
Margolcia
Użytkownicy-
Liczba zawartości
78 -
Rejestracja
Typ zawartości
Profile
Forum
Artykuły
Blogi
Pobrane
Sklep
Wydarzenia
Galeria
Zawartość dodana przez Margolcia
-
Kto kogo wykończy... cd... Po Sylwestrze oraz hucznych obchodach 5-latki naszej Małej Pociechy na początku stycznia, życie powoli zaczęło się toczyć starym utartym już schematem - praca-budowa-dom(przepraszam- mieszkanie), Pociecha-łóżko i od nowa. Tym razem, z racji bardziej wczesnowiosennej niż zimowej aury, krzątanie się na budowie rozpoczęliśmy od tzw. lekkich prac polowych. W pierwszej kolejności na plac budowy wjechała wypożyczona od znajomego po promocyjnej cenie koparka, która we wszelkie możliwe strony równała, wygładzała, usypywała i formowała teren naszej działki pod podwaliny naszego przyszłego ogrodu. Przy okazji Mistrz Koparkowy wykonał także wykop pod podziemny zbiornik na gaz oraz wykopał rowek pod zewnętrzną instalację gazową biegnącą od zbiornika do budynku. Natychmiast więc pchnąłem wici do dostawcy tego cennego paliwa, iż może on, bez niepotrzebnej zwłoki, rozpoczynać montaż rzeczonych. Równolegle do moich zmagań z ustaleniem terminu wykonania przyłącza gazowego, na budowie rozpoczeły się krótkotrwałe, acz zażarte boje o przywrócenie do życia ogrodzenia działki - ongiś tak podstępnie wykradzionego (że o bramie nie wspomnę). Walki trwały coś ze 4 dni i w efekcie znów staliśmy się posiadaczami kawałka ziemi odgrodzonej od niegodziwych ludzi i złego zwierza dwoma metrami siatki z bramą na łańcuch i kłodkę. To już nie są przelewki. Obcym wstęp wzbroniony! (chyba, że znów ktoś przyjdzie z nożycami do blachy) W końcu, jeszcze do połowy stycznia, uporaliśmy się ostatecznie z pracami ziemnymi i pozostało nam już tylko przysłowiowe postawienie kropki nad i, a mianowicie zasypanie zbiornika na propan, oczywiście po jego uprzednim dostarczeniu, zamontowaniu i odebraniu. Na ten ostatni akt ziemnej batalii nie musieliśmy na szczęście zbyt długo czekać i jeszcze w styczniu zbiornik został żywcem pogrzebany i mało tego - został on także po promocyjnej cenie ( z uwagi na jego dotychczasowe dziewictwo ) zatankowany. cd nastąpi...
-
Kazimierz - dziennik Margolci
Margolcia odpowiedział Margolcia → na topic → Dzienniki budowy - dzień po dniu
Kto kogo wykończy... cd... Po Sylwestrze oraz hucznych obchodach 5-latki naszej Małej Pociechy na początku stycznia, życie powoli zaczęło się toczyć starym utartym już schematem - praca-budowa-dom(przepraszam- mieszkanie), Pociecha-łóżko i od nowa. Tym razem, z racji bardziej wczesnowiosennej niż zimowej aury, krzątanie się na budowie rozpoczęliśmy od tzw. lekkich prac polowych. W pierwszej kolejności na plac budowy wjechała wypożyczona od znajomego po promocyjnej cenie koparka, która we wszelkie możliwe strony równała, wygładzała, usypywała i formowała teren naszej działki pod podwaliny naszego przyszłego ogrodu. Przy okazji Mistrz Koparkowy wykonał także wykop pod podziemny zbiornik na gaz oraz wykopał rowek pod zewnętrzną instalację gazową biegnącą od zbiornika do budynku. Natychmiast więc pchnąłem wici do dostawcy tego cennego paliwa, iż może on, bez niepotrzebnej zwłoki, rozpoczynać montaż rzeczonych. Równolegle do moich zmagań z ustaleniem terminu wykonania przyłącza gazowego, na budowie rozpoczeły się krótkotrwałe, acz zażarte boje o przywrócenie do życia ogrodzenia działki - ongiś tak podstępnie wykradzionego (że o bramie nie wspomnę). Walki trwały coś ze 4 dni i w efekcie znów staliśmy się posiadaczami kawałka ziemi odgrodzonej od niegodziwych ludzi i złego zwierza dwoma metrami siatki z bramą na łańcuch i kłodkę. To już nie są przelewki. Obcym wstęp wzbroniony! (chyba, że znów ktoś przyjdzie z nożycami do blachy) W końcu, jeszcze do połowy stycznia, uporaliśmy się ostatecznie z pracami ziemnymi i pozostało nam już tylko przysłowiowe postawienie kropki nad i, a mianowicie zasypanie zbiornika na propan, oczywiście po jego uprzednim dostarczeniu, zamontowaniu i odebraniu. Na ten ostatni akt ziemnej batalii nie musieliśmy na szczęście zbyt długo czekać i jeszcze w styczniu zbiornik został żywcem pogrzebany i mało tego - został on także po promocyjnej cenie ( z uwagi na jego dotychczasowe dziewictwo ) zatankowany. cd nastąpi... -
Dzięki za szybką reakcję. Ale jeśli zrobić to np. okleiną drewnopodobną, to biorąc pod uwagę materiał z którego zrobione są drzwi lodówki, to czy jest to technicznie wykonalne. Chodzi mi o same gabarytylodówki oraz o kwestię barku i kostkarki w drzwiach. Poza tym nie wiem czy możliwe jest zdemontowanie samych drzwi, a jeśli nie, to czy możliwe jest wykonanie tego oklejenia przy użyciu "całej" lodówki. Chyba łatwiej bedzie okleić to folią, bo nie wiem czy lakiernik będzie w stanie dopasować kolor do struktury drewna.
-
komentarze do Kazimierza - Margolci:):)
Margolcia odpowiedział Teska → na topic → Dzienniki budowy - komentarze
Pojawiam się i znikam... Przepraszam za dłuższą absencję, ale zalatany jestem ostatnio, że hej! Ktoś przecież musi ciułać na wykończeniówkę. Ale obiecuję częściej wpadać na forum w najbliższym czasie. Z innych nowości, to niestety marzenia o Olci szlag trafił - wg pana dr - na 90% będzie Olek i chłopy wkrótce będą miały przytłaczającą przewagę liczebną. Chociaż łudzę się tym 10% marginesem błędu. Może jednak, ale to okaże się dopiero w maju. Pozdrawiam M. -
Hallo Forumowicze! Czy ktoś z Was - Szanowni Współbudujący zmieniał kolor lodówki dopasowując go do drewnianych frontów mebli kuchennych? A może ktoś poradzi jak to zrobić? Chodzi o dopasowanie lodówki typu side-by-side do ciemnego orzecha - zabudowa nie wchodzi w grę(w drzwiach jest barek i kostkarka), a kolor srebrny czy jak kto woli - Inox - po prostu nijak (oczywiście wg nas)nie przystaje do drewnianych frontów. Oklejać folią, malować proszkowo, obijac płyciną, co najlepsze i co możliwe (żeby nie zniszczyć drzwiczek) Będę wdzięczny za poradę, hey!
-
Kto kogo wykończy, czyli zamykamy bajzel i pracujemy nad wnętrzem cd... Powoli sezon budowania w roku 2004 dobiegał do swego kresu. Okres przedświąteczny spożytkowany został zgodnie z założeniami na wykonanie posadzek w chałupie (żeby rurki od podłogówki nie dostały nóżek i zapobiegawczo, żeby ekipa od tynków wewnętrznych, która miała wejść w drugim tygodniu stycznia się o nie nie potykała i żeby ich przypadkiem nie zdezelowała.) Posadzki wykonał do spółki z zaprzyjaźnionym kolegą prywaciarzem-budowlańcem obrotny Pan Instalator i na pierwszy rzut oka trudno było im cokolwiek zarzucić - dobrze wycieplone, wzmocnione kratownicami, nawet płaskie i równe jak niegdyś brzuch Mojej Małżonki. Z dodatkiem plastyfikatorów i innych takich cudeniek współczesnej chemioterepii, posadzki relatywnie szybko biorąc pod uwagę zewnętrzną aurę, zaczęły się wiązać i schnąć, co dawało nadzieję, że termin wejścia ekipy od tynków zostanie dotrzymany. Poza tym ekipa murarzy dokończyła dzieła związanego z murkami i słupami z klinkieru, więc kamień spadł mi z serca. Podobnież, ekipa dekarzy wykonała większość prac dekarskich, których solidność wykonania sprawdził jeszcze przed Gwiazdką - najpierw śnieg, a potem deszcz. Resztę prac - tzw kosmetykę oraz wykonanie drewnianej podbitki uzgodniliśmy wykonać, kiedy na nowo w żyłach zaczną buzować hormony i na dobre zagości już w okolicy wiosenna aura. Prace związane z wykonaniem instalacji wewnętrznych wymagających zakrycia tynkami lub posadzkami zostały również doprowadzone do szczęśliwego końca. Nie pozostało nam już nic innego, jak tylko opracować strategię działania na nadchodzący rok, mając nadzieję, że już nic gorszego i nieprzewidzianego się nam nie przytrafi. Tak więc po ubiegłorocznym morderczym i nieludzkim wysiłku budowlanym (w większości wymuszonym przez Miłościwie Nam Panujących, którzy w trosce o tzw nasze dobro podnieśli ceny materiałów budowlanych - podnosząc VAT ), ze łzami w oczach żegnaliśmy Stary Rok życząc sobie wzajemnie wszystkiego najlepszego, a przede wszystkim zdrowia i wytrwałości w dążeniu do osiągnięcia zamierzonego celu, zamieszkania we własnym domku z własnym ogródkiem, dwójką dzieci i gromadką psów (lub odwrotnie). Ze łzami w oczach podliczyliśmy też nasze dotychczasowe wydatki, a także spodziewane ich prognozy na rok 2005. Jedno było już raczej pewne - kolejny rok, z racji będącej ostatnio jakże trendy - dziury budżetowej, nie bedzie już obfitował w tak nieoczekiwane zwroty akcji i nagłe przyspieszenia w założonym procesie budowlanym jak dotychczas. Chyba że spełnią się nasze pobożne życzenia Gwiazdkowe i Noworoczne o cudownej obniżce cen materiałów, nowej, świetnie płatnej pracy, nieoczekiwanym spadku po cioci z Ameryki lub też doznamy oświecenia i spłynie na nas którejś nocy wizja 6 poprawnie skreślonych liczb przed środowym lub sobotnim losowaniem - najlepiej po 4- lub 5-krotnej kumulacji. cd nastąpi ...
-
Kazimierz - dziennik Margolci
Margolcia odpowiedział Margolcia → na topic → Dzienniki budowy - dzień po dniu
Kto kogo wykończy, czyli zamykamy bajzel i pracujemy nad wnętrzem cd... Powoli sezon budowania w roku 2004 dobiegał do swego kresu. Okres przedświąteczny spożytkowany został zgodnie z założeniami na wykonanie posadzek w chałupie (żeby rurki od podłogówki nie dostały nóżek i zapobiegawczo, żeby ekipa od tynków wewnętrznych, która miała wejść w drugim tygodniu stycznia się o nie nie potykała i żeby ich przypadkiem nie zdezelowała.) Posadzki wykonał do spółki z zaprzyjaźnionym kolegą prywaciarzem-budowlańcem obrotny Pan Instalator i na pierwszy rzut oka trudno było im cokolwiek zarzucić - dobrze wycieplone, wzmocnione kratownicami, nawet płaskie i równe jak niegdyś brzuch Mojej Małżonki. Z dodatkiem plastyfikatorów i innych takich cudeniek współczesnej chemioterepii, posadzki relatywnie szybko biorąc pod uwagę zewnętrzną aurę, zaczęły się wiązać i schnąć, co dawało nadzieję, że termin wejścia ekipy od tynków zostanie dotrzymany. Poza tym ekipa murarzy dokończyła dzieła związanego z murkami i słupami z klinkieru, więc kamień spadł mi z serca. Podobnież, ekipa dekarzy wykonała większość prac dekarskich, których solidność wykonania sprawdził jeszcze przed Gwiazdką - najpierw śnieg, a potem deszcz. Resztę prac - tzw kosmetykę oraz wykonanie drewnianej podbitki uzgodniliśmy wykonać, kiedy na nowo w żyłach zaczną buzować hormony i na dobre zagości już w okolicy wiosenna aura. Prace związane z wykonaniem instalacji wewnętrznych wymagających zakrycia tynkami lub posadzkami zostały również doprowadzone do szczęśliwego końca. Nie pozostało nam już nic innego, jak tylko opracować strategię działania na nadchodzący rok, mając nadzieję, że już nic gorszego i nieprzewidzianego się nam nie przytrafi. Tak więc po ubiegłorocznym morderczym i nieludzkim wysiłku budowlanym (w większości wymuszonym przez Miłościwie Nam Panujących, którzy w trosce o tzw nasze dobro podnieśli ceny materiałów budowlanych - podnosząc VAT ), ze łzami w oczach żegnaliśmy Stary Rok życząc sobie wzajemnie wszystkiego najlepszego, a przede wszystkim zdrowia i wytrwałości w dążeniu do osiągnięcia zamierzonego celu, zamieszkania we własnym domku z własnym ogródkiem, dwójką dzieci i gromadką psów (lub odwrotnie). Ze łzami w oczach podliczyliśmy też nasze dotychczasowe wydatki, a także spodziewane ich prognozy na rok 2005. Jedno było już raczej pewne - kolejny rok, z racji będącej ostatnio jakże trendy - dziury budżetowej, nie bedzie już obfitował w tak nieoczekiwane zwroty akcji i nagłe przyspieszenia w założonym procesie budowlanym jak dotychczas. Chyba że spełnią się nasze pobożne życzenia Gwiazdkowe i Noworoczne o cudownej obniżce cen materiałów, nowej, świetnie płatnej pracy, nieoczekiwanym spadku po cioci z Ameryki lub też doznamy oświecenia i spłynie na nas którejś nocy wizja 6 poprawnie skreślonych liczb przed środowym lub sobotnim losowaniem - najlepiej po 4- lub 5-krotnej kumulacji. cd nastąpi ... -
Kto kogo wykończy, czyli zamykamy bajzel i pracujemy nad wnętrzem cd... Po lekkim tygodniu "andrzejkowym", w którym na pełnych obrotach pracowała tylko jedna ekipa instalatorów, podczas gdy pozostali fachowcy zgodnie z umową leczyli w domach przypadłości migrenowe, potocznie zwane kacem , znów nastąpił okres intensywnych prac budowlanych, majacych zakończyć się osięgnięciem stanu surowego zamkniętego tuż przed Gwiazdką. 8 grudnia na budowę dotarły wreszcie brakujące okna do wieżyczki i salonu, a dwa dni później ekipa murarzy zakończyła prace związane z ocieplaniem i zagruntowaniem budynku od zewnątrz. W tym samym też czasie ekipa dekarzy uporała się w 90%-ach z pokryciem dachu dachówką. Nie obyło się przy tym bez problemów. Co chwilę trzeba było dojeżdżać do hurtowni i dokupywać brakujące rodzaje dachówki lub gąsiorów, złączki lub kolanka do rynien lub też wymieniać pozostałe nadwyżki dechówek na inny ich rodzaj (w tym przypadku nie obeszło się bez małej awantury, gdyż hurtownia nie wyrażała zbytniej chęci do przyjmowania zwrotów ). Jednak operacje te zakończyły się sukcesem i prace dekarskie mogły nadal iść pełną parą. Wydarzył się także cud mikołajkowy - mianowicie w jednej z hurtowni znalazła się brakująca nam od dawna cegła klinkierowa, tak potrzebna do dokończenia prac związanych z murkami na altance. Przyjechałem, zobaczyłem, zakupiłem i murarze znów mieli co robić. Równolegle trwały także prace instalacyjne. Rozprowadzona została już instalacja CO pod kaloryfery, podłogówka w karytarzach, salonie, kuchni i łazienkach (wszystko wraz z warstwą izolacyjną oraz dociepleniem posadzek), wszelkie wentylacje oraz większość wod-kan. 6 grudnia odebrałem ze Starostwa pozwolenie budowlane na wewnętrzną instalację gazową, a instalacja zewnętrzna wraz ze zbiornikiem na gaz płynny również uzyskała status - do wykonania, po uprzednim złożeniu stosownego zgłoszenia w urzędzie. Po krótkiej naradzie zapadła też decyzja o wylaniu posadzek jeszcze przed świętam, by jakimś cudem rurki od CO nie dostały "nóg" pomiędzy Wigilią i Nowym Rokiem. Poza tym, jeśli pogoda pozwoli, w styczniu miały rozpocząć się prace tynkarskie wewnątrz chałupy. Postanowiliśmy też zakupić jakiś przechodzony tymczasowy kocioł CO oraz wkład kominkowy i jak tylko postęp prac nam to umożliwi, natychmiast je podłączyć i uruchomić aby grzać i wietrzyć po wykonaniu posadzek oraz tynków gipsowych. cd nastąpi....
-
Kazimierz - dziennik Margolci
Margolcia odpowiedział Margolcia → na topic → Dzienniki budowy - dzień po dniu
Kto kogo wykończy, czyli zamykamy bajzel i pracujemy nad wnętrzem cd... Po lekkim tygodniu "andrzejkowym", w którym na pełnych obrotach pracowała tylko jedna ekipa instalatorów, podczas gdy pozostali fachowcy zgodnie z umową leczyli w domach przypadłości migrenowe, potocznie zwane kacem , znów nastąpił okres intensywnych prac budowlanych, majacych zakończyć się osięgnięciem stanu surowego zamkniętego tuż przed Gwiazdką. 8 grudnia na budowę dotarły wreszcie brakujące okna do wieżyczki i salonu, a dwa dni później ekipa murarzy zakończyła prace związane z ocieplaniem i zagruntowaniem budynku od zewnątrz. W tym samym też czasie ekipa dekarzy uporała się w 90%-ach z pokryciem dachu dachówką. Nie obyło się przy tym bez problemów. Co chwilę trzeba było dojeżdżać do hurtowni i dokupywać brakujące rodzaje dachówki lub gąsiorów, złączki lub kolanka do rynien lub też wymieniać pozostałe nadwyżki dechówek na inny ich rodzaj (w tym przypadku nie obeszło się bez małej awantury, gdyż hurtownia nie wyrażała zbytniej chęci do przyjmowania zwrotów ). Jednak operacje te zakończyły się sukcesem i prace dekarskie mogły nadal iść pełną parą. Wydarzył się także cud mikołajkowy - mianowicie w jednej z hurtowni znalazła się brakująca nam od dawna cegła klinkierowa, tak potrzebna do dokończenia prac związanych z murkami na altance. Przyjechałem, zobaczyłem, zakupiłem i murarze znów mieli co robić. Równolegle trwały także prace instalacyjne. Rozprowadzona została już instalacja CO pod kaloryfery, podłogówka w karytarzach, salonie, kuchni i łazienkach (wszystko wraz z warstwą izolacyjną oraz dociepleniem posadzek), wszelkie wentylacje oraz większość wod-kan. 6 grudnia odebrałem ze Starostwa pozwolenie budowlane na wewnętrzną instalację gazową, a instalacja zewnętrzna wraz ze zbiornikiem na gaz płynny również uzyskała status - do wykonania, po uprzednim złożeniu stosownego zgłoszenia w urzędzie. Po krótkiej naradzie zapadła też decyzja o wylaniu posadzek jeszcze przed świętam, by jakimś cudem rurki od CO nie dostały "nóg" pomiędzy Wigilią i Nowym Rokiem. Poza tym, jeśli pogoda pozwoli, w styczniu miały rozpocząć się prace tynkarskie wewnątrz chałupy. Postanowiliśmy też zakupić jakiś przechodzony tymczasowy kocioł CO oraz wkład kominkowy i jak tylko postęp prac nam to umożliwi, natychmiast je podłączyć i uruchomić aby grzać i wietrzyć po wykonaniu posadzek oraz tynków gipsowych. cd nastąpi.... -
grupa wielkopolska
Margolcia odpowiedział aniaitomek → na topic → grupa wielkopolska_1 grupa wielkopolska_1 Topics
Hej ! Nawiązując do niezwykle pięknych okoliczności dzisiejszej pogody, uprzejmie zapytuję czy ktoś wie i jeśli wie - czy się podzieli wiadomością o możliwości zakupu paliwa stałego pachnącego żywicą w korzystnej, promocyjniej cenie wraz z dowozem. Qurcze, przepraszam za słowotok, ale oglądałem właśnie relację z kongresu pewnej partii, która powinna się już dawo rozwiązać, a ... nie chce i udzielił mi się ów kwiecisty styl z minionej epoki. Krótko mówiąc - czy ktoś wie gdzie można tanio (najlepiej poniżej 90 PLN za m3) kupić pocięte i porąbane drewno do kominka (akację, brzózkę, dębinę lub inne) wraz z dowozem? Oczywiście chodzi o Poznań lub okolice. Dzięki za podpowiedzi M. -
Hej ! Nawiązując do niezwykle pięknych okoliczności dzisiejszej pogody, uprzejmie zapytuję czy ktoś wie i jeśli wie - czy się podzieli wiadomością o możliwości zakupu paliwa stałego pachnącego żywicą w korzystnej, promocyjniej cenie wraz z dowozem. Qurcze, przepraszam za słowotok, ale oglądałem właśnie relację z kongresu pewnej partii, która powinna się już dawo rozwiązać, a ... nie chce i udzielił mi się ów kwiecisty styl z minionej epoki. Krótko mówiąc - czy ktoś wie gdzie można tanio (najlepiej poniżej 90 PLN za m3) kupić pocięte i porąbane drewno do kominka (akację, brzózkę, dębinę lub inne) wraz z dowozem? Oczywiście chodzi o Poznań lub okolice. Dzięki za podpowiedzi M.
-
grupa wielkopolska
Margolcia odpowiedział aniaitomek → na topic → grupa wielkopolska_1 grupa wielkopolska_1 Topics
Dzięki serdeczne Macleanek ! Jutro popędzę sprawdzić M. -
Dzięki serdeczne Macleanek ! Jutro popędzę sprawdzić M.
-
?yczenia...
Margolcia odpowiedział Redakcja → na topic → Święta, nasze akcje, imprezy i archiwum konkursów
Obcowanie z Wami wszystkimi na Forum to dla nas prawdziwa frajda i czysta przyjemność, która zbliża ludzi, połączonych nie tylko we wspólnym celu jakim niewątpliwie jest budowa swojego własnego zakątka na tej Ziemii, ale również i w innych zbożnych dziełach - jak chociażby w akcji niesienia pomoc dla Nikoli. Wiele się od Was wszystkich nauczyliśmy i w wielu sprawach korzystanie z Waszych rad bardzo nam pomogło. Za to serdecznie dziękujemy i życzymy Wam z całego serca: Gwiazdora w kominie i prezentów po szyje. Dwumetrowej choinki i cukierków trzy skrzynki. Przed domem bałwana i sylwestra do rana. A w nowym roku - zawsze ciepłej zupy, końskiego zdrowia i pieniędzy kupy. Tego życzą Wam: Margolcia wraz z Koleżanką Małżonką, Obywatelem Juniorem oraz ....? ( komisja śledcza jeszcze nie ustaliła któż on lub ona) -
Kto kogo wykończy, czyli zamykamy bajzel i pracujemy nad wnętrzem... Pomimo ciężkiego ciosu jaki zainkasowaliśmy ostatnio, postanowiliśmy nie poddawać się marazmowi i dalej wytrwale i aktywnie działać na szerokim froncie robót budowlanych. W trybie natychmiastowym zatem domówione zostały u producenta brakujące (czytaj: za...ne) okna. Ze skutkiem na najbliższy termin umówione zostały na jeden pasujący wszystkim dzień ekipy od dostarczenia i wstawienia okien, drzwi oraz bramy garażowej. Do tego ekipa z Solidu w celu zamontowania nadajnika do alarmu i monitoringu, a ponadto - w razie czego instalator tegoż systemu w celu jego aktywacji i przetestowania. Gdyby to wielkie przedsięwzięcie logistyczne z jakichś powodów miało się rozjechać czasowo - do pomocy w pilnowaniu budowy zciągnięta została "urlopowana" ekipa murarzy, która miała zająć się ocieplaniem, osiatkowaniem i zagruntowaniem budynku od zewnątrz. Na domiar tego rozpuściliśmy również wici wśród znajomych i rodziny w poszukiwaniu dobrego i nienajdroższego speca od wewnętrznych maszynowych tynków gipsowych, żeby do reszty zminimalizować ryzyko utraty kolejnych okien w przyszłości, a przynajmniej, żeby taką akcję dywersyjną maksymalnie bandytom utrudnić . Zwłaszcza, że wkrótce miały się w domu pojawić, stanowiące łakomy kąsek dla amatorów cudzej własności, także instalacje wewnętrzne - CO, gaz oraz wod-kan. Za to znaczne przyspieszenie o tej porze roku, które horrendalnie wyprzedzało nasz ustalony wcześniej harmonogram, nieźle nam się oberwało od naszego Pana Kierownika, ale w końcu to do Inwestora należy zawsze ostatnie słowo, a Pan Kierownik jest od tego żeby je odpowiednio i z należytym poszanowaniem zasad budowlanych przełożyć na sposób i tryb realizacji. Szybko więc doszliśmy do porozumienia i by maksymalnie wykorzystać sprzyjającą aurę pogodową, prace znów ruszyły pełną parą. Z uwagi na fakt, iż kolejny tydzień po rzeczonym fatalnym wydarzeniu był ze względu na święto 11 listopada nieco przykrótkawy, więc kolejny etap prac rozpoczął się 15 w poniedziałek od wejścia ekipy instalatora CO i pokrewnych. Dzień później na budowie zrobiło się nad wyraz tłoczno - instalator kładł instalacje, ekipa dekarzy - kontynuowała walkę z układaniem dachówki, ekipa murarzy zaś rozpoczęła przymiarkę do ocieplenia domu. Niestety niedługo potem niespodziewanie tempo prac - przynajmniej tych zewnętrznych - znacznie spadło, gdyż jak co roku - tym razem akurat 18 listopada zima znów zaskoczyła drogowców, a przy okazji również i nas - spadł bowiem pierwszy śnieg. Pomimo niesprzyjających warunków, ale mając na uwadze napięte terminy, po następnym weekendzie prace mozolnie posuwały się nadal do przodu. Na szczęście śnieg nie poleżał długo - wszystkiego coś ze 3-4 dni, więc nie było kolejnego dramatu, a prognozy - jak na tę porę roku - były nader optymistyczne: +20 stopni w grudniu?! i w styczniu?! Chyba tym razem przesadzili - tak optymistycznie to nawet za komuny nie bywało. Nam wystarczyłby, że temperatura będzie w plusie i obedzie bez deszczu -i w tej intencji gotowy byłem nawet dać na Mszę. Wkrótce nieuchronnie nadeszła godzina "W" i we czwartek 25 listopada na budowę zjechały kolejne ekipy warz z drzwiami i oknami ( za wyjątkiem tych 3 zaginionych oraz tego 6-cio metrowego do salonu, które miały dojść w przeciągu kolejnych 2 tygodni). Pojawił się także spec od alarmów i firma Solid z nadajnikiem. Nawaliła tylko firma z bramą garażową, która pojawić się mogła z racji nawału pracy dopiero po niedzieli. W takiej sytuacji należało zastosować plan "B". Za pomocą starej jak świat zachęty - w postaci ekstra premii okazjonalnej dla ochotników - tydzień pracy uległ wydłużeniu lub raczej - weekend został anulowany w zamian za wydłużenie okresu rehabilitacji poandrzejkowej. Tak, jak przypuszczałem, zarówno ekipa dekarzy jak i murarzy z zapałem przyjęła tę propozycję i ugoda została zawarta. W ten sposób do momentu przybycia bramy garażowej i ostatecznego zamknięcia budynku miał on być również fizycznie chroniony. Ku naszej uciesze, zarówno okna jak i drzwi zewnętrzne zostały do soboty szczęśliwie zamontowane. Nadajnik do monitoringu również, a system alarmowy - przetestowany i odebrany. Zgodnie z przewidywaniami brama garażowa pojawiła się na budowie we wtorek i została szybko i sprawnie zamontowana. W samą porę. cd nastąpi...
-
Kazimierz - dziennik Margolci
Margolcia odpowiedział Margolcia → na topic → Dzienniki budowy - dzień po dniu
Kto kogo wykończy, czyli zamykamy bajzel i pracujemy nad wnętrzem... Pomimo ciężkiego ciosu jaki zainkasowaliśmy ostatnio, postanowiliśmy nie poddawać się marazmowi i dalej wytrwale i aktywnie działać na szerokim froncie robót budowlanych. W trybie natychmiastowym zatem domówione zostały u producenta brakujące (czytaj: za...ne) okna. Ze skutkiem na najbliższy termin umówione zostały na jeden pasujący wszystkim dzień ekipy od dostarczenia i wstawienia okien, drzwi oraz bramy garażowej. Do tego ekipa z Solidu w celu zamontowania nadajnika do alarmu i monitoringu, a ponadto - w razie czego instalator tegoż systemu w celu jego aktywacji i przetestowania. Gdyby to wielkie przedsięwzięcie logistyczne z jakichś powodów miało się rozjechać czasowo - do pomocy w pilnowaniu budowy zciągnięta została "urlopowana" ekipa murarzy, która miała zająć się ocieplaniem, osiatkowaniem i zagruntowaniem budynku od zewnątrz. Na domiar tego rozpuściliśmy również wici wśród znajomych i rodziny w poszukiwaniu dobrego i nienajdroższego speca od wewnętrznych maszynowych tynków gipsowych, żeby do reszty zminimalizować ryzyko utraty kolejnych okien w przyszłości, a przynajmniej, żeby taką akcję dywersyjną maksymalnie bandytom utrudnić . Zwłaszcza, że wkrótce miały się w domu pojawić, stanowiące łakomy kąsek dla amatorów cudzej własności, także instalacje wewnętrzne - CO, gaz oraz wod-kan. Za to znaczne przyspieszenie o tej porze roku, które horrendalnie wyprzedzało nasz ustalony wcześniej harmonogram, nieźle nam się oberwało od naszego Pana Kierownika, ale w końcu to do Inwestora należy zawsze ostatnie słowo, a Pan Kierownik jest od tego żeby je odpowiednio i z należytym poszanowaniem zasad budowlanych przełożyć na sposób i tryb realizacji. Szybko więc doszliśmy do porozumienia i by maksymalnie wykorzystać sprzyjającą aurę pogodową, prace znów ruszyły pełną parą. Z uwagi na fakt, iż kolejny tydzień po rzeczonym fatalnym wydarzeniu był ze względu na święto 11 listopada nieco przykrótkawy, więc kolejny etap prac rozpoczął się 15 w poniedziałek od wejścia ekipy instalatora CO i pokrewnych. Dzień później na budowie zrobiło się nad wyraz tłoczno - instalator kładł instalacje, ekipa dekarzy - kontynuowała walkę z układaniem dachówki, ekipa murarzy zaś rozpoczęła przymiarkę do ocieplenia domu. Niestety niedługo potem niespodziewanie tempo prac - przynajmniej tych zewnętrznych - znacznie spadło, gdyż jak co roku - tym razem akurat 18 listopada zima znów zaskoczyła drogowców, a przy okazji również i nas - spadł bowiem pierwszy śnieg. Pomimo niesprzyjających warunków, ale mając na uwadze napięte terminy, po następnym weekendzie prace mozolnie posuwały się nadal do przodu. Na szczęście śnieg nie poleżał długo - wszystkiego coś ze 3-4 dni, więc nie było kolejnego dramatu, a prognozy - jak na tę porę roku - były nader optymistyczne: +20 stopni w grudniu?! i w styczniu?! Chyba tym razem przesadzili - tak optymistycznie to nawet za komuny nie bywało. Nam wystarczyłby, że temperatura będzie w plusie i obedzie bez deszczu -i w tej intencji gotowy byłem nawet dać na Mszę. Wkrótce nieuchronnie nadeszła godzina "W" i we czwartek 25 listopada na budowę zjechały kolejne ekipy warz z drzwiami i oknami ( za wyjątkiem tych 3 zaginionych oraz tego 6-cio metrowego do salonu, które miały dojść w przeciągu kolejnych 2 tygodni). Pojawił się także spec od alarmów i firma Solid z nadajnikiem. Nawaliła tylko firma z bramą garażową, która pojawić się mogła z racji nawału pracy dopiero po niedzieli. W takiej sytuacji należało zastosować plan "B". Za pomocą starej jak świat zachęty - w postaci ekstra premii okazjonalnej dla ochotników - tydzień pracy uległ wydłużeniu lub raczej - weekend został anulowany w zamian za wydłużenie okresu rehabilitacji poandrzejkowej. Tak, jak przypuszczałem, zarówno ekipa dekarzy jak i murarzy z zapałem przyjęła tę propozycję i ugoda została zawarta. W ten sposób do momentu przybycia bramy garażowej i ostatecznego zamknięcia budynku miał on być również fizycznie chroniony. Ku naszej uciesze, zarówno okna jak i drzwi zewnętrzne zostały do soboty szczęśliwie zamontowane. Nadajnik do monitoringu również, a system alarmowy - przetestowany i odebrany. Zgodnie z przewidywaniami brama garażowa pojawiła się na budowie we wtorek i została szybko i sprawnie zamontowana. W samą porę. cd nastąpi... -
grupa wielkopolska
Margolcia odpowiedział aniaitomek → na topic → grupa wielkopolska_1 grupa wielkopolska_1 Topics
Witam po długiej przerwie! Czy ktoś może mnie uprzejmie poinformować gdzie mogę obejrzeć i ewentualnie korzystnie zakupić w Poznaniu wkład kominkowy Tarnavy. Z górki dzięki -
Witam po długiej przerwie! Czy ktoś może mnie uprzejmie poinformować gdzie mogę obejrzeć i ewentualnie korzystnie zakupić w Poznaniu wkład kominkowy Tarnavy. Z górki dzięki
-
Buda stoi na ściernisku, cd... #*&$#, *%&^#, i %#$#$$ oraz $#%@$# ich mać!!!! Przepraszam wszystkich za te kalumnie, ale za... mi okna!! Piękne, drewniane, niewymiarowe, całe trzy jedyne sztuki zamontowane już we wieżyczce i otynkowane od zewnątrz i to w dodatku wraz z parapetami. W ramach bonusa panowie spod znaku ciemnej gwiady wzięli jeszcze stary wysłużony agregat prądotwórczy, który z racji wyeksploatowania nie przedstawiał już większego majątku, a więc i szkoda była relatywnie niewielka. A wszystko to, bo ... energetyka nie wywiązała się w terminie z dociągnięciem prądu, czego konsekwencją był fakt, iż nie mogłem jeszcze zamknąć bydynku wszystkimi drzwiami i oknami (w obawie przed kradzieżą?!) i nie mogłem podłączyć jeszcze prądu wewnątrz domu, a co za tym idzie także i instalacji alarmowej oraz monitoringu. Cóż za fatalny zbieg okoliczności. Cała tragedia rozegrała się pomiędzy niedzielnym wieczorem, a wtorkowym rankiem(31.10 a 02.11). A było to tak: Ekipa dekarzy pracowała do sobotniego popołudnia i zjeżdżała do dom by przygotować się do Wszystkich Świętych. W niedzielę byliśmy wraz z rodziną prawie całe popołudnie na budowie, w ramach rekreacji spacerując również po okolicznych lasach. Wyruszyliśmy w drogę powrotną do domu(mieszkania) kiedy zapadał już zmierzch, a więc około 17 lub 18. Następnego dnia z racji wspomnianego już święta zrobiliśmy sobie wolne również od budowy, a już dnia kolejnego, czyli we wtorek jadę sobie o 7.30 rano na budowę, gdyż o 8.00 umówiony jestem z potencjalnym wykonawcą CO, gaz i wod-kan na wizję lokalną, jadę i patrzę sobie z dala na chałupę, a ona do mnie pustymi oczodołami okien łypie. Zatrzymałem więc autko jakieś 300m przed domem w środku pola i myślę - wzrok mi się pogorszył czy też pamięć. Powinienem już widzieć szprosy w oknach, czy też okna były oryginalnie bez szprosów?. Myslę i myślę, a włosy powoli stają mi dęba. Gdzieś z czeluści mózgu zaczęła z wolna wypełzać myśl, która z każdą sekundą narastała i w końcu poczęła kołatać się jak młot kowalski wrzucony do sklepu z chińską porcelaną: stało się!!!! $#%$#$ okna!!! Następną myślą, która zdołała przebić się w mojej świadomości przed tę pierwszą, było pytanie: jakie jeszcze niespodzianki czekają mnie, kiedy już tam zajadę? Jechać tam czy nie? Wahanie to trwało jednak może ułamek sekundy, bo następną rzeczą, jaką zarejestrował mój umysł był stukot kamieni polnych o podwozie oraz szybkie przeloty i twarde lądowania ponad nierównościami terenu, kiedy to w oszałamiającym tempie przemierzałem ostatnie metry dzielące mnie od mojej budowy, której jakaś cząstka najwidoczniej spodobała się amatorom cudzej własności. Powiem szczerze, w owej chwili nawet łoskot pękającej osłony pod silnikiem nie był w stanie odwrócić mojej uwagi od chęci dorwania tych patafianów na gorącym uczynku. Podświadomie wiedziałem już gdzie znajdę trzonek od siekiery, łopatę i resztę wapna w razie konfrontacji. Niestety, a może i stety budowa świeciła pustkami. Wykonałem więc szybki rekonesans w celu stwierdzenia rozmiaru szkód i krzywd wyrządzonych naszemu ukochanemu już miejscu na ziemii. Okazało się, że zaginęły bez śladu trzy okna - fachowo powycinane gumówką od wewnątrz wraz z ramami i parapetami, ponadto wymieniony już agregat który dzielnie znosił trudy ciągnięcia prac bez stałego łącza prądowego, a także kilka drobiazgów takich jak przedłużacze, dzbanek do grzania wody itp. Pocieszający był fakt, iż #$%^% złodzieje nie byli chyba dostatecznie przygotowani do tej roboty pod względem logistycznym i transportowym, bo chociaż wymontowali skrzydła wszystkich Veluxów (wymontowanie ram najwidoczniej przekraczało ich zdolności), to jednak pozostały one na poddaszu ułożone na kupce i gotowe do wyniesienia. Widać "biedakom" na moje szczęście zabrakło miejsca w użytkowanym środku transportu. Po wykonaniu obdukcji miejsca zbrodni wykonałem telefon na najbliższy komisariat Policji w celu dokonania zgłoszenia o moim spostrzeżeniu. Tak zwany oficer dyżurny obiecał mi, że na miejsce w najbliższym, aczkolwiek bliżej nieokreślonym, czasie przybędzie kompetentna ekipa dochodzieniowa. Nie pozostało mi nic innego, jak tylko czekać. Tymczasem nadjechał Pan Instalator, który słysząc o moim nieszczęściu nie tylko wykazał należyte zrozumienie powagi sytuacji wyrażające się kilkoma soczystymi wiązkami słów pod adresem sprawców - powszechnie uznawanych za obraźliwe, ale również zaoferował nieodpłatnie pomoc w odtransportowaniu swoim busem cudem uratowanych skrzydeł Veluxów w dowolnie wybrane przeze mnie bezpieczne miejsce ich zmagazynowania oraz pomoc w zabezpieczeniu pozostałych po nich otworów w dachu - to już niestety odpłatnie, ale od ręki. Zanim przyjechała dochodzeniówka, zdążyliśmy jeszcze wstępnie omówić warunki ewentualnej współpracy oraz moją wizję instalacji wewnątrz domu, po czem rozstaliśmy się umówieni na wykonanie i negocjację wyceny w następnym tygodniu. Niedługo po tym nadjechali stróże prawa. Dokonana została kolejna wizja lokalna, spisany został protokół na okoliczność oraz zostałem także pouczony w przysługujących mi prawach i ewentualnych konsekwencjach dokonanego przeze mnie zgłoszenia. Sprawie kradzieży na mojej budowie nadany został zatem oficjalny bieg. Przy okazji okazało się, że już od jakiegoś czasu grasuje w okolicy ekipa z przeciwnego niż policjanci obozu, która nęka okoliczne budowy najazdami niczym starożytni Wandale i Hunowie rzymskie prowincje. To tyle jeśli chodzi o relację z dramatycznych i bardzo traumatycznych wydarzeń, które do głębi wstrząsnęły naszymi sercami, pozostawiając w nich głęboką bruzdę i żal za utraconymi oknami, ale przede wszystkim smutek, że nie ma w narodzie poszanowania dla cudzej pracy i własności. Na domiar złego kroplą, która przelała dzban goryczy, był fakt, iż prąd energetyka podłączyła do skrzynek w granicach działek jeszcze w tym samym tygodniu - w piątek. O parę dni za późno. W prawdzie formalności trwały jeszcze w następnym tygodniu, ale suma sumarum tydzień później na budowie pojawiło się pierwsze stałe łącze interprądowe w postaci 100W żarówki w garażu. Można zatem było już montować okna, bramę garażową, alarm i monitoring. O jeden tydzień za późno... cd nastąpi...
-
Kazimierz - dziennik Margolci
Margolcia odpowiedział Margolcia → na topic → Dzienniki budowy - dzień po dniu
Buda stoi na ściernisku, cd... #*&$#, *%&^#, i %#$#$$ oraz $#%@$# ich mać!!!! Przepraszam wszystkich za te kalumnie, ale za... mi okna!! Piękne, drewniane, niewymiarowe, całe trzy jedyne sztuki zamontowane już we wieżyczce i otynkowane od zewnątrz i to w dodatku wraz z parapetami. W ramach bonusa panowie spod znaku ciemnej gwiady wzięli jeszcze stary wysłużony agregat prądotwórczy, który z racji wyeksploatowania nie przedstawiał już większego majątku, a więc i szkoda była relatywnie niewielka. A wszystko to, bo ... energetyka nie wywiązała się w terminie z dociągnięciem prądu, czego konsekwencją był fakt, iż nie mogłem jeszcze zamknąć bydynku wszystkimi drzwiami i oknami (w obawie przed kradzieżą?!) i nie mogłem podłączyć jeszcze prądu wewnątrz domu, a co za tym idzie także i instalacji alarmowej oraz monitoringu. Cóż za fatalny zbieg okoliczności. Cała tragedia rozegrała się pomiędzy niedzielnym wieczorem, a wtorkowym rankiem(31.10 a 02.11). A było to tak: Ekipa dekarzy pracowała do sobotniego popołudnia i zjeżdżała do dom by przygotować się do Wszystkich Świętych. W niedzielę byliśmy wraz z rodziną prawie całe popołudnie na budowie, w ramach rekreacji spacerując również po okolicznych lasach. Wyruszyliśmy w drogę powrotną do domu(mieszkania) kiedy zapadał już zmierzch, a więc około 17 lub 18. Następnego dnia z racji wspomnianego już święta zrobiliśmy sobie wolne również od budowy, a już dnia kolejnego, czyli we wtorek jadę sobie o 7.30 rano na budowę, gdyż o 8.00 umówiony jestem z potencjalnym wykonawcą CO, gaz i wod-kan na wizję lokalną, jadę i patrzę sobie z dala na chałupę, a ona do mnie pustymi oczodołami okien łypie. Zatrzymałem więc autko jakieś 300m przed domem w środku pola i myślę - wzrok mi się pogorszył czy też pamięć. Powinienem już widzieć szprosy w oknach, czy też okna były oryginalnie bez szprosów?. Myslę i myślę, a włosy powoli stają mi dęba. Gdzieś z czeluści mózgu zaczęła z wolna wypełzać myśl, która z każdą sekundą narastała i w końcu poczęła kołatać się jak młot kowalski wrzucony do sklepu z chińską porcelaną: stało się!!!! $#%$#$ okna!!! Następną myślą, która zdołała przebić się w mojej świadomości przed tę pierwszą, było pytanie: jakie jeszcze niespodzianki czekają mnie, kiedy już tam zajadę? Jechać tam czy nie? Wahanie to trwało jednak może ułamek sekundy, bo następną rzeczą, jaką zarejestrował mój umysł był stukot kamieni polnych o podwozie oraz szybkie przeloty i twarde lądowania ponad nierównościami terenu, kiedy to w oszałamiającym tempie przemierzałem ostatnie metry dzielące mnie od mojej budowy, której jakaś cząstka najwidoczniej spodobała się amatorom cudzej własności. Powiem szczerze, w owej chwili nawet łoskot pękającej osłony pod silnikiem nie był w stanie odwrócić mojej uwagi od chęci dorwania tych patafianów na gorącym uczynku. Podświadomie wiedziałem już gdzie znajdę trzonek od siekiery, łopatę i resztę wapna w razie konfrontacji. Niestety, a może i stety budowa świeciła pustkami. Wykonałem więc szybki rekonesans w celu stwierdzenia rozmiaru szkód i krzywd wyrządzonych naszemu ukochanemu już miejscu na ziemii. Okazało się, że zaginęły bez śladu trzy okna - fachowo powycinane gumówką od wewnątrz wraz z ramami i parapetami, ponadto wymieniony już agregat który dzielnie znosił trudy ciągnięcia prac bez stałego łącza prądowego, a także kilka drobiazgów takich jak przedłużacze, dzbanek do grzania wody itp. Pocieszający był fakt, iż #$%^% złodzieje nie byli chyba dostatecznie przygotowani do tej roboty pod względem logistycznym i transportowym, bo chociaż wymontowali skrzydła wszystkich Veluxów (wymontowanie ram najwidoczniej przekraczało ich zdolności), to jednak pozostały one na poddaszu ułożone na kupce i gotowe do wyniesienia. Widać "biedakom" na moje szczęście zabrakło miejsca w użytkowanym środku transportu. Po wykonaniu obdukcji miejsca zbrodni wykonałem telefon na najbliższy komisariat Policji w celu dokonania zgłoszenia o moim spostrzeżeniu. Tak zwany oficer dyżurny obiecał mi, że na miejsce w najbliższym, aczkolwiek bliżej nieokreślonym, czasie przybędzie kompetentna ekipa dochodzieniowa. Nie pozostało mi nic innego, jak tylko czekać. Tymczasem nadjechał Pan Instalator, który słysząc o moim nieszczęściu nie tylko wykazał należyte zrozumienie powagi sytuacji wyrażające się kilkoma soczystymi wiązkami słów pod adresem sprawców - powszechnie uznawanych za obraźliwe, ale również zaoferował nieodpłatnie pomoc w odtransportowaniu swoim busem cudem uratowanych skrzydeł Veluxów w dowolnie wybrane przeze mnie bezpieczne miejsce ich zmagazynowania oraz pomoc w zabezpieczeniu pozostałych po nich otworów w dachu - to już niestety odpłatnie, ale od ręki. Zanim przyjechała dochodzeniówka, zdążyliśmy jeszcze wstępnie omówić warunki ewentualnej współpracy oraz moją wizję instalacji wewnątrz domu, po czem rozstaliśmy się umówieni na wykonanie i negocjację wyceny w następnym tygodniu. Niedługo po tym nadjechali stróże prawa. Dokonana została kolejna wizja lokalna, spisany został protokół na okoliczność oraz zostałem także pouczony w przysługujących mi prawach i ewentualnych konsekwencjach dokonanego przeze mnie zgłoszenia. Sprawie kradzieży na mojej budowie nadany został zatem oficjalny bieg. Przy okazji okazało się, że już od jakiegoś czasu grasuje w okolicy ekipa z przeciwnego niż policjanci obozu, która nęka okoliczne budowy najazdami niczym starożytni Wandale i Hunowie rzymskie prowincje. To tyle jeśli chodzi o relację z dramatycznych i bardzo traumatycznych wydarzeń, które do głębi wstrząsnęły naszymi sercami, pozostawiając w nich głęboką bruzdę i żal za utraconymi oknami, ale przede wszystkim smutek, że nie ma w narodzie poszanowania dla cudzej pracy i własności. Na domiar złego kroplą, która przelała dzban goryczy, był fakt, iż prąd energetyka podłączyła do skrzynek w granicach działek jeszcze w tym samym tygodniu - w piątek. O parę dni za późno. W prawdzie formalności trwały jeszcze w następnym tygodniu, ale suma sumarum tydzień później na budowie pojawiło się pierwsze stałe łącze interprądowe w postaci 100W żarówki w garażu. Można zatem było już montować okna, bramę garażową, alarm i monitoring. O jeden tydzień za późno... cd nastąpi... -
komentarze do Kazimierza - Margolci:):)
Margolcia odpowiedział Teska → na topic → Dzienniki budowy - komentarze
Droga AgnesK Dzięki za pozdrowionka. Niestety w kwestii wyceny masz absolutną rację -jakieś 2 tygodnie temu tę Archipelag-oską wycenę kosztów budowy w niemym geście rozpaczy ostatecznie podarłem na strzępy, wyrzuciłem do kosza, a następnie zawiozłem na budowę i ostentacyjnie dokonałem aktu kremacji w kominku grillowym. Facet, który ją sporządzał musiał palić jakieś beznadziejnie tanie "ziele" z własnej hodowli w trakcie dokonywania obliczeń. Koszty budowy zaczynają mnie powoli przerażać. Gotówka topnieje jak śnieg w mikrofali, a końca zmagań nie widać. Oj bez kredytu na wykończenie się nie obędzie. Ale wychodzimy z założenia, że jeśli się coś zaczęło, to nie po to żeby się poddawać i sprzedawać, tylko żeby coś po sobie pozostawić, więc albo dom nas wykończy, albo my jego i - może trochę później niż planowaliśmy-ale na pewno w nim zamieszkamy. Wiadomość dla: Kroyena i Maluszek Z dumą mogę poinformować, iż nasze tegoroczne wakacje były "stosunkowo" udane , a ich słodka konsekwencja oczekiwana jest w maju roku następnego. I mam cichą nadzieję, że jeśli wszystko pójdzie cacy, to też będę mógł pochwalić się własną Olcią ! -
Buda stoi na ściernisku, cd ... Październik okazał się jak dotąd miesiącem największej aktywności budowlanej. Ekipa goniła ekipę, a prace posuwały sie w błyskawicznym tempie. Z braku cegły klinkierowej, ekipa murarska zrobiła sobie przerwę do momentu, kiedy wreszcie cegielnia da wiążącą informację o terminie rozpoczęcia ponownej produkcji. Niestety prognozy nie były zbyt optymistyczne. Pewna miła Pani u producenta była uprzejma mnie poinformować, że: "może jakas produkcja ruszy jeszcze w tym roku...", więc rokowania nie były zbyt obiecujące. Prace dekarskie tymczasem rozkręcały się na dobre. Ku naszemu zadowoleniu coraz większa połać dachu pokrywana była dachówką. Rysowała się więc szansa, że prace zostaną ukończone jeszcze przed pierwszym śniegiem. Chociaż z drugiej strony, co w tym kraju jest pewne. Chyba tylko to, że "jak nie posmarujesz, to nie pojedziesz". A propos - kwestia podłączenia prądu i podpisania umowy na jego dostawę zaczęła się niebezpiecznie gmatwać. Wystąpiły jakieś "obiektywne" kłopoty z odbiorem przyłącza słupowego przez energrtykę od wykonawcy. Co ni mniej, ni więcej oznaczało tylko odwlekanie podłączenia odbiorców końcowych czyli nas i naszych sąsiadów do momentu usunięcia usterek, wykonania ponownych pomiarów i odbiorów, usunięcia usterek, pomiarów, odbiorów... i tak w kółku Macieju - Bóg wie ile czasu. Umówiliśmy się więc z sąsiadem, którego tylko brak prądu powstrzymywał przed wprowadzeniem się do nowego domu i na zmianę, codziennie wydzwanialiśmy do dyrektorów różnych departamentów w energetyce, nękając ich pytaniami: kiedy wreszcie..., jak i dlaczego jeszcze nie... - w myśl zasady - albo my ich, albo oni nas ! Na budowie prace trwały jednak nadal - instalacja elektryczna, alarmowa oraz inne pokrewne jak TV, tel, domofon itp zastały w międzyczasie rozprowadzone już po ścianach i podłogach. I rozpoczęliśmy już polowanie na wykonawcę instalacji CO, gaz i wod-kan. Niestety ostatni weekend października przyniósł nie tylko smętną pogodę, ale i wydarzenia, które wstrząsnęły nami do głębi. cd nastąpi...
-
Kazimierz - dziennik Margolci
Margolcia odpowiedział Margolcia → na topic → Dzienniki budowy - dzień po dniu
Buda stoi na ściernisku, cd ... Październik okazał się jak dotąd miesiącem największej aktywności budowlanej. Ekipa goniła ekipę, a prace posuwały sie w błyskawicznym tempie. Z braku cegły klinkierowej, ekipa murarska zrobiła sobie przerwę do momentu, kiedy wreszcie cegielnia da wiążącą informację o terminie rozpoczęcia ponownej produkcji. Niestety prognozy nie były zbyt optymistyczne. Pewna miła Pani u producenta była uprzejma mnie poinformować, że: "może jakas produkcja ruszy jeszcze w tym roku...", więc rokowania nie były zbyt obiecujące. Prace dekarskie tymczasem rozkręcały się na dobre. Ku naszemu zadowoleniu coraz większa połać dachu pokrywana była dachówką. Rysowała się więc szansa, że prace zostaną ukończone jeszcze przed pierwszym śniegiem. Chociaż z drugiej strony, co w tym kraju jest pewne. Chyba tylko to, że "jak nie posmarujesz, to nie pojedziesz". A propos - kwestia podłączenia prądu i podpisania umowy na jego dostawę zaczęła się niebezpiecznie gmatwać. Wystąpiły jakieś "obiektywne" kłopoty z odbiorem przyłącza słupowego przez energrtykę od wykonawcy. Co ni mniej, ni więcej oznaczało tylko odwlekanie podłączenia odbiorców końcowych czyli nas i naszych sąsiadów do momentu usunięcia usterek, wykonania ponownych pomiarów i odbiorów, usunięcia usterek, pomiarów, odbiorów... i tak w kółku Macieju - Bóg wie ile czasu. Umówiliśmy się więc z sąsiadem, którego tylko brak prądu powstrzymywał przed wprowadzeniem się do nowego domu i na zmianę, codziennie wydzwanialiśmy do dyrektorów różnych departamentów w energetyce, nękając ich pytaniami: kiedy wreszcie..., jak i dlaczego jeszcze nie... - w myśl zasady - albo my ich, albo oni nas ! Na budowie prace trwały jednak nadal - instalacja elektryczna, alarmowa oraz inne pokrewne jak TV, tel, domofon itp zastały w międzyczasie rozprowadzone już po ścianach i podłogach. I rozpoczęliśmy już polowanie na wykonawcę instalacji CO, gaz i wod-kan. Niestety ostatni weekend października przyniósł nie tylko smętną pogodę, ale i wydarzenia, które wstrząsnęły nami do głębi. cd nastąpi... -
Buda stoi na ściernisku ... cd... Podniesieni na duchu wiadomością o rychłym nadejściu ery światła czyli prądu, postanowiliśmy podkręcić nieco tempo prac, żeby jeszcze przed jesienną pluchą i pierwszymi mrozami móc na dobre osiągnąć stan surowy zamknięty. Ponieważ dekarze szybko uwinęli się z położeniem dachówki na wieżyczce, przeto zapadła decyzja o wstawieniu pierwszych trzech okien umiejscowionych właśnie na niej i o ociepleniu jej wełną (co wynikało z faktu, że mając przykre doświadczenia z Ytongiem, owa wieżyczka wymurowana została z max-ów) i o otynkowaniu jej na gotowo, żeby dekarze mogli kłaść dachówkę na głównej połaci dachu bez obaw, że zostanie ona w późniejszym czasie zapaskudzona tynkiem nakładanym na wieżyczkę. Ekipę ocieplającą i tynkującą wzięliśmy z polecenia znajomych i okazał się to strzał w dziesiątkę. Chłopcy byli szybcy, zwinni i w ferworze walki otynkowali jeszcze komin i osadzili parapety w oknach, które zostały w międzyczasie tajże przywiezione i zamontowane. Cała robota ociepleniowo-tynkarska trwała coś koło 10 dni i efekt był porażający - żółtawo-jajeczkowa wieżyczka stała się widoczna na tle lasu już z odległości dobrych 3-4 km, stanowiąc dobry punkt orientacyjny - niczym latarnia w Kołobrzegu. Równolegle trwały drobne prace murarsko-wykończeniowe. Stanęły już wszystkie ścianki kolankowe i ukończona została większa część prac związanych z klinkierem. Niestety okazało się, że któregoś pięknego dnia zbrakło pełnej cegły klinkierowej. Udałem się zatem do zaprzyjaźnionej hurtowni w celu dokonania dokupu rzeczonej i tu jakby piorun strzelił z jasnego nieba, okazało się że cegielnia nie produkuje chwilowo cegły pełnej i nie wiadomo kiedy na nowo ruszy jej produkcja. Ludzie ! Zaczęły się więc gorączkowe poszukiwania po innych hurtowniach jakichś zabumelowanych zapasów, ale udało się tego nazbierać ledwie 270 sztuk, a brakło ogółem ok 450. Dobre i to. Nie pozostało nam nic innego jak tylko czekać i nękać hurtownie i producenta od czasu do czasu kontrolnymi telefonami. Miałem tylko nadzieję że zdążymy wykończyć murki i obudowy drewnianych słupów jeszcze przed zimą. Tymczasem ekipa murarzy skupiła swe działania na wykonaniu betonowego tarasu i betonowej opaski wokół domu. Zciągnęliśmy także na budowę znajomego elektryka-złotą rączkę w celu wykonania instalacji elektrycznej i alarmowej wewnątrz domu, Zmiarem naszym było bowiem zgranie wstawienia okien, drzwi i bramy garażowej z podłączeniem prądu, instalacji alarmowej i monitoringu w jednym czasie. Wydawało nam się to słusznym założeniem. Okna czekały już gotowe u producenta, brama tak samo, instalacja elektryczna i alarmowa właśnie się robiła. Pozostał już tylko jeden czynnik warunkujący osiągnięcie sukcesu - podpisanie umowy z energetyką. Jak się miało okazać czynnik ten odegrać miał w niedalekiej przyszłości kluczową rolę - niestety dla nas - negatywną. cd nastąpi...
-
Kazimierz - dziennik Margolci
Margolcia odpowiedział Margolcia → na topic → Dzienniki budowy - dzień po dniu
Buda stoi na ściernisku ... cd... Podniesieni na duchu wiadomością o rychłym nadejściu ery światła czyli prądu, postanowiliśmy podkręcić nieco tempo prac, żeby jeszcze przed jesienną pluchą i pierwszymi mrozami móc na dobre osiągnąć stan surowy zamknięty. Ponieważ dekarze szybko uwinęli się z położeniem dachówki na wieżyczce, przeto zapadła decyzja o wstawieniu pierwszych trzech okien umiejscowionych właśnie na niej i o ociepleniu jej wełną (co wynikało z faktu, że mając przykre doświadczenia z Ytongiem, owa wieżyczka wymurowana została z max-ów) i o otynkowaniu jej na gotowo, żeby dekarze mogli kłaść dachówkę na głównej połaci dachu bez obaw, że zostanie ona w późniejszym czasie zapaskudzona tynkiem nakładanym na wieżyczkę. Ekipę ocieplającą i tynkującą wzięliśmy z polecenia znajomych i okazał się to strzał w dziesiątkę. Chłopcy byli szybcy, zwinni i w ferworze walki otynkowali jeszcze komin i osadzili parapety w oknach, które zostały w międzyczasie tajże przywiezione i zamontowane. Cała robota ociepleniowo-tynkarska trwała coś koło 10 dni i efekt był porażający - żółtawo-jajeczkowa wieżyczka stała się widoczna na tle lasu już z odległości dobrych 3-4 km, stanowiąc dobry punkt orientacyjny - niczym latarnia w Kołobrzegu. Równolegle trwały drobne prace murarsko-wykończeniowe. Stanęły już wszystkie ścianki kolankowe i ukończona została większa część prac związanych z klinkierem. Niestety okazało się, że któregoś pięknego dnia zbrakło pełnej cegły klinkierowej. Udałem się zatem do zaprzyjaźnionej hurtowni w celu dokonania dokupu rzeczonej i tu jakby piorun strzelił z jasnego nieba, okazało się że cegielnia nie produkuje chwilowo cegły pełnej i nie wiadomo kiedy na nowo ruszy jej produkcja. Ludzie ! Zaczęły się więc gorączkowe poszukiwania po innych hurtowniach jakichś zabumelowanych zapasów, ale udało się tego nazbierać ledwie 270 sztuk, a brakło ogółem ok 450. Dobre i to. Nie pozostało nam nic innego jak tylko czekać i nękać hurtownie i producenta od czasu do czasu kontrolnymi telefonami. Miałem tylko nadzieję że zdążymy wykończyć murki i obudowy drewnianych słupów jeszcze przed zimą. Tymczasem ekipa murarzy skupiła swe działania na wykonaniu betonowego tarasu i betonowej opaski wokół domu. Zciągnęliśmy także na budowę znajomego elektryka-złotą rączkę w celu wykonania instalacji elektrycznej i alarmowej wewnątrz domu, Zmiarem naszym było bowiem zgranie wstawienia okien, drzwi i bramy garażowej z podłączeniem prądu, instalacji alarmowej i monitoringu w jednym czasie. Wydawało nam się to słusznym założeniem. Okna czekały już gotowe u producenta, brama tak samo, instalacja elektryczna i alarmowa właśnie się robiła. Pozostał już tylko jeden czynnik warunkujący osiągnięcie sukcesu - podpisanie umowy z energetyką. Jak się miało okazać czynnik ten odegrać miał w niedalekiej przyszłości kluczową rolę - niestety dla nas - negatywną. cd nastąpi...