Eluś 15.02.2007 09:07 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 15 Lutego 2007 Mam problemy w szkole z dzieciakiem 15 latek. W domu jest wszystko w porządku, nie zauważam niczego niepokojącego. Natomiast chłopak w szkole ma problemy. Na pociechę dodam, że nie bije się z kolegami ani nie kradnie. Problemy dotyczą wagarów i tego co na takich wagarach oni robią( popalają papierosy no i pojawił się alkohol). Chciałam przenieść go do innej szkoły- nie na zasadzie, że uciekamy od problemów ale dla tego, że wagary są następstwem nie radzenia sobie w szkole. Klasyczny przykład zaczęło się od unikania pojedynczych lekcji- sprawdziany, strach o to by nie dostać kolejnej niedostatecznej oceny. Wychowawca zaproponował mi przeniesienie go do innej klasy. Bardzo porządnej-dobrej. Gdzie rodzice już się buntują że nie chcą mojego syna. No i ja im się nie dziwię mają prawo do swobodnego wyrażania zdania. Wychowawca bardzo surowy, dyscyplina jak w wojsku. A ja zadaję sobie pytanie skoro jest już opór już na tym etapie, to czy to dla niego będzie dobre. Wiecie co jak wybrnąć z takiej patowej sytuacji. Rozumiem zapracował sobie na niepochlebną opinię ale nikogo nie pobił, nikomu nie zrobił krzywdy, robi ją sobie. Przeniesienie do innej szkoły nie jest możliwe. Szkoły mają regulamin gdzie kryterium przyjęcia do szkoły jest zachowanie. Syn ma nieodpowiednie. Co mogę więcej dodać. W szkole aż kipi od wymyślania historii na ten temat mojego syna. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Renia 15.02.2007 12:22 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 15 Lutego 2007 Eluś,rozumiem Cie bardzo dobrze, przechodziłam kilka lat temu przez to samo, co prawda mój syn nie palił papierosów, nie pił alkoholu, nie bił sie, ale wagarował i oceny w szkole były tragiczne, przewaznie jedynki lub mierny. Głównie zachowanie bylo powodem skarg, nic nie skutkowalo, ani prosby, ani kary, ani nagrody, ani liczne wizyty i terapie u psychologów (nieodpłatne i płatne-prywatne)....Zagrozony notorycznie na półrocze i na koniec roku. Przeniesiono go w koncu (w ostatniej klasie gimnazjum) do innej klasy za karę, tam tez rodzice byli niezadowoleni, bo był jednym z najgorszych w szkole jesli chodzi o zachowanie. Jemu bylo wszystko jedno gdzie chodzi, to juz był taki stan, że nie mół sobie sam ze soba poradzić, czuł sie gorszy, niezadowolony ze swojego wyglądu, z życia w ogóle, bałam się, że sobie cos zrobi.Rozmawiałam z nim dużo, powtarzałam, że go kocham takiego jaki jest RAZEM Z TYMI JEDYNKAMI, obiecywałam mu, że jak przeczeka niedobry okres i dorosnie, to bedzie szczęśliwy, znajdzie kogoś, kto go pokocha, że wszystko sie ułoży pomyslnie i że te wstrętne czasy pójdą w zapomnienie i wszystko wyda mu sie smieszne z perspektywy czasu.Po kazdej takiej rozmowie myślał, uspokajał sie trochę, wyciszał....przeprowadziłam ich dziesiatki, byłam z nim, zapewniałam go o mojej milości tak jak umiałam. Zawsze potem bylo z nim troche lepiej.W liceum niewiele sie polepszyło...3 lata pilotowania go, mobilizowania, zachecania do nauki....Potem szkoła policealna roczna - juz troche lepiej... Aktualnie I rok studiów, od ponad roku dziewczyna, która ma na niego duzy wływ i mobilizuje go do nauki, razem mają swój świat...Mysle, że teraz jest szczęsliwy, zadowolony (na ile sie da) i wszystko co złe dawno minęło. Ot po prostu dorosły człowiek. Nie mówię, że jest idealnie, bo ciagle jestem mu w jakis sposób potrzebna, nadal z nim rozmawiam