Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

KORONAWIRUS - przydatne informacje, walka z mitami i plotkami


d7d

Recommended Posts

Przechodzisz sam siebie. Podważasz to co powiedział profesor i to wirusolog? Humanista wie lepiej niż prawdziwy fachowiec. Ty dalej tego nie rozumiesz.

...

Ja pierdzu , ale Ty manipulujesz. Ty masz jakieś problemy. Dodatkowo to co wyżej.

...

 

Tak, podważam to co powiedział w twoim rozumowaniu, profesor i wirusolog.

Te wirusy różnią się nie tylko nazwą.

 

Na "ja pierdzu" polecam Espumisan MAX.

Niektórym pomaga.

 

Prof. Krzysztof Simon ma rację.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 17,9k
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

  • kulibob

    2233

  • d7d

    1885

  • fotohobby

    1552

  • Kaizen

    980

Najaktywniejsi w wątku

Dodane zdjęcia

Tak, podważam to co powiedział w twoim rozumowaniu, profesor i wirusolog.

Te wirusy różnią się nie tylko nazwą.

No to jeszcze jedna próba.

 

Prof Włodzimierz Gut Doradca Głównego Inspektora Sanitarnego na pytanie,

czym różni się koronawirus od zwykłego przeziębienia, czy grypy,
odpowiada:
nazwą.

 

 

Na "ja pierdzu" polecam Espumisan MAX.

Niektórym pomaga.

Jesteś niesamowity.

 

Prof. Krzysztof Simon ma rację.

 

Prof. Simon: dla 80 proc. ludzi choroba wywołana koronawirusem przebiega jak przeziębienie

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Który profesor tak powiedział?

Nie wstydź się! Napisz - który!

 

Adam M.

 

Yoda wrzuciłem kiedyś, że prof. Gut powiedział, że koronawirus różni się od grypy nazwą. Oczywiście @d7d ma inne zdanie. Humanista, któremu biologia na poziomie szkoły podstawowej jest kompletnie obca, ale d7d wie lepiej. Nie wiesz o tym.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Już Ci pisałem, ze co innego maska na sali operacyjnej, a co innego maska skitrana w gaciach GIS.

 

I tu bym polemizował. Tylko jak chirurgowi wytłumaczyć ,że w sumie nie ma potrzeby nosić maski w czasie operacji bo przecież jest zdrowy.W wolnym kraju żyjesz to jej nie musisz nosić.Jak piszesz nie zarażasz Ty ani nie zarażą Ciebie.Takie to trochę aż za bardzo lakoniczne , a powinno być bardziej rozwinięte choćby tekstowo. Temat jest już naciągany. Ścieranie dwóch obozów nosić czy nie nosić , dezynfekować łapki czy nie to tak jak z wyjściem z WC po załatwieniu potrzeby fizjologicznej. Wystarczy stanąć przed lustrem w markecie , myć łapki i patrzeć jaka rzesza opróżnionych z pomieszczenia potrzeb dezynfekuje łapki. Żenua.

Edytowane przez niktspecjalny
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Osobiście uważam, że taka młoda to już niestety nie jestem, a przeżyłam wystarczająco wiele.

Wystarczająco wiele cierpienia, śmierci, rozpaczy i bólu się w życiu naoglądałam.

Wizyty w hospicjum jako nastolatki śniły mi się po nocach jeszcze wiele miesięcy później. Swoje też widziałam, słyszałam i sama wycierpiałam podczas pobytów na patologii ciąży.

Pamiętam też, co czułam, gdy zwijałam się z bólu podczas poronienia i odmawiałam jakiejkolwiek pomocy. Bo byłam przekonana, że ten ból i cierpienie mi się należy, bo przecież to mój organizm zabił moje dziecko…

 

Więc po moich doświadczeniach dotychczasowych obecna sytuacja nie jest tak niekomfortowa, jak myślisz. Ale nie zmienia to faktu, że staram się patrzeć na świat z dystansem.

 

 

 

Mówisz, że Twoja wnusia chodzi do przedszkola. Jak przedszkola zamknęli, to kto się nią zajmował? Fajnie było tej osobie to łączyć z pracą? Moja córka chodzi do przedszkola prywatnego. Jak je zamknęli i musieliśmy pracować mając ją pod opieką, to za przedszkole oczywiście wciąż musieliśmy zapłacić.

