Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Dom w Morelach N (ver. 2)


Nayri

Recommended Posts

Powódź - efekty

 

Po bohaterskiej walce z wodą przez mojego męża (dysponował wiadrem i górną - tą z zakrętką - połową butelki PET) okazało się, że dużych szkód nie ma. Wody nie było zbyt wiele. Na szczęście.

Tak to wyglądało 30 kwietnia po południu:

8CLSUd.jpg

 

Odwodnienie zrobimy jednak na pewno w tym roku:)

 

No i u nas dalej pada... Taaa... mamy już zapłacone zadatki za noclegi w schroniskach pod koniec następnego tygodnia... Czemu musi tyle padać i padać? :(

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks później...
  • Odpowiedzi 620
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Licznik prądu, styropian na ścianie między garażem a domem

 

Na budowie praca idzie pełną parą. Elektrycy od 6 maja robią instalację elektryczną. W tym tygodniu mają skończyć:)

 

14 maja elektrownia zamontowała nam licznik. Więc, zasadniczo, prąd w domu już mamy:)

 

Także 14 maja majstrzy zamurowali nam luksfery w garażu. Mimo mojego braku przekonania do tego “czegoś” (wolałam gładki mur, niż luksfery, na które uparł się mąż), efekt końcowy nie wygląda nawet źle:)

Z zewnątrz:

682Pfa.jpg

 

Z wewnątrz:

5399cF.jpg

 

A dzisiaj (15 maja) w domu byli zarówno elektrycy, jak i murarze, którzy kończą ostatnie sprawy przed tynkami wewnętrznymi.

 

Tak wygląda styropian przyklejony do ściany między garażem i kotłownią a resztą domu:

eVbe2f.jpg

 

Oraz na suficie garażu i kotłowni (nad tymi pomieszczeniami znajduje się pokój):

IeO2T3.jpg

 

Murarze postawili też ostatnią ściankę działową - między schodami na piętro a korytarzem do garażu, gdzie (z powodu zrobienia troszkę za szerokich schodów) normalna ścianka działowa nie mieściła się. Czy też mieściła się, ale wtedy nie zmieściłyby się “normalne” drzwi. Nasz wykonawca zaproponował więc postawienie jakiejś specjalnej ścianki. Jak dla mnie ona mocno przypomina ściankę z karton-gipsu, z wełną w środku:) Tak oto wygląda ta ścianka i nasze schody i korytarz nią przedzielone:

2FE7UU.jpg

 

T01AU5.jpg

 

Jak na razie idzie to bardzo dobrze, nie ma większych przestojów. Co więcej, tynki wewnętrzne mają zacząć robić w następny poniedziałek (20 maja), więc tu także może nie będzie zbędnej zwłoki:)

No i nie trzeba będzie kombinować i “łatać” przestojów w pracy hydraulikiem:)

 

Mimo dalszych deszczów, nie ma problemów z wodą. Tymczasowe odwodnienie, wykonane przez męża, spełnia swoje zadanie. Jednak musimy zrobić normalne odwodnienie w tym roku, nawet jeżeli nie będziemy na razie robić podjazdu (co jest na 99% prawdopodobne obecnie).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Instalacja elektryczna

 

Mamy skończoną instalację elektryczną:) Trzech elektryków zaczęło 6 maja, a skończyło 16 maja (zgodnie z planem). We wstępnej wycenie mieliśmy 105 punktów i koszt 10 0000 zł. W trakcie ich pracy trochę pozmienialiśmy, trochę dodaliśmy i na końcu wyszło 150 punktów. Mówili też, że jak zazwyczaj im idzie około 300 metrów kabla, to u nas poszło koło 400 metrów.

Z powodu naszych dodatków i zmian, zapłaciliśmy za całość instalacji elektrycznej w domu 11000 zł.

 

Kilka zdjęć, ale średnio aktualnych:

Skrzynka multimedialna:

wREmS9.jpg

 

Kuchnia:

3TJC3d.jpg

 

29MV9z.jpg

 

Kilka innych zdjęć:

Tf2loQ.jpg

 

v3Cyws.jpg

 

mULYXR.jpg

 

I9yFQO.jpg

 

H2IHfv.jpg

 

X4cMjd.jpg

 

ydPmTz.jpg

 

 

Ogólne wrażenie po wejściu do domu było: “Ale tu dużo tych kabli”. Gdzie się nie spojrzało, to jakiś kabel wisiał. Jedyne co nam się niezbyt spodobało, to kable puszczone tuż nad drzwiami balkonowymi i oknami - może być problem z montowaniem karniszy. Będziemy chyba musieli jakoś do sufitu je montować.

 

Murarze skończyli też ocieplać ścianę między garażem i kotłownią a resztą domu, oraz sufit garażu i kotłowni. Za to zapłaciliśmy w sumie 1400 zł (materiał + robocizna).

 

16 maja na budowę przyjechali też tynkarze:) Okazało się, że zepsuła im się jakaś maszyna i nie mogą skończyć aktualnej roboty, więc od następnego dnia (piątku) mogą zacząć u nas:) I zaczęli:)

Mamy do wtorku się zdecydować, czy na parterze tynkujemy wszystkie sufity, do jakiej wysokości mają być zatynkowane ściany na poddaszu oraz na których ścianach będą płytki i jak wysoko. Same trudne pytania:) Wstępna wycena tynków twardych gipsowych - 13000. Zobaczymy czy cena się nie zmieni:)

Ale, jeżeli dobrze pójdzie, to do końca maja jednak będziemy mieli tynki wewnętrzne zrobione:) A w czerwcu mógłby wejść hydraulik, a później spec od sufitów podwieszanych i ocieplenia poddasza. W tym czasie tynki będą już sobie schły:)

 

W międzyczasie byli też panowie od rolet wymierzyć wszystko. Mówili, że trochę za późno te rolety - powinny być przed tynkami (a mają być dopiero za miesiąc najwcześniej). Za późno je kupiliśmy. Gdyby były zamontowane przed tynkami, to byłyby podpięte pod elektrykę w domu. A tak, to będą musiały być podpięte na zewnątrz. No trudno, już tego nie zmienimy:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wczoraj miałem rozmowę z elektrykami i zadawali mi też same trudne pytania. Gdzie sterownik, w którą stronę otwieranie drzwi, gdzie piekarnik, bojler jakiej mocy, gdzie antena, gdzie kamery itp. Dobrze jak na budowie pracę nie posuwają się za szybko to jest czas na zastanowienie.

 

Pozdrawiam

Bartek

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak są przerwy między kolejnymi etapami to faktycznie jest czas, by się zastanowić, przemyśleć, przedyskutować na spokojnie. Ale, z naszego doświadczenia wynika, że gdy tego czasu na przemyślenia mamy zbyt wiele, to zaczynamy sie wahać, kombinować, "kręcić w kółko". A na końcu przychodzi kolejny spec i zadaje jakieś pytanie, o którym nawet nie przyszło nam do głowy by pomyśleć wcześniej i i tak nas zagina tym:)

 

Więc ja wolę żeby prace szły szybko, jedna po drugiej, bez zbędnych przestojow. Ale tez nie liczę na to, że wybudujemy dom idealny. Takie, moim zdaniem, nie istnieją, a przynajmniej nie sa w zasięgu naszych możliwości finansowych:)

 

Po prostu chcę, żebyśmy trafiali na uczciwych i solidnych wykonawców, a to wystarczy by mieć sensowny, wygodny i praktyczny domek:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Brawo za podejście. Ja też od kiedy takie mam to śpię spokojniej. I kolejne brawo za tempo - naprawdę imponujące. Ale to też chyba trochę zasługa "urodzaju" fachowców. Mam wrażenie, że jakoś tak łatwo ich znajdujecie, ale może to po prostu super przewidywanie i planowanie i to wystarczy!
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z fachowcami to jest tak, że my ich w zasadzie od jesieni mieliśmy “zaklepywanych”.

Wszyscy budujący domy, czy też wykańczający domy i mieszkania znajomi mówili nam, że na dobrych fachowców trzeba czekać około roku. Więc my w październiku i listopadzie zaczęliśmy szukać wykonawców etapów deweloperki (elektryka, hydraulika, tynki itd). Zbieraliśmy już wyceny, pytaliśmy o terminy. Cześć nas olewała, gdy słyszeli że chcemy np elektrykę robić na wiosnę a obecnie mamy fundament budowany:) Ale część odpowiadała, robiła wyceny, podawała terminy.

Potem jednak, gdy nasz wykonawca budował dom, i mimo piętrzących się trudności, nie zmieniał warunków (jakość materiałów, ceny, terminy), doszliśmy z mężem do wniosku, że wolimy by on kontynuował do końca deweloperki.

To jest tak, że nasz wykonawca ma jakby swoich podwykonawców - znajomych, którzy robią kolejne etapy. Załatwiane to jest przez niego, ceny negocjowane też z nim (a z gościem można się dogadać, porozumieć, potargować). No i oczywiście on bierze pełną odpowiedzialność - nieważne co będzie nie tak, nie będzie mógł zwalać na innych wykonawców, bo w zasadzie za wszystko odpowiada on. Nam dzięki temu naprawdę lepiej się śpi, nie martwimy się tak. A ceny mimo takiego pośrednika, targujemy do tych wycen, które mieliśmy bezpośrednio od danych specjalistów. Dla nas osobiście to najlepsza opcja:)

 

Przy czym nasz wykonawca już od lutego wiedział, że ma ciągnąć deweloperkę. Powiedzieliśmy mu wprost, że zależy nam na czasie, żeby nie było zbędnych przestojów (na ile się da). Obiecał, że poustawia wszystko tak, by szło sprawnie.

Jakiś miesiąc temu bodajże wykonawca mówił nam, że z tynkami będzie opóźnienie, bo mają dużo obiecanych wcześniej robót. Więc zaczęliśmy być baaardoz upierdliwi. Ciągle się pytaliśmy, dosłownie przy każdej okazji: “Czy na pewno nie da się wcześniej tych tynków?”, “Tak dobrze ci szło, tak sprawnie, szybko, bez przestojów, a teraz tynki to zepsują”, “Na pewno nie możecie nas wcisnąć z tymi tynkami? To przecież mały dom, ile zejdzie? Tydzień?” :)

 

No i w tamtym tygodniu elektrycy mówili mężowi, że był na budowie nasz wykonawca z tynkarzami i pokazywał im dom. Mówili że strasznie ich namawiał, żeby nas wcisnęli jak najszybciej:) I udało się:) Więc może czasami upierdliwość popłaca? :)

 

Natomiast będzie chyba opóźnienie na płytkarzu. Mieliśmy dwóch poleconych przez rodzinę i znajomych. Mąż dzwonił do nich w styczniu umówić termin na lipiec/sierpień. PIerwszy miał wolne terminy dopiero w 2020 roku. Drugi powiedział, że lipiec/sierpień ma wolne ale “skoro macie tylko fundamenty, to wy na pewno nie zdążycie”. Ale zgodził się zarezerwować termin.

Mąż dzwonił do niego drugi raz w marcu, potwierdzić, że mamy już mury i dach i na pewno zdążymy. Wtedy się okazało, że sierpień dopiero może być.

A ostatnio jak mąż dzwonił, to już płytkarz mówił sierpień/wrzesień… Grrrr….

Spróbujmy włączyć “upierdliwość”, może nas wciśnie wcześniej. Bo to przecież mały dom, to ile mu zejdzie? Tydzień? Może dwa? :)

 

Meble do kuchni rozważamy dalej, czy Ikea czy na wymiar robione. Ale wyceny tych na wymiar mam zamiar zbierać jak tylko tynki będą. I porównamy ceny, przemyślimy to i zamówimy dobre dwa miesiące przed oczekiwanym terminem montażu. Żeby potem nie czekać na to.

I tak staramy się z wszystkim robić. Zaplanować wcześniej, kupić, przygotować, tak by w terminie montażu mieć już gotowe, czekające na ten montaż. Tak żeby nie czekać potem:)

 

Okna kupiliśmy, gdy otworów okiennych jeszcze nawet nie było:) Ale dzięki temu nie czekaliśmy na ich wyprodukowanie:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tynki, pierwszy tydzień

 

W ciągu czterech dni (od poniedziałku do piątku, ale bez wtorku - spaliła się maszyna), majstrzy zdążyli wytynkować prawie całe poddasze. Korytarz i jedna ściana w łazience jeszcze nie zrobione, ale poza tym całe poddasze oraz pokój nad garażem są już zrobione:)

Szacuje, że do końca następnego tygodnia powinni skończyć całość. No chyba że znowu im się maszyna spali:)

 

Tynki według mnie ładne, gładkie i równe. Mąż mniej zadowolony - znalazł jakieś bruzdki i będzie chciał, żeby je poprawili.

 

Tak to obecnie wygląda:

0pMZM6.jpg

 

yXKwe5.jpg

 

Nokeag.jpg

 

thDNo9.jpg

 

I0nJQS.jpg

 

G3KrUu.jpg

 

 

Jeszcze wracając do elektryki - uporządkowana skrzynka rozdzielcza:

hN407k.jpg

 

Ostatnie już w zasadzie nawet nie dni, a tygodnie, na Podkarpaciu mocno leje. Lokalne podtopienia zarówno w Rzeszowie jak i naszej wiosce pod Rzeszowem. U nas jednak nie ma tragedii - tymczasowe odwodnienie zrobione przez męża działa bez zarzutów i nic nam nie zalało:)

Dzięki temu wiemy, że po skończeniu porządnego odwodnienia, nie powinno być żadnych problemów z wodą:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks później...

Tynkowanie zakończone

 

6 czerwca majstrzy zakończyli tynkowanie ścian wewnętrznych.

Przed odbiorem pracy, mąż obejrzał starannie wszystkie ściany i zaznaczył większe niedociągnięcia, które poprawili.

Dowiedzieliśmy się też, że czyszczenia ścian oni nie robią - będziemy musieli to sobie sami zrobić. W sobotę 8 czerwca mąż ze swoim bratem zdołali oczyścić ściany w dwóch pokojach w ciągu około 2 godzin, więc może nie będzie źle:)

Tynki według mnie wyszły ładne, gładkie. Pomieszczenia zyskały na jasności. Dom po tym etapie stał się zdecydowanie fajniejszy:)

 

Kilka zdjęć:

gEHSbg.jpg

 

jCs9w0.jpg

 

lx0NGv.jpg

 

bEz1VV.jpg

 

nvIM7A.jpg

XUC2aF.jpg

 

Niestety wyszły dosyć duże różnice w cenie. Mieliśmy ustalone 29 zł/m2. Pierwsza, wstępna wycena była na 13000 zł (z projektu było ok 430m2 ścian).

Przed końcem prac majstrzy powiedzieli mężowi, że jak liczyli “mniej więcej” to im wyszło 534 m2, a więc już 15486 zł. To już 2500 zł różnicy. Nasz wykonawca powiedział, że to on się chyba pomylił i nie policzył garażu, przy wstępnej wycenie.

 

Jednak przy odbiorze pracy, majstrzy powiedzieli, że jak policzyli dokładnie to wyszło im 580 m2. A to już daje kwotę 16820 zł (a wstępnie było 13000). Duża różnica. No i dużo więcej tych m2:(

Nasz wykonawca rozmawiał z mężem. Mówił, że ci spece od tynków raczej się nie mylą, ale to dużo metrów kwadratowych wyszło. Zadzwonił do naszego kierownika budowy, by ten podjechał i policzył te m2, żeby mieć pewność. Jednak nastawiamy się na to, że tyle wyjdzie:( Wydłużyliśmy salon o 0,8 metra, ale to wydłużyło ściany boczne salonu, sufit, ściany boczne obu pokoi nad salonem. Samo to dodało trochę metrów kwadratowych do tynkowania. No nic, zobaczymy co nasz kierownik budowy wyliczy:)

 

Przynajmniej kolejny etap prac zakończony. Nie do końca w terminie, bo się to tynkowanie przedłużyło na kilka dni czerwca, ale już jest skończone. Teraz tynki będą sobie schły:) Od poniedziałku 10.06 mamy uchylić okna i wietrzyć je:)

 

7 czerwca (w piątek, dzień po zakończeniu tynkowania) na budowę przyjechał już hydraulik. Ustalił z mężem podstawowe sprawy, zwiózł też już materiały. Od poniedziałku ma zacząć:) Więc udało się to bez przestojów załatwić:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Projekty łazienek

 

Jakiś czas temu byliśmy w salonie z płytkami w pobliskim miasteczku, Łańcucie. Kolega polecił nam tamten sklep, “Kazimierz”. Sam tam kupował płytki do domu, bo mieli “całkiem dobre ceny”, a przy okazji robią fajne projekty łazienek (po to, by wyliczyć dokładną ilość płytek).

 

Pojechaliśmy tam raz, obejrzeliśmy płytki (i ich ceny:)), różne propozycje zestawień w łazienkach i umówilismy się na 5.06 na rysowanie projektów obu łazienek.

Zasada jest taka, że za projekt łazienki płaci się 350 zł, a gdy później kupi się u nich płytki, to koszt projektu jest w pełni odliczany. Na jedną łazienkę zazwyczaj przewidują ok 2 godzin, nas wpisali na listę od 9 do 15 (obie łazienki).

 

Faktycznie zeszło niewiele mniej czasu, wyszliśmy ze sklepu dobrze po 13, lżejsi o 700zł (bo dwa projekty), ale całkiem zadowoleni.

 

Okazało się, że obie łazienki sprawiały pewne problemy przy rysowaniu ich kształtu. Górna z powodu skosów, które nie do końca dobrze zmierzyliśmy i nie do końca umieliśmy też wytłumaczyć.

Dolna z powodu okna narożnego, które nasz projektant jeszcze nie miał okazji rysować:) Ale ostatecznie fajnie sobie poradził z oboma problemami.

 

Rozmieszczenie wyposażenia sanitarnego poszło o tyle łatwo, że przy rozłożonej elektryce i specyficznym układzie łazienek, nie było za wiele opcji do zmiany:)

Natomiast sam dobór płytek także poszedł całkiem łatwo. Udało nam się z mężem znaleźć (już przy pierwszej wizycie) dwa podobające się nam obojgu zestawienia płytek Domino - zestaw Pinia (łazienka górna) i zestaw Kalma (łazienka dolna).

 

To co według mnie najtrudniejsze - czyli takie dobranie różnych płytek w różne miejsca, by to ładnie wyglądało i tworzyło jakąś sensowną całość - poszło całkiem miło i przyjemnie, dzięki doświadczeniu naszego projektanta. Większość ułożenia jest taka, jak zaproponował.

 

Mnie się nasze łazienki na projekcie bardzo podobają - mam nadzieję, że w rzeczywistości będa sprawiać podobnie przyjemne wrażenie:).

Mąż też nawet zadowolony, bo dostanie ten nieszczęsny drugi prysznic w dolnej łazience. Kosztem pralki i suszarki wstawione słupkiem do górnej łazienki, obok komina. To tworzy trochę taki tunel na wejściu, ale na projekcie jest przewidziane 70cm głębokości na ten słupek. A pewnie poszukamy jakiejś pralki i suszarki “slim”, która będą węższe.

 

Tak wygląda projekt łazienki na poddaszu (płytki Domino Pinia):

IuIV4O.jpg

 

Bg5psk.jpg

 

xbuBCo.jpg

 

Rozważamy tu jeszcze dwie zmiany:

 

Ciemne płytki + pionowy pasek listków w obszarze prysznica:

aBiEWx.jpg

 

Oraz listwę listków nad oknem:

OBdx2E.jpg

 

I projekt łazienki na parterze (Płytki Domino Kalma):

hHpkGS.jpg

 

BXT7CO.jpg

 

VkFZe3.jpg

 

I w tym wypadku rozważam dwie opcje przełamania “bladości”, “monotonii” ściany między drzwiami a umywalką.

Opcja 1:

cCmFnx.jpg

 

Opcja 2:

kQTtPO.jpg

 

W obu łazienkach okna mają kolor Złoty Dąb, drzwi wewnętrzne planujemy też w podobnym odcieniu. Wydaje mi się, że kolory powinny współgrać:)

Mamy jeszcze czas, by podjąć ostateczną decyzję w tych kilku zagadnieniach, jednak jestem w zasadzie pewna, że takie zestawienia płytek zostaną, bo mi się bardzo podobają;)

 

Wyceny na razie nie mamy, bo musimy domierzyć konkretne szczególiki, jak będzie już wylewka i sufit podwieszany, więc nie było sensu na razie liczyć.

Zastanawiam się też, czy do łazienek dawać parapety, czy też może zrobić je z płytek? Koszt chyba dużo większy nie będzie, a może by to jeszcze ładniej wyglądało? :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hydraulik, droga (sąsiada i dojazdowa)

 

07.06.2019 (piątek) mąż spotkał się na działce z hydraulikiem, a w następny poniedziałek (10.06.2019) ten zaczął już pracę.

Oczywiście na początku zadał nam mnóstwo trudnych pytań, na które nie do końca byliśmy przygotowani:)

“Baterie natynkowe? A może podtynkowe? Prysznice jakie? Natynkowe, podtynkowe?"

"Jeżeli podtynkowe, to kto montuje? Ja czy płytkarz? Jeżeli ja, to musicie kupić niedługo.”

“A przy wannie gdzie kran? Z przodu, z boku, z tyłu?”

“A w kotłowni gdzie zlew? Tu dajecie mały, czy może lepiej (ja tak radzę) większy dać, żeby móc myć większe gabarytowo rzeczy?”

 

Swoją drogą, bardzo sympatyczny facet. No i powiedział, że w zasadzie w następnym tygodniu można by już wylewki robić:) Jakoś to szybko, myślałam, że dłużej zejdzie. Zwłaszcza, że tynkowanie się ciągnęło i ciągnęło. Zobaczymy jednak, czy faktycznie będzie gotowe tak szybko:)

 

Kierownik budowy był obejrzeć tynki. Opierdzielił nas, że na takie upały okna uchyliliśmy:) Mówił, że lepiej żeby tynki schły swoim tempem, bo prz tych upałach i wietrzeniu to mogą popękać. To pozamykaliśmy te nieszczęsne okna. Mąż już panikuje, że “na pewno popękają”. A mnie to już… wszystko jedno. Grunt, że są na ścianach i schną:) Kierownik znalazł też kilka niedociągnięć tynków - brak kątów 90 stopni, kilka dołków (kilka mm różnicy). Mówił, żę powinni to tynkarze poprawić.

Mnie te niedociągnięcia nie przeszkadzają, bo nie są duże. Dla mnie nie są nawet zauważalne. Więc zastanawiamy się, czy by nie targować ceny za to:) Zwłaszcza, że tam było faktycznie te 580 m2 ponad tynków:)

Tak wygląda otynkowany salon (tynki jeszcze nie przetarte przez męża, gniazdka nie obrobione itd):

2gaZti.jpg

 

teSLna.jpg

 

w3KEOm.jpg

 

W końcu przeschła trochę ziemia, po wielu tygodniach naprzemiennych upałów i naprawdę mocnych opadów deszczu. Korzystając z okazji, nasz wykonawca naprawił nieszczęsną drogę sąsiada, wzdłuż naszej działki. Tą, co rozjeździły ciężkie samochody na jesieni podczas robienia fundamentów.

Bardzo się cieszymy, że to już zrobione. Jedne gnębiący nasz problem załatwiony, odfajkowany. Sąsiad z drogi zadowolony, możemy o tym temacie w końcu zapomnieć:)

 

Tak wyglądała droga sąsiada zanim tam namotalismy:

LgDTSj.jpg

 

Tak po tym, jak powstał nasz fundament (te deski po prawej stronie to przejście nad błotkiem…):

mSvKMW.jpg

 

A tak teraz:

8u065k.jpg

 

NMBUHm.jpg

 

Koszt: 5000 zł, poniósł go nasz wykonawca (dotrzymał słowa:)).

 

Strasznie nam ulżyło, że to udało się w końcu zrobić i sąsiad nie będzie przez nas bez drogi:)

 

Po naprawie drogi sąsiada, Pan Koparkowy (całkiem inny facet, który wie jak jeździć swoją maszyną i nie niszczy dachów ani studzienek kanalizacyjnych) zajął się drogą dojazdową.

 

Jak w końcu zrobić tą drogę, dyskutowaliśmy z zainteresowanymi sąsiadami kilka razy. Dosłownie wszyscy miotali się między tymczasowymi płytami (ale pod warunkiem ich obniżenia), a wysypaniem dużej warstwy gruzu z piachem i na to klińca. Wersja z płytami wydawała się pewniejsza, ale wychodziło drożej. W końcu stanęło na tym, że nasz wykonawca zabierze płyty, a na drogę pójdzie kliniec.

W dniu wykonywania drogi, jeden sąsiad zdecydował, że on jednak do siebie zostawia płyty. Tylko obniżone, bo były za wysoko położone. Jako że “namieszał w ostatniej chwili”, to sam zaoferował, że zapłaci większość kwoty za ten kawałek (a to połowa całości robionej drogi). Bardzo uczciwy facet:)

W efekcie mamy drogę zrobioną, w większości z płyt (zostało w końcu 16 z 29 płyt), a na końcu z klińca.

Droga wyszła fajna, więc myślę, że i sąsiedzi będą zadowoleni:)

 

Tak teraz wygląda nasza droga dojazdowa (mam nadzieję, że to już wersja ostateczna):

8E222Z.jpg

 

Koszt: 11600 zł (ale nie ponieśliśmy go sami, złożyli się z nami sąsiedzi).

 

Teraz z zagadnień “okołodrogowych” pozostała tylko kwestia odwodnienia. Ale może i to uda się jakoś w miarę bezboleśnie zrobić niedługo:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Projekt kuchni

 

Po wielu, wielu godzinach pracy w Ikea Online Planner mamy gotowy projekt kuchni. A nawet dwa:) A po drodze powstało ich wiele, wiele więcej:) Każdy był”ostateczny” po to, by po kilku dniach jednak dopatrzeć się w nim dużych wad i zmieniać na “lepsiejszy” :)

W pierwszym projekcie jest zlew narożny, w drugim - zlew zwykły, tradycyjny. To wymusza troszkę inne wielkości niektórych szaf.

Oba projekty wyszły całkiem fajnie. Myślę też, że kuchnia w takim rozkładzie powinna być praktyczna i wygodna w użytkowaniu. Chociaż bardziej mnie przekonuje projekt ze zlewem narożnym (i to z kilku powodów).

 

Projekt pierwszy (wg mnie lepszy) ze zlewem narożnym. Szafka narożna na dłuższej ścianie ma mieć front ścięty a nie kanciasty i na tym zlew narożny. Pod spodem wysuwane szuflady z koszami na śmieci. Taka szuflada miałaby ok 44 cm szerokości frontu.

PowRbd.png

 

TDQIJU.png

 

ImpsWw.png

 

I z grafiką:

yekh2R.png

 

Plusy tego układu:

Zlew narożny mi się po prostu bardzo podoba wizualnie

Zlew narożny zagospodarowuje róg blatu, który zazwyczaj pełni i tak jedynie funkcję magazynową

Odległość między zlewem narożnym a płytą indukcyjną to dobrze ponad 60 cm (w projekcie alternatywnym to jedynie 40 cm)

Szafka stojąca z szufladami na talerze, chochle i sztućce będzie miała 60 cm szerokości (zamiast 40 cm) więc będzie bardzo pojemna

Mikrofala podwieszona w kącie między płytą indukcyjną a ścianą, robot kuchenny obok mikro, a jeżeli się nie zmieści - z drugiej strony płyty indukcyjnej. W obu przypadkach obok okapu.

W każdej linii zabudowy mieszczą się szafki otwarte, przełamujące monotonię zabudowy, które bez żalu będzie można zwęzić kilka cm, żeby się zmieścił cały zestaw szafek

 

Minusy zlewu narożnego:

W Ikea nie mają szafki narożnej ze ścinanym (a nie kanciastym) frontem, więc jeżeli zdecydujemy się na Ikeę, to musimy tu coś wykombinować

 

 

Projekt alternatywny (rezerwowy, jeżeli ten ze zlewem narożnym nam z jakiegoś powodu nie wypali):

je2DfT.png

 

EoCz9q.png

 

i3xY18.png

 

Te screeny z Ikea Online Plannera nie oddają w pełni kolorów frontów. W rzeczywistości i front Askersund i czarne szafki otwarte prezentują się zdecydowanie lepiej:)

Nie ma też uwzględnionej szafeczki podwieszanej na mikrofalę (w kącie między piekarnikiem a ścianą w projekcie 1, oraz w kącie między oknem a zlewem w projekcie 2) i jakichś czarnych szafeczek podwieszonych nad blatem w rogu między oknem a przejściem do jadalni.

 

Na długiej ścianie między blatem a wiszącymi szafkami będzie panel szklany z grafiką. Na razie waham się między górskim krajobrazem (który bym wolała) a widokiem lasu (który chyba łatwiej będzie dopasować kolorystycznie) :)

 

Najbardziej podoba mi się zlew narożny (na szafce 90x90, z szufladą z sorterem śmieci pod zlewem), jednak w Ikea takiej opcji nie ma. A z kilku powodów (cena, czas, nikt nie robi łaski że meble raczy - za wynagrodzenie przecież - zrobić...) na poważnie rozważamy kupno mebli kuchennych w Ikea. Jednak chcę uzyskać wycenę od stolarza, zastanawiamy się też z mężem, czy by po prostu nie przerobić samemu szafki narożnej na taką pod zlew, z szufladami na śmieci pod zlewem:)

 

W obu projektach dolne szafki to w zasadzie same szuflady. Jest też kilka szuflad wewnętrznych, na zasadzie że:

- front szuflady średniej, a w nim szuflada mała i szuflada wewnętrzna mała (jedna przewidziana na sztućce, druga na chochle albo przyprawy)

- front szuflady dużej, a w nim szuflada duża (na garnki, patelnie, blaszki itp) i nad nim mała szuflada wewnętrzna (na pokrywki od tego co w szufladzie dużej) - to zestawienie jest w chyba 4 dużych szufladach:)

- w szafce pod zlewem mają być dwie szuflady (mała na detergenty i duża z sorterem śmieci). Jeżeli będzie zlew narożny, to musimy jakoś wykombinować, chociaż szuflady Ikea o szerokości 40cm by pasowały w zasadzie niemal idealnie… kwestia tylko co z frontem zrobić:)

- w drugiej szafce narożnej karuzela (tam mają być mąki, makarony, kasze itd - liczę na to, że karuzela pozwoli nie zapominać o produktach wciśniętych w głąb szafki)

 

Więc wstępny projekt kuchni mamy (a nawet projekt zastępczy też:)), wstępną wycenę z Ikei mamy (program wylicza na bieżąco), czekamy na wyceny dwóch polecanych stolarzy. Potem będziemy decydować gdzie kupujemy:)

Sądzę jednak, że Ikea będzie zdecydowanie tańsza. Kwestia tylko obczajenia, jak z kanciastej szafki narożnej zrobić szafkę pod zlew narożny (ze skosem na froncie i szufladami na dole).

 

Stolarze w Rzeszowie robią też w zasadzie łaskę,przyjmując klienta. Mówią wprost “deweloperzy oddali mnóstwo mieszkań, mamy dużo pracy” i nie są zainteresowani za bardzo nawet przyjazdem na pomiar i wstępną wycenę w ciągu dwóch najbliższych miesięcy...

 

Ikea mój projekt wycenia na około 8300 zł (meble). Z oświetleniem każdej szuflady (nawet każdej małej szuflady wewnętrznej) oraz oświetleniem blatu -10700zł. Przy czym do 23 lipca mają promocję, że za każdy 1000 zł wydany na meble kuchenne zwracają 100 zł w postaci bonu na kolejne zakupy. Więc wyszłoby jeszcze o 800-1000 zł taniej, zależnie od tego czy oświetlenie kuchenne wchodzi w promocję. Akurat na szafkę pod umywalkę do jednej łazienki:)

 

Na razie więc na poważnie rozważamy Ikeę, ale chcę też spotkać się z poleconym przez kolegę stolarzem. Podobno robi terminowo, dosyć szybko i niedrogo.Jestem bardzo ciekawa co powie na mój projekt kuchni i na ile go wyceni:) Jednak jak na razie już kilka razy przełożył spotkanie na pomiar, więc czekam i czekam na telefon…

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks później...

Wyceny kuchni i schodów

 

W końcu, po kilku falstartach, 14 czerwca udało mi się spotkać z polecanym stolarzem, specjalizującym się w meblach kuchennych.

Rozmawiałam z nim, zwrócił mi uwagę na kilka “klasycznych, popełnianych chyba przez wszystkich” błędów hydraulicznych. Np. przyłącze do zmywarki hydraulik zrobił dokładnie tam, gdzie mu pokazałam, że “będzie zmywarka”. A wg stolarza, to jest źle, ponieważ zmywarka musi przylegać do ściany. Przyłącz w tym miejscu oznacza, że będzie ona odsunięta od tej nieszczęsnej ściany o ok 10 cm. To z kolei oznacza, że będzie wystawać spod blatu, łamać linię zabudowy, itd. Ewentualnie może być przesunięta obok przyłącza - ale to niszczy cały mój, skrupulatnie zaplanowany, rozkład kuchni. Tak więc, przyłącz wody do zmywarki musi być przesunięty obok miejsca na zmywarkę. Wtedy stolarz w sąsiedniej szafeczce zrobi eleganckie drzwiczki, dzięki którym będzie łatwy dostęp do zaworu wody. Oby nigdy nie był potrzebny, aaaale…:)

Ta sama sytuacja ma miejsce chociażby w łazience na poddaszu, w miejscu gdzie ma stać pralka i suszarka (w słupku).

Rozmawiałam już z hydraulikiem odnośnie poprawienia tych rzeczy. Powiedział, że nie ma sprawy, ale zrobi to jak już będzie położony styropian. Trochę mnie to zdziwiło, no ale dobra. Daję mu kredyt zaufania, zobaczymy co z tego wyjdzie:)

 

Wracając do stolarza - bardzo sympatyczny, konkretny, normalny facet. Dało się z nim normalnie porozmawiać. Niestety kilku innych, poleconych!!, stolarzy, skreśliłam już, ponieważ nie dało się z nimi nawet porozmawiać. Zachowywali się, jakby robili łaskę, że za zapłatę wykonają - bądź co bądź - swoją pracę…

 

W każdym bądź razie, tydzień później dostałam już wyceny. Kuchnia ze zlewem narożnym, według mojego projektu (dzięki Ikea Online Planner). Ceny porównuję z tymi wyliczonymi przez Ikea, wliczając oświetlenie ledowe całego blatu oraz światełko w każdej szufladzie i szafkach narożnych (bo z tym wliczonym podał mi wycenę stolarz).

 

W Ikei wygląda to tak:

10500 zł (koszt mebli) + 460 zł (transport) + 1600 zł (montaż) + 50 zł za montaż każdego AGD zakupionego u nich/ +100 zł za montaż każdego AGD kupionego gdzie indziej.

Zakładając, że AGD podłączymy sami, otrzymujemy kwotę 12 560 zł za meble kuchenne.

Możemy zaoszczędzić, biorąc dostawę do Punktu Odbioru Towaru (za 29 zł) i do domu przewożąc te paczki przyczepką (co oznacza pewnie więcej niż jeden kurs). Kolejna, znaczna oszczędność, to samodzielny montaż. Po wnikliwej analizie:) doszłam do wniosku, że montaż mebli z Ikei to rzecz prosta, ale czasochłonna. Podobno to minimum 2 pełne dniówki dla dwóch osób.

No i największa wada - Ikea nie ma szafek narożnych ze ścinanym frontem. Tu by trzeba kombinować, tą szafkę dorabiać jakoś dodatkowo. To oznacza dodatkowe koszty i zapewne stratę czasu.

Plusy - w promocji dostalibyśmy bon na bodajże 1200 zł na kolejne zakupy (np szafkę pod umywalkę). No i 25 letnia gwarancja.

 

U stolarza:

Wycena porównywalna jakościowo (chyba) z Ikea - fronty z płyty:

11800 zł + 800 zł (dopłata za szuflady Bluma, bo w podstawowej wycenie są jakieś GTV) = 12600 zł.

Kwota w zasadzie ta sama co w Ikea, w tym transport, montaż mebli oraz montaż całego sprzętu AGD, okapu itd wliczony już.

Minusy - zdecydowanie nie ma 25 lat gwarancji:)

Plusy - szafka pod zlew narożny taka jak chcę, przycinaniem mebli żeby weszły będzie się martwił ktoś a nie my, dokładny pomiar blatu, żeby był parapetem też na czyjejś głowie, itd.:)

 

Po tej, jakże wnikliwej, analizie, oraz po potwierdzeniu u stolarza, że na wrzesień meble będą gotowe, zdecydowałam się na meble “na wymiar”. Po prostu, w naszym przypadku, Ikea się jednak nie opłaca.

 

Jednakże, po zdecydowaniu się na stolarza, pojawił się kolejny dylemat. Otóż zaproponował on drugi próg cenowy, z frontami lakierowanymi:

13600 zł + 800 zł (dopłata za Bluma) + 600 zł (dopłata za połysk szafek otwartych, żeby pasowały do lakierowanych, błyszczących frontów) = 15000 zł. Czyli już dosyć duża kwota (planowałam wydać 10 000 na meble kuchenne:().

Jednak, z tego co czytałam, fronty lakierowane są zdecydowanie trwalsze niż z okleiną.

Ich wadą jest jednak to, że łatwo się rysują. I jak mnie kilka rys na pewno nie będzie przeszkadzać, tak męża może już irytować.

 

Stolarz zaproponował też trzeci próg cenowy - meble z akrylowymi frontami. One podobno mają wszystkie zalety lakierowanych frontów, a nie mają ich wady - są odporne na zarysowania.

Jednakże tu cena plasuje się tak:

15000 zł + 800 zł (dopłata za Bluma) + 600 zł (dopłata za połysk szafek otwartych, żeby pasowały do błyszczących frontów) = 16400 zł.

Czyli kwota jeszcze wyższa.

Czytałam też, że akrylowe fronty mogą mieć różny kolor frontu i jego boków, a mnie zależy na frontach drewnopodobnych. Więc nie wiem czy nie będzie się to rzucać w oczy?

 

Planuję spotkać się ze stolarzem na ostateczny pomiar (po wylewkach), potwierdzenie szafek, blatu i dobranie kolorystyki i wtedy przyjrzeć się próbkom frontów lakierowanych i akrylowych.

 

W każdym bądź razie, teraz rozważamy te 3 opcje cenowe. Na którąś musimy się zdecydować, żeby stolarz mógł zacząć zamawiać materiały jak tylko będą wylewki:)

Decyzja trudna, bo planowałam wydać na meble 10000, na oświetlenie dodatkowe max 2000. Więc najbliższa tej kwocie jest wycena pierwsza, bez lakieru. Mąż jednak chciałby mieć te fronty lakierowane. Ale znowu jak mamy brać lakierowane za 15000, to czy nie lepiej dopłacić te 1400 zł (bo przecież przy 15000 to już nie jest dużo) i mieć wytrzymalsze niż lakierowane? Ale znowu - to już ponad 16000, więc dużo trochę… i kółko się zamyka...

 

Zastanawiam się też, czy to oświetlenie każdej szuflady ma sens? Upieram się przy tym, a może niepotrzebne to jest, taki bajer tylko, a winduje cenę? To kolejna kwestia do przemyślenia/ przeczytania/ obejrzenia:)

 

 

Ze spotkanie ze stolarzem wyszła jeszcze jedna korzyść - dał mi numer do swojego kolegi, zajmującego się okładzinami schodów. W zasadzie, na wiadomość, że mój kolega już z tym panem rozmawiał o wykończeniu schodów i usłyszał jako najszybszy termin styczeń-luty 2020 roku, a dla mnie to o dobre kilka miesięcy za późno, stolarz sam do kolegi zadzwonił. I przekonał go, by nas wcisnął na wcześniej (wrzesień):)

 

Pan od schodów przyjechał na wstępny pomiar i wycenę następnego dnia, w sobotę. Jego żona i dziecko poczekali w aucie, gdy on szybko obejrzał schody, pomierzył, porozmawiał z nami co byśmy chcieli, pokazał na tablecie kilka przez siebie wykonanych schodów i pojechał:) Tydzień później miałam wycenę: stopnie dębowe (zbliżone kolorem do paneli podłogowych) + fronty schodków (nie wiem jak sie to nazywa) z lacobelu lub płyty mdf (to chcę białe) + deska jako poręcz na ścianie między schodami a salonem + poręcz z rurkami biegnącymi równolegle do schodów wyżej: 9200 zł.

Na schody przeznaczyliśmy 10000 i pewnie tyle wyjdzie ostatecznie (bo to tylko wstępna wycena). Ale zdecydowaliśmy się. Stolarz ma przyjechać jak będą wylewki, dokonać dokładnego pomiaru, doustalamy szczegóły, kolor i będzie mógł zacząć pracę nad naszymi schodami. Montaż ma być we wrześniu:)

 

A dzisiaj (24 czerwca) majstrzy mieli w końcu zacząć rozkładać styropian. Mam nadzieję, że faktycznie zaczęli, bo czas ucieka.

Ale nie mam pojęcia, ile czasu może zająć rozłożenie styropianu, folii, kabli od podłogówki i zalanie wylewek w całym domu. Pewnie w tydzień nie zdążą? :(

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wyceny kuchni i schodów

 

Zastanawiam się też, czy to oświetlenie każdej szuflady ma sens? Upieram się przy tym, a może niepotrzebne to jest, taki bajer tylko, a winduje cenę? To kolejna kwestia do przemyślenia/ przeczytania/ obejrzenia:)

 

:(

 

 

 

 

Witam, mysle, ze to tylko bajer, ktory niepotrzebnie podwyzszy cene. Jakies oswietlenie kuchi chyba bedzie, bo nie masz przeciez zamiaru gotowac w ciemnosciach ? :) Mam 15 szuflad i nie odczuwam potrzeby oswietlania ich wnetrz.

 

 

 

Jesli chcesz ciac koszty, to moze zastanow sie rowniez nad szufladami wewnetrznymi ? Fakt, wyglada to duzo ladniej, taka rowna, jednolita powierzchnia, ale osobiscie, gdybym musiala otwierac najpierw jedna szuflade (czy szafke), a potem druga, po to tylko, by zlapac jakis widelec, czy przyprawe, to by szybko zaczelo mnie to wnerwiac. Poza tym, pojemnosc tych szuflad jest mniejsza, bo przeciez musza sie zmiescic w szufladach zewnetrznych. Dla mnie, jedyna zaleta takiego rozwiazania jest wzglad estetyczny - ale w kuchni i lazience wybieralam funkcjonalnosc.

Oczywiscie, jest to tylko moja opinia, a moze zrozumialam cos nie tak z tymi szafkami i szufladami ?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dobrze zrozumiałam że pod zlewem planujesz dwie szuflady w tym jedna z sortownikiem ? Jeśli tak to wydaje mi się to niewykonalne .... szafki niechby nawet były na 92 wysokie to odchodzi 10 cm na nóżki , 4 na blat , 20 na komorę zlewu i zostaje raptem 58 cm a gdzie tu jeszcze rurki odpływowe od zlewu (nawet te płaskie potrzebują jednak te kilka centymetrów). Dostęp do górnych szafek w rogu nad zlewem przy planowanym kształcie szafki narożnej też może być nie lada wyzwaniem - warto to przemyśleć ... urządzanie kuchni to zazwyczaj walka serca z rozumem a zważywszy że ma nam służyć jakiś czas warto przemyśleć wszystko bardzo dokładnie by potem było możliwie najwygodniej :yes:
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lookatorka, te szuflady pod zlewem, to juz mnie stolarz uświadomił, że to nierealne:( Jedna (kosz na smieci z sortownikiem) tylko tam wejdzie. I nic wiecej. Tak jak napisałaś:)

W górnych szafkach nad zlewem chce ociekacz mieć, ale przy zmywarce liczę na to, że on nie będzie przepełniony:), więc powinno dac się korzystac wygodnie chyba?

W narożniku, koło okna, chcę dac poleczki otwarte, bardziej do ozdoby (i zachowania ciągłości zabudowy), niż do używania. Myślałam dac tam np. zdjecia. Kwiatki, jeżeli podlewanie ich nie bedzie zbyt uciążliwe, itp.:)

 

Przez chwilę rozwazalam nad zlewem szafke wisząca ze skosnym frontem, jak ta na zlew. Ale tam jest tylko niecałe 40cm od sciany do okna, więc tak się chyba nie da.

Dlatego właśnie te poleczki otwarte tam zaplanowałam:)

 

Zlew narożny mi sie bardzo podoba i z tego nie chce zrezygnować. No i w tej opcji mam dużo blatu roboczego i fajne (a przynajmniej tak mi sie wydaje) odstępy między zlewem a płytą indukcyjna, płytą a sciana itp.

 

Aczkolwiek (za twoją radą) chyba jeszcze będę kombinować coś z tymi szafkami wiszacymi nad zlewem:)

Najwyżej nic więcej nie wymyślę:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mysle, ze jednak jakas plytka szuflada na gabki, szczoteczki, otwieracze do konserw itp powinna sie mimo wszystko zmiescic. Nozki nie musza miec 10 cm. - niech ten stolarz troche pokombinuje. Mam zlew Domsjo z przeznaczona mu szafka i dwiema szufladami. Fakt, nie mam sortownika, ale ta mala szuflada nie musi dochodzic do samej sciany, moze byc duzo plytsza, a bedzie na pewno bardzo przydatna. Sa zreszta rowniez juz gotowe szuflady, z wycieciem na armature, jest na czym sie wzorowac. Moja nie ma takiego wyciecia, bo Ikea robi odplywy, ktore mozna dosunac na plasko do sciany. Podobniez inni tez robia takim systemem. To wszystko jest do dokladnego przeliczenia, i moze sie uda.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Właśnie w Ikea Online Planner zwykła szafka pod zlew ma dwie szuflady: dużą i małą. I ja tak chciałam – w małej detergenty, gąbki itd, a w dużej kosz na smieci z sorterem. Stolarz powiedział, że się nie zmieści ta mała. Ale jednak wrócę z nim do tego tematu i będę się upierać. Faktycznie nawet krótsza jakby była, to zawsze będzie to miejse na płyn do mycia naczyć czy tabletki do zmywarki.

 

Zamierzam też jeszcze raz przemysleć te szuflady wewnętrzne itd:)

 

Zastanawiam się też nad wysokością ścianek bocznych w szufladach dużych (głębokich). Jeżeli w szufladzie zamierzam trzymać któreś z tych rzeczy:

- talerze (na stojakach)

- garnki

- pokrywki (tu chyba mała szuflada wystarczy?)

- patelnie

- blaszki

To czy ścianki boczne szuflady mogą być standardowe (niskie), czy też raczej lepiej dopłacić i mieć je wyższe?

Do stojaków na talerze, z tego co czytałam, nakłada się chyba na niskie (standardowe) ścianki szuflad specjalne relingi. I do nich się przyczepia te stojaki. Ale z przypadu reszty sprzętów nie wiem, cyz same maty antypoślizgowe wystarczają, by te rzeczy nie latały po szufladach i nie wypadały bokami?

 

Mam wrażenie (w zasadzie to pewność nawet), że mniej było u nas rozkminiania przy wyborze projektu, zmianach w nim itd, niż w zaplanowaniu jednego pomieszczenia w domu... Ehhh....:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lookatorka, te szuflady pod zlewem, to juz mnie stolarz uświadomił, że to nierealne:( Jedna (kosz na smieci z sortownikiem) tylko tam wejdzie. I nic wiecej. Tak jak napisałaś:)

W górnych szafkach nad zlewem chce ociekacz mieć, ale przy zmywarce liczę na to, że on nie będzie przepełniony:), więc powinno dac się korzystac wygodnie chyba?

W narożniku, koło okna, chcę dac poleczki otwarte, bardziej do ozdoby (i zachowania ciągłości zabudowy), niż do używania. Myślałam dac tam np. zdjecia. Kwiatki, jeżeli podlewanie ich nie bedzie zbyt uciążliwe, itp.:)

 

Przez chwilę rozwazalam nad zlewem szafke wisząca ze skosnym frontem, jak ta na zlew. Ale tam jest tylko niecałe 40cm od sciany do okna, więc tak się chyba nie da.

Dlatego właśnie te poleczki otwarte tam zaplanowałam:)

 

Zlew narożny mi sie bardzo podoba i z tego nie chce zrezygnować. No i w tej opcji mam dużo blatu roboczego i fajne (a przynajmniej tak mi sie wydaje) odstępy między zlewem a płytą indukcyjna, płytą a sciana itp.

 

Aczkolwiek (za twoją radą) chyba jeszcze będę kombinować coś z tymi szafkami wiszacymi nad zlewem:)

Najwyżej nic więcej nie wymyślę:)

 

No masz trudną tą kuchnię do umeblowania tak żeby było i ślicznie i praktycznie ... może warto by było wybrać się do jakiegoś dużego i zajmującego się tym nie od wczoraj studia kuchennego ? Profesjonalny projektant z doświadczeniem może sporo podpowiedzieć bo nie jedną kuchnię już widział, taki projekt kosztuje 200-400 zł i nie musisz się decydować na wykonanie mebli właśnie tam, dostajesz projekt z którego każdy stolarz może zrobić zabudowę, zrobią ci też wycenę z której dowiesz się na czym najbardziej popłynęłaś :p

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...