Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Wybory i po wyborach, czas rzadzic ale jak?


jareko

Recommended Posts

cyt:

"Premier: operacje Lesiaka nie mogły być prowadzone bez inspiracji

 

Było zawsze oczywiste, że operacje płk. (Jana) Lesiaka nie mogły być prowadzone bez inspiracji z wyższych szczebli. To się po prostu potwierdza - tak premier Jarosław Kaczyński odniósł się do ujawnionych w czwartek przez "Dziennik" zeznań złożonych w prokuraturze w 1998 roku przez b. szefa UOP Jerzego Koniecznego.

 

Jest sprawą do wyjaśnienia na poziomie dokumentów i zeznań, na poziomie procesowym, co do tego, kto jeszcze inspirował te działania, albo wiedział, a nie reagował. Mam w tej sprawie wyrobiony pogląd, który w ostatnim czasie przedstawiałem i go w najmniejszym stopniu nie zmieniam - powiedział premier dziennikarzom towarzyszącym mu w podróży do Watykanu.

 

Zeznania b. szefa UOP Koniecznego, do których dotarł "Dziennik", pokazują kulisy inwigilacji prawicy. Wskazują, że ludzie polityki mieszali się do działań UOP i napuszczali oficerów na swoich politycznych przeciwników.

 

Były funkcjonariusz SB Jan Lesiak, który będąc w UOP zwalczał opozycyjne partie w latach 90., był wpływową osobą. Spotykał się z ministrami, szefami tajnych służb, znosił rządzącym haki i plotki o ich przeciwnikach politycznych. Taki obraz wyłania się z zeznań prokuratorskich szefa UOP w latach 1992-1993 i przełożonego Lesiaka, Jerzego Koniecznego.

 

Były szef służb starał się w rozmowach z prokuratorami pomniejszyć swą odpowiedzialność za prześladowanie partii opozycyjnych. Nigdy nie wydawałem Lesiakowi polecenia podejmowania nielegalnych działań - zapewniał Konieczny. Spychał winę na ministra spraw wewnętrznych Andrzeja Milczanowskiego. Zeznał m.in., że to na polecenie Milczanowskiego Lesiak przygotował dokument z propozycją działań operacyjnych wobec Adama Glapińskiego, polityka PC, blisko związanego z Jarosławem Kaczyńskim.

 

"Znając moje troski, często przynosił mi informacje dotyczące nastrojów politycznych. Ja sam często otrzymywałem takie zapotrzebowanie od przełożonych, to jest od ministra Andrzeja Milczanowskiego, premier Hanny Suchockiej czy szefa jej gabinetu Jana Marii Rokity, wreszcie osobiście od prezydenta" - czytamy w zeznaniach byłego szefa służb.

 

Premier pytany o swój stosunek do Hanny Suchockiej (premier w latach 1992-1993, obecnie ambasador RP przy Stolicy Apostolskiej), z którą w czwartek spotkał się w Watykanie po raz pierwszy od ujawnienia dokumentów Lesiaka, powiedział, że "w sensie ogólnym to była odpowiedzialność, jaką każdy premier ponosi za wszystko, co się złego dzieje". To nie był zarzut. Moje stosunki z Suchocką są jak najlepsze - podkreślił Jarosław Kaczyński." koniec cyt.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 5,7k
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Najaktywniejsi w wątku

ciekawe, choć nieco :roll: chmmm kontorwersyjne spojrzenie, na naszą rzeczywistość :

 

Nie wiem co zrobi strateg, bo z ogromnego pola manewru jaki miał, została mu działka 4x4 metry, na której albo może uklęknąć i prosić łaski u Leppera, Waldka, a i niedługo Romana, lub obrócić się na pięcie i zaliczyć kopniaka odrobinę poniżej pleców od wspomnianych panów i całej reszty. Wiem co ja bym zrobił na jego miejscu, rozwiązałbym parlament i zrobił wybory, to dla niego jedyna szansa, władzę straci, jednak przy fanatycznym i ściśle podporządkowanym obozie swojego brata i własnym udziale na poziomie 20% może stanowić opozycję nie do przejścia. Mam jednak nadzieję, że strateg zrobi to co zawsze, czyli zbierze jak ubogi w torbę od Romana i Leppera, a potem zrobi masówkę uznając to za sukces. Tą techniką za jednym zamachem będziemy mieli z głowy PiS, które dostanie kilka punktów, od wiernego geriatrycznego elektoratu (o ile przeżyją te katusze), LPR i SO pozostając przy strategu rozmyją się i znikną ze sceny w ogóle, bo chyba nikt nie ma wątpliwości, że ta podwójnie skompromitowana koalicja przetrwa dłużej niż kilka, kilkanaście tygodni i to jeszcze w atmosferze kampanii wyborczej bezie przebiegała agonia. Tak czy siak wybory będą, bo muszą być.

 

A w nowym rozdaniu, będziemy mieli albo samodzielne rządy PO, co jest mało prawdopodobne, bo tylko koalicja konstytucyjna ma szanse walczyć z prezydentem na usługach jednej partii, a właściwie brata, albo koalicję PO SLD. Raczej czeka nas koalicja PO SLD, z czego nie robiłbym dramatu, chociaż jeszcze pół roku temu nie przeszłoby mi to przez gardło. Ten układ wydaje się optymalny dla Polski, dopóki nie wymrze to pokolenie frustratów historycznych po obu stronach i nie nastąpi zmiana pokoleniowej warty, trzeba lepić z tego co się ma. PiS już zdemolował wszystko co można było. Jeśli PO i SLD postawią na gospodarkę, a moim zdaniem nie mają innego wyjścia, ponieważ pozostałe obszary już są skompromitowane i społeczeństwo zamęczone tematyką nagonki, to biorąc pod uwagę niepowtarzalna koniunkturę gospodarczą i kasę z UE ma ogromną szanse na spektakularny sukces. Oczywiście boję się połączenia tych dwóch partnerów o, powiedzmy to sobie szczerze, dużych ciągotach aferalnych i tu widze rolę PiS oraz prezydenta PiS jako policjantów patrzących na ręce rządzących. Dzięki temu mielibyśmy poukładane trzy rzeczy, po pierwsze gospodarkę, po drugie silną opozycję w roli klawisza, co jest bardzo istotne i po trzecie po siermiężnej parafialnej duchocie rodem z kamienicy Dulskiej, złapalibyśmy trochę oddechu, powiewu europejskiego snobizmu, który wbrew pozorom jest doskonałym lekarstwem dla polskiego zaścianka. Nawet takie bezkrytyczne zachłystywanie się europejskością jest doskonałym złamaniem polskiej prowincji. Zwolennikiem rewolucji nie jestem, ale zamieszki mentalne wywołane europejskim snobizmie są jak najbardziej wskazane, przynajmniej na tym etapie. Słowem same korzyści z nowego układu i każdy na właściwym miejscu, jest tylko jeden problem, mianowicie, czy nowi koalicjanci naprawdę wiedzą o czym mówią, mówiąc o gospodarce, tu mam poważne wątpliwości, niemniej jednak nie wyobrażam sobie, aby mogli być tak beznadziejni jak poprzednicy, to nie jest możliwe ponad wszelką wątpliwość. Obniżenie kosztów pracy i podatków, w zupełności wystarczy, reszta zrobi sie sama, jak zrobiła sie dotąd bez udziału polityków.

matka_kurka, 12.10.2006 13:54

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

cyt:

"Przychodzi Gudzowaty do Michnika?

 

"Życie Warszawy" dowiedziało się, że prokuratura ma taśmy z zapisem rozmowy Aleksandra Gudzowatego i Adama Michnika dotyczącej rzekomego wpływania przez kontrwywiad na publikacje prasowe. Informację taką gazeta zamieściła na swojej stronie internetowej.

 

Jak ustalili dziennikarze, nagrania dokonali ochroniarze Gudzowatego i przekazali warszawskiej prokuraturze apelacyjnej. Taśma ma stanowić dowód w sprawie rzekomej inwigilacji Gudzowatego przez służby specjalne w okresie rządów Leszka Millera. Podczas przesłuchania w prokuraturze biznesmen zeznał, że jednym ze sposobów szkodzenia mu przez służby miało być inspirowanie krytycznych artykułów prasowych na temat należącej do niego spółki Bartimpex.

 

Według informacji "Życia Warszawy", nagrania dokonano bez wiedzy redaktora naczelnego "Gazety Wyborczej" w jednej z warszawskich restauracji. Do spotkania miało dojść z inicjatywy Gudzowatego. Biznesmen miał wypytywać Michnika o okoliczności powstania krytycznych, jego zdaniem, artykułów na swój temat.

 

Sam Gudzowaty nie chciał się w tej sprawie wypowiadać. W tej chwili to już kwestia prokuratury - odpowiedział "Życiu Warszawy". Z kolei prokuratura odmówiła jakichkolwiek informacji na ten temat, zasłaniając się dobrem śledztwa.

 

Także Adam Michnik był nieuchwytny. Redaktor przebywa za granicą i w najbliższych tygodniach nie będzie z nim kontaktu - powiedziano dziennikowi w sekretariacie "Wyborczej"." koniec cyt.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Skoro Wierzejski pisze takie rzeczy, to ja tej koalicji z Giertychem i Lepperem nie wróżę niczego dobrego.

 

Rozmawiałem na spotkaniu koalicyjnym z Gosiewskim nt uprawianego przez niego procederu codziennego korumpowania naszych radnych. Pytałem, jak to jest, że z jednej strony oczekują partnerskiej lojalności ze strony LPR, z drugiej zaś nic się nie nauczyli z rozmów z Begerową i codziennie składają oferty naszym radnym. Uprawiają przekupstwa, obiecują wysokie miejsca na listach, zwodzą i mamią naiwnych i zdezorientowanych samorządowców, zresztą nie tylko z LPR. Powiedział całkiem szczerze, że dziwi się moim wątpliwościom, ponieważ on zawarł umowę ze środowiskiem Radia Maryja już koło lutego, spisał warunki i to środowisko ma w każdym okręgu piąte miejsce.

 

Mamy takich rządzacych na jakich sobie zasłużyliśmy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

lewakk-u i bogusławie błagam skończcie już .... :o :roll:

 

Najlepiej reaktywujcie ulubiony wątek bogusława o 4-podziale władzy, obiecuję, że nawet nie będę tam zaglądał.

 

A może zawieszenie wymiany ciosów choć na dziś i jutro??? Dla na nabrania dystansu, co? Moze za dwa dni łatwiej bedzie powiedziec wzajemnie przepraszam i potem rozmawiac bez zacietrzewienia i epitetów.

 

Wilcza, proszę bardzo!!! Ale oczekuję tego samego od Ciebie!

 

Nawet nikt nie zauważył prośby smartcata..., podwieszam się pod jego prośbę, prosze choćby od teraz do całej doby jutro, zakonczyć dyskusję...., może będzie choć 1-2 osoby które potrafią żyć bez szarpania, bez kłótni, może uszanujmy żałobę Bogusława....

 

Potrafi ktoś????

 

Proponuję 1,5 dniową ciszę, wątpie w kilka osób..., ale PAX

 

Szczere kondolencje Bogusław!!!

 

 

 

 

 

 

p.s. Za to co złe z mojej strony przepraszam, kogo uraziłem proszę o wybaczenie!

 

 

Smartcat tak jak myślałem, tych ludzi nawet nie zainteresowała Twoja prośba, oni żyją ciągłą codzienną obsesją, nie potrafią przeżyć jednego dnia na forum bez polityki, bez "codziennego korumpowania radnych" bez całoniedzielnego opluwania rodzin polityków, wątpię by kiedykolwiek potrafili wznieść się ponad "małpi rozum"

 

Tak samo wątpię by kiedykolwiek przeproszono za plwociny i kłamstwa przy dyskusji o Kuroniu, wątpię by kiedykolwiek mtom wyjasnił swoje kilkumiesięczne doniesienia o tym że niektórzy tu piszący to działacze partii, tuby, politycy, przecież ten przypadek projekcji już przyznał się do demencji, więc nie będzie uczciwości z jego strony!!!!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

KOMPROMITUJĄCE MILCZENIE AUTORYTETÓW

 

Już faz po ujawnieniu pierwszych dokumentów z szafy Lesiaka stało się jasne, że mamy w Polsce do czynienia z aferą ustrojową poważniejszą nawet od słynnej afery Watergate. , Czym była Watergate, za którą partia republikańska całkiem słusznie zapłaciła w ustabilizowanej amerykańskiej demokracji utratą władzy? Republikanie inwigilowali Demokratów, używając do tego celu swoich ludzi: pracowników prywatnych firm ochroniarskich, także emerytowanych współpracowników służb. A co pokazują materiały z teczki Lesiaka? Że do „rozpracowywania i dezintegracji" swoich politycznych wrogów przeciwnicy Porozumienia Centrum, ROP czy paru innych partii, zarówno prawicowych, jak i lewicowych, wcale nie musieli używać własnych milicji partyjnych czy wynajętych ochroniarzy. Mogli się całkiem swobodnie posłużyć Urzędem Ochrony Państwa. Mogli liczyć na dyspozycyjność zatrudnionych tam byłych oficerów Służby Bezpieczeństwa. A ci do niszczenia „niekonstruktywnej opozycji" w demokratycznym państwie stosowali metody niepokojąco podobne do tych, jakimi przed rokiem 1989, w państwie komunistycznym, posługiwali się do niszczenia ludzi demokratycznej opozycji. Inwigilowali polityków, skłócali liderów i działaczy partyjych. Produkowali i rozpowszechniali kompromitujące informacje. Stosowali agenturę.Szef zespołu „rozpracowującego i dezintegrującego" legalnie działające partie, dawny oficer SB Jan Lesiak, jeśli wierzyć informacjom dziennikarzy „Gazety Wyborczej", przeszedł weryfikację dzięki wstawiennictwu samego Jacka Kuronia, którego wcześniej także „rozpracowywał i dezintegrował". W tym wypadku miłosierdzie bohatera opozycji demkratycznej zostało zdecydowanie źle zainwestowane. Lesiak jako wysoki oficer UOP używał bowiem wobec polityków PC, ROP, ale także SdRP czy PPS nie tylko tego samego języka, ale też analogicznych metod, jak wcześniej wobec środowiska Jacka Kuronia. Potwierdzają to materiały trafiające do opinii publicznej w ostatnich dniach.

Najważniejsze fragmenty odtajnionych dokumentów mówią zatem nie o wieku kota Jarosława Kaczyńskiego - co w pierwszych godzinach po ich ujawnieniu sugerowała telewidzom rozbawiona Katarzyna Kolenda-Zaleska, ale o tym, że służby demokratycznego państwa ustalały -prawdopodobnie na polityczne zlecenie - listę partii zagrażających demokracji, które można „rozpracowywać i dezintegrować". A na tej liście były partie reprezentowane w parlamencie, partie, które jeszcze kilka miesięcy wcześniej tworzyły koalicję rządową, a w samym apogeum „rozpracowywania i dezintegracji" były najważniejszymi partiami opozycyjnymi. Partie, wobec których żaden sąd nigdy nie rozpoczął procedury delegalizacyjnej. Jeśli to nie jest patologia demokracji, to co nią jest? Jeśli jacyś dziennikarze czy politycy potrafią powiedzieć - postawieni wobec takich faktów - że nic ważnego się nie stało, o niczym istotnym się nie dowiadujemy - to z takim stanowiskiem trudno w ogóle rozsądnie polemizować.

Najbardziej zdumiewające jest w tej sytuacji milczenie ludzi, którzy przez 16 lat istnienia polskiej demokracji głośno ostrzegali przed wszystkim, co mogło tej demokracji zagrażać. Kompromitujące jest milczenie Adama Michnika, który potrafił piętnować antydemokratyczne działania polityków i służb, czasami nawet wówczas, gdy ich ofiarą padali ludzie, których szczerze nie lubił. We wtorkowej „Gazecie Wyborczej" J. Kurski i D. Wielowiejska tłumaczą, że już dawno pisali o inwigilacji prawicy, więc nie widzą powodu, by dzisiaj, kiedy pierwsze dokumenty zostały odtajnione, robić z tego wielkie halo. Rzeczywiście o tym pisali, ale wygląda na to, że nie rozumieli, o czym piszą, jeśli mogli przejść nad tą sprawą do porządku dziennego i nie poświęcają im na łamach „Gazety" nawet dziesiątej części miejsca, które poświęcili obronie sympatycznych ropuch z Doliny Rospudy.

Ale milczy nie tylko Adam Michnik. Milczą także najważniejsze autorytety polskiej demokracji, które nie bez racji oburzały się na potraktowanie przez komisję śledczą Leszka Balcerowicza, na zamknięcie klubu Le Madame, na niepotrzebny zakaz manifestacji na rzecz równouprawnienia gejów. To wszystko były istotnie rzeczy niepokojące albo przynajmniej głupie. Ale w tym wypadku mamy do czynienia z ujawnieniem twardych dowodów na podejmowanie w III RP działań naruszających podstawy demokracji, a autorytety milczą.

W mediach nie występuję także kolejni rzecznicy praw obywatelskich, którzy całkiem słusznie piętnowali wcześniej głośno wszelkie - nieporównanie przecież drobniejsze -przekroczenia kompetencji i uchybienia ze strony władzy. Milczą przedstawiciele Fundacji Helsińskiej, milczą wybitni intelektualiści lewicy, którzy nie tylko polską, ale także europejską opinię publiczną ostrzegali wielokrotnie - i czasami zupełnie słusznie - przed ograniczeniem w Polsce rozmaitych praw i wolności. Milczą Jerzy Jedlicki, Barbara Skarga, Maria Janion, Marian Filar, Kinga Dunin, Kazimiera Szczuka...

Zastanówcie się, państwo, dwa razy, zanim z obojętnością odwrócicii głowy od tej sprawy. Byli esbecy ; zespołu Lesiaka, a także przymykający na ich działalność postsolidarnościowi politycy, nie zajmowali się jedynie ludźmi, których tak bardzo nie lubicie. „Rozpracowywano i dez¬ntegrowano" nie tylko nieestetycznych i niesympatycznych z waszego punktu widzenia Jana Parysa, Jana Olszewskiego, Jarosława Kaczyńskiego. Za murami Urzędu Ochrony Państwa zbierano też kwity na Polską Partię Socjalistyczną Piotra Ikonowicza, na ludzi z SdRP. Jeśli będziecie milczeć w tej sprawie, trudno będzie potem uwierzyć w wasze dobre intencje w każdej innej, choćby najbardziej szlachetnej.

Oczywiście nie jestem ani tak cyniczny, ani tak naiwny, aby nie podejrzewać, dlaczego tak się dzieje, dlaczego zamiast oburzenia autorytetów słychać raczej orkiestrę złożoną z ludzi ośmieszających, banalizujących i próbujących wyciszyć całą sprawę. Konflikt polityczny w Polsce jest dzisiaj tak ostry, że prawie wszystko może być w nim wykorzystane i zużyte. Także Jarosław Kaczyński popełnił błąd, używając odtajnionych dokumentów do natychmiastowego ataku na swojego dzisiejszego przeciwnika politycznego Jana Rokitę. Szafa Lesiaka nie musi wcale przygnieść Rokity, żeby ujawnienie jej zawartości opłaciło się politycznie Prawu i Sprawiedliwości. Przecież i tak interpretowana rozsądnie, ponadpartyjnie, przez uczciwych dziennikarzy czy historyków - potwierdza wiele diagnoz Jarosława Kaczyńskiego. Potwierdza jego najpoważniejsze podejrzenia, co do niskiej jakości polskiej demokracji po roku 1989.

Także PO nie musi bagatelizować zawartości szafy Lesiaka tylko dlatego, że PiS postanowiło wykorzystać ją politycznie. Ani też nie musi przy tej okazji akceptować najbardziej absurdalnych tez obrońców i beneficjentów patologii III RP. Afera Lesiaka uczciwie zinterpretowana i oceniona przez Donalda Tuska czy Bronisława Komorowskiego tylko potwierdzi diagnozę na temat patologii III RP i konieczności głębokiej zmiany politycznej. Diagnozę, za którą opowiadają się zarówno liderzy, jak i wyborcy Platformy Obywatelskiej.

Jedna sprawa pozostaje oczywista. Jeśli afera Lesiaka nie zostanie wyjaśniona i osądzona - zarówno na pozimie wykonawców, jak i politycznych zleceniodawców- będzie się-musiala w Polsce powtórzyć. I to raczej prędzej niż późnieJ.

 

Cezary Michalski

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

....

 

Mamy takich rządzacych na jakich sobie zasłużyliśmy.

Otóz to.

Wszystko idzie w dobrym kierunku i za trzy, cztery dni będzie umowa koalicyjna - powiedział P. Gosiewski po spotkaniu z LPR i Samoobroną.

 

Spotkanie w sprawie odnowienia koalicji PiS, Samoobrony i LPR odbyło się w hotelu przy ul. Parkowej w Warszawie. Uczestniczyli w nim m.in. szef klubu PiS Marek Kuchciński, Przemysław Gosiewski wiceszef LPR Wojciech Wierzejski oraz wiceszef Samoobrony Janusz Maksymiuk....

taaa

a kto to grzmiał niedawno w stoczni, ze z takimi ludźmi to ....itp itd....?

Ktos pamięta jeszcze? :-? :roll: :roll: :roll:

fragment postu z 1 października

Rzepa

Skandowanymi hasłami "Dziękujemy", "Niech żyje premier" i "Zwyciężymy" przywitali zebrani premiera Jarosława Kaczyńskiego. - Zwyciężymy, ale musimy nabrać sił - odpowiedział szef rządu. - Zwyciężymy w tym parlamencie, a jeśli będzie trzeba, zwyciężymy w wyborach - zapewnił. Nawiązując do "afery taśmowej" stwierdził, że wniosek ze sprawy jest taki, iż nigdy więcej nie można się wiązać z ludźmi o "marnej reputacji". - Już nigdy więcej nie będziemy z takimi ludźmi rozmawiali - powtórzył premier.

 

....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Scenka pierwsza: Sejm wiosną 1993 roku, czasy rządu Suchockiej. Budynek na Wiejskiej atakują manifestanci z Saomobrony. Obrzucają kamieniami okna z nietłukącymi się szybami. Po drugiej stronie tłum posłów. Znany parlamentarzysta Unii Demokratycznej nagle wybucha: - To skandal! Minister Milczanowski specjalnie dopuścił demonstrantów, żeby ośmieszyć i upokorzyć parlament. Zrobi! to dla Wałęsy! - krzyczy.

Scenka druga: rok 1994, dwójka dziennikarzy jest podejmowana przez jednego z wicemarszałków Sejmu w jego gabinecie. Polityk ów nastawia radio na cały regulator. - Mogą być podsłuchy - tłumaczy szeptem. To już czas koalicji SLD

- PSL, ale na czele resortu spraw wewnętrznych nadal stoi Andrzej Milczanowski. Służby specjalne pozostają domeną Lecha Wałęsy i jego fachowców o przeważnie peerelowskich rodowodach.

Te dwie sytuacje wydają się błahe, bo i policja w końcu rozprawiła się z manifestantami Leppera, i wicemarszałek mógł być przeczulony Niemniej były one - autor niniejszego tekstu to ich naoczny świadek - symptomem ówczesnej atmosfery.

Są i mniej błahe historie. Oto premier Suchocka próbuje osobiście zmusić oficerów kontrwywiadu, żeby wyszli na miasto i zrywali prolustracyjne plakaty Ligi Republikańskiej. Oto szef Urzędu Rady Ministrów Jan Rokita nazywa legalne i nierzucające bomb partie Kaczyńskiego i Olszewsidego - opozycją antypaństwową. Oto 4 czerwca 1992 roku policja brutalnie rozpędza na polecenie Milczanowskiego manifestację zwolenników tegoż Olszewskiego na ulicach Warszawy. Wyobrażacie sobie dzisiaj podobne czyny lub choćby słowa rządzących? Porównajcie choćby z wielką medialną awanturą wokół interwencji policji przeciw Paradzie Równości w Poznaniu. Bo bez takiego porównania nie sposób zrozumieć kontekstu, w jakim powstawały dokumenty z teczki pułkownika Lesiaka.

Dziwny podział wpływów

Wiosną 1993 roku zostaje ujawniona Instrukcja Urzędu Ochrony Państwa 0015. W ezopowym języku służb pozwala ona na zatrudnianie przez UOP płatnych konsultantów spośród członków partii politycznych. Prasa domaga się wyjaśnień, ale dość apatycznie. Politycy związani z rządem Suchockiej - od UD po ZChN - nie solidaryzują się z Jarosławem Kaczyńskim, który sprawę nagłośnił. Wielkiego skandalu nie ma. Wyobraźmy sobie przychwycenie na podobnej „wpadce" służb podległych ministrowi Wassermannowi. Uroczystym protestom i tasiemcowym, pełnym oburzenia audycjom w najlepszym telewizyjnym czasie nie byłoby końca.

Historia szaiy Lesiaka to tylko zwieńczenie ówczesnego systemu sprawowania władzy i ówczesnej atmosfery. Broniąc się w porannej rozmowie w radiowej „Trojce", Jan Rokita przypomniał, że resort Milczanowskiego - podobnie jak MON i MSZ - był „resortem prezydenckim" poddanym w następstwie odpowiedniego przepisu Malej Konstytucji, a po części jej interpretacji kontroli bardziej prezydenta niż rządu. Trzeba potwierdzić: tak było. Bywało, że Milczanowski nie słuchał Suchockiej, i to w waźnych sprawach. W tej sytuacji możliwe, że ani pani premier, ani jej ministrowie nie wiedzieli nic o konkretnych machinacjach służb. Co nie znosi ich formalnej odpowiedzialności konstytucyjnej, bo nie zniosła jej przecież pokrętna interpretacja Małej Konstytucji zastosowaną przez ośrodek prezydencki.

Warto zresztą wytłumaczyć ten dziwny podział wpływów. Małą Konstytucję

przyjęto na początku 1992 roku - wraz z tym przepisem - głosami tak różnych partii, jak SLD, UD, ZChN czy KPN. Wałęsa nie ukrywał, jak będzie go interpretował (formalnie była tam tylko formułka o uzgadnianiu z nim nominacji). I znów zestawmy tamte czasy z obecnymi. Pisowski projekt konstytucji - skądinąd kontrowersyjny - czyni z prezydenta arbitra na wzór demokracji francuskiej. Przez wielu został jednak obwołany projektem autorytarnym. Tamten przepis, nieznany w cywilizowanych krajach Europy, wyłączał fragment władzy wykonawczej szczególnie newralgiczny z punktu widzenia praw obywatelskich i poddawał go w praktyce władzy prezydenta nieodpowiadającego politycznie przed parlamentem. Nie pamiętam, aby ważne media czy większość polityków -także hiperdemokratycznych partii -zgłaszały z tego powodu niepokoje. Dziś PO martwi się koncentracją władzy w rękach PiS. A przecież o pokusach Wałęsy i Wachowskiego, by „bawić się służbami", szeptano na sejmowych korytarzach, a czasem mówiono głośno.

Kaczyński ma pretensje do ówczesnych elit, że tolerowały taki stan rzeczy. Można by odpowiedzieć, że trudno było podjąć frontalną walkę z legendą „Solidarności" wykreowaną na prezydenta przez tegoż Kaczyńskiego. W tym sensie swoisty pozytywizm ekipy Suchockiej zostawiającej Wałęsie wojsko i służby po to, by dłubać przy gospodarce, administracji czy samorządach można by zrozumieć. Trudno jednak po latach bronić skutków. Zwłaszcza że, powtórzmy: wypowiedzi Suchockiej czy Rokity - cokolwiek by powiedzieć o jego późniejszych zasługach dla czyszczenia polskiego państwa - też wpisywały się w atmosferę sekowania oponentów.

Kłopot z Wałęsą

Zresztą na początku krytyka była. W roku 1990 Adam Michnik przestrzegał przed prezydenturą Wałęsy, wróżąc jej nie do końca demokratyczny charakter metaforą o porannym dzwonku do drzwi, który nie okaże się dzwonkiem mleczarza. W 1992 roku ten sam Michnik pozwolił J. Kurskiemu opublikować w „Gazecie Wyborczej" cykl rozmów z politykami z niedawnego otoczenia Wałęsy. Nie tylko uwikłany w potężny polityczny spór z Wałęsą Kaczyński, także ludzie, którzy są dziś po całkiem innej stronie - Jacek Merkel czy Arkadiusz Rybicki - mówili między innymi o niebezpiecznych skłonnościach ośrodka prezydenckiego do zabawy wojskiem i służbami. Jak skwitował to Michnik? Stwierdzeniem, że to kłótnia w rodzinie, poroniony owoc wojny na górze. Żadnego pomysłu na baczne przyglądanie się niebezpiecznemu zjawisku. A przecież wieści przynoszone przez nielubianych świadków mogą się okazać prawdziwe.

Jak wynika z papierów z teczki Lesiaka - takie się okazały. Ale liberalna inteligencja i jej partia - Unia Demokratyczna - nie kiwnęły palcem, skoro Wałęsa wziął skuteczny udział w zablokowaniu lustracji, a nękani byli radykałowie z prawicowych formacji. Owszem, potem te same liberalne środowiska potrafiły wystąpić przeciw prezydentowi. Kiedy blokował cywilną kontrolę nad armią (co wobec naszych natowskich aspiracji było zbrodnią) czy falandyzował prawo na niekorzyść eseldowskiego parlamentu. Ale jak na miarę wydarzeń (pucz generałów

przeciw legalnemu ministrowi w Drawsku w 1994 roku to ewenement na skalę cywilizowanego świata) te protesty jawiły się jako dobrotliwe napomnienia. Zwłaszcza na tle histerii, j aką budzi dziś nawet niepoważna awantura jednego z ministrów z hydraulikiem. Nic też dziwnego, że owe „incydenty" zostały szybko Wałęsie zapomniane. Teraz bryluje on jako mentor nauczający Polaków o demokracji w najważniejszych publicystyczcych programach. Zapomniano mu wszystko - w imię wspólnej niechęci do Kaczyńskich.

Oczywiście z Wałęsą jest kłopot. Co począć z jego legendą, nie naruszając legendy „Solidarności". Ale między uznaniem jego historycznej roli w latach 70. i 80 a traktowaniem go jako autorytetu współczesnej demokracji jest jednak tro¬przestrzeni. Czyniąc z niego symbol wszystkiego, co dobre po 1989 roku, Rokita i Tusk podpisują się w jakiejś mierze - niezależnie od intencji - pod niedobrymi praktykami początku lat 90. Ten ostatni wytrąca sobie na dodatek z ręki oręż skutecznej obrony. Obwiniać ośrodek prezydencki można wtedy, gdy przyzna się, że działo się w nim coś niedobrego. Liderzy PO wplątali się w tę sprzeczność również z niechęci do Kaczyńskich.

Groźne patologie

Jan Rokita wybrał mimo wszystko drogę powściągliwości. Zaprzecza swojej roli, ale uznaje sprawę za poważną. Natomiast w telewizyjnym programie „Warto rozmawiać" profesor Paweł Śpiewak (NA FORUM JUŻ MODLĄ SIĘ ŚPIEWAKIEM), współtwórca hasła IV Rzeczypospolitej, opowiadał prześmiewczym tonem, że z ujawnionych już dokumentów wyczytał - jak na razie - jedynie imię kota Kaczyńskiego.

Pominę już to, że dawna SB potrafiła wpisywać takie nieistotne informacje do charakterystyk uzyskanych metodami operacyjnymi. Ale przecież poseł Śpiewak przeoczył choćby rozważania dawnych esbeków o skłonnościach seksualnych lidera PC. Czemu to miało służyć, jak nie szantażowi lub paszkwilanckim plotkom. Czy według posła PO to właściwe zadanie dla służb demokratycznego państwa? I czy to przedsmak tonu, w jakim politycy największej partii opozycyjnej wezmą udział w debacie na ten temat?Na tę historię można spojrzeć dwojako. Jedni przypomną, że patologie zdarzają się w najbardziej demokratycznych systemach. Długowieczny szef FBI Edgar Hoover zbierał ponoć plotki o politykach i oferował kolejnym prezydentom USA. Inni zauważą w tym dziedzictwo PRL - dawni esbecy działali w owych strukturach, tak jak ich kiedyś nauczono. Niejasna jest też rola Wałęsy - albo ojca chrzestnego postesbeckiego układu, albo patrona intryg, których do końca nie ogarniał. We wszystkich tych wariantach trzeba się z tym zmierzyć. Zwłaszcza dziś, gdy pisarka Manuela Gretkowska boi się napaści pisowskich siepaczy, a poeta Antoni Pawlak spodziewa się podpalenia nowego Reichstagu, trzeba pytać o lata 90., lata chwały polskiej transformacji, ale w pewnych dziedzinach lata hańby.

 

P. Zaremba

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na razie nie ma winnego. Nie tylko nie wskazano sprawcy, ale nikt nie chce przyjąć odpowiedzialności moralnej i politycznej. Ekspremier Suchocka milczy, eksminister Rokita twierdzi, że o niczym nie wiedział; podobnie eksminister Miodowicz i eksminister Milczanowski. Eks-prezydent Wałęsa z eksministrem Wachowsidm zaś mówią bardzo dużo, dowodząc, iż to Kaczyńscy - wzorem pewnej postaci z Gogola - sami się inwigilowali.

Marzyłoby mi się, gdyby któryś z owych eksów powiedział choćby przepraszam i przyznał się do błędu, przynajmniej niedopatrzenia, zaniechania czy czegoś podobnego. Ale w naszym kraju poczucie odpowiedzialności wśród polityków ma się kiepsko, z odwagą cywilną również nie jest najlepiej. Politycy wolą albo pójść w zaparte, albo oddawać się niekończącym tyradom krasomówczym.

W Polsce trwa obecnie zimna wojna domowa. Choroba politycznej wścieklicy, na którą zapadli przywódcy Platformy Obywatelskiej przed rokiem i która się pogłębia, stała się zaraźliwa. Uległy jej w dużym stopniu media, a także niemała część elit. Wydawałoby się, że w takiej sprawie, jak łamanie fundamentów ustroju demokratycznego, nie powinno już być ani antypisowców, ani antyplatformiarzy. Ale oczekiwanie, że w wojnie domowej - choćby zimnej - ogarniającej także dziennikarzy, publicystów, artystów, akademików i wiele innych grup, rozpalone głowy ochłoną, może się wydać naiwne. W każdym razie przed nami ciekawa próba umysłów i charakterów. Co się okaże silniejsze - choroba politycznej wścieklicy czy chęć leczenia chorego państwa?

 

Legutko

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sam pośród swoich

 

Pułkownik Lesiak miał przed sobą ciężki dzień. Już wiele miesięcy on i jego zespól inwigilowali prawicę, wtykali w nią agentów, montowali prowokacje i uprzykrzali życie oszołomom. Dziś Lesiak miał przedstawić wyniki swej pracy przełożonym. Czul lekki stres, ale spodziewał się pochwały. On i chłopcy bez wątpienia zasłużyli na nagrody.

Niestety, sprawy nie potoczyły się tak, jak to sobie zaplanował. Minister Milczanowski nie miał dla niego czasu. Lesiak, nie zawracajcie mi tu głowy głupotami - warknął. - Mnie prawica nie interesuje, tylko buddyzm - uciął minister i zastygł w pozycji kwiatu lotosu,

Czasu nie miał też wiceminister Zimowski. - Chłopie, ja nie jestem od tajnych służb. A poza tym mam randkę z Janka Paradowską, wiesz tą ekstradziennikarką z „Polityki". Nie mam czasu, muszę lecieć, pa! - poklepał Lesiaka po plecach i wybiegi w skowronkach.

Szef UOP Jerzy Konieczny na dźwięk słowa „prawica" zatkał uszy i zaczął głośno podśpiewywać. - Dajcie spokój, Lesiak. Lepiej pomóżcie mi zapiąć zamek w sukience - szef UOP jak co tydzień przebierał się w kobiece ciuszki, by osobiście, acz incognito zrobić wypad na miasto i posłuchać, co ludzie gadają. Teraz w zamyśleniu gładził łysą głowę dłonią. - No, jak myślicie, do tej sukienki, która peruka będzie lepsza: blond czy ruda?

- Ruda - bąknął Lesiak i postanowił spróbować szczęścia w Belwederze. Z

 

Mietkiem Wachowskim łączyło go zamiłowanie do whisky z colą, więc zadzwonił do niego bez większych oporów. -Wiesz, ja to pie... takie sprawy. Szpiedzy, agenci, służby, prawica - to kompletnie nie moja działka - opędzał się od oficera Wachowski. Ale że poczciwy był, postanowił załatwić mu spotkanie z prezydentem. - Lechu akurat ma trochę czasu, spróbuj - poradził życzliwie i umówił.

Niestety i prezydent nie wykazał należytego zainteresowania. - Słabo się znamy, Lesiak, to może nie wiesz, ale ja nie jestem ani mściwy, ani małostkowy. Owszem, zrobili ze mnie Bolka, palą moje kukły, ale ja kurde, poważnie traktuje nauki Ojca Świętego. Zło bendem dobrem zwyciężał, a teraz chodź, to se zagramy w pingla - powiedział Wałęsa i zaprosił gościa do pałacowych podziemi.

Lesiak przezornie przegrał z prezydentem, za co dostał nagrodę w postaci rady. Ja nad bezpieczeństwem kraju to tylko taką ogólną pieczę sprawuję. Wiesz, tak konstytucja mówi, a ja jej musze strzec, nie? Z takimi duperelami to do premiera - oświecił pułkownika prezydent i zadowolony z wygranej umówił go z Hanną Suchocką.

Premier Suchocka od razu odesłała go do szefa URM Jana Marii Rokity. - Nic nie chcę wiedzieć, nic nie chcę wiedzieć!

Dajcie mi spokój! - pokrzykiwała cokolwiek histerycznie i pobiegła odbierać tytuł Człowieka Roku. Minister Rokita czytał akurat „Politykę" (ale nie Paradowskiej, tylko Arystotelesa) i materiały operacyjne Lesiaka zupełnie go nie podniecały. - A co mnie obchodzi, czy Kaczyński jest homoseksualistą? Dlaczego pan z tym przychodzi akułat do mnie? - zapytał groźnie.

Skołowany Lesiak wybiegł przed gmach rządu. Niewiele rozumiał. Domyślał się, że to zapewne esbecka mentalność nie pozwoliła mu pojąć, że czasy się zmieniły i tak zacni, uczciwi, szlachetni, porządni, delikatni i subtelni ludzie brzydzą się totalitarnymi metodami. Tylko po jakie licho zawracali mu wcześniej pałę?

 

I. Zalewski

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To prawdziwa kompromitacja "autorytetów", nie wspominając o niektórych na forum którzy chcielo dla Begerowej w imię jej demokracji w namiotach sejm okupować (dopóki temperatura nie spadła poniżej 15 stopni), a prawdziwa afera która rzuca światło na historię Polski jest przemilczana!!!

 

Krzykacze od Begerowej milczą, hipokryzja....

 

Czy i dziś choćby taka rrmi podtrzymuje szacunek dla Wałęsy???

 

To są Ci sami ludzie któtrzy nie chcieli lustarcji, dekomunizacji, którzy nocne zmiany Tuska w 1992, gdy większośc krajów postkomunistycznych rozliczyło się z komuną, u nas pseudoliberałowie uwłaszczali nomenklaturę.....

 

http://www.rzeczpospolita.pl/teksty/wydanie_061010/publicystyka_a_8-1.F.jpg

Krauze w rzeczpospolitej

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

cyt:

"O taśmach Renaty Beger:

 

"Oczywiście stało się niedobrze. Nie należy prowadzić negocjacji w takim stylu. Nie mam jednak złudzeń, że mieliśmy tutaj do czynienia z czystą prowokacją. Przecież wyglądałoby to zupełnie inaczej, gdyby posłanka Beger także nie wiedziała, że jest nagrywana. Celowo namawiano ją, by mnożyła swoje żądania. Wsadźcie na listy wyborcze moją rodzinę, moje dzieci. Gdyby to trwało dalej, doszlibyśmy do dalekich krewnych. Cel tej prowokacji był oczywisty. Kto ją zorganizował - to już inny problem. Nie będę wskazywał winnych, bo nie mam żadnych dowodów."

 

koniec cyt. (za Prezydentem)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lesiak dorobił się na ludzkim nieszczęściu

 

W PRL prześladował opozycję solidarnościową. W III RP inwigilował prawicę. Teraz żyje w luksusie. Jan Lesiak mieszka w domu w ekskluzywnej dzielnicy Warszawy, za miastem ma dom z basenem. Jeździ nowym samochodem, na którego kupno nie stać większości Polaków - pisze "Fakt".

 

Lesiak był służalczy wobec każdej władzy. I znakomicie na tym wyszedł. W latach 90., wykorzystując doświadczenie ze służby w komunistycznym aparacie ucisku, robił wszystko, by skompromitować polityków prawicy, by ich skłócić i ostatecznie wyeliminować z życia społecznego.

 

"Fakt" postanowił sprawdzić, jak dzisiaj się powodzi człowiekowi, który ma tak niechlubną przeszłość.

 

O zgrozo! Okazało się, że Lesiak, który działał przeciwko społeczeństwu, teraz żyje na jego koszt... i to jak. Zwykli ludzie, którzy przez całe życie ciężko i uczciwie pracowali, mogą o tym tylko pomarzyć.

 

Zaledwie kilkadziesiąt kilometrów od Warszawy, a przyroda jak na Mazurach. To tu swoją willę postawił Jan Lesiak. I to nie byle jaką. Dom, w którym mogłaby zamieszkać liczna rodzina, służy mu jedynie jako miejsce wypoczynku. Latem pułkownik zażywa ochłody w swoim basenie.

 

Lesiak mieszka na co dzień ma warszawskim Ursynowie, w okazałym segmencie. Jego wartość sięga miliona złotych.

 

Skąd ma na to wszystko pieniądze? Gdy był jeszcze czynnym oficerem SB, a później UOP, zarabiał krocie. A i teraz wiedzie mu się nienajgorzej. Każdego miesiąca na jego konto wpływa 3200 zł emerytury. (PAP)

 

Mój mały komentarz:

"Szafa Lesiaka" działa świetnie do dnia dzisiejszego, a zawarte w niej materiały nadal bardzo skutecznie dzielą prawicę.

Politycy obu stron konfliktu prawicy powinni fakt ten przemyśleć i wystąpić z inicjatywą pełnego pojednania.

Pełną analizę dokumentów należy zlecić prokuraturze pod kątem inspiracji dzialań służb specjalnych, analitykom bieżącej sceny politycznej a następnie historykom.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To prawdziwa kompromitacja "autorytetów", nie wspominając o niektórych na forum którzy chcielo dla Begerowej w imię jej demokracji w namiotach sejm okupować (dopóki temperatura nie spadła poniżej 15 stopni), a prawdziwa afera która rzuca światło na historię Polski jest przemilczana!!!

 

Krzykacze od Begerowej milczą, hipokryzja....

 

Czy i dziś choćby taka rrmi podtrzymuje szacunek dla Wałęsy???

 

To są Ci sami ludzie któtrzy nie chcieli lustarcji, dekomunizacji, którzy nocne zmiany Tuska w 1992, gdy większośc krajów postkomunistycznych rozliczyło się z komuną, u nas pseudoliberałowie uwłaszczali nomenklaturę.....

 

http://www.rzeczpospolita.pl/teksty/wydanie_061010/publicystyka_a_8-1.F.jpg

Krauze w rzeczpospolitej

 

Ja myślałam, że Ty po prostu niewiele rozumiesz.

Ale to nie jest to.

Nie ma sensu dyskutować z Tobą bp to tylko strata bajtów.

Jeśli nadal podoba Ci sie to co sie odbywa ( włączając w to kolegę Giertycha, który uważa zapewne, że ziemia jest płaska) to już nic więcej nie można powiedzieć. Pozostaje współczuć, ale mam nadzieję, że leki pomogą.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Taaaa. Po tym co wkleja adwersarz najlepiej widać jakie są priorytety. Gospodarka, sprawy przeciętnego Kowalskiego, ba nawet idea solidarnego państwa, to drugi, trzeci plan. Najważniejsza jest prywatna wojenka Kaczyńskiego, Lesiak i spółka oraz personalne rozgrywki (przysłaniająca wszystko nienawiść do Tuska i Rokity). Zresztą ten drugi został już nazwany zbrodniarzem, co w zestawieniu z warchołem jest o wiele cięższym kalibrem i ma pewnie usprawiedliwić (w pokrętny jak zwykle i coraz mniej zrozumiały przez społeczeństwo sposób), że Lepper jest cool.

Klasyczny syndrom oderwania od rzeczywistości...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

:wink: A teraz zagadka logiczna?

Czy Kaczyńscy inwigilowali socjalistyczną lewicę?

"Mój brat, który był ministrem stanu ds. bezpieczeństwa dostał raport, z którego wynikało, że grupa b. oficerów SB założyła związek zawodowy Samoobrona." Jarosław Kaczyński, Głos Wybrzeża 18.06.2003 r.

 

Wygląda mi to na klasyczną inwigilację w rozumieniu PiS.

Czy Jarosław będzie się więc domagał zniknięcia Lecha ze sceny politycznej?

:D :D :D :D :D :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

smutna i jakże trafna ocena sytuacji politycznej w Polsce ostatnich 17lat w najnowszym Przekroju, ze znamienną opinią prof.Wiinczorka "...lepsza kulawa demokracja ze słabym rządem niż krzepki prezydencjalizm wprowadzający tylnymi drzwiami dyktaturę"

 

.......... nadziei coraz mniej, a ona ponoć gaśnie ostatnia :cry:

 

całość: http://wiadomosci.onet.pl/1364795,2677,kioskart.html

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gospodarka, sprawy przeciętnego Kowalskiego maja się stosunkowo dobrze. Złoty jest stabilny , giełda bije rekordy.

 

Niestabilnyjest fundament państwa zbudowanego na ruchomych piaskach.

 

Powtrórzę:

Mój mały komentarz:

"Szafa Lesiaka" działa świetnie do dnia dzisiejszego, a zawarte w niej materiały nadal bardzo skutecznie dzielą prawicę.

Politycy obu stron konfliktu prawicy powinni fakt ten przemyśleć i wystąpić z inicjatywą pełnego pojednania.

Pełną analizę dokumentów należy zlecić prokuraturze pod kątem inspiracji dzialań służb specjalnych, analitykom bieżącej sceny politycznej a następnie historykom.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Złoty jest stabilny, inflacja niska... dzięki RPP. Swego czasu chciał to zniszczyć wicepremier? wicemarszałek Lepper (postulat uwolnienia rezerw walutowych).

GPW? Jest niezależna od państwa od czasów... inwigilacji prawicy i lewicy.

 

Mnie bardziej interesuje czy zostanie uproszczony system podatkowy.

Czy będzie można darować dziecku pieniądze bez płacenia drakońskiego podatku.

Czy powstanie definicja budownictwa społecznego.

Czy zmniejszone zostaną koszty pracy.

Czy będzie można założyć firmę w jednym okienku w jeden dzień, a nie w 2 miesiące biegając od okienka do okienka.

 

Szafal Lesiaka też może okazać się ciekawa o ile zobeczę całą zawartość.

Ale - najpierw praca, potem rozrywka. Czyli najpierw gospodarka, potem zabawy z teczki pt. mali agenci.

 

Na szczęście tak to widzi większość społeczeństwa...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...