Dziennik budowy RENI
Którejs soboty wyciagam męża do marketu budowlanego, gdzie sa płytki, może cos dobierzemy do tej katangi na podlogę ....
Sprzedawca bierze dekor i przechodzi pomiędzy wystawkami. Są oliwkowe ale żadna nie pasuje do mojej kolekcji. Przykro.
Juz mamy wracac do domu, jednak cos mnie tu trzyma. Szkoda mi odjeżdżać zanim nie przeglądnę porządnie oferty sama.
Chodze i patrze jeszcze raz ... na dole jest przeceniona płytka, tak jakby w kolorze oliwki ... ciemno jest ... nie widze dokładnie. Wyciagam ja ze stojaczka i idziemy do światła. Przykładam dekor .... jest genialna !!! A jaka droga była ! Nawet po przecenie nie jest tania. Decyzja zapada w jednej sekundzie. Płacimy i wkładamy do bagaznika. Ciężkie jak cholera !!! Boże jaka ja jestem słaba ..... a mąz nie może dźwigac, bo kregosłup wysiadł i boli przy lada okazji.
Proponuję żeby zawieźć prosto do garażu, mąz sie krzywi, tam jest kopa sniegu, nikt nie odśnieżał !!! Ale w końcu jedzie. Jakoś wjeżdżamy, śnieg pod samym garażem, buty mam niewysokie .... Przedzieram sie do drzwi wejściowych i otwieram garaż. Za chwilę płytki są w garażu. No! Jest komplet.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia