dziennik Moiry
W tym roku mija trzy lata jak wkopaliśmy pierwszą łopatę. I szczerze mówiąc często zastanawiam się jak nam się udało. Nie chodzi mi o aspekty czysto techniczne, ale o względy finasnowe. Tak naprawdę byliśmy tak przekonani o własnej racji, że w ogóle nie słuchaliśmy dobrze radzących "znających temat" - a tych było większość - iż przy naszych możliwościach finansowych to lepiej do TBS-u. Pamiętam jak dziś spotkanie u znajomych, ktorzy po kilku latach zamieszkiwania z teściową w ciasnym mieszkanku zamieszkali we własnym prawie 100 m mieszkaniu na obrzeżach Warszawy. Pamiętam jak koleś długo nam tłumaczył, że on to pięć lat wykańczał i kosztowało go to ... , w każdym razie masę kasy. A my tu zaraz będzie domek, wanna z hydromasażem, repekurator itd.
Zupełnie nie przyjmowaliśmy do wiadomości, że te 20 tys. oszczędności to tylko fundamenty i nic więcej. Cóż do odważnych świat należy i chyba tylko dzięki naszej głupowie i ślępym dążeniu do celu - jesteśmy teraz gdzie jesteśmy. Nie wiem skąd pojawiały się pieniądze (wiem tylko nie powiem ), ale chyba po prostu głupiemu szczęście sprzyja i wiatr w plecy. A tak naprawdę to od czasu rozpoczęcia budowy spadło nasze zainteresowanie wyjazdami zwłaszcza zagranicznymi, kino raz na rok, teatr nie pamiętam kiedy, fryzjer - ostatnio to nawet męża sama musiałam strzyc - nie był zbyt szczęśliwy Jedyne hobby i duże wydatki to pasja myśliwska męża i pieski, no i oczywiście BUDOWA. Ponadto po trzech latach jesteśmy całkowicie uodpornieni na wiecznie minusowe salda na koncie i życie z karty kredytowej od pierwszego do pierwszego.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia