Wciąż obecny stan to surowy-otwarty D23.
Aby nadgonić to co w tym roku juz się obyło:
GRUDZIEŃ'01: Musi zapaść szybka decyzja dotycząca okien. Chcemy odliczyć sobie okna, czyli potrzebny nam rachunek jeszcze w 2001 roku. Zbieram oferty, jeżdżę autobusami po wystawkach. Bardzo podoba mi się Gebauer (meranti w lazurze), ale od jednego z byłych współpracowników z Bartyckiej słyszę same negatywy:
- owszem okna bardzo ładne ale tylko na wystawce. na budowę przyjeżdżają nieporównywalnie gorsze.
- bardzo trudno załatwić reklamację, kłopoty ciągną się miesiącami, dlatego też nikt nie chce z Gebauerem współpracować.
Znajduję przedstawiciela w Komorowie. Współprcuje z firmą od roku i nie miał żadnych kłopotów.
Jestem skłonna zaryzykować, ale muszę mieć zabezpieczenie. Negocjujemy, że zapłacimy 85% ceny i dostaniemy rachunek na całość kwoty. Pozostałe 15% dopłacimy gdy okna przyjadą i je sprawdzimy (czyli w Marcu). Dodatkowo jeśli kupimy w tej samej firmie drzwi wejściowe dostaniemy na nie dodatkowy upust
500zł. Dla mnie super, bo wykonanie drzwi Gebauera które czekają na jakiegoś klienta są bez zarzutu a cena umiarkowana.
Razem okna 22000zł. Drzwi wejściowe około 3000zł. Do tego dojdzie robocizna.
STYCZEŃ: zastanawiamy się jak rozłożyć prace w tym roku, aby wprowadzić się w Sierpniu. To jest mój twardy warunek, bo starsze dziecko od września idzie do szkoły, więc trzeba się zmobilizować, aby szkoły zmieniać nie musiało. Mój mąż twardo obstawia że jest fizyczną niemożliwością wykończyć dom w siedem miesięcy. Trudno przekonywac "laika". Jak dojrzeje i skruszeje to przyzna mi rację. Na mój rozum w marcu robimy instalacje wodne i ogrzewania ( w części podłogowego, w częsci grzejniki)i wylewki tak żeby nie było już mrozów, kwiecień na elektrykę, maj na tynki wewnętrzne (płyta GK) i sufit z ociepleniem stropu drewnianego. Lipiec to podłogi, kafelki, łazienki itp, a sierpień tynki zew., podbitki i cokolwiek jeszcze zostanie. Na pewno coś mi się omskło, z tego co ma być wykonane, ale wciąż mi się wydaje, że jakby jest luźno z tym czasem.
LUTY część optymistyczna:
Trzeba zabrać się za załatwianie formalności i obliczyć kosztorys. Zasiadam do rozmów z fachowcami, bo nie wiem ile mam liczyć na tynki czy sufit np. Ze zgrubsza obliczonego kosztorysu wynika mi, że potrzebujemy jeszcze 180 000zł, nie uwzględniając dużej łazienki i robót ziemnych dookoła domu. Coś dużo, cholera, a trzeba uwzględnić rezerwę! Szacuję że będziemy musieli wziąć 200000zł kredytu zanim nie sprzedamy mieszkania (a z tym może być krucho). Po sprzedaży mieszkania zostałoby nam jakieś 120 000zł kredytu, to jest miesięczna rata 1200zł (biorąc kredyt w Euro). Wszystko wydaje się relane, nawet moje wymarzone deski afrykańskie do sypialni wydają się zmieścić w planach. Świat jest piękny, a życie jest cudowne!
LUTY część pesymistyczna:
Marek ma ataki bólu. Drugi raz w życiu widzę go płaczącego. Pierwsza diagnoza kamienie nerkowe. OK od kamieni się nie umiera, "zdaje się że teraz na ciebie przyszła pora rodzić" - żartuję. Jakoś żaden kamień się nie urodził, a bóle stają się coraz silniejsze. Druga diagnoza: wyrostek przewlekły. Badania krwi nie potwierdzają, garstrolog też nie. Podejrzenia padają na kręgosłup. Trzeba coś zrobić. Zapisuję go na rezonans magnetyczny. Wynik: ucisk dysku miękkiego na rdzeń kręgowy, potrzebna operacja. Co za tym idzie - rehabilitacja - to leżenie przez dwa miesiące i oszczędzanie się przez resztę życia. Wynik bardziej bezpośredni dla tego dziennika, to strata Marka pracy. Pracodawcy w zeszłym roku zastanawiali się nad zamknięciem Marka działu, ale wybronił się dobrą sprzedażą. W tym roku też by się wybronił... gdyby sprzedawał. Ale będzie leżał, więc trzeba się liczyć z najbardziej prawdopodobnym wynikiem tych okoliczności. Cóż zdrowie najważniejsze. Zatem najpierw decyzja czy budujemy dalej czy się zatrzymujemy. Ja jako entuzjastka wolę mieszkać na betonie w swoim domu niż na parkiecie w bloku. Poza tym odkładając budowę tracimy zainwestowane w nią pieniądze. W przyszłości na ewentualnej jednej pensji nigdy nie dokończymy budowy. A pracy szuka się długo. Nasz znajomy, profesjonalista, w Warszawie szukał osiem miesięcy.
Decyzja zapada na tak: w tym roku jeszcze są dwie pensje. Trzeba ograniczyć wydatki, zrezygnować z wykańczania jednej z łazienek (10m2!), deski afrykańskie idą w odstawkę. Meble kuchenne wezmę te co mam. Szukam tanich parkietów. Zrezygnujemy z terakoty za 70zł, na rzecz tej za 36zł/m2 i jakoś skończymy. Przeliczam ponownie kosztorys. Odejmuję powyższe pozycje, odejmuję studnię za 10 tys, w zamian za którą doprowadzimy wodociąg za ok. 3tys. Wychodzi mi 150 tys. zł. Jaki kredyt mogę unieść sama? Maksymalnie 100 tys.zł wg, mnie (optymistka), maksymalnie 80tys wg. Marka (realista). Powinniśmy już zacząć ogłaszać mieszkanie. O okresie rekonwalescencji na razie nie myślę. Termin operacji ustalony na 16 kwietnia. Do tego czasu trzeba załatwić jak najwięcej formalności (gaz z butli, wodociąg, wyciąg z księgi wieczystej do kredytu, zaświadczenia z ZUSu, urz. skarbowego, doprowadzenienie prądu, umówić fachowców, którzy jeśli dobrzy, to mają długie terminy itp.)i zrobić to co jest już umówione czyli instalacje.
MARZEC: Wchodzi hydraulik. Coś się ruszyło!
cdn
[ Ta Wiadomość była edytowana przez: alicjanka dnia 2002-07-22 09:50 ]