Osówkowy dziennik budowy
1 grudnia 2003
No straszna dziura w tym naszym dzienniku. Ale poniekąd czuję się usprawiedliwiona. Do wykańczania budowy, pracy, wożenia dziecka do szkoły codziennie 54 km i szczeniaka na wychowaniu dołożyłam sobie jeszcze studia podyplomowe...oczywiście płatne...No jakaś chora chyba jestem... Przyznaję, że mój mąż już chodzi z aureolą nad głową, bo wyobraźcie sobie - w tygodniu orze w pracy, wieczorami kontroluje budowę, dostarcza materiały, a w "Łikędy" obarczony córką 7 latką i szczeniakiem próbuje jeszcze coś zrobić sam w tym naszym domku. Ja wszystkie soboty i niedziele miałam w listopadzie zajęte przez naukę
Wszystkim znajomym na pytanie: Kiedy przeprowadzka ? od trzech miesięcy odpowiadamy tak samo: za dwa tygodnie. I te dwa tygodnie tak się ciągną... Ale Święta w domu, choćby na betonie!!!
A co na froncie? Ano mamy już tynki zewnętrzne (tradycyjne), chociaż przyznam szczerze, że miałam obawy. Kiedy przybyli tynkarze i rozpoczeli prace - natychmiast przyszła zima. Mróz i szron, woda w rurach zamarzła. Już druga zima w przeciągu tego półrocza (pierwszy atak zimy w kwietniu, drugi w październiku - co za fatum!). Ale na szczęście odeszła, i tynki są. Dom od razu wygląda lepiej, bo te nasze pustaki to można powiedzieć, że były "piękne inaczej". Ciekawe, czy na wiosnę tynk odpadnie?
Przybita jest podbitka - drewniana. Kiedyś wieczorem żartowaliśmy, że zanim przybiją ostatnie deski trzeba będzie policzyć koty - czy są wszystkie. Bo one lubiły kotłować się na stychu i demolować położoną tam wełnę mineralną. No i co? Nazajutrz w sobotę jeden z panów mówi, że rano na karmienie stawił się tylko jeden kocur, a w nocy coś miauczało...Dzięki Bogu szybko zlokalizowano "zapodbitkowanego" nad wykuszem Filemonka i zwrócono mu wolność. Parapety zewnętrzne są z blachy tej samej co obróbki blacharskie dachu, więc udało się wykorzystać pozostałą po kryciu blachę i jednocześnie nie wprowadzać na elewację niepotrzebnie kolejnego obcego kolorystycznie i ideowo elementu. Blachę przyciął nam i pozaginał "Pruszyński" za całe ...82 zł. To chyba najtańiej zrobione parapety w całym układzie warszawskim.
Tymczasem we wnętrzu grasowała ekipa młodych "Wykończeniowców", układając hektary płytek. Dokładnie ile to napiszę może później, ale ze 150 m2 to pewnie będzie. Płytki Alcorense: Nebrasca szara w kuchni, Nebrasca almond w salonie i jadalni, w holu Cordiliera grafitowo - kremowa w karo (ten kremowy to właściwie ten sam kolor co w jadalni). Ubikacja to Acer: Jeantonic - takie płytki o fakturze dżinsu (indygo na podłodze i kawałek na ścianie, reszta jasnoszare, w łazience zaś Linaza Moca i Crema - jasnokremowe i jasnokawowe na podłodze. No i zamiast kabiny prysznic z luksferów - w kolorach adekwatnych do płytek. Ładniejsze byłyby matowe, ale cena zdecydowała, że są przezroczyste i też ładnie. A w pomieszczeniu techniczno - pralniczym zastosowanie znalazły archaiczne płytki ( jasnoszmaragdowe, taki wodny, czysty kolorek) kupione przed wielu laty do łazienki w mieszkaniu. Wówczas nie zostały wykorzystane, a teraz po 6 latach dokupiliśmy kilka sztuk i terakotę z tej serii (Tubądzin) i leżą. Właściwie to wszystkie płytki mają podobną spokojną kolorystykę, tylko te turkusowe się mocno wbijają w oko. Jeśli chodzi o fugi (Mapei), to "koń by się uśmiał". Wybrałam takie kolory fug, żeby były właściwie niewidoczne, mają po 2 mm szerokości. W kuchni i salonie poszło nieźle, w hollu też, ale już w ubikacji nastąpił pierwszy syndrom "Innego spostrzegania kolorów" przeze mnie i wykonawców. Mąż pozostawił mi wolną rękę, kupiłam srebrnoszarą i grafitową do WC, w łazience miała być kremowa (ta sama co w salonie) i jasnobrązowa na podłodze, tam gdzie kawowe płytki. Generalnie tłumaczyłam, że fugi mają być niewidoczne, tam gdzie jasno jasne, tam gdzie ciemno - ciemne. Jasne? No i niestety ...Pierwszy zgrzyt - położyli srebrną fugę między ciemnymi płytkami na ścianie wc. Poprosiłam o zmianę na ciemną, że ta srebrna nie tu, tylko między jasnymi. Wydrapali, powtórzyliśmy co i jak...Nazajutrz przyjeżdżam, chłopak smaruje ciemną w ciemne - myślę - dobrze. Uśmiechnięty szef prowadzi mnie także do łazienki i prezentuje zafugowaną całą kremową łazienkę...na srebrno . Myślę, że to żart, ale niestety prawda. Pytam - czy nie zauważył, że nie pasuje... On na to, że między te kawowe to rzeczywiście nie bardzo, ale między jasne to nawet ładnie, bo na dekorach jest trochę srebrnego. A przecież ta z salonu miała iść do wc... Nie?!?
I w miarę jak moje oczy powiększały się jego uśmiech tężał na twarzy... W efekcie ja kupiłam kolejne wiaderko fugi za 18 zł, a oni stracili dwa dni - jeden na skrobanie, a drugi na powtórne układanie właściwej fugi. Jest tak jak chciałam, ale im współczułam. No i w salonie podłoga nieskończona, czekamy na kominek. Tarnawa tak się rozpowszechniła, że oczekiwanie ma potrwać jeszcze trochę. Potem dokończymy podłogę, na razie jest wyrwa przed kominkowym miejscem.
Wnętrze domu także wyposażamy zgodnie z ideą "teraz Polska", tacy jesteśmy patriotyczni. Ceramika łazienkowa - Koło. Wstawione są ościeżnice do niektórych pomieszczeń, bo jak ostatnio wspominałam drzwi na razie tylko niezbędne, w tym tygodniu pewnie przyjadą skrzydła. Myślałam najpierw o Polskone ( chyba na forum oceniano je lepiej), ale będę Porta Wiedeń, białe, najprostsze. Na montaż po pomalowaniu kuchni czekają już meble kuchenne - zestaw BRW, z płyty oczywiście, za 5400zł. Co prawda mocno zostały skrytykowane za jakość w wątku wnętrzarskim, ale ja zamierzam je użytkować bardzo długo i tak mi dopomóż Pan Bóg i wszyscy Święci. Mam też już lodówkę, pralkę i płytę z piekarnikiem i okapem, większość sprzętu to Amica. Zmywarka na razie ...ręczna.
Niestety wskutek znacznego niedoboru gotówki nie kupujemy na razie rekuperatora. I tak oprócz kredytu zaciągnęliśmy pożyczkę - na najbardziej niezbędne rzeczy np. parapety, panele na podłogę.
Zmieniło się też trochę otoczenie - pan koparkowy obłożył nasz domek ze wszystkich stron humusem, który cierpliwie czekał od wiosny. Strasznie wielka zrobiła się ta nasza działka bez tych dwu wielkich gór ziemi. Została tylko mała górka - przyda się Magdzie na sanki w zimie, a na wiosnę usypiemy z niej taki płaski wał od strony zachodniej. Tam posadzę sosny, kosodrzewinki i będzie osłona przeciwwiatrowa.
Bałagan i śmietnik okrutnie się rozrósł, ponieważ nie mamy stałego kontenera na odpady tylko zamawiamy, wrzucamy śmieci i nazajutrz wywożą. A ostatni raz wywozili ze dwa miesiące temu. Więc najbliższy weekend zapowiada się pracowicie. Mogłyby jakieś krasnoludki czy Mikołajki pomóc.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia