Spóźniony dziennik Czupurka
Rok 2004
cd 02 czerwca
to, był trudny dzień, a ściślej jego druga połowa.
- godz. 12.30 - dzwoni majster, że zamówiony styropian przyjechał, płyty k-g przyjadą za chwilę, ale będzie problem z rozładunkiem, bo on jest sam, a kierowca nie chce pomóc.
- godz. 12.35 - telefonuję do domu. Niestety mąż w mieście załatwia jakieś sprawy i jest nieuchwytny.
- godz. 12.40 - telefon do majstra z pytaniem czy nie ma w pobliżu na innych budowach jakiś ludzi? Niestety, odpowiedź negatywna.
- godz. 12.43 - telefon do faceta od regipsów. Kłopot bo, nie był przygotowany i nie ma samochodu. Ale nie ma problemu jak po niego przyjadę.
- godz. 12.50 - trudno, urywam się z pracy i jadę.
- godz. 13.00 - kurs już z ludźmi na pokładzie w kierunku budowy (10 km).
- godz. 13.30 - tel. do dostawcy. W odpowiedzi słyszę, że właśnie miał do mnie dzwonić (!) z pytaniem co robić z transportem, bo u mnie jest tylko jeden człowiek. Poinformowałam, że już mam ludzi.
Niestety, pojawił się następny problem, bo auto jest po drugiej stronie rzeki i przyjedzie na 16-stą.
- godz. 14.00 - odwożę ludzi z powrotem do miasta (10 km). Przyjadę po nich o 16-stej.
- godz. 14.20 - kurs na Gdańską po drążek do okien, rury i dachówkę typu kominek (6 km). Niestety po dachówkę i rury muszę jechać do składu na Przecławiu (12 km).
- godz. 15.10 - kurs z Przecławia do Zdroi po mężowski wypis ze szpitala (10 km).
- godz. 15.40 - kurs ze Zdroi do miasta po ludzi (12 km).
- godz. 16.05 - kurs na budowę (10 km).
Na budowie czekaliśmy przeszło pół godz. (ile można byłoby w tym czasie km narobić ), ale płyty w końcu dotarły .
- godz. 17.15 - kurs do miasta (10 km). Po drodze tel. od firmy - muszę zapłacić za piasek.
- godz. 18.00 - docieram do domu. Na koncie aktywność od godz. 6.00 (super aktywność przez ostatnie 5 godz. i przejechanych 80 km). i wiecie co? nic już mi się nie chciało. Wypiłam piwo, zjadłam co mi dali i poszłam spać.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia