bratki 02.03.2007 21:19 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 2 Marca 2007 Troszke to nie tak bratki ale mniejsza z tym Moze kiedyś pojeździmy razem na stoku Parafrazując Zelmera: Dobrze wiem co miałeś na myśli! Ale gonienie króliczka, to casus szczególny. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
mmiodek 04.03.2007 19:20 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 4 Marca 2007 Umiem chyba określić problem, ale nie do końca umiem go rozwiązać. Zamieniliście sie rolami, ale nie jesteście z tych ról zadowoleni. I problem tylko w tym, żeby wrócić do swoich właściwych ról, albo być zadowolonym z pełnienia tych, które macie. Zasadniczo mówiło się, że mężczyzna to głowa rodziny, z żona szyja, która kręci głową. Może więc trzeba się nauczyć kręcić tą głową? Albo zarabiać i budować... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
EZS 05.03.2007 16:17 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Marca 2007 Ale co do wysiłków. Hmm, ja uważam że nadmierny wysiłek, takie wyszarpywanie losowi zabija radość i szczęście. Ja najbardziej lubię to co mi przychodzi z łatwością. To w czym jestem dobra. Albo co udało mi się wyjątkowo dobrze, albo fartownie. To czego jestem pewna, że wygram (Sun Tzu ) "Osiąganie czegoś bez wysiłku jest beznadziejne" - To trochę tak jakbyś mówił że lubisz na nartach zjeżdżać po kamieniach, z gorączką i w lepkim śniegu, i ze związanymi rękami. Ja wolę, kiedy mam tak dobry dzień, że ledwo dotykam śniegu. Kiedy zjeżdżam bez wysiłku, z latwością właśnie, na skrzydłach. Więc jeśli walka - to tylko pozorowana. Wleźć na dużą górę - dobra zasapie się człowiek, ale jakaż to trudność? To dowód że jest się sprawnym i frajda sama. A reszta Twoich poglądów bardzo mi się podoba. A ja nie, ja odwrotnie. Najbardziej cenię rzeczy, które zdobyłam wbrew wszystkiemu. Jak broniłam doktorat miałam przeciw sobie mojego szefa, współpracowników (a niech się jej noga podwinie) i jednego recenzenta z wrogiego wręcz instytutu. Za sobą miałam skromną życzliwość dyrektora, wspaniałego zresztą człowieka. Jak się obroniłam, pomyślałam sobie - to jest to. Nikt nie wierzył, że dam radę, mój kolega wręcz stwierdził, że mu kaktus wyrośnie. Że na układy nie ma rady, że nie mam poparcia a to podstawa.Miało nie liczyć się co umiem i co zrobiłam. A okazało się właśnie to najważniejsze. To był mój nie pierwszy raz w życiu, wcześniej poszłam do klasy mat-fiz bez zdolności do matematyki i wbrew rodzinie, która naciskała na kierunek przyrodniczy. Poszłam, bo stwierdziłam że chcę być lekarzem a lekarz musi umieć myśleć. I zdanie matury z matmy dało mi ogromną satysfakcję. Może zawsze musiałam sobie udowadniać, że jestem dobra? Ale przyzwyczaiłam się do wyzwań na granicy możliwości i dlatego cenię ludzi z wizją a wkurza mnie osoba leżąca cały dzień na kanapie. Choć jestem w stanie zrozumieć takie podejście do życia, to wiem, że taka osoba nie posmakuje "niedzwiedziego mięsa" (Znaczy kapitan ). Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
ossa 05.03.2007 17:41 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Marca 2007 Wizja bratków rozmarzyła mnie totalnie. Ten sypki śnieg ... wędrowanie po górach ... pociągnę dalej ... wygrana w totka... wysilam się tylko wtedy, gdy mam ochotę ... w pocie czoła uprawiam tylko ogródek... Nadmierny, niechciany wysiłek wyzwala we mnie czasem zołzę, niestety. Rzucę nawet prowokacyjnie, że kobietom szkodzi szczególnie, bo źle wpływa na urodę Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
bratki 05.03.2007 20:13 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Marca 2007 Ale co do wysiłków. Hmm, ja uważam że nadmierny wysiłek, takie wyszarpywanie losowi zabija radość i szczęście. Ja najbardziej lubię to co mi przychodzi z łatwością. To w czym jestem dobra. Albo co udało mi się wyjątkowo dobrze, albo fartownie. To czego jestem pewna, że wygram (Sun Tzu ) "Osiąganie czegoś bez wysiłku jest beznadziejne" - To trochę tak jakbyś mówił że lubisz na nartach zjeżdżać po kamieniach, z gorączką i w lepkim śniegu, i ze związanymi rękami. Ja wolę, kiedy mam tak dobry dzień, że ledwo dotykam śniegu. Kiedy zjeżdżam bez wysiłku, z latwością właśnie, na skrzydłach. Więc jeśli walka - to tylko pozorowana. Wleźć na dużą górę - dobra zasapie się człowiek, ale jakaż to trudność? To dowód że jest się sprawnym i frajda sama. A reszta Twoich poglądów bardzo mi się podoba. A ja nie, ja odwrotnie. Najbardziej cenię rzeczy, które zdobyłam wbrew wszystkiemu. Jak broniłam doktorat miałam przeciw sobie mojego szefa, współpracowników (a niech się jej noga podwinie) i jednego recenzenta z wrogiego wręcz instytutu. Za sobą miałam skromną życzliwość dyrektora, wspaniałego zresztą człowieka. Jak się obroniłam, pomyślałam sobie - to jest to. Nikt nie wierzył, że dam radę, mój kolega wręcz stwierdził, że mu kaktus wyrośnie. Że na układy nie ma rady, że nie mam poparcia a to podstawa.Miało nie liczyć się co umiem i co zrobiłam. A okazało się właśnie to najważniejsze. To był mój nie pierwszy raz w życiu, wcześniej poszłam do klasy mat-fiz bez zdolności do matematyki i wbrew rodzinie, która naciskała na kierunek przyrodniczy. Poszłam, bo stwierdziłam że chcę być lekarzem a lekarz musi umieć myśleć. I zdanie matury z matmy dało mi ogromną satysfakcję. Może zawsze musiałam sobie udowadniać, że jestem dobra? Ale przyzwyczaiłam się do wyzwań na granicy możliwości i dlatego cenię ludzi z wizją a wkurza mnie osoba leżąca cały dzień na kanapie. Choć jestem w stanie zrozumieć takie podejście do życia, to wiem, że taka osoba nie posmakuje "niedzwiedziego mięsa" (Znaczy kapitan ). Sugerujesz, że moje podejście ma coś wspólnego z kanapą? Z pójściem na łatwiznę? Spróbuj to powiedzieć mojemu mężowi Mam nadzieję, że robiłaś doktorat może i wbrew otoczeniu, ale z łatwością radząc sobie ze swoim tematem. Bo jeśli nie - to nie rozumiem gdzie frajda. Niedźwiedzie mięso, to przecież nie masochizm. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
mmiodek 06.03.2007 06:39 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 6 Marca 2007 Robienie czegoś na 95% swoich możliwości to jest frajda i satysfakcja - nawet łatwizna, robienie czegoś na 105% możliwości to zarzynanie się... I nie chodzi mi tu o to jak się wydaje, bo często wydaje się że coś jest niemożliwe, a jestmożliwe, ba czasem łatwe...To tak jak pieniędzmi, jak z pensji zostaje co miesiąc choćby 100 zł to luzik, jak brakuje co miesiąc choćby 50 to klęska. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
bratki 06.03.2007 07:25 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 6 Marca 2007 Robienie czegoś na 95% swoich możliwości to jest frajda i satysfakcja - nawet łatwizna, robienie czegoś na 105% możliwości to zarzynanie się... I nie chodzi mi tu o to jak się wydaje, bo często wydaje się że coś jest niemożliwe, a jestmożliwe, ba czasem łatwe... To tak jak pieniędzmi, jak z pensji zostaje co miesiąc choćby 100 zł to luzik, jak brakuje co miesiąc choćby 50 to klęska. Hawk! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
dżempel 13.03.2007 17:25 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 13 Marca 2007 A może zacznij troche po naszemu czyli kobiecemu -okręć go troszkę .Ciężko to wytłumaczyć ale wiesz o co chodzi troche uporu sprytu delikatnego podsuwania tematu i ani się obejrzysz jak będzie się z Tobą przekomarzał ,że to jego pomysł z tą budową !!!!!!!!(tylko czekał na lepsze czasy hehe) Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
malaga 14.03.2007 08:26 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 14 Marca 2007 i Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Pietka 16.03.2007 09:05 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 16 Marca 2007 Ossa, u mnie jest podobnie, jeśli nie będzie inicjatywy z mojej strony, to nic się nie wydarzy w naszym życiu, chyba że przypadkiem. Pomyśl, że Ty i tak masz lepiej, u Ciebie inicjatywa musi dotyczyć jedynie "części roboczej", zaś część wypoczynkowo-rekreacyjną mąż bierze na siebie. U mnie to ja jestem odpowiedzialna za obie te części, a jeszcze za obiadki i dzieci (dwoje). Ja jestem kołem zamachowym naszego życia i wszystkich zmian, ale dalej toczy się już samo i wciąga mojego męża. Myślę, że to chyba normalne, że niektorzy bardziej boją się zmian, inni mniej... Polub to co masz, a życie stanie się łatwiejsze... A co do dzieci... mój też się bał, ale ja się go nie pytałam, chciałam to mam. Co do Twojej sytuacji: macie działkę, kup kilka tomów katalogów z projektami, najpierw poprzeglądaj sama, wybierz ze trzy - Twoim zdaniem najlepsze i pozwól mu zadecydować, jeśli nie podejmie decyzji, zrób to Ty, itd. Sama juz wiesz ze swojej doświadczenia, że udaje się męża wkręcić, tylko trzeba umiejętnie, a to chyba potrafisz...( jakieś przytulanko, dobre winko...) Właśnie w małżeństwie tak powinno być ktoś musi przejawiać inicjatywę ale z Twojej wypowiedzi najbardziej spodobało mi się"( jakieś przytulanko, dobre winko...). I za to was kochamy Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
ossa 02.03.2008 20:35 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 2 Marca 2008 "Odgrzebałam" się po roku. Jeszcze mnie tu trzymają Sprawy przedstawiają się tak: 1. Drugi chłopczyk zaraz będzie 2. Projekt wybrany Ja dostałam podwyżkę a mąż...no właśnie, po rozpoznaniu rynku schował dyplomy, zainwestował kasę w nowy zawód, zmienił pracę na lepiej płatną i zarabia na dom...ale za granicą... prawie nie ma go w domu Przyjeżdża raz w miesiącu na mniej-więcej tydzień...buro mi z tym i ponuro...to jest duży problem...powoli mam dosyc! Nie cytując całej wymiany zdań zapodam tylko ripostę mojego męża - A czy ty myślisz, że my ten dom zbudujemy bez wyrzeczeń!? Z frasobliwą miną więc ciągnę dzień za dniem. Przyzwyczaję się? Jak wytrzymac ten rok? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Nefer 02.03.2008 20:43 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 2 Marca 2008 Ossa - przeczytaj swój post założycielski. Bądź sprawiedliwa - chciałaś dziecko - masz. Chciałaś by więcej zarabiał - masz. A że go nie ma ? Trudno. Czasem trzeba uważać, żeby się życzenie nie spełniły. Przestań margać, narzekać i bać się tego co jeszcze nie nastąpiło. NIc tak dobrze nie robi na głowe jak robota. Poradzisz sobie :) Ale przestań krakać. Bo sobie wykraczesz.To nie chodzi o wyrzeczenia. To chodzi o zmianę trybu życia - budując to nieuniknione - dochodzi kolejny etat Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
braza 02.03.2008 21:05 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 2 Marca 2008 "Odgrzebałam" się po roku. Jeszcze mnie tu trzymają Sprawy przedstawiają się tak: 1. Drugi chłopczyk zaraz będzie 2. Projekt wybrany Ja dostałam podwyżkę a mąż...no właśnie, po rozpoznaniu rynku schował dyplomy, zainwestował kasę w nowy zawód, zmienił pracę na lepiej płatną i zarabia na dom...ale za granicą... prawie nie ma go w domu Przyjeżdża raz w miesiącu na mniej-więcej tydzień...buro mi z tym i ponuro...to jest duży problem...powoli mam dosyc! Nie cytując całej wymiany zdań zapodam tylko ripostę mojego męża - A czy ty myślisz, że my ten dom zbudujemy bez wyrzeczeń!? Z frasobliwą miną więc ciągnę dzień za dniem. Przyzwyczaję się? Jak wytrzymac ten rok? Pytasz się, jak wytrzymać ten rok????? A jak ja mam wytrzymać co najmniej jeszcze z 15 lat nieobecności mojego ???? Bo taka będzie potrzeba, żeby mieć to, co chcemy!!!! Coś za coś!!!!!! Chciałaś - masz!!!!!! Nefer ma rację - głowa do góry i do roboty!!! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
DPS 03.03.2008 06:41 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 3 Marca 2008 Ossa - wygląda na to, że Twój mąż to mądry i odpowiedzialny facet. Inicjatywy, jak widać, też mu nie brakuje. Teraz już wiesz, czemu nie chciał budować - po prostu dobrze wiedział, czym to pachnie. No i - czyż nie ma racji z tymi wyrzeczeniami? Powinien teraz powiedzieć: "A nie mówiłem?" Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
EZS 03.03.2008 08:48 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 3 Marca 2008 "Odgrzebałam" się po roku. Jeszcze mnie tu trzymają Sprawy przedstawiają się tak: 1. Drugi chłopczyk zaraz będzie 2. Projekt wybrany Ja dostałam podwyżkę a mąż...no właśnie, po rozpoznaniu rynku schował dyplomy, zainwestował kasę w nowy zawód, zmienił pracę na lepiej płatną i zarabia na dom...ale za granicą... prawie nie ma go w domu I ma święty spokój... Żartuję. Wiesz, czasem zastanawiam się, na jakiej zasadzie ludzie się żenią... Przecież on musiał być taki przed ślubem. Nie widziałaś tego? to trzeba było trochę poczekać, byś zobaczyła. Zmienił się? rzadko ludzie zmieniają się tak bardzo. Raczej po prosu zaczynamy ich widzieć takimi, jacy są. Teraz nie ma co się zastanawiać, trzeba ciągnąć ten wózek. dwoje dzieci -to duża odpowiedzialność. I raczej staraj się rozpatrywać dobre strony tej sytuacji a nie marudź bo "znowu rzeczywistość nie dorosła do moich wyobrażeń" . czas stać się dorosłą, nikt nie powiedział, ze to jest przyjemne Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
ossa 03.03.2008 10:17 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 3 Marca 2008 EZS, no wiesz...to stare porzekadło, że widziały gały, co brały, to każdy zna. Ale chyba też każdy, kto trochę życia małżeńskiego doświadczył albo chociaż tylko pooglądał z boku wie, że gdyby to było takie proste, to nie byłoby tylu rozwodów, par ciągnących wspólny wózek bez entuzjazmu i cichych dni w ogólnie udanych małżeństwach . Moje gały widziały i jego też widziały ale nie wszystko przewidująco interpretowały. Zresztą zdaję sobie sprawę, że moja sytuacja jest konsekwencją mojego wyboru - zgadnij kto wpadł na pomysł tego wyjazdu? Nie wytrzymamy, to najwyżej budowa domu spadnie z ołtarzyka, przecież sama go tam wywindowałam. Będziemy życ skromniej ale w komplecie. Na razie górę nad sercem wziął rozum a właściwie kasa. To mój wybór ale nie wiedziałam, że tak to zaboli. Wiem, że w podobnej sytuacji jest więcej rodzin, dlatego zapytałam jak to wytrzymują. Dorośli też zaskomlą jak zaboli...Ty nigdy? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
braza 03.03.2008 10:37 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 3 Marca 2008 Wytrzymuję Ossa, bo tego chcieliśmy oboje!!! Nie ma nic za darmo - a ponieważ chcemy mieć coś dla siebie, to poszliśmy taką właśnie drogą. Wiedziałam co robię!!! Wiedziałam, że będę sama ze wszystkim - dlatego w życiu nie zdecydowałabym się na drugie dziecko!! Nie jestem Lara Croft - boję się, mam chwile załamania, kiedy mam dość wszystkiego i najchętniej rzuciłabym w cholerę jasną te marzenia!!!! Tylko po co??? Siądę z założonymi rękoma i będę się gapić w przestrzeń pustym wzrokiem???? No, bez jaj!!!!! Albo rybka, albo akwarium!!! Masz dość - ściągnij chłopa do domu i żyjcie sobie skromniutko w 2 pokoikach na przykład, ściubiąc na przyjemności, bo jeść trzeba i dzieci wykształcić trzeba!!!!A że dorośli skomlą jak boli, to prawda, tylko ile można skamleć???Oj Dziewczyno kochana!!!! Weź się w garść!!!! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
EZS 03.03.2008 11:05 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 3 Marca 2008 chyba jestem z tych twardych Ale też kiedyś, tak z 10 lat po ślubie miałam kryzys i narzekałam. Wtedy właśnie usłyszałam to powiedzenia w stosunku do siebie Przemyślałam sprawę i przyznałam słuszność. Przecież ja właśnie dlatego wzięłam sobie tego faceta za męża, że stabilizuje moje głupie (czasem) pomysły jest do bólu przewidywalny a ja wariatka itd. Dwoje takich samych w jednym domu to byłaby totalna klęska. Tylko na codzień nie chcę o tym pamiętać A że ci teraz smutno? Wytrzymasz. Byle się nie władować w nastrój "o jak mi źle" Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
jkrzyz 03.03.2008 11:23 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 3 Marca 2008 O widzę typowy przypadek o wdzięcznej nazwie "Nie Dogodzisz" Moja też tak ma.Jak siedzę w domu, to marudzi że na budowie to się samo nie zrobi i że mówiłem że zrobię a już tydzień nie zrobione.Jak siedzę na budowie to dzwoni co godzina kiedy wracam, krzywi się jeszcze zanim wyjdę z domu i generalnie niezadowolona. Normalnie czekam z utęsknieniem aż ktoś wynajdzie Rozdwajacz Faceta. Może wtedy będę w stanie spełnić stawiane wymagania. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
ossa 03.03.2008 11:34 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 3 Marca 2008 Normalnie czekam z utęsknieniem aż ktoś wynajdzie Rozdwajacz Faceta. Może wtedy będę w stanie spełnić stawiane wymagania. No, coś w tym jest... EZS, no właśnie...ja też robię za "rozrusznik" a mąż za "amortyzator". Braza, a ja głupia zdecydowałam się na drugie dziecko (jezusmaria na drugie nie na piąte! ) i jeszcze inni mi tego gratulują (co im szkodzi) a może źle mi życzą? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.