 

Rozumiem też, że opiekun prowadzi ją do przedszkola w maseczce, a potem zostawia dziecko bez maseczki i rękawiczek opiekunkom bez maseczek i rękawiczek na wiele godzin. Potem rodzic może wejść do przedszkola po swoje dziecko tylko odpowiednio zabezpieczony. Naprawdę widzisz w tym logikę?

Czy jest możliwe, żeby rodzic mający jakiegokolwiek wirusa nie przekazał go swojemu małemu dziecku? Przecież dzieci w domu się tuli, całuje, nosi na rękach codziennie...

 

A skoro z dzieci robimy “przekaźniki wirusa”, to nie ma znaczenia czy opiekunki są w grupie ryzyka czy nie - bo przecież same mogą go przenieść dalej, na swoich bliskich.

Czy więc - wierząc w niebezpiecznego wirusa - nie postępuje się wbrew własnym przekonaniom i sumieniu, prowadząc codziennie dziecko do przedszkola? Narażając życie bezbronnych opiekunek, które przecież muszą pracować, by mieć za co żyć, oraz ich rodzin?

 

Druga sprawa - obcy ludzie, których mijasz w sklepie są dla Ciebie zagrożeniem i chcesz by nosili maseczki. Nieważne, w jakim są wieku, nieważne jakie mają wskazania czy przeciwwskazania. Ale jednocześnie wnuczka, która chodzi do przedszkola, więc ma kontakt z innymi dziećmi i ich opiekunami, dla Ciebie tym zagrożeniem nie jest? No chyba, że spotykasz się z nią, ale jej każesz nosić maseczkę i trzymać dystans?

 

Ja po prostu nie widzę w tym logiki, a same sprzeczności.

 

 

 

Ja staram się żyć normalnie i unikać tłumów od zawsze, ale nigdy nie zmuszałam do tego innych. Z prywatnych powodów nienawidzę, gdy ktoś narusza moją przestrzeń osobistą i sama zawsze trzymam pewien dystans od innych ludzi - ale w tej całej atmosferze grozy nie w tym jest przecież problem.

 

 

 

Ze szkołą chodziło mi o to samo co z przedszkolem. Rodzic prowadzi dziecko w maseczce, po czym dziecko w szkole jest X godzin bez maseczki. Rodzic przychodzi je odebrać i ma mieć maseczkę - ma to jakikolwiek sens?

 

Jeżeli nie ma, to opcje są dwie - albo dzieci i nauczyciele mają maseczki cały czas założone (jeżeli tak, to czy pierwszoklasista powinien kilka godzin dziennie mieć maseczkę? A dziecko w zerówce? A co z WF-em? Mają ćwiczyć w maseczkach? A jedzenie?). Druga opcja - nauczanie zdalne (i znowu setki pytań - jak wielkie skutki społeczne i psychologiczne będzie to miało na te dzieci? Jak wielkie skutki gospodarcze? Kto ma je pilnować? Matki? Mają rezygnować z pracy? To z czego się utrzymywać? Przejść na zasiłek? Dlaczego mają być zmuszone do przerwania pracy i uzależniania się finansowego od kogoś, męża czy państwa? Jak długo ma to trwać?).

 

Moim zdaniem nie można stwierdzić: “To jest sytuacja tymczasowa, trzeba zacisnąć zęby i przetrwać”, nie mając żadnego pojęcia czy wyobrażenia, jak długo to ma trwać. Nie odpowiadanie na takie podstawowe pytania, to chowanie głowy w piasek na zasadzie: “Ma być tak, jak ja chcę i już. Reszta nie ma znaczenia!”. A to nieprawda - bo cała ta reszta także ma olbrzymie znaczenie.

 

Natomiast nie wiem, jakie pojęcia mylę? To nie ja użyłam porównania maseczek i obostrzeń do kagańca i smyczy, ludzi do psów (nie uwłaczając czworonogom), ograniczeń narzucanych całemu społeczeństwu do diety chorego człowieka. To wszystko są porównania, które Ty zdecydowałaś się w tej dyskusji użyć.

 

 

 

Nie zrozumiałaś mnie - ja nie wierzę bezpodstawnie, że jakakolwiek szczepionka nagle będzie wybawieniem. Więc u mnie żadnej iskierki nadziei nie ma:)

Skąd masz pewność, że będzie taka skuteczna? Szczepionka przeciw grypie jest od ilu lat dostępna, a jakoś grypa dalej istnieje? Są też przecież inne wirusy, na które nie ma szczepionki, albo jej skuteczność nie jest jakaś duża. Więc skąd nagle takie przekonanie że już zaraz, niedługo, będzie dostępna skuteczna szczepionka?

 

 

 

Tydzień spędziliśmy nad morzem - już po sezonie, ludzi było stosunkowo mało (zwłaszcza że pogoda plażowa to była przez dwa dni…). Ale mimo tego, że sezon się skończył i ludzi było mało, widać było wyraźnie, że zalecenia odnośnie maseczek i dystansu nie są stosowane. Nietrudno sobie wyobrazić, jak to wyglądało w sezonie.

 

I tu rodzi się pytanie - jeżeli ten koronawirus jest taki zaraźliwy i niebezpieczny, to jakim cudem te wszystkie turystyczne miejscowości nie przeszły kryzysu już w połowie wakacji?

Przecież do tej pory to w tych miejscowościach nie ostałby się chyba nikt z grupy ryzyka.

 

Inna sprawa, że te zalecenia sensu nie mają. Wchodzę do restauracji i mam mieć maseczkę. Siadam przy stole i już nie muszę jej mieć. Wstaję do ubikacji - rozumiem, że powinnam z kieszeni wyciągnąć kolejną hermetycznie zapakowaną maseczkę? Potem wracam do stołu i kontynuuję jedzenie, czy piję kawę - więc maseczkę ściągam. Gdy chcę wyjść - powinnam mieć maseczkę? Jeżeli tak, to rozumiem, że powinna to być kolejna hermetycznie zapakowana sztuka? Na powietrzu maseczkę mogę ściągnąć, ale jak po 5 minutach dziecko poprosi o loda, to muszę wyciągnąć nową sztukę, żeby wejść do kawiarni tego loda kupić? Jak po godzinie spaceru będę chciała wejść do księgarni, to kolejna sztuka maseczki potrzebna? Przecież to jest po prostu nierealne w trybie wakacyjnym.

 

Tak jak mówiłam, dla mnie to wszystko jest po prostu pozbawione logiki.

 

Ale pochwalony przekaz. Ja tylko jeden mały przykład.Idziesz bez maski jesteś zdrowa masz inne poglądy.Ok .Mija Cię nagle ktoś i kicha kilkukrotnie czego przewidzieć się nie da.Jak rozumiem nic sobie z tego nie robisz.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wystarczy popatrzeć na Białoruś.

Tam już dawno powinien być straszliwy kryzys służby zdrowia, ludzie leżący na ulicach i trumny wywożone ciężarówkami.

Tyle tych wielotysięcznych manifestacji i bijatyk z milicją i może 1% ludzi nosi maseczki.

Chyba ten wirus boi się Łukaszenki i Białoruś omija. :)

 

U nas jedno wesele potrafi wpędzić miasto do czerwonej strefy.

 

Bo Łukaszenka powiedział że nie dał się przekupić dolarami , podobno 900 mln dolarów mu oferowano ale odmówił tak przynajmniej gadał , być może coś w tym jest i jakiś cel w tym też jest kto to wie w tych idiotycznych czasach wszystko jest możliwe , mało tych kanali siedzi w tych tajnych organizacjach .

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Yoda wrzuciłem kiedyś, że prof. Gut powiedział, że koronawirus różni się od grypy nazwą. Oczywiście @d7d ma inne zdanie. Humanista, któremu biologia na poziomie szkoły podstawowej jest kompletnie obca, ale d7d wie lepiej. Nie wiesz o tym.

 

Żeby tylko biologia...

Z logiką - to już tragedia, chociaż arytmetykę zna.

Zarzuca wszystkim, że nie są autorytetami i nie są zdolni do sensownej oceny tego, co nas otacza.

Autorytet jakiś nam pokazuje... "Prof. Krzysztof Simon ma rację. "

No to chciałem się dowiedzieć jakiż to autorytet stwierdził, że Krzysztof Simon jest autorytetem.

Ale nie odpowiedział.

Pewnie to była tylko jego, ignoranta, ocena sytuacji.

Chłopina nie widzi, ze każdy ma własną ocenę sytuacji?

:lol:

 

Adam M.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mówisz na zdrowie i idziesz dalej, bo nawet z maseczką na twarzy nie jesteś przed tym chroniony.

 

Przepraszam za głupi przykład.Za chwile Polska stanie przed kolejnym niegroźnym z pozoru dla Ciebie także , problemem.Smog , wielokrotnie tu wałkowany.Powiedz mi czy Ty jak Ci media wyliczą ,pokażą w telewizorni,że w Twojej miejscowości są znaczne przekroczenia to jak rozumiem powiesz ,że bzdury i maseczki nosić nie musisz (płucka Ci to przefiltrują) ponieważ taka maseczka przed smogiem Cie nie uchroni.Dlaczego bo go nie ma. Jak w tej naszej ukochanej Polsce wejdziesz do sklepu bez maseczki (podchodzę do tego stricte materialnie) ,zostaniesz ukarany mandatem bo taki wymóg ,mandatu nie przyjmiesz i w sądzie wygrasz ,oczywiście jak ekspedientka dostanie mandat mimo ,że Cie upominała , co powiesz ...? Jak rozumiem ,że jej sprawa i niech się martwi sama jak uwierzyła w tą daleko postępującą głupotę.

 

Czytałem te zielonogórskie przeprosiny. Bardzo pouczające. A propos autorytetów.Ktoś wyżej pokazuje tu jakiś autorytet " Prezydent Zielonej Góry ,Janusz Kubicki " ,oczywiście ma rację to mam podobne pytanko.Kto wierzy takiemu autorytetowi i czy jest nim naprawdę ?

Edytowane przez niktspecjalny
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeden głupi przykład za drugim. To nie ja, sam go tak nazwałeś.

Smog to ja sobie zmierzę własnym przyrządem i wiara w telewizję mi nie potrzebna.

Siedzę wtedy w domu z rekuperacją i filtrem na smog.

Na smog od sąsiadów wpływu nie mam. Swojego nie produkuję.

 

 

No widzę skutki propagandy telewizyjnej.

Ja w sklepie za brak maseczki mogę dostać mandat i go nie przyjmę bo jest bezprawny, ale ekspedienta jest bezpieczna bo jej za mnie mandatu nikt dać nie może.

Mandat może dostać właściciel sklepu jak nie zapewni swojemu personelowi środków ochrony.

 

No to mnie uspokoiłeś i chyba wszystkich czytających te chwytliwe nieprawdziwe powiedzonka.Jak to nieprawdą można manipulować.Smog smogiem ale maseczka na niego ma być czy nie ? Nie wierzysz w telewizornie ? Przyjedź do Zakopca w tym sezonie zimowym. Weź swoje przyrządy i delektuj się okolicą.Powiadasz ,że swojego (smogu ) w dobie wirusa produkować nie będziesz ? Popatrz jaki jest fajny kompromis.Po co więc Ci te filtry jak nie produkujesz w/w ? Co do mandatu pełna zgoda ,bezprawny i bezpodstawny , a sąd to Ci może.Konsekwencje dla ekspedientki nie musza wypływać z Sanepidu czy Straży Miejskiej albo policji jak pajdę dostanie właściciel to on już sobie dzięki Tobie sprawę szybko z ekspedientką rozwiąże.Zwariowane to troszkę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

stos, ale nosisz maseczkę tam gdzie przepisy wymagają czy nie? Jeśli nie, to dlaczego? Krótko i na temat.

 

To może ja odpowiem.

W sklepach dużych noszę maseczkę - zakładam tuż przed wejściem, robię tak szybko zakupy jak się da i na zewnątrz od razu ją ściągam. Zakładam nie dlatego, że widzę w tym jakikolwiek sens - wręcz przeciwnie, sensu i logiki w obecnym podejściu nie widzę za grosz. Zakładam dla świętego spokoju.

Moje dziecko ma 3 lata więc “nie musi” tego cholerstwa mieć zakładanego. Jakby miała te bodajże 4 lata i miała mieć założone - i tak bym jej nie założyła.

W sklepie lokalnym maseczkę zakładam tuż przed wejściem, ściągam tuż po wyjściu - bo właściciel poprosił o to klientów - i znowu nie dlatego, że widzi w tym jakikolwiek sens - a po prostu Sanepid łaził i straszył karami od 500 do 5000 zł właścicieli tych malutkich lokalnych sklepików.

