Gość 25.08.2004 11:28 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 25 Sierpnia 2004 Nie dopatrywałabym się w naszym sprzeciwie szczególnie ukrytych, nieuświadomionych "psychologizmów". Jakkolwiek mówić mogę tylko za siebie,to myślę,że na rzeczy jest brak przekonujących argumentów. Przemyślałam swoją decyzję,zdaję sobie sprawę,że to rewolucja w życiu mojej rodziny,daję sobie szansę na powrót do miasta i wiem,że czekają mnie gorzkie chwile zanim się to nie ułoży. A może wcale nie?Nie wiem,muszę to sprawdzić. Natomiast "oskarżenia" jakie odczytuję w Twoim punkcie widzenia są według mnie dość niewyważone. Piszesz: "Nie mówię, że decyzja o mieszkaniu na satelickiej wobec miasta wsi równoznaczna jest z zagrożeniem wykolejenia dzieci. Oczywiście jak zawsze zależy to od zaangażowania rodziców i woli samych dzieci, ale wierzcie mi jest dużo, dożo ciężej, niż w przypadku życia w mieście. " Wolałabym nie zdawać się na wiarę,napisz dlaczego tak jest?Dlaczego ciężej jest ustrzec dzieci przed wykolejeniem mieszkając na wsi? Piszesz dalej: "Co do towarzystwa z którym człowiek się spotyka,to żeczywiście prawdą jest, jak pisze Egon, że w dużym mieście człowiek ma możliwość wyboru z kim się zaprzyjaźnić, a na wsi ( tu chodzi mi szczególnie o osoby tam żyjące i pracujące) wyboru tego nie ma - na kogo trafisz tego masz, oczywiście mogą to być miłe i kulturalne osoby, ale też mogą być niemiłe i niekulturalne. To szczegolnie widać jeżeli chodzi o młodzież szkolną." Co widać w tej mlodzieży szkolnej?Znowu bez konkretów. Wszędzie masz chyba taką samą możliwość trafić na ludzi miłych i niemiłych-ta cecha się rozkłada chyba dość sprawiedliwie w populacji bez względu na geografię? "Wierzcie mi, dzieci nie maja jeszcze takich barier kulturowych we wzajemnym siebie traktowaniu, jak dorośli. " Zgadzam się.Tylko,że to raczej na niekorzyść Twoich wcześniejszych wywodów. Dalej: "Jeżeli komuś dojazd do pracy ze wsi do miasta w godzinie szczytu zajmuje 15 minut, to ma na prawdę szczęście i nie myślę by była to reguła. To jest jedna z podstawowych rzeczy jakie moim zdaniem należy sprawdzić przed wyborem działki pod miastem. " Podejrzewam,że większość z nas brała to pod uwagę. "Moja koleżanka, ktora zbudowała sobie właśnie domek za miastem, przesunęła sobie godziny pracy z 8-16 na 7- 15, bo korek na jej wlotówce w porze porannych dojazdów był taki, że i tak musiała wyjeżdzać z domu grubo przed siódmą." Uważam,że miała szczęście mogąc przesunąć czas pracy na tak korzystne godziny-wcześniej spotka się z dziećmi,ma dłuższy dzień. "Dzieci podrzuca, do swoich rodziców i tam jedzą śniadanie, ja sobie na to nie mogę pozwolić, bo moi teściowie są aktywni zawodowo." W czym problem?Mogła sobie pozwolić,dzieciom się krzywda nie stanie. "A jeżeli chodzi o transport nocny, to w między miastem, a wsią jest ta podstawowa różnica, że w mieście on po prostu jest. " To prawda.Tylko,w czym tkwi problem,jeśli ktoś nie pracuje na nocną zmianę nie posiadając samochodu.Noc jest od spania,a nie jeżdzenia komunikacją miejską,z której nota bene nie skorzystałabym obecnie mając na uwadze wartość życia i zdrowia.Skorzystałabym w razie potrzeby z innych możliwości. Niewątpliwie osoba wyprowadzająca się na wieś musi liczyć się z utrudnieniami komunikacyjnymi wynikającymi z odległości. "A teraz odpowiedź dla czego moja koleżanka wolała "zarobić' na taksówce. Nie każdy nastolatek dostaje tyle kieszonkowego ile by chciał, a większosć nastolatów nie podziela obaw swoich rodziców, co do ich bezpieczeństwa. " Zgadzam się- jest to wątpliwa uroda nastolatków- -ciagle za mało kieszonkowego -nie podzielanie obaw co do bezpieczeństwa z czego łaskawie zdajemy sobie sprawę wyrastając z tego durnego wieku lub/i zostając rodzicami. Poza tym ja się pytałam,dlaczego jechała na gapę,bo mechanizm zaoszczedzienia kasy jest oczywisty. "Idę szukac ofert mikroskopijnych działek, a wszystkich którzy odważyli się zaryzykować wyprowadzkę i im się udało- szczerze podziwiam, jak również podziwiam, teściów, rodziców, wójki , ciocie, dziadków, pradziadków i znajomych udostępniających swój czas i lokum i wszystkich innych którzy pomagają jeżeli chodzi o dzieci." Nie składaj gratulacji wszystkim.Ja na przykład połowy wymienionych przez Ciebie członków rodziny już nie posiadam.Pozostali nie są zatrudnieni przeze mnie. Jeśli natomiast moja rodzona mama pomoże mi czasem w czymkolwiek to nie jest to patologia.Przykre,że takie masz widzenie relacji rodzinnych. I nie mogę się oprzeć wrażeniu,że wyziera z tego stwierdzenia jakaś gorycz. Pozdrawiam i życzę,abyśmy znaleźli swoje miejsca na ziemi. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Gość 25.08.2004 11:43 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 25 Sierpnia 2004 Poza tym cały czas prezentujesz jako właściwy jeden model życia,w którym to nie ma miejsca na opiekunów dla dziecka.Zgadzam się,że to idealna sytuacja dla dziecka.Tylko,że.....jak często jest możliwa do zrealizowania?Nawiazując do wcześniejszych Twoich słów-jeśli idziesz na spotkanie z przyjaciółmi,kiedy to trzeba wracać po nocy,z kim zostaje Twoje dziecko? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Gość M@riusz_Radom 25.08.2004 11:55 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 25 Sierpnia 2004 Ludzie ! Opanujcie sie.. Co to wogóle za dyskusja?? Czy wieś = porażka a dziecko ze wsi jest w czymkolwiek gorsze od dziecka wychowanego w mieście?Czasem wydaje mi się, że jest nawet "lepsze" bo przyzwyczajone do cięzkiej pracy i gorszych warunków bytowych.. Zaraz chyba założe wątek - "Dziecko w mieście poniżej 300.000 mieszkańców - Sukces czy Porażka..." Albo - "Jak wychować bockersa...." Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Funia 25.08.2004 12:27 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 25 Sierpnia 2004 Zdecydowanie dziecko na wsi. Moje dopiero w planach (ale za to najbliższych, a z resztą moze już w drodze), ale zdecydowanie na wsi. 1. Sama najlepiej wspominam ten okres dzieciństwa spądzany na wsi. 2. Po to jest komunikacja (podmiejska) żeby z niej korzystać - Z resztą i ja i Miś jestesmy zmotoryzowani. 3. W naszym przypadku - do miasta będzie 10 minut samochodem 15 autobuem (ps. wiem że autobus to też samochód ) 4. Nawet gdyby trzeba było iść codziennie 3 km przez pola - śniegu po pas to i tak lepsze to niż blokowiska - z całym tym socjo - i kryminogennym wpływem na maluchy (u mnie może to skrzywienie zawodowe - ale trudno). ZDECYDOWANIE WIEŚ Ps. oczywiście jest różnica mieszkać "pod Warszawą" niż "pod Gorzowem" (128 tys. mieszkańców) ale wieś to wieś Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Gość 25.08.2004 12:43 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 25 Sierpnia 2004 Zapewniam Cię Funiu,że w samej wsi nie ma żadnej różnicy na korzyść tej warszawskiej. 10 km za Warszawą zaczynają się klimaty wiejskie równe tym w całym kraju (z uwzględnieniem różnic dla danego regionu-są wsie bardziej zadbane i mniej ) Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
BK 25.08.2004 13:28 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 25 Sierpnia 2004 Proponuję wycieczkę do Londynutam się podróżuje metrem po półtorej godziny i nadal się uważa za mieszkańca MiastaPo powrocie do Polski te odległości i czas dojazdu o których mówicie wydają się śmiesznew moim mieście mieszkańcom obecnie luksusowych osiedli podmiejskich (Ołtaszyn, Oporów etc) jakieś 10 lat temu serdecznie współczułam odległości od centrum i dojazduteraz mój mąż zastanawia się czy nie będziemy mieszkać za dalekoa ja sie obawiam czy nie za blisko bo wiem że miasta rosną nieprawdopodobnie szybkonp. na śląsku są bardzo dobre drogi i świetna komunikacja łącząca poszczególne miasta i wioski, tam nie ma takich problemów, w szkole (ogólniak w mieście) miałam masę koleżanek i kolegów z małych miejscowości, wcale nie narzekali, my mieszczuchy zazdrościliśmy im lasu i ogródków Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
MarcinM 25.08.2004 13:31 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 25 Sierpnia 2004 Hej, ciekawie się czyta ten wątek. My budujemy dom na wsi i wiemy, że wiąże się to z ograniczeniami. Być może będziemy mieli tego czasem dość, ale życia w mieście w blokowisku mam dość codziennie. Ja wiem, że życie zmieni się zupełnie, czas dojazdu do pracy wydłuży mi się do 45 minut (jest 15), ale za to moja Pani poświęci na dojazd tylko kilka minut dłużej - bo przejazd przez całą "stolycę" trwa okropnie długo, a ze wsi jest porównywalny. Jeśli ktoś lubi spokojniejsze życie - zorganizuje sobie dzień na najdalszej prowincji. Jesli komuś potrzeba atmosfery wielkiego miasta za płotem - kupi mieszkanie, bliźniak czy dom w mieście. Jak to mówią - nie to ładne co ładne, a co się komu podoba. Pozdrawiam M Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jagna 25.08.2004 15:03 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 25 Sierpnia 2004 Nie mówię, że decyzja o mieszkaniu na satelickiej wobec miasta wsi równoznaczna jest z zagrożeniem wykolejenia dzieci. Oczywiście jak zawsze zależy to od zaangażowania rodziców i woli samych dzieci, ale wierzcie mi jest dużo, dożo ciężej, niż w przypadku życia w mieście Absolutnie się nie zgodzę. Według mnie jest dokładnie ODWROTNIE. Widzisz, ja pracuję w wiejskiej szkole, w gimnazjum - najgorszy wiek. Ja kończyłam szkoły warszawskie, ale to było jakiś tam czas temu. Mmmhhm....Niedawno całkiem, ale już jest jakoś inaczej na tym świecie od tego czasu.. Jednak mam porównanie z młodzieżą z dużych miast przy okazji różnych wycieczek itp. Nawet właściciele pensjonatów wznoszą oczy do nieba dziękując za "taką cudowną grupę". A jak opowiadają co wyprawia młodzież z renomowanych szkół dużych miast to się wierzyć nie chce. Ci ludzie ich się po prostu BOJĄ! Sama widzę niewiarygodną różnicę w zachowaniu grup naszych i warszawskich np. w kinie. Na korzyść naszych, ofkors. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Marek13 25.08.2004 19:39 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 25 Sierpnia 2004 Jagna, jako nauczycielka, jak skomentujesz wyniki egzaminów gimanzjalnych 2004 w części matematycznej?powiat nowodworski 25,55,średnia dla województwa 26,49,Ursynów - 32,91 (najgorsza dzielnica w Warszawie Praga Północ 25,39).Dzieci z powiatów okołowarszawskich są może dużo grzeczniejsze, jednakże statystyki pokazują, że jednak dzieci z Warszawy uzyskują duże lepsze rezultaty (ale nie te z Pragi Północ). Dane ze strony http://www.oke.waw.pl/html/gimnazjum/gm_2004.html Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
BK 26.08.2004 07:04 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 26 Sierpnia 2004 to ja może jako była nauczycielka skomentujępracowałam w miejskiej szkole i trochę na zastępstwach w wiejskiej (ale bardzo niedługo)wierz mi, poziom szkoły zależy od bardzo wielu rzeczy, przede wszystkim zaangażowania dyrektora i nauczycieliw mieście bywa różnie, na wsi teżja zanim wybraliśmy lokalizację przeprowadziłam wywiad na temat szkół - był to jeden z kilku kryteriów wyboru lokalizacji, poza łatwością dojazdu (nie odległością) i komunikacją (we wsi co godzinę autobus z centrum miasta - powinno wystarczyć)Ta wiejska szkoła do której moje dzieci będą chodzić jest bardzo ładna, nowa, wiem że nauczyciele zaangażowani, poziom wydaje się OK, tak się przynajmniej o niej mówi, dlatego też zdecydowaliśmy się na taką a nie inną lokalizacjęMyślę że rodzice powinni właśnie pod tym kątem patrzeć na lokalizację a nie tylko cena działki czy uroda miejsca druga rzecz ze w mieście łatwiej jest podjechać do teatru czy muzeum - w moim miejskim przedszkolu córka od lat chodzi na cotygodniowe zajęcia muzealne, ma zajcia z rzeźby, codziennie angielski - wszystko za darmo albo bardzo niewielkie pieniądze, myślę że w wiejskim przedszkolu byłoby to trudne a poziom szkoły to nie tylko statystyki ze szkoły można wynieść znacznie więcej niż liczba punktów w testach - podejście do innych ludzi, kindersztuba, filozofia życiowa Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
inwestor 26.08.2004 07:41 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 26 Sierpnia 2004 Przychylę się do zdania BK. Dodam jeszcze tylko że sama szkoła w procesie kształcenia i wychowania dziecka nie odgrywa aż takiej dużej roli jak być może się czasem wydaje. Jak to mówią często nauczyciele szkoła "realizuje program" . Realizacji programu moim zdaniem nie można mylić z nauką i wychowaniem dzieci. Jak rodzice nie wezmą się za swoje pociechy nie przypilnuja nie pomogą to rezultaty bedą słabe. W szkole miejskiej jednak zawsze bedą dużo lepsze wrunki do kształcenia i wychowania i nie można się oszukiwać że wieś kiedykolwiek temu dorówna to fikcja. W miescie po prostu mieszka znacznie więcej nauczycieli, i jest z kogo wybierać. W miescie również są dużo większe możliwości wszechstronnego rozwoju na wsi nigdy tego nie było i nie będzie bo to niemożliwe aby w każdej wsi był basen, kort tenisowy, klub modelarski, ognisko muzyczne, szkoła tańca, szkoła językowa na sensownym poziomie, itd. itd.itd. Rezcz jednak w tym aby dziecko mogło z tego swobodnie korzystać. Czyli - dzisiaj ma ochotę na basen to idzie na basen, jutro kino, a po jutrze szkoła muzyczna albo klub modelarski itp. Odległosć od tych wszystkich dóbr i trudności związane z dojazdem nie moga stanowić bariery utrudniajacej dostęp.Pozdrawiam Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
BK 26.08.2004 07:56 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 26 Sierpnia 2004 Dokładnie, dlatego tak jak mówiłam trzeba rpzeprowadzic wywiad szkoła wiejska do któej będą chodzić moje dzieci wydaje się OK basen jest w podmiejskiej dzielnicy - ok 5-10 minut dojazdu samochodem, jak dziecko będzie starsze to autobusem dojedzie na basen w 15 min szkoła tańca? muzyczna? nawet gdybyśmy mieszkali w mieście tak czy inaczej trzeba by było dojeżdżać mieszkając w mieście trzeba się pogodzić z dojazdami niestety Mieszkam w mieście w centrum, a wszęzie z dziećmi muszę jeździć - do przedszkola, na gimnastykę korekcyjną, basen - w zasadzie nie odczujemy różnicy na wsi a co do szkoły języków obcych... hm hm właśnie zakiełkowała w mojej głowie myśl ... moża sama otworzę Wiejskie Centrum Języków Obcych? I nie będę musiała dojeżdżać do pracy! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
inwestor 26.08.2004 08:12 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 26 Sierpnia 2004 Czyli w zasadzie można by pokusić się o małe podsumowanie. Jeśli wieś jest bardzo blisko miasta i nie ma trudności komunikacyjnych ograniczających dostęp do kultury, szkolnictwa, rozrywki, kontaktów koleżeńskich itp. to jest to rozwiązanie najlepsze bo daje najbardziej wszechstronne możliwości łączy w sobie zalety zarówno mieszkania w mieście jak i na wsi. Jeśli ktoś mieszka własnie na takiej wsi to może smiało na pytanie zadane w tytule odpowiedzieć - sukces.Pozdrawiam Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
surfi 01.09.2004 12:36 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 1 Września 2004 Ciekawy wątek.Ponieważ mamy różne priorytety życiowe, na pewno rozbieżność poglądów jest naturalna i tak to zostawmy... Natomiast co odpowiecie na pytanie bodajże MAGDZI - jak radzić sobie w nowym środowisku,jeśli nie ma pomocnej babci ewent.teściowej(Teściowe kochane niech wybaczą to "ewent.",co to z mych ust się zbyt pochopnie wyrwało) Może po zapuszczeniu korzeni w swojej wiejskiej posesji zaadaptowaliście z powodzeniem jakieś fajne sposoby na własny użytek i moglibyście się z nami podzielić ? Bo nie ukrywajmy - wsparcie rodzinki w tych okolicznościach zaprawdę ułatwić potrafi start w wiejską sielskość,a nie każdemu jest dane... Magdzia ty nie przerzucaj tego Ciężaru na małżonka, bo go duma rozsadzi, a stres dobije Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
abromba 13.09.2004 16:27 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 13 Września 2004 Wychowałam się w Wesołej koło Warszawy. Teraz to Warszawa, ale dwadzieścia lat temu to poza pociągami (permanentnie spóźniającymi się za komuny) nic nie było. Wesoła to nie była wieś, ale problemy z komunikacją były. Do ogólniaka chodziłam do Warszawy i jasne, że były problemy z dojazdami nie tylko na imprezy, ale i na klasowe wyjście do teatru, tym bardziej że nie mieliśmy samochodu - ale nie każdy wtedy miał. I co? I przeżyłam i ogólniak i studia, nie raz wracając z gór ostatnim podmiejskim pociągiem (lub z imprez pierwszym)Teraz mieszkam w samym centrum Warszawy, do pracy mam 5 minut NA PIECHOTĘ (w Warszawie!!!) i od trzech lat tego centrum cholery dostaję. Ciągle jesteśmy zmęczeni. A odkąd mamy dziecko, ciągle pilnujemy, żeby nie wlazło w psie g... dzięki zamiłowaniu sąsiadów emerytów do psów (średnia: 1 sąsiad 1 pies wliczzjąc w to wszystkich nie posiadających). Do tego smród kisnących śmietników. Wolę krowiak rozlewany wokół naszego przyszłego domu przez sąsiada rolnika.Ale mamy świadomość, że wyjazd na wieś to będzie zupełnie inna organizacja życia: niestety chyba drugi samochód, przemyślane wyjazdy do pracy - to jest przed 7 rano i przed alko po szczycie popołudniowym powrót. No i częściowo kontakt z firmą mailem. My na szczęście nie pracujemy od 8 do 16. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Gość 08.10.2004 12:30 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 8 Października 2004 Jagna brawo. To jest podejście do życia. Zgadzam sie z Toba całkowicie. Podziwiam i pozdrawiam. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jagna 08.10.2004 16:35 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 8 Października 2004 Iwonka nie jestem pewna czy mnie z kimś nie pomyliłaś, ale dziękuję, dziękuję.....http://www.alegify.friko.pl/gify/usmieszki/emo5.GIF Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Gość 09.10.2004 00:06 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 9 Października 2004 Współczuję serdecznie mieszkańcom dużych miast, że mają wybór - brudne, zatłoczone centrum albo odległa wieś.Nie wiem, co wybrałabym na Waszym miejscu, ale wiem jedno, że kierowała bym się dobrem dzieci i w miarę komfortowym dojazdem do pracy, aby starczyło sił na zarabianie i czasu na odpoczynek i normalne życie.Moja starsza córka ma prawie 10 lat.To jeszcze taki maluszek, a już w szkole tyle lekcji, do tego 2 godziny języka angielskiego , 4 godziny tańca i w weekendy basen.Wraca nieraz tak późno, ale na szczęście do szkoły ma 200 m, na zajęcia tak samo, a i na basen rzut beretem.Mieszkając na wsi, w szkole byłby niższy poziom, co nadrobiłybyśmy w domu, ale niestety z tańcami i pływalnią było by gorzej.I myślę że było by mi tego bardzo brak (nie mówiąc o dziecku), zwłaszcza, że to jej małe pasje i ma świetne wyniki.Dojeżdżanie do szkoły średniej kilkanaście kilometrów - nie chciałabym tego zafundować swoim dziewczynkom.Pewno, że przeżyły by to i dały by sobie radę, ale po co?Materiał w szkole jest strasznie przeładowany, do tego często konieczność zajęć pozalekcyjnych (języki obce).A w moim mieście mają do liceum na piechotę.Większy komfort, mniej straconego czasu (jeżdżę autobusami i znam ścisk, zaduch, marznięcie na przystankach).A ile im tego czasu pozostanie na cieszenie się urokami wsi, jeżeli skończą zajęcia o 15 i wrócą do domu na 16? To jest dobre dla osób, które są na emeryturze, mają pracę na miejscu albo jeszcze nie mają dzieci.W innym przypadku zaczekałabym, aż dzieci podrosną.Chyba że miałabym mieszkać na takiej nowej wsi, jakie pewno są pod dużymi miastami, gdzie były by przyzwoite podstawówki i możliwość nauki języków na wysokim poziomie, bo w tej dziedzinie nie darowała bym sobie zaniedbań. Na szczęscie nie mam takiego problemu, bo w moim stutysiecznym mieście jest wiele ładnych, nowych osiedli, a do działeczki z widokiem na lasy mam 10 minut. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
surfi 10.10.2004 16:37 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 10 Października 2004 I myślę że było by mi tego bardzo brak (nie mówiąc o dziecku), zwłaszcza, że to jej małe pasje i ma świetne wyniki. Cytując mimi trzebaby dopisać do wątku: ...rodziców czy dzieci ?" Bo niby mówiąc o dzieciach; cały czas stosujemy nasze kryteria oceny oraz oczekiwania wobec życia. Osobiście, budując moim pociechom dzień powszedni, staram się nie zaprzęgać ich dzieciństwa we własne niespełnione ambicje. Mam wrażenie, że "inwestując" czas naszych dzieci, często gęsto realizujemy swoje marzenia i zaspokajamy swoje potrzeby lub leczymy swój strach o przyszłość. "małe pasje",czy to nie zdrobnienie dla dużych pasji ambitnej mamy? Czy chcąc ułatwić start dziecku w dorosłe problematyczne życie warto zaprzęgać je do walki o "świetne wyniki" od przedszkola? Doprowadza to do absurdów: zamieszkanie z dala od chosu i dymów wielkomiejskich,ich brudnych podwórek i zmutowanych blokersów staje się wręcz naganne,bo basen,bo fortepian,bo języki... Kochani, jeśli życie w naturalnych warunkach ma utrudnić spełnienie tych wszystkich obowiązków (lub jak kto woli-koniecznych przyjemności), to warto wybierać i tu dziekuję za współczucie mimi, ale tego wyboru można "wioskowym z wyboru" jedynie pozazdrościć Uciekłem kiedyś z takiego prawie 100tys miasta, nie miałem wyboru, życie w nim zamierało. A bliskość szkoły i gimnazjum nie wiele są warte,gdy rodzicom brakuje pracy na poziomie ich kwalifikacji.A wielkie miasto - dając nam pracę, zabrało nam naprawdę wiele, o czym na tym wątku niejedno już powiedziano... Naprawdę, nie dajmy się zwariować aglomeracyjnym "możliwościom" i budujmy dalej - dzieciom oraz sobie, te parę mizernych godzin dziennie wypoczynku (nie licząc ciszy nocnej za oknem ). W zaciszu własnego ogródka i w gronie zrelaksowanych bliskich, jakoś chyba przełkniemy dramat braku kilku godzin tańca w tygodniu lub tragedię nieco gorszego akcentu u rosnących nam małych poliglotów... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Gość 10.10.2004 22:47 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 10 Października 2004 Ależ Surfi.Zrozumiałeś mnie kompletnie nieopatrznie!!Przecież napisałam, że "było by mi tego bardzo brak (nie mówiąc o dziecku)".Bo to właśnie mojej dziesięciolatce tak spodobały się te zajęcia, że gdybym chciała ją wypisać, to by się chyba zapłakała.My już z mężem żartujemy sobie, że to jakaś choroba, bo ona ani sekundy nie potrafi usiedziec na miejscu, tylko wciąż ćwiczy te swoje układy Byliśmy dzisiaj w środku lasu w takim fajnym pensjonacie, gramy w kosza, a ona rzut i znowu te swoje tańce.Zapytaj Kroyena, to Ci potwierdzi (poznaliśmy się tydzień temu na forum, a dzisiaj w realu - pozdrowienia dla przemiłej Rodziny Kroyena ) A wracając do tematu. Myślę, że dość tendencyjnie i schematycznie opisałeś życie w miastach, chyba że w Warszawie jest tak strasznie, jak opisałeś (wieki nie byłam), ale na moim osiedlu (miasto wojewódzkie) naprawdę jest spokój, czysto, trzyletnią córeczkę mogę bez obaw zostawić na podwórku pod opieką starszej siostry, szkołę widzę z okna (super szkółka od 1. do 3. klasy podstawówki, czyli same maluszki). I dlatego napisałam, że współczuję mieszkańcom zadymionych aglomeracji, bo na pewno są tam większe szanse na pracę, edukację, ale ciężko żyć. A czy jestem ambitną mamą? Moja trzylatka nie chodzi do prywatnego przedszkola, nie chodzi do żadnego przedszkola, bo mam ten komfort, że możemy sobie być razem, godzinami spacerować, wygłupiać się i cieszyć sobą nawzajem. A jeżeli chodzi o języki, to pisz sobie o mnie i myśl co chcesz, ale to jest jedyna rzecz, której pilnuję i to też nie za bardzo, bo Pati jest tak zdolna, że mogła sobie pojechać we wrześniu na wakacje i nastepnego dnia po powrocie do szkoły przyniosła 2 szóstki Pobiła rekord szkoły w szybkości czytania, a podczas wakacji nad morzem uciekała z plaży do hoteliku, żeby czytać książki.Nic nie poradzę, że taka bestyjka A gdybyśmy mieszkały na wsi ...pewno było by tak samo:sporty znalazły by się jakieś inne, gorszy poziom w szkole, tak jak napisałam, wyrównałybyśmy w domu, tylko do języków obcych ktoś by się musiał znaleźć A co do basenu, to zapytaj moją dziesięciolatkę, która świetnie pływa, żegluje, poznała surfing i nurkowanie - czy to jest dla niej obowiązek lub jak napisałeś "konieczna przyjemność"?Wiesz, co odpowie? Tylko żebyś mnie nie zrozumiał znowu źle, że jak sie tego dziecku nie zapewni, to jesteśmy be.Tak nie uważam.Każdy z rodziców na pewno chce jak najlepiej, a że nie zawsze można pogodzić potrzeby z możliwościami,co zrobić, takie życie.Piszę ze swojego punktu widzenia.Po to jest przecież forum, prawda? I jeszcze jedna sprawa.Tak wiele osób ucieka do wielkich miast, bo musi, bo nie mają z czego żyć.Bo nie mają, jak pisałeś, pracy zgodnie ze swoimi kwalifikacjami, albo nie mają żadnej pracy. Więc ja, "ambitna mama"będe gonić te swoje Łobuzy na języki obce, bo skoro sa takie zdolne, to niech uczą sie kiedyś tam, gdzie zechcą, w Paryżu, Londynie czy jeszcze dalej, bo może, daj Boże, zdobędą dzięki temu taki zawód, że będa mieszkały tam, gdzie chcą. Pozdrawiam. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.