Budujemy na Wyspie - dziennik Kingi i Michała
Wiem, że są tacy zdolni, nawet chyba na forum, co budują a nie mają samochodu... Kurka - jak to możliwe
Np. wczorajszy dzień: rano pobudka o 6, do hurtowni po cement, zawieźć na budowę, wracając po drodze do Metalzbytu po różne łączniki itp. do więdźby. Potem do Gdyni spotkać się z przedstawicielem od dachu, wracając - na lotnisko do banku po zaświadczenie do sądu i do innej hurtowni po dystanse pod zbrojenie (udało nam się znaleźć jedną! hurtownię, która coś takiego posiada...).
W międzyczasie zadzwoniła projektantka od przyłączy, że była w urzędzie i muszę jej przywieźć oryginał mapki - więc pędem do domu po mapkę... O 12.30 udało mi się wylądować w pracy :) O 16 - chwila przerwy - pojechałam zawieźć kierownikowi żelastwo do więdźby (bliżej do niego niż na budowę) a potem do projektantki z mapką. O 17 - z powrotem w pracy - wytrzymałam do 20 - jak przestałam trafiać palcami w klawiaturę, to uznałam, że czas do domu I to wcale nie był jakiś wyjątkowy dzień no chociaż jednak mimo wszystko zazwyczaj przeważa czas spędzony w pracy
Wiecie co? My chyba jesteśmy nienormalni... w coś takiego pakować się z własnej woli i jeszcze mówić, że nam to sprawia radość??? Niektórzy znajomi już trochę dziwnie na mnie patrzą
I jeszcze jedno... jak ludzie budowali jak nie było komórek???
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia