Dziennik Ewy i Sebastiana
Ach jaki ten świat piękny - nawet jeśli zbliża się zima. A może zwłaszcza bo chyba pierwszy raz nie mogę się jej doczekać ze względu na mój rosnący w zastraszającym tempie brzucho :)
Gościu od cekolowania przepadł jak kamień w wodę. No i dobrze. Jak tylko się zjawi to mu powiemy co trzeba i bye bye baby. Na budowie jest już mój wujek i od razu robota ruszyła.
Sebastian ze swoim wujkiem dzielnie oklejają styropian siatką - do końca tygodnia dom powinien być już zabezpieczony na zimę.
Mamy zamontowane drzwi zewnętrzne. Są śliczne. Bardzo cieszę się, że zdecydowaliśmy się na szybę z boku - dodaje im bardzo wiele uroku (nawet się rymuje :) ). Przyjechał już piec nadmuchowy - jeśli tą landarę można nazwać piecem. Tylko jeszcze kotłowni nie ma - to główne zadanie dla Sebastiana na weekend bo robi się zimno i trzeba się podgrzewać farelką.
Nie trzeba już wychodzić do wychodka (czego zawsze starałam się unikać) bo kibelek w środku zainstalowany :)
Kafle w kabinie położone. Teraz tylko trzeba je wyfugować, zainstalować brodzik i baterie i można się kąpać - tylko na razie w zimnej wodzie bo podgrzewacz jeszcze nie zamontowany.
No i okazało się, że wybór kafli nie był taki zły. Mają kolor ciemno-różany co pozwoli mi uzyskać zamierzony efekt. także nie jest źle :)
Dzisiaj przyjeżdzają parapety wewnętrzne, jutro zamawiam drzwi. Także prace znowu nabrały tempa. Może powinnam zacząć się pakować? :)
Zupełnie jak grom z jasnego nieba spadła na nas decyzja mojej mamy, że przenoszą się do Trójmiasta. No i faktycznie, dom już sprzedany a my mamy 2 miesiące na przygotowanie dla nich poddasza bo na razie zamieszkają z nami. No cóż - przynajmniej poddasze będzie z głowy a i mi raźniej będzie tam mieszkać.
Oprócz rodziców sprowadzą się do nas 2 koty (+ mój), pies (+ mój), i rybki. Papuga na szczęście zostaje w starym domu. Święta zapowiadają się ciekawie :)
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia