Magdzia 06.01.2005 15:36 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 6 Stycznia 2005 Czyli mogły sobie na lenistwo pozwolić, prawda? Magdziu, Ty do lenistwa tęsknisz! Marto, trafiłaś w sedno. Straszny ze mnie leń. Poważnie. W domu można się obijać, w pracy trzeba ciągle coś robić, jak nie ma co, to przynajmniej dobre wrażenie Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
marta1719498972 06.01.2005 15:37 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 6 Stycznia 2005 Może to lenistwo, brak odpowiedzialności, ale myślę, że wolałabym bezstresowe obieranie ziemniaczków, prasowanie, cerowanko... Może męczy mnie stres w życiu zawodowym? Może tylko dlatego wolę prace domowe? Może przeciwkotemu się tak buntuję? Nie wiem, wiem tylko, że od kąd wchodzę do biura, patrzę tylko na zegarek i odliczam godziny do 17, kiedy będę stad mogła wyjść. Bo mimo, że praca fajna, to w domku jest fajniej, spokojniej Dokładnie tak myślałam. Czyli, że męczy Cię odpowiedzialność, stres i wolałabyś mieć święty spokój. No temu akurat się nie dziwię. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Magdzia 06.01.2005 15:40 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 6 Stycznia 2005 Może to lenistwo, brak odpowiedzialności, ale myślę, że wolałabym bezstresowe obieranie ziemniaczków, prasowanie, cerowanko... Może męczy mnie stres w życiu zawodowym? Może tylko dlatego wolę prace domowe? Może przeciwkotemu się tak buntuję? Nie wiem, wiem tylko, że od kąd wchodzę do biura, patrzę tylko na zegarek i odliczam godziny do 17, kiedy będę stad mogła wyjść. Bo mimo, że praca fajna, to w domku jest fajniej, spokojniej Dokładnie tak myślałam. Czyli, że męczy Cię odpowiedzialność, stres i wolałabyś mieć święty spokój. No temu akurat się nie dziwię. Jest taka piosenka Maryli Rodowicz, tytułu nie mapiętam, ale oto cytat: "A tymczasem leżę pod gruszą/na dowolnie wybranym boku/i mam to, co na świecie najświętsze - święty spokój". To moje motto życiowe. No i tu się okazuje, jak wspaniałe jest to Forum - własną psychoanalize można przerowadzić Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
mww 06.01.2005 15:41 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 6 Stycznia 2005 Ja myślę, że we wszystkim jest trochę racji i każda przesada jest szkodliwa. Racja jest też w tym, co napisał Bard 13, a na co dyskutujące panie nie zwróciły uwagi. I racja jest też w tym, że dużo kobiet lubuje się w "wypruwaniu sobie flaków", żeby po pierwsze udowodnić bliskim, że one wszystko najlepiej i bez nich świat się zawali, a po drugie mieć się na co poużalać. Znam wiele w miarę dobrze sytuowanych rodzin, w których pani domu po pracy spędza resztki wolnego czasu "na szmacie" i innych przyjemnościach, podczas gdy z powodzeniem mogłaby sobie pozwolić na zatrudnienie sprzątaczki. Często też kobiety wolą same wszystko zrobić, bo nikt tak dobrze nie zrobi jak one i potem trzeba poprawiać. To jak ten mąż ma się brać za cokolwiek, skoro z góry wiadomo, że i tak nic nie zrobi dobrze??? Po kilkunastu latach takiego życia kobieta jest rozgoryczona, zgryźliwa i zaniedbana ( nie oszukujmy się - doba ma tylko 24h!). Po drugiej stronie skali są leniwe kobiety, tak samo zresztą jak wielu jest leniwych mężczyzn, którym się nie opłaca pracować, albo, którzy po pracy nie kiwną nawet palcem w kapciu bo są zmęczeni. Ja uważam, że jeżeli kobieta nie pracuje zarobkowo (niezależnie z jakich powodów) to powinna się zajmować domem (to samo w odniesieniu do nie pracujących mężczyzn). Jeżeli pracuje, to albo oboje partnerzy dzielą się obowiązkami (każdy robi tyle na ile mu czas i siły pozwalają), albo jeżeli ich na to stać, wynajmują pomoc domową. Koszule prasują każdy sobie, albo ten kto akurat jest z czasem do przodu!Pozdr. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Monika Malinowska 06.01.2005 15:42 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 6 Stycznia 2005 Pewnie nie wszyscy się ze mną zgodzą ale - biorąc pod uwagę różne okresy z historii ludzkości - cieszę się, że żyję w tych czasach bo mam tzw. prawo wyboru. Widzę oczywiście każdego dnia piętrzące się trudności, nie jestem szaloną optymistką. Przeraża mnie durna polityka, beznadziejna gospodarka, galpoująca korupcja i bezprawie w naszym kraju. Ale jednak jak już powiedziałam... MAM PRAWO WYBORU; nikt mnie nie zamknie w domu i nie powie, że tylko w kuchni moje miejsce, nikt nie będzie decydował kiedy i ile mam dzieci urodzić, nie wskaże mi co jest dla mnie dobre a co złe, nie powie bądź posłuszna bo jak nie....A takie niestety jeszcze niedawno było życie kobiet. Dziękuję losowi, że nie musiłam wtedy sobie radzić. MM Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
marta1719498972 06.01.2005 15:43 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 6 Stycznia 2005 Straszny ze mnie leń. Poważnie. W domu można się obijać, w pracy trzeba ciągle coś robić, jak nie ma co, to przynajmniej dobre wrażenie No w końcu! Postawiłam sobie za cel, wyciągnięcie z Ciebie tego lenia No i się udało. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
mww 06.01.2005 15:46 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 6 Stycznia 2005 Co do świętego spokoju i gruszy - ja też tak mam!!! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Gość 06.01.2005 15:55 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 6 Stycznia 2005 Straszny ze mnie leń. Poważnie. W domu można się obijać, w pracy trzeba ciągle coś robić, jak nie ma co, to przynajmniej dobre wrażenie No w końcu! Postawiłam sobie za cel, wyciągnięcie z Ciebie tego lenia No i się udało. No ale z dwojga złego, tak czy inaczej, jeśli ktoś powiedziałby mi, że nie muszę pracować zawodowo, że da mi te same pieniądze za zajmowanie się domem i rodzeniem i wychowaniem dzieci, to chyba wybrałabym dom. Więc fakt - pracy nie lubię, ale skoro i tak COŚ trzeba robić w końcu, żeby nie zwariować, to wolę te ziemniaczki i żelazko Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Paty 06.01.2005 16:09 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 6 Stycznia 2005 Wiecie co ja chyba bym chciała nie pracować . W tej chwili swój czas dzielę między własną firmą a domem. Muszę wybierać czy czas wieczorny spędzić z dzieckiem czy na nastepny dzień gotwać obiad czy może praować . W sobotę zamiast odpoczywać nadrabiam zaległości w sprzataniu, praniu itp. Wredne czasy nastały , ciężko żyć a mało kto możę pozwolić sobie na luksus siedzenia w domu. Ciągle wisi nad nami widmo albo utraty pracy, albo bankructwa własnej firmy. Ktoś pisał że zazdrości życia damom w dawnych czasach. Tylko należy pamiętać że te damy byłu " z domu" bardzo bogate lub bogato wyszły za mąż . I w dzisiejszych czasch można odnaleźć analogię. Ale przeciętna kobieta pracuje, czasmi jednocześnie się kształci i ma drugi etat w domu. Paty. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Ewunia 06.01.2005 17:05 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 6 Stycznia 2005 żeby utrzymać się na powierzchni TRZEBA pracować, bez względu na płeć takie czasy Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
inwestor 06.01.2005 21:13 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 6 Stycznia 2005 .... I to napisał mężczyzna, określony zresztą nie raz na tym forum jako największy malkonent? Szok . A kobiety mało mnie nie zadziobały za herezje! Brawo, inwestorze! Fajnie, że jest chociaż jedna osoba która myśli podobnie No wiesz Magdzia nie spodziewałem się zaraz malkontent . Zaraz łatkę czlowiekowi przyszywać. Malkontent to taki co wymysla rózne negatywne sprawy których nie ma. Ja pokazuje stroną praktyczną różnych problemów tzw. samo życie. A to zupełnie co innego. Sam zawsze wolę czytać jak inni pisza krytycznie i rzeczowo a nie peany na cześć produktów, firm, wykonawców. A tak wracajac do tematu i patrząc na cele które sobie ludzie stawiaja w zyciu to po pierwsze dobrze jak takie cele sa. Po drugie ten cały wyścig szczurów, kariera, kasa, itp. to tylko środek do celu Ale jakos tak zaczyna byc że po drodze to o tym celu się zapomina i ta w sumie mało wazna droga zaczyna byc tym celem. Ale niestety świat coraz bardziej wymusza aby celem była sama droga tylko do kąd ???. Alem se przyfilozofowal co nie Pozdrawiam Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Aggi 06.01.2005 21:37 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 6 Stycznia 2005 Ja myślę, że we wszystkim jest trochę racji i każda przesada jest szkodliwa. Racja jest też w tym, co napisał Bard 13, a na co dyskutujące panie nie zwróciły uwagi. I racja jest też w tym, że dużo kobiet lubuje się w "wypruwaniu sobie flaków", żeby po pierwsze udowodnić bliskim, że one wszystko najlepiej i bez nich świat się zawali, a po drugie mieć się na co poużalać. Znam wiele w miarę dobrze sytuowanych rodzin, w których pani domu po pracy spędza resztki wolnego czasu "na szmacie" i innych przyjemnościach, podczas gdy z powodzeniem mogłaby sobie pozwolić na zatrudnienie sprzątaczki. Często też kobiety wolą same wszystko zrobić, bo nikt tak dobrze nie zrobi jak one i potem trzeba poprawiać. To jak ten mąż ma się brać za cokolwiek, skoro z góry wiadomo, że i tak nic nie zrobi dobrze??? Po kilkunastu latach takiego życia kobieta jest rozgoryczona, zgryźliwa i zaniedbana ( nie oszukujmy się - doba ma tylko 24h!). Po drugiej stronie skali są leniwe kobiety, tak samo zresztą jak wielu jest leniwych mężczyzn, którym się nie opłaca pracować, albo, którzy po pracy nie kiwną nawet palcem w kapciu bo są zmęczeni. Ja uważam, że jeżeli kobieta nie pracuje zarobkowo (niezależnie z jakich powodów) to powinna się zajmować domem (to samo w odniesieniu do nie pracujących mężczyzn). Jeżeli pracuje, to albo oboje partnerzy dzielą się obowiązkami (każdy robi tyle na ile mu czas i siły pozwalają), albo jeżeli ich na to stać, wynajmują pomoc domową. Koszule prasują każdy sobie, albo ten kto akurat jest z czasem do przodu! Pozdr. I to się idealnie nadaje jako rozsądne podsumowanie całej dyskusji Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Gość kaj105 10.01.2005 07:27 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 10 Stycznia 2005 żeby utrzymać się na powierzchni TRZEBA pracować, bez względu na płeć takie czasy Ale co jesli jednych praca to udawanie i w pewnym sensie wykorzystywanie drugich. Jak mozna budowac zwiazek jednymi silami a drudzy ida biernie przez zycie za ....czy to ma sens. Doprowadzi napewno do stresow i zawalu wczesnego pewnie. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Aggi 10.01.2005 08:21 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 10 Stycznia 2005 Ale co jesli jednych praca to udawanie i w pewnym sensie wykorzystywanie drugich. Jak mozna budowac zwiazek jednymi silami a drudzy ida biernie przez zycie za ....czy to ma sens. Doprowadzi napewno do stresow i zawalu wczesnego pewnie. Tylko, że takie pytanie powinno zostać zadane obydwy płciom i kobietom, i mężczyznom. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Ślimak Maciek 12.01.2005 11:52 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 12 Stycznia 2005 To nie chodzi o to, że chcę być "gospodynią domową". Chodzi o to, że nie lubię pracy zawodowej. Nie wiem, czy mojej, czy w ogóle nie lubię pracy jako takiej, kiedy ma się do czynienia z poważnymi sprawami. (...) Bo mimo, że praca fajna, to w domku jest fajniej, spokojniej Magdzia, zawsze tak miałaś, czy może od jakiegoś czasu dopiero? Tak sobie czytam, zamiast uczciwie na pensję zarabiać , ale coś mi to przypomina. Pewnie, że praca jest męcząca/wyjaławiająca/ogłupiająca - tak ma wiekszość z nas, nawet, jeśli lubi to, co robi. Nie każdy może mieć pracę - czystą pasję, świetnie płatną i w domu. Ile ty masz lat, dziewczyno? Może po prostu, zamiast rozczulać się wiktoriańskim gorsetem, pora zostać mamą? Piszesz wielokrotnie, że cię nie stać? Szacowny Stańczyk już delikatnie tę kwestię poruszył, ja trochę mocniej - a ile musisz mieć, żeby było Cię stać? Piszesz, że zarabiasz nieźle - to znaczy lepiej, niż spora, jeśli nie większa część tubylców, którzy jednak się na ten "nierozważny wydatek" zdecydowali. Pewnie, że maluchy kosztują i wydać można na nie dowolnie wiele - ale można też zachować zdrowy rozsądek. Nie ma się co bać - ani kosztów, ani zmiany życia (kompletnej - a czyż nie o to Ci chodzi?). Jeśli to prawda, że chciałabyś - to chcij i i rób, a nie marudź. To potworne równouprawnienie dało Ci to, że mimo presji społecznej straszliwej jak Buka możesz zostać niepracującą matką i co najwyżej zmienić nieco krąg znajomych z robiących karierę na robiących dzieci (a co jest przyjemniejsze?... ) Bogate panienki z krainy wiecznej królowej nie miały takiego wyboru. Miały robić to, co chciała rodzina - twój losy zależy WYŁĄCZNIE od Ciebie i Twojego charakteru. Na zły klimat - zmiana kraju. Na złego partnera - zmiana związku. Na bezsens życia - trzeba się postarać o wierzgający, ssąco-płaczący, totalnie absorbujący sens rosnący w oczach. Moje lepsze pół, od kiedy zobaczyliśmy drugą kreskę na teście, poluzowało - choć wcześniej pracowała intensywnie i męcząco. Zmieniły się jej, nam obojgu, priorytety. Na właściwsze, śmiem twierdzić. Rany, znowu pojechałem - ale mogę tak więcej w razie potrzeby Krótko mówiąc - znaleźć radość życia nie jest wcale trudno, a na dodatek jakie przyjemne są starania... Pozdrawiam i najlepszego Maciek Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Ślimak Maciek 12.01.2005 12:13 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 12 Stycznia 2005 dlaczego jedna osoba musi myslec o planach, przyszlosci, zyciu, oszczednosciach, pracy, domu a druga tak jakby biernie sobie przez zycie szloa i zerowala? Nie ma wspolnowty i otwartosci ani uczciwosci! Drogi Autorze Wątku! Wybacz, że najpierw pisałem do Magdzi, ale wszak One mają pierwszeństwo A poważnie - albo masz pecha (wierzę, bo sam znam takie nieuleczalne przypadki), albo potrzebujecie solidnej rozmowy - sami lub z pomocą terapeuty. Skoro mimo wszystko jesteś ze swoją panią, to znaczy, że ci zależy. To duży plus na początek. Teraz trzeba znaleźć sposób na problem - albo jej lenistwa, albo twojej frustracji z tego powodu. Jeśli nie da się naprawić usterki, trzeba ją polubić i nauczyć się z nią żyć. Jeśli tylko chcecie być ze sobą - nie tylko ze względu na dzieci - nie ma nic, czego nie dałoby się rozwiązać/obejść/skutecznie zbagatelizować w imię tegoż bycia szczęśliwego. Miłość was wyzwoli - troche to patetyczne i oklepane, ale znakomicie sprawdza się w praniu (i to już od 30 stopni ) Powodzenia, Maciek Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Magdzia 12.01.2005 12:55 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 12 Stycznia 2005 Magdzia, zawsze tak miałaś, czy może od jakiegoś czasu dopiero? Szczerze? Chyba od zawsze. Od kiedy pamiętam, zmuszałam sie do nauki, potem do pracy (zawodowej). Jako przykłąd preferencji prac domowych nad poważnymi i "zawodowymi" podam co następuje - w trakcie sesji na studiach mój dom był tak wysprzątany, że można było jeść z podłogi. Nawet w szafkach i szafach, na półkach robiłam porządki. I tak mi zostało. Wolę naprawdę zostać w domu i pichcić, sprzątać itp. Niż wyszykować się i iść do pracy, siedzieć w biurze od 9 do 17. Najszczęśliwszy okres w moim życiu był kiedy byłam bezrobotna przez pół roku i siedziałam w domu (na szczęście były pracodawca wypłacił mi duże odszkodowanie za zwolnienie, że nie było stresu niezarabiania w tym czasie, bo dostałam więcej niż bym w te 6 m-cy zarobiła). Wtedy naprawdę byłam dumna, że w domku wszystko zrobione i że mąż się cieszy, kiedy wraca po pracy i czeka na niego gorący obiad. Pewnie, że praca jest męcząca/wyjaławiająca/ogłupiająca - tak ma wiekszość z nas, nawet, jeśli lubi to, co robi. A myślałam, że to tylko ja tak myślę. Jak więc czerpać z niej satysfakcję? Mnie ona dobija. Piszesz, że zarabiasz nieźle - to znaczy lepiej, niż spora, jeśli nie większa część tubylców, którzy jednak się na ten "nierozważny wydatek" zdecydowali. Niesety, obawiam się, że to jest nadinterpretacja. Nieźle zarabiać to wg. mnie zarabiać więcej niż znajomi czy rodzina. A pochodzę z biednej rodziny, niestety, mama jest bezrobotna. Chodzi mi o to, że powodzi mi sie lepiej od nich, co nie znaczy, że dobrze. Pewnie, że maluchy kosztują i wydać można na nie dowolnie wiele - ale można też zachować zdrowy rozsądek. Nie ma się co bać - ani kosztów, ani zmiany życia (kompletnej - a czyż nie o to Ci chodzi?). Wiesz, tak z ciekawości popatrzyłam sobie niedawno na koszty np. wózków dziecięcych. Obawiam się, że obecnie mnie nie stać na takowy. Pewnie, mogę zachować zdrowy rozsądek i nosić dzieciaka na ręku. Jeśli to prawda, że chciałabyś - to chcij i i rób, a nie marudź. Maćku, nie będę sie rozwodzić. Powiem tylko, że chęci nie wystarczą, to nie jest takie hop-siup. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Magdzia 12.01.2005 13:07 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 12 Stycznia 2005 Jeśli nie da się naprawić usterki, trzeba ją polubić i nauczyć się z nią żyć. Jeśli tylko chcecie być ze sobą - nie tylko ze względu na dzieci - nie ma nic, czego nie dałoby się rozwiązać/obejść/skutecznie zbagatelizować w imię tegoż bycia szczęśliwego. Maćku - święte słowa! Ja tak mam. Robię większość brudnej roboty w domu sama. Małżonek jedynie gotuje, jak ma ochotę, piecze, ale i tak od brudnej roboty w gotowaniu (obieranie ziemniaków, ugniatanie ciasta, zmywanie) jestem ja. On TWORZY, ja mu pomagam w tej twórczości. Mimo, że uważam, że kobiety najlepiej zajmują sie domem i np. facet nigdy tak nie uprasuje ręczników (jeśli w ogóle przyszłoby do głowy mężczyżnie prasować ręczniki) jak kobieta, czy nie zaceruje dziurki w skarpetce (będzie chodził w dziurawej, kiedy nie widać, a jak już dziura wyłązi z butów, to się skarpetkę wyrzuca) to oczywiście byłoby mi miło, gdyby mąż czasem zaproponował mi wyręczenie w pracy i np. posprzątał dom. Ale po paru latach małżeństwa przestałam sie tego spodziewać, i, jak piszesz - jak czegoś nie można naprawić, to trzeba sie nauczyć z tym żyć. Więc ja przeszłam do porządku dziennego nad tym, że mąż nigdy nie zaproponuje mi pomocy i przestałam jej oczekiwać, przestałam się użalać. Trudno, tak widać musi być. Ale przecież nie wyszłam za tego człowieka po to, żeby pomagał mi sprzątać. Są inne powody, dla których z nim jestem i pomimo małego rozczarowania brakiem szarmancji czy chociażby chęci pomocy mi, jestem z nim. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Gość 12.01.2005 13:54 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 12 Stycznia 2005 Magdzia, prasujesz ręczniki!!!!!! ło matko! chociaz przyznam ci sie szczerze, że ja to kiedyś tez robiłam, przestałam gdy stwierdziłam, że mój kochany małżonek i tak nie widzi różnicy, a nawet dorobiłam teorię, że nie uprasowane sa zdrowsze bo bardziej szorstkie i masują przy okazji Z twojego opisu jakbym widziała swojego, chociaz ostatnio przechodzi znaczna metamorfozę. szczególnie gdy zaczęłam cierpiec na dyskopatię. mam nadzieję, że i twój sie zmieni, tak poprostu, bo choroby ci nie życzę. podobno miłością i cierpliwością można wiele osiągnąć. trzymaj się Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
marta1719498972 12.01.2005 14:19 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 12 Stycznia 2005 Wiesz, tak z ciekawości popatrzyłam sobie niedawno na koszty np. wózków dziecięcych. Obawiam się, że obecnie mnie nie stać na takowy. Pewnie, mogę zachować zdrowy rozsądek i nosić dzieciaka na ręku. Magdzia, sprtawdź, tak z ciekawości w komisie. Używane z 300 PLN I wcale nie zniszczone A ile fajnych tanich rzeczy na allegro można kupić! No skoro już ceny wózków sprawdzasz, to chyba jednak dzidziuś w głowie Ci zawrócił. Czemu zakładasz, że dziecko=utrata pracy? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.