Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

GDZIE BUDOWAĆ DOM? Miasto czy wieś? Dyskusja


Recommended Posts

EZS tak nam powiedział architekt :) Napiszemy czerwony, a zrobicie jaki chcecie ale wiesz co ja nie będę ryzykowała.

Jak mi później ktoś nie odbierze i każe ściągać to co wtedy?!

Niech już będzie czerwony, choć będzie straszny pewnie. Muszę znaleźć jak najładniejszy czerwony i pewnie jeszcze oddać do zatwierdzenia do starostwa :)

 

Ale dzięki za pocieszenie, widać nie tylko u nas mają takie pomysły :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 673
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Ja spotkałem się z sytuacją podobną, nie u siebie, ale znajomy opowiadał. Miał tak samo, dach only red, ewentualnie w odcieniu brązowym. A bardzo chciał grafit/czerń. Skończyło się na tym, że mógł mieć swój upragniony kolor dachu, ale na fakturze za pokrycie (którą musiał przedstawić w gminie) musiał mieć napisane, że pokrycie dachu w kolorze brązowym...
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja spotkałem się z sytuacją podobną, nie u siebie, ale znajomy opowiadał. Miał tak samo, dach only red, ewentualnie w odcieniu brązowym. A bardzo chciał grafit/czerń. Skończyło się na tym, że mógł mieć swój upragniony kolor dachu, ale na fakturze za pokrycie (którą musiał przedstawić w gminie) musiał mieć napisane, że pokrycie dachu w kolorze brązowym...

 

Hej no a jak z odbiorem. Nikt się nie czepiał? Ja bym się bała osobiście.

Niestety grafit ma mało wspólnego z czerwonym :D A mam napisane czerwony i jego odcienie. Chociaż tyle dobrego. Jakaś ciemną czerwień się weźmie czy jak? Jeszcze nie szukałam, bo o czerwonym nigdy nie myślałam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na razie nie, bo jeszcze nie mamy pnb więc do dachu jeszcze sporo, sporo.

Użeramy się teraz z innymi ważniejszymi rzeczami np. z przyłączem wody.

Jakimś cudem nasz sąsiad dostał warunki z pewiku. My ni edostaliśmy. Mąż dziś był, dowiadywał się. Powiedzieli, że nam nie dadzą. Nie wiem o co chodzi, jakiś spisek czy co?!

Czekamy teraz na info jakim cudem nasz sąsiad dostał takie warunki i dlaczego my nie możemy.

Wiesz co to jest dla mnie ważniejsze niż dach, nawet zcerwony :D

 

Znowu się teraz zdenerwowałam tymi wieściami. Normalnie nic nam się nie udaje. Nie dość, ze adaptacja trwała prawie rok to teraz musieliśmy czekac 6 tygodni, by pani ze starostwa stwierdziła, ze nasz projekt nie moze dostac pnb bo jest niezgodny z planem zagospodarowania.

Czy to jest normalne!!!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 months później...
  • 2 weeks później...

Nam się też marzyła piękna działka z dala od miasta i ludzi ,ale względy praktyczne zwyciężyły, bo pracę mamy w określonych godzinach w dodatku jonek na trzy zmiany (a ja z dziećmi w nocy), dzieci szkolno - przedszkolne i ogólnie cała ta organizacja... Stanęło na działce w mieście z tym, że dzielnica bardziej wiejska i widoki z tarasu na podmokłe łąki, dalej kościółek i zabudowania jednorodzinne. Cisza i spokój, ale trochę dalej widać kominy elektrowni i szyb kopalniany... Lubię te nasze okolice, a miasto niemałe - Ruda Śląska :D.

aka

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Miasto miastu nierówne. Zależy, co kto ma na myśli. Czy miasteczko, w którym mieszkam (25 tys. mieszkańców), to miasto?

Wolę mieszkać w mieście (moim) niż na wsi zabitej dechami, w której nie ma szkoły, apteki, kina, supermarketu, kosmetyczki, butiku, czyli tego, co kobiecie do życia jest niezbędne :D Ale nie chciałabym mieszkać w centrum dużego miasta, skąd wszędzie trzeba dojechać, bo odległości są zbyt duże. Myślę, że zlotym środkiem jest mieszkanie na obrzeżach dużego miasta - w miejscu, które "robi" za nieduże miasteczko, a tak naprawdę jest częścią aglomeracji.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ja mieszkam 12km od dużego miasta - niby blisko - do granic miasta, teraz w lecie, jadę 10-15min samochodem.

Ale na paliwo wydaję 400zł/mc, żona około 250zł/mc - (to jest tylko dojazd do pracy). Mógłbym dojeżdżać jakimś autobusem albo pociągiem i kosztowałoby to zapewne mniej... ale jak ktoś jeździ 20 lat samochodem to już ciężko się przestawić na MPK/PKP.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dojeżdżałam 30km z wojewódzkiego miasta na wieś do pracy. Przeprowadzka na wieś 15 km od aktualnego zamieszkania nie jest problemem. Jazda obwodnicą bez korków zajmuje mi 15 min.

 

Spokój, cisza brak sąsiadów w promieniu 200m (mam nadzieję, że długo) to to o czym marzę.

 

Ale ja nie biegam 2x w tygodniu do klubów i nie mam dzieci w wieku szkolnym. Innym może być trudniej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Każdy musi znaleźć swój życiowy kompromis - chyba to taki morał z tych naszych wyborów.

 

Moim kompromisem jest miasto, ale w jego peryferyjnej, spokojnej dzielnicy.

Będzie dom i ogród, ale bedzie też autobus komunikacji miejskiej w dzień i w nocy. Będzie spokojne sąsiedztwo, ale będzie też asfalt, gaz, kanalizacja...

 

Mieszkałem przez pewien okres 20km od miasta i stwierdzam, że szkoda życia na tracenie codziennie 2h na dojazdy. Szkoda takze odbierać sobie jak i przede wszytskim dzieciakom możliwości korzystania z rozrywek jakie oferuje wieczorem miasto i zmuszania ich do korzystania z wielogodzinnych rozrywek jakimi są dojazdy do szkół z dalekich podmiejskich wiosek.

Na starość nie wyobrażam sobie też mieszkać na jakimś odludziu z dala od wszystkiego...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks później...
Wtrącę jeszcze swoje trzy grosze.

Mówicie o wścibstwie ludzi na wsi. Tak, oni wszystko wiedzą, ale trzeba umieć z tym żyć. Bo tak naprawdę nikt tak dobrze sie nie zaopiekuje domem jak wyjedziecie, jak właśnie tacy ciekawscy sąsiedzi. Do tego Ci co są naprawdę ze wsi mają niesamowicie dobre serca, nie odmówią pomocy, owszem - może i poplotkują, ale są szczerzy. Tego mi brakuje w mieście. I przyznam, że z taką nieuzasadnioną podłością jak właśnie w mieście to jeszcze nigdzie się nie spotkałam. Buduję w mieście i mam ciągłe kłopoty dzięki "życzliwym" sąsiadom, którzy chyba nigdy sami nie podjęli się dużej inwestycji, ale za to mają roszczenia. Na wsi tego nie ma. Jeśli jest problem - to wiadomo o co chodzi i się go wyjaśnia.

I jeszcze jedna uwaga, która się przewija w Waszych dywagacjach wiejsko-miejskich. Sprawa dzieci, że złe szkoły, że dojazdy, gorszy start w życiu. Nie ma reguły. Dziecko chce się uczyć - to będzie. Żadne lekcje prywatne tego nie zmienią. A w mieście według mnie więcej zagrożeń, większa presja, mniej hamulców. Dzieci na wsi są zwykle grzeczniejsze, bo tu ciągle jeszcze liczy się opinia. A poziom? Podam swój przykład: wychowywałam się wsi i chodziłam do zwykłej wiejskiej szkoły o mocno przeciętnym poziomie. Wszyscy od I do VIII klasy się znali, nauczyciele do wybitnych nie należeli, miałam zawsze dobre oceny, ale ponoć w wiejskiej szkółce to normalka - bo tu niski poziom, nie? Więc jak szłam do LO - do pobliskiego miasteczka, to się obawiałam, że będę gorsza bo w klasie same dzieci z miasta. I co? Byłam najlepsza po mojej wiejskiej szkółce. Idźmy dalej. Po maturze chciałam Kraków. Pukano się w głowę, że po naszym liceum nie mam szans (bo żadne tam renomowane). Nie miałam najmniejszych problemów z dostaniem się na studia.

Mam więc inne wrażenie - jak się czegoś chce to nie ma żadnych przeszkód. Nikt mnie nie woził na dodatkowe lekcje, znam uroki popsutych autobusów PKS, miałam na ręku zegarek i wiedziałam kiedy mam ostatni autobus by zdążyć do domu, czasami i przeszłam 10 km pieszo. Nigdy mi nie przyszło do głowy, że coś tracę mieszkając na wsi i mówię to z punku widzenia dziecka i nastolatki. Teraz jako osoba dorosła, daję sobie jeszcze parę lat na miasto, a potem TYLKO wieś. Przede wszystkim - by moje dzieci właśnie tam się wychowywały.

TAk, to pewnie prawda..ale Ty patrzysz oczyma osoby która się wychowała na wsi. To Ciebie traktują tam jak swoją :) :) Ale problem jest wtedy, gdy na wieś wprowadza się człowiek z miasta, ma lepsze auto, lepszy dom i łądniejszy ogród. Czy wtedy też mieszkańcy będą nastawieni..tak miło i z chęcią będą służyc pomoca? :) Czy będzie właśnie zazdrość i wszystkie te mniej miłe rzeczy o których jest powyżej??

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja tak po środku. Nie lubię dużych miast, na wsi się duszę. Chyba, że jest to wieś pod miastem. Ale najlepiej jest wg mnie w miasteczku, nie za dużym - tak z 50tys. mieszkańców :) I w takim też chciałabym mieszkać :) Ale zdecydowaliśmy się na działkę na wsi. I to pod Krakowem. Jednakże... wbrew temu, że wolałabym mieszkać w miasteczku jakoś czuję, że tam będzie nasze miejsce :) No ale to się okaże "w praniu". Jednak trzeba być dobrej myśli :)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W większości to co nazywacie na tym forum wsią jest tak naprawdę miejscowością. Raczej trudno w tych "wsiach" o prawdziwych rolników, a ci nieliczni co zostali sukcesywnie przekwalifikują swoją ziemię na działki budowlane.

Zmienia to ponadto otoczenie tych "wsi" gdzie zamiast sielskich krajobrazów mamy naokoło chaotyczne osiedla domów jednorodzinnych.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 months później...

Za niecałe 2 lata kończę studia i zastanawiam się co będzie później. Mam do

wyboru 2 opcje:

 

1 moja mam i rodzeństwo(przyrodnie) mieszkają na stałe za granicą, a w jej

domu mieszka obecnie nasza daleka rodzina. Dom jest spory 160 m2 + strych do

adaptacji. Moi rodzice są rozwiedzeni, ojciec mieszka w tej samej miejscowości

gdzie jest dom mojej matki. Myślałam, żeby wrócić tam, wyremontować piętro i

później mama przepisałaby na mnie tą część. ale co jak jej odbije i nie zrobi

tego?zostaniemy na lodzie :( po drugie tu gdzie teraz mieszkam łatwiej o pracę

ale to 350 km od domu :(

 

2 możemy wziąć kredyt na mieszkanie, ale po pierwsze o kredyt trudno a poza

tym boję się że później nie damy rady go spłacić :( po drugie nie lubie

mieszkać w bloku :( po trzecie nie chce zostawić ojca samego na starość :(

 

mam dylemat bo tu mój narzeczony ma pewną pracę... Ale jakbyśmy tam

zamieszkali to byłabym blisko ojca, przyjaciół i nie musielibyśmy brać kredytu...

Co byście zrobili na moim miejscu??

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oczywiście bez obrazy... do domu trzeba dorosnąć. Młodym przysługuje mieszkanko (małe), blisko praca, blisko imprezy, wyjazdy urlopowe. A dom to obowiązek, ciągle trzeba coś przy nim robić, a życie ucieka. Zawsze zdążycie sprzedać mieszkanie i przeprowadzić się do domku. Rodzinę możecie odwiedzać, a 350 km to blisko.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Raczej nie bierz się za remonty nie swojego domu - wydane na to pieniądze w poźniejszych przepychankach majątkowych nie wrócą się. Najpierw zadbaj o przepisanie odpowiedniej części domu, a potem bierz się za remont.

Twój narzeczony - czy on chciałby mieszkać w twoim rodzinnym mieście? Czy jest z tego miasta, gdzie obecnie mieszkacie, czy jeszcze z innego? Może on też marzy o powrocie w rodzinne strony?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...