inwestor 21.01.2005 08:36 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 21 Stycznia 2005 .... Czytałam posty wielu MAM odpowiadających w tym wątku. Większość nam zazdrości siedzenia w domu. I ja im wierzę. A żebyś kurcze wiedziała że ci zazdroszczę i to jeszcze jak. Może to dziwne że pisze to facet ale tak właśnie jest bo praca to tylko dodatek aby zdobyć srodki do życia ale absolutne nie życie. Życie jest gdzie indziej jest tam gdzie napisałaś. W 200 % się zgadzam że praca komplikuje życie człowiekowi. Pozdrawiam Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Gość 21.01.2005 08:45 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 21 Stycznia 2005 inwestor, ustawodawca przewiduje możliwość wykorzystania części urlopu macierzyńskiego i całego wychowawczego przez tatusia ... To w czym problem? Babę do roboty i sio do dzieci i garów! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
ziaba 21.01.2005 10:24 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 21 Stycznia 2005 Doobra doobra..Jestem kurą domową .Mam etat "przy mężu " i jak bonie dydy po czasie głupawki i buntu ( " Ja chcę do pracy!! ) zasiedli my (śmy) nad kartką w kratkę i po lewej przeciw - po prawicy za. I okazało się ,że " przeciw " było cherlawo w słupku , natomiast za - aż się zdziwiłam !!Oczywiście przeciw mojemu kurożyciu było "brak samorealizacji i współczynnika motywującego " I wtedy zajaśniała prawda : kury domowe są potrzebne innym do życia szczęśliwego. Kura domowa czuwa nad pisklęciami , chroni broni i opiera ( i opiera też ), chucha dmucha na ognisko domowe by nie wygasło , podgrzewa ( w mikrofalówce i dokłada do kominka ) Zaletą posiadania w domu kury domowej jest bezsprzeczny fakt innej ( lepszej ) atmosfery. Kura ma tak rozplanowany dzień, że owszem dokonuje przyspieszeń garkowo-siatkowych, ale nie zaciąga atmosfery zewnątrz domowej ze wszystkimi skutkami przyległymi w związki i związku z czym atmosfera domowa jest znacznie czystsza. Wystarczy powiew codzienności. Teraz po okresie buntu ( oj bunt był jak diabli ) wychwalam pod niebiosa instytucję opierzoną.Jeszcze istnieje bodziec ekonomiczny.Kury domowe mają doły z powodu nie donoszenia do grzędy wartości mamonowatych i cierpią na osobniczy zespół wydawniczy.. znakiem " nie pracujesz , nie jjesz " co ogólnie wzbudza niezrozumiałą dla kur wesołość Naczelnego Grzędowego.Naczelny bowiem, jak każdy Samiec z dumą obwieszcza światu iż ON POTRAFI utrzymać Kurę wraz z pisklętami, co wzbudza niekłamany podziw .Losowo jednak życie zmusza do podjęcia przydziałowego etatu kury z braku możliwości pracy. I bycie kurą na przymusie jest już innym zagadnieniem, ale wielce podobnym do kury bez przymusu ( znak równości w czasie buntu )I znów potrzebna jest postawa Naczelnego tudzież kawał kartki . Z tego co czytuję Forum , Kur Domowych jest nielicho. Tak , jestem szczęśliwa. To na mojej kurowatej postawie opiera się szczęśliwość stada i dopiero kiedy odkryłam ten znany i funkcjonujący od zarania dziejów fakt, ulżyło mi niemożliwie. Jak wszystkie kury domowe przepierzyłam się w odmianę ludzką.Czasem trwa to krócej, czasem dłużej.. Ważne jest tylko to, by przepierzenie nie odbywało się z niczyją stratą.A zwłaszcza na własnej grzędzie. Etap "do ludzi " już mam za sobą. Kiedy rozmawiam z moimi koleżankami, kiedy widzę jak strasznie są naznaczone piętnem zewnętrznej gonitwy i walki o utrzymaniu się na pozycji o zachowanie możliwości odbierania mamonowatych zasług, jak przeżywają zespół drygawicy przyszefowatej - zachwalam w cichości ducha swoją osobistą nominację na Naczelną. A i bodaj Kurę Domową. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Rbit 21.01.2005 11:47 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 21 Stycznia 2005 Ziaba ty chyba jestes ziaba domowa a nie kura? zreszta od razu widać ze kumasz Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
smartcat 21.01.2005 11:58 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 21 Stycznia 2005 Doobra doobra.. Jestem kurą domową . Mam etat "przy mężu " i jak bonie dydy po czasie głupawki i buntu ( " Ja chcę do pracy!! ) zasiedli my (śmy) nad kartką w kratkę i po lewej przeciw - po prawicy za. I okazało się ,że " przeciw " było cherlawo w słupku , natomiast za - aż się zdziwiłam !! Oczywiście przeciw mojemu kurożyciu było "brak samorealizacji i współczynnika motywującego " I wtedy zajaśniała prawda : kury domowe są potrzebne innym do życia szczęśliwego. Kura domowa czuwa nad pisklęciami , chroni broni i opiera ( i opiera też ), chucha dmucha na ognisko domowe by nie wygasło , podgrzewa ( w mikrofalówce i dokłada do kominka ) Zaletą posiadania w domu kury domowej jest bezsprzeczny fakt innej ( lepszej ) atmosfery. Kura ma tak rozplanowany dzień, że owszem dokonuje przyspieszeń garkowo-siatkowych, ale nie zaciąga atmosfery zewnątrz domowej ze wszystkimi skutkami przyległymi w związki i związku z czym atmosfera domowa jest znacznie czystsza. Wystarczy powiew codzienności. Teraz po okresie buntu ( oj bunt był jak diabli ) wychwalam pod niebiosa instytucję opierzoną. Jeszcze istnieje bodziec ekonomiczny. Kury domowe mają doły z powodu nie donoszenia do grzędy wartości mamonowatych i cierpią na osobniczy zespół wydawniczy.. znakiem " nie pracujesz , nie jjesz " co ogólnie wzbudza niezrozumiałą dla kur wesołość Naczelnego Grzędowego. Naczelny bowiem, jak każdy Samiec z dumą obwieszcza światu iż ON POTRAFI utrzymać Kurę wraz z pisklętami, co wzbudza niekłamany podziw . Losowo jednak życie zmusza do podjęcia przydziałowego etatu kury z braku możliwości pracy. I bycie kurą na przymusie jest już innym zagadnieniem, ale wielce podobnym do kury bez przymusu ( znak równości w czasie buntu ) I znów potrzebna jest postawa Naczelnego tudzież kawał kartki . Z tego co czytuję Forum , Kur Domowych jest nielicho. Tak , jestem szczęśliwa. To na mojej kurowatej postawie opiera się szczęśliwość stada i dopiero kiedy odkryłam ten znany i funkcjonujący od zarania dziejów fakt, ulżyło mi niemożliwie. Jak wszystkie kury domowe przepierzyłam się w odmianę ludzką. Czasem trwa to krócej, czasem dłużej.. Ważne jest tylko to, by przepierzenie nie odbywało się z niczyją stratą. A zwłaszcza na własnej grzędzie. Etap "do ludzi " już mam za sobą. Kiedy rozmawiam z moimi koleżankami, kiedy widzę jak strasznie są naznaczone piętnem zewnętrznej gonitwy i walki o utrzymaniu się na pozycji o zachowanie możliwości odbierania mamonowatych zasług, jak przeżywają zespół drygawicy przyszefowatej - zachwalam w cichości ducha swoją osobistą nominację na Naczelną. A i bodaj Kurę Domową. A to jest piekny przykład jak z zrobić z codzienności MISJĘ ZYCIOWĄ. BRAWO! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Gość 21.01.2005 13:44 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 21 Stycznia 2005 Już czuję się jak u psychologa. Bardzo potrzebne mi sa Wasze wypowiedzi. To ja autorka . Nie rozpisuję się, bo właśnie mam też problem z komunikacją. Nie mam o czym mówić oprócz oczywiście chorób dzieci. Jak spotykamy się ze znajomymi męża z pracy , to ja faktycznie nie mam o czym z nimi gadać. Teraz jest TRENDY pracować. Nawet córka życzyła mi w wigillię, abym wreszcie znalazła prace ( 6 lat). Macie rację , ze to kwestia podejścia do życia. Jedne chcą być kurami , inne muszą. Ja już nie chcę. Wystarczy siedzenia w domu. Dziękuję Wam za wszystkie posty. Zbuntowana kurka domowa. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
inwestor 21.01.2005 13:47 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 21 Stycznia 2005 inwestor, ustawodawca przewiduje możliwość wykorzystania części urlopu macierzyńskiego i całego wychowawczego przez tatusia ... To w czym problem? Babę do roboty i sio do dzieci i garów! Fajnie ci mówić już urlopy żonka wybrała I to ma być równouprawnienie Żona 2 urlopy ja wcale. Normalnie pochlastać się można. Chyba zaczynam popadać w depresję. I jeszcze jedno dobrze pisze Ziaba domowa wie co dobre i co ważne. Sam kiedyś chorowałem na "zapracowanie" jak obskoczyłem kilka razy ścierą i usłyszałem : do lekcji biegiem odrabiać z dzieckiem, albo do parku kasztany zbierać bo dziecko na jutro potrzebuje i dostanie lufę a nie o "pierdołach" przez telefon gadać w sprawach służbowych po godzinach. To naprawdę zrozumiałem co jest ważne. I chyba tak jak Ziaba ten okres "do ludzi" mam już za sobą. I to piszę naprawdę poważnie bez żadnych żartów czy prześmiewek. Pozdrawiam Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
katja 21.01.2005 14:06 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 21 Stycznia 2005 Do wszystkiego trzeba dojrzeć, do bycia szczęśliwą kurą domową także. Ziabko, skąd ja to znam? katja szczęśliwa kura domowa Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
marta1719498972 21.01.2005 14:29 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 21 Stycznia 2005 Już czuję się jak u psychologa. Bardzo potrzebne mi sa Wasze wypowiedzi. To ja autorka . Nie rozpisuję się, bo właśnie mam też problem z komunikacją. Nie mam o czym mówić oprócz oczywiście chorób dzieci. Jak spotykamy się ze znajomymi męża z pracy , to ja faktycznie nie mam o czym z nimi gadać. Teraz jest TRENDY pracować. Nawet córka życzyła mi w wigillię, abym wreszcie znalazła prace ( 6 lat). Macie rację , ze to kwestia podejścia do życia. Jedne chcą być kurami , inne muszą. Ja już nie chcę. Wystarczy siedzenia w domu. Dziękuję Wam za wszystkie posty. Zbuntowana kurka domowa. No to wpadnij do mnie, pogadamy o dzieciach! ja uwielbiam I wcale nie jest tak, że nie masz o czym mówić, tylko tak jak napisałaś sama, masz problem z komunikacją. A to dwa zupełnie różne problemy. Ciekawa jestem, co się stanie. Czy ten bunt to kolejny etap, jak u ziaby domowej czy może koniec czegoś i początek innego W każdym razie życzę spełnienia marzeń! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
BK 21.01.2005 15:46 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 21 Stycznia 2005 Ziabo, jest dokładnie tak jak mówisz sama bym chętnie chuchała na pisklaki, bo czują się niedopieszczone i mi o tym wprost mówią (te co umieją już mówić ) ale co zrobić - jeść trzeba a ponieważ mam niezły zawód i bezrobocie raczej mi nie grozi nie mam pretekstu do kurodomowienia i niestety trzeba te taczki wozić. Ale boję się że zemści się to za kilka-kilkanaście lat Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
inwestor 21.01.2005 19:56 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 21 Stycznia 2005 Ziabo, jest dokładnie tak jak mówisz sama bym chętnie chuchała na pisklaki, bo czują się niedopieszczone i mi o tym wprost mówią (te co umieją już mówić ) ale co zrobić - jeść trzeba a ponieważ mam niezły zawód i bezrobocie raczej mi nie grozi nie mam pretekstu do kurodomowienia i niestety trzeba te taczki wozić. Ale boję się że zemści się to za kilka-kilkanaście lat Ojej ojej BK ucieka każdy dzień i nikt tego już nie wróci. Zanim się obejrzysz to będzie zaraz szkoła i matura za pasem jak u mnie. Łap dziewczyno z tego co się da. Robota taka czy siaka zawsze coś tam się utrafi ale dzieciaki już nie odmłodnieją, już będą umiały same, jeździć na rowerku, pływać, tabliczkę mnożenia, już nie narysują ci laurki na dzień mamy a mnie na dzień taty. Och chyba się starzeję Pozdrawiam Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Ella 21.01.2005 23:32 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 21 Stycznia 2005 Ja w sprawie nagonki na psychologów i psychiatrów. Pytanie mam następujące: czy którakolwiek z osób piszących rewelacje o manipulacji, praniu mózgu w psychoterapii, uzależniających psychotropach, szukaniu chorób tam, gdzie ich nie ma, itp. ma doświadczenia osobiste, które to potwierdzają?Bo z tego co widzę, jedynym "praktykiem" jest Inwestor, który pisze coś zgoła odwrotnego. Poza tym zauważcie niekonsekwencję: emocjonujecie się (pozytywnie) opowieściami Smartcata, a równocześnie "straszycie" treningami grupowymi. A tymczasem treningi właśnie na tym polegają - służą szeroko rozumianemu rozwojowi osobistemu poprzez naukę radzenia sobie w sytuacjach trudnych, stymulację zdrowej samooceny, odkrywanie i wykorzystywanie swojego potencjału twórczego, naukę budowania satysfakcjonujących relacji interpersonalnych, itp. Konkluzję sami sobie dopiszcie. Pozdrawiam,Ella(między innymi psycholog i trener - dla jasności) Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
inwestor 22.01.2005 10:43 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 22 Stycznia 2005 Ja w sprawie nagonki na psychologów i psychiatrów. Pytanie mam następujące: czy którakolwiek z osób piszących rewelacje o manipulacji, praniu mózgu w psychoterapii, uzależniających psychotropach, szukaniu chorób tam, gdzie ich nie ma, itp. ma doświadczenia osobiste, które to potwierdzają? Bo z tego co widzę, jedynym "praktykiem" jest Inwestor, który pisze coś zgoła odwrotnego. Poza tym zauważcie niekonsekwencję: emocjonujecie się (pozytywnie) opowieściami Smartcata, a równocześnie "straszycie" treningami grupowymi. A tymczasem treningi właśnie na tym polegają - służą szeroko rozumianemu rozwojowi osobistemu poprzez naukę radzenia sobie w sytuacjach trudnych, stymulację zdrowej samooceny, odkrywanie i wykorzystywanie swojego potencjału twórczego, naukę budowania satysfakcjonujących relacji interpersonalnych, itp. Konkluzję sami sobie dopiszcie. Pozdrawiam, Ella (między innymi psycholog i trener - dla jasności) Wreszcie widzę chociaż jedną bratnią duszyczkę . I prawda to co Ella napisała ten cały nasz watek na forum (i ten cały dział) to jeden wielki grupowy trening psychoterapeutyczny tylko taki wirtualny a nie prawdziwy Pozdrawiam Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Gość 22.01.2005 10:54 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 22 Stycznia 2005 Kurą być ciężko. Stereotyp "kobiety domowej" jest bardzo negatywny - to w powszechnym mniemaniu osoba zajmująca się prostymi, nie wymagającymi specjalnych zdolnosci, powtarzalnymi czynnosciami, "siedząca" z dziećmi, niezbyt lotna, zaniedbana, uczepiona finansowo męża, której życie upływa na podawaniu obiadków, a to prawdziwe przelatuje obok, itd, itp. Wcale sie nie dziwię, że wpasowanie własnej osoby w taką ramkę wywołuje spore frustracje - prawie nikt nie chce taki być. Po prostu rola "robota domowego" nie jest szczytem marzeń kobiety, któram ma mozliwosci duzo wieksze. Z drugiej strony doskonale wiemy, jak wygląda życie "dzieciatej kobiety pracującej" - z kolei wieczny niedoczas, zalatanie, dzieci w najlepszym razie wychowywane przez dziadków, często przez "tanie nianie", kontakt godzinę dziennie na zasadzie "lekcje odrobione"? No to szybko na basen, bo muszę Jasia zabrać z angielskiego. A co wybieramy? Często wyboru nie ma - jesli jedna pensja nie wystarcza, po prostu trzeba uprawiać taką ekwilibrystykę. I na pewno wtedy niejedna z nas marzy o "spokoju" w domu i poczuciu, że w końcu nie zawala się wszytkiego (bo czesto ma się wtedy poczucie, że zawalone jest WSZYSTKO - i praca, i życie rodzinne). Jeśli jedna ze stron może trochę mniej poswięcać na pracę, a więcej na organizację tego drugiego, na pewno jest to sytuacja najlepsza z możliwych. Według mnie ideałem dla "kobiety dzieciatej" jest praca zadaniowa lub w niepełnym wymiarze (wiadomo, że niestety nie wszyscy tak mogą). Ale osobiscie też bym się czuła mocno sfrustrowana, nie mogąc tak zupełnie realizować ambicji poza domem, gdybym ugrzęzła w "zupkach, kupkach". I źle bym się czuła z wizją moich dzieci "zaniedbanych wychowawczo". Trudne to wszystko, zdecydowanie bardziej niz budowa Od psychologa zdecydowanie bardziej preferuję dobre przyjacielskie pogaduchy BabaB Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Ella 22.01.2005 12:42 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 22 Stycznia 2005 Wreszcie widzę chociaż jedną bratnią duszyczkę Inwestorze, żałóżmy klub "wiarygodnych", którzy wiedzą, o czym piszą i biorą za to odpowiedzialność... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
