Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Wybory i po wyborach, czas rzadzic ale jak?


jareko

Recommended Posts

Ponoć będziemy świadkami kolejnego odwołania Leppera z rządu.

 

Polska ma najmłodszych emerytów na świecie. Mężczyźni przechodzą na emeryturę średnio w wieku 58,7 lat, a kobiety - 56 lat

 

Nawet 184 mld zł będzie musiał dopłacić budżet w latach 2008-2012 do świadczeń wypłacanych przez ZUS. Najwięcej podatnicy dopłacą do emerytur, ale nie trzeba będzie już dopłacać do rent. Bez wygaszenia przywilejów emerytalnych i wydłużenia aktywności zawodowej zostaną podniesione składki lub podatki.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 5,7k
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Najaktywniejsi w wątku

Na chwilę odchodząc od poważnych problemów mtoma i dropsa

 

Koniec Polski Kiszczaka i Michnika

 

W niedzielę 7 stycznia 2007 roku skończyła się III Rzeczpospolita. Skończyła się Polska postkomunistyczna, tymczasowe rusztowanie zbudowane przy Okrągłym Stole, a może w Magdalence, a może jeszcze gdzie indziej - pisze w DZIENNIKU publicysta Maciej Rybiński.

 

Twór tymczasowy, przejściowy i pokraczny, trwający nad miarę długo, urągający swym istnieniem logice, poczuciu moralnemu i zwykłej przyzwoitości. Pozorna demokracja, w której jednym z najważniejszych instrumentów nacisku i władzy były informacje ukryte przed obywatelami dokonującymi pozornie demokratycznych wyborów. Informacje na temat nieodległej przeszłości naszych biskupów, polityków, sędziów... Ludzie, którzy dysponowali kompromitującymi informacjami, mogli mieć na naszych reprezentantów większy wpływ niż my, którzyśmy ich wybierali, albo którzy traktowaliśmy ich jako nasze duchowe autorytety – jeśli byli np. hierarchami polskiego Kościoła.

 

Wstyd przyznać, ale nie zburzyliśmy tej konstrukcji sami. Może byliśmy zbyt bojaźliwi, zbyt słabi, a na pewno omamieni. Jednym dekretem Polskę opartą na zrównaniu komunistów i antykomunistów, równouprawnieniu ofiar i katów, moralnej równości zdrajców i niezłomnych zburzył z dalekiego Watykanu Ojciec Święty Benedykt XVI, orzekając, że agent SB nie może być arcybiskupem metropolitą warszawskim.

 

Mamy za sobą 17 lat kłamstwa, przeciw którym wystarczyła jedna noc papieża studiującego dokumenty Stanisława Wielgusa zachowane w Instytucie Pamięci Narodowej i wydającego natychmiastowy werdykt moralny: agent bezpieki nie może być następcą Wyszyńskiego na tronie metropolitalnym stolicy kraju, który wydał Karola Wojtyłę i Jerzego Popiełuszkę. Kraju, który był ojczyzną "Solidarności", nadzieją wolnego świata, a który po 17 latach III RP zdegenerował się w ubecki skansen, gdzie życie moralne i intelektualne zastąpiła świecka kazuistyka politycznych krętaczy.

 

Niedobitki inteligencji polskiej, tej rozstrzelanej w Katyniu, poległej w Powstaniu Warszawskim, puszczonej z dymem w kacetach i zamęczonej w piwnicach UB i Informacji Wojskowej nie znalazły w sobie dość siły, aby przeprowadzić po 1989 roku operację najprostszą i najbardziej konieczną przy tworzeniu zrębów wolnościowej demokracji - operację "Prawda". Kto się wyłamywał ze zmowy i ugody z kłamstwem, był stygmatyzowany jako wróg pokoju społecznego, postępu, cywilizacji i kultury.

 

Od ostatniej niedzieli powrotu do tej sytuacji już nie ma. Polska stoi w przede dniu rewolucji. Nie rewolucji szubienic, krwi, odwetu, niewinnych ofiar rozszalałych szwadronów śmierci, jak nam to wmawiano, tylko rewolucji moralnej polegającej na odkrywaniu prawdy, przywracaniu właściwej hierarchii wartościom i prawdziwego znaczenia słowom. Tylko tyle i aż tyle. Polska, jaka się z tej rewolucji wyłoni, nie musi być IV Rzeczpospolitą, ale na pewno nie będzie już PRL i pół. Starajmy się i wierzmy, aby była po prostu Rzeczpospolitą, prawowitym dzieckiem naszej tysiącletniej historii.

 

Młodzi ludzie patrzą na nasze pokolenie, pokolenie ich rodziców i dziadków, którzy przeżywszy świadomie PRL, współkształtowali ostatnie 17 lat. Patrzą na nas i pytają coraz głośniej: jak to się stało, że niedawna przeszłość, nasz ciągle żywy fragment historii Polski została przed nimi utajniona tak głęboko? Że zepchnięto ją w poświadomość do tego stopnia, iż uchylenie małego rąbka wiedzy tajemnej otwiera dzisiaj czeluście piekielne. Wywołuje skandal na skalę nie tylko Polski, ale na skalę Kościoła powszechnego. Jak to się stało, że podstawowa wiedza o komunistycznej przeszłości, działalności bezpieki, dziejach zdrad i upodlenia została zrównana z pornografią. Zohydzona i zakazana.

 

Boję się, że młodzi ludzie niczego z tej sytuacji nie rozumieją. A należy im się prawdziwa i rzetelna odpowiedź. Do jej udzielenia nie potrzeba, jak do lustracji, ani ustawy, ani instytutu naukowego, ani podpisu prezydenta. Potrzeba autorefleksji, uczciwości i nazwania osobiście odpowiedzialnych za zbudowanie chorej, wypaczonej atmosfery moralnej. Ludzi, którzy nie są na szczęście chronieni jak dawni TW przepisami prawa.

 

Nie mam zamiaru, dłużej już nie można, jeśli Polska ma być normalnym krajem, stosować wykrętów - głównym udziałowcem budowy tego gmachu zakłamania jest redaktor naczelny "Gazety Wyborczej" Adam Michnik. Autor napisanej w więzieniu i wydanej w PRL-owskim podziemiu książki "Z dziejów honoru w Polsce", który w wolnej Rzeczpospolitej uznał za ludzi honoru swoich oprawców. Niestety, nie tylko swoich. Oprawców nas wszystkich. Uznał ich za takich, bo postanowił podzielić się z nimi władzą nad III RP.

 

Po tym, jak ludzie generała Kiszczaka zniszczyli część archiwów - przy tym je kopiując dla własnego użytku, to właśnie Adam Michnik zamykał usta wszystkim, którzy domagali się prawdy o przeszłości swoich politycznych i duchowych autorytetów. To on wbijał w głowy Polaków kilka lustracyjnych kłamstw: że teczki nie są ważne, że materiały, które mogą zniszczyć i skompromitować najważniejsze autorytety nowej Polski - w ogóle nie istnieją. Że przeszłość w żaden sposób nie oddziałuje na polityczne i etyczne wybory współczesnych polskich elit.

 

Powtarzał tezy, o których wiedział, że są fałszywe. Ale powtarzał je, bo w ten sposób mógł uczestniczyć w sprawowaniu władzy nad III RP. I wszystkie te dogmaty fanatycznej, antylustracyjnej wiary zostały obalone jedną decyzją. Decyzją Benedykta XVI w sprawie abp. Wielgusa. Prawda o przeszłości powróciła i obaliła fałszywe autorytety.

 

Fundamentem postkomunistycznej Polski przez ostatnich 17 lat były piętrowe kłamstwa. Naczelnym z nich było kłamstwo o nieważności historii, o konieczności patrzenia tylko w przyszłość, która jest możliwa bez poznania prawdy o przeszłości, bez uwolnienia się od jej ciężaru. Była to teza postawiona z całkowitym cynizmem, z pełną świadomością, że ten, kto ma władzę nad historią, ma też władzę nad teraźniejszością i przyszłością.

 

Ci, którzy nawoływali do powszechnej amnezji, sami dysponowali wiedzą o przeszłości, wiedzą teczek, która umożliwiała im panowanie. Bo gra teczkami nie była wynalazkiem "pokątnych historyków" jak nazywano (a to określenie jeszcze najłagodniejsze) historyków z Instytutu Pamięci Narodowej. Ludzi lepiej wykształconych, lepiej przygotowanych do badania przeszłości niż oskarający ich i obrzucający wyzwiskami publicyści "Gazety Wyborczej" - łącznie z jej redaktorem naczelnym.