Czy to legalne kary, czy nie - nie wiem i w sumie nie ma to znaczenia. Istotne jest to, że go zastraszyli i zmusili do przestrzegania wymogu maseczek, więc jest tak, jak wielu chce...

 

W przedszkolu nie zakładam maseczki, tak samo jak żaden inny rodzic. Nikt tego od nas nie wymaga. I znowu - sensu w tym nie widzę, skoro potem zostawiam moje dziecko (tą straszliwą, zabójczą “bombę biologiczną”) opiekunkom na 7 godzin. One zresztą uważają tak samo…

 

Na wakacjach maseczki nie zakładałam. Próbowałam się dostosować pierwszego dnia (bo mnie tak nauczyli, że jak głupia się do “żądań” stosuję, nawet jak uważam je ze bezsensowne), ale zrezygnowałam. Bo to po prostu była tak śmieszna, że aż smutna szopka. Przed restauracją ubieramy maseczki (4 rodziców, bo 2 dzieci już nie). Wchodzimy do środka, siadamy. Ściągamy maseczki. Zamawiamy jedzenie. Córeczka chce siku. Więc pędem założyć maseczkę, żeby z nią pójść do wc. Powrót, ściąganie maseczki, żeby zjeść. I ubieranie, żeby od stolika do wyjścia przejść. Naprawdę - gdzie w tym logika, gdzie w tym sens? Więc tą szopkę odstawiliśmy pierwszego dnia i tyle.

 

 

Ja mam natomiast pytanie do tych, co wierzą w konieczność używania maseczek, a swoje dzieci oddają do żłobka/ przedszkola/ szkoły bez nich na wiele godzin - dlaczego?

Czy tak ważne jest chronienie Waszego życia i Waszych bliskich (dlatego każdy ma mieć maseczkę, żeby Wam nie zagrażać), ale nie ma już znaczenia chronienia życia opiekunek/ nauczycielek i ich rodzin i bliskich? Osób, które mają styczność z dziećmi bez zabezpieczenia (zarówno opiekunów jak i dzieci) przez wiele godzin dziennie?

W tym zachowaniu też po prostu nie widzę żadnej logiki.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zakładam dla świętego spokoju.

Zdanie klucz.

 

Ja też tak robię. Daleko mi od tego by osądzić czy maska pomaga czy nie, komu tak, a komu nie. Zakładam ją by nie wkurzać innych, którzy te maski mają - z szacunku do nich. Może oni są w 100% przekonani, że maska musi być.

Nie muszę mieć ustawy, wystarczy mi prośba by maskę założyć.

Nie muszę manifestować swojej "mundrości" ponad wszystkimi poprzez nienoszenie maski, bo też nie czuję się bym pozjadał wszystkie rozumy.

Nie jest to dla mnie problemem by założyć ją na pewien czas będąc w miejscu publicznym.

Edytowane przez budowlany_laik
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zdanie klucz.

 

Ja też tak robię. Daleko mi od tego by osądzić czy maska pomaga czy nie, komu tak, a komu nie. Zakładam ją by nie wkurzać innych, którzy te maski mają - z szacunku do nich. Może oni są w 100% przekonani, że maska musi być.

Nie muszę mieć ustawy, wystarczy mi prośba by maskę założyć.

Nie muszę manifestować swojej "mundrości" ponad wszystkimi poprzez nienoszenie maski, bo też nie czuję się bym pozjadał wszystkie rozumy.

Nie jest to dla mnie problemem by założyć ją na pewien czas będąc w miejscu publicznym.

 

A dla mnie to jest problemem, jest upierdliwe i uciążliwe. Jest też nielogiczne i ja się czuję głupio postępując w tak bezsensowny sposób. Więc wydaje mi się, że mam prawo rozważać po co to, na co to i dlaczego?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A dla mnie to jest problemem, jest upierdliwe i uciążliwe. Jest też nielogiczne i ja się czuję głupio postępując w tak bezsensowny sposób. Więc wydaje mi się, że mam prawo rozważać po co to, na co to i dlaczego?

Można w ten sposób też rozmyślać nad ograniczeniem do 40 km/h, które obowiązuje w jakimś dziwnym miejscu, wg nas nielogicznym.

 

Tylko co powiesz policjantowi, który wyskoczy z krzaków z radarem?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...