i naprowadzam go na własciwa drogę, nadal zdarza mi sie mu powiedzieć, że go kocham. I wiem, że on tego potrzebuje. KAŻDY tego potrzebuje - ZAINTERESOWANIA I MIŁOŚCI. Jedyna rade jaka moge Ci dać to idź do Kuratorium OŚwiaty i załatw przeniesienie "słuzbowe", a z synem rozmawiaj i rób to co ja robiłam. Bedzie dobrze za kilka lat, więc miej cierpliwość.Powodzenia Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Eluś 15.02.2007 12:44 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 15 Lutego 2007 Dziękuję ci bardzo. Nawet nie wiesz jak czekałam na te twoje parę słów. Nie chcę nikomu udowadniać, że mam dobrego dzieciaka ja to po prostu wiem. Pogubił się fakt, wychowawczyni wymagająca. Nie chce go w klasie. A klasa do której ma trafić też jest przeciwna właściwie rodzice. Stoję na stanowisku, że musimy zmienić szkołę. Już wstępnie rozmawiałam z Kuratorium ale żadnych konkretów obawiam się, żeby nie pogorszyć jego pozycji w szkole. Dyrektor do którego jako pierwszego zapukałam z prośbą o przyjęcie syna potraktował mnie fatalnie. Mimo, że szczerze z nim rozmawiałam i ani na chwilę nie starałam się wybielać syna wręcz odwrotnie dokładałam, potem dzwonił do szkoły do której chodzi syn. Zbierał informacje w miejscu mojego zamieszkania. Pytał nawet dyrektora podstawówki. A potem w rozmowie ze mną wręcz próbował mi wmówić, że mój syn jest zepsutym bachorem skreślił go. Kolejna szkoła i rozmowa a tu nie było by przeszkód gdyby zachowanie syna było określone słowem „poprawne” ma zachowanie nieodpowiednie więc nie ma możliwości. Sama już nie wiem komu wierzyć a kto zastawia się przepisami. Jak wspomniałam w kuratorium to Pani zapytała się co on takiego zrobił. Wszyscy moi znajomi są oburzeni. Gdyby napił się i pobił kogoś, ukradł coś to mają podstawę do krytyki. Oni tylko w 5 wypili 1 piwo. Mój syn to chucherko. Jest niski, zmieniłam podejście też rozmawiam. Pytam wyjaśniam. Ale w szkole to krytykują. Najlepiej żeby był bity i poniewierany to ich zdaniem by przyniosło skutek. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
agnieszkakusi 15.02.2007 13:08 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 15 Lutego 2007 Napiszę teraz coś, co wielu z Was po prostu się nie spodoba. Nie chcę nikogo oceniać, pytać co kto zrobił. Każdy kij ma dwa końce, a nasze dzieci kochamy bezwarunkowo i po prostu im wierzymy...Nie odbierajcie dziewczyny tego osobiście, ale chciałabym Wam opisać jedną historię, z mojego podwórka. Chłopak jakieś 16 lat, dzień w dzień widze go pod blokiem z kumplami. Głowy zakryte kapturami, stoją pod klatkami, gadają, śmieją się, trochę przeklinają. Typowa dzisiejsza młodzież. Rodzice normalni, żadnych patologii, zapatrzeni w synka jak każdy w swoje dziecko. Jakiś miesiąc temu przed moim blokiem pobito 20-letniego chłopaka i zabrano mu komórkę. Okazało się, że zrobił to ten sąsiad z kolegami, bo mu się nudziło Rodzice zszokowani, bo przecież on im pomaga w domu, co tydzień chodzi z nimi do kościoła, podobno nie ma z nim problemów. Nagle zaczyna się lawina. Okazuje się, że wychowawczyni w szkole mówiła rodzicom, że z chłopakiem są problemy, że lubi czasami kogoś "szturchnąć". Rodzice nie uwierzyli, bo syn wyłgał się jakąś zmyśloną historyjką. Nagle okazało się, że ten "grzeczny" chłopiec nie gardzi piwem, nie gardzi papierosami, wypisuje bzdury na ścianach na klatkach schodowych, lubi "ustawiać" młodszych...a taki był grzeczny... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
EZS 15.02.2007 13:25 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 15 Lutego 2007 Przeprasza, czytam dwa pierwsze posty i nic nie rozumiem. Czy szkoła jest aż tak potworna? Czy wasze dzieci mają ADHD czy jakiś inny zespół nadreaktywności? JAK sobie dadzą radę w życiu, gdzie konieczne jest przestrzeganie pewnych norm społecznych, jeżeli nie umieją ich przestrzegać w szkole? Ja rozumiem, bywają dzieci trudne, ale moje pytanie brzmi - czy na te terapie u psychologów chodziła cała wasza rodzina czy tylko dziecko? W dużej części przypadków problemy dziecka są odbiciem problemów w rodzinie. Nie mówię, ze zawsze, ale bywa...Według mnie zmiana szkoły nic nie da. Uporządkować życie i przeprowadzić się. Oddzielić to co było, dawnych kolegów, środowisko. Jak najdalej, żeby nie opłaciło się jechać i odwiedzać. Mnie to kiedyś pomogło.. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Eluś 15.02.2007 13:33 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 15 Lutego 2007 Agnieszko trudno nie brać do siebie. Ale niech ci będzie oczekuję pomocy w konkretnej sprawie a twój post niczego nie wniósł do sprawy. Mam dwie zasady którymi się kieruję kocham tego swojego dzieciaka bezwarunkowo. Zaś obdarzam zaufaniem w sposób ograniczony. Pewnie wiesz o czym piszę więc wszystko co złe co szkoła mówi przyjmuję i nie neguję. Koniec kropka. Czyli co mam zrobić biorąc pod uwagę twój przykład? Skreślić, uznać że skoro sięgnął po alkohol to będzie ankoholik. Nic nie robić. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Eluś 15.02.2007 13:43 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 15 Lutego 2007 Wiecie co jak chcecie to mogę przytaczać fakty, opisywać. Ale po co. Zwróciłam się z konkretnym pytaniem. Nie ma rodzin idealnych, a może są pewnie do takiej nie należę skoro mój dzieciak nie przestrzega norm szkolnych. Problemy stricte szkolne. Przestał sobie radzić w szkole. Na pomoc nie może liczyć. Bo w gimnazjum to nie podstawówka. Radź sobie jak nie radzisz to są korepetycje. Ponawiam prośbę o rady w zakresie przeniesienia do innej szkoły. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Renia 15.02.2007 14:25 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 15 Lutego 2007 Napiszę teraz coś, co wielu z Was po prostu się nie spodoba. Nie chcę nikogo oceniać, pytać co kto zrobił. Każdy kij ma dwa końce, a nasze dzieci kochamy bezwarunkowo i po prostu im wierzymy.. Nie wierzyłam mu bezgranicznie, wprost przeciwnie, wierzyłam w to co mówią nauczyciele i szczerze im współczułam kiedy twierdzili, że nie mogą prowadzic lekcji, bo im przeszkadza. Wymagali ode mnie żebym coś zrobiła. JA robiłam w domu - rozmawiałam, tłumaczyłam, prosiłam....W którymś momencie nie wytrzymałam i powiedziałam któremuś z nauczycieli, że jak sobie z nim nie umie poradzic, to jest JEGO problem, ja nie zwolnie sie z pracy i nie usiądę w klasie żeby pilnować. Od pilnowania jest nauczyciel i albo sobie umie poradzić albo nie. Niektórzy umieli i na ich lekcjach siedział spokojnie. Mieli po prostu autorytet lub jeszcze cos innego wchodziło w grę. Nie wiem co. Syn pewnie wie co. Innym razem (w gimnazjum) na potok skarg postawiłam nauczycielce pytanie: co mam z nim zrobić ? Zabić go, wysłać na księżyc ??? Bo zmienic go na razie nie mogę. Też zrobilo wrażenie. Zreflektowała sie i zaczęłysmy mysleć wspólnie nad sposobem działania. Raz zadałam jednej pytanie co by ona zrobiła gdyby przytrafiło sie jej takie dziecko, raz odwazyłam sie zapytać czy przestałaby je kochać ? No i oczywiście dodałam,że ja pomimo problemów kocham go nie mniej tylko więcej. Jednego razu nauczyciel z informatyki zapytał mnie co ma robic, kiedy po wydaniu polecenia wykonania pracy mój syn zamiast zabierac sie do ćwiczenia na komputerze wychodzi ostentacyjnie z klasy, olewajac go totalnie. Powiedziałam mu, żeby spróbował udać, że tego nie widzi, po prostu ZERO reakcji. I tak kilka razy pod rząd. Podejrzewałam, że syna zdziwi ten brak reakcji. POPROSIŁAM nauczyciela o wyrozumiałość, cierpliwość i współprace ze mną. Obiecałam, że ja tez bede sie starac działac w jakis sposób. UMIAŁAM do niego przemówić z serca, mam taki dar, że szybko przekonuje ludzi. Jestem równiez osobą opanowaną i rzeczową. To robi pozytywne wrażenie no i oczywiście pomaga....Nie mógł mi odmówić, posłuchał mnie, po jakims czasie pochwalił sie że nie reaguje na jego wybryki i i że syn troche sie zreflektował. W nastepnej klasie usłyszałam od niego, że jest zadowolony, bo ich stosunki sie poprawiły i że syn troche dojrzał. To był obopólny sukces. Mój i nauczyciela - podziekowałam mu za współprace, cierpliwość i przychylność. Na koniec szkoły powiedział, że syn w gruncie rzeczy wcale nie jest taki zły, że ma dobre serce, jest uczynny (pomógł nauczycielowi wykonac jakąś prace dla szkoły na komputerze) itp. itp. Rodzice umiejetną rozmową z nauczycielami moga wiele zdziałać, trzeba tylko przemyslec co mogłoby przynieść skutek. Ja czasem wybierałam bardzo niekonwencjonalne ścieżki i rozwiązania. Jak widac przynosiły skutek. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Renia 15.02.2007 14:38 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 15 Lutego 2007 Przeprasza, czytam dwa pierwsze posty i nic nie rozumiem. Czy szkoła jest aż tak potworna? Czy wasze dzieci mają ADHD czy jakiś inny zespół nadreaktywności? JAK sobie dadzą radę w życiu, gdzie konieczne jest przestrzeganie pewnych norm społecznych, jeżeli nie umieją ich przestrzegać w szkole? Ja rozumiem, bywają dzieci trudne, ale moje pytanie brzmi - czy na te terapie u psychologów chodziła cała wasza rodzina czy tylko dziecko? W dużej części przypadków problemy dziecka są odbiciem problemów w rodzinie Tak, mają ADHD i zespół nadpobudliwości i wiele innych dawniej nie istniejących lub nie nazwanych przypadłości. Czasy sie zmieniły - internet, tempo życia, wyścig szczurów - nie każdy to wytrzymuje, psychika człowieka do skomplikowana materia. Pytasz jak sobie dadzą rade w zyciu ? Ano, czas płynie...one dojrzewają... poważnieją... wyciszają się...kończy się trudny okres "przejściowy" a zaczyna dorosłość. Zaczynają sie wstydzić swoich czynów i zachowań... na ich drodze pojawia sie ktoś na kim im zależy i starają sie nagle podciągac w górę... Wreszcie sami stają sie rodzicami.... Ot życie. A na terapie chodziła cała rodzina. Nie mówię, że bez powodu i że nie bylo to potrzebne. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
wiolasz 15.02.2007 14:55 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 15 Lutego 2007 Ja byłam takim dzieckiem.Ale w pewnym momencie cos we mnie wlazło i sama zmieniłam szkołę. W tej drugiej musiałam wkuwać żeby zwykłą 3 przynieść do domu. I wagarowałam, ale mniej bo już chętnych tylu do wagarów nie było. Była też umowa z mamą, że nie bedę wagarować jeśli....Mimo, ze moja nowa wychowawczyni mnie nie akceptowała jakos udało sie skończyć. Bo rodzice stali za mną murem. I byli też ludzie którzy mówili, ze kochają taką jaka jestem, i jak jestem po alkoholu i jak palę. Udało sie wszystko skończyć, matura też super poszła. Myśle, ze to taki okres czasu, zagubienia w świecie. Bo przychodzi czas i młody człowiek sie zastanawia, co ma robić, kim będzie, czy taka harówa ma wogle sens. A teraz jest jeszcze gorzej niż było kiedyś. Chyba trzeba zmienić tą szkołę, albo chociaż klasę. Mnie w klasie też nielubili na początku bo bali sie czegoś nowego, innego. Ale trzeba liczyć, że trafi sie w tej nowej klasie osoba która wyciagnie rękę. No i polecam korepetycje. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
bosia 15.02.2007 15:40 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 15 Lutego 2007 Według mnie zmiana szkoły nic nie da. Uporządkować życie i przeprowadzić się. Oddzielić to co było, dawnych kolegów, środowisko. Jak najdalej, żeby nie opłaciło się jechać i odwiedzać. Mnie to kiedyś pomogło.. Przeciez zmiana szkoly, to zmiana srodowiska. Uwazam, ze to dobry pomysl w tej sytuacji. W obecnej szkole prawdopodobnie opinia o chlopcu jest juz tak ugruntowana, ze trzeba ogromnej pracy , aby cos zmienic. Twoj syn tez o tym wie, wiec sie nie wysila. Nowa szkola, to nowe wyzwanie, ale tez szansa na zbudowanie innej relacji z otoczeniem. Jak praktycznie do tego doprowadzic ? nie wiem. Zycze cierpliwosci i powodzenia. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
agnieszkakusi 15.02.2007 18:41 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 15 Lutego 2007 Eluś, ale mi w ogóle nie chodziło o to, że masz skreślić swojego syna!!! Przecież to nie o to chodzi. Myślę, że EZS ma rację. Całkowita zmiana środowiska, odcięcie się od tych co mogą mieć zły wpływa na Twoje dziecko. Z drugiej strony nie wiadomo czy jest to realne. Wiadomo, rodzice pracują, jest rodzeństwo (tak?), które też ma szkołę, przyjaciół. Eluś, naprawdę współczuje Ci, że masz takie problemy. Ja też nie byłam łatwym dzieckiem. Wagary zdarzały się bardzo często, nie chciałam chodzić do szkoły, strasznie mnie wkurzała...i nie wyrosłam na lumpa. Nie będzie źle, zobaczysz. Dużo rozmawiajcie, spróbuj dotrzeć do syna...co na to wszystko mówi mąż? Najgorsze jak w domu zaczną się jakieś wypominania, awantury i wtedy dziecko zacznie unikać domu dziecko, toć to już prawie dorosły człowiek Przykład sąsiada przytoczyłam dla ostrzeżenia, a nie po to, żeby oceniać Twojego syna. Po prostu uważaj, żeby gdzieś w pogoni dnia codziennego nie okazało się, że syn żyje swoim życiem, do którego nie masz wejścia. Zyczę dużo wytrwałości... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
EZS 15.02.2007 19:06 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 15 Lutego 2007 Eluś, rozmawiałam z mężem, wieloletnim nauczycielem. Co prawda jego pierwsze pytanie było "jest godzina ósma, czy ona wie gdzie jest jej syn, jeżeli go nie ma w domu?". Ale w sumie wnioski były podobne - to nie szkoła, to raczej środowisko. Może w szkole, może poza. Znasz kumpli? Przyjaciół? Wiesz gdzie i z kim idzie? Jak się uczą? Sam na te wagary nie chodzi, to byłby rzadki przypadek. Ktoś idzie razem z nim. Kto?Zmiana samej szkoły może nic ne dać. Zmienić adres. Na odległy. To jest też najprostszy sposób na zmianę szkoły. W gimnazjach jest coś w rodzaju rejoonizacji. Budujesz dom (jeżeli tu jesteś), więc zmiana adresu przed tobą. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Monika B 15.02.2007 19:36 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 15 Lutego 2007 Czy szkoła jest aż tak potworna? Nie wiem czy masz dzieci i w jakim wieku, ale TAK - szkoła w polskim wydaniu JEST potworna. Moje dziecko wyszło z podstawóki w systemie Montessori, do którego miałam wiele zastrzezeń. W gimnazjum jest dużo gorzej. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, że az tak fatalnie. Oto moje spostrzezneia: -klasy sa zbyt liczne, uczniowie anonimowi i znani tylkoz imienia i umerka (kiedys jednak w jednej szkole było się ciut dłużej a dzieci były w róznym wieku, więc się tak nauczycielon nie merdały ) -liczy się tylko stopień i ocena z zachowania. Najlepiej wtopić sie w masę i nie wyrózniać. Broń Boże samodzielnie mysleć -komletnie brak jest zainteresowania ze strony nauczyciela samym dzieckiem jako człowiekiem -brak osobowości wsród nauczycieli - wszyscy jak w mundurkach - bez polotu, fantazji, odwagi do własnego zdania - słowem usrednione do granic -na wszystko trzeba mieć kwit - żeby wejść do szkoły, wyjść, na brak pracy domowej i na jej nadmiar (nie kpię ) W takich warunkach ciężko dziecku znależć autorytet, a tych poszukuje na gwałt, bo własnie rodzina przestaje byc guru JAK sobie dadzą radę w życiu, gdzie konieczne jest przestrzeganie pewnych norm społecznych, jeżeli nie umieją ich przestrzegać w szkole? To taki wiek, że właśnie trzeba trochę normy poprzekraczać, popróbować. A w szkole obniżają zachowanie już za SPÓŹnienie! Eluś! Ja chyba szukałbym dla dziecka nowego środowiska bez zmieniania klasy czy szkoły. Przynajmniej na początek. Może jakies grupy zainteresowaqń ,nie wiem - konie, spadochrony, żeglarstwo czy nawet harcerstwo. Może tam znajdzie pozytywne wzorce, autorytety i motywacje? Wilel lat pracowałam z dziećmi w takim wieku i wiem, że zyczliwe, serdeczne ale wymagające poświęcenia środowisko zwlaszcza rówieśnicze może uczynić cuda. Aha - dzieci SĄ dobre! Czasem tylko się gubią i potrzebują pomocy a nie kary i nagonki! Ii do diabła z metodami Giertycha bleee Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Eluś 16.02.2007 07:04 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 16 Lutego 2007 Dzięki.Za wpisy. Już wybudowałam dom i to w rodzinnej miejscowości. Więc zmiana miejsca zamieszkania nie jest możliwa. Mam dobrą pracę na miejscu. Wszystko przez to jego sprawowanie. Gdyby to było przed klasyfikacją to może wpłynęła bym na zmianę warunkując to przeniesieniem dzieciaka do innej szkoły. Ale co się stało to się nie odstanie. Słuchajcie podpowiedzcie co mam zrobić. Byłam wczoraj u psychologa. Ona mi powiedziała, że w kuratorium nic nie wskóram. Żeby czekać do końca roku szkolnego a ona wtedy pomoże mi umieścić go w innej szkole. Ale mi się nie podoba ten pomysł mam obawy. Bo przeniosę do innej klasy a za 3 miesiące znowu przeniosę do innej szkoły. I tak huczy od plotek narażę naszą rodzinę na problemy. Wiecie co ci nauczyciele z tej szkoły bez urazy sama mam przygotowanie pedagogiczne jacyś śmieszni. Mają mi za złe że go chciałam przenieść. Komentują, stroją miny. Wiem gdzie bywa mój syn , przeważnie w domu. A jak chce do kolegi to go zawożę i przywożę. Nie mam z nim kłopotów nie włóczy się ,zawsze wiem gdzie jest. Dzwoni żebym się nie denerwowała .W domu nie pali. Normalny dzieciak. Może trochę za chucherko i za niski jak na swój wiek wiem że się tym martwi ale po za tym ok. Zauważyłam jak się zaczęła ta afera że teraz to dopiero szuka kolegów z wątpliwą reputacją. Wcześniej było w porządku. Ale jak wychowawczyni nagadała rodzicom jaki mój syn łobuz to się nie dziwię, że zabraniają im kontaktów z moim synem. Problem tkwił w tym, że to wychowawczyni całe zło klasy przypisywała wyłącznie mojemu synowi. jej zdaniem jak on zniknie z ich życia to będzie miała idealną klasę. Powiedziała na przykład na lekcji wychowawczej do jednego z kolegów, żeby nie słuchał co mój syn mówi i do czego go namawia. Publicznie w klasie. Na co mój syn opuścił klasę. A ona relacjonują mi to zdarzenie przemilczała fakty kwitując to jednym słowem że pogorszyło się jego zachowanie, bo jej wychodzi z klasy. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Eluś 16.02.2007 07:10 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 16 Lutego 2007 Rozmydliłam się.Ale krótko czy posłuchać się psychologa i posłać go do innej klasy w tej samej szkole licząc,że się jakoś wszystko poukłada.Czy zmienić szkołę za wszelką cenę szukać- poprzez znajomych wpłynąć na dyrektora nowej szkoły.Wiem jak to brzmi i nie jest to sposób załatwiania spraw w moim stylu .Ale do diabła z kulturą i poziomem tu chodzi o mojego dzieciaka,chyba za długo byłam kulturalna. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
agnieszkakusi 16.02.2007 07:14 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 16 Lutego 2007 Eluś, a może z tą nauczycielką jest coś nie tak??Nie znasz jakiś rodziców z tej klasy? Spróbuj z kims pogadać, może nagle okaże się, że to przez "ciętą" nauczycielkę syn ma takie problemy. Sama przechodziłam przez takie coś w szkole i powiem szczerze, że miałam tego dosyć. Wystarczyła jedna "baba", żeby pozbawić chęci chodzenia do szkoły...nawet teraz jak ją wspominam to mi rośnie ciśnienie. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
bratki 16.02.2007 07:54 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 16 Lutego 2007 Eluś, mam wrażenie że problem Twojego syna i Reni to jednak dwie różne sprawy. Tam ADHD, tu... jeśli nic nie przekręciłam, to zwykła niesprawiedliwość. A w każdym razie ocena nieadekwatna do problemu. Jeśli jednak mamy do czynienia z uprzedzeniem i automatycznym wstawianiem chłopaka w określoną rolę - to to rokuje moim zdaniem bardzo źle. W małym mieście może być tragicznie. Jestem urodzoną legalistką, ale jeśli nie ma innego wyjścia - skorzystaj z wszelkiej nawet nieformalnej przychylności na jaką możesz liczyć i przenoś chłopaka jak najszybciej - zacznijcie nowe rozdanie. W opisanej sytuacji jesteś bezsilna a rzeczywiście całe życie Twojego syna może od tego zależeć jak potoczą się najbliższe lata. Ważne wydaje mi się, żeby syn nie wiedział, że pomoc wykroczyła poza standard. Po co go demoralizować. Bardzo potrzebujesz pomocy pedagogów, którzy podeprą Cię nie tylko profesjonalizmem, ale i swoim autorytetem. Jeśli w tej szkole ich nie ma - szukaj gdzie indziej. Niezależnie od tego pomysł z poszukaniem dobrego środowiska pozaszkolnego jest bardzo dobry. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
EZS 16.02.2007 08:37 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 16 Lutego 2007 Nie wiem, czy ci to coś da, ale mogę powiedzieć z punktu widzenia osoby szykanowanej przez nauczyciela przez praktyczne pierwsze 3 klasy liceum. Miałam wredną matematyczkę a byłam w klasie mat-fiz. Przez drugą klasę pytała mnie co dzień. Ona nie miała w zwyczaju tłumaczyć, pytała z nowej lekcji, matematykę wymyślało się przy tablicy na bieżąco pod presją pani krzyczącej "szybciej, szybciej". Jak dzieci miały rodziców z wiedzą to się przygotowywały z wyprzedzeniem w domu, ja niestety miałam humanistów więc wymyślałam tą matematykę. Doszło do tego, ze pod koniec klasy maiłam z 10 dwój z odpowiedzi i jakieś tróje z klasówek (nawet jak raz na próbę przepisałam klasówkę od koleżanki ocenionej na piatkę, też dostałam 3-). I pomogła mi mama. Poszła do zołzy, PODZIĘKOWAŁA jej za opiekę nade mną, że ona wie, że to ma być motywacja dla mnie do pracy, że to dla mnie KORZYSTNE, ale skoro mam tyle dwój, to może jednak powinnam wziąć korepetycje. Moja mama ma wyczucie ludzi . Zołza się oburzyła, że jakie korepetycje, przecież ona mnie nauczy... i już na następny dzień nie byłam pytana. Odpuściła mi. Nigdy co prawda nie miałam u niej powyżej 3, ale przynajmniej pozbyłam się wrzodów na żołądku i ciężkiej nerwicy. Dodam jeszcze, że nie byłam jedyną szykanowaną osobą, pani upatrywała sobie ofiary. Rodzice jednego kolegi wybrali inną drogę, staneli za nim murem drąc koty z panią. Pani odpuściła po czym oblała go na maturze. Była dyrektorem szkoły. Musiał powtzrzać rok (teraz jest profesorem matematyki na Politechnice ). Czyli drogi są różne, ale z perespektywy mogę powiedzieć, że faktyczne, co nas nie zabije.... Może dzięki temu teraz umiem i lubię pracować w stresie, pod presją. Może mam taki charakter. Teraz co ja bym zrobiła. U ciebie sprawy zaszły za daleko. Już jesteś skonfliktowana ze szkołą i tego się raczej nie naprawi. Adresu nie zmienisz. Przeniesienie do innej klasy nic nie da. To znaczy dużo zależy od wychowawcy, jeżeli ten drugi jest sensowniejszy, to może, ale opinia wśród uczniów pójdzie. Co prawda w tym wieku opinia rodziców nie ma znaczenia dla uczniów ale pisałaś, że nie ma wielu kolegów, czyli uczniowie też go z jakiś powodów nie akceptują... Więc co ja bym zrobiła? Oddałabym go na rok do szkoły z internatem w innym mieście, najlepiej szkoły wyznaniowej, gdzie opieka i nadzór jest przez cały dzień. Nie dlatego, że jestem wierząca, ale dlatego, że widzę efekty tych szkół na codzień (a w Łodzi jest kilka). To jest ostatni rok gimnazjum. Rozumiem, że moja rada dla wielu będzie kontrowersyjna, że stracisz kontakt z dzieckiem, że to zepchnięcie problemów wychowawczych na innych itd. Ale z drugiej strony może tak radykalna zmiana wszystkiego by pomogła mu się pozbierać? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Eluś 16.02.2007 10:12 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 16 Lutego 2007 Dzięki każda rada jest cenna. Taka szkoła o której piszesz też mi się marzy ale jak Bóg da już na etapie liceum. W niedziele wyjeżdża na kolonie które będą miały taki charakter. To nie pierwsze zawsze dobrze mu robią. Wraca wyciszony, spokojniejszy, pewniejszy. Spróbuję powalczyć o nową szkołę. Jest duża szansa na akceptację. Nie chodzą do tej szkoły uczniowie z podstawówki bo okazuje się że najwięcej do powiedzenia w kwestii syna mają uczniowie a przede wszystkim ich rodzice .Nie chodzi o to żebym się wywyższała, ale to prości ludzie -rolnicy. A my pracujemy zawodowo. Wyjeżdżamy w góry morze. Dzieci kolonie, i takie tam. W tej nowej szkole do której będę go woziła codziennie będzie anonimowy. Są tam dwie mało liczne klasy drugie. Jedną z wychowawczyń zna moja koleżanka i wyraża się o niej bardzo pochlebnie. Dyrektor na bardzo wysokim poziomie .Kwestia tylko przyjęcia no i poznania mojego syna. Nie oczekuję cudów. Ale nie jest to potwór, ani wandal to powinno już jakoś być z górki. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.