Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

UWAGA NA KLESZCZE - śmiertelne zagrożenie dla psów i kotów


tyberian

Recommended Posts

Jeszcze niedawno też polecałam Kiltixa, a tu przedwczoraj wyciągnełam z mojego psa opitego :evil: kleszcza. Obrożę miał założoną (pies nie kleszcz) na początku kwietnia, kilka razy niestety zanurkował łebem w leśnym bajorku, do tej pory wyciąnełam kilka malutkich i jakby nieżywych, a tu nagle taki opity (pfu) i jak najbardziej żywotny!!!!

Od razu dokupiłam kropelki Exspot, wieczorem zakropliłam, a wczoraj wieczorem wyciągnęłam następnego :evil: :evil: :evil: , ale opitego jakby mniej.

Przepraszam za drastyczne szczegóły, ale trochę mam już dosyć tego gnojstwa i chciałam się pożalić. Też się zastanawiam, jakim cudem z roku na rok jest tego więcej?

Acha, ja obroży z psa nie ściągam na noc, w ogóle nie ściągam, jak już to tylko do planowanych kąpieli.

Pozdr.

[/b]

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 72
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

  • 3 years później...

a ja mam pytanie:

o ile wiem, kleszcze zimą nie są groźne, tylko od kiedy można uznać, że jest zima i przestać stosować różne frontlajny i sabunole? i kiedy sartować z ochroną na wiosnę? a jeśli jest łagodna zima? te 6-8 stopni wymienione w poscie na górze jakoś do mnie nie przemawiają, bo przecież może być taka temperatura przez 2-3 dni i potem znowu mróz albo chociaż chłód - po cholerę wcierać w zwierzę tyle tej chemii? zresztą może od 4 lat coś się w tej sprawie nowego zadziało?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks później...
Na kleszcze nie ma bata, niestety. Na moim psie jeżdżą mimo środków wszelakich. Na mnie też jeżdżą i nie pomagają offy, bros"y i podobne. Wracam z działki w lesie i ściągam z siebie i z psa. Zastanawiam się dlaczego nie ma na kleszcze oprysków. Przecież to cholerstwo jest niebezpieczne dla zdrowia. Gnieździ się chyba wszędzie. Nie tylko w lesie. W parkach miejskich jest tego masę. Na komary się pryska a na to nie. Nie ma bata???
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks później...

Niestety, nie na wszystko jest bat. Z kleszczami też da się żyć (oczywiście nie w ciele swoim czy zwierzaka). Od pięciu lat na 1,5 ha z kawałkiem lasu żyjemy sobie z 2 psami, 2 kotami i ...kleszczami. Jeden psiak gdy do nas przyszedł (wyrzucony przez dobrych ludzi) miał kilkadziesiąt kleszczy, wyglądał jak jeż i nie dawał sobie ich usunąć. Suczka (przekazana przez innych ludzi) była u nas od małego i nie miała możliwości wypróbować na sobie takiej ilości kleszczy, ale wystarczył jeden aby trzeba było ją ratować. Kroplówka, antybiotyki i doszła do siebie.

Najlepszym, od kilku lat stosowanym sposobem są obroże Kitikxa, a dla suczki alergiczki dodatkowo zakraplanie frontlajnem i codzienne oglądanie psów. Frontlajn lepiej działa na pchły i inne pasożyty, a Kiltix na kleszcze. Z doświadczenia wiem, że kleszcze czepiają się jeszcze przy temp 0 stopni, przynajmniej u nas, może w innych rejonach Polski są delikatniejsze. I jeszcze jedno lek wet dermatolog twierdzi, że obroża powinna być założona cały czas (nie można jej zdejmować na noc), powinna przylegać dobrze do szyi psa i najlepiej jak sierść na szyi jest skrócona czy wygolona.

Jak dobrze, że przynajmniej koty są odporne na kleszcze.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

to dlaczego w każdym artykule o babeszjozie mowa jest również o kotach?

