Dziennik budowy RENI
W piątek nie byłam na budowie ani rano ani wieczorem, wróciłam z pracy do domu o 21.00 (13 godzin pracy non stop). Ale na budowie też nikogo cały dzień nie było (podobno zawrócili z drogi, bo padał deszcz).
Dzisiaj rano do pracy, do 14.00, potem szybko na budowę, co tam słychać ?
Już z daleka widzę ludzi na dachu, podchodzę bliżej.....komin wentylacyjny obłożony świeżo płytkami, krzyżaczki tylko wystają, ale czapki nie ma na górze, nadal "się suszy". Murarze więcej nic nie zrobili, no bo przecież nikt nie dowiózł tych brakujących pustaków gazowych Schiedla z Przemyśla, na które czekam drugi tydzień.
Dacharze coś przy obróbce blacharskiej i rynnach robią - z przodu domu, od strony wejścia, jest też część dachówek położonych, ale niedużo, bo murarze będą musieli mieć dostęp do tych kominów, chodzą przecież po łatach.
Coś mnie korci, żeby wejść na dach i zobaczyć ich robotę z bliska. Przebieram się z biurowych ciuchów w spodnie i bluzę i.....wychodzę po drabince przez lukarenkę w łazience na dach. Pomalutku, pomalutku, trzymam się kurczowo łat, coraz wyżej, coraz wyżej, jestem już przy kalenicy. Spoglądam w dół....Jezusicku jak ja teraz zejdę ???
Siedzę na łatach i dyskutuję z jednym dekarzem. Kawałek folii przechodzący przez kalenicę jest niezbyt starannie położony, mówi: "pani, to sie jeszcze przyłoży, albo sie obetnie, jak sie będzie kładło dachówkę."
Proszę żeby miotełką wyczyścili "paprochy", które zalegają między łatami a najbardziej tam gdzie ma być kosz przy lukarnie. "Pani, to sie jeszcze będzie czyścić jak sie bedzie ukladać dachówkę."
Pod dachówką z brzegu widzę troche "paprochów", pytam jak czyścili skoro są ? "No to się puknie od spodu w folię i spadną" mówi jeden.
Sąsiadka i sąsiad dostrzegli mnie na dachu, siedzą na podwórku i coś robią z płodami rolnymi. Krzyczę z wierzchołka dachu "dzień dobry". Są zdziwieni, że aż tam wlazłam.
Murarz Piotrek tłumaczy mi jak będzie osadzona dachówka w kalenicy.
Skąd ja mam wiedzieć czy to co robią jest dobrze ? Pasowałoby mi żeby ktoś "obcy" to zobaczył i ocenił zanim całkiem przykryją dach, potem nic nie będzie widać. Tylko kto ???
Kierownik budowy przyjedzie na 10-15 minut, popatrzy z dołu na dach i powie "no, i widzi pani jak pięknie zrobili" ! Nawet mu do głowy nie przyjdzie zaglądać w zakamarki, ma przecież całkowite zaufanie do wykonawcy. No i przecież nie wyjdzie lukarną na dach. Toż to prawie cyrkowe przedsięwzięcie. A niech to wszystko piorun jasny trafi !!! Jestem sama jak pies.
Schodzę pomalusieńku na dół, krok po kroczku, wreszcie jestem przy lukarnie, zmarzłam okrutnie.
Chciałabym zobaczyć obróbki komina jak zrobią, ale czy ja będę umiała wejść na dach jak będzie wszędzie ułożona dachówka, może zjadę na dół i będzie po mnie ??? Te dachówki to można tak przesuwać w górę i w dół, wtedy łata jest "dostępna", może spróbuję ??? Tylko kiedy oni to zrobią ???
Na dole sąsiad "z przodu" mówi, że mapa pod gaz sie robi, jest już na ZUD-zie. No to dobrze, po niedzieli jakieś zebranie wszystkich chętnych do gazu.
Wracam do domu, znowu niewiele postępów w pracach.
Mam w poniedziałek kupić 22 kratki wentylacyjne, krzyżaczki do fug i ponaglić o pustaki Shciedla. No i ten "blaszaczek" nad komin dymny nadal nie kupiony.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia