marzycielka74 15.07.2007 07:17 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 15 Lipca 2007 ......tak mi strasznie przykro..... Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
bratki 15.07.2007 07:37 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 15 Lipca 2007 Zielona, dobrze że pojechałaś. Dla wszystkich dobrze, dla Ciebie może najbardziej. Trzymaj się. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
agnieszkakusi 16.07.2007 11:12 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 16 Lipca 2007 http://muzyka.onet.pl/1,202,8,32460390,88156456,3960330,0,forum.htmlech.... Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
zielonooka 16.07.2007 13:34 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 16 Lipca 2007 Hej Tez nie załuje ze pojechałam. Nie wiem jak to opisać bo nie było to "straszne, okropne itp. ". Było raczej "dziwnie". Moze nie do końca do mnie dociera (albo w lekkim szoku jestem albo co - nie wiem) - więc dlatego jakos potwornie traumatycznie tego nie odebrałam. Dziwnie i nierealnie - tak . Ale spokojnie. Potrzymałam za ręke, tak naprawde nie wiedzialam co i czy wogole cos gadac (głupie uczucie gadac do nieprzytomnej osoby - to chyba tylko tak wzruszajaco na filmach wyglada - normalnie to w realnym zyciu czlowiek ma sie ochote puknac w głowe - no przynajmniej ja tak mialam). Po za tym mam wlasnie poczucie ze nie stchórzyłam i przynajmniej moge powiedziec ze sie pozegnałam . Dobrze mi z ta swiadomoscia. Obecnosc przy jej lozku nie byla taka zła . Duzo gorszy byl pozniejszy kontakt z rodzina (glownie rodzicami) . Szaleja potwornie , matka ma atkai histerii - i takie tam. Chyba sie troche nieladnie zachowalam bo dosyc szybko ucielam z nimi rozmowe i wlasciwie "ucieklam" ze szpitala (a wiem ze chcieli pogadac - tzn oni by gadali plakali i rwali wlosy z glowy ) - ale naprawde to bylo ponad moje mozliwosci psychiczne i nie czuje sie na silach potrzymywania ich na duchu. Moze jestem swinia ale powiedzialam sobie ze (pomimo duzej sympatii do nich) nie mam wobec nich zadnych zobowiazan i trudno, ratujac w tym momencie swoja psychike (i tak w nie nalepszej formie) - nie dam im swojego ramienia do wyplakania sie. Troche mi glupio teraz własciwe ale - no nie mogłam. rozgrzeszcie mnie moze , co?.... Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Gość elutek 16.07.2007 15:12 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 16 Lipca 2007 rozgrzeszcie mnie moze , co?.... nie ma z czego Cię rozgrzeszać, naprawdę... wszyscy jesteśmy tylko ludźmi, szczególnie w takich sytuacjach Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
aha26 16.07.2007 16:43 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 16 Lipca 2007 Strasznie Ci wspólczuje, wiem co czujesz i doskonale wiem co czuje rodzina Twojej przyjaciólki. Mój kochany tata zmarł na raka 6 lat temu, zabrałam go ze szpitala do domu bo nie chcialam zeby tam umarł sam w razie gdybym nie zdązyła z mama dojechać. Umarł w domu przy mnie a ja trzymałam go za rekę i jestem wdzięczna Bogu że zdążyłam się z nim pożegnać!!! Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Żelka 16.07.2007 17:27 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 16 Lipca 2007 Zielonooka, a za co tu cie rozgrzeszac? a my co, anioly? A madrzy ludzie mowia tak, ze troche zdrowego egoizmu, nikomu nie zaszkodzi..., albo, kto nie kocha siebie, nie moze kochac innych..., albo inne takie i tym podobne.... Mowie, Ci kobito, jestes jedna z bardzo madrych kobiet a do tego taka mlodziutka..., nie ma za co rozgrzeszac, a raczej uczyc sie od Ciebie trzeba. No czy jest tu ktos kto Cie nie podziwia? nie ma..... i juz..... Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
bratki 16.07.2007 20:25 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 16 Lipca 2007 zielonooka, zelijka ma racje - nie ma z czego rozgrzeszać. Jesteś wielka. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Chef Paul 17.07.2007 02:30 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 17 Lipca 2007 ... nie martw się zielonooczna ... Rodzice i tak przeżywają TO w samotności ... choćby były tłumy dookoła nich ... pozdrawiam Cię serdecznie ps - rozgrzeszać nie ma z czego Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
agnieszkakusi 17.07.2007 05:05 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 17 Lipca 2007 Zielonooka, żeby rozgrzeszyć to trzeba najpierw zgrzeszyć. A Ty tego nie zrobiłaś. Trzymaj się cieplutko. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
niktspecjalny 17.07.2007 07:26 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 17 Lipca 2007 witaj zielonooka. Posłuchaj mojej krótkiej opowieści.Dawno temu stracilem mojego ukochanego brata,ktory był dla mnie wszystkim.Zastepował mi ojca matke,uczył życia był kimś wielkim.Zmarł w wieku 27 lat(student medycyny,przyszły lekarz) a ja nawet nie mialem możliwości zobaczenia go.Widzialem tylko skrzynie i ludzi beczacych na pogrzebie.Nie moglem sie odnaleźć i zadawałem sobie pytanie dlaczego nie moglem go zobaczyć jak umierał....dlaczego?Do dnia dzisiejszego rozmawiam z nim i pytam sie co by zrobił na moim miejscu i jest mi z tym dobrze to pomaga.Ty jesteś w lepszej sytuacji bo możesz z nią być.Daj jej cząstke siebie zanim zamknie oczy na zawsze. serdecznie pozdrawiam Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
zielonooka 17.07.2007 17:05 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 17 Lipca 2007 Dziekuję za wszystkie wpisy.Pomogły. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
MiA Wojtek 18.07.2007 06:30 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 18 Lipca 2007 kilka razy probowalam napisac kilka slow..w listopadzie ubieglego roku pozegnalam Ojca..umarl na raka pluc,ostatnie tygodnie spedzil w hospicjum byl przytomny do konca..kilka tygodni spedzilam w Polsce praktycznie przy lozku Ojca,jakie to trudne - wiesz..w moim przypadku dodatkowa trudnoscia bylo to,ze pojechalam tam z moim synkiem wtedy 15 miesiecznym,musialam organizowac opieke dla niego w czasie moich wizyt w hospicjum..w domu mojego ojca,gdzie mialam sie zatrzymac warunki bytowe nie ciekawe,jednak w pierwszych dniach okazalo sie,ze moja daleka ciotka akurat wyjezdzala za granice i zaoferowala mi nie tylko mieszkanie do dyspozycji ale dodatkowo samochod.Ta oferta jakby z nieba mi spadla,bo maly zaczal wlasnie lapac jakies przeziebienia ale miala tez swoja cene..Moj dzien wygladal nastepujaca,pobudka karmienie malego,przewiezienie go do opiekunki,przygotowanie dla ojca zupy mlecznej (na poczatku tak sobie zyczyl) wizyta w hospicjum potem powrot do "domu" na poludniowa drzemke a potem spowrotem synek opiekunka a ja do hospicjum..wieczorami odbieralam go i wracalismy do "domu"..i wiesz co w tym wszystkim bylo najtrudniejsze? to,ze wieczorem,a z racji wieku dziecka musialam dosyc wczesnie klasc go spac - zostawalam sama z koszmarami kolejnych dni..w mieszkaniu ciotki nie bylo telefonu przez ktory moglabym miec w miare dostepny kontakt ze swiatem..owszem rozmawialam z Wojtkiem przez komorke,ale ja potrzebowalam wygadnia sie,wyrzucenia wszystkich zlych emocji i mysli..a niestety nie moglam..Dosyc szybko zaczelam marzyc o powrocie do domu,z kazdym dniem roslo zmeczenie fizyczne a psychika juz w ogole mnie dobijala..i bylam tak strasznie swiadoma,ze zyczenie powrotu do domu rowna sie zyczeniu,aby moj ojciec umarl...Te klika tygodni wspominam jako najczarniejszy koszmar i czysciec za zycia..Potem wielokrotnie czytalam,slyszalam ze powinnam sie cieszyc,ze moglam towarzyszyc Ojcu w ostatniej drodze,poniewaz nie wszyscy maja taka szanse bla bla bla...Jednak nie jestem pewna,czy osoby wyrazajace taka opinie swiadomi sa tego,jak trudne sa pozegnania?Ja wiem..dlatego sciskam Ciebie mocno i zycze duzo sil!Pozdrawiam Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Xena z Xsary 18.07.2007 07:26 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 18 Lipca 2007 odpowiadam tylko za siebiewiem jak trudne sa takie pożegnania i to nie jednokrotnie. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
MiA Wojtek 18.07.2007 08:19 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 18 Lipca 2007 Jednak nie jestem pewna,czy osoby wyrazajace taka opinie swiadomi sa tego,jak trudne sa pozegnania? Xena, przepraszam po drugim przeczytaniu tego co napisalam widze,ze swoja mysl zle ujelam.. powinnam raczej napisac - Jednak nie jestem pewna,czy wszystkie osoby wyrazajace taka opinie swiadome sa tego,jak trudne sa pozegnania? Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
aha26 18.07.2007 09:34 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 18 Lipca 2007 Jednak nie jestem pewna,czy osoby wyrazajace taka opinie swiadomi sa tego,jak trudne sa pozegnania? Ja jestem bardzo świadoma i pewna tego co mówię, są rózne charaktery, ja wiem ,że o wiele gorzej bym sie czuła mając świadomośc , że nie pożegnałam sie z tatą zanim odszedł i jestem szczęśliwa ,ze byłam z nim do samego końca. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
niktspecjalny 18.07.2007 09:48 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 18 Lipca 2007 Jednak nie jestem pewna,czy osoby wyrazajace taka opinie swiadomi sa tego,jak trudne sa pozegnania? Xena, przepraszam po drugim przeczytaniu tego co napisalam widze,ze swoja mysl zle ujelam.. powinnam raczej napisac - Jednak nie jestem pewna,czy wszystkie osoby wyrazajace taka opinie swiadome sa tego,jak trudne sa pozegnania? Bardzo trafne sprostowanie.Nie jedna osobę juz żegnałem i wiem jaki do ból.Wiem jednak ,że nie pożegnanie jest wiekszym i boli inaczej. serde.pozdr.NS. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Gość elutek 18.07.2007 10:34 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 18 Lipca 2007 Nie jedna osobę juz żegnałem i wiem jaki do ból.Wiem jednak ,że nie pożegnanie jest wiekszym i boli inaczej. zgadzam się z tym, podobnie odczuwam często śni mi się bardzo droga mi osoba, która odeszła nagle i, o ironio, nigdy jej nie powiedziałam, jak bardzo ją kocham a w tych snach mówię, że bardzo ją kocham, a ona kiwa głową - ze zrozumieniem, czasem mówi, że wie i że też kocha... i wtedy trochę mi lepiej wierzę, że kiedyś się spotkamy Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
zielonooka 18.07.2007 10:41 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 18 Lipca 2007 Watek na moja prosbe bedzie zamkniety. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Redakcja 18.07.2007 10:43 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 18 Lipca 2007 Zamykamy temat na prośbę autorki. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts