marjucha 04.03.2007 09:06 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 4 Marca 2007 To i ja dodam coś od siebie. No ale ja jestem facetem, więc pewnie się nie liczy . Osiem miesięcy temu z dnia na dzień, bez słowa wytłumaczenia, zostawiła mnie narzeczona. Tyle było wspólnych planów i marzeń. Planowaliśmy budowę domu(byliśmy w trakcie załatwiania pozwolenia na budowę), za rok miał być ślub i wspólne życie już na zawsze. I tak z dnia na dzień, po siedmiu latach bycia ze sobą przez sms-a dowiaduję się, że nie jest dobrze. Komórka milczy. Wieczorem jadę, a Ona nie ma o czym ze mną rozmawiać . Mam zabrać swoje rzeczy(a przyjechałem rowerem, bo nie chciałem wtedy prowadzić auta ). Dla mnie to był szok. Odpuściłem sobie zupełnie z Nią jakikolwiek kontakt, chociaż łatwo nie było. Ile razy brałem telefon do ręki? Ile razy chciałem się zebrać w sobie i pojechać porozmawiać? Ale miałem( i na szczęście nadal mam) grupę oddanych przyjaciół, którzy pomogli mi myśleć rozsądnie. Dwa tygodnie później dowiedziałem się, że od jakiegoś czasu w Jej życiu był ktoś inny. Totalne załamanie zaczęło się przeradzać we wściekłość, a potem(niestety dopiero po paru miesiącach) w ulgę. Dobrze, że stało się to przed ślubem, przed narodzinami dzieci i przed wspólnymi zobowiązaniami. Rzuciłem się w wir pracy. Oprócz normalnej, stałej pracy, robiłem dodatkowe projekty, budowałem rodzicom budynek gospodarczy, itp. Byle nie siedzieć i rozmyślać. Bo dlaczego miałem rozpaczać? Bo ktoś okazał się tchórzem i człowiekiem nieodpowiedzialnym? Przecież każdy jest kowalem własnego losu i za własne czyny ponosi odpowiedzialność, a nie za innych. Przestałem Ją wybielać. Zacząłem sobie przypominać, wszystko to, co było złe między Nami. Trochę pomogło, ale tych dobrych chwil, też nie chciałem zapomnieć. Rozpisałem się, ale już kończę Dzisiaj jestem z naprawdę fantastyczną osobą i jest mi dobrze. Już nie muszę poświęcać całego siebie dla kogoś, kto tylko bierze. Jest przy mnie także ktoś, kto daje coś od siebie. A moja była? Zaczyna rozumieć co zrobiła i szuka kontaktu ze mną. Na szczęście jest mi teraz tak cudownie obojętna i zupełnie nie mam ochoty się z Nią spotkać. Głowa do góry. Naprawdę będzie dobrze bo inaczej być nie może, a na pewno masz przy sobie przyjaciół. Pozdrawiam i głowa do góry, bo to nie Ty okazałaś się dwulicowa. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
frosch 04.03.2007 09:23 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 4 Marca 2007 marjucha , fajnie jest tak pisac o przeszlosci bez emocji , co ? duza w twym przypadku jest rola Ani Bogu dziekuje , ze mam Froscha , przyjaciol i rodzine , ktora bardzo mnie wspierala w tych trudnych chwilach Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
marjucha 04.03.2007 09:26 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 4 Marca 2007 marjucha , fajnie jest tak pisac o przeszlosci bez emocji , co ? duza w twym przypadku jest rola Ani Bogu dziekuje , ze mam Froscha , przyjaciol i rodzine , ktora bardzo mnie wspierala w tych trudnych chwilach Rola Ani jest duża, ale Chyba bardziej świadomość, że zawsze są wokół przyjaciele. No, ale zawsze znaczenie Ani może jeszcze wzrosnąć w moim życiu Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
frosch 04.03.2007 09:30 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 4 Marca 2007 marjucha , fajnie jest tak pisac o przeszlosci bez emocji , co ? duza w twym przypadku jest rola Ani Bogu dziekuje , ze mam Froscha , przyjaciol i rodzine , ktora bardzo mnie wspierala w tych trudnych chwilach Rola Ani jest duża, ale Chyba bardziej świadomość, że zawsze są wokół przyjaciele. No, ale zawsze znaczenie Ani może jeszcze wzrosnąć w moim życiu czego ci zycze z calego serca jak to juz ktos tutaj napisal : nie ma tego zlego , co by na dobre nie wyszlo Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
kuleczka 04.03.2007 11:12 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 4 Marca 2007 mariucha i o to chodzi niech teraz żałuje co straciła Żeby było jasne, nie uważam, że ileś tam lat bycia razem zobowiązuje kogokolwiek do dozgonnej miłości i oddania, przyjmuję do wiadomośći, że można się zakochać w kimś innym, czy nagle stwierdzić, że już nie chcę być z Tobą, już Cię nie kocham, takie przypadki się zdarzają. Powiem wiecej, sama nie chciałabym, żeby mój mąż był ze mną na siłę, bez miłości, żeby udawał. Wolę żeby powiedział prawdę, nawet tę najgorszą. Ale nie w taki sposób To jak postąpiła twoja była dziewczyna to zwykłe draństwo i tchórzostwo Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
niktspecjalny 04.03.2007 11:35 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 4 Marca 2007 mariucha i o to chodzi niech teraz żałuje co straciła Żeby było jasne, nie uważam, że ileś tam lat bycia razem zobowiązuje kogokolwiek do dozgonnej miłości i oddania, przyjmuję do wiadomośći, że można się zakochać w kimś innym, czy nagle stwierdzić, że już nie chcę być z Tobą, już Cię nie kocham, takie przypadki się zdarzają. Powiem wiecej, sama nie chciałabym, żeby mój mąż był ze mną na siłę, bez miłości, żeby udawał. Wolę żeby powiedział prawdę, nawet tę najgorszą. Ale nie w taki sposób To jak postąpiła twoja była dziewczyna to zwykłe draństwo i tchórzostwo Pozwole sobie spokojnie skomentować.Masz racje.Moja małż mówi nieraz: Było było i sie zmyło.to my mamy jeszcze szanse? żatrowałem. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Aga J.G 04.03.2007 13:13 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 4 Marca 2007 Głowa do góry i do przodu Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Gość 04.03.2007 17:12 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 4 Marca 2007 Dzisiaj jestem z naprawdę fantastyczną osobą i jest mi dobrze. Już nie muszę poświęcać całego siebie dla kogoś, kto tylko bierze. Jest przy mnie także ktoś, kto daje coś od siebie. A moja była? Zaczyna rozumieć co zrobiła i szuka kontaktu ze mną. Na szczęście jest mi teraz tak cudownie obojętna i zupełnie nie mam ochoty się z Nią spotkać. Głowa do góry. Naprawdę będzie dobrze bo inaczej być nie może, a na pewno masz przy sobie przyjaciół. Pozdrawiam i głowa do góry, bo to nie Ty okazałaś się dwulicowa. Zamiast komentarza zacytuję Marjuchę, a zwłaszcza jedno zdanie Jak sobie pogrzebiesz po tym forum, sporo znajdziesz postów pt "mam pasożyta i nie wiem jak się go pozbyć, nieszczęśliwy/a ale uzależniony/a jestem". Z tego co piszesz miałaś pełne szanse za jakiś rok coś takiego pisać. Pewnie ciężko Ci w tej chwili w to uwierzyć, ale chyba dobrze się stało. Nie każdy związek jest dobry dla obu stron, czasami to tylko wygodny palant-wampir wysysający drugą stronę, która prz nim jest z różnych powodów. Ze strachu, że nikogo nie znajdzie, z powodu niskiego poczucia własnej wartości (to mi się widocznie należy), z powodu zapędów misjonarskich (na pewno go zmienię), z wygody... A prawdziwe fajne życie jest tuż obok... Trzymam kciuki. I tak jak ludzie piszą - raczej się wścieknij niż rozklej Ja bym Ci radziła wyznaczenie sobie jakichś małych, wymiernych celów. Może zrób sobie jakieś dodatkowe studia, kurs języka - coś co będzie fajne, absorbujące czas i da nowe znajomości. To na początek Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
mmiodek 04.03.2007 18:59 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 4 Marca 2007 Ja spróbuję niejako z innej opcji.Kiedyś wszedłem do kościoła, i natknąłem sie na coś w rodzaju świadectwa składanego przez jedną kobietę w ramach "katechumeny dla dorosłych" ta kobieta opowiadała jak kiedyś nie mogla poradzić sobie ze swoim związkiem, z dziećmi, załamywała się i w końcu zaczęła się modlić. Podobno jej sprawy zaczęły sie stopniowo poprawiać. Jeśli chodzi o relację z mężem określiła to tak: "miałam wrażenie, że moje małżeństwo jest jak rozbita filiżanka, i jedyne co mi pozostało, to zbierać okruchy i próbować je jakoś skleić. Ale stało sie inaczej - dostałam całkiem nową filiżankę, choć jednocześnie była to ta sama filiżanka".Do czego zmierzam? Pewne rzeczy sa jeszcze kwestią wiary. Co jest nie do wyobrażenia sobie przez ludzi jest jeszcze całkiem możliwe dla Boga. Sam nawróciłem się w trudnej sytuacji rodzinnej 5 lat temu. Czekam z nadzieją że ta filiżanka się odnowi, co nie przeszkadza mi próbować jej sklejać. Pamiętajmy, że wyjścia są różne. Czasem można spróbować podjąć trudne wybory, z nadzieją na szczególną nagrodę. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
wbro 04.03.2007 19:17 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 4 Marca 2007 mmiodek chyba jestem tępy ale nie łapię.... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
niktspecjalny 04.03.2007 19:45 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 4 Marca 2007 wbro nie jestem odosobniony..Co ty filiżanki nie umiesz skleić?Filiżanka to jego kobieta,którą bardzo kochał.Teraz ma druga filiżanke(czyli inną kobietę) ale to ta sama tylko troszke inna..Ale stało sie inaczej - dostałam całkiem nową filiżankę, choć jednocześnie była to ta sama filiżanka". .To po prostu ta sama kobieta tylko zrozumiała swój błąd i sie zmieniła na lepsze.KPW? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
mmiodek 05.03.2007 07:00 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Marca 2007 Z tym, że chodziło o mężczyznę, bo cytowałem kobietę. I nie musiało chodzić o jego jakąś poprawę... Bo ona brała na siebie część winy za to, jak było. Tylko o całkiem nową jakość w małżeństwie. Zresztą, niech każdy interpretuje jak chce... Na pewno nie chodziło o zmianę partnera. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Aga J.G 05.03.2007 08:48 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Marca 2007 Nie każdy potrafi być tak szlachetny i wybaczyć zdradę Zdrada = się dla mnie z końcem związku, nic bym nie sklejała Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
marjucha 05.03.2007 09:27 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Marca 2007 Nie każdy potrafi być tak szlachetny i wybaczyć zdradę Zdrada = się dla mnie z końcem związku, nic bym nie sklejała Bo zdrada = brak zaufania. Myślę,że zawsze pozostaję po tym jakaś zadra i tak naprawdę nie zapomni się o tym do końca Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
kuleczka 05.03.2007 09:31 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Marca 2007 Nie każdy potrafi być tak szlachetny i wybaczyć zdradę Zdrada = się dla mnie z końcem związku, nic bym nie sklejała Wiesz Aga też tak kiedyś myślałam i obwieszczałam wszem i wobec Jednak tyle się napatrzyłam na inne zwiazki, na osoby, które składały podobne deklaracje i co........ i życie weryfikuje nasze wyobrażenia w bardzo brutalny sposób Nie piszę na własnym przykładzie, ale patrzę i wyciągam wnioski. Człowiek jest w stanie wiele wybaczyć, wiele znieść, aby być razem. Moja znajoma, która zawsze twierdziła, że jedna zdrada i koniec, spakuje walizki i wystawi za drzwi dostała gorzką lekcję od życia. Nie będę się tu rozwodzić o szczegółach, ale powiem krótko......doszło do tego, że mąż mieszkał pół roku z kochanką, ona prosiła, błagała, teraz mieszka sam, ale nadal nie z żoną, a ona czeka....jest na każde jego skinienie, cieszy się z każdego ochłapa czułości.......i ma nadzieję Znam siebie i w tym momencie wydaje mi się, że" ja nigdy!", "ja bym mu pokazała!", ale to mi się wydaje. Jak by było to nie wiem, dlatego nie zarzekam się. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
frosch 05.03.2007 09:40 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Marca 2007 wybaczylam kiedys zdrade ( nie bylo latwo , kiedys tez mowilam , ze nigdy tego bym nie zrobila ), moj byly maz obiecywal , ze to sie nigdy nie powtorzy (mialam z nim trojke malych dzieci , zrobilam to glownie z ich powodu ) , pare lat odbudowywalam zaufanie i w koncu , kiedy zapomnialam , po 7latach od tego wydarzenia dowiedzialam sie , ze odpalil ten sam numer ...oj bolalo podwojnie na dzien dzisiejszy mowie : ZDRADA=KONIEC ( i wiem , ze mowie prawde ) Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
cisza1 05.03.2007 10:22 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Marca 2007 dla mnie tez ZDRADA=KONIEC... moze nie jest to doskonale... ale... wyjasnia wiele spraw od poczatku. ... trzeba tylko dobrze zdefiniowac pojecie zdrady ... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Aga J.G 05.03.2007 11:35 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Marca 2007 może nie mam takigo dośwaidczenia jak Froscha ale wiem co to znaczy starcić zaufanie do bliskiej osoby ( pomimo że byłam bardzo młodziutka do dziś pamietam jak bolało - próbowałam wybaczyć, ale w porę zmądrzałam ). Wybrałam innego faceta ale od początku w naszym związku jest jasna sytuacja ZDRADA = KONIEC - sparwa dotyczy obydwóch stron . Mimo że nie jestem wiekowa jakoś tak szybku w życiu dojrzałam i jakiś tam bagaż dośwaidczeń mam, z którego jak na razie udaje mi się wyciągać dobre wnioski Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Eluś 05.03.2007 12:16 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Marca 2007 Miałam się nie wypowiadać. Ale jednak po chwili namysłu postanowiłam napisać parę słów. Oczywiście potępiam zachowanie partnera szelmy. I zawsze może postąpić tak jak Judyta w powieści Katarzyny Grocholi , Ale nasuwa mi się jedno podstawowe przemyślenie. Dlaczego szelma ma mu tak ułatwić. Dlaczego ma tak szybko rezygnować. Pewnie dlatego, że nie jest w stanie znieść zdrady, że nie będzie potrafiła wybaczyć, ponownie zaufać. Czy szelma wysłała jasny czytelny komunikat, że nie toleruje zdrady i że to będzie koniec ich związku, a może to nie było czytelne i oczywiste. Być może nie zdawał sobie sprawy, że wikłając się w romans może ją stracić. Może dotarło to do niego i nie wyobraża sobie życia bez niej. Wcale nie musi to wyglądać tak jak odczuwa to zdradzona kobieta. Nie usprawiedliwiam zdrady. Zdrada to zdrada. Ale zgodzicie się ze mną, że mogło to być chwilowe zauroczenie coś co w obliczu możliwości straty życiowego partnera nabiera innego znaczenia. Mam przykład, że burzliwy romans z fantastycznym facetem zakończył się w sytuacji gdy o wszystkim dowiedziała się żona, ona walczyła i odzyskała swojego faceta. Wiem że ta druga przyjęła by go z otwartymi ramionami gdyby żona wystawiła mu walizki. Nawet się żaliła, że nic dla niego to wszystko co przeżyli nie znaczyło w obliczu straty żony, była rozgoryczona załamana, i nie mogła uwierzyć że to tak silne uczucie nie przetrwało .Obecnie są na takim etapie, że on jej nie zauważa i obwinia niemalże za to że do tego doszło. Nie chcę by moja wypowiedz była pretekstem do usprawiedliwienia występku a jedynie chcę pokazać drugą stronę. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
cisza1 05.03.2007 14:13 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Marca 2007 co by nie mowic, najwazniejsze jest to czego szelma chce... w dluzszej perspektywie... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.