Nie wiem czy to już czas na dziennik ale zaczynam.
Postanowiłam, że będę pisać dziennik budowy domu w jakimś zeszycie ale kilka zdań napisałam i koniec. Jak na razie.
Więc będę tutaj się rozwodzić.
Opuszczę plany kupienia działki,jej poszukiwania i zastanawiania się czy to jest to o co nam chodzi bo to już zamknięty rozdział
a mianowicie......
30 grudnia 2004 roku odbył sie przetarg na wypatrzone przez nas dwie działeczki no i teraz za kilka dni mamy mieć akt własności i po wszystkim.
Działki mają razem troszkę ponad 1100 m2, położone są na lekkiej górce na na koncu mego miasteczka i będzie piękny widok.
Ale są i wady - w pobliżu mam rozdzielnię prądu.
Żyto rosło w tym roku pomiędzy moją działką i rodzielnią- więc może tak będzie co roku sobie rosło.
A w życie wiadomo chabry, maki......
Teraz jestem na etapie wyboru projektu no i tu się zaczyna....
Już wybrałam jak mi się wydawało coś odpowiedniego dla nas, mąż zaakceptował i tu nagle dziś oceniła to moja cioteczna siostra która ma te rozmaite uprawnienienia budowlane i wmówiła mi skutecznie , że to jest o wiele za mały domek, żeby swobodnie w nim mieszkać.
Może i ma trochę racji ale za większy domek trzeba więcej zapłacić...
Nie wiem czy powinnam tu się przyznawać- bo pewnie będziecie się pukać w czoło- ale oszczędności przeznaczone na budowę domu kończa się na
etapie kupna działki.
No cóż optymizm do potęgi czy może raczej ....... głupota.
Ale narazie jest ok i jestem pełna zapału do budowy mego domku
a "pieniądz rzecz nabyta" choć czasami z wielkim trudem.