Harce na górce, czyli jak Ofca ze Smokiem chatkę budowali
Pisze - srisze. Czy to nie jest kompletny absurd? Głównie piszę o tym, że piszę, lub nie piszę, lub chciałbym, ale cośtam, albo nie chcę, ale muszę, lub chcę, ale cośtam.
Jezu! Ludzie! Zamieniam się w Woodego Allena!!! Aaaaaaa!!!
Dobra chopie - weź się w garść bo zaraz ci się budowa skończy i nie będzie już o czym prowadzić Siennika. OK. No to może po po kolei.
Właściwie to nie bardzo jest co teraz pisać. Gdy się to działo wszystko, tak z hurkotem i zgrzytem i łomotem i krzykiem i pośpiechem, to było przeżycie, wydawało się to niesamowite i wszechogarniające. Istne tornado życiowe, zagarniające wraz ze swym pędęm wszystko.
A teraz ja sobie o tym pomyślę, to właściwie niewiele się działo. Przynajmniej tak mi sie wydaje. To znaczy działo się, ale jakoś tak w sumie nic szczególnego, ogólnie polski budowo-systemowo-gospodarczy standard.
A było tak:
Robiły się fundamenty:
http://i145.photobucket.com/albums/r232/depilator/DSC00336.jpg
Klasyka - poszedł w wykopy chudziak, na to ławy ze specjalnym wynalazkiem moich Ynrzynierów, tzn. takimi poprzecznymi beleczkami dowiązanymi do standardowej kratownicy. Lepsze oparci itp. Bajer jakiego chyba nikt nie ma. Poza tym Ynrzynierowie wprowadzili udoskonalenia do konstrukcji fundamentów, wiążąc część środkową z zewnętrznym obrysem, usztywniając całą konstrukcję. Nie wiem, czy dzięki temu, ale w domu nic dotąd nie pękło :)
Z ciekawostek - Projektantowi "się wpisało" że grunt ma odebrac geodeta. No i przyjechać musiał i odebrać. Postukał takim śmiesznym amortyzatorem i wziął 5 stów (500!). Czyli - dzięn powszedni inwestora.
Potem murowali ścianki z bloczków (najdroższych chyba w całej polsce) i malowali dysperbitem. Sam nawet malowałem, na co mam dowody w postaci zadysperbitowanych ulubionych bojówek. Radzę dobrze - nie zbliżać się do tego łajna w czymkolwiek, co byście chcieli iedys jeszcze założyć. I od razu może dorzucę, że pianka montażowa to też niebzepieczna substancja - jak się z rąk nie zmyje, to potem tylko papierem ściernym. Generalnie - w rękawiczkach.
http://i145.photobucket.com/albums/r232/depilator/DSC00349.jpg
Chwile grozy przeżyłem, gdy przyszła kolej na obyspywanie fundamentów. Po pierwsze piach był do d... Awantura, szukanie alternatywy, w końcu zaczynają wozic dobry. Potem koparka zaczęła jeździć po moich świeżo wybudowanych ścianach fundamentowych. Mówię bez bicia - serce miałem w okolicach migdałków. No ale jak widać ścianki wytrzymały, kilka tysięcy złotych zniknęło (radzę przygotowac się na szok - ja nie uwzględniłem tego w rachunkach!) i fundamenty się zasypały.
http://i145.photobucket.com/albums/r232/depilator/DSC00353.jpg
Obłożyły się potem styropianem wodoodpornym Knaufa i folią kubełkową:
http://i145.photobucket.com/albums/r232/depilator/DSC00354.jpg
(nota bene jeszcze niedawno poprawiałem to ułożenie przy dokłądaniu drugiej warstwy - bo chyba pijany byłem jak to zamawiałem, tyle zostało)
No i się piasek zagęścił. Do tego etapu zagęszczanie było najfajniejszą robotą na budowie. Bruuuuuuuuuuuuuu się jeździ i jest superancko!
http://i145.photobucket.com/albums/r232/depilator/DSC00355.jpg
Z tym zagęszczaniem wiąże się też fajna historia. Zagęszczają zagęszczają a tymczasem jedzie już sobie chudziak. Ja w tym czasie układam w tym piachu kanalizę. Nagle prostuję się znad dziury w piachu jak świstak, który wyniuchał kojota, rozglądam się i mówię:
"A gdzie przepust z wodą?"
Wszyscy najpierw oczy w słup a potem nuże do szpadli. To było naprawde szybko wykopane przejście pod ławą! Weszła tam nawet rura do projektowanego GWC :)
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia