Gość M@riusz_Radom 14.06.2006 09:03 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 14 Czerwca 2006 A ja Marcusa podziwiam -pewnie bym się nie odważyła.... Bo to trzeba mieć, za przeproszeniem, jaja ! Prawda selimm ? Ja teraz tylko czekam, aby ktoś Marcusowi podsunął pomysł przesłania linka do tego tematu do żony. W sumie to też niegłupi pomysł, czasem ludzie bardziej zwracają uwagę na słowa i opinie całkiem obcych ludzi, niż swoich bliskich .. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
selimm 14.06.2006 09:06 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 14 Czerwca 2006 prawda Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
mirek_gdynia 14.06.2006 09:47 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 14 Czerwca 2006 A ja Marcusa podziwiam -pewnie bym się nie odważyła.... Bo to trzeba mieć, za przeproszeniem, jaja ! Prawda selimm ? Ja teraz tylko czekam, aby ktoś Marcusowi podsunął pomysł przesłania linka do tego tematu do żony. W sumie to też niegłupi pomysł, czasem ludzie bardziej zwracają uwagę na słowa i opinie całkiem obcych ludzi, niż swoich bliskich .. A żebyś wiedział, że przy najbliższej wizycie żony (za 3 tygodnie) mam zamiar posadzić ją przed komputerem i pokazać ten wątek. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
paprotka 14.06.2006 10:26 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 14 Czerwca 2006 Markus - czapeczka za odgościowanie i za całokształt ( w tym rolę samodzielnego rodzica) Nie watpię, że sobie świetnie radzisz, ale też Ciebie rozumiem - u mnie stan "żony marynarza" trwał wpradzie krótko, ale i tak miałam go po kokardę. Najgorszy był niejasny horyzont powrotu do normalności ( niby niezależny od "marynarza" ) i...akceptacja jego nieobecności. no, wtedy zrobiło się naprawdę niefajnie : niby jesteśmy razem, ale co to za razem ? niby siebie potrzebujemy do życia, a właściwie to samodzielnie sobie świetnie dajemy radę - to jak ma być dalej ? przez telefon nie można się ani fajnie pokłócić, ani potem przytulić, najbardziej wypasione maile nie zastąpią nudnej codzienności. Podziwiam Cię, nie pociągnęłabym tak długo. Twoja żona boi się zmiany obecnej sytuacji - czy to powrotu, czy wspólnego życia na emigracji - przecież wszysto działa od tylu lat, a Ty "się czepiasz". Wydaje mi się, że super kariera, brak możliwości jej realizacji tutaj, dom w Polsce, rzekomy brak wsparcia są tylko mniej lub bardziej racjonalnymi zasłonami problemu. Dlaczego się boi ? Warto to sprawdzić, dociec, dopytać. Być może Ona sama nie zdaje sobie co Ją tak przeraża, że trwa w okopach nie-zmiany i ucieka przed rozmową. Czasami mała burza z piorunami pozwala zobaczyć drugiej stronie takie zwykłe rzeczy : zależy mi na Tobie, zależy mi na NAS, bez zmiany - nie przetrwamy. Jesteś mądry facet, widzisz to, wierzę że znajdziesz własciwy klucz to rozwiązania kryzysu. Tego Ci życzę. I jeszcze słowo o córce. Zaczynałyśmy z przyjaciółką liceum, kiedy jej ojciec wyjechał na "3 miesiące". Miał wrócić na Wigilię. Wrócił na Wigilię, ale po maturze. To odwlekanie powrotu, obietnice, a to na Wielkanoc, a na Gwiazdkę już na pewno... były straszne, straszniejsze, niż gdyby powiedział: zobaczymy się za 5 lat. Bardzo Jej brakowalo ojca, wciąż się bujała między nadzieją a rozczarowaniem. Kiedy wrócił była dorosłą kobietą, która studiowała za granicą i właściwie do dziś mają takie chłodno - świąteczne kontakty. Nawet nie z powodu tej długiej nieobecności, ile zawiedzionego zaufania. Pewnie to przypadek, że na partnerów życiowych wybiera geriatrycznych panów "wiecznie w delegacji". Markus, Twoja córka potrzebuje matki, też po to, żeby z Nią piec zakalce, spierać się, uczyć się kobiecości, uczyć się budować związki, dorastać. Twoja żona się wyabstrahowała z tego. Wasze sprawy - Waszymi, ale oduściła też bycie przy córce, kiedy ta staje się kobietą. Kiepskie to jest. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Maxtorka 14.06.2006 10:34 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 14 Czerwca 2006 No nie wiem markus czy to najlepszy pomysł z tym pokazaniem wątku żonie . Z tego co piszesz jest osobą niezależną o silnym charakterze i może sie po prostu wściec , że o takich osobistych sprawach piszesz publicznie na forum . A że musisz z nią poważnie porozmawiać i to jak najszybciej to oczywiste . Ciekawi mnie czy Wasze małżeństwo zawsze było takie , no , niezależne , tzn. każde z Was realizowało się oddzielnie , bez oglądania się na potrzeby drugiej osoby . Odnoszę wrażenie że Ty jesteś osobą ciepłą , rodzinną , potrzebujesz bliskich na codzień , natomiast Twojej żonie niespecjalnie to odpowiada , jej wystarcza praca i sporadyczne z Wami kontakty . A byłbyś zdolny rzucić w diabły swoją pracę i przenieśc sie do żony ? Jesli tak to jej to powiedz , moze ona właśnie na taką decyzję z Twojej strony czeka . Każdy związek przechodzi kiedyś jakiś kryzys . Jesli tylko będziecie tego chcieć na pewno go przezwyciężycie . Łatwiej by Wam było gdybyście byli razem . Teraz ruch należy do Ciebie . Trzymam kciuki Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
mirek_gdynia 14.06.2006 10:50 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 14 Czerwca 2006 Markus, Twoja córka potrzebuje matki, też po to, żeby z Nią piec zakalce, spierać się, uczyć się kobiecości, uczyć się budować związki, dorastać. Twoja żona się wyabstrahowała z tego. Wasze sprawy - Waszymi, ale oduściła też bycie przy córce, kiedy ta staje się kobietą. Doskonale o tym wiem i strasznie mnie to boli. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Gość M@riusz_Radom 14.06.2006 10:51 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 14 Czerwca 2006 Spójrz na to z drugiej strony, córka ma teraz bardzo silny związek emocjonalny z Tobą Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Nefer 14.06.2006 11:04 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 14 Czerwca 2006 Mój mąż wyjeżdża bardzo często od wielu lat. Praktycznie zaczął wyjeżdżać, gdy moje dzieci miały 1,5 roku starsze i 3 miesiące młodsze. Cały zeszły rok byłam praktycznie z dziećmi sama - mąż wrócił na Boże Narodzenie ( na Sylwestra już go nie było ) i na Wilkanoc. Ostatnio posiedział miesiąc w domu - i pewnie rtak będzie przez najbliższe 3 lata ( taki projekt) Razem wyjedziemy na 2 tygodnie nad morze z dziećmi. Takie jest życie. ALe jeśli obie strony bardzo chcą być razem to nie wpływa to na całokształt. To nie jest tak, że telefon raz dziennie nic nie znaczy. Ja mam takie poczucie, jakby mój mąż był tu ze mną cały czas. Doskonale wiem gdzie jest i co robi. Przeszliśmy już głupawy okres, kiedy obojgu nam było nieswojo przyznać się , że idziemy gdzieś na piwo czy kolację - żeby nie "robić przykrości" drugiej stronie. Teraz często to ja wiem, gdzie on jest (pomimo, że jest w Finlandii, RPA, czy US) a jego koledzy z pracy dzwonią do mnie się dowiedzieć gdzie go namierzyć. Mój mąż również wie, gdzie ja się podziewam i co sie u mnie dzieje. Nadal jesteśmy wzajemnie częscią swojego życia. I chyba o to chodzi. Bo jeśli tak nie jest to ludzie sie od siebie oddalają - i łączy ich co raz mniej. Przyzwyczajają się do swojego trybu życie, samotności lub zapełniają sobie jakoś tą pustkę... pytanie jak.....ale jeśli w tej kwestii jest nie tak - to już too late. Czasem jak zbyt długo nie ma mojego męża i wraca, to rzeczywiście mi przeszkadza - "włazi mi pod nogi".Ale to mija. Mam nadzieję, że jeszcze będziecie mieli o czym rozmawiać - czasem ludzie się gubią i muszą "wpaść na właściwy tor". A czasem po prostu ich drogi się rozdzielają i ich światy nie mają części wspólnej. Nawet dziecko nie jest tą częścią... czasem... Wzystkiego dobrego Marcus. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
mirek_gdynia 14.06.2006 11:10 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 14 Czerwca 2006 Spójrz na to z drugiej strony, córka ma teraz bardzo silny związek emocjonalny z Tobą Nie chwaląc się zawsze miała Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Aga - Żona Facia 14.06.2006 11:22 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 14 Czerwca 2006 markus a może wróć do przeszłości i odpowiedz sobie na pytanie "kiedy nam było najlepiej?". Przenalizuj wszystko po kolei. Jednak rozmowa i tak musi się odbyć. To jest nieuniknione. Córka jest dorosła i widzi co jest grane. Ma prawo wyrazić swoje zdanie. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
mmmad 14.06.2006 11:31 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 14 Czerwca 2006 markus a może wróć do przeszłości i odpowiedz sobie na pytanie "kiedy nam było najlepiej?". Przenalizuj wszystko po kolei. Jednak rozmowa i tak musi się odbyć. To jest nieuniknione. Córka jest dorosła i widzi co jest grane. Ma prawo wyrazić swoje zdanie. Ale przeciez ludzie sie zmieniaja. Moglo byc kiedys bardzo dobrze, a potem ich charaktery poszly w roznych kierunkach. A moze tak bylo zawsze, ze tak naprawde byli inni, tylko teraz sie ujawnilo? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
mirek_gdynia 14.06.2006 11:40 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 14 Czerwca 2006 Pozwolicie, że zawieszę swoją aktywność w tym wątku na jakiś czas. Muszę to wszystko pozbierać i poukładać. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
inwestor 14.06.2006 13:30 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 14 Czerwca 2006 Pozwolicie, że zawieszę swoją aktywność w tym wątku na jakiś czas. Muszę to wszystko pozbierać i poukładać. Poukładaj sobie na spokojnie. Wiem jak to jest bo żylismy w rozłące nie 3 lata ale też długo. Wiem że czasem wyć sie chciało do księżyca. Szczególnie jak nie dało rady spędzić świat razem. Powiem jeszcze tak jak wróciliśmy do siebie to nasz zwiazek bardzo sie zcementował i poprawił. Masz co prawda bardzo wazny argument na odroczenie o rok - matura. ok. bez dyskusji. Tylko wiesz twoja córka to juz dorosła kobieta za 2 ...3 lata może Ci powiedzieć tata pa pa - to jest mój mąż i tyle będziesz miał do gadania. Sorry ale już obecnie to Ty jej sie musisz pytać o zdanie co chce. Czy chciałaby ewentualnie wyjechać czy też woli zostać w kraju. I to jest tez powazny argument do wzięcia pod uwage w planowaniu przyszłości. Przynajmniej do czasu kiedy córka sie nie usamodzielni. Jeszcze tylko jedno Ale, do diabła, czy kochanie oznacza ślepe i bezkrytyczne akceptowanie wszystkich posunięć partnera, czy też wspólne poszukiwanie rozwiązania ? Dokładnie tak bym to rozwinął akceptowanie posunięc partnera może być własnie drogą rozwiązania . W zalezności od tego z kim się ożeniłeś granica kompromisu może przebiegać po srodku bliżej żony albo bliżej męża. Jak jest u Ciebie wiesz tylko Ty. Tylko Ty wiesz co jestes wstanie zaakceptować a co nie. Nik nigdy nie mówił ze zawsze będzie rózowo czyż nie ? Napewno wyznajesz jakiś system wartości - więc tam szukaj odpowiedzi. Pozdrawiam Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Bełatka 14.06.2006 13:35 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 14 Czerwca 2006 pozwolicie, że ja zacznę trochę łagodzić obraz wyrodnej matki. Markus , taką kobietę wybrałeś sam powiedziałeś nie jest typem kury domowej, w swoim zawodzie coś osiągnęła i teraz ma wrócić do kraju i pracować za niesatysfakcjonujące ją wynagrodzenie, a może tkwić w jakiś śmiesznych układzikach albo inaczej się wikłać. Markus ona będzie nieszczęśliwa i sfrustrowana , pewnie jest ambitna i praca zawodowa jest dla niej bardzo ważna. Piszę z pozycji osoby no właśnie sfrustrowanej, owszem dzieci dużo wynagradzają , ale gdzieś w głębi ciągle jest zadra i marzenia o czymś więcej. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Gość M@riusz_Radom 14.06.2006 13:37 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 14 Czerwca 2006 No to po co płodzić dzieci ? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Mufka 14.06.2006 14:12 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 14 Czerwca 2006 No to po co płodzić dzieci ? Dokladnie!! Jestem zla matka, dzieci nie daja mi satysfakcji to sobie ich nie funduje. Dziecko to nie zabawka, ktora trzeba miec bo wypada... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Nefer 14.06.2006 15:11 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 14 Czerwca 2006 pozwolicie, że ja zacznę trochę łagodzić obraz wyrodnej matki. Markus , taką kobietę wybrałeś sam powiedziałeś nie jest typem kury domowej, w swoim zawodzie coś osiągnęła i teraz ma wrócić do kraju i pracować za niesatysfakcjonujące ją wynagrodzenie, a może tkwić w jakiś śmiesznych układzikach albo inaczej się wikłać. Markus ona będzie nieszczęśliwa i sfrustrowana , pewnie jest ambitna i praca zawodowa jest dla niej bardzo ważna. Piszę z pozycji osoby no właśnie sfrustrowanej, owszem dzieci dużo wynagradzają , ale gdzieś w głębi ciągle jest zadra i marzenia o czymś więcej. no tu akurat nie uważam, że hasło : "I'm teh best and fuck the rest". Trzeba się zastanowić co sie w życiu chce robić. I jak się wychodzi za mąż i ma dzieci to trzeba NIESTETY zweryfikować pewne plany. Nie chodzi o udupienie jednej czy drugiej strony. Chodzi o kompromis. A małżeństwo to jeden wielki kompromis. I nie ma tak , że "no to ja teraz będę robić karierę - a Ty - rób co chcesz" czy - jakby powiedział chyba Selimek : syndrom Sierotki Marysi - "nikt mnie nie kocha i gąski mi spierdoliły" . Jeśli ktoś nie zamierza być żoną i matką to niech się nie rzuca z motyką na słońce. Bo potem nie dość , że sama jest nieszcześliwa to unieszczęśliwia innych ludzi. I jeśli do małżonka można powiedzieć : wiedziały gały co brały - o tyle dziecko nie wybiera sobie rodziców. Sorry, jest to kwestia priorytetów. I jak widzę panny "robiące karierę" również po trupie swojej rodziny to wieszłabym na haku i to nie za szyję.... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Nefer 14.06.2006 15:13 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 14 Czerwca 2006 No to po co płodzić dzieci ? Żeby jeździć samochodem trzeba mieć prawo jazdy. Żeby mieć dzieci nie potrzeba żadnych uprawnień - a czasem by się należało.... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
hos 14.06.2006 15:20 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 14 Czerwca 2006 No to po co płodzić dzieci ? od razu płodzić a po to ze na starośc nie bedziesz siedział sam w swoim domu i żadna kasa ani znajomi nie wynagrodzą Ci samotności ktora kiedyś predzej czy później nadejdzie.... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Nefer 14.06.2006 15:24 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 14 Czerwca 2006 No to po co płodzić dzieci ? od razu płodzić a po to ze na starośc nie bedziesz siedział sam w swoim domu i żadna kasa ani znajomi nie wynagrodzą Ci samotności ktora kiedyś predzej czy później nadejdzie.... A jaką masz gwarancję, że dzieci, w które tyle sił i nadzieji włożyłeś sie na Ciebie nie wypną ??? To może takie przykłady jak "Noce i Dnie" i Tomaszek i "Ballada o Januszku" ? NIGDY nie ma takiej gwarancji i można równie dobrze umrzeć w samotności. Nie po to się ma dzieci, żeby się miał kto na starość zajmować ... raczej nie ... znam wiele przykładów z życia wielkiego rozczarowania rodziców - bo dzieci nie są naszą własnością, sorry... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.