Witam serdecznie,
W zeszłym miesiącu udało się nam odebrać pozwolenie na budowę. Ekipa czeka na pierwsze oznaki wiosny, kredyt "się załatwia", więc to chyba najlepszy czas na rozpoczęcie spisywania naszych postępów.
O ile czas, rozliczne obowiązki i wrodzone lenistwo pozwolą postaram się w miarę na bieżąco spisywać nasze postępy. O ile Szanowny Czytelniku będziesz tak miły i postanowisz jakoś skomentować nasze postępy, proszę o pisanie bezpośrednio tu w tym dzienniku.
Na początek myślę, że tytułem wstępu przyda się kilka fotek i krótka historia.
No cóż, myślę, że to zdjęcie wyjaśnia dlaczego akurat nasz dziennik budowy postanowiliśmy nazwać "Dom nad morzem". Wprawdzie może nie nad samym brzegiem, ale w linii prostej jakieś 3-4 km, tyle, że jeszcze z dużym jeziorem po drodze.
(i zagadka dla czytelnika - co też może wskazywać czerwona strzałka?)
I od razu podpowiedź - wypatrujcie działki z przyczepą kempingową.
I tu w jeszcze większym zbliżeniu.
Jak widać działka w pełni ucywilizowana - z mediami, przy drodze, w środku osiedla domków. Do tego nasadzenia, stodoła i ogólnie cud miód.
Oczywiście nie zawsze było tam tak pięknie - działkę mam jak to się mówi "od przedwojny", czyli od czasów kiedy gospodarz postanowił rozsprzedać swoje pole jakieś 13 lat temu. Wtedy rosła tam pszenica, a dzisiaj proszę bardzo.
Zupełnie nie planowałem budowy w tym miejscu. Chciałem tę działkę po prostu mieć i sprzedać "kiedyś tam", jak będą potrzebne pieniądze na szczytne cele. Mieszkanie na trzecim pietrze, w dwóch pokojach, na 40 metrach było całkiem sympatyczne, ale stało się. Przyszło się pożenić z Cudowną Małżonką, później pojawiła się Panna Dziedziczka, a kiedy okazało się, że drugi potomek w drodze zapadła jedynie słuszna decyzja - Budujemy.
c.d.n...
Pozdrawiamy!