Najpierw podłączyć miano rurę do sasiada. To znaczy do jego domu,ale to też nieprecyzyjnie, bo sąsiad chałupę wraz z polem sprzedał... warszawiakowi. Nowy sąsiad był bardzo sympatyczny, zaprzyjaźniliśmy się szybko. Poprosił mnie bym ewentualnie dopilnował ekipy gdyby go nie było w tym czasie. Był to okres urlopowy. Pokazałem ekipie ciągnącej rurę do wody gdzie mają ją sąsiadowi podłączyć i problem. Koparka nie zmieści się pomiędzy domem a chlewikiem. Plan planem, a życie życiem. Ciekaw jestem, czy tę i pare innych zmian naniesiono na mapy. Pan koparkowy wykopał rów z drugiej strony, rure włożono, zasypano ziemią i już.
Przy każdej zagrodzie montowano też hydrant p.poż. Strzeżonego...
Jeszcze kilka dni i będę miał rurę w domu. A za kilka tygodni wodę. Musiałem jednak wrócić do pracy i dojeżdżałem tylko na weekendy.
jechałem zaraz po pracy. Najpierw przez całą Warszawę, później przeciskanie się do obwodnicy Radzymina, upiorny korek już parę km przed Lucynowem z powodu rondka w Wyszkowie, jakiś posiłek w przydrożnej restauracji i zamiast góra 4 godzin jazdy robiło się 6. Ciemno już było gdy dojechałem do chałupy. Wjeżdżam na działkę i STOP. W poprzek podjazdu stła koparka. I dobrze że stała bo władowałbym pewnie samochód w rów 2 m głęboki. Na podwórku stał jeszcze spychacz. Jak to ładnie wyglądało. Bogate obejście. Koparka, traktor. Tylko obora pusta.
W sobotę ekipa ułożyła rurę, przepuściła ją pod fundamentem, umocowała do ściany i zakończyła najlepszym kranem jaki mieli. Chromowanym!
Pod kranem ustawiliśmy wiaderko. To tak na wszelki wypadek bo prace miały być zakończone za tydzień. Zostało jeszcze 3,5 km wykopu do zrobienia i 3 gospodarstwa.