Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Gimnazjum


Eluś

Recommended Posts

Tak jeszcze raz przeczytałam początek tematu i naszło mnie coś. Ja w odróżnieniu od mojego lubego byłam wzorową uczennicą od pierwszej klasy, ale pewnie dlatego, że zawsze chciałam być nauczycielką i po przyjsciu ze szkoły uczyłam wszystkie lalki i misie i to do póżnych lat :oops: :oops: Miałam przyczepiona etykietke wzorowej uczennicy i w starszych klasach nawet jak miałam wpadki nie przygotowania to bagatelizowano to i choć zdarzały sie pałki i tak zawsze wystawiano mi na koniec same piatki, bo ja wzorowa mogło sie zdarzyć. Natomiast słabsi uczniowie choć sie starali dostawali gorsze oceny. Przypomniało mi to sytuację jak to ja wzorowa sciagałam na biologii od trójkowej kolezanki i co - ona dostała trzy a ja pięć. Niestety kiedy poszłam do liceum, moja opinia została w podstawówce i nie było juz 5 :-? Dopiero póżniej zauważyłam tą niesprawiedliwość, że to nie było fer. Może dlatego u syna nie ma poprawy choć sie stara, bo to nauczyciele nie daja mu szansy. Nie znam się teraz na nowym systemie oceniania uczniów, ale chyba z ta wychowawczynia cos jest nie tak :evil:
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 95
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Tu nie chodzi o robienie afery. Mój mąż miał również zapędy, żeby problemy natury wychowawczej rozwiązywać w ten sposób. I uwierz mi na mojego syna czy córkę to nie działa. Wprost przeciwnie, jeśli zwrócę się do swojego dziecka normalnie poproszę go o to czy tamto nie mam najmniejszych problemów słuchają się i chętnie mi pomagają. Wystarczy, że podniosę głos jestem zdenerwowana i coś wykrzyczę tu dopiero napotykam na bunt.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chyba to nienormalne, że jako wychowawczyni zaproponowała zachowanie naganne jako wyjściowe jej zdaniem ma to mojemu synowi uświadomić że musi zmienić swoje postępowanie. Do tego mają się odnieść inni nauczyciele i wiem od Pani pedagog, że całej klasie tak zrobiła. Bardzo nisko ich oceniła. Podobno mamy bardzo dobrych uczniów przychodziły już z tym problemem.

Takie ma metody, a rodzice zupelnie niepotrzebnie robia z tego afere, zanim jeszcze przyjdzie co do czego. Potem dzieciutwierdzane zostaja w przekonani, ze dzieje im sie krzywda i wynik latwo mozna przewidziec.

 

A czego niby dzieci mają się nauczyć, jak dostaną naganne zachowanie nie zasługując na nie? Że ocena to metoda manipulacji według widzimisię nauczyciela? Że nauczyciel ma ich gdzieś?

 

Eluś, nie odpuszczaj poprawek. Jak Olek zostanie na drugi rok w tej samej klasie to mu podetnie skrzydła. Szkoda dziecka. Ale przenieś go do innej klasy. Przy tej nauczycielce nie ma szans. A próbowałaś rozmawiać z dyrektorem? Czy w szkole obowiązuje jawny regulamin oceniania, np. Wewnątrzszkolny System Oceniania?[/b]

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja byłam dobrą uczennicą i pamiętam też pamiętam ile się musiałam natrudzić, żeby dostać piątkę. Do dzisiaj pamiętam dwa takie wydarzenia, kiedy pobiłam najlepszych. I tak naprawdę osoby które w szkole podstawowej były najlepsze zginęły po drodze. Im wszystko przychodziło łatwo, więc jak przyszły trudności to niestety się poddali. A w całej tej sprawie zabolało mnie to, że mimo starań wysiłków porażka goniła porażkę. Olek nie doświadczał smaku sukcesu. Wkładał wysiłek trudził się a mimo to nie było efektów. Zgadzam się w zupełności podstawa to zachowanie wtedy i o leprze oceny łatwiej. Na szczęście to zrozumiał ale odwrócić ten fakt nie jest tak łatwo.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Maggie