 

Tymczasem esbeckimi teczkami w III RP grano od początku jej istnienia. Teczki miały być narzędziem wymuszania posłuszeństwa u wszystkich, których życiorysy lub ich fragmenty były tam zawarte. Skuteczność tej gry teczkami mogło gwarantować tylko ich wiekuiste utajnienie. Z wyłączeniem grupy wtajemniczonych, mogących dzięki temu zastępować w przypadku polityków normalny, demokratyczny, selekcyjny tok wyborów, ocen obywatelskich i odpowiedzialności przed społeczeństwem.

 

A co myśmy robili przez te 17 lat? Cierpieliśmy. Jęczeliśmy - mam na myśli te setki, może tysiące artykułów o niemożności, niewłaściwości i amoralności lustracji. Nauczyliśmy się żyć w niewoli neurotycznych lęków i fobii grupy maniaków ideowych, zwanej środowiskiem "Gazety Wyborczej", której przywódca uroił sobie, że dekomunizacja i lustracja otworzą drogę do zawładnięcia Polską przez najbardziej obskuranckie i ksenofobiczne siły wstecznego katolicyzmu. Albo lustracja, albo Ciemnogród, stosy, polowania na czarownice - taki był prostacki manicheizm Adama Michnika. Albo Europa i postęp, albo kruchta i teczki.

Bo władza sprawowana za pomocą teczek, za pomocą powszechnej amnezji, za pomocą strachu przed przeszłością była tylko środkiem do ideologicznego celu. Michnikowi zamarzyła się wolna Polska jako społeczeństwo homogeniczne ideowo. Bez podziałów, bez dyskusji, bez fermentu, a przede wszystkim bez ocen historycznych. W drodze do tego ideału po drodze było mu z każdym, kto go uznał za Arcykapłana i dzielił z nim jego wiarę. Był to przede wszystkim dawny aparat partyjny i aparat bezpieczeństwa. Dla nich ideologiczny fanatyzm był polisą na życie. A właściwie nie na życie, bo w 1989 nikt nie chciał stawiać w Polsce szubienic. Antylustracyjny fanatyzm Michnika był dla dawnych esbeków i aparatczyków polisą na zachowanie przez nich władzy i własności. Dawał im gwarancję, że pozostaną elitą III RP.

Religia wymaga przynajmniej pozorów jakiejś konstrukcji etycznej. I Michnik ją stworzył: w sylwestrowym numerze "GW" z roku 2000 dał jej wykład, opierający się na dwóch zasadach. Po pierwsze prawda jest relatywna. Po drugie postępki ludzkie należy oceniać wyłącznie po ich deklarowanych motywach, nigdy po skutkach. Jasne, że skoro donosicielstwo i zdrada są tylko relatywne, a poczciwe intencje usprawiedliwiają tragiczne skutki, lustracja nie ma żadnego sensu. Zwłaszcza moralnego.

 

Religia potrzebuje też dogmatów. W słynnym wspólnym artykule Michnika i Włodzimierza Cimoszewicza autorzy zaproponowali ustalenie zestawu dogmatów, wedle których będzie się na wieki wieków amen opisywać dzieje PRL. W imię pokoju społecznego i miłości bliźniego przestanie się oddzielać ziarno od plew, zdrajców od bohaterów, wszystko stanie się szare. A ponieważ szlachetny apel nie odniósł spodziewanych skutków, Michnik dobrawszy sobie do pomocy znawcę tematu generała Czesława Kiszczaka, dał w kwietniu 2001 na 14 stronach bitego druku w "Gazecie Wyborczej" kodeks dogmatyczny najnowszej historii Polski.

Najważniejsze paragrafy: orientacja akowska nie miała żadnej realistycznej propozycji dla Polski, a wobec komunistów nie było alternatywy; są chwile, kiedy władza musi strzelać do robotników, aby ocalić społeczny porządek; w Polsce międzywojennej więźniów politycznych było więcej niż w PRL; lustracja krzywdziłaby uczciwych ludzi.

 

W tych czasach arcykapłaństwo Michnika sięgało już świętości. W maju roku 2000 Adam Michnik, wezwany na świadka do Sądu Lustracyjnego, odmówił wypowiedzi dla prasy w obecności dziennikarza PAP, gdyż PAP nie stosowała się dość dokładnie do zasad kultu. Mając religię, Arcykapłana, dogmaty i zasady etyczne, ten kościół antylustracyjny atakował bez litości każdego, kto pozwolił sobie podważać kanony nowej wiary. Wiary w lepszą przyszłość bez archiwów, lustracji i bez historii. Kto oponował przeciwko kolektywizmowi myślenia, a przede wszystkim jego najobrzdliwszej odmianie, mieszance kolektywizmu z egocentryzmem był potępiany za herezję i niszczony.

 

Dzisiaj, w dniach afery abp. Wielgusa, całe pokolenie wychowane przez "Gazetę Wyborczą" zobaczyło, że świat zbudowany dla nich przez Czesława Kiszczaka i Adama Michnika był kłamstwem. Nie otwierał nas na zachodnią demokrację, ale od niej izolował. Dzisiaj cały świat - począwszy od dziennikarzy lewicowego "Liberation" po publicystów konserwatywnego "Corriere de la Sera" - pyta Polaków: jak było możliwe, by w kraju "Solidarności" i Jana Pawła II ktoś mógł za wszelką cenę bronić agenta SB jako moralnego autorytetu, jako człowieka godnego, by przewodzić polskiemu Kościołowi? To nie są pytania do nas, to są pytania do Adama Michnika i Czesława Kiszczaka. Niech na nie odpowiedzą. Bo to oni bronili honoru i pozycji takich ludzi w polskim Kościele, w polskiej polityce, w polskiej kulturze. Bronili agentów SB, niszcząc ich akta, manipulując nimi, zabraniając zadawania pytań o ich przeszłość.

 

Jaki jest efekt tych działań, mogliśmy usłyszeć w niedzielę w katedrze Świętego Jana i zobaczyć przed katedrą. Najgorliwszymi zwolennikami kościoła antylustracyjnego, gotowymi poprzebijać parasolami Żydów i masonów ośmielających się grzebać w teczkach, są ci, przeciwko którym całą tę ideologię budowano. Ciemnogród, tłum dewotek i dewotów, niektórzy w kontuszach, uosabiając to, co w polskiej tradycji najgorsze: lęk przed prawdą, złamanie charakterów. Po 17 latach wielkiej manipulacji, jedynymi sojusznikami Kiszczaka, Michnika i "Gazety" pozostali ksiądz Rydzyk z "Naszym Dziennikiem" i Roman Giertych na czele Młodzieży Wszechpolskiej.

 

Antylustracyjna ideologia, która połączyła w katedrze Ciemnogród z Postępem, a której rezultatem były także polityczne i gospodarcze afery ostatnich lat i legion ponurych kreatur na wysokich stanowiskach w administracji i gospodarce jeśli nie skończyła się jeszcze, to dogorywa. Nic nie może jej uratować. Jest to najlepsze, co mogło nam się zdarzyć, bo od prawdy, od samowiedzy, od znajomości historii zależymy my sami i cała nasza przyszłość.

 

M. Rybiński

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"Oskarżam!"

Od roku czynione są skuteczne próby oczyszczenia postkomunistycznej stajni Augiasza. IPN wreszcie zaczął spełniać swoją rolę. Odsłania dramatyczną prawdę o niejednym politycznym mentorze i nauczycielu demokracji. Ale potęgi starego porządku wciąż czuwają, żeby prawda nie wyszła na światło dzienne.

 

Od Adama Michnika i klonów środowiska ROAD po abp. Życińskiego i „Tygodnik Powszechny” trwa antylustracyjne czuwanie. Dopóki nie pozbędziemy się ich czujnego nadzoru, kapuś egzystować będzie jako święta krowa, tak samo zresztą jak jego mocodawca. Obaj będą rechotać szyderczo: chcieliście wolnej Polski, to ją macie!

 

Nowakowski

 

 

Zgadzam się, że w ostatnich dniach wydarzyło się coś ważnego. Jest to skutek zaszłości, które miały miejsce na początku III RP. Kiszczak i Michnik stali się symbolami pewnej postawy: zbratania dawnego kata i jego ofiary. Była to nie tylko fuzja poglądów dwóch panów, ale również wzór do naśladowania dla wszystkich. Dla dalszego trwania takiego wzoru archiwa ubeckie były śmiertelnym zagrożeniem. Stąd od samego początku nam je obrzydzano. "Zniszczyć wszystkie archiwa" - nawet tak nonsensowne i nierealne pomysły zaczęły krążyć w środowiskach popierających zbratanie. Realizacja tego pomysłu doprowadziłaby do rozpowszechnienia teczek w drugim obiegu, fałszywych i nieweryfikowalnych oskarżeń oraz do uniemożliwienia rzetelnego badania komunistycznej przeszłości.

 

Antylustratorzy bronili III RP, której symbolem jest wspomniane zbratanie, jako swojego dzieła autorskiego. Jakakolwiek zmiana w tym dziele byłaby zniszczeniem całej konstrukcji zbudowanej na planie kompromisu części opozycji z byłymi komunistami. Tej budowli broniono w sposób agresywny i histeryczny. Frazeologia, której używano przez lata do tego celu, była brutalna: nawet w stosunku do komunistów nie stosowano tak obcesowego słownictwa jak wobec zwolenników niezbędnych procesów lustracyjnych. Wytworzyła się szczególnego rodzaju moralistyka. Rola, jaką na Zachodzie spełniły homofobia i seksizm, w otoczeniu Adama Michnika przejęły na siebie głwnie lustracja i dekomunizacja. Środowisko skupione wokół Michnika zawzięcie broniło swojej dominacji w sferze medialnej i kulturowej. Zazdrośnie strzegło funkcji rozdającego w politycznej i ideowej grze.

 

Zawsze u Michnika uderzał mnie brutalny sposób walczenia z przeciwnikami, a z drugiej strony bizantyjskie lizusostwo wobec swoich. Takiemu lizusostwu niewielu potrafiło się oprzeć. Stopniowo wielki bohater z okresu PRL stawał się w wolnej Polsce wielkim psujem. Jakkolwiek przez ostatnie 17 lat odnosił niemałe sukcesy środowiskowe, zawartość jego przekazu była żałosna. Żaden człowiek mający elementarne wymagania intelektualne i pragnący chociaż cienia oryginalności nie mógł czytać jego tekstów bez uczucia zażenowania. W tym sensie Rybiński ma rację, mówiąc, że era Kiszczaka i Michnika dobiega końca. Zostaną oni postaciami kultowymi dla niewielkiej części społeczeństwa, która na ich wspomnienie będzie się tak rozczulać, jak rozczulali się nasi dziadkowie na wspomnienie Zuli Pogorzelskiej.

 

Legutko

 

"Michnik wybrał sojusz z postkomunistami"

 

"Rzeczywiście przez ostatnich kilkanaście lat istniała w polskim życiu publicznym blokada co do mówienia o pewnych sprawach: rozliczenia przeszłości, lustracji, dekomunizacji, ujawnienia agentury" - pisze w DZIENNIKU Wiesław Chrzanowski, marszałek Sejmu I kadencji. "Wypada chyba stwierdzić, że te 17 lat zostało pod względem rozliczenia przeszłych win w dużym stopniu zmarnowane" - dodaje.

W tworzeniu atmosfery niechęci wobec działań dekomunizacyjnych i lustracyjnych znaczącą rolę odegrała „Gazeta Wyborcza” kierowana przez Adama Michnika. Przecież już w latach osiemdziesiątych w wydawanej w tzw. drugim obiegu „Krytyce”, związanej ze środowiskiem KOR, ukazywały się teksty wskazujące na rzekome zagrożenie siłami endecko-chadeckimi.

Chrzanowski

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pan doradca prezesa największego polskiego banku najwyraźniej się nudzi. :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol:

Albo chce zająć miejsce Leppera, którego dni pewnie są już policzone. :wink: 8)

 

Leszek Balcerowicz mimo prezesury w NBP uczestniczył w podejmowaniu politycznych decyzji w PO - twierdzi Kazimierz Marcinkiewicz i obarcza byłego szefa banku centralnego winą za zerwanie rozmów o koalicji PO-PiS - pisze "Życie Warszawy".

 

Kazimierz Marcinkiewicz na swoim internetowym blogu opisuje kulisy zabiegów o utworzenie rządu i koalicji PO-PiS, które podjął po nominacji na stanowisko premiera. Wtedy miał zwrócić się z prośbą o mediację do ludzi o uznanym w kraju autorytecie. Jednym z nich miał być prezes NBP.

 

"Profesor Balcerowicz odmówił pomocy i to nie dlatego, że jest niezależnym szefem banku centralnego, ale dlatego, że uważał, iż taka koalicja byłaby dla Polski bardzo zła" - wspomina Marcinkiewicz.

 

Zdziwienie byłego premiera wzbudziło jednak co innego. "Otóż pan prezes przekazał mi w argumentacji dokładne sprawozdanie z prowadzonych rozmów. Nie mógł ich przeczytać w gazetach. Słyszałem zdania, które słyszałem wcześniej i później z ust Donalda Tuska. Tak jakby Leszek Balcerowicz uczestniczył w podejmowaniu decyzji przez PO" - zarzuca były premier.

 

Politycy Platformy nie kryją oburzenia oskarżeniami Marcinkiewicza. Uważają, że to, co napisał na swoim blogu, to kompletna bzdura - czytamy w "Życiu Warszawy".

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

to może i Marcinkiewicz by się nadał na wakat metropolity.. ? :roll: :evil:

[oczywiście jak się Roman z Jędrkiem zgodzą :lol:]

:wink:

http://images13.fotosik.pl/14/488cb3a5c65ea59e.jpg

siedziba napewno lepsza niż ta: :roll:

http://images14.fotosik.pl/25/72c54f3d066bfc00med.jpg

 

powiem Ci Eskimos że śmiałem się godzinę, masz dowcip najwyższych lotów.... to takie śmieszne jak argumenty z całęj tej dyskusji... czytając o ataku szarańczy na sprowadzonym na Polskę, wannie Wasermana, wywołaniu wojny nukleranej przez jakiegoś wiceministra z Polski w KRLD, urodzie prezydentowej..... to wszystko znaczy że CI "straszni ludzie" muszą odejść skoro tak poważni forumowicze mają tak powane argumenty....., w dodatku w momencie obejmowania NBP HGW miała tak ŚWIĘTE predyzpozycje i wykształcenie do kierowania tą instytucją że Skrzypek to nikt przy niej:):):) ciekawe wtedy krytycy SKRZYPKA głosowali jak jeden mąż za HANIĄ... czyżby zasady u ludzi z zasadami się zmieniają????

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja myślę, że bardziej to się nudził apolityczny prezes NBP..

Ckwadrat, wytłumacz mi, skąd u Ciebie przeświadczenie, że jak napiszesz coś o Balcerowiczu, PO, UD... to ja będę się denerwował, tak jak Ty się denerwowałeś, gdy ktoś coś o PiS śmiał? :wink:

 

Otóż zapewniam Cię, że Balcerowicz został prezesem w wyniku klasycznego targu politycznego z AWS - my wam NBP, wy nam budżet. I był on w takim samym stopniu niezaangażowanym szefem, jak jest teraz Skrzypek. Tyle, że jak już, to ja wolę na tym stanowisku szefa/lidera, niż wiernego aparatczyka. Jak to mawiają, nie ważny skrzypek, ważny dyrygent. 8)

Natomiast Balcerowicz wielokrotnie dał dowód, że jest niezależny, o co wszyscy mieli do niego pretensje - od Leppera, przez SLD, AWS, PO po PiS, o Giertychu nie wspominając.

Zresztą Kaczyński obiecywał, że zerwie z tego typu praktykami - targami, obsadzaniem stanowisk wg klucza partyjnego. Jednym słowem obiecywał IV RP. :-?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

to może i Marcinkiewicz by się nadał na wakat metropolity.. ? :roll: :evil:

[oczywiście jak się Roman z Jędrkiem zgodzą :lol:]

 

Wiesz dobrze, że tak samo się nadaje, jak ty na Sokratesa. Napij się cykuty, wstydu oszczędź.. A Kościół zostaw w spokoju.

 

daj spokój, ponury lubi zbierać tytuły, a z cykutą to już chyba za dużo wypił jak na SOKRATESA przystało..., a kościołowi i tak nie da spokoju...., za to dowcip prawdziwie przystoi geniuszom filozofii.....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja myślę, że bardziej to się nudził apolityczny prezes NBP..

Ckwadrat, wytłumacz mi, skąd u Ciebie przeświadczenie, że jak napiszesz coś o Balcerowiczu, PO, UD... to ja będę się denerwował, tak jak Ty się denerwowałeś, gdy ktoś coś o PiS śmiał? :wink:

 

po codziennym wmawianiu Bogusławowi służbowego udziału, kolejny przykład projekcji... (nie dziw że narasta jak kolega jako jedyny na forum całe święta, sylwestra i od roku tu siedzi....), teraz wmawia Kwadratowi jakieś przeświadczenia, a tak czytam powyżej i nijak nie widzę takiego stwierdzenia u Kwadrata....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

mTom, w zasadzie to, że Balcerowicz nie jest apolityczny to nie jest żaden zarzut. Mnie to nie przeszkadza. Bardziej mi przeszkadzało, jak ten z krwi i kości ekonomista został swego czasu przewodniczącym Unii Wolności (albo jeszcze wtedy UD, nie pamiętam). Jako polityk okazał się wtedy kompletnym nieudacznikiem i to za jego kadencji Unici zostali zmarginalizowanii (doskonale pamiętam, że nie wystawili nawet kandydata w wyborach prezydenckich).

 

A jeśli chodzi o jego prezesurę, to oczywiście, że był niezależny. Nie wiem nawet, czy nie za bardzo.. Zwróć uwagę, jak postępuję amerykański FED - działa w obie strony, zarówno hamuje, jak i rozkręca gospodarkę stopami. NBP za Balcerowicza działał jednostronnie. Dyskusyjne jest też to, co zrobił na początku transformacji - usztywnienie kursu dolara, przy wysokiej inflacji, doprowadziło do ogromnych zarobków zagranicznego kapitału spekulacyjnego (na lokatach).

 

Poza tym, wprowadzona przez niego Ustawa o uporządkowaniu stosunków kredytowych wprowadzała tzw. zmienna stopę oprocentowania. Wskutek tego wielu kredytobiorców zbankrutowało. A pieniądze tych, co spłacali szły jak wyżej napisałem.. zagranicę. Ponoć wypłynęło w ten sposób z Polski wiele mld dolarów. Cel uświęcił środki - przy okazji oczywiście pozbytu się tzw. nawisu inflacyjnego. Przez zaniedbanie, (mam nadzieję), gdy był minfinem, doprowadził do powstania mafijnych majątków (afera alkoholowa). Itd.

 

Nie jest to dla mnie świetlana i jednoznaczna postać. To jeden z może nie do końca fałszywych autorytetów Michnikowszczyzny ale dużo w jego obrazie jest przesady oraz nabożnej wręcz, bezrefleksyjnej czci. Mam nadzieję, że doczekamy się jeszcze rzetelnego opracowania na temat "planu Balcerowicza", choć oczywiście nie spodziewam się, że będzie ono równie miażdżące, co ocena postępowania Michnika w sferze etycznej i politycznej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

a pomyśleć że w na początku lat 90 Balcerowivcz był wściekle atakowany przez........ środowisko liberałów (KLD, TUSK, Bielecki) np w 1991 Witold Gadomski w Życiu Warszawy krytykował pomnik ekonomii w stylu którego nawet Lepper by się nie powstydził za spowodowanie deficytu budżetowego....

 

CIekawostką że liberałowie wieszali wszelkiej maści psy na Balcerku także za gigantyczne dodrukowanie pieniądza (o takich dodrukach to nawet LPR i Samoobrona nie marzy) żaden minister po nim nie nadrukował tyle pustej kasy....

 

w latach 90 Balcerowicz był totalnie krytykowany za..... blokowanie prywatyzacji....

 

no i kiedyś w tej dyskusji mtom wypomniał że najszybciej w ostatnich 17 latach gospodarkę jako minister finansów schłodził...... Balcerowicz.....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

siedziba napewno lepsza niż ta: :roll:

Skoro postanowiłeś żyć wiecznie, warto by się jeszcze zastanowić, gdzie..

Jak to gdzie..? :o

Nad czym tu sie zastanawiać ?:o

TUTAJ !

Nigdzie nie jest tak wesoło. :D

Kiedy moi koledzy "rozpierzchali" się po Świecie od Kanady po Nowa Zelandię, ja postanowiłem zostać tu.

Teraz kiedy czasem u nich bywam - współczuje im tej nudy i monotonii.

A TUTAJ wiesz że żyjesz - codziennie świeżutka polska głupota. :D - nasza rodzima.

I to z pierwszego tłoczenia !!! :lol:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...