Dziennik avocado
6 grudnia 2004
Mikołajki minęły (jak zawsze) szybko. Los inwestora nie przewiduje większej uwagi na takie detale, w przeciwieństwie do jego potomstwa, ci (jak zawsze) pamiętali
Tego dnia późno wybrałam się na budowę, chociaż późno w czerwcu jest jak późne popołudnie grudniem. Panowie uwijali się jak w ukropie, zawsze bardzo optymistycznie mnie to tempo nastraja, uśmiechaają się porozumiewawczo, bo wiedzą że się cieszę. A co ciekawego powiedział mój pan Mieczysław? Otóż jeszcze się nie spotkał z tak zadowolonym i przeżywającym budowę inwestorem No ja nie wiem czy to miało mnie uspokoić czy też ucieszyć? Widzę, jak tu wszyscy przeżywamy nasze budowlane zmagania więc trudno mi sobie wyobrazić, bym tylko ja nie umiała ukryć swojej radości widząc postęp prac. Ale poprzyrzekłam sobie (to specjalne określenie), że nie będę się już tak ujawniać z pozytywnymi emocjami, nie udało się, dlatego użyłam specjalnego określenia. Zarówno radość, jak szał jest u mnie jasno wypisany na twarzy. Krótka reporterska relacja z popisów cyfróweczką firmową:
ujęcie pierwsze - strona południowa
http://foto.onet.pl/upload/5/17/_380273_n.jpg
ujęcie drugie - strona wschodnia
http://foto.onet.pl/upload/16/35/_380284_n.jpg
ujęcie trzecie - wschód/południe
http://foto.onet.pl/upload/38/20/_380286_n.jpg
Nie mam pojęcia dlaczego tak po macoszemu tego dnia potraktowałam pozostałe ściany
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia