Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Wyl?garnie MAGISTRÓW - czy to fair ??


Gość M@riusz_Radom

Czy powinno się pozamykać wszystkie prywatne Wylęgarnie ?  

92 użytkowników zagłosowało

  1. 1. Czy powinno się pozamykać wszystkie prywatne Wylęgarnie ?



Recommended Posts

Drogi Mariuszu z Radomia

Zapewniam Cię, że nie wisi mi kto leczy mnie czy moich bliskich. Chcę Ci tylko dać do zrozumienia, że staram się unikać ludzi niewartych znajomości z nimi (ani też współpracy) i mam świadomość, że tacy istnieją. Proszę nie rób ze mnie idiotki udawadniając w ten sposób, że jestem niespełna rozumu zgodnie z Twoją teorią o absolwentach prywatnych szkół. Jeszcze trochę i ludzi z Radomia też wrzucę do jednego worka (podążając Twoim tokiem myślenia).

Bez pozdrowień MM

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 400
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Nie, nie byłam w Stanach ale wiem b. dużo nt. tamtejszego systemu edukacji (moja promotor wykładała przez wiele lat na amerykańskiej uczelni, zresztą mój kierunek studiów jest bezpośrednio związany z tym krajem, polityką, edukacją, kulturą)

 

Aha, no to wygląda na to, że z racji polskiej mentalności : nie byłam, nie widziałam, ale WIEM lepiej ;) Ja troche tam mieszkałem więc mam jako takie pojęcie na temat ich szkolnictwa, zdanie też sobie zdązyłem o jego poziomie wyrobić.. Jednak mimo wszystko proponuje zapytać profesora na czym polega fenomen WYŻSZYCH uczelni w stanach i zasadach ich finansowania

Mariusz, nie trzeba wszędzie byći wszystko wiedzieć, można poznawać rzeczy dzieki doświadczeniominnych. Na księżycu czy Antaktydzie też nie byłam, a wiem, jak wyglądaja i jakie są tam warunki.

 

A czy Ty, Mariuszu, studiowałeś na prywatnej uczelni? Bo wydaje mi się, iz kompletnie nie wiesz, na jakich zasadach to działa, serio.

 

Nie, kończyłem państwową szkołę. Za to mam duuużo znajomych którzy właśnie kończą prywatne szkoły, mam porównanie ;)

Aha, no to wygląda na to, że z racji polskiej mentalności : nie byłem, nie widziałam, ale WIEM lepiej, bo mam znajomych, którzy byli i widzieli.

 

 

No właśnie o to chodzi. Jakbyś był jedynym magistrem inżynierem na ulicy, czy może nawet w dzielnicy, to z dumą umieszczałbyś sobie mgr inż. przed nazwiskiem. A tak, jestes tylko jednym z wielu. Już nie błyszczysz, i stąd ta zawiść.

 

Wiesz co Magdo, nie będę się wdawał w dyskusje z Tobą to to bezcelowe i jak dla mnie, przynajmniej w tej materii, to strata czasu..

Znów wychodzi z Ciebie polska mentalnosc, wiesz lepiej niż ja co ze mnie wychodzi i czemu mam takie zdanie a nie inne ;)

 

Ja poczekam tylko az taki niedouczony magisterek zaprojektuje Ci dom, niedouczeni instalatorzy będa wykańczać domy a niedouczeni lekarze leczyć Twoje dzieci.

Wiesz, Mariuszu, nie chcę Ciebie obrażać, ani ciągnąć głupie dyskusje, ale nie rozumiem po prostu, dlaczego ktokolwiek może mieć pretensje, że wiele osób ma tytuł magistra. Komu to przeszkadza?

I takie krótkie pytanie - Mariusz, skąd wiesz, czy architekt, który projektował Twój dom jest douczony? I że lekarz, który leczy Twoje dzieci jest douczony? Bo sam fakt ukończenia państwowej uczelni (a póki co akademie medyczne i politechniki, czy uczelnie techniczne są państwowe) nie świadczy, że ktoś naprawdę jest profesjonalistą.

Chyba kończę dyskusję, bo wchodzą emocje. Ja mam wykształcenie pedagogiczne, bardzo wiele osób z mojej rodziny pracuje w szkołach, mąż pracował na wyższej uczelni (państwowej, nawiasem mówiąc)- praca = praca dydaktyczna w ww. przypadkach i dla mnie to bardzo ważny temat, nawet osobisty, więc już się nie wypowiadam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[...] zgłosiło się ponad 50 osób w tym większość z Wylegarni - "koledzy" i innych szkolących w angielskim i NIE było mozna znaleźć wśród nich choćby jednej osoby która znałaby ten język w stopniu dobrym ?

No patrz pan... zapłacilim, a oni nas nie nauczyli...

Człowiek uczy się dla siebie, nie dla dyplomu, nie dla papiura, nie dla oceny. Tzn. przynajmniej tak powinno być...

 

PS: pomijam kwestię proponowanej stawki za ten etat - ale może tu szukać przyczyny ?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hmmm nie wiem za ktora opcja obstawac.

Ale chcialabym zauwazyc to ze panstwowe uczelnie tez wypuszczaja magistrow durni. Nie raz bywa ze student "wychodzi" sobie zaliczenie czy egzamin. Zanudzaja wykladowcow, laza za nimim az ci wkoncu dla swietego spokoju wstawiaja te 3-. Zdarza sie ze student 4 roku budownictwa nie wie co to twierdzenie Pitagorasa albo ile powinna wynosic suma katow w trojkacie.

Na 1 roku ucza sie jakiego rodzaju podpory mamy np. w belkach czy kratownicach. Studentka 5 roku zamiast mowic podpora przesuwna mowi - taki trojkat z wasami ( opis symbolu podpory).

Inna studentka konczac 5 rok budownictwa nie potrafi policzyc ilosci metrow do otynkowania. Sa oczywiscie i zdolni , madrzy studenci , ktorzy konczac studia sa przygotowani dobrze do zawodu, ale ja chcialam pokazac ze nie tylko prywatne uczelnie wypuszczaja gamoni.

Uczelnie panstwowe sa biedne, podczas calej nauki nie zapewniaja zadnych praktyk, nie ucza nowych programow tylko stare juz nieuzywane, nauka jezyka obcego jest prawie zerowa.

I niestety ale nauka na panstwowej uczelni nie jest wcale taka calkiem bezplatna. Poprawki zaliczen i egzaminow sa platne i to sporo. Zaczela sie robic paranoja , bo wykladowca dostaja dodatkowe wynagrodzenie za kazdego poprawiajacego studenta , ktory na poprawke chodzi do niego.

Oblewana jest wiec ponad polowa roku - tak wiec niejako bywa ze dla niejednego wykladowcy walka o kase przewyzsza chec nauczenia czegos studentow.

Mozna wiec spojrzec troszke z innej strony na uczelnie prywatna - daje lepsze przygotowanie bo : ma kase aby zapewnic studentom odpowiednia praktyke podczas nauki, ospowiedni nowoczesny sprzet na ktorym sie ucza i potem idac do pracy maja juz jakies pojecie. A nie tak jak student po panstwowej uczelni idzie i mowi ze umie program komputerowy "X " a pracodawca patrzy na niego i pyta czy on napewno skonczyl studia w tym roku czy moze 10lat temu. Uczelnie prywatne klada nacisk na nauke jezykow obcych - czesto nauka konczy sie egzaminem panstwowym.

Studenci prywatnych uczelni maja lepszy dostep do fachowych czasopism, ksiazek, sprzetu itp.

 

Kazda wiec forma nauki - panstwowa czy prywatna ma swoje zalety i wady. Ale nie mozna powiedziec ze ktos kto skonczyl prywatna uczelnie to napewno gamon, a ten kto panstwowa to uczciwie zdobyl tytul.

Bo to nie regola.

Ja widze wiele niedociagniec w uczelniach panstwowych.Wiem ze nie zawsze fachowo przygotowuja swoich absolwentow do pracy ze wzgledu wlasnie na brak funduszy.

Mysle ze obie uczelnie moga sie pochwalic i fachowcami i gamoniami.

Tytul pozwala napewno na lepszy start zawodowy . Na poczatek wyzszcze stanowisko i wynagrodzenie, ale pozniejsza praca zawodowa zweryfikuje wiedze i umiejetnosci kazdego absolwenta bez wzgledu na rodzaj uczelni jaka ukonczyl i umiejscowi kazdego na odpowiednim do wiedzy i doswiadczenia szczeblu zawodowej kariery.

Tak wiec moze niech sobie beda te uczelnie prywatne? :roll:

pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zdarzenie z życia wzięte, firma, dla której obecnie pracuje, potrzebowała człowieka do działu exportu, jedyny wymóg to dobra znajomość języka angielskiego, do resztu człowiek zostałby przyuczony.

 

Wiesz, że zgłosiło się ponad 50 osób w tym większość z Wylegarni - "koledzy" i innych szkolących w angielskim i NIE było mozna znaleźć wśród nich choćby jednej osoby która znałaby ten język w stopniu dobrym ?

Nie, nie mogę przejść obojętnie obok takiego tekstu. Mariuszu, a czy student jest bezwolnym przdmiotem, któremu dobra bądź zła uczelnia może napakować bądź nie napakować wiedzę do głowy bez jego aktywnego udziału? Otóż, moim daniem, w conajmniej 80% jakość i zakres posiadanej wiedzy nie zależy od uczelni, ale od dobrej woli i chęci nauki osoby uczącej się. Więc może to świadczy o tych ludziach, że nie chciało im się uczyć?

Inny przykład z mojego, tym razem, życia wzięty: w LO chodziłam do klasy z rozszerzonym programem jęz. angielskiego. Miałam więcej zajęć z tego przedmiotu niż z polskiego. I było to liceum państwowe, nie tam jakieś prywatne, publiczne, społeczne czy jeszcze inne. Nauczycielkę mieliśmy wszyscy (cała klasa) jedną i tę samą, pracowaliśmy w jednej grupie, wszyscy razem. I co? Na cała klasę (~25 osób) tylko 2, w tym ja, zdołały nauczyć sie tego języka w takim stopniu, żeby zdawać w nim maturę. Więc jeszcze raz - ilość wiedzy przyswojonej nie zależy od uczącego, a od uczonego.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zgadzam sie z Magdzia. Wiedza nie zalezy od rodzaju uczelni.

Zreszta u nas juz niedlugo nie bedzie panstwowych uczelni - wszystkie beda platne. Panstwo juz teraz nie stac na fundowanie bezplatnej nauki. Od tego roku zaprzestalo doplacac do akademikow, poprawki sa platne przez studentow itp.

No wiec niedlugo calkiem zniknie panstwowa uczelnia - albo zostanie tylko pod taka nazwa a i tak bedzie platna.

Wiec co wtedy ? beda same gamonie mgr? jak wtedy sklasyfikowac kto uczciwie dostal tytul a kto nie? idac w mysl ze ci co prywatna koncza to gamonie co za kase zdobyli tytul - beda same gamonie mgr w Polsce.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ilość wiedzy przyswojonej nie zależy od uczącego, a od uczonego.

 

Zdecydowanie zbyt daleko idące uogólnienie. Ilość wiedzy przyswojonej zależy zarówno od uczącego, jak i od uczonego.

 

A w ogóle to ja przepraszam, ale topik przekształca się w dyskusję o wyższości świąt Wielkiej Nocy nad świętami Bożego Narodzenia...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ilość wiedzy przyswojonej nie zależy od uczącego, a od uczonego.

 

Zdecydowanie zbyt daleko idące uogólnienie. Ilość wiedzy przyswojonej zależy zarówno od uczącego, jak i od uczonego.

 

A w ogóle to ja przepraszam, ale topik przekształca się w dyskusję o wyższości świąt Wielkiej Nocy nad świętami Bożego Narodzenia...

Nikt nikogo nie może zmusić do nauczenia się czegokolwiek. Nauczyciel może przekazać wiedzę, ale od ucznia zależy, czy ją przyswoi (zapamięta i będzie potrafił wykorzystać).

A dyskusja jak dyskusja. Na tym polegają dyskusje. Tu przynajmniej jest kulturalnie, nikt nikogo nie obraża. Miło jest podzielić się opiniami z innimi, którzy mają inne zdanie od naszego. Nie musimy sobie wzajemnie udowadniać, że mamy rację.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zgadzam się z Tomkiem, że nie chodzi tu o przylejanie komuś etykietki tępaka i niedouczonego magistra,ale o zwrócenie uwagi na sam problem bardzo niskiego poziomu edukacji u nas (nie tylko w szkołach prywatnych, tych kiepskich, bo są przecież tutaj rodzynki).Całe szczęście - praktyka (życie) weryfikuje to wykształcenie.

Tylko że jeśli na jedno miejsce w dobrej pracy jest kilkudziesięciu kandydatów, to nieraz Ci, którzy ciężko pracowali i uczyli się dla siebie,zgubią sie w tym tłumie.A jeśli nie mają pracy, to nie zdobywają doświadczenia i dla potencjalnego pracodawcy są mało wartościowi.

Dlatego chcę posłać dzieci na dobre uczelnie na zachodzie.Poznają perfekt języki obce i póki co na naszym rynku pracy nie będą miały wielkiej konkurencji.Tylko żeby mi te moje skarby gdzieś tam potem nie zostały :cry:

 

Małgosia.Dlaczego uważasz, że ktoś leczy swoje kompleksy?

Ja też nie piszę w swoim imieniu, bo mam 2 fakultety na cieżkiej uczelni i do pracy dostawałam się m.in. dzięki 5 nas dyplomie.A faktyczne umiejętności i tak przecież wychodzą dopiero "w praniu".Tylko że teraz,przy takim bezrobociu, jakie mamy ,wszystko się to rozmyło i zdezawualowało.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nikt nikogo nie może zmusić do nauczenia się czegokolwiek.

 

Ale może nakłonić, a to podstawa sukcesu. Przykład: mój belfer od historii (przedmiotu pierwotnie przeze mnie znienawidzonego) w liceum.

Święte słowa, ale to zależy od pasji nauczyciela i jego zdolności pedagogicznych, a nie od uczelni/szkoły, która go zatrudnia.

A nawiązując do podanego przeze mnie przykłądu anglistki - przecież ona starała się tak samo nakłonić wszystkich do nauki języka, nie pracowała z nami indywidualnie. A mimo wszystko tylko dwóm osobom chciało sie uczyć.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Magda.

Nie zgodzxę sie tym razem.Języki obce to nir tylko kwestia chęci ale też specyficznych zdolności i to akurat nie jest dobry przykład.Naprawdę od nauczyciela baaaardzo dużo zależy.Na mojej uczelni byli wykładowcy, np. prof.Wilczyński (ekonomista) czy prof.Mruk (marketingowiec) którzy tak ciekawie prowadzili zajęcia, że prawie nikt nie opuszczał tych zajęć, chociaż nikt nie był rozliczany z obecnosci.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dlatego chcę posłać dzieci na dobre uczelnie na zachodzie.Poznają perfekt języki obce i póki co na naszym rynku pracy nie będą miały wielkiej konkurencji.Tylko żeby mi te moje skarby gdzieś tam potem nie zostały :cry:

Mimi, sama znajomość języka obcego nie jest żadną kwalifikacją. Trzeba umiec coś ROBIĆ, na czymś się znać, a nie tylko potrafić mówić.

 

Małgosia.Dlaczego uważasz, że ktoś leczy swoje kompleksy?

Ja też nie piszę w swoim imieniu, bo mam 2 fakultety na cieżkiej uczelni i do pracy dostawałam się m.in. dzięki 5 nas dyplomie.A faktyczne umiejętności i tak przecież wychodzą dopiero "w praniu".Tylko że teraz,przy takim bezrobociu, jakie mamy ,wszystko się to rozmyło i zdezawualowało.

To chyba do mnie? O tych kompleksach tak sobie pomyślałam, że ktoś ma pretensje, że w tłumie innych mgr inż. zginie, że będzie jednym z tysiąca. Że wykształcenie się dewaluuje. A raczej tytuł magistra. To tak jak z telewizorami 40 lat temu. Jak ktoś miał, to był gość. A teraz mają wszyscy i to już nie jest żadna rewelacja. ALbo jak ktoś sobie postawi piękny dom wśród zwykłych domów, to widać go z daleka, odznacza się wśród szarości okolicy. Ale jak sąsiedzi budują piękne domy, to już coś kole w boku, bo juz ten nasz domek nie najpiękniejszy, ale jeden z pięknych.

jestem za tym, żeby społeczeństwo się kształciło, bo tytuł magistra na nawet najbardziej pośledniej uczelni daje człowiekowi więcej niż świadectwo ukończenia ZSZ, a im więcej wokół magistrów, tym mniej "zawodowców".

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

to zależy od pasji nauczyciela i jego zdolności pedagogicznych, a nie od uczelni/szkoły, która go zatrudnia.

 

No dobrze. Ale teraz zauważ: kadra w szkołach prywatnych wzięła się w w większości ze szkół i uczelni publicznych, nieprawdaż ? To zapytam przewrotnie: czy oni przeszli do prywatnych, by móc realizować swoje pasje pedagogiczne, czy z uwagi na pieniądze ? I czy te pieniądze nie przesłaniają na ogół tych pasji i zdolności ?

 

Ja nie twierdzę, ja tylko pytam...

 

tak sobie pomyślałam, że ktoś ma pretensje, że w tłumie innych mgr inż. zginie, że będzie jednym z tysiąca.

 

Może zginąć. Na szczęście nigdy nie przykładałem aż takiej wagi do swojego "mgr", choć np. widziałem różnicę w wykształceniu informatyków - mgr inż. Politechniki Śląskiej i informatyków mgr (bez inż.) Uniwersytetu Śląskiego. Że absolwentów uczelni prywatnych pominę litościwym milczeniem... ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jasna sprawa niech się kształcą. Niech studiują niech maturę chciaż zdadają. Byle później pracowali w naszym kraju. No bo niby kto będzie nasze emerytury wypracowywał. :wink: Jakoś w żadne nowe systemy emerytalne uwierzyć nie mogę, wszystko jakoś tak sie sprowadza do zasobności kiesy państwowej. Jeśli natomiast chodzi o porównanie szkół państwowych z "wylęgarniami" to specjalnie zdania nie mam. Skłaniam sie raczej do wyzszości dobrych starych z tradycjami - państwowych np. UW, UJ, AM, PW, SGH itp. Nie słyszałem jakoś jeszcze aby ktoś chwalił szkołe prywatną. Raczej znajomi którzy byli zmuszeni posłać swoje pociechy do tzw. "wylegarni" sa zawiedzeni i rozczarowani. Jeśli chodzi o rynek pracy to on raczej moim zdaniem rzadzi sie swoimi prawami. Sa rózne samorzady zawodowe i izby i tak naprawde to sie bardziej liczy niz kwitek z napisem mgr. :wink: - no ale bez tego kwitka to juz szanse całkiem cienkie sie wydaja. Z jakiej szkoły ma sie wykształcenie to raczej nie ma wpłuwu aczkolwiek słyszałem juz kilka razy że pracodawca olewał absolwentów "wylegarni" i bral pod uwagę tylko mgr'ów z państwowych uczelni. Generalnie wydaje mi sie że i w tych państwowych to tez poziom schodzi na psy. Byłem niedawno na swojej byłej uczelni po zaświadczenie RP7 i tak niechcacy polazłem pod dziekanat i sobie poczytałem co na tablicy wisiało. Jak popatrzyłem na plan zajęc to jakiś taki mocno okrojony mi się wydał. Zajęć jakos tak sporo mniej było niz za moich czasów. No ale może teraz są jakieś skuteczniejsze i lepsze metody nauczania :wink:

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...