zielonooka 04.04.2006 16:32 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 4 Kwietnia 2006 No i nastał nam wieeelki dzień! Jest jakiś początek kwietnia, ptaszęta ćwierkają, takie zielone coś wyrasta na drzewach, a i tak najpiękniejszy jest zapach mokrej ziemi i wiosny w powietrzu…. Niektórych boli wtedy głowa…. Mnie nie boli, jestem szczęśliwa że wreszcie się coś zacznie dziać, a zapach ziemi świeżo wykopanej będę miała za chwilkę w dowolnej ilości, bo dzielna ekipa pod wodzą niezawodnego Pana D. wkracza raźnie na plac budowy…. Ja najbardziej cieszę się z zakupu takiej fajnej żółtej tablicy która wieszamy na naszym ogrodzeniu, ehhhhh….. A! z ogrodzeniem to było fajnie… bo plac budowy trzeba było ogrodzić. No i nie wiedzieliśmy co robić bo ogrodzenie działki docelowo ma być porządne, a z kolei teraz to najchętniej otoczyła bym to wszystko zwykłą siatką, tyle że równa się to wywaleniu kasy w błoto … A propos – błota raczej mieć nie będę bo grunty średnio piaszczyste i przepuszczalne A wracając do siatki to kradną… nie wiem kto ale podobno się tu zdarzały takie akcje, o czym poinformował szczegółowo Pan A. były właściciel kawałka raju na którym się budujemy. W ogóle A. ewoluował od tamtego czasu z nieczułej gadziny z kamieniem zamiast serca na najcudowniejszego człowieka na świecie. No może nie do końca cudownego ale któż z nas nie ma wad A. wady ma, owszem, min takie, ze kobiety służą mu chyba tylko i wyłącznie do siadania na kolanach i nie uważa je za godnego rozmówce w żadnej kwestii. Na szczeście to nie ja mu siadam na kolanach i nie musze się z nim kontaktować wiec mi to nie przeszkadza… Wiec decyzja zapada – robimy jednocześnie te nasze nieszczęsne częściowe podpiwniczenie, fundament i ogrodzenie. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
zielonooka 04.04.2006 16:43 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 4 Kwietnia 2006 I tak słonecznego acz chłodnego kwietniowego poranka zaczyna się cała szopka….tfu! budowa domu Szopka, eeee znaczy… budowa objawiła się dość zdecydowanym akcentem – mianowicie pewną awantura Tego dnia dzielnie pracowałam siedząc jak na szpilkach ze świadomością, ze właśnie w tej chwili, w tym momencie wbijane są łopaty, a takie coś z zębate na końcu zdziera ziemie z trawa i kopie dołek….. No to fajnie , godziny sobie mijają, ja smaruje coś na komputerze gdy odzywa się telefon…. Dzwoni ten ich główny od ekipy ( D. – kierownika budowy już nie było, akurat przy kopaniu dołka nic zepsuć nie można wiec brygada budowlana BB kopała sama, druga ekipa zaczynała robić ogrodzenie). Dzwoni więc sobie główny BB i piszczy do słuchawki, ze tu stoi jakiś człowiek i się wydziera ze co my wogóle robimy? No jak to co robimy ?!?! Budujemy mój wymarzony dom! A tamten podobno stoi i krzyczy , że tu nie wolno! I że się dogadać z nim nijak nie da. No to co robić, biegnę ja do szefa i żebrze o godzinę wolnego. Szef opędza się jak od natrętnej muchy i wyraża zgodę. Wsiadam do samochodziku i pędzę… Na miejscu zastaje sytuacje następująca : brygada BB dzielnie kopie, brygada od płotu dzielnie płot stawia, a z boku stoi już Panów dwóch (nie wiem bo nie obwąchiwałam ich ale jeden przynajmniej po spożyciu i nie był to soczek jabłkowy ) Dodatkowo jeden z nich jest uzbrojony w rower. Obaj stoją i tak jakby to najdelikatniej określić … hmmm myślę, że „drą ryja” będzie właściwe… Oszołomiona pytam grzecznie o co do ciężkiej cholery chodzi? Panowie dość mało precyzyjnie, ale na tyle ze w koncu zaczynam łapać mnie informują. Otóż moi drodzy Forumowicze… przez działkę jaka nabyliśmy biegł od wieków, wieków (z opowieści wynikało ze chyba co najmniej od osadzenia się Polan na tych terenach ) skrót przez las, który to miejscowa ludność intensywnie wykorzystywała zarówno pieszo jak i innymi pojazdami mechanicznymi. No i teraz skrótu nie stało, bo jakieś przyszły i płot stawiają. Te „jakieś” to chyba ja i BB ? Prawdę mówiąc cala sytuacja mnie trochę rozbawiła bardziej niż zdenerwowała i dobitnie (acz grzecznie, bo wiem ze z miejscowymi warto żyć w zgodzie) wyjaśniam obu Panom, ze ów kawałek ziemi (łącznie ze skrótem) został przeze mnie nabyty w celu postawienia tu domostwa. Moje jakże logiczne argumenty trafiają jednak w przestrzeń i Panowie pieklą się jeszcze bardziej , grożąc nawet wezwaniem chyba policji w celu odebrania zagarniętego niecnie przeze mnie gościńca. Zaczyna się robić niesympatycznie, mogę się co prawda wydrzeć na obu i pogonić i sama policje wezwać, ale trochę się cykam, oni gdzieś tu mieszkają w pobliżu, narobię sobie wrogów i co? Mało to naczytałam się i nasłuchałam nieciekawych opowieści o kradzieżach albo podpaleniach na placu budowy… Nie za bardzo wiedząc, co zrobić zastanawiam się nad wykręceniem telefonu do D. żeby przyjechal i przetłumaczył bałwanom jednym!!! Okazuje się to niepotrzebne, bo z za horyzontu leniwym krokiem wyłania się poprzedni własciel działki, znany wszystkim i lubiany A. A., widząc co się dzieje, zaczyna podchodzić coraz bliżej bliżej a na jego niedogolonym obliczu pojawia się pewien złośliwego szczęścia grymas…. Obaj moi adwersarze zaczynają się przekrzykiwać do niego , co sugeruje ze się nawzajem znają….I żądają jakiegoś działania od A. No i się doczekali ! A. wziął głęboki oddech nadal się i jak nie ryknie! Aż przysiadłam! Objechał z góry na dół moich uroczych Panów zza płotu udzielając im praktycznych rad gdzie i co mogą sobie wsadzić. Koronnym argumentem było przypomnienie ze, cytuje (z pamięci niestety ): „zawsze żeście cholery $#^&%@# ziemie mi rozjeżdżali, a za takie rzeczy opłatę powinienem pobierać!!!” Nie musze dodawać ze występ werbalny odniósł skutek a wzmianka o opłatach za korzystanie z gościńca prasłowian sprawił ze Panowie znikneli jak sen złoty Powstrzymałam chęć rzucenia się na szyję A. zapisując sobie jednak w myśli ze należy mu się naprawdę jakąś dobra wódka. A jeśli nie lubi dobrej wódki to należy mu się dużo wódki I ze normalnie ten anielski człowiek mogliby być moim kierownikiem budowy O! Anielski to dobre miano, Pan A zasłużył by stać się w moim dzienniku budowy panem Anielskim Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
zielonooka 04.04.2006 16:48 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 4 Kwietnia 2006 ponieważ wg chronologi BB kopie to moge wstawic fotke dzialki z poczatkiem prac budowlanych http://images2.fotosik.pl/46/d79t4zvunjwvkz29.jpg Widok drugi (na pierwszym planie kamienie ktore posluza do wykonania "oka"wodnego i scian altanki) http://images2.fotosik.pl/46/8yzonl0c8z63vbhx.jpg Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
zielonooka 06.04.2006 14:47 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 6 Kwietnia 2006 Dni mijają…zielonych na drzewach coraz więcej, na działce marzeń wszystko idzie sprawnie aż dziwnie… Ze swoim lekko fatalistycznym podejściem czekam tylko na kolejna bombę lub co najmniej katastrofę budowlaną W związku z czym dochodzę do wniosku ze jednak nawet jak wszystko jest ok. to i tak człowiek się spala … BB dzielnie pracuje wykopała całkiem spory dołek, zakupiła materiały (ściany piwnicy będą z czego innego niż ściany kondygnacji nadziemnych) i zaczynają murować. D. czasami przyjeżdża rzuci okiem , zerknie czy równo, profilaktycznie objedzie jednego z drugim, choć naprawdę ekipa jest super…i nie mogę zległo słowa powiedzieć…. Uwijają się chłopaki równo, radyjko na baterie im przygrywa oraz okoliczne ptaszęta , nie ma mowy o żadnym piciu (po skończonej robocie fakt ze piwko sobie strzelą ale nigdy przed fajrantem i nigdy żeby przekroczyli pewne granice ) A propos picia – moja znajoma tez się buduje, gdzie indziej na szczeście i współczuję jej sąsiadom. No i ta znajoma była potwornie oburzona jak ja mogę tolerować alkohol na budowie… No zaraz, jakby mi jeden z drugim przyszedł podpity, albo jakbym złapała ze pociąga w trakcie pracy , sama bym go wywaliła. Ale na litość boska nie róbmy scen – chłopaki pracują po 10 godzin, skończą robotę , są w terminie i się piwa albo i dwóch nie mogą napić?! Nawet grzecznie i bez upominania sprzątają po sobie, i nie zdarzyło się ani razu żeby następnego dnia jakiś niewyraźny był…. No! Jak są grzeczni i równo stawiają to ja tez będę miła I tak sobie mija miesiąc bez żadnych rewelacji, co drugi dzień staram się podjechać chcąc na chwilkę żeby zerknąć i cieszę się strasznie, choć na razie wszystko odbywa się na poziomie -1 Ale za chwile kończą i będą strop lać nad piwnica, a z boku ładnie rośnie sobie fundament – szalunki, zbrojenie itd. Ponieważ zarys budynku już jest, kupuje parę badylków na giełdzie przy SGGW wytkam je w ziemie i się cieszę, jak zaleją betonem to się wetknie bliżej. Brygada BB ma pod groźba kary śmierci nie podeptać moich badylków. A przy okazji trafiłam do pewnego nadleśnictwa i ich szkółki – sprzedają różne zieloności hurtowo, ale można się dogadać. Ceny – drzewka np. brzózki albo świeczki od 1,5 -3 zł do 7 -8 no cóż maja około 30 cm ale co z tego – parę kupiłam , choć naprawdę czego jak czego to drzew na działce nie brakuje. Ale trzeba zasadzić nie? To chyba facet musi….ten dom i drzewo….? Wszystko sobie wesoło się toczy po czym oczywiści następuje wyczekiwana „bomba”. Co prawda na gruncie nie budowlanym a prywatnym. Y dzwoni i każe mi załatwiać dla niego miejsce w szpitalu – najlepiej Lublinie bo tam ma znajomych. Miał „mały” wypadek samochodowy i ze złamaną łapą leci do Polski. No cóż ceny w krainie marzeń jakim sa stany za opiekę medyczną a takim jest właśnie złamana ręką są takie ze … ze opłaca się wykupić bilet do Polski i leczyć tu prywatnie. Ok. nie ma co szaleć, ważne ze nic się nie stało to tylko złamana łapa…. Na koniec parę zdjęć z fundamentów Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
