Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Do nauki angielskiego - dzieci


Żelka

Recommended Posts

O Jezu, ale mieliście ambitną panią :evil: Widać wiele wiedziała o dzieciach :-?

 

Dodatkowe zajęcia tez nie zawsze sa takie, jakie powinny być - a dla dzieci powinny być przede wszystkim przyjemnością, żeby dane zajęcie z tym właśnie kojarzyły (nieważne czy to angielski, czy plastyka czy taniec).

 

Nauczyciele w szkołach (zwłaszcza podstawowych) sa często z łapanki, bo brakuje dobrych specjalistów (czy w ogóle specjalistów), i dlatego czesto dyrektorzy w desperacji zatrudniają np. kogoś po FC :o Ale taka polska rzeczywistość :-?

 

Mój ojciec ostatnio do mnie zadzwonił z radosną nowiną, że angielski będzie obowiązkowy od 1-szej klasy, tylko co to zmieni? Nauczycieli będzie brakować jeszcze bardziej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Angielski już jest obowiązkowy w klasie pierwszej. Mój syn ma to szczęscie, że pani, która uczyła w zeszłym roku MUSIAŁA odejść, rodzice nie wydzierżyli. Po prostu pani była niewolnikiem jednej metody, mianowicie puszczania płyty w kółko "bo to przecież najlepsze", o tłumaczeniu dzieciom czegokolwiek nie było mowy. Jak nie zrozumiał na lekcji, to jego sprawa. Moje dziecko ma mnie, ale inne nie mają już tak fajnie :(

Teraz pani od angileskiego jest po NORMALNYCH studiach, uczą się słówek, mini dialogów, syn jest zadowolony. Po wielu prośbach rodziców, pani zaczęła pisać wymowę słówek nie transkrypcją, ale "po polsku". Może to nie po fachowemu, ale innym rodzicom jest to bardzo pomocne.

Pozdrawiam, Kasia

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam

Stoję przed ważną wg mnie decyzją: czy zapisać na angielski czy nie. Zapisać, bo inni zapisują czy słuchać własnych myśli i wyłamać sie. I jak tak poczytałam co tu piszecie, to przyznam sie że tylko bardziej utwierdziłam sie w przekonaniu, że nie. Córka ma isć dopiero do 3-latków, to chyba czas zabawy z rówieśnikami.

Moze nie powinnam sie tym jeszcze martwić ale jak już znalazłam ten temat to postanowione.Dziekuję za wszystkie cenne opinie, dobrze że je przeczytałam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiatj Wiolasz,

jak sama widzisz są dwie szkoły jazdy :wink:

Ja sama jako anglistka twierdzę tak: jeśli dziecko chce, ale samo z siebie, a nie dlatego, że Wiktoria i Maja tam są, to możesz sie zastanowić, iść na lekcje pokazowe. Mozę się przecież okazać tak, że dziecko będzie chciało iść, a po 2 lekcjach mu się znudzi.

Mam 2 dzieci, syn 8 lat zaczął chodzić na angielski w zerówce i to wyłącznie dltego, że był jedynymdzieckiem jakie nie chodziło na angielski...Po roku czasu nauki kompletnie nic z niej nie wyniósł.Dla niego było to po prostu za wcześnie.

Córka ma 4 lata i zrobię dokładnie tak samo, jeśli w zerówce okaże się, że jest jedna jedyna, to zacznie chodzić na lekcje.

 

I jeszcze jedna rzecz w tym temacie: niby angielski dla dzieci to zabawa, nie nauka. Ok, niech i tak będzie. Niestety jest to także obowiązek dla rodziców, przyprowadzić, zabrać, a są i takie szkółki, w których dostaje się płyty do słuchania w domu, a coniektóre ambitne panie proszą rodziców o ćwiczenie słowek w domu. PARANOJA, jednym słowem i w takich przypadkach jestem za ty, że by dzieci miały luz :D

Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie jestem anglistką, moja córka nie jest genialna. Z przedszkola z angielskiego nie wyniosła nic. W pierwszej klasie miała jechać ze mną do Anglii. Wzięłam panią anglistkę prywatnie na pół roku, żeby choć najprostszych podstaw lizneła, bałam się jak sobie da radę. Grochem o ścianę. Ona po prostu NIE WIDZIAŁA ZASTOSOwANIA TEJ WIEDZY. Nie rozumiała po co się uczyć czegoś tak bezsensownego. I co z tego, że ja do niej mówiłam, skoro wiedziała,, że zrozumiem ją też po polsku? Potem wyjechałyśmy, dzień po przylocie do Londynu poszła do Angielsiej szkoły. Tam nie było żadnego polskiego dziecka (miałam farta :D teraz to nie takie proste). Po pół roku mówiła swobodnie i rozumiała wszystko, co miała na lekcjach. No, nie umiała pisać, ale po polsku też nie za bardzo :D Teraz chodzi na angielski w Polsce i już mówi, że teraz to ona chce zacząć może też francuski 8)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks później...

To teraz ja się wypowiem. W mojej rodzinie są autorytety w tej dziedzinie, więc to co napiszę to nie moje "widzimisię".

Dla przedszkolaków pioseneczki do sluchania, wierszyki do sluchnia, proszę bardzo, ale tak dla zabawy. Czasem "Jedzie pociąg z daleka" a czasem "1,2,3,4,5 Once I caught a fish alive...". Osluchają się. Będą wiedzialy, że "to po angielsku". Ale posylanie dzieci przedszkolnych na angielski metodą Helen Doron czy innej Maliny Guzikowskiej jest bez sensu. Dziecko w tym wieku nie ma zdolności abstrakcyjnego myślenia. I to co będziemy przedszkolakowi wtykali do glowy przez 4 lata na kursach placąc za to slono, dzieciak w wieku 8 lat nauczy się w przeciągu kwartalu. I to, że zacząl angielski zaraz po zdjęciu pampersa nie oznacza, że w wieku 8 lat będzie go znal lepiej niż jego rówieśnicy nigdy wcześniej nie uczęszczający na angielski. Poza tym dziecko np 5,6 letnie zaczyna czytać i slyszymy któregoś dnia:" H-O-U-S-E". Mamo, co to jest house?

Tak naprawdę sensownym rozpoczęciem nauki angielskiego jest wiek 8 lat, gdy dziecko umie czytać i pisać po polsku!! i umie myśleć abstrakcyjnie.

Moje dzieci uczestniczą w angielskim w przedszkolu, ponieważ zajęcia są w środku dnia, pomiędzy innymi zabawami. I na tym ich "nauka angielskiego" się kończy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale z drugiej strony... Mam w pracy hindusa. W domu rozmawiają jedynie po ichniemu (jakaś ze 100 odmian hinduskiego) a jednak ich syn mówi po angielsku dość płynnie. MA 6 lat. Zaczął uczyć się, jak miał 2 lata, oni od 3rz mają szkołę. Ale to nie była nauka jak u nas w przedszkolach lecz posyłają dzieci do angielskiej szkoły, gdzie się nie mówi inaczej do pani (często angielki) a i między sobą dzieci szybko zaczynają, bo tak muszą. Jest nauka intensywna, a nie to co u nas. I właściwie nie nauka, a życie w zanurzeniu w angielski. U nas nierealne.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To teraz ja się wypowiem. W mojej rodzinie są autorytety w tej dziedzinie, więc to co napiszę to nie moje "widzimisię".

Dla przedszkolaków pioseneczki do sluchania, wierszyki do sluchnia, proszę bardzo, ale tak dla zabawy. Czasem "Jedzie pociąg z daleka" a czasem "1,2,3,4,5 Once I caught a fish alive...". Osluchają się. Będą wiedzialy, że "to po angielsku". Ale posylanie dzieci przedszkolnych na angielski metodą Helen Doron czy innej Maliny Guzikowskiej jest bez sensu. Dziecko w tym wieku nie ma zdolności abstrakcyjnego myślenia. I to co będziemy przedszkolakowi wtykali do glowy przez 4 lata na kursach placąc za to slono, dzieciak w wieku 8 lat nauczy się w przeciągu kwartalu. I to, że zacząl angielski zaraz po zdjęciu pampersa nie oznacza, że w wieku 8 lat będzie go znal lepiej niż jego rówieśnicy nigdy wcześniej nie uczęszczający na angielski. Poza tym dziecko np 5,6 letnie zaczyna czytać i slyszymy któregoś dnia:" H-O-U-S-E". Mamo, co to jest house?

Tak naprawdę sensownym rozpoczęciem nauki angielskiego jest wiek 8 lat, gdy dziecko umie czytać i pisać po polsku!! i umie myśleć abstrakcyjnie.

Moje dzieci uczestniczą w angielskim w przedszkolu, ponieważ zajęcia są w środku dnia, pomiędzy innymi zabawami. I na tym ich "nauka angielskiego" się kończy.

 

ojojoj, nie za bardzo tak jest. Przede wszystkim myślenie abstrakcyjne pojawia sie później. ok. 10 r.ż, czasem później. I absolutnie nie należy go wiązać z momentem rozpoczęcia nauki języka. Po prostu dzieci młodsze uczy się inaczej - tylko trzeba się na tym znać. "Moje autorytety" mówią co innego :wink:

 

Wcześniej pisałam o tym, że (finansowo) nie opłaca się posyłać wcześnie dzieci na angielski, bo tak jak piszesz, później dziecko łapie szybcie (bardziej pojemna i inaczej funkcjonująca pamięć, możliwość logicznego wytłumaczenia itp.). Są jednak rzeczy, których nie uzyska się rozpoczynając naukę później (tak ogólnie, bo przecież sa wyjątki). Ale to jest osobista decyzja rodzica.

 

Co do metody Helen Doron - założenia (sposób nauki przez zabawę) są słuszne. Natomiast nie podoba mi się że zajęcia są raz w tygodniu. Dla mnie to bez sensu, nawet jeśli dziecko słucha tych kaset w domu. Tutaj widzę tylko jeden plus - osłuchanie się (trochę) z językiem. Tak, jak pisze EZS - intensywna nauka (chociaż w tym wieku trudno to nazwać nauką) jest kluczowa. Nawet jeśli potrwa to parę miesięcy, to rezultaty będą o wiele lepsze niż gdyby miało chodzić przez 3 lata raz w tygodniu.

Tej drugiej metody nie znam, więc się nie wypowiadam.

 

Co do czytania - moim zdaniem dzieci 5 - 6 letnie jeszcze nie czytają (zazwyczaj), niektóre znają literki, ale nie potrafią ich jeszcze dobrze złożyć. I gdzie mają niby przeczytać po angielsku? Podręczniki dla dzieci w tym wieku w ogóle nie powinny opierać się na czytaniu/pisaniu, a jeśli coś tam jest napisane, i dziecku uda się coś przeczytać, to przecież jest tam obrazek, a dziecko powinno znać to słowo (zakładając że podręcznik jest realizowany przez nauczyciela, a nie że dzieciak sam ślęczy nad nim). Zresztą to jest takie gdybanie i wyszukiwanie problemów, moim zdaniem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co do czytania - moim zdaniem dzieci 5 - 6 letnie jeszcze nie czytają (zazwyczaj), niektóre znają literki, ale nie potrafią ich jeszcze dobrze złożyć. I gdzie mają niby przeczytać po angielsku? Podręczniki dla dzieci w tym wieku w ogóle nie powinny opierać się na czytaniu/pisaniu, a jeśli coś tam jest napisane, i dziecku uda się coś przeczytać, to przecież jest tam obrazek, a dziecko powinno znać to słowo (zakładając że podręcznik jest realizowany przez nauczyciela, a nie że dzieciak sam ślęczy nad nim). Zresztą to jest takie gdybanie i wyszukiwanie problemów, moim zdaniem.

 

Dzieci 5 i 6 letnie, owszem, czytają. A spowodowane jest to, niestety, czasami w jakich żyjemy i dzieciak idąc od zerówki do niepublicznej szkoly musi zdać egzamin i wykazać się na nim czytaniem NA CZAS. Dla mnie to okropne, ale taka jest rzeczywistość. I osobiście nie znam 6 latka, który nie umie czytać.

Nie twierdzę (gdy dzieciak pyta "Mamo, co to jest house"), że przeczytal to w jakimś podręczniku. Dzieciaki czytają wszystko: bilbordy, reklamy na autobusach, w gazecie czytanej przez panią siedzącą obok, na opakowaniu jakiegoś produktu. Taki odruch. Skoro są literki, to należy je przeczytać - to chyba logiczne.

Dodam, że "moje autorytety" to genialni profesorowie piszący podręczniki dla dzieci do nauki angielskiego polscy i angielscy.

W sumie to decyzja indywidualna. Najważniejsze jest zdroworozsądkowe podejście do sprawy, a tego często, niestety, rodzicom brak.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moja córka (teraz w zerówce) jest jedną z niewielu (jeśli nie jedyną), która czyta. Dzieci znajomych też raczej rozwijają się w normalnym tempie, ale fakt- nikt wśród moich znajomych nie posyła dzieci do niepublicznych podstawówek, i to od pierwszej klasy :roll:

 

Widzisz, ja nastawiam się na nauczanie dzieci właśnie, i moja wiedza (teoretyczna na razie) jest oparta na wielu opracowaniach, które czytałam( i dlatego że musiałam, i dlatego, że mnie to interesuje), i opiniach moich profesorów (profesorek dokładnie). Jak widać i tutaj sa odmienne opinie, więc co my, żuczki, mamy dyskutować :lol: :wink:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zdrowy rozsądek. Tylko tyle.

Bo inaczej, to zaraz z forum będzie się wyrzuconym i słusznie za użycie słów X%$*&%)@(.

I kochani, dajcie swoim dzieciom dzieciństwo. Geniuszy nie sieją.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ale fakt- nikt wśród moich znajomych nie posyła dzieci do niepublicznych podstawówek, i to od pierwszej klasy

 

Moje dzieci też idą do państwowej podstawówki, a znajomi (nie wszyscy oczywiście) patrzą na mnie, jak na kosmitkę. Bo przecież państwowa szkola to samo zlo, a jeśli niepubliczna to tylko z "rankingu". Chyba muszę zmienić znajomych :roll:

A wracając jeszcze do języka angielskiego. Mój mlodszy syn mając 2.8mcy śpiewal kolędy po angielsku (bo to byl grudzień), ze świetnym akcentem. Nauczyl się ich sluchając plyty (skladanka wlasnej produkcji :D ). Teraz kilka innych piosenek też śpiewa. Jest to zabawne, bo jest malym, 3 letnim smarkiem i "zasuwa piosenki", ale nie zamierzam robić nic więcej w tym kierunku. Slucha, zapamiętuje, ma radochę, i niech tak zostanie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zdrowy rozsądek. Tylko tyle.

Bo inaczej, to zaraz z forum będzie się wyrzuconym i słusznie za użycie słów X%$*&%)@(.

I kochani, dajcie swoim dzieciom dzieciństwo. Geniuszy nie sieją.

 

 

Czytasz w moich myślach

Mnie niektórzy znajomi też odsądzają od czci i wiary, bo nie dość, że nie uczę swoich własnych dzieci, to jeszcze nigdzie ich nie posyłam :o

Jestem zdania, ze jeżeli dziecko ma talent językowy to nauczy się i później, a jak go nie ma, choćby nie wiem co, to lipa :roll:

Z własnego doświadczenia wiem (11 lat już uczę), że nie ma większego znaczenia kiedy dziecko zaczęło się uczyć.

O ile widzę jakiś sens "nauki przez zabawę" dzieci w wieku od 6-7 lat( daje im to jakiś ogląd sprawy, osłuchują się z językiem, co i tak nie daje żadnej gwarancji znajomości języka), to w przypadku 3-4-5 latków to dla mnie jedynie widzimisię rodziców i ich ambicje.

Teoria jedno, praktyka drugie. Niestety, często nie idą w parze :roll:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.



×
×
  • Dodaj nową pozycję...