"Babeszjoza to niezwykle groźna choroba przenoszona przez kleszcze, atakująca m.in. psy oraz koty. Nieleczona, bądź też leczona nieprawidłowo lub zbyt późno, prowadzi do śmierci...# Apatyczność – pies (kot) staje się osowiały, nie cieszy się ze spacerów i innych rzeczy, które dotychczas sprawiały mu radość,

# Brak apetytu – pies (kot) nie chce jeść, ani pić"

http://www.babeszjoza.com/opis_choroby.html

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Również czytałam dużo o babeszjozie. Faktem jednak jest, że w najgorszym okresie do gabinetu mojego weta trafia średnio dziennie ok. 10 psów z babeszjozą (z tego jeden umiera) a kotów z tą chorobą nie ma.

Czytałam również na kocim forum, że podobno jakiś jeden przypadek kota z babeszją był w Polsce.

W świetle tego w ogóle nie martwię się o kleszcze i moje koty.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

hmmm, a czy to nie jest tak, że koty wolnożyjące to w przeważającej części zwierzęta bezdomne lub typowo wiejskie, którymi nikt się nie przejmuje więc tak dokładnie nie wiadomo na co umierają, bo nikt się nawet nad tym nie zastanawia jak jeden z drugim nie wróci, a koty trafiające do klinik wet. są najczęściej pupilkami kanapowymi, które świat oglądają przez szybę w oknie i nie mają możliwości kontaktu z kleszczem. Z psem jest zupełnie inna historia, kanapowiec czy nie i tak wyszaleć na dworze się musi, więc może na zachorowalność u tych dwóch gatunków mają właśnie wpływ te proporcje?
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Myślę, że jest więcej osób takich jak ja - koty są w domu, jak chcą to latają po dużej działce - zalesionej - a jak coś im dolega to jadę do weta.

Poza tym u nas kleszcze mają babesia canis - a canis to po łacinie pies.

Niemniej jednak, osobiście nie słyszałam o kocie z babeszją a mój wet twierdzi, że moje koty są bezpieczne. Nie mam zamiaru podważać jego wiedzy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 year później...
Kleszcze to zagrożenie dla na s wszystkich tak samo niebezpiecznie dla nas jaki dla zwierza. według mnie dobrze jest wcześniej zastosować albo jakieś preparaty najlepiej kiedy są one przepisane przez weterynarza, Wiem też, że doraźnie można stosować specjalne spraye odstraszające. A jak się pozbywacie kiedy już pojawi się ten pasożyt na skórze zwierzaka. Czy takie kleszczołapki to dobry pomysł? http://www.e-karma.pl/product-pol-663-Tick-Twister-Kleszczolapki-Haczyki-do-wykrecania-kleszczy.html
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

O kurcze, ale fajna sprawa z tymi łapkami. My w otoczeniu lasu i łąki mieszkamy, psina znosi te diabelstwo niezależnie od tego, czy ma obrożę, czy kropelki na karku (choć z kropelkami lepiej było ciut). U mnie w roku ubiegłym zagrożenie boleriozą stwierdzono, na szczęście testy powtarzane dwukrotnie negatywne. No ale tak to w lesie i na łące ;) A łapki niegłupia rzecz, do tej pory sami wyrywaliśmy, czy sobie czy psiakowi, wykręcaliśmy właśnie, i żadnych smalców pamiętajcie :)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

hehe. Dobry przykład na zbijanie kasy (te szczypczyki). W usuwaniu kleszcza z futra zwierzęcia potrzeba tylko dwóch osób: jedna trzyma biedaka a druga- zwykłą pęsetą (łapiąc w taki sposób jak na filmie) delikatnie "łapie" w talii/szyi kleszcza i obraca odwrotnie do wskazówek zegara. Sam wyjdzie, ponieważ jego łapki są tak a nie inaczej skonstruowane. U ludzi postępujemy tak samo ale już bez pęsety (nie posiadamy przecież sierści ). Kładziemy na odwłoku (często już opitym i grubym) palec wskazujący i z miłością masujemy dupkę w kierunku odwrotnym do wskazówek zegara. Dla mniej odpornych polecam jednorazową bądź kuchenną,gumową rękawicę.

Do obydwu operacji potrzebna jest jednak "miłość bliźniego", albowiem aby nie zrzygał się nam w nas kleszcz i jemu trzeba okazać szacun :)

P.S. Mój kot należy do grupy "bezgłaskowców". Jednak znamiennym jest to,że nosząc na sobie kleszcza już się tak z naszych objęć nie wyrywa. Jest grzecznym i potulnym kotem...hm...czyżby czuł,że się mu robi "dobrze"?

Edytowane przez iza mama gabora
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...