inwestor 22.01.2005 16:17 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 22 Stycznia 2005 Wreszcie widzę chociaż jedną bratnią duszyczkę Inwestorze, żałóżmy klub "wiarygodnych", którzy wiedzą, o czym piszą i biorą za to odpowiedzialność... Nie wiem czy mogę i czy byłbym godny bo nie jestem żadnym psychologiem ani psychiatrą ani psycho-trenerem Moje wypowiedzi to fak trochę z praktyki , ale z takiej praktyki w sensie pomagania i załatwiania spraw dla innych. Ja osobiście jakoś jeszcze nie potrzebowałem pomocy psychologiczno/psychiatrycznej ale kto wie czy nie bedę kiedyś w takiej sytuacji że będę potrzebował porady. Z własnych wrażeń to byłem chyba ze 3 razy na takich "zabawach" treningach psychologicznych bo wysłał mnie pracodawca. Nie wspominam tego jakoś specjalnie źle raczej jako ciekawe i interesujace wydarzenie. No ale byli tam tacy co strasznie się denerwowali i przejmowali tym co się tam działo . Może i mieli trochę racji bo niektóre zabawy były beznadziejnie głupie i momentami nawet trener nie bardzo potrafił powiedzieć o co mu chodzi Ja tam raczej byłem takim "przeszkadzaczem" co sobie robił jaja z tych trenerów i się czasami denerwowali że im się dezorganizuje eksperymenty. No ale juz jakiś taki kurcze mam charakter że jak widzę że się jakieś głupoty wymyśla to muszę troszkę pozaczepiać Pozdrawiam Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Ella 22.01.2005 16:44 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 22 Stycznia 2005 Dziwię się, jeśli trener faktycznie denerwował się z powodu "przeszkadzacza" - w dynamice grupy naturalnym jest, że różne osoby przyjmują specyficzne role , a "przeszkadzacz" jest rolą klasyczną, która świadczy o tym, że grupa jest zdrowa . Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
ara 22.01.2005 17:05 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 22 Stycznia 2005 Zamiast arą , zostać kurą złotopiórą Ach, jak ja bym chciała... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Gość 22.01.2005 23:51 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 22 Stycznia 2005 Smart - ja też czytam i czytanm i same sprzeczności No cóż - tak to niestety się u nas ostatnio "porobiło",że autorytet psychoterapeutów został mocno nadszarpniety (vide ostatnie kłopoty najbardziej chyba znanego,który złamał podstawową zasadę niewchodzenia w intymne relacje z pacjentką). zapomnijmy o tym. wczytajmy się dokładnie w to,co napisała autorka. Niestety tutaj jest bezwzględnie potrzebna fachowa pomoc, co wcale przecież nie deprecjonuje konieczności wsparcia ze strony przyhjaciół i znajomych!!!!Jedno drugiego nie wyklucza!!! Nie piszcie błagam bzdur o 5 letnich terapiach,wiecznym faszerowaniu lekami itp.!!!Ktoś się może przestraszyc,zrazić,przypomną się może scenki z "Lotu nad kukułczym gniazdem"!!! I zamiast udać się po pomoc,lub samą diagnozę (oby była pozytywna!!!!),wpadnie nie daj Boże w przwlekłe zaburzenia.Tutaj są dzieci!!!piszmy z rozwagą! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
marta1719498972 24.01.2005 08:40 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 24 Stycznia 2005 Inwestorze, żałóżmy klub "wiarygodnych", którzy wiedzą, o czym piszą i biorą za to odpowiedzialność... Ella, nie zakładaj, że cała reszta jest niewiarygodna i nie ma żadnych doświadczeń w tym temacie. Monopol na wiarygodność? Może niedokładnie przeczytałam wątek, ale ile osób pisało o manipulacji, praniu mózgu w psychoterpaii itd??? To, że dajemy pierwszeńswto rodzinie i przyjaciołom i to w nieoczywistych przypadkach, nie znaczy, że jesteśmy przeciw psychoterapii. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.