Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Nie tylko dla kobiet-największe twoje szalenstwo


d5620s

Recommended Posts

Każdy z nas miał w zyciu chwile słabości , która poskutkowała bardziej lub mniej rozsadnym działaniem... Chdzi mi zwłaszcza o zakupowe szaleństwo. Ja jestem sość odporna ale...Ale zdaża mi się wyjśc do miasta po ciepłe cichobiegi a przywlec do domu dwie pary luksusowych kozaczków na mega obcasie...które ubiore ze trzy razy bo niewygodne jak diabli! A potem pluje sobie w brodę...... Albo kupic wypasione dzinsy dwa nr za małe ("bo wkrótce schudnę do rozmiaru "27"(:):) SIC!)

Tez tak macie?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 71
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Pewnego razu, w Moskwie, na 24 pietrze w nocnym barze hotelu "Salut" wkurzony tym, że brakło mojej ulubionej gorzałki, wykupiłem wszystko co było, aby inni też nie pili, ani nie jedli, ani nawet nie mieli rozrywki. Czyli kupiłem cał alkohol, wszystkie ciastka, napoje a nawet sztuczne kwiaty stanowiące wyposażenie baru. Zostawiłem tylko papierosy i lód do drinków

To były czasy ...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja moze napisze o szalenstwie mojej zony.

Bylo to pod koniec lat '90.Siedziala w biurze ,pracowala az tu nagle wylaczyli swiatlo.Trudno bylo dalej pracowac bez pradu,wiec zamknela biuro i poszla z jedna ze swoich pracownic pokazac jej w salonie samochod,ktory jej sie podoba.I teraz nie wiem,czy na szczescie,czy moze na nieszczescie :roll: podszedl do nich sprzedawca,zaczeli rozmawiac i w efekcie tego dnia kupila samochod.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

.Ale zdaża mi się wyjśc do miasta po ciepłe cichobiegi a przywlec do domu dwie pary luksusowych kozaczków na mega obcasie...które ubiore ze trzy razy bo niewygodne jak diabli! A potem pluje sobie w brodę...... Albo kupic wypasione dzinsy dwa nr za małe ("bo wkrótce schudnę do rozmiaru "27"(:):) SIC!)

Tez tak macie?

 

Mamy... ale absolutnie nie nazwalabym tego swoim "najwiekszym szalenstwem" :o ot, czeste glupstwo popelniane juz tyle razy ze nawet nie zwracam na to uwagi :)

 

wychodzi na to ze o swoich duzych szalenstwach nie powinam pisac bo beda bardzo "hardcorowe" :lol: :lol: :lol: :lol:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

:) domyslam sie Zielonooka.... Ale miałam na myśli własnie hardcorowe szaleństwa oraz te drobniejsze. Ja akurat grzeszyłam butami, które kosztowały wtedy gdy je kupowałam tyle co moje miesieczne dochody...Na druga parę pozyczyłam w dodatku...To było szaleństwo-dla mnie.A chetnie poczytam o wiekszych:0 może wtedy własne uznam za normę:)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moje największe szaleństwo to trzepanie plecaka po wakacjach przez okno mieszkania na 7 piętrze przy Marszałkowskiej. Z bocznej kieszeni wypadła latarka ...

Nikomu nic się nie stało, ale do dziś robi mi się zimno, kiedy sobie o tym przypominam. To było najdłuższe 5 sekund w moim życiu. Boszsz, jaki człowiek jest głupi za młodu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moje największe szaleństwo to trzepanie plecaka po wakacjach przez okno mieszkania na 7 piętrze przy Marszałkowskiej.

 

Do dziś pamiętam, jak znajoma w sąsiednim akademiku trzepała z jakichś okruchów dywanik - przez okno pokoju na 4 piętrze. Tylko zapomniała, że szlafroczek ma niezapięty i bez paska. :oops: Długo nie mogła zrozumieć, dlaczego wszyscy się na nią patrzą i zewsząd rozlegają się okrzyki uznania. :lol:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W studenckich latach jechałam pociągiem z domu na uczelnię. Na jednej ze stacji po drodze konduktor powiedział mi (na moje zapytanie), że spokojnie zdążę kupić na dworcu coś do picia w czasie postoju w tej miejscowości. Byłam przy schodach na peronie, gdy pociąg ruszył - razem z moim całym skromnym dobytkiem. :o Kilkanaście kilometrów przejechałam na zewnątrz, stojąc na schodkach do wagonu, trzymając się kurczowo poręczy, aż ktoś to zobaczył i sprowadzono konduktora. Boszszszsz, jak on krzyczał po wciągnięciu mnie do środka... :oops: :D
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W studenckich latach jechałam pociągiem z domu na uczelnię. Na jednej ze stacji po drodze konduktor powiedział mi (na moje zapytanie), że spokojnie zdążę kupić na dworcu coś do picia w czasie postoju w tej miejscowości. Byłam przy schodach na peronie, gdy pociąg ruszył - razem z moim całym skromnym dobytkiem. :o Kilkanaście kilometrów przejechałam na zewnątrz, stojąc na schodkach do wagonu, trzymając się kurczowo poręczy, aż ktoś to zobaczył i sprowadzono konduktora. Boszszszsz, jak on krzyczał po wciągnięciu mnie do środka... :oops: :D

 

Ostro

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W 1982 r. wracałyśmy z koleżanką z wczasów w Bułgarii. Końcówka stanu wojennego, ostatni dzień ważności wiz pobytowych (turystycznych), a my ... nie dostajemy się do polskiego pociągu!!! Był środek nocy!! Kuszetkowy zaspał i nie otworzył wagonu! Co robić???

W 20 min. później podjeżdża pociąg do Budapesztu - błyskawiczna decyzja - w Budzie pracuje nasz kolega, coś poradzi! Wskoczyłyśmy do wagonu - sypialnia I klasa :D - i w tym samym momencie pociąg ruszył. Musiałyśmy się nieźle natłumaczyć konduktorowi co my tu robimy, ale dobry człowiek się okazał i pozwolił nam do tego Budapesztu jechać. Na granicy okazuje się, że nasz pociąg .... stoi przy peronie!!!! Jakaś siła przecudowna czuwałą na nami i spowodowała niegroźną awarię, która jednak zatrzymała nasz pociąg na granicy dłużej, niż powinien :D Kiedy w dzikim pędzie przesiadłyśmy się do niego miałam ochotę całować podłogę pciągu i wszystkichnim jadących :D Okazało się, że jest już po kontroli granicznej, a my nie miałyśmy w paszportach stempli wyjazdowych. Rumuński celnik próbował z nami dyskutować (czyt.: coś w łapę mu dać) ale byłam w takiej euforii, że wyrwałam mu pieczątkę z ręki i sama osobiście te cholerne stemple przybiłam, każąc mu się jednocześnie wynosić i więcej mnie nie wnerwiać. Poszedł jak trusia :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lata temu. Sam na stopie. Dlaczego - długo by opowiadać - w każdym razie wyprawa zaczęła się jako grupowy wyjazd stopem do Egiptu ;-) ;-). Ale jest Francja. Południe Francji. Wychodzę na wjazd na autostradę. Rzucam monetą - orzeł - powrót do kraju (za kilka dni zaczynam pierwszą pracę po studiach). Reszka - Maroko. Wypada reszka. No to jedziemy do Hiszpanii i Maroka. 15 minut później jadę w kabriolecie z dziewczyną w stroju tenisistki ;-)

 

Dwa dni później - stoję na moście na granicy Hiszpania - Maroko (pisałem już o tym kiedyś - dla niedowiarków - można sprawdzić na mapie że jest taka granica). Nie mam wizy Hiszpańskiej ani Marokańskiej. Do żadnego z tych krajów bez wizy nie mogę wjechać. Było zabawnie ;-) :-):-)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak o granicach, to proszę.

Wracamy (lata dziewięćdziesiąte) z delegacji z Republiki Naddniestrzańskiej (samozwańczej, to tam przy Mołdawii) przez Ukrainę do Polski. Przejście graniczne II kategorii, tylko dla miejscowych. Wjechaliśmy przez to przejście, bo mieliśmy zaproszenie z jednego Kombinatu, ale wyjechać przez nie nie mogliśmy. Ale postanowiliśmy spróbować, bo był piątek po południu, no i się nam spieszyło. "Nasze" normalne najbliższe przejście graniczne - ponad 160 km dalej.

Byliśmy we czterech: młody kierowca, młody inżynier i nas dwóch starszych: ja i właściciel firmy produkcyjnej. Tylko my dwaj znaliśmy rosyjski, bo młodzież się nie uczyła, więc nie umie.

Pogranicznik zabrał nam paszporty i zaniósł szefowi posterunku. poszedłem się targować. Odpowiedział, że na przekroczenie granicy potrzeba zgody ministerstwa spraw wewnętrznych, którą możemy uzyskać w poniedzialek. Oczywiście, jak kogoś wydelegujemy i upowaznimy, bo on nas stąd nie wypuści, bo naruszyliśmy prawo.

Po godzinie dyskusji, kiedy zapłaciliśmy co trzeba, oddał paszporty i kazał jechać w cholerę.

Ruszamy, ale po paru metrach zatrzymuje nas ... celnik. pyta, czy jesteśmy po odprawie. Oczywiście. No to on zaprasza do kontroli celnej. Nie było wyjścia. Dwóch młodych zostaje w samochodzie, a my z tym starszym idziemy za nim do baraku. Młodych nie wołał, bo go nie rozumieli i machnął ręką. Oczywiście paszporty nam wszystkim zabrał. Wchodzimy do pomieszczenia. Celnik otwiera szafę pancerną, wrzuca do środka nasze paszporty i ... zamyka szafę na klucz. Klucz wkłada do kieszeni.

Następnie otwiera inną szafę, wyjmuje jakąś butelkę 0,33 l i blaszny kubek. otwiera butelkę, nalewa trochę do kubka i ... każe mi to wypić. Pytam. co to jest. Sirytus - odpowiada. Tlumaczę się, że nie umiem pić spirytusu (klamałem). No to on mówi, że mi pokaże jak to się robi i ... wypija zawartość. Nalewa jeszcze raz i ponawia polecenie. Ja nie mogę. Mój znajomy mówi, że on wypije i rzeczywiście wypija. Ale to nie pomaga. Muszę wypić. w drodze wyjątku pozwala mi dolać trochę wody. Wypijam. Ale na tym się nie kończy. Musimy wypić na drugą nogę, potem na trzecią. Potem wyjął drugą butelkę. nie chcieliśmy. on na to, że paszportów i tak nie odda, więc żebyśmy nie byli głupi.

 

Potem nasz kierowca nam opowiadał, że siedzieli w samochodzie i zaczęli się o nas bać. Bo minęła godzina, półtorej, dwie, trzy - a my z baraku nie wychodzimy!!! Wchodzili inni kierowcy ciężarówek, ale mało kto wychodził!!! Wreszcie gdzieś po trzech godzinach z baraku gruchnęła pieśń "góralu, czy ci nie żal ...", więc przestali się o nas martwić.

Mnie film się urwał jeszcze wieczorem, Spałem na górze łóżka piętrowego ktore stało w tym baraku, gdy po paru godzinach obudził mnie ten celnik. Skończyła się gorzała, a mój towarzysz też właśnie stracił przytomność. Więc mówi, że na mnie kolej zadbać o zaopatrzenie.

W baraku było już około 10 osób, w tym ten szef posteunku, ktory nas skasował, jeszcze paru celników i reszta to kierowcy ciężarówek. Nikt tego wieczoru granicy nie przekroczył.

Poszedlem do naszego samochodu. Chłopaki się ucieszyli, że żyję, ale zmartwili, bo im było zimno, a ich nikt nie zapraszał.

Gorzałki mieliśmy sporo, bo tam 5-cio letni koniak kosztował poniżej dolara, więc zapsy zrobiliśmy solidne. przynioslem do barakuparę flaszek i impreza potoczyła się dalej.

około drugiej w nocy groziła mi ponowna utrata świadomości (a temu celnikowi - nic!!!!), więc dobudziłem kolegę, aby on z kolei czuwał. Kumpel poprosił o zezwolenie na wyjazd. Wtedy celnik, widząc, że niewiele już ma z naszego towarzystwa, wyjaśnił nam, że nawet gdyby oni nas puścili, to ukraińcy na pewno nas zawrócą, bo taki jest status tego przejścia granicznego. Ale jednak postanowiliśmy spróbować. Puścili nas.

Było tak jak mówili. Ukraińcy bez wdawania się w dyskusję zawrocili nas spowrotem. o żadnych łapowkach mowy nie było.

musieliśmy wracać.

Po przejechaniu z powrotem zatrzymał nas ... kierownik pograniczników. zapytał o wizę. Czkając, pytam go czy nas nie poznaje?. On na to, że poznaje, ale myśmy już opuścili terytorium jego kraju, a na ponowny wjazd potrzeba nowej wizy.

Nie mieliśmy.

On na to, że w takim razie ... do baraku. I abyśmy nie ważyli się z pustymi rękami. Nie było wyjścia.

Po paru godzinach chyba szkoda im się nas zrobiło, bo celnik zaproponował ... ominięcie ukraińskich posterunków przez zieloną granicę. obiecał pokazać drogę i poszedł sprawdzić, czy jest czysta. Gdzieś po kwadransie wrócil. Droga była obsadzona. Mówil, ze to przez nas, bo gdybyśmy się wcześniej ukraińcom nie pokazywali, to oni by tam nie pilnowali.

Zrezygnowani, dotrzymywaliśmy im towarzystwa, ale niestety szybko film mi się urwał znowu.

Posterunek opuściliśmy po prawie dobie na nim spędzonej.

oczywiście musielismy jechać te 160 km na następne przejście graniczne.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...