DPS 21.04.2010 11:26 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 21 Kwietnia 2010 No i masz, ja piszę, a nie widzę, że było napisane! Chyba całkiem juz oslepłam albo zramolałam. Gieniek na komputrze bardzo pieknie pisze, mnie się podoba. Proszę sierściucha małego pomiziać od ciotki DPS, byle długo i rzetelnie. I jak będzie z tą fotą Gieniusia? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
braza 21.04.2010 19:24 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 21 Kwietnia 2010 Gienio z naszą Cleosią mogą sobie łapy podać tak w pisaniu na klawiaturze jak i w mordowaniu różnych dziwnych stworzeń (kicia morduje teraz właśnie plastikową reklamówkę). Przywitałam się i wypowiedziałam... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
DPS 21.04.2010 20:04 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 21 Kwietnia 2010 No to nasze jakieś dziwne... Misiek to tylko myszki i ptaszki ściga, a Nefka najwyżej pluszową myszkę sobie potarmosi. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
braza 21.04.2010 20:06 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 21 Kwietnia 2010 Zaraz tam dziwne ... normalne, jak to koty;) Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Agduś 22.04.2010 07:25 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 22 Kwietnia 2010 Uprzejmie donoszę, że dzisiejsza pogoda łamie ustawę o ochronie języka polskiego oraz zapewne jakieś przepisy KC, zmuszając mnie do używania słów wulgarnych i obraźliwych za każdym razem, gdy spoglądam przez okno, wychodzę z domu, patrzę na termometr zewnętrzny, myślę o myciu okien. Domagam się przykładnego ukarania ww. pogody! Zdjęć jeszcze nie mam. Nawet nie wiem, gdzie leży aparat. Jakoś się nie mogę zmobilizować. Może dzisiaj mi się wreszcie uda.ZIMNO!!! Po...ło tę pogodę całkiem!!! Termometr wskazuje całe 2 stopnie!!! Ja się kategorycznie nie zgadzam!!! Rzadko narzekam na pogodę, ale dzisiaj przegięła!!!MA BYĆ CIEPŁO I SŁONECZNIE!!! W niedzielę będziemy mieli ćwierć setki dzieci w domu i, jeżeli nie da się ich wygonić do ogrodu, to chałupę nam rozniosą jak nic! Za tydzień idziemy w góry i też życzę sobie ładnej pogody!!! A za dwa tygodnie będzie I Komunia Madzi i MUSI być ciepło, żeby dziecka nie uświrkły w tych sukieneczkach! Gieńka zrzuciłam z klawiatury i, o dziwo, obraził się na mnie! Jak miło z jego strony!Dzwoniec siedzi w klatce, źre ziarenka i się nas boi, więc się nie zbliżamy, jeżeli to nie jest konieczne.Miśka na zmianę liże Gieńka i daje mu po łebku łapą (chowa pazurki). Carmen niezmiennie jest obrażona, hyczy na rudego i chodzi z taką miną, jakby sześć wsi spaliła a siódmą zamierzała.Emi jest w umiarkowanym stopniu zainteresowana małym kotem, a kot na nią hyczy i jeży się, żeby sprawiać wrażenie większego od jej nosa. EZS, jak widać studiowanie medycyny ma swoje złe strony. Ja kiedyś na kursie hipoterapii tyle się dowiedziałam o różnych możliwych chorobach genetycznych i urazach okołoporodowych, że przez dłuższy czas nie wierzyłam w możliwość urodzenia zdrowego dziecka. Na szczęście mi przeszło, bo nie wiem, czy zdecydowałbym się na podjęcie ryzyka. Naczytałam się też tyle o różnych chorobach i pasożytach, które można złapać od zwierząt albo w piaskownicy, że uznałam nasz świat za miejsce bardzo nieprzyjazne ludziom, zwłaszcza małym. Staram się jakoś strzec dzieci przed zagrożeniami, ale szukam złotego środka pomiędzy zapewnieniem im bezpieczeństwa, a pozwalaniem na normalne dzieciństwo, wszystkiego i tak się nie da przewidzieć. Kiedy przypominam sobie, co ja robiłam mając znacznie więcej luzu niż moje dzieci, to włos się na głowie jeży! Czasem opowiadam Weronice, zaznaczając, że gdyby ona zrobiła coś takiego, to jej nogi z dupy powyrywam z płucami! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
EZS 22.04.2010 09:11 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 22 Kwietnia 2010 ja jestem niepedagogiczna matka jedziemy w niedzielę z dzieckiem na rowerach, ona próbuje bez trzymania! Uświadomiłam dziecię, że takie rzeczy to się robi, jak mama nie widzi, bo co się ma matka stresować A potem się zaczęłam zastanawiać, jakie wnioski moje dziecko wyciągnie, tzn jak daleko idące:???:: Na szczęście ona grzeczna jest... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
DPS 22.04.2010 10:09 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 22 Kwietnia 2010 Ja kiedys nawrzeszczałam na młodszego, który narozrabiał, ale nie za to. Za to, ża dał mi sie tak głupio i łatwo złapać na tym! Wnioski to on usiłuje wyciągnąć do dziś, na szczęście z marnym skutkiem. Zawsze go złapiemy. rzynajmniej tak nam się wydaje... Pogoda - no cóż, ja się zgadzam z przedpisczynia w całej rozciągłości tematu. I znajdź wreszcie ten aparat! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
wiolasz 22.04.2010 12:26 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 22 Kwietnia 2010 Ja się witam i przyznaję bez bicia, że tylko sie witam. Jestem zmęczona jak koń po westernie...Jeszcze sadzenie ziemniaków mnie dziś czeka... Ale pisz Aguś, pisz, bo uwielbiam Cię czytać Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Agduś 22.04.2010 19:30 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 22 Kwietnia 2010 Moja mama dopiero po fakcie dowiadywała się, że byłam w górach sama. Wyjeżdżałam np. do kogoś, a potem już sama w góry. Mama wiedziała, że jadę do koleżanki albo do kolegi i że potem jadę w góry. Automatycznie uznawała, że jadę do kolegi i z nim w góry. A prawda była inna... Ja, oczywiście, miałam swoją teorię: Żaden normalny zboczeniec ani rabuś nie czai się na samotną dziewczynę na szlaku, bo prawdopodobieństwo spotkania takowej jest nikłe (rzeczywiście nie spotkałam żadnej, chociaż wiem, że nie byłam jedyną). Ergo w górach jestem bezpieczniejsza niż w pustym miejskim zaułku. No i tak było - spotykałam się z bardzo pozytywnymi ludźmi na szlakach. Za to doświadczenie kilkudniowej samotności (chodziłam poza sezonem) - bezcenne. Nie tak ekstremalne jak na jachcie podczas rejsu dookoła świata, ale też i ja nie potrzebowałam aż takich emocji. Wystarczało, że przez kilka dni, poza "dzień dobry" albo "cześć" na szlaku i zamówieniem w schronisku najtańszego noclegu oraz kubka wrzątku, nie mówiłam nic. Ja!!! Patologiczna gaduła!!!Piękne to były czasy... A jakie wyrypy sobie urządzałam! Zresztą kiedy indziej przeczołgałam koleżankę z Pilska na Babią w deszczu ze śniegiem, mgle i zawiei. A było to we wrześniu i miałyśmy na sobie bluzki z krótkim rękawem, koszule flanelowe (podkradane ojcom), cienkie swetry i... płaszcze foliowe, takie zwykłe z kiosku RUCHu, bo w takich się wtedy chodziło. Tyle dobrze, że zamiast dżinsów, które namoknięte robią się paskudnie sztywne i długo schną, nosiłam już wtedy bawełniane leginsy, które suszyłam nie zdejmując ich z siebie. A buty były zwykłe, przemakające. Wieczorem zdejmowało się mokre i rano mokre zakładało, co nie miało większego znaczenia, bo i tak by zaraz przemokły z powrotem. Ciągnęłyśmy wtedy bez przystanków, bo zatrzymawszy się na minutę zaczęłyśmy od razu szczękać zębami, co odebrało postojowi cały urok. Po sześciu godzinach marszobiegu dotarłyśmy na Markowe Szczawiny. Ktoś widać dzwonił z Pilska, że idą dwie wariatki, bo się nas w wejściu pytali, czy to my. Wieczorem poznałyśmy dziewczynę, która właśnie skręciła sobie kolano schodząc ze szczytu. Podmuch wiatru przewrócił ją, a noga uwięzła między kamieniami. Następnego dnia wokół schroniska