zaległy dziennik łowcy krokodyli
25. Bicepsy
Nabawiłem się poważnej kontuzji prawej ręki. Zerwał mi się naramienny przyczep bicepsa i ten opadł w okolice łokcia. Zdaniem Inki nie wyglądało to apetycznie, chociaż w otoczeniu chudszego teraz ramienia mięsień prezentował się jak u kulturysty. Pojechałem po paru dniach do lekarza. Oczywiście na pogotowie, bo zarejestrować się w rejonie do chirurga mogłem, ale dopiero za dwa miesiące. Dyżurny lekarz odesłał mnie do specjalisty, wcześniej po skierowanie do lekarza rodzinnego. Pan Chirurg zgodził się łaskawie obejrzeć moje bicepsy. Wszyscy, łącznie z pielęgniarkami macali moje muskuły. Chirurg stwierdził, że może mógłby mi to zoperować, ale czeka mnie dwumiesięczna rehabilitacja w gipsie i nie wie czy mu się to uda ładnie naprawić. W każdym razie zagrożenia życia nie stwierdza. Na tak długą rehabilitację nie mogłem sobie pozwolić, więc dałem sobie spokój. Funkcjonalność ręki wprawdzie się pogorszyła, ale nie na tyle bym nie mógł utrzymać łopaty. Pozostał problem z ruchami skrętnymi, ale tu z pomocą przyszła mi wkrętarka akumulatorowa. Rewelacyjne urządzenie.
Zapomniałem napisać, że tej kontuzji nie nabawiłem się na budowie, ale podczas ... tańca.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia