Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

G.N.

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    1 124
  • Rejestracja

Zawartość dodana przez G.N.

  1. Kogoś tu nieźle przygrzało. Trolla który od lat prowokuje, obraża użytkowników, wypisuje bzdury tak wierutne że czytać się tego nie da, gada sam ze sobą itd. itp. nie tylko się toleruje ale wręcz hołubi. Na normalnym forum niespecjalny dostał by stałego bana na IP za samo pisanie dziesiątek postów jeden pod drugim, a tu na liczne skargi użytkowników redakcja odpowiada że jak komuś nie odpowiada to sobie może widoczność postów wyłączyć. Z drugiej strony grozi się banem użytkownikowi za to że na zdjęciu kawałek broni był widoczny. To co? Co w tym nielegalnego? A noże inne niż kuchenne można? Bo mam np maczetę i przynajmniej kilkanaście różnych noży niekuchennych. A siekierka jest zakazana czy OK? A może chodzi o to że "Władca" dosyć boleśnie nabija się z głupot jakie niespecjany wypisuje? i każdy pretekst jest dobry? Żeby była jasność Władca mi ani swat ani brat ale patrzeć na to co się wyrabia już nie mogę. Chciałbym widzieć czemu troll o nicku niespecjalny jest tak hołubiony i stoi ponad prawami i regulaminami. Czemu może bezkarnie obsrywać każdy temat którego się czepi a krytykować go nie wolno. Płaci? Jakoś inaczej się odwdzięcza? Jeśli dostanę bana za ten wpis, specjalnie smutno mi nie będzie i tak działalność takich niespecjalnych odbiera chęć czytania czy pisania czegokolwiek.
  2. Smaczności. I te szparagi o tej porze roku. A miecznik bardzo zacny, pomijając cenę
  3. Zgadza się, ale chyba coś drgnęło. 2-3 miesiące temu jak przy okazji ogólnych zakupów zaglądałem do lodówki ze stekami to właściwie nic co by wyglądało znośnie nie było. Krzywo pocięte, jakieś przypadkowe kawałki, a teraz przynajmniej 3/2 wyglądała na całkiem przyzwoite, stąd i decyzja żeby kupić jednego na próbę. Nie chcę zapeszać, ale może odbili się od dna?
  4. G.N.

    Cement z wodą do łatania.

    Sam cement odpada. Cement potrzebuje jakiegoś wypełniacza żeby miał jakąś konkretną wytrzymałość. Co do pytania czy to będzie twardsze niż gips. Prawie wszystko będzie twardsze, ale jak ma się trzymać to tak jak Ci napisał dzabij, albo kotwa chemiczna albo zaprawa. Nawet klej do płytek powinien się sprawdzić. Pytanie jeszcze jaki to grzejnik, bo jeśli nieduży, nowy, blaszany czy aluminiowy, to ani sam dużo nie waży, ani wody wiele się w nim nie mieści, a jeśli jakiś potwór na pół ściany do tego starego typu z żeliwa, to potrzebuje na prawdę solidnego podparcia.
  5. Dostałem ostatnio przepis na ośmiornicę nieco inny niż polecony kiedyś przez Chef-a . Przepis z Malty (podobno tradycyjny) Sprawioną i przemrożoną ośmiornicę wrzuca się do suchego rondla (małe mogą być zamrożone, duża powinna być przynajmniej częściowo rozmrożona) i dusi się w soku własnym pod przykryciem. Małe około 5 minut, dużą około 10 minut. Następnie wylewa się całą wodę a ośmiornice opłukuje z szumowin na sicie. Do rondla na 1 kg ośmiornicy, 1/3-1/2 szklanki oliwy, krótko podsmażamy 3-4 ząbki czosnku, 1-2 posiekane chili, dodajemy ośmiornicę, sól, szklankę czerwonego wina (użyłem Tempranillo, ale co kto lubi) i dusimy, przykryte tylko częściowo żeby sos się zredukował. Maluchy około 20 minut, dużą pół godziny.. Do tego ryż, jakaś sałatka wedle uznania i gotowe. Teraz mam dylemat, która wersja lepsza. PS Co do od napoju leczniczego to też polecam tyle że ciut inaczej robię. Proporcje 1 kg cytryn, 1 kg miodu, 1 litr spirytusu, Sok wyciskam, dodaje część okrojonych skórek (samo żółte) im więcej tym bardziej gorzkawa ale i aromatyczna wychodzi. Wszystko wymieszać i niech stoi. Im dłużej tym lepiej. U mnie chyba nigdy nie postała dłużej niż 3 miesiące ale szwagier też robi, a że robi sporo za to pija mało, to czasem na takie 4-5 letnie delicję mogę liczyć
  6. Ostatnio na loterii pod tytułem zakup steku w supermarkecie trafiłem na bardzo przyzwoitego steka. Co ciekawe Sokołów który już dawno od czci i wary odżegnałem (produkcja brendowa dla Auchan więc trochę inaczej pakowany ale produkcja Sokołów) Stek z antrykotu, ceny dokładnie nie pamiętam, ale w granicach 40 zł za kg. Stek trochę ponad 30 dkg, równo ucięty, dosyć sporo tłuszczu, przerost śródmięśniowy niby niezbyt imponujący, ale po usmażeniu na medium rare wyszedł, bardzo miękki kruchy, soczysty, bez śladu kwaskowego czy wątróbkowego posmaku (co często było przypadłością Sokołowa) dawno tak dobrego nie trafiłem nie wspominając nawet o cenie. W opisie tylko że z polskiego bydła do 30 miesięcy.
  7. To co piszesz jest po prostu szkodliwe. Oczywiście kot domowy wywodzi się od zwierząt pustynnych i stepowych i ma stosunkowo niskie zapotrzebowanie na wodę. Ma nawet rozmaite mechanizmy oszczędzania wody, jak np. zdolność zagęszczania moczu i z brakiem wody radzi sobie lepiej niż np. pies, ale na dłuższą metę niedobór wody źle wpływa przede wszystkim na nerki i przyczynia się do skrócenia kociego życia. Zapewne odpowiesz że twój kot ma 11 lat i ma się dobrze. Po pierwsze czy na pewno ma się dobrze? Sprawdzałeś w jakim stanie są jego nerki i wątroba? Za ile zdechnie na niewydolność nerek i ile mógłby jeszcze pożyć gdyby miał stały dostęp do wody? Po drugie wysnuwanie wniosków ogólnych na podstawie jednego przypadku, nie jest specjalnie cenioną metodą poznawczą. Znałem jednego górala, który palił paczkę „sportów” bez filtra dziennie i łoił przynajmniej flaszkę samogonu dziennie. Dożył 94 lat w niezłej sprawności i zdrowiu, jednak nie postawił bym na tej podstawie tezy że wódka plus papierosy sprzyjają zdrowiu i długowieczności.
  8. wygrzebujesz wątek sprzed 13 lat, żeby wylać swoje żale pod adresem gościa który ostatniego posta na FM napisał 6 i pół roku temu, bo ten nie umieścił strony twojego sklepu w jakimś niszowym katalogu. Jeśli to ma być reklama to wybitnie nieudolna.
  9. Amerykańska nie papu. Glikozydy cyjanogenne, w efekcie kwas pruski te sprawy. Za wielką wodą niektóre zwierzęta podobno są przystosowane i jedzą bez szkody, ale dla ludzi się nie nadaje coby z nią nie robić. Natomiast czeremcha zwyczajna jak najbardziej, tyle że trzeba przemrozić żeby gorzka nie była. A że smaczne było. Cóż pokrzyk też jest pyszny a skutki bywają tragiczne.