było bieluteńko. Myślicie, że nie poszłyśmy na szczyt? A nie wiało słabiej... Za to zobaczyłam wtedy jeden z najpiękniejszych widoków. Chyba nawet najpiękniejszy, bo dużo kosztowało nas dotarcie do miejsca, z którego się rozciągał. Wiało tak, że nie można było oddychać - stojąc tyłem do wiatru miało się przed twarzą rozrzedzone powietrze, gdy się stało przodem, wiatr wciskał się do płuc. Biegliśmy (dołączył chłopak poznany w schronisku) od kopca z tyczką do kopca i za nimi zatrzymywaliśmy się, żeby pooddychać.Innym razem też na Babiej koniecznie chciałam pokazać koleżankom (innym) Perć Akademików - szlak zamknięty w warunkach zimowych. To było koło 1 maja - na dole wiosna w pełni, ale na Babiej jeszcze zima. Oczywiście polazłyśmy na Perć bez nawet rękawiczek, nie wspominając o... rakach, które byłyby nie od rzeczy (gdybyśmy oczywiście umiały chodzić w rakach). W pewnej chwili wisiałam z paznokciami wbitymi w szczery lód w cudownie eksponowanym miejscu, ze świadomością, że gdyby ta asekuracja nie zadziałała, to zaliczę najdłuższy w życiu zjazd po lodzie. Paznokcie wytrzymały.No ale gdyby któreś moje dziecko to chciało powtórzyć, to... nogi bym połamała, żeby iść nie mogło!Za to o malowaniu trupa na jezdni, bieganiu po dachu ośrodka wczasowego w prześcieradle z ponurym wyciem na ustach, o pomalowaniu policyjnej suki w kwiatki (plakatówkami) opowiadam dzieciom z czystym sumieniem. PS. Znalazłam aparat! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
wu 22.04.2010 19:48 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 22 Kwietnia 2010 dobry wieczór coś wiecej powiem jak szczękę znajdę Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
DPS 22.04.2010 19:52 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 22 Kwietnia 2010 Ha, że Ciebie stac na wszystko to ja od dawna wiem. Kurde, chcielismy w sobote ziemniaki posadzic i nie damy rady, bo właściciel konia został przez konia poturbowany niechcąco (koń rękę z orczykiem szarpnął w strachu przed wyskakującymi psami) i teraz właściciel konia w ogóle nie może ręką ruszać.No i jak on nam popłużkuje????A sadzarka zamówiona chyba na 2 tygodnie naprzód!Cholera. Coś trzeba będzie wymyślić. W przyszłym tygodniu. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Agduś 22.04.2010 21:33 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 22 Kwietnia 2010 Ale koń cały? No to sami popłużkujcie! Koniu dobrze to zrobi, bo jeżeli będzie miał dłuższą przerwę, a potem wróci do roboty, to choroby poświątecznej dostanie! No! Dla dobra konia popłużkujcie! Właśnie tworzę scenariusz na podstawie baśni irlandzkiej (koniecznie). Przedstawienie mają wystawić rodzice "Pszczółek" dla dzieci. Udział zadeklarowało kilkanaście osób, a w baśni postaci naliczyłam siedem, więc teraz siedzę i główkuję, jak rozmnożyć role. Nieźle mi idzie - już mam 15 osób + jednego osła, którego zobowiązał się zagrać mój małżonek. Bardzo mu się ta rola spodobała z uwagi na prosty tekst "i-oooo, i-ooooo, i-oooo!" - tak mniej więcej to idzie. Dla siebie zarezerwuję chyba rolę czarownicy (dodaną). Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Agduś 22.04.2010 23:34 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 22 Kwietnia 2010 No i co? Skończyłam tworzyć, drukuje się, zaglądam, a tu nikogo! Śpicie wszyscy, czy cóś??? Zastanawiam się czy nie zostać złą Królową-Matką. Nie ma większego wpływu na przebieg wydarzeń (w oryginale jej nie ma), ale marudzi, zrzędzi i efektownie mdleje. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
