Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

do czego może się przydać taki mąż?


ossa

Recommended Posts

Dziękuję Wam kobitki i nie-kobitki, że nie żałowaliście mi swoich rękawów do wypłakania się. Ja się wcale nie dziwię, że tu niejeden uzależniony... :lol:

 

Z doświadczenia wiem, że najczęściej ludzie do siebie mówią, bardzo rzadko zaś ze sobą rozmawiają. Te dialogi to takie mówienie do siebie, bez słuchania i bez chęci nawiązania komunikacji. Pod każdym z tych zdań kryje się wiele znaczeń, których jedna strona nie potrafi prościej wyłuszczyć a druga nie ma ochoty usłyszeć.

To, co napisała JoShi, czytałam kilka razy. Fakt, trzeba czasem puknąć się w czoło i przypomnieć sobie, że można się zagapić, zapędzić i wejść w koleiny, każdy w swoje, osobne.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 110
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

JoShi, tak naprawdę myślę, że klubowiczek jest więcej, tylko większość, w tym też ja, przyzwyczaiłyśmy sie to tej roli. Ja nawet ją lubię, zwłaszcza forsowanie moich pomysłów jest przyjemne :wink: :oops:

Podejrzewam, że prawie wszystkie budujące panie, które mają mężów są tu na forum dokładnie z tego powodu, na podstawie którego mogłybyśmy je zapisać do naszego klubu... W przeciwnym razie gotowałyby obiad a na forum pisaliby przedsiębiorczy i rządni wiedzy budowlanej mężowie ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No to się wyżalę nieznajomym ludziom...

 

Ja: Sprzedajmy mieszkanie i wybudujmy dom.

On: Przecież nas nie stać!

Ja: Jesteśmy młodzi, zdrowi trzeba tak zadziałać, zeby nas było stać.

On: Jak chcesz więcej pieniędzy, to sobie zarób.

 

 

Ja: Chciałabym, żebyśmy mieli jeszcze jedno, drugie dziecko.

On: Nie stać nas. W takim składzie w jakim jesteśmy to jest komplet. Nikogo mi nie brakuje. Pomyśl jaki to kłopot i wydatki.

Ja: Ale jak mieliśmy mieć to pierwsze, to dopiero wydawało się trudne. A wszystko się super ułożyło. Przecież oboje pracujemy, damy radę.

On: No to jak chcesz, ale nie dziewczynkę.

 

Ja: Trzeba wyremontować kuchnię. Chociaż ściany, bo są fatalne.

On: Nie w tym miesiącu.

Ja: Nie przesadzaj, to nie jest wielka rzecz zerwać tapetę i położyć nową w takiej malutkiej kuchni jak nasza. Sama dam sobie radę, jak Ci się nie chce.

On: Nic nie będę robił, jak na mnie krzyczysz.

 

Itd. Itp.

 

Zero: pomysłów, zapału, chęci, potrzeb. Ale nie ze wszystkim...

Dużo pomysłów na wspólne spędzanie wolnego czasu: kino, teatr, kawiarnia, sporty różnego rodzaju.

 

Jestem zmęczona biciem głową w mur :(

 

 

 

 

Bo podobno prymitywnemu facetowi do szczęścia potrzeba tylko sexu i jedzenia

no to sie tu dowiaduje. :o A jak ja gotuje,piore,robie zakupy :( to zmienia sie cos na moja korzyść??

 

 

 

To jesteś pantoflarz

Nikt mi jeszcze tago nie powiedział.Wybaczam Ci bo mnie nie znasz :(

 

Nieżyjaca już Danusia Rin spiewala:gdzie te chłopy ,gdzie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

..

Profanacja :lol:

 

Ps. chyba jestem żoną twojego kolegi :lol:

Szczerze: Gdyby kobiety były takie jak faceci czas byłoby odejść z tego świata :lol:

To pisałem ja jabko z rozdartym sercem

 

...

Moj uwaza , ze ma prawo do wybierania plytek i innych rzeczy .

Czy Ty Wiesz ile ja sie musze natlumaczyc dlaczego musze kupic to a nie co innego? :o

Ba

Ostatnio to nawet Mu sie wydawalo , ze moze umywalke wybrac i piekarnik .

No szok. :D :lol:

...

A ja lubie swojej doradzać w wystroju. A nawet sama chce żebym szedł z nią na zakupy doradzic.

Kiedys dużo rysowałem, fotografowałem. Robię sporadycznie projekty graficzne jakichs plakatów, dyplomów itp więc może mam jakiś zmysł nawet do damskiego stroju.

