiać nawóz zielony, natomiast od strony kuchni nie możemy za bardzo nic zrobić. Front jest zawalony wielką kupą ziemi, która jest na poprawę skarpy. Mąż próbował jej część ręcznie rozgarnąć, ale to wolno i ciężko idzie. A dalej jest już skarpa i tam nie wiem co zrobić. Czy jest sens próbować tam siać ten nawóz, czy nie. Ziemi ubitej na skarpie nie chcę “ruszać”, żeby nie zsypywała się i nie spływała. Więc tam raczej nie będę nic kombinować:)

 

 

Natomiast ogrodzenia jak nie było, tak nie ma dalej. Być może pod koniec następnego tygodnia będzie robione. Ale przez obecną sytuację jest duże prawdopodobieństwo, że jednak nie:(

Mam wrażenie, że dom wybudowaliśmy szybciej, niż zrobimy głupie ogrodzenie. A zaczęło się robić cieplej, wyganiamy dziecko na zewnątrz na powietrze i przydałoby się to ogrodzenie, żeby pies mógł swobodnie wychodzić.

 

Wykonawcę od kostki też pytałam, jak to u nich wygląda. Powiedział: “Niech się pani nie martwi, my tą kostkę poprawimy”. Przyznał też jednak, że jego ludzie “boją się tej zarazy i nie za bardzo chcą pracować”. A to było jeszcze na początku tej całej sytuacji z koronawirusem. Teraz pewnie mu już powiedzieli kategoryczne NIE :)

Kilka dni temu rozmawiałam też z wykonawcą, który robił nam barierki na balkony i ma zrobić panele ogrodzenia frontowego. Czeka z tym, aż wykonawca ogrodzenia przyjedzie i przygotuje słupki. No i on mi mówił, że jechał po materiał i go zatrzymała policja. Skontrolowali go, wypytywali się gdzie jedzie, po co i “czy to jest mu naprawdę niezbędne?”

Mam trochę wrażenie takiego państwa policyjnego… A z drugiej strony on sam przyznał, że mieszka ze starszymi rodzicami i o siebie się jakoś nie martwi, ale bardzo się boi, ze względu na nich właśnie.

Bardzo ciężka sytuacja, dla każdego i z jakiej strony by się nie spojrzało:(

 

 

Ogólnie to nie wyobrażam sobie, jak się męczą osoby mieszkające w blokach. My mamy jednak trochę przestrzeni w domu i działkę dookoła domu. Córeczka może jeździć rowerkiem po parterze domu, biegać, skakać i szaleć. Mamy możliwość wychodzenia z nią na zewnątrz nie spotykając nikogo, nie łamiąc zasad.

Na szczęście mam też psa, więc mogę z czystym sumieniem chodzić na spacery do pobliskiego lasu:) Jak ją brałam ze schroniska dla zwierząt, to myślałam, że ja jestem jej przepustką do lepszego życia. A teraz się okazuje, że ona staje się moją przepustką do “legalnego” wyjścia z domu.

 

Oboje z mężem pracujemy zdalnie, mając małe, żywotne dziecko pod opieką, więc jest… ciekawie i intensywnie, mówiąc delikatnie.

Mała na początku była szczęśliwa, że nie idzie do przedszkola, ale teraz już zaczyna się nudzić jak mops, a my nie możemy poświęcać jej każdej chwili - bo jednak musimy pracować.

A i tak mamy o tyle łatwo, że oboje pracujemy zdalnie, więc oboje jesteśmy w domu i możemy dzieckiem między sobą “żonglować”. We wtorek kończę pracę w firmie, w której pracowałam od skończenia studiów. W środę zaczynam w nowej, też zdalnie. Wtedy będzie jeszcze trudniej, bo jednak zaczynać od początku zdalnie, do tego z dzieckiem pod opieką, nie będzie łatwo. Więc zobaczymy dopiero, jak nam to będzie szło:)

 

Ale przynajmniej nie jesteśmy uwięzieni w małym mieszkaniu, w każdej chwili możemy wyjść na pole, chociaż na chwilę.

 

http://imagizer.imageshack.us/v2/800x600q90/924/5SHEJv.jpg

 

http://imagizer.imageshack.us/v2/800x600q90/924/imHleG.jpg

 

 

Na poczet nowej pracy i dalszych dojazdów kupiłam sobie rower z napędem elektrycznym. Przed tą całą epidemią byliśmy w sklepie rowerowym i popróbowaliśmy różne rowery z różnym napędem. Po tych jazdach próbnych zdecydowałam się już na taki dosyć sensowny model ze wspomaganiem przy pedałach. Dzięki temu wspomaganie przekłada się idealnie na pedałowanie. Po prostu to pedałowanie jest o wiele łatwiejsze:)

Rower wygląda tak sobie (mężowi się w ogóle nie podobał), ale jedzie się nim naprawdę super. To wspomaganie faktycznie “wypłaszcza” wzniesienia. Na naszą górkę, mocno stromą, wjechałam z prędkością ponad 18 km/h, bez zmęczenia i bez problemu. Bez wspomagania, z moją obecną kondycją - czy też jej brakiem:) - nie wjechałabym na tak stromą górkę w ogóle.

Na razie rower jednak stoi w garażu i czeka na lepsze czasy, gdy wrócimy do chodzenia (jeżdżenia) do pracy. Okazjonalnie tylko jedno z nas jedzie nim do sklepu.

 

http://imagizer.imageshack.us/v2/800x600q90/923/pgDB4b.jpg

 

 

Konieczność zakupu roweru ze wspomaganiem jest jednym z większych plusów mojej zmiany pracy. Od przeprowadzki chciałam mieć taki rower, ale jakby nie był nam potrzebny, to jeszcze długo byśmy odkładali zakup. A tak to już go mam:)

Edytowane przez Nayri
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Najlepiej byłoby jak najszybciej skarpy obsadzić. Nie siej na nich nawozu, bo trzeba go przekopywać i naruszysz stabilność skarpy.

Mogę ci przesłać ilość roślin na wysokości okna kuchni i obsadzisz przynajmniej górę skarpy, by nie spływała. A niżej dokończysz sadzenie, jak zrobią płot.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W ogóle chcę przez cały rok, do zimy, systemarycznie robić zieleń. Obsadzic skarpy, front. Z tylu przygotowywać wyplaszczenia pod sprzęty córeczki, robić oddzielanie rabat itd. Na tyle, na ile nam czas i pogoda pozwoli:)

Ale jakby nam udało się przed latem obsadzić skarpy i front (zakładam że ogrodzenie zrobimy w końcu), to w lecie byśmy przygotowywali ogrod od strony technicznej. A na jesień może udałoby się coś z tyłu domu posadzić:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To w takim razie mam dwie opcje:

1. Teraz przenoszę ziemię z oczek na tył działki, a do oczek sypię tą mieszankę piasku kwarcowego i torfu kwaśnego i mogę sadzić te dwie rabatki.

2. Czekam, aż nawóz zielony w oczkach urośnie, żeby go ściąć i ziemię z nim przenieść a do oczek dać tą mieszankę dla wrzosów.

 

Opcja 1 kusi, bo moglibyśmy coś już posadzić. Ale w przypadku tej rabaty przed oknem łazienki, pasowałoby najpierw zrobić obrzeże. A nie wiem czy jest sens, póki skarpy nie są gotowe, bo obok będzie najprawdopodobniej koparka pracować wożąc ziemię na tył. Bo bok frontu to jedyne miejsce, gdzie teraz ciężarówka może nam ziemię wysypać. A trochę jej musimy jeszcze nawieźć i przerzucić na tył pod skarpy.

 

Chyba jednak nie będę kombinować na razie. Jeżeli się uda - obsadzę górę skarpy. I potem poczekam, aż skończą skarpy i ogrodzenie.

Chociaż potem męża popytam jeszcze o zrobienie tego jednego obrzeża wcześniej:)

 

Ale u nas znowu zapowiadają ochłodzenie:( Już dzisiaj po południu było wyraźnie chłodniej. Od jutra w nocy przymrozki, w dzień do max 11 stopni, a raczej zimniej... Czy na taką prognozę jest sens w ogóle sadzić roślinki?

Bo ja już planowałam kupić bądź zamówić przez internet sadzonki jak tylko będę wiedzieć jakie i ile:) Ale jak mają być przymrozki to pewnie lipa:(

Dobrze chociaż, że ten nawóz zielony udało nam się posiać. Zastanawiam się też, ile się czeka, zanim on urośnie ma tyle, by można było go ściąć i przekopać:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...