Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Komentarze do dziennika Truskawek


wiolasz

Recommended Posts

  • Odpowiedzi 13,4k
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Najaktywniejsi w wątku

Dodane zdjęcia

No niee... ze szkołą wyszło, że nie wyszło..

 

Dlatego "morduje" rysunkami moje włąsne rodzone dziecka :D

 

A i powiem Wam, ze ikea ma świetne framastry za 8 zyla 12 kolorów :D

 

a wiem, też korzystamy tylko nam już się zużyły a do Ikea daleko troche

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No ja własnie zaczynam odkrywać serię przyborów szkolnych i powiem szczerze, ze kredki i framastry można polecić śmiało. I papier kolorowy do rysowania i prac urodzinowo-artystycznych :D nasze dekoracje z Macka urodzin jeszcze wisza :o

 

Ani balony nie chcą pęknąć, a śmieszne wycinanki fajnie nam robią na nastrój :D i wszystko jeszcze wisi :D ale chyba na 1.11 wyleci to na strych, niech w bawialni robi wystrój :D wtedy chyba porobimy ghosts, i pumpkins, i witches on brooms :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie no, do liceum of course, ale teraz juz jest podstawowka i gimnazjum tez w Krakowie. No i system byl inny, wiec do liceum chodzilam 5 lat. Wbrew pozorom wcale nauka nie jest az taka duzo trudniejsza, pierwszy rok jest straszny, ale potem jak juz sie zaczyna snic w obcym jezyku to zaczyna byc dobrze. Wczesniej mialam ang. w podstawowce na dosc wysokim poziomie, nasz nauczyciel robil darmowe lekcje dodatkowe, na ktore chodzilam tylko ja i moja owczesna milosc ;) - ludzie nie chcieli chodzic na darmowe, w zasadzie prywatne lekcje. :jawdrop:Nie zaczynalam wcale jakos mega wczesnie - regularna nauke w V klasie i nie przegralam zycia. ;) Moj eks zaczal sie uczyc w wieku 30 lat, nigdy nie jest za pozno.

 

I Wiola, to nie jest prawda, ze dziecko musi w jakims kraju mieszkac zeby sie jezyka nauczyc, to taka wymowka fajna. Ja bylam po raz pierwszy w Irlandii przez 6 tygodni w wieku 20 lat i gdybym wtedy nie mowila juz dosc dobrze to bylabym tam w swoim wlasnym swiecie, bo jak dochodzi akcent, slang itd, to mozna sie po prostu zamknac w sobie i wiem, ze wiele dzieci w obcym kraju wlasnie tak robi. :rolleyes:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Małgoś, trudno dwudziestolatkę nazwać dzieckiem ;)

Pisałyśmy o przedszkolakach i dzieciach w podstawówce i takie dzieci miałam na myśli.

Co do wyjazdów za granicę, znam naprawdę wiele rodzin, które wyjechały z Polski i jakoś ich dzieci- są w róznym wieku- nie mają problemów z dostosowaniem się, im młodsze tym lepiej im to idzie..

 

Co do języka obcego w moich czasach, to w takiej pipidówce jak ja mieszkałam, mimo ze wtedy miasto wojewódzkie, pierwsze szkoły jezykoweprywatne pojawiły sie dopiero jak kończyłam liceum...a poziom w szkole państwowej to była tragedia...W liceum na ang. dostawały się dzieci ludzi liczących się w urzędach i po znajomści, my sierotki tylko rosyjski i niemiecki, który traktowany był po macoszemu, do dziś znam dzień dobry tylko a miałam wiecznie 5 :D:D

 

A dziś mieszkam w wiekszym mieście, szukałam podstawówki dla córy dwujęzycznej- jedna jest prywatna sióstr jakiśtam...dostać się tam to cały wywiad o rodzinie do 3 pokolenia :o gimnazjum też mają, ale chyba odeszła mi ochota tam dziecko posyłać.. państwowe gimnazjum też jest dwujęzyczne jedno, ale ....pierwszeństwo mają dzieci z okręgu, reszta wg najlepszych ocen...no i pozostaje prywatnie...a mówią ze w Polsce edukacja jest bezpłatna..