Już teraz po rozmowie z pedagogiem nie odpuszczę poprawek. Jak wszystko dobrze zaliczy to właśnie mam taki zamiar. Muszę jednak zrobić to jakoś dyplomatycznie a najlepiej żeby Olek zrozumiał i sam tego chciał. Wiem, że ma fajną klasę i tak naprawdę nie będzie łatwe nakłonić go do tego Ale to chyba jedyna szansa . Jeśli Olek nie ma oparcia w wychowawczyni wcześniej pisałam, że na lekcji wychowawczej kolega złamał mu palca a wychowawczyni to zignorowała zero reakcji rozsadziła ich tylko do ławek jak by się nic nie stało Olek mówił mi że nawet nie pamiętała tego incydentu i pytała się dlaczego ma zabandażowany palec. Nie było kary dla osoby która to zrobiła wręcz i Olkowi się oberwało.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja byłam dobrą uczennicą i pamiętam też pamiętam ile się musiałam natrudzić, żeby dostać piątkę. Do dzisiaj pamiętam dwa takie wydarzenia, kiedy pobiłam najlepszych. I tak naprawdę osoby które w szkole podstawowej były najlepsze zginęły po drodze. Im wszystko przychodziło łatwo, więc jak przyszły trudności to niestety się poddali. A w całej tej sprawie zabolało mnie to, że mimo starań wysiłków porażka goniła porażkę. Olek nie doświadczał smaku sukcesu. Wkładał wysiłek trudził się a mimo to nie było efektów. Zgadzam się w zupełności podstawa to zachowanie wtedy i o leprze oceny łatwiej. Na szczęście to zrozumiał ale odwrócić ten fakt nie jest tak łatwo.

Eluś czy jesteś pewna że twój syn potrafi być dobry w klasie w ocenach i zachowaniu ?? Jesli tak to na każdym kroku musi to w Tobie widzieć że Ty jestes tego pewna - musi sie od ciebie tym zarazić że jest dobry 8) Masz kurna w domu małego faceta który kiedyś w przyszłosci ma być parowozem i oparciem dla swojej rodziny a nie kurcze zagłaskanym kotkiem który jak zrobi kupkę na dywanie to podkuli ogonek i schowa sie w kaciku. Pytam kiedy i kto ma go tego nauczyć ?? Napewno nie sam. Sam to może sie nauczyć tylko pić wino na ławce w parku i palic papierosy (oby nie co gorszego).

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tu nie chodzi o robienie afery. Mój mąż miał również zapędy, żeby problemy natury wychowawczej rozwiązywać w ten sposób. I uwierz mi na mojego syna czy córkę to nie działa. Wprost przeciwnie, jeśli zwrócę się do swojego dziecka normalnie poproszę go o to czy tamto nie mam najmniejszych problemów słuchają się i chętnie mi pomagają. Wystarczy, że podniosę głos jestem zdenerwowana i coś wykrzyczę tu dopiero napotykam na bunt.

Ale ja pisalam o aferze w szkole...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ok inwestor biorę się mocno w garść.Ja to ciągle mu mówię,ale on w to nie wierzy.Myślę,że tu winny jest mój mąż.Który sam ma z tym problemy no i czasmi zamias powiedzieć do chłopaka głupio się zachowałeś mówi głupi jesteś.

No niestety jak facet jest poza domem to w domu musi byc kobieta z jajami (bez obrazy) Eluś nie szukaj winy w męzu tylko za niego też się weź. Bo pewnie (obym się mylił) jak wraca z delegacji to rozstawia wszystkich po kątach i oczekuje glorii i chwały za trudy nieprzebrane. Ok. nalezy mu się szacunek za to ale Tobie i twojemu synowi tez sie od niego cos nalezy. Jak wraca do domu to powinien najapierw wysłuchać dyrektyw wychowawczych od Ciebie a potem zabrac syna na ryby, na rower, czy co tam jeszcze i spokojnie po męsku jak ojciec z synem wpajać mu to że jest facetem odpowiedzialnym, zdolnym, pracowitym i jak tylko mu sie zechce to swiadectwo z paskiem za rok ci przyniesie. Niestety malżonek musi sie słuchać bo to Ty dźwigasz cały ciężar wychowania. Jak by co to pokaż mu ten wątek. I nie mówi się do chłopaka ani głupio sie zachowałeś ani głupi jesteś tylko synu popatrz gdybyś zrobił tak i tak to wtedy ....... Pamiętaj zero krytyki samo tylko przekierowanie na inne tory postepowania. I nie mów mu ciagle to czy tamto. Stawiaj małe zadania wymagaj i chwal.

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Inwestor jesteś super. Doskonale orientujesz się w naszych sprawach jasnowidz jesteś czy co. Cieszę się, że się odważyłam i o tym napisałam. Jestem zmotywowana do działania.

No to szable w dłoń :wink: - wytrwałości cierpliwości i konsekwencji życzę a wtedy sukces to tylko kwestia czasu 8) . Wędkę :wink: już masz co z nią zrobisz ??? jestem przekonany że bardzo dużo. 8)

Pozdrawiam

P.S.

Acha jasnowidzem nie jestem :D :D :D Ty sama to wszystko napisałaś część jawnie a część między wierszami :wink:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzięki temu że temat został mocno przedyskutowany muszę wam napisać, że nabrałam dystansu do sprawy. W rozmowie z synem jasno przedstawiłam zasady, albo powtarza klasę i będzie to inna szkoła znacznie oddalona od domu czyli Olek będzie mieszkał u mojego brata który ma już dorosłego syna i będzie miał dużo czasu, żeby poświęcić go mojemu dziecku. Albo zdaje poprawki, co wiąże się z intensywną nauką niestety łopatą mu nie nałożę wiedzy do głowy. I chyba to przyniosło pozytywny skutek. To on sam ma zadecydować, ja uszanuję jego wybór. Pierwsza reakcja była taka, że był lekko oburzony że w przypadku powtarzania klasy zmieniłabym mu szkołę. A potem zaczął analizować materiał do poprawy na razie polski, i widzę że wybór już został przez niego dokonany .

Jak myślicie. Tu pytam o radę pedagogów.

Myślę, że na początek każę Olkowi dokonać podziału z materiału do powtórki na rzeczy których nie rozumie i te które wymagają od niego samodzielnej pracy (przeczytanie lektury).Następnie w pierwszej połowie lipca zorganizuję korepetycje które pozwolą mu przyswoić materiał dla niego niezrozumiały. Tym sposobem będzie miał bazę wyjściową do samodzielnej nauki powtarzania. Potem niech sobie radzi sam. To znaczy niech mi przedstawi jak zamierza się uczyć. To znaczy kiedy i w jakich godzinach i po prostu to wyegzekwuję. Od połowy sierpnia myślę, że ponownie powrócą korepetycje by sprawdzić jak sobie poradził i odświeżyć nabytą wiedzę pod okiem fachowca.

Koniec ze ślęczeniem nad książkami razem z nim. Chyba, że mnie o to poprosi i że będę miała na to czas i ochotę.

 

Wiecie co ale tak w ogóle to myślałam, że będzie gorzej. Z początku po wystawieniu ocen był bardzo na nie. Był rozczarowany bo w końcu pracował a tu jednak porażka. Ja też nie reagowałam jak trzeba. Na szczęście jest dobrze.Za każde życzliwe słowo wam dziękuję.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzięki temu że temat został mocno przedyskutowany muszę wam napisać, że nabrałam dystansu do sprawy.

I tak trzymaj :wink:

W rozmowie z synem jasno przedstawiłam zasady, albo powtarza klasę i będzie to inna szkoła znacznie oddalona od domu czyli Olek będzie mieszkał u mojego brata który ma już dorosłego syna i będzie miał dużo czasu, żeby poświęcić go mojemu dziecku. Albo zdaje poprawki, co wiąże się z intensywną nauką niestety łopatą mu nie nałożę wiedzy do głowy. I chyba to przyniosło pozytywny skutek. To on sam ma zadecydować, ja uszanuję jego wybór.

I tak trzymaj :wink:

Pierwsza reakcja była taka, że był lekko oburzony że w przypadku powtarzania klasy zmieniłabym mu szkołę. A potem zaczął analizować materiał do poprawy na razie polski, i widzę że wybór już został przez niego dokonany .

Jak myślicie. Tu pytam o radę pedagogów.

Myślę, że na początek każę Olkowi dokonać podziału z materiału do powtórki na rzeczy których nie rozumie i te które wymagają od niego samodzielnej pracy (przeczytanie lektury).Następnie w pierwszej połowie lipca zorganizuję korepetycje które pozwolą mu przyswoić materiał dla niego niezrozumiały. Tym sposobem będzie miał bazę wyjściową do samodzielnej nauki powtarzania. Potem niech sobie radzi sam.

To ma być na początku niech se przemyśli jak sie ma uczyć. Ja bym mu tylko delikatnie zasugerował korki. Tak żeby wyszło że to on niby sam tak chce. Wiesz o co chodzi :wink:

To znaczy niech mi przedstawi jak zamierza się uczyć. To znaczy kiedy i w jakich godzinach i po prostu to wyegzekwuję. Od połowy sierpnia myślę, że ponownie powrócą korepetycje by sprawdzić jak sobie poradził i odświeżyć nabytą wiedzę pod okiem fachowca.

Koniec ze ślęczeniem nad książkami razem z nim. Chyba, że mnie o to poprosi i że będę miała na to czas i ochotę.

I tak trzymaj to on ma za Toba łazić i Cie prosic.No ale jak jego starania zaczną przynosić efekty np. w postaci pochwały korepetytora to pochwała i się będzie chyba należała może też i jakaś niewielka nagroda :wink:

 

Wiecie co ale tak w ogóle to myślałam, że będzie gorzej. Z początku po wystawieniu ocen był bardzo na nie. Był rozczarowany bo w końcu pracował a tu jednak porażka. Ja też nie reagowałam jak trzeba. Na szczęście jest dobrze.Za każde życzliwe słowo wam dziękuję.

 

Niech sie tylko chłopina nie zakatuje niech ma jakiś wyjazd. Jest widze ok. motywuj, doceniaj jak zasłuzy chwal i tak jak napisałaś trzymaj dystans. Niech weźmie sprawy w swoje rece - przeca to facet czyż nie :D :wink:

Pozdrawiam

P.S.

Ja bym tu widział jeszcze nieco wiekszą role korepetytora. Twój syn prawdopodobie nie będzie potrafił celnie rozpoznać co umie a czego nie. Na poczatek koreoetycji dobrze by było aby korepetytor przeprowadził jakis test, sprawdzian itp. . Jest to bardzo ważne aby chłopak nabył umiejetności własnej oceny. Niech se potem porówna wynik korepetytora i własne wnioski. Taka umiejetnośc oceny własnej wiedzy jast bardzo ważna, nie wiem czy nawet nie wazniejsza od samej nauki.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witaj

 

Jak zwykle za rady dziękuję. Na razie jest spokojnie. Do końca czerwca daję mu luz. Niech biega, gra w piłkę, spotyka z kolegami . To nagroda za zarwane noce, i trud zakuwania. A dla mnie czas na namierzenie i spokojną rozmowę z korepetytorami. Na poprawę uczeń dostaje dokładne zagadnienia. Mam jeszcze jeden mały problem do rozwiązania. W okresie wakacji w ramach wychowywania dzieci przez miesiąc pomagały przy zbiorze owoców. Teraz nie bardzo sobie to wyobrażam. Odstąpić w przypadku Olka wydaje się mało wychowawcze. Z drugiej strony musi miecz czas na naukę. A może w ogóle się tym nie przejmować. Sam doprowadził do takiej sytuacji niech więc sam ma świadomość ”zmarnowanych wakacji”. Na szczęście mąż będzie miał urlop więc mnie wesprze.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witaj

 

Jak zwykle za rady dziękuję. Na razie jest spokojnie. Do końca czerwca daję mu luz. Niech biega, gra w piłkę, spotyka z kolegami . To nagroda za zarwane noce, i trud zakuwania. A dla mnie czas na namierzenie i spokojną rozmowę z korepetytorami. Na poprawę uczeń dostaje dokładne zagadnienia. Mam jeszcze jeden mały problem do rozwiązania. W okresie wakacji w ramach wychowywania dzieci przez miesiąc pomagały przy zbiorze owoców. Teraz nie bardzo sobie to wyobrażam. Odstąpić w przypadku Olka wydaje się mało wychowawcze. Z drugiej strony musi miecz czas na naukę. A może w ogóle się tym nie przejmować. Sam doprowadził do takiej sytuacji niech więc sam ma świadomość ”zmarnowanych wakacji”. Na szczęście mąż będzie miał urlop więc mnie wesprze.

 

 

A możesz mi powiedzieć dlaczego tak potwornie walczysz o to, żeby nie powtarzał klasy?

Czy wiesz, że prawdopodobnie robisz mu krzywdę?

Jak myślisz jak długo w jego głowie zachowa się wiedza "wkuta" na egzamin?

Czy czasem nie chodzi o jedno z pierwszych zdań w Twoim pierwszym poście "Poniosłam porażkę"? Czy to TY masz problem czy Twój SYN ?

 

Mam wrażenie, że nie dajesz własnemu dziecku szansy do własnego życia. A życie to konsekwencje. Gratulujemy nagród, trzymamy za rękę w trakcie porażek. Nie realizuj swoich zachcianek, wizji jego rękami.

inaczej: co zrobisz jeśli problem powtórzy się za rok?

Znowu egzamin ? A co z zaległościami ? Kiedy je nadrobi? Czy to nie jest dla Ciebie niepokojące, że ON PO PROSTU NIE ZROZUMIAŁ PEWNYCH RZECZY I NIE DLATEGO, że jest GŁUPSZY tylko dlatego , że jest dyslektyczny ( o ile jest a zakładam, że robiłąś testy). Czy uważasz, że egzamin to zmieni ?

 

Mam dziecko dyslektyczne - osobiście POPROSIŁAM , żeby powtarzał trzecią klasę podstawówki - za dużo zaległości - niezależnie od moich i jego chęci. Wiem, że do tego trzeba dorosnąć - i to rodzice muszą dorosnąć do faktu, że ich kochane dziecko nie ma "czerwonego paska"...oooo tak, wiem to bardzo dobrze...

Najpierw poczytaj o dysleksji - na ogół dzieci są grubo ponad normę intelektualną - to nie o to chodzi !!!! Takie dzieci INACZEJ WIDZĄ ŚWIAT.

 

Nie rozumiem takiego podejścia - miejże trochę litości dla własnego dziecka....

 

 

Przepraszam, że nie dołączyłam do głosów pocieszających - przeszłam to i po prostu taką mam opinię... wybacz jeśli Cię uraziłam. Zadałam Ci tylko te pytania, które zadawałam sobie kilka lat temu.

I wiem, że decyzja o pozostawieniu dziecka na drugi rok w klasie była najlepszą decyzją w moim życiu.

 

Szkoda, że czekałaś tak długo ze spostrzeżeniami - człowiek się RODZI dyslektykiem to nie alergia - aż do gimnazjum...hmmmm......

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

P.S z dysleksji nie leczy psycholog.

 

Polecam książkę "Dar Dysleksji" - może lepiej zrozumiesz swoje dziecko

Koszt : 27,50 pln na Merlinie.

Cieniutka książeczka z ćwiczeniami i testami - niesamowita.

 

Dysleksja nie ma nic wspólnego z Twoją porażką czy porażką Twojego syna. Takowych zresztą nie zauważam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witaj Nefer

Dzięki za głos w sprawie.

Dysleksja

jest mi doskonale znana. I to nie dlatego, że mam dziecko z takim problemem, ale że sama dotkliwie doświadczyłam jej skutków. Nawet tu na forum na początku jak pisałam to pierwsze odpowiedzi były uwagami o błędach.(więc teraz piszę zawsze w edytorze tekstu a dopiero potem wklejam wiadomość na forum) Czyli mam trudniej niż osoby które nie mają takiego problemu, ale nie robię z tego problemu. I takich zachowań powinnam nauczyć mojego syna . Olek na zaświadczenie które trafiło do wychowawczyni polonistki i pozostałych pedagogów. Tylko, to walka z wiatrakami. Może gdybym miała wybór gimnazjum, albo byłoby prywatne to ktoś by się tym przejmowała i brał pod uwagę.

Z drugiej strony złego zachowania czy lenistwa nie idzie niczym usprawiedliwić.

Nie upieram się przy poprawkach. Chyba mnie źle zrozumiałaś. To propozycja pani pedagog, którą poprosiłam o opinię w sprawie Ona nie dopuszcza takiej możliwości. Jej zdaniem gdybym go zostawiła na drugi rok dopiero bym źle zrobiła. Czyli sama widzisz ile głów tyle opinii. Zakres na poprawkę nie jest duży. Bo jak pisałam Olek pracował przez całe drugie półrocze czyli na bieżąco zaliczał treści programowe drugiego półrocza. Natomiast zaliczenia dotyczyły pierwszego półrocza i to nie całego tylko wybranych części. Ma zaliczyć jedną lekturę i elementy z gramatyki to polski. Z matematyki zaś dwa działy. Ryzyko, że sobie może nie poradzić w drugiej klasie oczywiście jest. Tak jak pisałam łopatą mu wiedzy do głowy nie nałożę. Sam musi chcieć się starać i prawda jest taka, że w szkole dużo słabsze dzieci od Olka otrzymały promocję bez problemu do następnej klasy. A dlaczego bo są cichutkie, bo potulnie siedzą w kątku, bo niewiele wiedzą o otaczającym świecie. A tu proszę taki chłopak sprytny, śmiały operatywny. Posiada wiedzę z różnych dziedzin pływa, jeździ na nartach, pasjonuje się motoryzacją, sportem nie potrafi przyswoić definicji zdania podrzędnie złożonego, nauczyciele wmawiają mi, że jest to ewidentne lenistwo i lekceważące podejście do sprawy. Tu jest problem, czy widzieliście podręcznik do informatyki do gimnazjum? Co z tego, że Olek komputer zna od podstaw. Znakomicie i bardzo szybko wykonuje wszelkie operacje. Jak na informatyce wymaga się od dziecka napisania definicji spacji twardej, miękkiej itp. Nie pokazania który to klawisz, ale napisania szczegółowej definicji. Jestem za malutka, żeby zajmować się analizą systemu edukacji ale wiele by tu można pisać.

 

Jaki z tego wniosek dla mnie może też dla ciebie. Musimy ukierunkowywać nasze dzieci na nabywanie umiejętności - operatywności w szkole. Muszą być tego świadomi. Że będzie im trudniej ale to nie koniec świata. A nie zastawiać ich opinią właśnie ja popełniłam ten błąd. Proste jeśli jestem słabszy z gramatyki mam problem z wkuciem jakiejś definicji to zgłaszam się z lektury. Jeśli obawiam się zadań z matematyki to zgłaszam się z pracy domowej a nie czekam aż mnie nauczyciel zapyta i mnóstwo takich mechanizmów które my będąc dziećmi musieliśmy znać.

Książkę przeczytam. dziękuję jeszcze raz.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nasze dzieci nie mają łątwo. Dysleksja w polskich szkołach to fikcja. Żadne zajęcia wyrównawcze nie są w stanie nic pomóc - mój syn całą drugą klasę podstawówki przesiedział w bibliotece ucząc się czytać po lekcjach.

Tylko nikt nie wiedział jak go tego nauczyć - a dyslektycy nie głoskują, nie widzą związków sylabowych - no tak działa ich mózg. Szkoda, że w polskich szkołach nauczyciele tego nie wiedzą...

Co do rad pedagogów.... sorry, mojego syna też nikt nie chciał zostawić na drugi rok, ale to ja się zaparłam.

Dlaczego? Dlatego, że on się naprawdę bardzo starał, ja go pilnowałam, pracowaliśmy na prawdę bardzo ciężko, a mimo to pewne obszary pozostały dla niego niedostępne...

Zdecydowanie za późno przeczytałam "Dar dysleksji".

Teraz ( pirwsza klasa gimnazjum) naprawiamy błędy naszego szkolnictwa i uczy się praktycznie pisać od nowa. Dlaczego? Bo mózg dyslektyka widzi inaczej świat - widzi 3 wymiary tam gdzie dla "normalnego" człowieka są dwa - np. w wyrazie na kartce!

Ma panią logopedkę, która robi z nim ćwiczenia uaktywniające połączenia neuronowe w mózgu - te, które znowu u "normalnego" człowieka już dawno są wyrbione w przedszkolu i podstawówce. Ja już po prostu miałam dość bazgrołów Jurka :) Po 2 miesiącach postęp jest niesamowity - a ćwiczenia nie męczą i wręcz są przyjemne...

 

Tak, nasze szkoły nie pomagają , o nie.... :cry:

 

Mam nadzieję, że się wszystko ułoży z Twoim synkiem.

 

Poza tym pamiętaj, że dyslektycy mają niezwykłe umiejętności np. widzą przestrzennie. I w tym kierunku zamierzam rozwijać mojego syna.