W wystroju domu modeluje jej pomieszczenia i staram się podpowiedzieć "Ale zobacz jak to będzie takie jasne to będzie dziwnie wyglądać"

Ogólnie ONA wybiera a ja podpowiadam i jest dobrze.

 

 

Myślę ze ten postowy mąż nie jest taki zły.

Trzeba korzystać z tego co lubi a czego nie lubi.

I będzie git

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks później...

Tak sobie czytam wątek od początku.

Ja obserwuje inny syndrom. Wśród moich znajomych, którzy się budowali, zwykle budowa owocowała silnym rozstrojem nerwowym, konfliktami i czasem rozwodem...

 

Dziwiłem się kiedyś, bo przecież nic tak nie cementuje związku jak wspólna inwestycja na całe życie.

 

Ale teraz się nie dziwię. Moja budowa wchodzi w ostatni etap. Po 2,5 roku życia budową dom powoli zaczyna wyglądać jak dom. I co?

Ano nic. Ja straciłem całkowicie radość budowania i energię do czegokolwiek. Wcześniej byłem w stanie zerwać się o 5.30 dojechać na budowę, poogladać i dopilnowąć, a potem spóźnić się do pracy i nakłamać szefowi że cośtam...

Od jakegoś półroku moja żona (mimo wrodzonego pracoholizmu i spędzania w pracy 12 godzin) poświęca budowie więcej czasu niż ja...

 

Ja zajmuję się dzieckiem i gotuję obiadki (no i pracuję rzecz jasna).

I mówiąc szczerze jestem całkowicie wypalony. Nawet nie wiem czy chcę mieszkać w nowym domu... pewnie wolałbym zostać w mieszkaniu, zwinąć się w kłebek i zasnać z karteczką przyklejoną na drzwiach: "dajcie mi wszyscy święty spokój".

 

Trochę smutne, bo się napracowałem przy tym jak diabli.

 

Ossa opisujesz swojego męża, że priorytetową sprawą jest dla niego święty spokój. I ja to doskonale rozumiem. Teraz mamy takie czasy, że kobiety zarabiają więcej od swych facetów, faceci zajmują się domem i czasem czują się pewnie tym sfrustrowani, ale trwają tak, bo najważniejszy jest święty spokoj. A Ty chcesz domu, dziecka i Bóg wie czego....A potem się dziwisz, że to go przeraża...

 

W ogóle widzę tendencje wśród pań do schematu: "mój mąż podobnie, za grosz inicjatywy nie ma, ale jesteśmy razem bo się kochamy i jakoś tak już jest...".

 

Różnica wzajemnych oczekiwań? Dostajemy to czego chcemy? A czy dajemy to czego oczekuje od nas druga strona? Hmm..

 

Wszystkim paniom (i panom) polecam lekturę Allison Pearson "Nie wiem, jak ona to robi". Realia może wydumane, bo londyńskie, ale problem ten sam...poczytajcie w chwili odpoczynku od udowy i męża/zony. Warto.

 

pozdrawiam

Gerion

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

.................Ale teraz się nie dziwię. Moja budowa wchodzi w ostatni etap. Po 2,5 roku życia budową dom powoli zaczyna wyglądać jak dom. I co?

Ano nic. Ja straciłem całkowicie radość budowania i energię do czegokolwiek. Wcześniej byłem w stanie zerwać się o 5.30 dojechać na budowę, poogladać i dopilnowąć, a potem spóźnić się do pracy i nakłamać szefowi że cośtam...

Od jakegoś półroku moja żona (mimo wrodzonego pracoholizmu i spędzania w pracy 12 godzin) poświęca budowie więcej czasu niż ja...

 

Ja zajmuję się dzieckiem i gotuję obiadki (no i pracuję rzecz jasna).

I mówiąc szczerze jestem całkowicie wypalony. Nawet nie wiem czy chcę mieszkać w nowym domu... pewnie wolałbym zostać w mieszkaniu, zwinąć się w kłebek i zasnać z karteczką przyklejoną na drzwiach: "dajcie mi wszyscy święty spokój".

 

Trochę smutne, bo się napracowałem przy tym jak diabli.

 

Ossa opisujesz swojego męża, że priorytetową sprawą jest dla niego święty spokój. I ja to doskonale rozumiem. Teraz mamy takie czasy, że kobiety zarabiają więcej od swych facetów, faceci zajmują się domem i czasem czują się pewnie tym sfrustrowani, ale trwają tak, bo najważniejszy jest święty spokoj. A Ty chcesz domu, dziecka i Bóg wie czego....A potem się dziwisz, że to go przeraża...

 

W ogóle widzę tendencje wśród pań do schematu: "mój mąż podobnie, za grosz inicjatywy nie ma, ale jesteśmy razem bo się kochamy i jakoś tak już jest..."...............

 

 

Ja straciłem całkowicie radość budowania i energię do czegokolwiek. Wcześniej byłem w stanie zerwać się o 5.30 dojechać na budowę, poogladać i dopilnowąć, a potem spóźnić się do pracy i nakłamać szefowi że cośtam...

 

Przeczytała to moja małża i powiedziała ,że jak zrobie tak jak ty to mnie zostawi dla innego "Boba budowniczego" co o 5 rano bedzie juz jej budowal gniazdko. :wink: :lol: (małpa jedna).

 

Robisz i tak dobrą robote .Podoba mi się.Kurna zastanawiam sie co zrobić ,żeby mnie to nie dopadło.

 

narazieńko pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ossa! Mam wrażenie, że jak sama zajmiesz się swoimi pasjami i realizacją marzeń to mąż chętnie się przyłączy i pomoże! Chwilami zdaje mi się, że chciałabyć żeby to on te marzenia zrealizował dla Ciebie :-? Zobacz kuchnię wyremontowaliście bardziej niż chciałaś :lol: A nie możesz przecież wymagać, żeby chłop marzył o budowie skoro pasjonuje go teatr :lol:

 

Co do wyborów płytek to chyba większość facetów tak ma. U nas też wybierałam wszystko sam,, mąż generalnie marudził. Odpowiedzialność brał na siebie tylko za problemy technologiczne, a i tak nie raz okazywało się, że jak nie zdązyłam doczytać to coś spartoliliśmy :wink:

Fajnie się zrobiło dopiero jak swój gabinet postanowił zaaranżować sam. To dopiero jest odlot!!! Aranżacja - późny Gierek z akcentami skandynawskimi from Ikea plus kolorystyka młody schizofrenik i wiklinowy stolik na osłodę :o Lepiej jak już nie wybiera :o Ma to swoje zalety :lol: :lol: :lol:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gerion miałam identycznie, kiedy nasz dom nadawał się do zamieszkania.

Zresztą opisałam wszystko w wątku "depresja w nowym domu" :wink:

 

Tez marzyłam o tym, żeby zostać w mieszkanku, zwinąć się w kłębek i powiedzieć wszystkim "odp.... się ode mnie, ja nie chcę"

Mimo to wykończeniówkę ciągnęłam dalej, bo mąż totalnie jest nieczasowy i organizacja całej budowy spoczywała na moich barkach.

Najfajniejsze były moje sny w tem okresie, np, że wpadam do domu z baseballem i rozwalam wszystko jak leci :-?

 

To minie!

zobaczysz :D :wink:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gerion i inni

 

Polecam wam film The power of vision pana Joela Barkera

Film niby korporacyjny dla menagerów ale jest tam wszystko. Nawet jak radzic sobie w momencie gdy dom się spali i żona odejdzie :lol:

 

Mówię to zwłaszcza do panów.

Chopaki - trzeba mieć wizję, plan, cele...nie na dwa dni do przodu ale do końca życia.

I powoli konsekwentnie je realizowac (nawet jak 100 razy już nam nie wyszło osiąganie tego jednego celu)

 

NIECH MOC BĘDZIE Z WAMI

 

Lub też jak mawiał Franz Maurer "A zabije ich wszystkich" :lol:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ooo jabko ma racje - moj maz tez tak mowi :D I realizuje ile wlezie swoje cele - zreszta sama mu podsuwam :D Pomysl na jego firma sama mu poddalam, bo chyba by sie nie zdecydowal. A jak powiedzialam to jest :lol:

 

Nie ma co przesadzac - nie kazdy facet musi byc majsterkowiczem, miec pasje budowlana. Wg mnie lepiej jak mowi, ze nie bedzie robil - przynajmniej wiadomo czego sie spodzewac. Co w tym zlego, ze ty zajmujsze sie techniczna strona zycia- a on gotuje, spedza czas z synem i dba o artstyczna oprawe waszego zycia :D Jesli go kochasz i chcesz z nim byc (a podejrzewam, ze byl taki odpoczatku zwiazku) to pogodz sie z tym i dostrzegaj zalety :D Lepszej recepty nie ma - nie zminisz go - nie ma co sie oszukiwac :wink:

Ja doceniam u meza zmyl do milego spedzania czasu, wykorzystywanie wolnego czasu na ralaks i maksymalne poswiecenie sie pracy i wlanym pasjom. A ze kranu nie przykreci i z budowlancami nie negocuje - jego zalty i milosc do niego w znacznym stopniu przewyzszaja wady. Ja mam swoje pasje i je realizuja, nadrozowanie budowy to nie byl dla mnie problem:wink: Mysle, ze takie wzajemne uzupelnianie sie jest dobra recepta na zwiazek. :D Ja uwazam, ze empatyczny partner jest lepszy od wszystkorobiacego macho :lol:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No tak.Jak bezosobowo to bez.Jeden z Panów a raczej jego wypowiedź:

Chopaki - trzeba mieć wizję, plan, cele...nie na dwa dni do przodu ale do końca życia.

I powoli konsekwentnie je realizowac (nawet jak 100 razy już nam nie wyszło osiąganie tego jednego celu)

bardzo przypadla mi do gustu.No i musze szybo dodac ,żeby nie zapomnieć,,,kurna, świeta prawda.Tylko jak to wbic do tej już niemłodej mózgownicy.Dobrze to ujęte i mus to powoli wkładac do dynki.Brawo.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chopaki - trzeba mieć wizję, plan, cele...nie na dwa dni do przodu ale do końca życia.

 

Ja się nie zgodzę.

Nie każdy musi mieć wizje, nie każdy jest wizjonerem i się z tym dobrze czuje. Niektórych przeraża przyszłość, a lęk przed dniem jutrzejszym paraliżuje.

 

Ja generalnie gratuluję (i zazdroszczę) optymizmu. I wsparcia płynącego z "tej drugiej" strony.

 

Co do celów "do końca życia". Mnie trudno jest zaplanować najbliższy tydzień, a co dopiero miesiąc, czy rok. Podziwiam takich konsekwentnych osobników jak jabłko, ja tak nie potrafię. Moja żona - owszem. Podąża drogą kariery i robi pieniądze. Czy wobec tego jestem leniem? Albo niepraktycznym marzycielem? Hm..raczej nie, mam tylko odmienny pogląd na życie. Konfrontacja czasem może wyglądać jak w pierwszym poście Ossy. Tyle że ja nie stawiam oporu w taki mało finezyjny sposób...:)

 

pozdrawiam wszystkich nie mających celów i wizji (tych mających też)

Gerion

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gerion nie chodzi o dokładne plany

Takie ogólne

1) Chce mieć własny wybudowany dom

2) Chcę mieć czas na basen i narty

itp

 

 

Aha i najważniejsze

Nie podążam drogą kariery i nie robię kasy

Przeciwnie. Uważam ze za duzo pieniedzy zabija szczęśie

Nie chcę być bogaty...ale szczęśliwy

A szczęście daje (oprócz rzeczy oczywistych jak rodzina) osiaganie celów z wysiłkiem. Osiaganie czegoś bez wysiłku jest beznadziejne.

 

Dlatego właśnie tak lubiem kobiety, stworzenia wszystkie cudowne a jednocześnie każde inne.

szok

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gerion nie chodzi o dokładne plany

Takie ogólne

1) Chce mieć własny wybudowany dom

2) Chcę mieć czas na basen i narty

itp

 

 

Aha i najważniejsze

Nie podążam drogą kariery i nie robię kasy

Przeciwnie. Uważam ze za duzo pieniedzy zabija szczęśie

Nie chcę być bogaty...ale szczęśliwy

A szczęście daje (oprócz rzeczy oczywistych jak rodzina) osiaganie celów z wysiłkiem. Osiaganie czegoś bez wysiłku jest beznadziejne.

 

Dlatego właśnie tak lubiem kobiety, stworzenia wszystkie cudowne a jednocześnie każde inne.

szok

 

jabko, widać po Tobie, że wiosna idzie. :D

 

Ale co do wysiłków. Hmm, ja uważam że nadmierny wysiłek, takie wyszarpywanie losowi zabija radość i szczęście. Ja najbardziej lubię to co mi przychodzi z łatwością. To w czym jestem dobra. Albo co udało mi się wyjątkowo dobrze, albo fartownie. To czego jestem pewna, że wygram (Sun Tzu :D)

 

"Osiąganie czegoś bez wysiłku jest beznadziejne" - To trochę tak jakbyś mówił że lubisz na nartach zjeżdżać po kamieniach, z gorączką i w lepkim śniegu, i ze związanymi rękami.

 

Ja wolę, kiedy mam tak dobry dzień, że ledwo dotykam śniegu. Kiedy zjeżdżam bez wysiłku, z latwością właśnie, na skrzydłach.

 

Więc jeśli walka - to tylko pozorowana. Wleźć na dużą górę - dobra zasapie się człowiek, ale jakaż to trudność? To dowód że jest się sprawnym i frajda sama. :D

 

A reszta Twoich poglądów bardzo mi się podoba. :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...