rasia 23.04.2010 03:39 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 23 Kwietnia 2010 Ja nie śpię! Tylko Cię czytam i rechocę tak, że zaraz pobudzę cały dom!:lol2: Jako Królowa-Matka możesz być za dużą konkurencją dla osła... Miałam ja ci dzisiaj w nocy "zwierzęce" przeżycia... Dwie godziny temu obudziło mnie przeraźliwe szczekanie. Zczołgałam się na dół i oczom nieprzytomym moim ukazał się taki oto widok: Młoda ze szczotką i szufelką na bosaka po środku tysięcy odłamków "nietłukącej się" miski, a w samym środku kupy odłamków jakaś czerwona breja... Najpierw wygoniłam Młodą po buty, a potem zaczęłam się zastanawiać co było czerwonego w misce... no i zrobiło mi się dopiero wtedy gorąco! W misce była resztka pasty z wędzonej makreli z serem białym... nic czerwonego... - to mała przewrotna i wszystkożerna larwa zwana Nitką zrzuciła miskę i dobrała się do makreli razem z odłamkami "nietłukącego się" szkła! Obejrzałyśmy z Młodą tego szkłożercę dookoła i w środku i nic... ani śladu krwi czy skaleczenia... to skąd ta krew??? Muszę ją dzisiaj cały czas obserwować... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Agduś 23.04.2010 07:16 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 23 Kwietnia 2010 No to masz zahwostkę! Stopy Młodej jako źródło czerwonej barwy zapewne wykluczyłaś na wstępie... Nitka jest psem czy kotem? (To tak na marginesie, bo do sprawy nic nie wnosi.) A innych bydląt w domu nie masz? Może jednak ta krew to z paszczy, tylko nie było widać skaleczeń? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
wiolasz 23.04.2010 07:35 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 23 Kwietnia 2010 Cześć Ja jestem za rolą złej Matki, która efektownie mdleje Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
wu 23.04.2010 08:23 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 23 Kwietnia 2010 dzień dobryAgduś a wrzuć cały tekst sztuki co;) Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
aniahubi 23.04.2010 09:02 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 23 Kwietnia 2010 Witanko Przedstawienie zapowiada się super, no a rola efektownie mdlejącej złej Matki brzmi świetnie A tak z innej beczki: moje dziecię jutro robi urodziny (9) w domu, po południu. Szykować dzieciakom coś na ciepło (co?) czy wystarczą słodycze, owoce i jakieś kanapeczki? W planie jest mecz piłki nożnej, gra w badmintona, potem piłkarzyki i karaoke. Trzymajcie kciuki za słoneczną pogodę Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Agduś 23.04.2010 14:54 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 23 Kwietnia 2010 U nas jutro też impreza - szóste urodziny Małgosi. Zaprosiła 21 gości + nasza trójka=24. My od lat częstujemy dzieci tortem, szampanem dziecięcym, napojami niegazowanymi, różnymi chrupkami, czipsami (wiem, niezdrowe są, ale raz na jakiś czas dzieciom pozwalamy), małymi ciasteczkami, owocami itp. Na koniec bywały lody (kupowałam worek różnych smaków od Family Frost) albo paskudne, farbowane chemią waty cukrowe z kubeczków. Na ten jeden dzień dziecka dostają dyspensę i mogą jeść te wszystkie paskudztwa. Oczywiście wszystko na talerzykach papierowych i z plastikowych kubeczków (usypiam na ten dzień moje sumienie ekologiczne). Jakoś nie mogę się zdobyć na robienie kanapeczek w ilościach hurtowych. Moja koleżanka częstowała dzieci kiełbaskami z grila i cieszyły się powodzeniem. No ale u niej dzieci było mniej i starsze. Tekstu całej sztuki nie wkleję, bo to naprawdę nic ciekawego - ot baśń rozpisana na role. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
braza 23.04.2010 15:23 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 23 Kwietnia 2010 W dodawaniu ról i rozpisywaniu to masz wprawę, no nie...??? Andrzejowi powiedz, że Sthur za rolę osła dostał jakąś nagrodę w Cannes, niech się stara... http://www.emotka.pl/emotikony/emocje/116.gif Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.