Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Czy kogoś wykańcza niezdrowa miłosc do ojca??


Recommended Posts

w głębi duszy jesteś jeszcze małą dziewczynką zadowalającą wszystkich naokoło. I to nie jest obiektywnie złe, tylko Ty na tym cierpisz. Przecież nie masz umowy z ojcem, że jak spełnisz wszytskie jego oczekiwania to Ci podziękuje i będzie wychwalał pod niebiosa? Wiem, że nie masz. Przypuszczam też, że masz często pretensje do męża że Cię nie rozumie, ufasz mu tylko częściowo, czujesz się jedyną osobą odpowiedzialną za swój związek? I masz wrażenie, że cierpisz sobie sama a nikt wokoło Cię nie rozumie, lub wręcz każdy ignoruje?Że Cie wykorzystują, akiedy prosisz o kawałek miłości - jesteś brutalnie odpychana? Jak długo mam jeszcze wymieniać?

:wink:

To dokładnie czuję,Patsi potrafiłaś wyrazic słowami moje uczucia.A ja myslałam ,że tylko ja jedna taka nieszczęśliwa i nierozumiana.A okazuje sie,wiele osób boryka sie z takimi uczuciami.I nie powiem ,że od dzisiaj cos tam zrobie i cos tam zmienie.Wiem,że bedę tak trwac w tym swoim poczuciu krzywdy i nigdy nie straczy mi odwagi na zrobienie tego -co naprawde bym chciała.Z poczucia obowiązku.Bo obowiazkowość mam wbitą tak głęboko do głowy ,że nie umiem pieprznąć(sorry) wszystkim i wyjechac na jeden dzień.Nie potrafie tupnąc noga i wydrzec się.Z zewnatrz za to -dam sobie głowe uciąc-wszyscy myslą ,że jestem super silna przebojowa wiecznie usmiechnieta -fajna babką.

zielonooka-takie objawy sa typowe dla nerwicy

i to zdaje sie juz troszke zaawansowanej - ale co to zmieni??Nie wierze,że lekarz da mi recepte na spanie w nocy,na nieprzejmowanie sie problemami i poprawe stosunków z ojcem.On oferuje mi taką hustawkę nastroju ,ze kon by tego nie wytrzymał a ja NIE POTRAFIE SIE NIEPRZEJMOWAĆ. I nie potrafie go nie odwiedzać.Jak tam jade to z nadzieja ,że tym razem bedzie super-a w trakcie rozmowy czuje jak wychodzi ze mnie powietrze.Zachowuję się jak nastolatka,koloryzuję i robie wszystko żeby sie uśmiechnął.A jak powie cos co boli to uciekam i płaczę.A moje bunty to trwaja ---hm najdłuzej to dwa miesiące i kosztuja mnie zdrowie.

Oj rozpisałam sie i zanudziłam was na śmierc.I chyba sie przeniose na jakieś forum dla smutasów bo takie moje gadanie to psuje miła atmosfere na tym forum.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 40
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Agnieszko, znam podobny przypadek, tyle, że tam jest młody chłopak DDA.

Jeśli nawet u Ciebie przyczyna jest inna, to podobny profil, spróbuj poszukać na stronach DDA przykazań, co wolno, a czego nie.

Może to Ci pomoże choć trochę trzymać siebie samą w ryzach i przestać mieć ciągłe wyrzuty sumienia, być odpowiedzialną za wszystkich. I zacząć żyć dla siebie.

A może jednak jakaś terapia?

 

Życzę szczęścia...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Agnieszko, do dzieła. Umów sie na jedną wizytę z psychologiem, nic nie ryzykujesz, najwyżej sie wycofasz. Na terapii nie obowiązuje zasada mówienia wszystkiego, rozmowa sama wskaże kierunek. Pamiętaj, dobrzy psychologowie mają własnych terapeutów i jest to zupełnie normalne. Kogo się wstydzisz? Samej siebie? Męża? Ja mojemu powiedziałm dopiero wczoraj, że chodzę na terapię, bałam się jego kpiny i szyderstwa (no, trochę przesadziłam...) A on podziękował mi za zaufanie i powiedział, że jeśli tylko dzięki temu będzie mi/nam lepiej - to się cieszy.

Najtrudniej jest spotkać się z własnymi lękami i obawami.

Jeśli chcesz, dam Ci informację na priw jak wybrać specjalistę. A jeśli nie chcesz - moje zaproszenie jest aktualne :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mnie też wykańcza niezdrowa miłość, tyle że do matki. Objawy są identyczne jak u Ciebie. Też chciałabym, żeby wszyscy wokół mnie, ale zwłaszcza moja mama, byli ze mną szczęśliwi. Zdaję sobie sprawę, że jest to wspomniany wyżej brak buntu w młodości, tylko nieustające zadowalanie mamy. Dzisiaj sprzedałam mieszkanie, które dostałam od rodziców, nic im jeszcze nie powiedziałam, bo panicznie się boję... Mam trzy tygodnie na wyprowadzkę i na uporanie się ze strachem.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Agnieszka - spróbuj sobie na spokojnie pomyśleć - co doradziłabyś KOMUŚ INNEMU (mówię tu o firmie). Na spokojnie, bez elementu "a co powie tata"... Niech mówi nawet przez sen, na zdrowie ;)

Masz jakiś "plan B", tzn coś, z czego poza obecną firmą dałabyś radę się utrzymać? Może powoli myśl o tym, a nóż zamiast nerwówki wyjdzie coś fajnego?

Z tego co pamietam, męża wybrałaś sobie na obraz i podobieństwo tatusia. I obu panów sie boisz, nie bardzo lubisz i jednocześnie zależy Ci na ich akceptacji. Współczuję Ci tej całej sytuacji i wieelkich nerwów - dałaś sobie klasycznie wejść na głowę i trudno Ci się z tego wyplątać.

Takie tam luźne myśli...

Psycholog - tak, jak najbardziej, ale ja bym zaczęła cos zmieniać, działać. Bo się sama osobiście zamęczysz :(

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Agnieszko- doskonale Cię rozumiem, mam ojca despotę, którego niepokoił minus przy 5- w szkole, potargane włosy,kiedy wyszłam nieuczesana na dwór, a do tego obrażalski jak mało kto. Z drugiej strony nadopiekuńcza mama, która mi zwraca uwagę, że mam źle uprasowane spodnie albo jem obiad nie o tej porze co trzeba. Do tego dzwoni codziennie i pyta co słychac, reagując histerycznie na każdą próbę ograniczenia kontaktów. Uciekłam z Warszawy, w akcie desperacji zaczęłam studia w Lublinie i,żeby maksymalnie zaznaczyc swoją niezależnośc, tutaj wyszłam za mąż (żeby nikt nie posądzął mnie o pokrętne pobudki-kocham męża jak wariat (-ka) :D ) Moja mama trzyma się nadziei,że kiedyś przeprowadzimy się do W-wy...a poza tym,jak twierdzi,"ludzie się rozwodzą", natomiast "tatuś", po ostrzejszej wymianie zdań i mojej krytycznej uwadze pod jego adresem oczywiście się obraził i od pół roku obraził się na mnie. Ale jedno Ci powiem-oni się obrażają, ale nadal nas kochają i my ich kochamy... Walcz o siebie, wtedy Twój tata nabierze do Ciebie szacunku. Będą spięcia, będzie ciężko, ale nikt nie mówił, że ma byc łatwo :) Też jestem przewrażliwiona na punkcie czyjejś krytyki, ciągle podwyższam sobie poprzeczkę,bo wydaje mi się,że robie wszystko poniżej normy-cały czas siedzi we mnie taki mały tata... Ale najważniejsze jest jedno - jesteś świadoma tego, co się z Tobą dzieje i to jest coś, co Ci daje nad tym wszystkim przewagę. I nie broń się tak przed psychologiem-znam mnóstwo osób(łącznie ze mną),które korzystają z jego pomocy i bardzo sobie chwalą terapię.

I pamiętaj - na rodzicach świat się nie kończy, to w dalszym ciągu są tylko ludziem, czasami bardzo nieszczęśliwi i sfrustrowani. Oni to oni,a Ty to T- całkiem odrębny, autonomiczny świat.

Trzymaj się cieplutko i walcz o siebie, bo napewno jest o kogo! :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

AGNIESZKA31

Problem masz stary jak świat. Przekorek dobrze napisał nie odcieto ci jeszcze pępowiny. Ja będe jeszcze bardziej brutalny i powiem że przez tą pepowine masz pompowaną truciznę :cry: . Tak niestety jest. Działanie trucizny polega na zabijaniu twojej własnej osobowaości, pewności siebie, samodzielności, radosci życia własna rodzina. Nie zrozum mnie tylko źle. Tata robi to w dobrej wierze. Lecz rodzice powinni cie tak wychowac abyś jak najbardziej bezbolesnie wyfruneła z gniazda i po wyfrunieciu portrafiła dać sobie radę. Wiesz niedawno pochowałem swojego Tatę i powiem Ci tak dzieki mu za to że szybko odciał moja pępowinę. Moja mama ciagle ta pempowine przyszywała i do tej pory stara sie to robić nadal ale juz za późno.

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

inwestor oj wcale nie jestes brutalny,mam właśnie takie uczucie ,że jak wracam od rodziców to jakbym sie trucizny nawdychała.A z taka nadzieją zawsze tam ide.To takie głupie ,pcham sie jak ćma do ognia.

Tulla współczuje.Moi też dawniej mówili,ze na jednym mężu śwat sie nie kończy :evil: ,ale na szczęście teraz go uwielbiają.Chciałabym tak wyjechać,daleko,daleko i wyrzucic telefon.Moze byłoby lżej.

baba_budowniczy cały czas analizuje wszelkie za i przeciw.Rozum mówi ,że nalezy trwac i zarabiać .A organizm domaga sie odpoczynku.

A ja CHCIAŁABYM -wrócic do wcześniejszego miejsca zamieszkania,zamknac sie w domu a małż -pojechałby za granice-zarabiac razem z moim bratem.Dzieci tez o tym marzą.Nie zaaklimatyzowały sie w miescie,rozpaczaja ,męczą się tu bo nie ma zbyt wiele miejsca u tesciowej.

Ale nie ma tak ,że ma sie to co by sie mieć chciało.

opal zaintrygowało mnie to co napisałes(łas o DDA ,co prawda nie było w mojej rodzinie alkoholu,ale tyran i słaba psychicznie mama to tez może byc powód moich lęków.Zrobiłam test.Co mnie przeraziło to to ,że mam wszelkie cechy DDA.Pozostaje mi podjąc decyzję o spotkaniu ze specjalistą.

 

Gonga napisz jak przebiegła rozmowa z rodzicami,powiedziałaś juz ,że sprzedałaś mieszkanie??Trzymam kciuki.

Widze,że zakompleksionych dzieciaków -jest tu całe mnóstwo.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niestety nie mam w sobie dość siły, by usiąść przed nimi i powiedzieć prosto w oczy: sprzedałam darowane przez was mieszkanie. Okazji mam mnóstwo, ale ciągle strach mnie paraliżuje. I zastanawiam się czego właściwie się boję ... Wszystko zaczęło się od tego, że wyszłam za niewłaściwego faceta, nie zrealizowałam marzeń moich rodziców (miałam być sędzią, a prowadzę z mężem firmę, miałam napisać doktorat a mam dwoje dzieci), za wcześnie urodziłam dzieci - z powodu każdej ciąży nie odzywali się do mnie przez pół roku. Teraz z powodu sprzedaży mieszkania wyklną mnie z rodziny. A przecież mogłoby być tak normalnie, gdyby nie to że ja się tak bardzo boję się utracić ich miłość, bo wydaje mi się że wtedy zostanę na świecie sama - nie mam rodzeństwa, mąż może odejść... Na szczęście mam dzieci - wspaniałe i zapatrzone w mamę. Obym tylko nie zniszczyła im życia, tak jak moi rodzice mnie.

Poradzę Ci Agnieszko to, co wiem że ja też powinnam zrobić: żyj własnym życiem, kochaj siebie, swoją rodzinę i walcz o swoje szczęście, bo żyje się tylko raz - dla siebie, a nie dla zadowolenia innych. Trochę więcej egoizmu.... czego Tobie, sobie i innym posiadającym bagaż toksycznych rodziców życzę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Agnieszka-moja mama jest zakochana w moim mężu, świata czasami za nim nie widzi. Jednak traktuje go bardziej jak syna niż jak zięcia (i chyba wolałaby,żeby tak było), tym bardziej,że on jest ode mnie młodszy.

I wiesz co, psycholog mi powiedziała ostatnio bardzo mądrą rzecz- nasi rodzice czasami to bardzo nieszczęśliwi i sfrustrowani ludzie, my jesteśmy w najbliższym ich zasięgu, wybaczamy i kochamy bezwarunkowo, dlatego tak się czasem dzieje, że dajemy się ranic. Może warto zastanowic się nad źródłem frustracji, łatwiej bedzie Tobie to zrozumiec, a wtedy odkryjesz, że Twój tata tak naprawde jest słaby i strasznie od Ciebie uzależniony.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie ma uniwersytetu dla rodziców - czasami chcą jak najlepiej, a z ich chęci wychodzi wielki dziwoląg w efekcie :wink:

Bardzo kocham moich rodziców, choć jeszcze niekiedy targaja mną dość sprzeczne emocje.

Swoja pępowinę odcięłam raz a porządnie, jakieś 4 dni przed własnym ślubem. Mama uparła się, żeby zaprosić na wesele jej brata, z którym była od lat skłócona. Miała żal, że się nie domyśliłam, że tak wypada i liczyła, że dzięki mnie wsztystko sobie poukłada. Gdyby to było o rozsądnym czasie, a nie tydzień przed weselem pewnie bym się zgodziła. Przerażający jest fakt, że zagroziła mi, że inaczej przyjdzie tylko do kościoła a na przyjęcie weselne już nie. Ojciec biernie jak zwykle, zgodził się z nią. Czy sobie wyobrażacie?? Wyszłam od nich z domu ze słowami, że decyzja należy do nich ale nie będą mnie obwiniać za własne porachunki. I nie jestem duchem świętym co to czyta cudze myśli. Przez trzy dni ryczałam, to było piekło. Wieczorem trzeciego dnia mama telefonuje, dlaczego sie nie odzywam? Co się stało? no kretyna ze mnie zrobiła.....W efekcie wujka nie zaprosiłam, na wesele przyszli, wszystko miało happy edn.

A teraz, to ja dyktuję warunki i role chyba sie odwróciły - lecz nie wykorzystuję tego tak bardzo przeciw rodzicom :) i jestem ta "lepsza córka" od tej, z którą mieszkają i razem gospodarzą :)

Sorki za odniesienie, ale jak pies na Ciebie szczeka, to czasem musisz tupnąć nogą żeby zwiał z podkulonym ogonem. Niech sobie szczeka z własnego podwórka... bo inaczej przez lata nadrabiasz drogę i bijesz kilometry za darmo :wink:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niestety nie mam w sobie dość siły, by usiąść przed nimi i powiedzieć prosto w oczy: sprzedałam darowane przez was mieszkanie. Okazji mam mnóstwo, ale ciągle strach mnie paraliżuje. I zastanawiam się czego właściwie się boję ... Wszystko zaczęło się od tego, że wyszłam za niewłaściwego faceta, nie zrealizowałam marzeń moich rodziców (miałam być sędzią, a prowadzę z mężem firmę, miałam napisać doktorat a mam dwoje dzieci), za wcześnie urodziłam dzieci - z powodu każdej ciąży nie odzywali się do mnie przez pół roku. Teraz z powodu sprzedaży mieszkania wyklną mnie z rodziny. A przecież mogłoby być tak normalnie, gdyby nie to że ja się tak bardzo boję się utracić ich miłość, bo wydaje mi się że wtedy zostanę na świecie sama - nie mam rodzeństwa, mąż może odejść... Na szczęście mam dzieci - wspaniałe i zapatrzone w mamę. Obym tylko nie zniszczyła im życia, tak jak moi rodzice mnie.

Poradzę Ci Agnieszko to, co wiem że ja też powinnam zrobić: żyj własnym życiem, kochaj siebie, swoją rodzinę i walcz o swoje szczęście, bo żyje się tylko raz - dla siebie, a nie dla zadowolenia innych. Trochę więcej egoizmu.... czego Tobie, sobie i innym posiadającym bagaż toksycznych rodziców życzę.

 

Ależ jestes mi bliska ,ż problemami i nawet z historia życia.Ja miałam być lekarzem,za mąz miałam wyjść koło 40 tki i rozsławiać nazwisko.A mam troje dzieci,męzatką zostałam jak miałam 19 lat i studia skończyłam zaocznie i na dodatek dziennikarskie :-? I prowadze firme,która niedługo zacznie przynosic więcej strat niż zysków.

Patsi żeby tak Ci nasi rodzice -sami wiedzieli co jest najlepsze i potrafili czytać w myślach.Za duzo wymagaja i w zamian pozwalaja sie bezgranicznie kochac....Tak jak to stwierdziła -Tulla

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

tak czyta i czytam, popaprane to wszystko...

mnie wlaściwie wychowała babcia, bo mam uczyła na wsi i tam miała służbowe mieszkanie. Babcia była tak silną osobą że miala wpływ właściwie na wszystkich w rodzinie i chyn\ba najbardziej na mamę. Godziła się na wszystko: wnusia zostanie - bo miejskie szkoły lepsze, bo babcia isę lepiej zaopiekuje i dziadek i takie tam . I mama się zgadzała. I wiecie co mama jest nalepszą osobąś pod słońcem - jest taką matką Teresą z Kalkuty ( no może bliżej :wink: ) ale mnie to wkurza. Daje się wykorzystywać wszyskim- łącznie ze mną, moja córka wchodzi jej na głowę, psuje coś - choćby i cennego i jaka reakcja: ona nie chciała :o , ja posprzatam :evil:

Wkurza mnie to, ale wkurza mnie fakt że to czasem wykorzystuję. I myśle żę to efekt wychowania przez dziadków - najstarsza córka, powojenne trudne czasy, młodsze rodzeństwo [pod opieką i zawsze na 2 lub 3 planie , nawet teraz.

I czuję że muszę mieć optymiz i siłe za nas dwie, niezłe obciążenie, bo jak patrzę jak daje się wykorzystywać ciotkom to scyzoryk w kieszeni..

Ach, Aga miałam Cię pocieszyć a sama się wyżalam. A właściwie to tak układam sobie wszytko

Nie wiem ile lat mają Twoje dziecka, ale one dużo widzą i diablo szybko się uczą, szczególnie naszych kompleksów, które skrzętnie ukryuwamy i których ponoć nikt nie widzi...

trzymaj się wiatru i dobrych myśli.

Iw.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

anowi*bardzo dobrze ,że sie żalisz.Własciwie jak sie czyta,że inni mają podobne i nawet większe problemy-to działa to oczyszczająco.Jakoś nabiera sie wiary ,że można poradzic sobie ....a właściwie można walczyć o poprawe .....Ja przeprowadziłam BARDZO POWAZNA rozmowe z moim małzem.Juz niedługo pozegnam sie z Wami.Bo tam gdzie sie wybieram....nie ma netu...a moze jest........Ale będe z Wami duchem....
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Aga, zaintrygowałaś nas... gdzie się wybierasz? Trudno wyobrazić sobie teraz miejsce bez netu... Nie opuszczaj nas/mnie, bo obecność osób rozumiejących problemy z rodzicami jest zbawienna.

Ja mam dziś strasznego doła. Moja mama zadała mi dziś pytanie, czy ja jestem w ogóle szczęśliwa w życiu, bo coś jej się nie wydaje by tak było.

A ja nie wiem, jak z nią w ogóle rozmawiać. Mama jest po bardzo ciężkiej operacji głowy, przyplątało jej się po drodze mnóstwo chorób, jest na skraju wyczerpania nerwowego, ciągle płacze, wydaje jej się, że wszyscy są przeciwko niej... W obliczu tego wszystkiego ja stoję ze swoim własnym problemem: muszę im/jej powiedzieć o sprzedaży mieszkania. Gdyby dało się cofnąć czas, pewnie zrezygnowałabym ze sprzedaży, podkuliła ogon i dalej kisiła się w darowanym mieszkaniu, byleby tylko nie musieć przez to przechodzić. Niestety już musztarda po obiedzie, mieszkania sprzedane, nieuchronnie zbliża się czas przeprowadzki, a ja dalej zachowuje się jak największy w historii ludzkości tchórz :x . Nie wiem co robić. czasem przechodząc przez ulicę myślę, że gdybym wpadła pod samochód, to ... koniec ze wszystkimi problemami. Ale wiem, że myśląc tak, krzywdzę dzieci...

Czemu to życie takie parszywe...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gonga, przeraza mnie to, co piszesz :( . Nie mozesz dziewczyno tego dalej ciagnac, bo sie wykonczysz nerwowo. Wierze, ze rodzice zrozumieja Twoja motywacje. Ty nie masz sobie nic do zarzucenia, mialas prawo rozporzadzac swoja wlasnoscia nawet, jesli byla nabyta droga darowizny.Mozna obdarowac kogos i oczekiwac wdziecznosci raz za to samo, a nie przez cale zycie...

 

...Rodzice, którzy akceptują samych siebie, nie muszą kontrolować swoich dorosłych dzieci. Ale toksyczni rodzice, których spotkaliśmy w tym rozdziale, działają pod wpływem głębokiego poczucia braku satysfakcji z własnego życia i lęku przed odrzuceniem.

Niezależność dziecka jest dla nich jak utrata ręki. Kiedy dziecko dorasta, dla rodzica staje się jeszcze bardziej istotne pociąganie sznureczkami, które utrzymują je w zależności. Dopóki toksyczni rodzice potrafią skłonić swojego syna czy córkę do czucia się dzieckiem, dopóty mogą utrzymywać kontrolę.

W rezultacie, dorosłe dzieci kontrolujących rodziców często mają niewyraźne poczucie własnej tożsamości. Mają problemy z patrzeniem na siebie jako na istoty oddzielone od rodziców. Nie potrafią odróżnić własnych potrzeb od potrzeb rodziców. Czują się bezradne.

 

Nie twierdze, ze masz toksycznych rodzicow, ale czesto rodzice nami manipuluja, czesto nieswiadomie.

 

Polecam Ci strony, o ktorych wspomniala Opal, naprawde wiele mozna sobie wyjasnic, a przeciez "zrozumiec znaczy wybaczyc".

http://dda.bhd.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=101&Itemid=66

 

Trzymam kciuki, powodzenia ! :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gonga nie moge narazie powiedziec,ale .....nie mam wyjścia.A Twoje mysli o pozbyciu sie problemów ..w sposób dość drastyczny jest mi blizszy niż sądzisz..

 

Kurcze, Agnieszka - nie brzmi to ciekawie :roll: . Jak masz ochotę, napisz na priva.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

w pewnych momentach głupie myśli to normalka

ja jednak :wink: za bardzo chcę żyć, bo wyobrażam sobie czasami że wywożą mnie w kaftanie bezpieczeństwa i tam mam spokój, może jakiś lase i mały spacerek .

U nas w okolicy jest takie miejce koło rezerwatu zresztą :D

Dzięki Aga , zamiast pomagać sama się żalę.

Damy radę, innej rady nie ma 8)

A gdzie Ty będziesz jak Cię nie będzie ( u necie jakby co :lol: )?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...