  10. A nalewkę na czym robisz? Na święta zawsze robię taką bardzo prostą. Na litr wódki 2 laski cynamonu, kilka goździków, skórka z limonki i kopiata łyżka cukru. Im dłużej postoi tym lepiej, ale po 5-6 tygodniach już jest akceptowalna. Do słodyczy całkiem niezła. A wracając do świątecznych nieco zapomnianych słodkości to zapodam jeszcze przepis na tort staropolski. 10 żółtek utrzeć z 25 dkg cukru. Dodać 1 czubatą łyżkę kakao utrzeć. Dodać 25 dkg tartych orzechów i środek wyskrobany z jednej laski wanilii. Wlać do wysmarowanej masłem tortownicy. Ubić 10 białek na sztywną pianę dodać 25 dkg cukru ubić. Dodać sok z pół cytryny cały czas ubijając. Dodać 25 dkg obranych i zmielonych migdałów. Wymieszać. Wlać delikatnie do tortownicy żeby masy się nie zmieszały. Piec z termo obiegiem w temp 160 stopni przez ok. 1 godzinę. Po upieczeniu i ostudzeniu posmarować marmoladką z róży lub dżemem pomarańczowym. Zostawić do następnego dnia żeby ciasto wchłonęło wilgoć a marmoladka nieco obeschła. Oblać polewą czekoladową. Lżejszy od klasycznych tortów bo bez masy. Nie trzeba przekrawać i przekładać masą więc roboty mniej i bez ryzyka że się coś rozwali przy przekładaniu. No i bez glutenu, jeśli to dla kogoś istotne.
  11. To dorzucę jeszcze że poza typowym nadzieniem jabłkowym, mogą być wiśnie z orzechami (Weichsel-Nuss-Strudel), same orzechy ( Nüsse Strudel) czy masa serowa (Käsestrudel) z tym że ten ostatni podają na ciepło z sosem waniliowym. Poza tym w rożnych rejonach od Splitu po Hamburg przewija się ciastko lub ciasto nazywane strudel, najczęściej ciasto francuskie, rzadziej drożdżowe czy kruche z jabłkami lub dżemem w środku, ale z prawdziwym strudlem wiele wspólnego to nie ma. Ciekawostka że na praktycznie identyczne ciasto i robione tą samą techniką, natknąłem się w knajpce tatarskiej w Supraślu, tyle że tam poza słodkim amałykiem i dżantykiem były też z nadzieniem mięsnym kobate i warzywnym sebzeli. O tyle zaskakujące że w kuchni tatarskiej spodziewał bym się raczej ciasta filo, które mimo że podobne to jednak robione inną techniką. Z drugiej strony Wiedeńczycy też pewnie sami tego nie wymyślili, tyko podpatrzyli w swoim czasie u Turków, przejęli i trochę zmodyfikowali, a że łatwiej było o jabłka niż o migdały, pistacje i orzechy, to zaczęli robić apfelstrudla zamiast baklavy.
  12. Zbliżają się święta więc zaczynam myśleć o strudlu z jabłkami. Apfelstrudel niby nie nasza tradycja, ale moja ś.p. babcia, część dzieciństwa (konkretnie to lata pierwszej wojny światowej) spędziła w Wiedniu i stamtąd niektóre zwyczaje do naszej rodziny przywędrowały. Jako dziecko zawsze pomagałem jej w ciągnięciu ciasta i tak wyszło że na mnie przeszła ta fucha. Ciasto nieco upierdliwe w przygotowaniu, ale ma dla mnie wymiar sentymentalny. CIASTO 25 dkg mąki, dwa białka jaja kurzego i szczyptę soli trzeba dobrze wyrobić. W oryginalnym przepisie jest , wyrabiać aż na powierzchni ciasta pojawią się małe pęcherzyki. W praktyce wychodzi 30-40 minut dosyć intensywnego machania. WYGRZEWANIE Potem ciasto trzeba wygrzać. Znowu w oryginalnym przepisie jest , położyć na blacie i przykryć makutrą lub kamionkową miską nagrzaną na płycie. Współcześnie dostępność pieca z płytą jak i makutry bywa ograniczona, ale piekarnik ustawiony na 50 stopni i naczyńko żaroodporne (tylko zamknięte żeby ciasto nie wyschło) sprawdza się bardzo dobrze. Grzejemy ciasto przez 30-40 minut. ROZCIĄGANIE Następnie na stół kładziemy głęboki talerz , na niego serwetę (mi najlepiej sprawdza się obrus plamoodporny) sypiemy obficie mąką i delikatnie ale na tyle szybko żeby ciasto nie ostygło i nie wyschło rozciągamy jak najcieniej. Powinno wyjść na grubość bibułki. Taka kulka powinna się rozciągnąć na prostokąt ok 50-60 cm x 100-120 cm. Jest dosyć podobne do ciasta filo. NADZIENIE Po rozciągnięciu obficie kropimy roztopionym przestudzonym masłem (ok ½ kostki) , sypiemy 2-3 garści bułki tartej, wykładamy obrane, pozbawione gniazd i pokrojone w niezbyt duże kawałki jabłka, dodajemy orzechy (siekane lub tarte co kto woli) i namoczone w alkoholu rodzynki, oraz na koniec sypiemy cukrem wymieszanym z cynamonem. Jabłek ok 1,5 kg, orzechy i rodzynki wedle uznania. Można bardziej oszczędnie albo bardziej wypas. Cukier też zależnie od upodobań i tego czy jabłka były kwaśne czy słodkie. ZWIJANIE Teraz można odciąć brzegi ciasta ( są grube i po upieczeniu byłyby niejadalne) i przy pomocy obrusa zwinąć wszystko w rulon. Nadal przy pomocy obrusa, przetoczyć na papier do pieczenia i przenieść na blachę. Skropić masłem. PIECZENIE Piec w temperaturze 150-160 stopni przez godzinę od czasu do czasu skrapiając mlekiem. KILKA WSKAZÓWEK Jeśli nie wyrobimy ciasta wystarczająco będzie się rwało. Jeśli nie wygrzejemy wystarczająco długo, będzie się rwało. Jeśli przesuszymy podczas wygrzewania, będzie się rwało. Jeśli będziemy nadmiernie guzdrać się przy rozciąganiu i ciasto zbyt wystygnie lub przeschnie, będzie się rwało. Jakiekolwiek próby przenoszenia zwiniętego ciasta inaczej niż przy pomocy obrusa lub papieru do pieczenia skazane są na niepowodzenie. I to by było na tyle. PS. Sorry za podłą jakość zdjęć.
  13. Bo czeremchę podobnie jak czarny bez, czy jarzębinę, trzeba najpierw przemrozić i dopiero potem nastawiać.
  14. Masz jakiś problem z przeczytaniem zaleceń producenta?
  15. Robiłem pierwszy raz na podsuszanych jabłkach, wczoraj zlałem i wyszła bardzo zacna, więc zapodaję przepis. Jabłka w miarę kwaśne (używałem antonówek) trzeba umyć, usunąć pestki i ogonki, pokroić na plastry ok 0,5 cm (nie obierać!) podsuszyć. Powinny być nieco gumowate, nie całkiem wysuszone. W suszarce do owoców suszyłem jakieś 8 godzin. Potem tylko zalać spirytusem rozcieńczonym do ok. 60% i odstawić na 8-10 tygodni. Zlać, przefiltrować i gotowe. Żadnego cukru, korzeni itp. Jabłka woda i spirytus. Oczywiście jak to z większością nalewek (wyjąwszy jeżynówkę) im dłużej poleży po zlaniu tym lepiej. Minus taki że sporo alkoholu bezpowrotnie wsiąka w jabłka więc wydajność nie jest jakaś rewelacyjna.
  16. Miło słyszeć Mi zwykle na lenia pomaga przeczytanie składu na etykiecie, a jak nie pomaga np. w przypadku wędlin tradycyjnych obłożonych restrykcjami jeśli chodzi o "fajne" dodatki, to z kolei cena działa mobilizująco
  17. Królik, krab, krewetki... Mniam U mnie zawisła tradycyjna dekoracja przedświąteczna Z przodu chorizo (to białe to sól którą nacieram na początku suszenia) a z tyłu schaby się suszą.
  18. Nie wiem. Mam zasady: wspomnianego innego tematu, "artykułów" na pudelku i komentarzy na forum onetu, nie czytam
  19. Pipek gęsi jadłem. Z mięsem lub z podrobami, ale z ziemniakami to nie znam. To wersja gdzieś z Podlasia? Smaka mi zrobiłeś, muszę w weekend kiszkę ziemniaczaną zrobić.... Znowu połowica będzie marudzić że dobre tylko potem dupa z powietrza rośnie
  20. Avast akurat sporo przepuszcza, w pracy po przesiadce z avasta na comodo okazało się że na każdym kompie kilku do kilkunastu nie proszonych lokatorów, mieszka. Avast nic nie wykrywał. A z forum wczoraj po południu i wieczorem coś było na rzeczy, bo zarówno pod WIN7 z comodo , pod Linuksem jak i na telefonie z androidem, pokazywało mi się ostrzeżenie przed przejściem na stronę FM "Uwaga złośliwe oprogramowanie, domena mogła zostać przejęta," itd
  21. OK. Fałszywy zając z tego co wiem to z kuchni niemieckiej falscher hase, czyli jakaś tam wariacja na temat pieczeni rzymskiej. Mięso mielone, wieprzowe lub wieprzowo-wołowe z dodatkiem bułki tartej i jajka, nadziane jajkami na twardo i upieczone w foremce. Jakoś tak, niespecjalnie mi to smakuje, więc i przepisów nie drążyłem. Natomiast podkarpacki zając to wędlina z mielonego mięsa wieprzowego, doprawionego solą, czosnkiem, pieprzem i mielonym kminkiem. Mięso wyrabia się z niewielką ilością wody, podobnie jak na kiełbasę i formuje kawałek wielkości niewielkiego bochenka, następnie ciasno zawija w sieć (ten fragment otrzewnej osłaniający jelita od przodu i mocno przerośnięty tłuszczem). Potem do lodówki na kilka godzin żeby kolagen ładnie związał mięso, na blaszkę i do piekarnika, albo na dół do wędzarni żeby upiekło się w gorącym dymie. Tłuszcz powinien się wytopić, a błona zapobiega wyschnięciu mięsa i trzyma całość w foremnym kształcie. Opcjonalnie dodaje się ostrą paprykę, lub wkłada w środek polędwiczkę ale to raczej wyjątek niż reguła. Nie wiem jakie jest pochodzenie tego wynalazku. Zgaduję że z czasów kiedy lodówek nie znano i był problem z przechowywaniem świeżego mięsa, więc starano się jak najwięcej przerobić na produkty bardziej trwałe, Sztucznych osłonek też nie było, świnia jelita cienkiego ma ile ma i całego mięsa na kiełbasę się nie przerobi, poza tym szkoda było zmarnować nawet kawałek flaka, więc napychano do czego się dało. W pęcherzu salceson, w kątnicach kaszankę i pasztetową, a w sieć zająca. BTW wędzona pasztetówka, to też jest coś wartego uwagi. Jeśli ktoś się czasem bawi w robienie kiełbasy, to polecam. Przy okazji warto parę pętek sfabrykować. Spokojnie można w cienkim flaku takim jak na kiełbasę zrobić. PS. sieć to też fajny wynalazek do zawinięcia np. pieczeni, tyle że jest problem z dostępnością. Jeszce nie dawno w Almie (w tych gdzie mieli rozbiór mięsa na miejscu) można było zamówić takie rzeczy jak sieć, grasica cielęca czy inne elementy "piątej ćwiartki" i co śmieszniejsze były traktowane jak odpad i sprzedawane w zawrotnej cenie 7 zł za kg. Tyle że niestety Alma padła i chyba pozostają tylko prywatni rzeźnicy i ewentualnie małe ubojnie.
  22. Pomysł przedni. Kuchnia się zmienia to naturalne, inaczej nadal na rwalibyśmy zębami niesolone mięsiwa z ledwie opieczonych nad ogniskiem ćwierci zwierząt. Ale niektóre rzeczy warto przypominać. Np. ostatnio widziałem w necie dyskusję, gdzie kilku gości miało duży ubaw ze zdjęcia cennika (prawdopodobnie jakiegoś lokalnego masarza) bo jedna z pozycji była opisana "zając wieprzowy". Wspomniany zając (nie mylić z tzw. "fałszywym zającem") współcześnie wędlina praktycznie zapomniana, a pamiętam z dzieciństwa że był to jeden z elementów obowiązkowych każdego świniobicia (przynajmniej na Podkarpaciu)
  23. maciuspala są gusta i guściki, nie lubisz nie musisz. Piszesz że był wpół surowy, cóż taka natura krwistego steka . Jednym to odpowiada innym nie. A że twardy i łykowaty? Skoro krwisty, to przeciągnięty nie był, albo męczyłeś go na zimnej patelni albo rzeźnik jednak wcisnął Ci podłe mięso. Jeden lubi steka, drugi krewetki, trzeci jedno i drugie, a czwarty parówki i do półsłodkiej bułki wpycha frytki z majonezem. Na szczęście nie ma obowiązku żeby każdy jadł wszystko.
  24. perm dzięki za recenzję i ostrzeżenie. Z opisu na stronie oczywiście wygląda super, cena też wskazuje że powinien być full wypas, a tu takie g. Nawet jeśli to jednorazowa wpadka, to przy tej cenie nie powinna mieć miejsca. O ile jeszcze jak się kupuje steki w supermarkecie i w supermarketowej cenie. to człowiek się liczy z pewną loterią, raz się trafi pyszny, drugi raz taki sobie, a trzecim słabo jadalny, to przy takich cenach nawet pojedyncze wpadki nie powinny się zdarzać.
  25. Narobiłeś mi smaka na śledziki. Muszę nastawić takie w oleju lnianym z pieprzem i cebulą i drugie z suszonymi grzybkami. Do tego dobrze zmrożona wódeczka... rozmarzyłem się a tu czas się brać do roboty Jeśli chodzi o puree ziemniaczane to dla mnie no 1 z jogurtem kozim. A wracając do starych przepisów to mam wrażenie że pomału ten zachłyst gotowcami z kostki/torebki/puszki/słoika jakby mijał. Że ludzie zaczynają trochę liczyć i wychodzi im że dali się wystrychnąć na dudka, kiedy dali sobie wmówić że normalne gotowanie to jakaś męczarnia na dodatek wymagająca małpiej zręczności, benedyktyńskiej cierpliwości i wieloletniego studiowania wiedzy tajemnej. Oczywiście bez minimalnych podstaw się nie da, czego miewamy przykłady i na tym forum, ale nadludzkich zdolności to nie wymaga. Spędzania całych dni w kuchni też nie. A jak się gotuje normalnie to albo wychodzi albo znacznie taniej, albo za te same pieniądze można sobie pozwolić na składniki znacznie lepszej jakości (przynajmniej w polskich realiach). Świat reklam rozmaitych sosów, pomysłów na, fixów itp. usiłuje kreować obraz, że ugotowanie prostej zupy to jakiś wyczyn, ale chyba coraz mniej osób daje się na to nabierać. Poza tym zrobiła się moda na gotowanie, jako sposób na fajne spędzenie razem czasu i coraz więcej ludzi próbuje coś tam pichcić. Jednym wychodzi świetnie innym mizernie, ale przynajmniej próbują. Na koniec jeszcze o kolejnej staroci która odeszła w zapomnienie. Chodzi mi o wężymord czyli inaczej skorzonerę oraz drugie podobne i często mylone czyli salsefie inaczej kozibród. W Polsce raczej wężymord, dalej na południe raczej salsefia. Skrobanie dosyć czasochłonne i trochę upierdliwe, bo trzeba od razu po obraniu wrzucać do zakwaszonej wody żeby nie ciemniały, ale warto się pobawić. Ugotowane polane masełkiem, albo w wersji ful wypas sosem holenderskim, pyszne. Moim zdaniem zdecydowanie lepsze od szparagów. Szkoda że sezon na nie właściwie się skończył.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...