Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Wybory i po wyborach, czas rzadzic ale jak?


jareko

Recommended Posts

  • Odpowiedzi 5,7k
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Najaktywniejsi w wątku

No cóż, prezia jakiego mamy kazdy widzi, ale...

Francuzi wraz ze swoim osobistym Chirackiem za wzór kultury i i form dyplomatycznych w mojej opinii nie uchodzą.

Pamiętacie jak rugał nas za zamarnowanie okazji do milczenia.. :-? :-? :-?

Swoje za paznokciami tez mają, ot co w mojej opinii.

Ale alergii na niewygodne pytania dziennikarzy to się Lech musi oduczyć, nie ma wyjscia. W kraju mozna próbować poprzez zmianę Krajowej Rady i takich tam, ale gdzie indziej .......wstyd :-?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiecie co?

Coraz wiekszy zwis mnie ogarnia na to wszystko.

Pies tracal ciagle obarczanie, przez Kaczynskiego, wina za terazniejsza sytuacje PO, Kosmitow i cyklistow, nawet w oredziu do Narodu

Dzis mialem okazje porozmawiac sobie dlugo, jadac pociagiem kilka godzin z mlodymi ludzmi - tak do 30-tki

Zostawmy polityke - co innego mnie zaskoczylo z lekka. Z jednej strony wiara w PiS a z drugiej juz jedna osoba ma bilet do Anglii druga do Niemiec a reszta spieprza stad jak szczury z tonacego okretu.

 

 

mTom - historie pamieta sie wybiorczo w tym kraju. Niebyt kilkuletni braci spowodowal iz zapomniano o ich udziale (nie tylko ich - by nie dac argimentow wareczce) w zmarnowaniu najwiekszej szansy jaka byla przed naszym Krajem - samych poczatkow III RP gdzie w mojej ocenie najwiekszym osiagnieciem bylo uspokojenie finansow i zrobienie z nimi jako takich porzadkow przez znienawidzonego Balcerowicza. Coz Grabski tez nie byl lubiany a swoje zrobil, nawet bardzo dobrze :)

Reszta osiagniec.... hmmmm..... jest kilka fakt ale nie sa tak znaczace. Ciagly strach paralizowal wladze przed podjeciem reform i mamy tak jak mamy.

Ci co teraz na stolkach siedza tez szanse zaprzepascili - nie chce mi sie tego tutaj przepisywac ale polecam lekture ostatniego Wprost

 

W PiS i Rzadzie podoba mi sie teraz tylko jedno - odwaga z jaka Ziobro wzial sie za sitwe prawnicza - ale to za malo by inne pozytywy znalesc

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I jesteśmy po kolejnym śniadaniu w radiu zet z udziełem naszego ulubieńca posła Przemysława Gosiewskiego. Pod sam koniec audycji facet chyba po raz pierwszy w życiu został zmuszony do tego by mówić na temat. Bardzo trudno mu to przychodził, oj trudno.

Ciekawa natomiast sprawa była z teczką IPN. Biedakowi pomyliło się, że to Lech, a nie Jarosław opublikował swoją. Ależ się potem wił pan Przemek... :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ministerstwo Finansów wycofało się z propozycji odliczania VAT od paliwa kupowanego do samochodów firmowych. Znosi natomiast ten podatek w obrocie towarami używanymi - informuje "Rzeczpospolita".

 

Wicepremier Zyta Gilowska zapowiedziała dwa tygodnie temu, że kupując auto na firmę, będzie można odliczyć pełen VAT - zauważa gazeta.

 

Według dziennika, w ślad za tym miano umożliwić przedsiębiorcom odliczanie podatku także od paliwa wlewanego do tego auta. Straty dla budżetu zrekompensowałby jednoprocentowy zryczałtowany podatek płacony co miesiąc od wartości auta za używanie go do celów prywatnych.

 

- Zrezygnowano jednak z ulgi VAT-owskiej na paliwo, bo obawiano się, że ludzie będą jej nadużywać i straty dla budżetu mogłyby być zbyt drastyczne - wyjaśnia cytowany przez "Rzeczpospolitą", Jerzy Martini z kancelarii Backer & McKenzie.

 

Pozostał więc tylko pierwszy zapis, jednak i w tym przypadku budżet boleśnie to odczuje - pełne odliczenie VAT od firmowych aut - jak poinformowało ministerstwo - to strata ok. 800 mln zł. Dlatego też ryczałtowy podatek za używanie samochodu do celów prywatnych zostaje, tyle że w wysokości 0,5 proc. wartości - informuje dziennik.

 

Więcej w "Rzeczpospolitej" w artykule "Przedsiębiorcy nie będą mogli odliczać VAT od paliwa".

 

 

 

bez komentarza :( Jareko - tym razem

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

A Rydzyk już szkoli następne pokolenia takich gląbów w swojej szkólce zbudowanej za ukradzione stoczniowcom pieniądze.

 

rozumiem sallyko że nigdy nikogo nie oczerniasz bezpodstawnie????

 

przypuszczam także że ogrom wpłaconych pieniędzy na ratowanie stoczni daje Ci moralne prawo do wypowiadania takich słów i oceniania innych... prawo wyższe niż nawet sądy polskie.... przypominam także że nigdy pieniądze nie były zbierane na rzecz stoczniowców więc nigdy nie mogły być im ukradzione, a zbiórka była na kupno stoczni i ludzie oddawali pieniądze dobrowolnie, bo o ile pamiętam żyjemy w wolnym kraju i każdy robi z pieniędzmi co chce

 

Jerzy Borowczak sbyły szef solidarności stoczni (apropos bardzo niechętny RAdiu MAryja) twierdzi:

 

"Jerzy Borowczak dodał, że słuchacze Radia Maryja zgodzili się, by zebrane fundusze zostały przeznaczone na rozwój rozgłośni. Podkreślił, że ojciec Rydzyk deklarował każdemu zwrot kwoty, którą wpłacił. Zdaniem Borowczaka, darczyńcy woleli jednak, by trafiły one do Radia Maryja."

 

za:

http://www.trojmiasto.pl/wiadomosci/news.phtml?id_news=18679

 

za kapitanem Żeglugi Wielkiej inż. Zbigniewem Sulatyckim, członkiem Społecznego Komitetu Ratowania Stoczni Gdańskiej i Przemysłu Okrętowego

 

"Ludzie prosili więc ojca Tadeusza Rydzyka, żeby uruchomił jakieś subkonto, na które można by zbierać pieniądze. Ojciec Dyrektor bardzo się tego bał i długo nie chciał się zgodzić. "

 

"Kiedy stocznia została sprzedana, a olbrzymi majątek przejęty przez grupę ludzi, stanęliśmy przed problemem, co zrobić ze społecznymi pieniędzmi. Po naradzie Komitet zadecydował, że ponieważ wszystkie wpłaty zostały zarejestrowane, więc pieniądze oddamy ludziom, którzy o to poproszą. Zwróciliśmy się do ojca Tadeusza Rydzyka, żeby nam to umożliwił. Przez kilka miesięcy ogłaszaliśmy na antenie Radia Maryja, że bardzo prosimy wszystkie osoby, które życzą sobie zwrotu swoich pieniędzy, o powiadomienie nas o tym, a wtedy odeślemy całą sumę. A kto chciał przekazać pieniądze na inny cel, też mógł to uczynić. W ten sposób część pieniędzy została zwrócona, a część przeznaczona na inne cele."

 

za:

http://www.kmdm.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=1543

 

 

a teraz patrzcie poniżej:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Smutne. Dowcipy polityczne ostatni raz to były za PRL-u. Byliśmy najweselszym barakiem w obozie socjalistycznym. Jeśli są dowcipy na temat władzy, to źle tej władzy to wróży.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale fakt faktem, teraz ich jakby więcej :lol:

Ogladałam w tivi wypowiedź A. Mleczki, który stwierdził, ze jak zagrozone są interesy np. górników to jada do W-wy, tłuką szyby, palą opony itp by wyrazić co mysla o tym czy tamtym. A zagrozona inteligencja broni sie własnie wysypem dowcipów, bo co może innego........ :-?

Co o tym myslicie?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kto jeszcze pamięta obietnice PiS?

Kolejna przechodzi do lamusa...

 

"Maleją szanse na to, że w 2006 roku zostaną uchwalone zmiany w podatkach - uważa "Gazeta Prawna". Oznacza to nie tylko złamanie wyborczych obietnic.

 

Przede wszystkim nie można liczyć na usprawnienie systemu podatkowego, tak mocno krytykowanego przez przedsiębiorców.

 

Najnowsza wersja harmonogramu prac rządu w 2006 roku, do którego dotarła gazeta, przewiduje, że projekty zmian w ustawach podatkowych rząd przyjmie w maju, a nie w marcu, jak zapowiadali premier Kazimierz Marcinkiewicz i minister finansów Zyta Gilowska.

 

Gdy po wygranych wyborach - czytamy w dzienniku - PiS zapowiedział, że na zmiany w podatkach nie ma już czasu, premier zapewniał, że kompleksowa reforma systemu podatkowego zostanie przygotowana do wiosny, tak by prace w parlamencie mogły toczyć się bez zbędnego pośpiechu. Wygląda jednak na to, że są to obietnice równie realne, jak zapowiadane dwie stawki PIT.

 

Przyjęty przez rząd harmonogram prac wskazuje, że reforma podatkowa zostanie przeprowadzona w pośpiechu i na kolanie. Skoro rząd planuje przyjąć projekty ustaw podatkowych w maju 2006 r., to Sejm zacznie nad nimi prace najwcześniej w maju lub czerwcu, czyli tuż przed przerwą parlamentarną. A proces legislacyjny jest długi. Może dojść do tego, że zmiany w podatkach, zwłaszcza w PIT, nie zostaną uchwalone i podpisane przez prezydenta na czas. W konsekwencji od 2007 roku, nie będziemy mieć zreformowanego systemu podatkowego.

 

Jedynym namacalnym efektem reform może okazać się zwaloryzowana skala podatkowa. Zgodnie z przyjętą w ostatnich latach zasadą wszystkie zmiany w PIT powinny być ogłoszone do 30 listopada, co oznacza zachowanie miesięcznej vacatio legis dla nowych przepisów. Jednak od tej zasady jest wyjątek. Jeżeli zmiany są korzystne dla podatników, mogą być wprowadzane w ciągu roku podatkowego - pisze "Gazeta Prawna"."

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak sądzicie, uda się kobiecinie?

Trochę to wstrząsające ile się w Polsce marnuje pieniędzy...

 

"Ostatnia próba reformowania finansów publicznych

 

Ja postrzegam pakt stabilizacyjny jako pewnego rodzaju rejestr przedsięwzięć. Pakt nie może oznaczać, że ten rejestr zostanie przyjęty w całości, bez zastrzeżeń, analizy i bez dyskusji - mówi Zyta Gilowska

 

Rz: Czy przedstawione przez panią zmiany w systemie podatkowym to główny cel, o który chce pani walczyć?

 

ZYTA GILOWSKA: Zmiany, o jakich myślałam, wchodząc pierwszy raz do tego gabinetu, są innego rodzaju niż zmiany, które zdążyłam przygotować na pierwszą podatkową konferencję prasową.

 

Jakie były te pierwsze, najważniejsze pani pomysły?

Gdy już tu się znalazłam, miałam na uwadze dwie grupy problemów. Po pierwsze, reforma finansów publicznych. To sformułowanie zostało zarezerwowane na określenie najrozmaitszych przedsięwzięć, których bezpośrednim celem jest ograniczanie wydatków. Tak to pojmowali wicepremierzy Kołodko i Hausner. Ja od 12 lat myślę o reformie w inny sposób. Mnie chodzi o reformę instytucjonalną, o nowy kształt organizacyjny sektora finansów publicznych. Jego efektem ma być lepsze zarządzanie oraz sprawniejsze i nowocześniejsze kontrolowanie przepływów finansowych. Celem reformy jest uczynienie finansów publicznych przejrzystymi przez ich skonsolidowanie i przywrócenie państwu kontroli nad nimi.

 

Czy tej kontroli państwo dziś nie ma?

 

Obecnie finanse państwa są w dużej mierze niesterowne. Mamy do czynienia z gmatwaniną instytucji i zasad, według których te instytucje funkcjonują. Zaledwie połowa środków publicznych jest widoczna w ustawach i uchwałach budżetowych.

 

Co z pozostałymi pieniędzmi?

Kiedyś nazywano je środkami pozabudżetowymi, dziś nie mają nazwy, ale problem jest taki sam.

 

Ale chyba państwo te pieniądze kontroluje?

 

W dużej mierze nie podlegają one praktycznie żadnej kontroli. Pozostają także poza kontrolą polityczną, sprawowaną przez Sejm, rady gmin, powiatów, sejmiki wojewódzkie.

 

Czy to oznacza, że jeżeli trafią pod kontrolę ministra finansów, to będą lepiej wydawane?

 

Te pieniądze powinny być pod kontrolą wszystkich organów władzy publicznej, przede wszystkim parlamentu, rządu, w tym ministra finansów, prezydenta, Najwyższej Izby Kontroli. Dziś finanse publiczne są tak zawiłe, że nawet kontrola parlamentarzystów jest w dużej mierze iluzoryczna. Sama tego doświadczyłam, gdy przez cztery lata byłam wiceprzewodniczącą Sejmowej Komisji Finansów Publicznych. Obserwowałam wtedy takie wydarzenia, jak np. wizyty drugiego wiceprzewodniczącego komisji w jednej z agencji rządowych w celu nakłonienia jej szefów do większych wpłat do budżetu państwa. Trzy takie wizyty zaowocowały kwotą pół miliarda złotych. To jest absurdalna sytuacja.

 

Dziś już nie trzeba wizyt, wystarczy poprawka senacka do budżetu.

 

Chodzi o to, aby finanse państwa nie były efektem nieustannych negocjacji, aby były po prostu przejrzyste. Żeby było oczywiste, że np. instytucja, która wpłaca środki do budżetu państwa, nie żąda równocześnie dotacji budżetowych, bo to jest przekładanie pieniędzy z prawej kieszeni do lewej i odwrotnie.

 

Czyli dla pani reforma finansów publicznych nie oznacza działań oszczędnościowych i prób ograniczenia deficytu?

Reformą są przedsięwzięcia zmieniające instytucje. A system finansów publicznych składa się z instytucji. Chodzi o to, żeby zinwentaryzować ich finanse i poddać je starannej kontroli. Tak, by ich budżety nie były ustalane w trakcie targów przewodniczącego z prezesem agencji, ale by rząd miał wiedzę, jaki poziom przepływów finansowych jest niezbędny, a jaki wynika z wieloletnich przyzwyczajeń.

 

W jakim czasie może się udać przeprowadzenie tej reformy?

 

Jak odpowiadają reformatorzy z prawdziwego zdarzenia: albo szybko, albo wcale.

 

Co to znaczy szybko?

 

W pierwszym półroczu. Projekt stosownej ustawy opuści ministerstwo w marcu.

 

Co będzie w tym projekcie?

 

Wszystko. Zmiana układu instytucjonalnego.

 

Jak zamierza pani rozwiązać w tej ustawie problem wielkich agencji rządowych?

 

Nie ma uniwersalnego rozwiązania. Każda z nich jest samoistnym podmiotem sektora finansów publicznych. Niektóre są bardzo potrzebne, choćby z uwagi na konieczność prowadzenia wspólnej polityki rolnej - np. Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, a inne są schyłkowe i zbędne. Celem ustawy regulacyjnej nie jest decydowanie, która agencja jest do likwidacji. Ustawa ma doprowadzić do ukazywania się faktycznych informacji finansowych o wszystkich agencjach. Wierzę, że dotarcie do pełniejszych danych będzie miało moc wyzwalającą.

 

ARiMR to instytucja, pod której adresem jest kierowanych najwięcej zarzutów dotyczących marnotrawienia pieniędzy publicznych.

 

Tak, i to jest drugi powód, dla którego trzeba jak najszybciej uchwalić tę ustawę. Potrzebne jest wdrożenie nowoczesnych rozwiązań w zakresie przepływów środków z UE. Dziś mamy jeszcze okres radosnej improwizacji. Zaczął się w maju 2004 roku jako czas nadziei, że wykorzystamy wszystkie postawione do naszej dyspozycji pieniądze. Jednak rośnie irytacja, że jest zbyt wiele przeszkód na drodze do tego celu. Dodatkowo mamy przeświadczenie, że istotną część barier sami sobie postawiliśmy. Należy zakończyć ten okres dziecięctwa.

 

Propozycja rozwiązania tego problemu też znajdzie się w tej jednej ustawie o finansach publicznych?

 

Tak.

 

Załóżmy, że ustawa zostanie przyjęta w połowie roku. Kiedy będzie można realizować jej zapisy?

Jeśli wszystko pójdzie dobrze, to projekt budżetu państwa będzie przygotowany według nowych reguł.

 

Czy myśli pani o budżecie zadaniowym?

 

Oczywiście. Nie można budować budżetu zadaniowego, jeśli nie wiemy, ile mamy pieniędzy, gdzie i na co. To jest absolutnie niezbędny warunek wdrażania budżetu zadaniowego.

 

Jakie są szanse, że uda się uchwalić ustawę? Czy, jeśli to się nie uda, pani rola tutaj... się skończy?

 

Tak. Szanse oceniam jako wysokie, ale nie przesadnie. To jest moja czwarta próba przekonania polityków do nowoczesnej regulacji finansów publicznych. Piątej nie będzie.

 

W jaki sposób ta ustawa regulowałaby kwestię przepływów pieniędzy z Unii czy przejrzystość finansów agencji?

 

Ustawa pozwalałaby na wieloletnie planowanie budżetu, zwłaszcza w odniesieniu do inwestycji. Centralizowałaby też system kontroli wydatków oraz wprowadziła surowe standardy przejrzystości sprawozdań finansowych. Czyniłaby finanse publiczne jawnymi de facto, a nie tylko de iure. To trudna ustawa, bo jej ostrze skierowane jest przeciwko beneficjentom dzisiejszego systemu, który więcej niż w połowie tkwi w poprzednim ustroju. Czyli przeciwko interesom części urzędników wyższego szczebla oraz wielu środowiskom politycznym. Wzburzy polityków reprezentujących różne lobby, które nie są zainteresowane jawnością finansów.

 

Czy oprócz tych wizjonerskich planów...

 

To nie są wizjonerskie plany. Albo w tym roku, albo wcale.

Księżycowy budżet

 

Przejdźmy do tworzenia budżetu. Pomysły różnych partii na wsparcie rodzin, seniorów i różnych grup zawodowych mogą spowodować, że to będzie budżet księżycowy.

 

Rząd nie może sobie pozwolić, aby budżet na 2007 rok był księżycowy. Podpisując traktat akcesyjny, przyjęliśmy na siebie poważne zobowiązania. Musimy redukować deficyt tak, by nie przekraczał 3 proc. PKB, ograniczać tempo przyrostu długu publicznego, utrzymywać niską inflację i niewysokie, jak na warunki europejskie, stopy procentowe. Zobowiązaliśmy się też przyjąć wspólną walutę, aczkolwiek na razie nie podajemy, kiedy może to nastąpić. Próby niewywiązywania się z tych ustaleń nie wchodzą w grę, ponieważ narażają na szwank naszą reputację na świecie. Zresztą, byłyby także bardzo kosztowne. Komisja Europejska mogłaby nam poważnie ograniczyć dostęp do funduszy strukturalnych. Jako minister finansów z dużym zadowoleniem konstatuję istnienie naszych zobowiązań traktatowych.

 

To znaczy, że tylko UE chroni nas przed szaleństwem polityków?

 

Dlaczego tylko? Członkostwo w UE ogranicza naszą fantazję, ale nie można mówić o szaleństwie. W każdym kraju, pod każdą szerokością geograficzną są politycy, którzy chętnie by porozdawali publiczne pieniądze. Rzecz w tym, żeby nie byli w większości.

 

Ale może pomówmy o konkretnych i chyba nie do końca przemyślanych pomysłach zwiększenia wydatków. Na przykład projekt ustawy senioralnej jest już znany.

Nic nie wiem o tym, aby rząd wspierał tę ustawę. Jest zbyt kosztowna.

 

A inne projekty partii tworzących koalicję parlamentarną?

 

Najpierw musiałabym się z nimi dokładnie zapoznać.

 

Niektóre są już znane. Na przykład co pani powie o wydłużeniu urlopów macierzyńskich o więcej niż dwa tygodnie?

 

Zależy, w którym wariancie. Czy jeszcze o tydzień, dwa czy o rok? Ja wiem, że państwo chcieliby znać moje poglądy na wszystkie projekty ustaw, ale ja nie mogę odpowiedzialnie odnosić się do tych, które znam głównie z prasy.

Ile jeszcze można wydać

 

Proszę zatem powiedzieć, o ile mogłyby w przyszłym roku zwiększyć się wydatki społeczne?

 

W ogóle nie widzę możliwości wzrostu wydatków społecznych większego, niż to wynika z już przyjętych ustaw. I bez nich będą one wyższe. Na przykład tegoroczna rewaloryzacja rent i emerytur oznacza, że w 2007 roku wydamy na ten cel więcej pieniędzy niż w tym. Dubeltowe becikowe połączone z dodatkowymi zasiłkami socjalnymi dla dzieci wiejskich teraz zostało sfinansowane głównie dzięki większym wpłatom z zysku NBP oraz zmianie zasad rozliczania się z UE, ale to były działania jednorazowe, w następnych latach ich nie będzie. W przyszłym roku pieniądze na te cele będą musiały znaleźć się w regularnych dochodach. A przecież trzeba obniżać koszty pracy, bo dławi nas dramatycznie wysokie bezrobocie i rosnące zniechęcenie prawie półtora miliona wykształconych młodych ludzi, którzy bezskutecznie poszukują pracy. A tu jeszcze awantura o paliwo rolnicze. W tym roku wydamy na nie 650 milionówzłotych i posłowie już szykują kolejną ustawę, która ma utrzymać te dopłaty na wieczność. Tak więc już zwiększyliśmy przyszłoroczne wydatki o kilka miliardów złotych.

 

Czy w tych kilku miliardach złotych wzrostu wydatków społecznych uwzględniła pani dłuższe urlopy macierzyńskie i ulgi rodzinne?

 

Dłuższe o dwa tygodnie urlopy macierzyńskie uwzględniłam, natomiast ulgi rodzinne nie. Prace nad konstrukcją ulg jeszcze trwają i nadal poszukujemy rozwiązań nierujnujących budżetu, a równocześnie dobrych dla podatników.

 

Premier powiedział, że ulga będzie dla wszystkich, nie tylko dla pracujących, czyli nie będą to mogły być odliczenia od podatków, bo niektórzy ich nie płacą.

 

Jeżeli to nie będzie kwota odliczana od podatku czy od dochodu, to będzie to zasiłek, a nie ulga podatkowa. Przeprowadzamy wyliczenia, ile kosztowałaby ulga podatkowa w różnych wariantach. Mogę powiedzieć, że budżet byłoby stać na zaproponowanie pewnych odliczeń od dochodu, ale głównie dla rodzin wielodzietnych, najlepiej począwszy od trzeciego dziecka w rodzinie.

 

W sumie przyszłoroczny budżet będzie miał kilka miliardów złotych mniej dochodów z uwagi na zmiany w podatkach i kilka miliardów złotych więcej wydatków. Jak pani chce to zbilansować?

 

Pozwolę sobie zauważyć, że od przyszłego roku nie będzie np. ulgi remontowej.

 

Ale przecież te pieniądze pójdą na dopłaty do kredytów hipotecznych.

Dopłaty to nowy program, który będzie się stopniowo rozwijał. Dlatego w pierwszych dwóch latach wydatki będą mniejsze.

Trudny będzie i ten rok

 

Nie obawia się pani o tegoroczny budżet? Na przykład tego, co zapowiedział nowy minister skarbu: wolniejszej prywatyzacji i mniejszych wpływów budżetowych, które mają być rekompensowane dywidendami?

Nie słyszałam, by któryś minister kwestionował przychody z prywatyzacji zapisane w ustawie budżetowej.

 

A my słyszeliśmy, że zagrożone są także inne dochody budżetowe. Profesor Wernik uważa, że w ustawie założono zbyt duże przychodypodatkowe, m.in. z akcyzy i VAT. W sumie może brakować nawet ponad 7 miliardów złotych.

 

Nasi eksperci twierdzą, że nie zmieniliby prognoz. Jednak obszar niepewności istnieje. Po naradach z panią wiceminister Elżbietą Suchocką-Roguską szacuję, że pozycje z większym ryzykiem zamykają się w kwocie około 5 miliardów złotych.

 

Do tej pory mówiliśmy wyłącznie o planach zwiększenia wydatków i ograniczenia dochodów. Czy ma pani jakieś pomysły na podniesienie dochodów?

Tak, najlepszym polem jest szara strefa. W niektórych regionach kraju sięga ona 30 procent obrotu gospodarczego. Tutaj tkwią potencjalne dochody państwa. To miejsce mordęgi i poniewierki około półtora miliona ludzi pracujących w tej strefie bez jakiejkolwiek ochrony.

 

I chce pani walczyć z szarą strefą?

 

A po cóż innego planuję obniżanie składek na ubezpieczenia społeczne? A po co umacniam policję finansową? Dlaczego upieram się przy uproszczeniach w rozliczaniu podatków? Wspólnym celem jest sprzyjanie zatrudnieniu oraz nakierowanie aparatu skarbowego na szarą strefę. Warto pomyśleć, jakie środki tam przepadają i jakie patologie rozkwitają. Teoretycznie sprawa jest prosta - gdyby szara strefa była tylko o jedną trzecią mniejsza, zmalałby wyzysk zatrudnionych w niej pracowników, a państwo dysponowałoby dodatkowymi 40 miliardami złotych.

 

A podatkowe pomysły Samoobrony, które stały się częścią paktu stabilizacyjnego? To ma być nowy podatek obrotowy, który zastąpi przynajmniej częściowo VAT.

 

Nie znam tych rozwiązań. Ale według tego, co państwo mówią, są one sprzeczne z dyrektywami europejskimi, nie możemy więc ich wprowadzić. Żaden program rządowy nie może być sprzeczny z prawem europejskim.

 

Czy to oznacza, że odrzuca pani przynajmniej niektóre ustawy z paktu stabilizacyjnego?

Nie. Ja postrzegam pakt jako pewnego rodzaju rejestr przedsięwzięć. Pakt nie może oznaczać, że ten rejestr zostanie przyjęty w całości, bez żadnych zastrzeżeń, analizy i bez dyskusji. Inaczej parlament byłby zbędny i oznaczałoby to zniesienie procesu legislacyjnego. Wystarczyłoby, że spotka się kilka osób i podejmie decyzję."

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość 1950
Dowcipy na temat władzy zawsze były :lol: , przeciez nie jestesmy takimi smutasami :( , z tym że nie zawsze mozna je było opowiadać

stary ale teraz jest ich podobnie jak za PRL-u, tutaj zgadzam się z Tomkiem

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A co powiecie na to? Tego do kategorii dowcipów zaliczyć się chyba nie da...

 

"Kaczyński na tropie dziennikarzy

 

Pięć lat temu ludzie ówczesnego ministra sprawiedliwości Lecha Kaczyńskiego tropili dwoje dziennikarzy "Rzeczpospolitej".

 

 

Dziennikarze "Newsweeka" dotarli do akt będących zdaniem tygodnika wyraźnym dowodem na to, że media od dawna nie cieszą się sympatią Jarosława i Lecha Kaczyńskich.

 

Głównymi postaciami akcji sprzed pięciu lat były osoby, które dziś pełnią najważniejsze funkcje w państwie: prezydent Lech Kaczyński, minister koordynator ds. służb specjalnych Zbigniew Wassermann oraz przewodnicząca Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji Elżbieta Kruk.

 

Ludzie Lecha Kaczyńskiego prowadzili działania, w wyniku których specjalny zespół prokuratorski przez osiem miesięcy tropił dziennikarzy "Rzeczpospolitej", Annę Marszałek i Bertolda Kittela. Sprawdzano ich kontakty, przesłuchiwano informatorów i zaglądano w billingi - opisuje całą akcję "Newsweek".

 

Informacja, że takie śledztwo było prowadzone, już w 2001 roku przedostała się do opinii publicznej. Jednak dopiero teraz dziennikarze "Newsweeka" dotarli do samych akt. Ich zawartość jest porażająca.

 

Jak się okazało, śledztwo, które pozwoliło zgromadzić kilkadziesiąt teczek z czterema tysiącami ponumerowanych stron, nie zawiera niczego, co mogłoby obciążać dziennikarzy - pisze tygodnik. Po co zatem inwigilowano przedstawicieli mediów?

 

Według "Newsweeka", sprawa zaczęła się od plotek, że dziennikarze "Rzeczpospolitej" dostali "zlecenie na kilku polityków". Wydarzenia potoczyły się szybko, a ówczesny minister sprawiedliwości bez wahania wydał zarządzenie polecające powołać specjalny zespół prokuratorski. Powstał zespół z rzędu tych, jakie powołuje się w szeroko zakrojonych śledztwach dotyczących spraw nadzwyczajnych.

 

Zespół dostał pokój w stolicy i zabrał się do dzieła - opisuje tygodnik. Prokuratorzy wystąpili o billingi telefoniczne, przesłuchali pracowników licznych instytucji. Śledztwo powoli zamieniło się w kabaret. W sprawie pytano wszystkich i o wszystko, jakby była to rzecz najwyższej wagi państwowej.

 

W 2001 roku Lech Kaczyński przestał być ministrem sprawiedliwości, a śledztwo wkrótce umorzono. Jedynie Zbigniew Wassermann do dziś jeszcze twierdzi, że śledztwo należało kontynuować, bo "pojawiły się w nim istotne wątki" - powiedział "Newsweekowi"."

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

witam :)

A teraz dzioby w kubeł i małczat !!!

Oto miłościwie panujący JK stwierdza, że w Polsce nie ma wolnych mediów. Wszystkie są na usługach swoich politycznych mocodawców.

Może ktoś wie, kim jest mocodawca polityczny tego forum?? Pytam bo w niedalekiej przyszłości mogą być kłopoty :(

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...