Mój syn w wieku 3 lat rysował z perspektywą :) To wtedy było śmieszne i trochę zadziwiające - a nikt nie przypuszczał, że to objaw dysleksji...:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dar czy przekleństwo?

Już sam tytuł jest w pewnym sensie sprzecznością. W jaki sposób nazywać darem to, co utrudnia życie? Czyni nas w pewnym sensie niepełnosprawnymi? Okazuje się, że naprawdę można w ten sposób ujmować ofiarowaną przez los chorobę. Często wszelkiego rodzaju kalectwa zdarzają się tym najbardziej utalentowanym. Zespół Morfana zdarza się artystom, okaleczony Hawking, jest geniuszem, tak wielkim, iż czesto nie można go w pełni pojąć... A dysleksja? Choroba, której definicji jest tak wiele, ogólnie mówiąc polegająca na problemach w uczeniu się, niedopasowaniu do otoczenia, innym pojmowaniu świata przytrafiła się wielu. Jedni starali się z nią zmagać, jak autor tej książki, inni znowu stworzyli dziwną modę, na bycie dyslektykiem. Na forach internetowych, często pojawiają się dopiski do pokiereszowanych gramtycznie i ortograficznie słów - jestem dyslektykiem, wybaczcie mi... A tymczasem dysleksja to wyzwanie. To z jednej strony dar innego pojmowania świata, ale z drugiej ciężka praca. Ronald D. Davis, autor tego podręcznika, trzeba przyznać napisanego w dosyć specyficzny sposób, jest dyslektykiem. Dlatego jemu naprawdę można uwierzyć. W tej, opartej na własnych doświadczeniach, książce inżynier, biznesmen i rzeźbiarz przedstawia własne sposoby na walkę z chorobą. Jemu samemu one pozwoliły żyć, a w wieku prawie czterdziestu lat, po raz pierwszy przeczytać całą książkę. Dysleksja w mniemaniu Davisa jest darem. I trudno się z nim nie zgodzić, gdy uświadomimy sobie, iż Walt Disney czy Leonardo da Vinci byli dyslektykami.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dar czy przekleństwo?

Już sam tytuł jest w pewnym sensie sprzecznością. W jaki sposób nazywać darem to, co utrudnia życie? Czyni nas w pewnym sensie niepełnosprawnymi? Okazuje się, że naprawdę można w ten sposób ujmować ofiarowaną przez los chorobę. Często wszelkiego rodzaju kalectwa zdarzają się tym najbardziej utalentowanym. Zespół Morfana zdarza się artystom, okaleczony Hawking, jest geniuszem, tak wielkim, iż czesto nie można go w pełni pojąć... A dysleksja? Choroba, której definicji jest tak wiele, ogólnie mówiąc polegająca na problemach w uczeniu się, niedopasowaniu do otoczenia, innym pojmowaniu świata przytrafiła się wielu. Jedni starali się z nią zmagać, jak autor tej książki, inni znowu stworzyli dziwną modę, na bycie dyslektykiem. Na forach internetowych, często pojawiają się dopiski do pokiereszowanych gramtycznie i ortograficznie słów - jestem dyslektykiem, wybaczcie mi... A tymczasem dysleksja to wyzwanie. To z jednej strony dar innego pojmowania świata, ale z drugiej ciężka praca. Ronald D. Davis, autor tego podręcznika, trzeba przyznać napisanego w dosyć specyficzny sposób, jest dyslektykiem. Dlatego jemu naprawdę można uwierzyć. W tej, opartej na własnych doświadczeniach, książce inżynier, biznesmen i rzeźbiarz przedstawia własne sposoby na walkę z chorobą. Jemu samemu one pozwoliły żyć, a w wieku prawie czterdziestu lat, po raz pierwszy przeczytać całą książkę. Dysleksja w mniemaniu Davisa jest darem. I trudno się z nim nie zgodzić, gdy uświadomimy sobie, iż Walt Disney czy Leonardo da Vinci byli dyslektykami.

 

 

A najlepsze jest to , że on tam podaje konkretne sposoby pomocy !! Proste i łatwe ! I zrozumienie czym jest dysleksja.

Wypróbowałam sposoby - niektóre - i działają .

 

Do przeczytania tej książki sama próbowałam wymyśleć swoje sposoby - problemem było nauczenie się wiersza - to zamieniałam każdy wers na obrazek albo symbol i było łatwiej :):)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...