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie no, wlasnie mowie, ze dopiero jak mialam 20 lat to znalazlam sie w anglojezycznym kraju. I ja tego problemu nie znam teoretycznie tylko na co dzien mam do czynienia z dziecmi emigrantow i opowiadaja mi jak to bylo kiedy znalezli sie w obcym kraju, na przyklad bedac w przedszkolu. Jasne, ze po jakims czasie zaczynaja sie dogadywac, ale wtedy pojawia sie problem zanikania ojczystego jezyka. I chyba nie chcesz powiedziec, ze jedynym sposobem na nauke jezyka jest wyjechanie do kraju, w ktorym sie nim posluguja, bo niedlugo wszyscy musielibysmy do Chin sie wyprowadzic. :o

 

No i siostry to chyba po lacinie moga mowic jedynie. ;) Ciekawe jakie otrzepiny robia. :sick:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Uważam, ze najlepiej uczyć się jezyka bedąc w obcym kraju. NIe ze wszyscy mają wyjeżdżać aby sie go uczyć, ale z drugiej strony po co sie uczyc obcego języka jeśli nigdzie się nie wyjeżdża aby z tej nauki korzystać? ;)

 

A siostrzyczki akurat uczą bardzo dobrze, świadczą o tym wygrywane konkursy i olimpiady...Tam języki wybiera sobie uczeń, jeśli chce łacinę to pewnie i łaciny nauczą ;) do tego zajęcia poza lekcyjne, za które normalnie trzeba płacić jako oddzielne...i wiadomo na co czesne idzie, nie?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No, wiadomo - na Watykan. :D

 

Hmmmm... dzisiaj nie trzeba nigdzie wyjezdzac, zeby sie z ludzmi komunikowac. Mialam kolezanke, ktora mieszkala kilka lat w Niemczech jako dziecko, mowila oczywiscie plynnie, ale po kilku latach zapomniala doslownie wszystko i w liceum umiala tyle mniej wiecej co ja (czyli Guten morgen i hande hoch), wiec to dziala w dwie strony. Jezyk to jest glownie ciezka zapi...lanka, a nie cos, co samo przychodzi i zostaje na zawsze. Jak wszystko w zyciu. ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ooo z tym ostatnim zdaniem Małgoś musze się zgodzić.

 

Nauka jezyka to ciężka zapierdalanka. Ja pamietam moją podstawowke i liceum. OD rodziców wsparcia brak, nauczyciel leci z programem.. zostaje bezsensowne rycie czasów i konsrukcji na blache :o

 

Dlatego strasznie mi się podoba to co teraz jest - teraz moje dzieciaki są zawalane słownictwem, na każdym unicie po 15 - 20 słów nowych + ok 10 z powtórek. i nikt tam nie uczy czasów. W czasie mówienia to samo wychodzi - choć mówią głównie PS.

 

I to co moim się strasznie podoba to to jak ja im dopieszczam ciekawostkami. A to proste rzeczy np niuanse can/could/may I have sth.? pamiętam jak się śmiali że can mówi zdrowy, średniowykształcony człowiek ;) could mówi też zdrowy człowiek ale z aspiracjami ;) a may mówi pan do paniusi w różowym płaszczyku z pudelkiem na złotej smyczce :D:D:D

 

i ich to bawi, i co najlepsze oni to pamiętają :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeszcze dochodzi do tego prosta sprawa, ze slownictwo dziecka w obcym jezyku musi byc zgodne z jego slownictwem w rodzimym jezyku, ale to sie zmienia z wiekiem i rozwojem, wiec to, ze dziecko mowi "siku" po angielsku, to jeszcze niewiele znaczy i przejscie od "siku" do Szekspira to otchlan. Z ang. czy francuskim jest jeszcze taki problem, ze akurat czasy to jest najprostsza i najbardziej logiczna sprawa ale pod warunkiem, ze sie rozumie czasy i konstrukcje we wlasnym jezyku i potrafi to wszystko ulozyc w taka ukladanke, ktorej uzywanie nie sprawia trudnosci, ale do tego potrzeba lat i odpowiedniego poziomu wiedzy we wlasnym jezyku. Nie sztuka mowic jak ges... Dla dzieci najwazniejsze jest, zeby w ogole mowily i moga sobie uzywac czasu jakiego chca, ale dla nich to jest dopiero budowanie kapitalu na przyszlosc. Jak przestana to zapomna szybko.

 

Nitka, dlaczego tak cierpisz jak sie musisz ze mna zgodzic? :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I z tymi czasami to tez prawda. Mój starszy dziec dopiero teraz a jest w III klasie zaczyna gramatykę na poziomie odmiany czasownika czy rzeczownika. I dopiero teraz się uczą, ze czasownik ma czasy. A ze jestem pier..ta ;) Wiola świadkiem to mojemu na tablicy magnetycznej znów wywiesiłam, ze czasownik ma i czasy i tryby i strony i dokonalność i B już zakumał.

 

Taraz jest fajnie bo ja mówię słowo a on je rozkłada.. ale że nie tam leżę czy stoje... ale fajne dla 9latków np siedzę i pierdzę, albo dłubałem w nosie kolegi, wyszczypywał majtki z rowka... i kochani są to najfajniesze lekcja i dal nich i dla mnie :D:D:D bo cuuuuda wychodzą :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No jednak z tym jezykiem Małgos to tak nie do końca, myślę że po kilku tygodniach koleżanka lepiej umiała niemicki niz Ty, chyba, że z Ciebie taki super zdolny egzemplarz :lol2:

 

Języka, jazdy na rowerze, na łyżwach itd sie nie zapomina :no: to tkwi cały czas w nas , trzeba tylko to odświeżyć.

 

Umówiłam się kiedys z koleżanka na rolki. Pojechałysmy z naszymi dziećmi. Dzieci jak dzieci wszystko przychodzi im łatwo (tak samo z komputerem jak z językami ), ale ja nigdy nie jeżdziłam na rolkach :yes: Moja kolezanka, która ponoć świetnie umiała jeździć z niepokojem patrzyła na mnie jak wkładam te rolki pozyczone od znajomej :) Jak wstałam poczułam sie bardzo niepewnie, zrobiłam kilka kroków i przytrzymałam sie samochodu.

Ala - pomyślałam przeciez umiesz tak super, jeździłas 20 lat temu na łyżwach :lol2: więc nie bój się, pokaż koleżance, że nie ma problemu . :)

 

I ruszyłam najpierw powoli powoli ale jak tak kilka razy się przejechalysmy tam i z powrotem to okazało sie, ze daleko jej do mnie :lol2:

 

Niestety do mojego dziecka bylo mi jeszcze dalej :lol2: Co ten młody czlowiek wyrabiał to mi się w głowie nie mieściło a tez byl pierwszy raz :)

 

Dzieci maja naturalna umiejetność uczenia się wszystkiego i to szybko :) Czasami trzeba im w tym pomóc jak robi Nitka, ale to je tylko mobilizuje do dalszego działania i daje im pewnośc siebie.

 

Ja tak w pierwszej klasie nauczyłam Mi całej tabliczki mnożenia, choc program zakładal tę umiejętność w klasie 3, przez wiele późniejszych lat to procentowalo i do dzisiaj pamietam ja i moje dziecko zreszta też że 6 x 9 to telefon i słuchawka telefonu :lol2:

Edytowane przez emiranda
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

OOO z tym tez się zgodze.. dowód z dziś :)

 

12 lat temu brałam lekcje konnej jazdy. Doszłam po 5 h do kłusa i skończyły się wakacje. I dziś miałam po tych nastu latach pierwsza jazdę konną, bo małolaty chodza i mnie tez wzięło i słuchajcie - ten kłus się PAMIĘTA... jak bum cyk, nie dość, ze nie spadłam to jeszcze pamiętałam co i jak robić. by nie klepiać zadem po siodle, tylko ładnie pracować z koniem. I mało tego, wtedy mi mówili pięta niżej... i teraz gość od koni mówi, ze zajebiście ino pięta niżej :D:D:D:D:D

 

I co do tej mobilizacji to różnie bo na Bartka działa, a na Maćka nie, ale co do pewności siebie... zgadzam się w 10000%

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6/9 to dla mnie zupelnie co innego, ale ad rem. ;)

 

No akurat ta kolezanka kompletnie nic nie umiala, bo przeciez mielismy niemiecki w szkole i musiala sie przeniesc do francuskiej grupy (potem mieszkala w Kanadzie), bo kompletnie nie kumala, mimo, ze niemiecki byl uczony od zera. Z kolei... mialam taka uczennice po 60-tce, ktora ostatnio po polsku mowila w wieku 6 lat i po 2 miesiacach bardzo intensywnej nauki ze mna faktycznie wrocilo to do niej - nie mowila jeszcze plynnie, ale spokojnie mogla sie dogadac i to bylo niesamowite ale to tez nie byl byle kto, tylko pani profesor. Uwierz, ze mam w swojej karierze do czynienia z takimi przypadkami non-stop i naprawde jest roznie. Na pewno latwiej takim osobom sie uczyc i maja wieksza motywacje, ale to nie jest automat.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...