zielonooka 06.04.2006 15:01 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 6 Kwietnia 2006 ,„Bo z dziewczynami to nie wie się czy już jest dobrze czy jeszcze źle” Kochani Panowie, nie martwcie się, my – kobiety same często tego nie wiemy” No dobrze, nie wypowiadam się w imieniu innych – ja czasami sama nie wiem… Powyższy utwór miał na celu zobrazowanie mojego stanu psychicznego w owym okresie budowy – wszystko sobie niby biegło bez żadnych zgrzytów, naprawdę spokojnie i szybko, ale ja już chciałam dalej…wyżej, szybciej….. nie wiem czy to ta wiosna czy co, czy niepewność czy dostanę głupi kredyt czy nie,…ale wszystko mnie drażniło. Dodatkowo Y z gipsem i tymi 2 czy tam 3 śrubami wracał za wielką wodę. Na logikę to oczywiste… za darmo nam domu nikt nie zbuduje, ale na mój babski, rozdrażniony rozum to mnie zostawia z budową, z kredytem i wcale nie mogę na niego liczyć…. Tak było przez parę dni, a potem znów się okazało ze wszystko jest cudowne ze wszystkim sobie poradzę. Na placu budowy – kolejny ważny etap – mianowicie zakończono piwnice, i nastąpiło zalanie fundamentów oraz stropu nad piwnicą… Dzień wcześniej nieźle lało i znów pozostało pogratulować sobie lokalizacji – mianowicie droga prowadząca do naszej działki jest asfaltowa – czyli nic nie zamokło, nic się nie rozpaplało i nie zapadło, sama działka jak już pisałam mocno przepuszczalna wiec wszystko pięknie wsiąkło… Betoniarka z rura do lania wjechała pięknie przy akompaniamencie triumfalnych fanfarów w mojej głowie , panowie z BB założyli specjalne butki , wzięli w rękę takie śmieszne dechy do szalowania i nastąpiło zalewanie i wygładzanie…. I mała dygresja, co do brygady budowlanej, czyli BB – jak ważne jest dobranie inteligentnych i myślących ludzi (no i kierownika oczywiście). Nie martwiłam się czy starczy materiałów, nie było telefonów o 22 wieczorem z radosna informacja ze na jutro na 6 rano np. potrzebna jest wywrotka gruzu i trzy wanny cementu…. . Wpadka trafiła się raz – jak zabrakło trochę bloczków do piwnicy – ale to akurat wina moja, bo nie policzyłam jednej ścianki a D. kupował z maleńkim zapasem. Mieli wtedy chłopaki pól dnia wolnego które spożytkowali na grę w kopanego, w charakterze piłki wystąpiły szyszki Na lewym skrzydle grał Kajtek – najpiękniejszy pies na świecie, który się zna na ludziach jak nikt a którego można podziwiać parę wątków wyżej…. Umęczył moja ekipę BB niemiłosiernie, chłopaki padli po jakimś czasie na glebę ze zmęczenia a Kajtek przynosił im w pysku szyszki i jak nie chcieli wstać mu ich kopać to warczał i lekko podgryzał … hmmm… ten pies by się na kierownika budowy nadawał…. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
zielonooka 06.04.2006 21:13 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 6 Kwietnia 2006 Zdjęcia: Zbrojenie... http://images4.fotosik.pl/10/xjhkq4ybjuo2vugt.jpg Leje sie... http://images3.fotosik.pl/47/sy1pfpuk0jiynfcp.jpg Ciekawe jakie to uczucie miec betonowe butki http://images3.fotosik.pl/47/gv1srsjqr6w6cbcn.jpg Szaluje sie (tiaaa samo ... ) http://images2.fotosik.pl/47/i4z684k7by9r4qnt.jpg Kawałes ślicznego fundamentu schnącego w słońcu... http://images1.fotosik.pl/47/qn611e9n504kk64f.jpg I po jakimś czasie juz wyschniety... (prosze zwrocic uwage na gustowny składzik na drugim planie ) http://images2.fotosik.pl/47/s3i7x8sd73ie5s8c.jpg Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
zielonooka 06.04.2006 21:15 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 6 Kwietnia 2006 Musze poinformować ze wydarzyła się druga „bomba” tym razem pozytywna i w temacie!!! Temacie budowlanym znaczy…. Kochany Pan Anielski przybieżał do nas swym dostojnym krokiem z wizytą, jak staliśmy i podziwialiśmy nasze budowlane dokonania (Y z łapa w gipsie gipsie i 2 albo 3 śrubami bo złamanie okazało się ciut skomplikowane) i się pyta proszę ja Was…. Czy bylibyśmy zainteresowani kupnem tej drugiej działki? Przypominam, że miał dwie i żadnej sprzedać nie chciał, teraz mu się odwidziało… Jasne, że chcemy!!! Zostawiłam obu Panów żeby się po męsku dogadali, co i jak bez mojego zbędnego towarzystwa. Koniec końców jesteśmy właścicielami naprawdę dużej „działeczki” i cena za te druga była już niższa , bo tak bardzo to nam już nie zależało. To znaczy …zależało jak cholera ale udawaliśmy, że nie skąd znowu. Mówiłam ze Anielski jest dziwny, ale widocznie jego dorosłe dzieci zaczęły mu wiercić dziurę w brzuchu i dlatego sprzedał a do nas się widocznie już przyzwyczaił…. Może nawet…polubił W związku ze zmianami – biorę kredyt – ta druga działka będzie należeć do mnie Jakby mnie Y wykiwał, (co wciąż prorokuje moja nielubiana ciotka ) to będę miała kawałek ziemi …. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
zielonooka 06.04.2006 21:25 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 6 Kwietnia 2006 W międzyczasie jak fundament sobie schnie i na działce trwa tak zwana „przerwa technologiczna”, opowiem jak wygląda najbliższa okolica, czyli sąsiedztwo…. Okolica składa się jakby z dwóch połówek i bynajmniej nie są to dwie połówki jabłka…. Z jednej strony wyrastają sobie wesoło niewielkie domki zbudowane w latach dawnych, na moje oko niektóre po wojnie. Są bardzo ładne architektonicznie, ale niestety w większości trochę zaniedbane. Cecha charakterystyczna jest to, że w większości są też pięknie zalesione. To typowe działki budowlane a nie odrolnione. Obok biegnie sobie całkiem spory las i ze względu na swój charakter ten teren odlesiony pod budowę nie zostanie. Druga cecha charakterystyczna wynikająca z powyższych to mała ilość pustych działek, na których można coś zbudować. Jeśli coś się ostało to szybko zostało zajęte (pomimo wcale nie takiej niskiej ceny) stad te dwie działki Anielskiego były takim rarytasem. I te zajęte tereny przez „nowych” to ta druga cześć. Nowych jest dużo mniej niż „starych”. My byliśmy jednym z dwóch domów, które się w tamtym czasie w okolicy budowały. Ta niewielka aktywność budowlana jest według mnie dużym plusem – wiadomo, że raczej nic się nie zmieni i nagle obok nie wyrośnie jakiś domek typu Gargamel. Domy nie siedzą jeden na drugim, ale są na tyle, blisko że nie czuje się człowiek jak na wyspie bezludnej. Najpiękniejsza jest cisza i spokój ….. , Około 10 minut marszem – ulica która jeżdżą autobusy (podmiejskie). A taki widok w przytulonej do domku oranżerii można zobaczyć jadąc do Nas – troszkę kiczowate ale mnie to, nie wiem czemu strasznie.... rozczuliło, taki radziecki Misio z kuleczka i Kot o smutnym pyszczku (zielony jest… ) http://images2.fotosik.pl/47/i9top3yjzfudepuq.jpg Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
zielonooka 07.04.2006 17:04 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 7 Kwietnia 2006 Ok, rzucam na pożarcie Prosze jakos szczegolnie nie krytykowac Acha , na krytyke rzucam rzuty chałupki zby byla jasnosc Małe uwagi : to jeszcze wersja koncepcyjna (male zmiany byly w sciankach dzialowych , ostateczny projekt to taki gaszcz wymiarow i jeszcze w autocadzie i leń jestem nie chce mi sie przerabiac na jpg ) No ale tu tez widac Garderoba na gorze - nazwane tak bo taka funkcje na razie bedzie spelniac - docelowo pokoj (moze kiedys...) hal zamieni sie w kacik blibloteczny albo cos takiego wyjdzie w praniu Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
zielonooka 07.04.2006 17:21 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 7 Kwietnia 2006 Aha...no tak zdjęć nie dołączyłam.... Parter http://images3.fotosik.pl/47/yhjie0av09pg5e9dm.jpg Poddasze http://images2.fotosik.pl/47/ycz72cs10j5hyshrm.jpg Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
zielonooka 09.04.2006 20:30 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 9 Kwietnia 2006 Kończy się maj…..... a wraz z końcem maja przybędą ściany … No właśnie….przybędą ściany a nie materiał na ściany…. Ok. czas się przyznać – budujemy z gotowych elementów ściennych. Ściany się projektuje tzn. wielkości i szerokości samych płyt pod konkretny projekt, wielkości otworów okiennych, drzwiowych, biegnące bruzdy na instalację elektryczną, grzewczą, sanitarną, a jak ktoś chce to internetową alarmową itd. Tak jak napisałam wyżej – o ścianach i zaletach tego systemu wypowiadać się nie będę, z powodów takich ze w jakimś tam sensie firma w której pracuje związana z tym tematem i kryptoreklamy nie będzie Mocno zastanawiałam się nad sliką, (którą mocno chwalił D.) ale wybór został dokonany taki a nie inny – nie żałuje. I dość na tym Oczywiście, tradycyjnie dzień przed transportem – leje deszcz Oczywiście, w noc przed transportem nie mogę spać…. I leże sobie i wsłuchuję się w padające kropelki… Lubię deszcz …tak ogólnie, ale już widzę naszą działkę w charakterze dużego stawu na przykład….z pływającymi rybkami… o może jakaś będzie złota i spełni 3 życzenia? Jedno by brzmiało tak: znikaj paskudo z mojej działki razem z ta wodą w której się chlapiesz!!! Rano szybko na plac boju, adrenalina taka że nawet kawa nie potrzebna Na szczęście znów świeci słońce (rybka się posłuchała ) , po nocnym deszczu takie wszystko świeże, jędrne pachnące… . Zielone na drzewach błyszcza świeżo wypłukane z kurzu jakiego się nabawiły rosnąć na naszej budowie…. I wypatrujemy …wypatrujemy aż oczy bolą.... O dziewiątej rano skubańce mieli być, o dziewiątej trzydzieści biegam w kolka macham rękami i szykuje się do dzwonienia, co jakiś czas przystając i slipiac na drogę – może jada? O dziesiątej – dzwonie! No cóż… jak się łatwo było domyśleć – transport utknął w korku w okolicach Błonia ( hmmm..na 3 roku studiów mięliśmy w ramach ćwiczeń zagospodarować tamtejszy rynek – jakoś mi ten temat nie leżał, za bardzo się nie przykładałam i Rynek w moim wykonaniu wyszedł sobie dosyć tak sobie – może teraz się mści… ) Wreszcie ok. jedenastej są!! SĄ!!!!!! Jesuuuu…są !!!! Opanowuje przemożną chęć żeby zostawić wszystko, uciec jak najdalej i wrócić dopiero jak już będzie po montażu…. Ale…dużo mnie to kosztuje… Dostawa wkracza dostojnie ,wioząc moje ściany lekko różowe, z boczku dzielnie i cierpliwe czeka na nie dźwig i zaczyna się montowanie… Samego montażu opisywać nie będę – przeszło sprawnie i szybko, co nie zmienia faktu ze aż mnie brzuch bolał z nerwów …i jak będę to teraz ponownie opisywać to znów mnie rozboli…. Momentami nawet przyznam się szczerze odwracałam wzrok żeby nie patrzeć jak się wszystko posypie, pęknie i poprzewraca… Oczywiście nie posypało się nie pękło i nie poprzewracało a pod wieczór…. Pod wieczór mam stojące ściany pierwszej kondygnacji!!!! Moment mrożący krew w żyłach był jeden – ufff opisze go z kronikarskiego obowiązku. Mianowicie ściany maja różną szerokość, różną grubość i co za tym idzie - inaczej ważą ( a są ciężkie cholery) . Upakowane są na ciężarówce w bardzo przemyślanej kolejności – po pierwsze żeby je po kolei zdejmować dźwigiem i montować a po drugie żeby nie przeważyły w pewnym momencie całego ładunku i niewykopyrtneły się na bok. No i mniej więcej w połowie wyładunku i montażu całość niebezpiecznie się gibnęła. Na szczeście refleks ludzików nie pozwoli na katastrofę a tym samym na moje śmiertelne zejście na zawału na placu boju…zostało powstrzymane. Tu podparli, tu przytrzymali, tu poklęli na czym świat stoi…… i się udało…. . Wieczorem ściany stoją… właściwie już mogę tu mieszkać to nic że dachu nie ma… rozbije namiot … nieważne ze nocami zimno…rozpalę ognisko … Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
zielonooka 10.04.2006 17:18 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 10 Kwietnia 2006 No to teraz dokumentacja fotograficzna - mimo ze starałam się nie patrzeć parę zdjęć udało się wykonać: Pierwsza ściana.... http://images1.fotosik.pl/49/0ljba4wbsu1qgffvm.jpg Kolejna ściana zajmie swoje miejsce http://images4.fotosik.pl/12/2lban3uifuy6svycm.jpg I kolejna... http://images2.fotosik.pl/49/x9qf9sdgczse447om.jpg Prawie stoi... http://images3.fotosik.pl/49/xfos1vf69k95n6p7m.jpg Tak sprawdzamy czy trzymamy pion ... http://images2.fotosik.pl/49/hkga5bkz5l5qdeb0m.jpg Robotnik na budowie... http://images4.fotosik.pl/12/0j3nt2g4doa3wyjkm.jpg No i finito.... (jeden dzien ) http://images4.fotosik.pl/12/2uy4i6hdr2cvkg98m.jpg Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
zielonooka 11.04.2006 11:40 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 11 Kwietnia 2006 Te, co skaczą i fruwają…. Po to, żeby te, co skaczą i fruwają miały gdzie skakać i fruwać od samego początku budowy planowałam ogród…. Na początku zanim jeszcze cokolwiek zostało zakupione , pomyślane i zrealizowane choćby w sferze planów, miał byc to ogród jakikolwiek. Mały, duży, nieważne, ma być ZIELONO! Albo zielono –kolorowo …ma kwitnąć, ma pachnieć, jakies motylki maja sobie latać… i w ogóle… sielanka Bardziej to była nawet wizja ogrodu – niż konkretny projekt - tarasu, leżaczka, mnie z drinkiem ręku leżącej na tym leżaczku po powrocie z pracy, ewentualnie poranne śniadanie latem wśród zapachu kwiatów. A na tarasie miał spać pies i o ile sobie przypomnę ze 2 koty. Ogólnie miało być duuuzo zielonego, a sama powierzchnia nieważna. Na początku mojej drogi zielone zamajaczyło się w formie mini-ogródka nazywanego przeze mnie „ ogródkiem wielkości chustki do nosa”. Jak ktoś czytał wcześniejsze wpisy to wie ze prywatna inicjatywa w postaci lotniska skutecznie te wizje zniweczyła. Powiem szczerze ze nawet to maleństwo by mnie cieszyło – urządzić wnętrze ogrodowe można zawsze pięknie i funkcjonalnie – nawet maleńkie. Potem, w wyniku wszystkich działań i niewątpliwie sił nadprzyrodzonych staliśmy się posiadaczami dość hmm…dużego kawałka ziemi. I tu pojawił się dylemat jak to ładnie powiązać to co wymyślę i z istniejącym otoczeniem jak i jeszcze nieistniejącym domem… W sumie Matka Natura dużo za nas zrobiła – na działce drzewa piękne są, i właściwe nasze starania powinny się skupić na tym żeby tego nie zepsuć – w myśl zasady bractwa lekarskiego Prmium Non Nocere. Tak wiec postawiłam na naturalność. Niech sobie rośnie jak rosło ewentualnie parę drobiazgów się doszlifuje Tutaj chciałam zaznaczyć ze ogrody i zieleń uwielbiam ale jakoś nie mam ani cierpliwości ani zbytnio czasu żeby się grzebać w ziemi. Tak wiec żeby się nie grzebać – zrezygnowałam z bardzo wymagających roślin, z trawnika na całej powierzchni (chyba by trzeba ogrodnika zatrudnić albo kosiarza żeby to miało ręce i nogi) i ogólnych udziwnień. Przy domu wyrośnie wypielęgnowana trawka i pojawia się typowe gatunki ozdobne ale reszta ….niech się rządzi własnymi prawami . Elementem, którego nie mogło zabraknąć była woda – na działce naturalnej nie ma, wiec zrobiliśmy „oko” ( bo na „oczko” to ciut za duże) wodne z przyległa do niej altanką. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
zielonooka 11.04.2006 11:47 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 11 Kwietnia 2006 No to… daje fotki (na części z nich będzie widać dom w stanie bardziej zaawansowanym niż skończyłam go opisywać wiec proszę o niezwracanie na niego uwagi) Na widok tych drzew, przy pierwszej wizycie na działce padłam na kolana w błotko….(z tyłu majaczą się ściany garażu)http://images1.fotosik.pl/49/yi7iwgr3l4u7wiav.jpg Tu widać kawałek chałupki (nie zwracamy na niego uwagi), ekipę BB i ogólne pobojowiskooraz ubite klepiskohttp://images4.fotosik.pl/13/p093rp5jly1uqafy.jpg Nadal nie zwracamy uwagi na budynek na drugim planie, za to na pierwszy plan i wyłożone kamieniami dno „oka”http://i/49/i8k9w2yen3apyo01.jpg Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
zielonooka 11.04.2006 11:52 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 11 Kwietnia 2006 Zdjęcia ogrodu za chwilkę będą, ale nie mogę się powstrzymać przed opowiedzeniem historyjki . Historyjka tym razem ani mrożąca krew w żyłach ani bajkowa ani nawet szczególnie intresująca , za to oddająca realia w jakich przyszło nam budować….. No, bo ja to tak sobie wszystko ładnie wyrysowałam, zaplanowałam i z ta woda i z ta altanka, i nawet proszę ja Was z gatunkami roślinek, jakie będą moje oczy zielone cieszyć. I nawet się na tym trochę znam wiec jakiś głupot nie wymyśliłam. Tyle tylko, że znam się pięknie, …ale…. teoretycznie. Na papierze i w komputerze wszystko ślicznie wygląda i ma ręce nogi a nawet o dziwo głowę, ale ktoś to musi fizycznie zrobić. Znaczy złapać za łopatę, wykopać dołek, powkładać te rurki, pompy, zaizolować, wiadomo Wiadomo ze nie będzie to moja skromna osoba. Na pewno satysfakcje z własnoręcznej pracy miałabym dużą… ale nie będziemy eksperymentowac ani na mnie ani na żywym organizmie jakim jest działka… Wymyśliłam sobie ze do prac wymagających uwagi i wiedzy, (czyli wszystkich rurek odprowadzających wodę, odprowadzających wodę, pompujących, pompujących takich tam głupstw jak drenaże) biorę wykwalifikowana firmę, a do wykopów normalnych ludzi w miarę myślących. No to za telefon i dzwonie ja po znajomych coby dali mi jakieś kontakty do sprawdzonych osób. Hmmm a tu „suprajz”, bo sprawdzonych osób ni ma….. Powinnam w tamtym czasie założyć pamiętnik (albo bloga bo to tak bardziej trendi) pt” Moje Dni Poszukiwań…..” Wyglądało by to mniej wiecej tak: Dzień 1: Drogi pamiętniczku….Dzwonie po znajomych pełna energii i entuzjazmu…Dziwne…, wiszę przy telefonie już prawie godzinę a tu klops. Żadna ze znajomych mi osób nie ma nikogo godnego polecenia, ewentualnie dają kontakt do kogoś, kto może nie zepsuje ewidentnie wszystkiego jest w miarę słowny (spóźni się najwyżej 2 dni) …. To nic mój pamiętniczku….Na pewno kogoś ustrzelę w końcu….. Idę spać, ucho mnie rozbolało od trzymania słuchawki…. Dzień 2 Nikogo nie ustrzeliłam, mam 2 kontakty do ludzików, którzy są polecani ale nie ma ich już w naszym pięknym kraju, ostatnio osoby te widziane w okolicach Holandii Norwegii lub Irlandii….. Zamiast ustrzelić kogoś do roboty chyba sobie strzelę cos mocniejszego… Dzień 3: Drogi pamiętniku, po wczorajszym „strzelaniu” ciut boli mnie głowa, ale nic to….. Z pozostałych ludków wybrałam 3 duszyczki na rozmowę. Żadna nie przyszła. Nawet nie zadzwoniła. Hmmm…może cos się stało na mieście?!? Jakąś katastrofa albo padł zasięg telefonii komórkowej?!?!?!??! Włączę TV może cos pozwiedza….. Dzień 4 Telewizja nic nie powiedziała więc sama zadzwonię….. Pierwsza osoba obudzona przeze mnie mnie, choć była już godzina 10.30 oświadczyła ze jest na kacu i nie chce jej się robić , mam zadzwonić jutro. A fige! Druga nie odpowiada – widocznie zginęła w tej katastrofie co to ją media ukrywają…. Trzecia osoba – przełożyła rozmowy i negocjacje na jutro. Dzień 5 Trzecia osoba przełożyła rozmowy na bliżej nieokreślony termin… Przestałam ją lubić i kasuję jej telefon…. Dzień 6 Mój pamiętniczku …..Profesjonalne firmy, o dziwo nie są profesjonalne tak bardzo… za to są bardzo ale to bardzo drogie. Jak bym chciała zamówić u nich wszystko (łącznie z dołkami pod badyli) to musiałabym uwieść jakiegoś milionera…. Zaznaczam ze nie mowie o całej powierzchni działki tylko nasadzenia wokół domu no i te nieszczęsne „oczko wodne” z całym systemem (mówią ze jak zamówię u nich to mi zrobią projekt gratis , buhahahaa ****) Idę spać , znów mnie głowa rozbolała…. Dzien 7 Nie robię ogrodu! Wsadzę plastikowego ohydnego krasnala, postawie wiadro z woda i kamienna żabę. Albo gumową kaczuszkę…. Ludzie tak żyją i nie narzekają, ja tez tak mogę. Idę płakać…. Siedem dni mi wyszło , prawie jak stworzenie świata **** Mój homerycki śmiech jest tu jak najbardziej na miejscu bo - po 1wsze projekt mam (i trochę czasu mu poświęciłam) a po drugie nie wierze ze można zaproponować coś sensownego rysując Klientowi projekt w przeciągu 1 – 2 dni, na kolanie i wmawiając naiwniakowi ze jest to zrobione pod niego indywidualnie. Zwykle jest to „projektowane” na jedno kopyto. Potem się widzi te "projekty" jednakowe przy każdym domku. Tu ważna uwaga: mowie o firmach z którymi się zetknęłam, nie wykluczam istnienia takich, które faktycznie zrobią cos naprawdę indywidualnego indywidualnego i mądrego. Jedną taka znalazłam, ale ceny takie ze chyba Pana Kulczyka na nią stać…. Ogólnie firmy od ”wody” prezentują się dużo profesjonalnej niż firmy „od ogrodu” . Albo po prostu na zielsku i urządzeniu ogrodu się znam, a na tych urządzeniach technicznych wodnych już nie i tylko mi się tak wydaję. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
zielonooka 11.04.2006 11:58 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 11 Kwietnia 2006 A! Zanim zdjecia ogrodu - dam fotki ogrodzenia.... – widok od strony drogi wjazdowej, teraz myślę ze wybrałabym ciut ciemniejszy kolor……taki bardziej wpadający w brąz…. Sama nie wiem…. http://images2.fotosik.pl/49/pltcft9txvhhe0rc.jpg A poniewaz ogrodzenie jest pelne - sa w nim ..."otworki komunikacyjne" coby te co skacza, fruwaja i tuptaja mialy jak przechodzic i zarowno odwiedzac nasz ogrod jak i oddalac sie w tylko sobie znanych celach gdzies indziej (zdjecie mocno powiekszone tak wiec jakosc kiepska ale mam nadzieje ze widać ) http://images2.fotosik.pl/49/jl52vwuny8py4qpy.jpg Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
zielonooka 11.04.2006 12:02 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 11 Kwietnia 2006 No to…siup…wracamy do pisania Stan na początku czerwca na placu budowy (i zarazem boju) wygląda następująco: podpiwniczenie … jest, fundament… jest, ogrodzenie – jest, ściany dolnej kondygnacji… obecne! Koleją rzeczy, jak i procesu budowlanego…czas na strop… ile ja się o tych tropach naczytałam! W końcu decyzja sprowadziła się do: stropu terriva, stropu filigran (ciężki strop prefabrykowany) i strop typu sukiennik (tez prefabrykowany ze styropianową płytą szalunkową). Po długich dyskusjach terriva odpada – zostaje filigran i sukiennik ( lepiej cenowo nam wygląda ale nigdy tego nie widziałam „na żywo” więc sama nie wiem… ). Po jeszcze dłuższych dyskusjach… mamy zwycięzcę - prefabrykowany strop filigranowy… No i fajnie…. Oczywiście zbyt długo było miło i bezproblemowo, – więc czas na mały zgrzycik… taki naprawdę malusieńki…. Będzie to przykład, że dobre dojścia i tzw. „znajomości” nie zawsze wróżą sukces… Firmę, która dostarczy mi elementy stropu miałam wybraną i była to firma jak łatwo się domyśleć w jakiś tam sposób współpracująca z moją. Wybrałam ją w naiwnej, jak się okazało, wierze, że się w jakiś sposób tam znamy i będzie łatwo miło i przyjemnie. Odpowiednio wcześniej poprosiłam o wycene, po paru dniach ją dostałam, nawet w takich granicach cenowych jak się spodziewałam… więc w odpowiednim czasie wysłałam miły faks i mail z zamówieniem tychże elementów. A tu…”suprajz” firma X (litościwie przemilczę nazwę) właśnie dostała duuuże zamówienie na stropy dla jakiegoś osiedla czy cos… i elegancko ma mnie w nosie razem z moim domem i moimi śmiesznymi 100 m kwadratowymi stropu…. o! Świnki doskonale wiedzieli o tym jakiś miesiąc wcześniej, już jak prosiłam o konkretna wycenę, ale z pewnych względów (związanych ze współpracą z naszymi firmami) nie chcieli o tym mówić. Kontrakt z dużym deweloperem klepnęli i się …wypieli. Nie tylko na mnie, ale też na dwóch naszych klientów…. No cóż… ja rozumiem ze zamówienie na 3 stropy w ciągu miesiąca to nie 300 ale… wszystko można załatwić profesjonalnie i elegancko, a nie z dnia na dzień i w ostatniej chwili perfidnie ukrywając pewne rzeczy…. Trochę nerwów było, ale znaleźliśmy (zarówno ja, jak i pracodawca) inna firmę oferująca to samo… Cała reszta to nuda – strop przyjechał, został zalany, podparty stemplami i sobie czekał na koleżanki - ściany… W pracy był taki huk roboty, że rzadko bywałam na działce i w sumie chyba ostało mi się jedno zdjęcie – nawet nie z zalewania, tylko już jak Pan Strop Filigran może się przyłączyć do zgodnego chóru – obecny! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
zielonooka 12.04.2006 11:54 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 12 Kwietnia 2006 A teraz wracamy do Zielonego… Ogrodu znaczy się, bo siedem dni zmarnowanych na bezcelowe poszukiwania kogoś, kto powsadza „zielonym do góry” uświadomiły mi ze należy podejść do sprawy inaczej. Podsumowujmy: Projekt mam, wiem, co chce i jak chce (aż dziwne ) Ludzi od spraw wodnych znalazłam, BB wymuruje altankę – nie ma problemu, ale nie maja czasu żeby sadzić. Mam kontakty z hurtowniami z zielskiem i ziemia i tym wszystkim, co potrzebne. Czego nie mam to ludzi, którzy by to „zielone” wzięli i wsadzili tam gdzie wskaże palcem, Zrobili jakies kamyki i ogólnie byli za fizycznych. Oczywiście wymagania mam duże, bo chciałabym tez żeby wykazywali się umiejętnością myślenia i nie posadzili odwrotnie oraz żeby byli sumienni i punktualni, a na koniec żeby normalni cenowo. Siedzę myślę i kombinuje a nagle jak w takiej dobranocce „Pomysłowy Dobromir” puk, puk, puk piłeczką po głowie i zapala się żaróweczka. Już wiem, co zrobię!!! Produkuje śliczne ogłoszenia ze szukam studentów (architektury krajobrazu lub ogrodnictwa) do wykonania ogrodu. Cena do uzgodnienia – daje do siebie mail, telefon i takie tam. Wsiadam w samochód i pędzę na SGGW (teraz to chyba już AR) na stosowny wydział, gdzie ogłoszenia rozwieszam w paru strategicznych miejscach…. Ale żeby nie było różowo zaraz opisze, jak co poniektóra brać studencka przejęła się kapitalizmem kapitalizmem konkurecją i walka …. I co z tego wyniknęło. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
zielonooka 12.04.2006 11:56 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 12 Kwietnia 2006 Porozwieszawszy ogłoszenia wracam zadowolona do domu i już po pół godzinie mam pierwszy telefon… odzywa się miły student w słuchawce omawiamy pokrótce, co i jak, ustalamy cenę, na jaka by go satysfakcjonowała i grzecznie mówię, że się odezwę czy się na niego zdecyduje. Czekam dalej – a tu…cisza. Ani jednego maila telefonu, nic. Co u licha? Czyżby studenci tak obrośli w piórka, że wzgardzili pracą? Hmmm coraz mniej mi się to podoba po czterech dniach ciszy coś mnie tknęło i jadę na wydział. A tam… moje ogłoszenia wiszą śliczne jak wcześniej – z drobnym wyjątkiem, każde, ale to każde – zostało pozbawione tych dolnych „ząbków” z kontaktem do mnie, a na samym środku gdzie też był telefon widnieją wyszarpane dziury. O, nie..., nie ze mną tak, szanowny pierwszy student wykazał się duża kreatywnością w zdobyciu zlecenia, ale również wykazał się brakiem uczciwości tudzież klasy a ja takim osobnikiem pracować nie będę. Wkurzyłam się. Wyjmuje z kieszeni czarny gruby marker i wołami na każdym ogłoszeniu piszę ponownie kontakt do siebie. No cóż już tak ładnie to nie wygląda…. Przez kolejne dni mam sporo telefonów, propozycji i rozmów, w końcu decyduje się na fajną ekipe chłopaków z drugiego roku. Przyjechali, zrobili, pełna kultura, myślę, że obie strony były zadowolone. A ten kreatywny był na tyle bezczelny ze zadzwonił ponownie z lekkimi pretensjami. Jak wyjaśniłam pokrótce czemu sobie darowałam jego – odłożył słuchawkę, ale zanim to zrobił usłyszałam stłumione słowo, mające chyba określać moją osobę . Ogólnie powiem, że po łacinie oznacza to „zakręt”, ale…może się przesłyszałam? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
zielonooka 12.04.2006 12:04 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 12 Kwietnia 2006 Efakt prac: Oko wodne nabiera kształtu i wody a z tyłu rośnie kamienna ściana altankiten pałąk na pierwszym miejscu to szczątkowa pergola (potem się okazało kompletnie nieporozumienie i już na wiosnę ma w tym miejscu stanąć porządna)http://images1.fotosik.pl/50/vdjh74e4xgteeaiv.jpg Altana ma już bardziej ludzki kształt (nie chciałam takiej okrągłej)(Paskudny kabłąk wciąż widać)http://images2.fotosik.pl/50/dx2jcxdzyx2j760i.jpg No i widok od strony altany na całość…. (kabłąk lekko obrośnięty wiec już prezentuje się ciut lepiej) http://images3.fotosik.pl/49/uu1uousnqacufflg.jpg Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.